Choć W deszczu dobry nastrój wieścił

Transkrypt

Choć W deszczu dobry nastrój wieścił
NASZA
str. 4
II GAZETA
15 - 21 lipca 1995 r.
VII zlot turystyczny Polaków na Litwie
Choć W
Jeśli wyraz" zlot" ma rdzeń jęz)!kowy
wybitnie lotny, nie oznacza to bynajmniej,
że jego uczestnicy mają docierać na miejsce
przeznaczenia wyłącznie drogą powietrzną.
W szczególności, gdy chodzi o zlot
turystyczny, gdzie na biwak Z powodzeniem
można dojść, dojechać, dopłynąć, no, i ­
oczywiście - dolecieć, aczkolwiek ten środek
wkomocji wydaje się być zbytnio kosztowny
;ak na nasze kryzysowe czasy.
"Komu zlot, komu... ?"
Ano, ano, że czasy nastały mocno
kryzysowe, raz jeszcze przekonaliśmy się
organizując VII zll'lt turystyczny Polaków na
Litwie. O ile bowiem dotąd nasze biało­
czerwone eskapady wędrowały ochoczo po
rejonach wileńskim, solecznickim, trockim i
święciańskim, a misja gospodarza uchodziła
za coś wielce prestiżowego, o tyle w tym roku,
gdy kolej po raz drugi wypadła na rejon trocki,
w zloto,""ym "taśmowcu" coś jakby się zacięlo.
Powielany wytrwale przez klub sportowy
Polaków na Litwie "Polonia" apel: "Komu
zlot turystyczny, komu ... ?" w malowniczej
trockiej krainie przypominał przysłowiowe
wolanie na puszczy.
Czas tymczasem milowym krokiem
zdążał przez kalendarz ku św. Janowi - dniowi,
kiedy tradycyjnie wybija godzina zlotowa.
Dwoiliśmy się i troiliśmy się w poszukiwaniu
miejsca zastępczego, a kamień z serca spadł
nam dopiero wówczas, kiedy dzięki staraniom
pani Walentyny Subocz, Łucji Majewskiej i
Łucji Tuniewicz oraz panów Zenona Kuleszy
i Wiesława Dubickiego roli gospodarza na
wolontariusza podjął się rejon święciański. W
ten sposób po trzech latach wróciliśmy nad
jezioro Rakowina nie opodal Magun - tam,
gdzie miał miejsce IV zlot turystyczny
Polaków na Litwie.
św. Jan przekropny!
Nie jest tajemnicą, iż dziejące się pod
golym niebem zloty są na wielkiej łasce aury.
Jeśli słońce, na biwkach - również "wyż"
nastrojowy, jeśli pogoda pod psem. nawet
najbardziej udany program zlotO\")' bierze w
łeb, a nomiotowi mieszkańcy mimowolnie
Ech, ten
wieścił
deszczu dobry nastrój
podwójnie.
Raz jeszcze rację bytu potwierdziła
rywalizacja mająca ustalić, kto jest lepszy w
konkursach na meldunek o przybyciu,
twórczości turystyczno-rozrywkowej, lekarzy­
znachorów, na najlepszą turystyczną
,,zagrodę", rysunku o VII zlocie turystycznym
Polaków na Litwie. Bo we wszystkich
uczestnicy musieli błysnąć pomyślunkiem,
humorem, wyzwolić twórczość.
Po raz pierwszy od siedmiu zlotów w
programie nie znalazlo się miejsca na konkurs
wiedzy o Wileńszczyźnie. Osobiście byłem i
jestem nadal gorącym jego orędownikiem,
toteż wierzę w jego szczęśliwy powrót nawet
w formie pytań-odpowiedzi, która to forma w
gronie organizatorów budzi niejedne
zastrzeżenie. Wiedzy o naszych ojczystych
stronach nigdy przecież za wiele.
Skoro płeć piękna uparcie wchodzi w do
niedawna męskie "strefy zakazane" (co
szczególnie widać w sporcie), przymróżywszy
nieco. oko też zdecydowaliśmy się poplątać
pojęcie siły i gracji, stwarzając możliwość
popisów w pierwszej ... paniom, w drugiej zaś
- panom. Można było zdzierać boki ze
śmiechu, kiedy turystyczny lud męski zamiast
ciężko sapać jak dotąd pod ciężarami,
zapamiętale wykonywal na zaimprowizowanej
"równoważni" elementy z gimnastyk
sportowej i artystycznej, a zlotowe Ewy
popisywaly się w... pchaniu zapałka albo we
wbijaniu na czas gwoździ w bierwiona. Trzeba
przyznać zresztą, że i pierwsi i drugie wyszły
ze sprawdzianów obronną ręką. Jak przystoi
prawdziwym turystom.
Z braku mapki nie było ponadto
dralowania po miejscowych leśnych ostępach
w zawodach na orientację w terenie. Czesław
Sokołowicz i Zygmunt Śliżewski (nasze
niezmienne zlotowe sędziowskie filary) tym
niemniej sprawdzili zdolność kodowania
terenu z pomocą odległych od siebie o 100
metrów mapek. Jedna była z oznakowanymi
kilkuna,wJll'1 1'lll1ktami, druga pusta na którą
wypadało maksymalnie dokładnie z pamięci
najszybciej Je nanieść. Ta bardziej zabawa niż
zawod\' II \ raźnie przypadła do gustu
"Gangu" z Wileńskiej Pomaturalnej Szkoly
Rolniczej. Po wygraniu konkursu na meldunek
o przybyciu przyszli rolnicy przeszli bez
większych potknięć przcz pozostałe konkursy
i zawody, by na finiszu zgromadzić łącznie 185
pkt i wyprzedzić dowodzonych przez Tadeusza
Lembowicza uczniów Wileńskiej Szkol Y
Średniej im. Kraszewskiego - 166 pkt i
"Włóczęgów morza" z Wilna - 159 pkt.
Zwyciezcy dostali w nagrodę okazyjne medale
i dyplomy, namiot i po śpiworze na każdego,
zdobywcy drugiej lokaty - namiot i osiem
plecaków, a trzecią drużynę honorowano
namiotem i 8 gąbczastymi materacami. Trzej
pierwsi laureaci każdego z konkursów i
zawodów też zginali szyje po medale i
Drużyna
wyciągali dłonie
nieliczni uczestnicy popisów konkursowych
byli trzeźwi, albo wyraźnie wyssane z palca
pisanie o konkursie wiedzy o Wileńszczyźnie,
którego w istocie nie było, pomylenie z
poplątaniem przy dzieleniu nagród, jako że
zwycięzcy udali się na spływ kajakowy
Bugiem, a nie Sanem, "Cicha Woda" dostała
natomiast w nagrodę bynajmniej nie 8
kilimków (?), a tyleż plecaków. Bo chodzi
przede wszystkim o sam ton artykułu:
nieprzychylny od pierwszego zdania do
ostatniej kropki, o sformułowania, które
wobec tych, co byli na niejednym zlocie albo
wobec tych, którzy w ich organizację
cokolwiek wnieśli, są co najmniej
krzywdzące.
"Gangu" na
po proporczyki i dyplomy i
wcale nie drobiazgowe nagrody.
Skoro mowa o nagrodach, to warto podać
skrzydłach Nike
Nigdy - jako organizatorzy - nie
prZVIll\ kaliśmy oczu, albo wkładaliśmy
razowe okulary, by widzieć zloty bardziej
naJoarazleJ uoany program ZlOtowy olerze w
łeb, a nomiotowi mieszkańcy mimowolnie
zaczynają łiczyć nudy na pudy.
Tego roku, o iłe mnie pamięć nie myli,
po raz pierwszy, odkąd złoty turystyczne
Połaków na Litwie wiodą swój rodowód,
ładnych kilkanaście godzin poprzedzających
uroczyste otwarcie naszej siódmej z kolei
wyprawy pod namioty mokło w uciążliwym
deszczu. Nie jednego. mniej zahartowanego
turystę stopując zapewne w domu, a
wybierającym się jakby sugerując zabranie do
płecaka flaszki "czegoś mocniejszego" na
rozgrzewkę. W przeciągu zlotu zresztą
przekropny św. Jan dał się mocno we znaki
organizatorom, każąc koregować program. No,
ałe to już woła Boska bardziej, niż nasze na
padole dobre chęci.
Ciasno od konkursów i zawodów
Na program VII zlotu turystycznego
na Litwie złożyło się 7 konkursów
punktowanych i jeden (wędkarzy) poza
kłasyfiKiacją, wybory miss zlotu, zawody na
orientację w terenie i w turystycznej sztafecie,
zgodnie z regulaminem punktowano
Połaków
najszybciej Je nal1lesc. l a bardZiej zabawa mż
zawod\ \\ '. raźnie przypadła do gustu
uczestlllków i - kto wie - czy za rok,
zadebiutowawszy w Magunach na naszych
zlotach turystycznych, nie zluzuje znowu
klasycznych zawodów na orientację w terenie.
"Gwoździem" sobotniego wieezoru były
bez wątpienia wybory miss zlotu, do których
zgłosiło się 16 kandydatek, a mało brakowało
by i po raz drugi z rzędu "korona"
powędrowała do Białej Podlaskiej. Nasze
dziewczęta winny pamiętać, że uroda i wdzięk
- to jeszcze· nie wszystko. W parze z nimi
winny zdążać erudycja, ełokwencja, tzw
ogólne obycie, w czym dziewczęta z Macierzy
wiodą zdecydowany prym.
"Gang" - najlepszy!
Tabela z wynikami, jaka wisiała na
ścianie "maguńskiej chatki"
i jaka
sukcesywnie była wypełniania, podgrzewała
bez wątpienia rywalizację 18 drużyn włącznie
z dwiema z Białej Podlaskiej oraz po jednej z
Warszawy i Oszmiany, choć pierwsze miejsce
było jakby poza zasięgiem rywali, gdyż od
startu do mety pewnie je dzierżył team
wcale me oroblazgowe nagrooy.
Skoro InO\",a o nagrodach, to warto podac
również na pismie do publicznej wiadomości,
że ich fundatorami byłi: Stowarzyszenie
"Wspólnota Polska", Konsulat Generalny RP
w Wiłnie, litewsko-polski dom wystawowy
"Juliandra", spółka handlowa "Max Tad"
prowadzona przez Tadeusza Gilewskiego,
firma ,,International", którą reprezentowali
Mieczysław Szturmo i Tadeusz Szczerbuk.
Kilka nagród rzeczowych ufundował też
Związek Polaków na Litwie, a szczęśliwi
posiadacze odebrali je z rąk prezesa Ryszarda
Maciejkiańca, który swą obecnością zaszczycił
zarówno ceremonię otwarcia jak też
zamknięcia, podobnie jak redaktor "Naszej
Gazety" Władysław Strumiło też nie z pustymi
rękami na sfinalizowanie imprezy przybyły.
Ekipa z Białej Podlaskiej - jak kilkuletnia
tradycja każe - przywiozła dla zwycięzców
zaproszenie do udziału w spływie kajakowym
po Bugu. Za te wszystkie trofea zarówno
zlotowi laureaci, jak też prezes klubu
sportowego Polaków na Litwie "Polonia"
Stefan Kimso, 'który przy gromadzeniu nagród
nakłopotał się tym razem szczególnie,
serdecznie fundatorom dziękują i... polecają
się pamięci na rok przyszly.
Na nic drut kolczasty
Dziewczęta popisują się
w konkursie
siły
. Rozdawszy nagrody i powiedziawszy
komu trzeba: ,,Bóg zapłać", można by było w
zlotowej relaeji postawić wielką kropkę. Ale...
Jako niezmienny dotychczasowy uczestnik
wszystkich siedmiu odbytych złotów Polaków
na Litwie a i w jakimś tam stopniu ich
organizator chcę się pokusić o kilka osobistych
relleksji. Tym bardziej, że popycha mnie ku
nim zamieszczona w nr 29 "Słowa
Wileńskiego" relacja Aleksllndra Radczenki
i Tadeusza Pawłowskiego z siódmego zlotu
opatr.wna tytułem "Zlot pijaków?"
Że "Słowo" napisało tak, jak napisało,
nie dziwota. Ten raczkujący bobas (w końcu
led wie 3 5 numerów ma w "metryczce")
przedtem niż się nauczy chodzić, nauczył się ...
krytykować. Wszystkich i wszystko w koło,
co w opinii europejczyków ze .,Słowa" uchodzi
za wiłeńsko-podwileński ciemnogróg. Jak ktoś
(tak jak Radczenko) przyjeżdża na zlot z
nastawienieli1 znałezienia dziury w całym - to
ją napewno znajdzie. Zostawmy na sumieniu
autora-juniora stwierdzenie, rzekomo tylko
prZVIll\Kallsmy oczu, alOo wKtaoaHsmy
l ULOwe okular)', by widzieć zloty bardziej
trzeźwe niż są. Swiadomie, że zawsze znajdzie
się bowiem mniej lub więcej takich, którzy
uprzednio "zalawszy za kołnierz" udają
chojraków, a dotyczy to przede wszystkim
młodzieży
z
okolicznych
biwakom
miejscowości. Ona to bowiem budzi ze zlotu
na zlot najwięcej zgryzot organizatorom jak
też pełniącym dyżury połicjantom.
I tu zaczyna się rysować problem nr l:
jak odgrodzić zorganizowanych w drużyny
turystów (a regulamin zlotowy preferuje
właśnie udział takowych) od napływowego
ludu, który ze zlotem ma tyle co piernik z
wiatrakiem? Kiedyś wyraziłem głośne
westchnienie, że miasteczka namiotowego nie
da się okolić zasiekami drutu kolczastego albo
otoczyć szczelnym kordonem stróżów
porządku. Myślę jednak (za rok spróbujemy
to zresztą urzeczywistnić), że możliwe jest
wystawienie przy wszystkich głównych
drogach wiodących na miejsce zlotu czujek,
gdzie koniecznie znaleźliby się ludzie w
policyjnych mundurach, które to czujki
odsyłałyby
z
powrotem
wszystkich
nieproszonych gości. W samym obozie na
prawdziwych
uczestników
zlotu
wskazywałyby natomiast identyfikatory (np.
pod postacią wisiorka), a nie będący w ich
posiadaniu traktowani byliby jako persony non
grata.
Wszystkie "prohibicyjne" poczynania
organizatorów spelzną jednak na niczym, jeśli
sami uczestnicy nie zechcą być bardziej
zdyscyplinowani. Ja zawsze twierdziłem i
twierdzę, że poprzez zloty się wychowujemy.
Również wtedy, kiedy trzeba sprzątać teren
po "moich i nie moich" śmieciach, również
wtedy, kiedy zwracamy uwagę sąsiadowi z
biwaku, aby bardziej polszczyzną się
posługiwał niż podwórzową łaciną. Nad
zlotami, podobnie jak nad każdą imprezą,
gdzie tłum ludzi SIę zbiera, winna ciążyć
zbiorowa odpowiedzialność. Moja, twoja,
nasza. Niech to nie ujdzie pamięci każdego, ..
Wierzę, mocno wierzę, że za rok wbrew
kryzysowej rzeczywistości flaga z różą
wiatrów umajoną w paproć po raz ósmy
zostanie wciągnięta na maszt. Może w rejonie
trockim, może w wileńskim. 'Żeby tradycji
stalo się zadość.
Henryk Mażuł
Fot.
Bronisława
Kondratowicz