Rodzina katolicka - Mułłowie Zachodu

Transkrypt

Rodzina katolicka - Mułłowie Zachodu
Rodzina katolicka - Mułłowie Zachodu
wtorek, 13 października 2009 11:54
Kto podejmuje dziś decyzje w sprawach moralnych? Sędziowie sądów konstytucyjnych. To
mułłowie Zachodu – uważa sędzia Sądu Najwyższego USA Antonin Scalia. Czy wolno dokonywać aborcji czy nie? Czy zalegalizować związki homoseksualne czy nie? Czy
mogą one adoptować dzieci? A co z in vitro i eutanazją? – wiążąca w sensie prawnym
odpowiedź na te pytania jest ważna i ktoś musi w tych kwestiach podejmować decyzje. Pytanie
tylko: kto? – zastanawiał się sędzia Scalia podczas pobytu w Polsce na zaproszenie rzecznika
praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Odpowiedź jest z pozoru prosta: to demokratycznie wybrane parlamenty przyjmują konstytucje
lub ustawy, które regulują te kwestie. Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda. Przykłady
przeciwne płyną głównie z USA, ale nie tylko.
Znane jest na przykład orzeczenie amerykańskiego Sądu Najwyższego z 1973 r. w sprawie
Roe przeciw Wade, które zalegalizowało aborcję na życzenie w całych USA, uznając, że
aborcja jest w tym kraju prawem konstytucyjnym. Rzecz jednak w tym, że Konstytucja USA nie
mówi o aborcji wprost. Oznacza to, że ogłaszając swój wyrok, amerykański Sąd Najwyższy w
istocie stworzył nowe prawo. W jego efekcie uśmierconych zostało grubo ponad 40 mln
Amerykanów. Kolejny przykład, o którym w Zamku Królewskim w Warszawie mówił sędzia
Scalia: Sąd Najwyższy stanu Massachusetts zalegalizował związki homoseksualne. Decyzja ta
wiąże wszystkich mieszkańców tego stanu. Ale – uwaga! – podjęło ją zaledwie 5 sędziów, z
których 3 głosowało za, a 2 przeciw!
Orgia pod ochroną prawa
Ale co tam Ameryka, spójrzmy na nasze podwórko. Kilkanaście lat temu, a więc na długo przed
wejściem Polski do Unii Europejskiej, nasz kraj uznał Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Obywatele prawie wszystkich państw Europy mogą tam zaskarżyć swoje kraje, jeśli uznają, że
obowiązujące w nich prawo narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka. Bodaj czy nie
najgłośniejszą sprawą, która wpłynęła do Trybunału z Polski, była sprawa Alicji Tysiąc.
Ten sam Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrywał też skargę obywateli brytyjskich,
1/3
Rodzina katolicka - Mułłowie Zachodu
wtorek, 13 października 2009 11:54
którzy domagali się unieważnienia obowiązującego w ich kraju przepisu, wedle którego stosunki
homoseksualne nie były legalne, jeśli uczestniczyły w nich więcej niż dwie osoby. I w 2000 roku
Trybunał przyznał im rację, uznając, że zorganizowanie pięcioosobowej orgii homoseksualnej to
realizacja prawa do prywatności. Tego przekonania nie zachwiał nawet fakt, że uczestnicy tej
orgii uznali ją za na tyle mało prywatną, że nagrali ją kamerą wideo. Ilu więc powinno być
uczestników homoseksualnej orgii, żeby straciła ona charakter prywatny? Trybunał tego nie
określił. – Przypuszczalnie jest to jakaś liczba między 5 a liczbą osób, którymi można by
wypełnić Koloseum – skwitował ten wyrok sędzia Scalia.
Jutro sens się zmieni
Formalnie podstawą funkcjonowania Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest Europejska
Konwencja Praw Człowieka. Ale jest jeszcze coś. W 1978 roku Trybunał uznał tę Konwencję za
„żyjący instrument, który (…) musi być interpretowany w świetle bieżących okoliczności”. To
znaczy, że przepisy konwencji nie mają jednego, stałego sensu. Sens ten może się zmieniać,
ewoluować, a tylko od sędziów zależy, jaki sens będzie w danym momencie obowiązywał od
Kamczatki po Lizbonę i od Islandii po Azerbejdżan. Sędziowie mogą więc zinterpretować
przepisy konwencji w taki sposób, by – na przykład – zmusić kilkadziesiąt uznających go
państw do legalizacji związków homoseksualnych. Podobnie może być także w innych
gorących sprawach moralnych. Któregoś dnia możemy się dowiedzieć, że wąziutkie grono
sędziów ze Strasburga zdecydowało o legalizacji w Polsce eutanazji. I bez znaczenia będzie,
czy w tej sprawie odbyła się w naszym kraju debata społeczna. I bez znaczenia będzie, jakie
stanowisko w tej sprawie zajął demokratycznie wybrany polski parlament.
Sędzia czy polityk?
Antonin Scalia, sam będąc sędzią amerykańskiego Sądu Najwyższego, krytykuje taki stan
rzeczy. Krytykuje sytuację, w której sędziowie przyjmują rolę polityków, angażując się w
rozwiązywanie problemów politycznych i moralnych metodą prób i błędów. Jego zdaniem, sądy
konstytucyjne (takie jak amerykański Sąd Najwyższy, polski Trybunał Konstytucyjny czy w
pewnym sensie także Europejski Trybunał Praw Człowieka) nie powinny podejmować zadań
należących do polityków. Powinny jedynie kierować się jasnym rozumieniem przepisów
konstytucji, ustawy czy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a jeśli nie da się tego ustalić,
powinny stosować takie rozumienie przepisu, jakie obowiązywało, gdy przepis ów był
przyjmowany (ma to znaczenie zwłaszcza w USA, gdzie konstytucja powstała ponad 200 lat
temu). Sędziom wolno – według niego – tyle i tylko tyle. – Jeśli sędziowie rutynowo dostarczają
ostatecznych odpowiedzi na zadawane przez społeczeństwa pytania moralne, co do których
istnieje obszerna przestrzeń do debaty – a nie będą po prostu określać znaczenia
2/3
Rodzina katolicka - Mułłowie Zachodu
wtorek, 13 października 2009 11:54
demokratycznie przyjętych i uchwalonych aktów prawnych – wówczas to na sędziach
spoczywać będzie polityczna odpowiedzialność – przestrzega sędzia Scalia.
Arystokracja czy demokracja?
Tymczasem sędziowie sądów konstytucyjnych, którzy orzekają w sprawach o wydźwięku
politycznym, nie podlegają demokratycznym procedurom wyborczym i nie odpowiadają przed
nikim. Czyli: niby mamy demokrację, ale w gorących sprawach moralnych rządzi sędziowska
arystokracja. – Doszliśmy do sytuacji, która nie mieści się w głowie: że oto sędziowie są
mułłami Zachodu – stwierdził sędzia Scalia.
Jarosław Dudała
Źródło: Gość Niedzielny
3/3

Podobne dokumenty