Felieton 3

Transkrypt

Felieton 3
Pierwsze reakcje na poprzedni artykuł (Czy jest możliwe wychowywanie bez
stosowania kar fizycznych, bez tzw. klapsów? W: Głośnym Szeptem, 2008, nr 2,
Wielkanocny) były bardzo zaskakujące. Miałam wrażenie, iż osobom czytającym włączał się
mechanizm obronny, już przy pierwszych zdaniach artykułu. W związku z czym – nie
docierali do końca, do zdań ostatnich, gdzie znajduje się odpowiedź – co zamiast klapsów.
To były reakcje typu: „Nie da się inaczej”, „Moje dziecko reaguje tylko na takie
argumenty”, „Zdarza mi się podnieść rękę, bo jestem tylko człowiekiem”, „Przecież ja nie
mam czasu na czytanie, szukanie innych metod wychowawczych”. (!)
Nasuwa się pytanie – dlaczego ja tego czasu nie mam? I co jest dla mnie ważniejsze – lśniące
mieszkanie, praca i kolejne studia, czy szczęśliwe, wychowane z miłością dziecko? Mam na
myśli takie sytuacje, kiedy to wszystko staje się ważniejsze od wychowywania dzieci. Kiedy
nie starcza już czasu i sił na podejmowanie trudu, jakim jest szukanie innych, dobrych metod
– zamiast klapsów.
Dla dziecka jednym z najtrudniejszych i najboleśniejszych aspektów sytuacji, kiedy
jest bite przez kochającego go rodzica, jest poczucie ambiwalencji.
Otóż, z jednej strony rodzic podnosi na niego rękę, bije, krzyczy, z drugiej zaś, zapewnia o
swoich racjach takiego zachowania, że to z miłości. I dziecko nie wie, co ma myśleć, co czuć,
przecież kocha rodziców. Ono gubi się w swoich emocjach. A przy tym, uczy się, iż można
reagować agresją, biciem na sytuacje, kiedy ktoś nie spełnia naszych oczekiwań, na każdą
podobną sytuację w późniejszym życiu.
Oto pierwszy przykład. Sytuacja z przedszkola.
Nauczycielka, widząc chłopca bijącego kolegów, reaguje rozmową z nim, tłumacząc, że tak
nie wolno, że problemy rozwiązuje się w inny sposób. Czterolatek zaś zapytał: „Proszę pani,
ale dlaczego ja mam nie bić, przecież mama mnie tego uczy”. Okazało się, iż kiedy on bije
swoją młodszą siostrę – dostaje klapsy od mamy.
Inny, znany mi przykład, to dwie dziewczynki, siostry, z tzw. normalnego, dobrego
domu. Monika 11 lat, Patrycja 2 lata.
Kiedy Monika była mała i grymasiła, np. nie pozwalała zmienić sobie pieluchy – dostawała
klapsa. Podobno efekt był natychmiastowy; tyle tylko, że troszkę popłakała. Kiedy jednak
próbowano tej samej metody, przy tych samych niemal sytuacjach wobec Patrycji – okazała
się rzecz nadzwyczajna. Otóż, ta mała, dwuletnia dziewczynka reagowała na klapsy agresją!
Zatem, rodzice nie mogli już w ten sam sposób jej karać.
Ten ostatni przykład ma też drugie dno. Oprócz tego, iż pokazuje złe i szkodliwe
działanie „klapsów”, obnaża smutną prawidłowość. Na taką wrażliwą, zamkniętą w sobie
Monikę można podnieść rękę, bo tylko zapłacze, nie zareaguje agresją. Czy to znaczy zatem,
że można bić wybrane dzieci? Po reakcji których nie widać (przynajmniej na początku), że to
jest zła metoda?
Kolejny przykład, to wspomnienia dorosłej już osoby.
Marzena również pochodzi z tzw. normalnego domu, gdzie rodzice starali się ze
wszystkich stron zapewnić dzieciom dach na głową, jedzenie, ubranie, itd. Na pytanie, czy
była bita, nie umiała udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Mówiła, że w złości i
zdenerwowaniu jej mama biła ścierką po głowie, albo zamykała ją w łazience. Ojciec zaś,
rzucał tym, co akurat miał pod ręką – gazetą, kapciem, czy solniczką lub po prostu uderzał z
otwartej dłoni w twarz. Do tego ojciec często pił, wszczynał awantury, był nieobliczalny.
Niby wszystko wydaje się jasne, tzn., iż w tej rodzinie działo się źle. Jednak nie. Otóż, matka
Marzeny wciąż powtarzała córce, że wszystko jest dobrze, że tatuś ich wszystkich kocha, a
dopóki pije w domu i nie stoi pod sklepem z piwem w ręku – problemu nie ma.
Dziś, kiedy Marzena ma 40 lat, cierpi na nerwicę wegetatywną, a jej życie nie przypomina w
niczym szczęśliwego funkcjonowania; brak dzieci, problemy osobiste, małżeńskie.
Już na sam koniec chciałabym przytoczyć fragment z artykuły Jolanty Zmarzlik,
psychologa z Fundacji Dzieci Niczyje.
„Rodzice Maćka zgłosili się z powodu jego agresywnych zachowań w przedszkolu –
chłopiec gryzie dzieci, niszczy zabawki, rzuca się na ziemię, długo i głośno krzyczy. Maciek
ma lat 5, wychowuje się w rodzinie pełnej, oboje rodzice pracują. (...) Maciek od 4-tego roku
życia moczył się w nocy, aktualnie obgryza paznokcie i według rodziców nałogowo dłubie w
nosie. Dodatkowo chłopiec nigdy nie sprząta po sobie, rozrzuca, gubi i niszczy ubrania oraz
zabawki, brzydko i niechlujnie je oraz nie potrafi samodzielnie zorganizować sobie zabawy.
Rodzice przypisywali Maćkowi upór i złą wolę. Wielokrotnie tłumaczyli mu jak ma
postępować. (...) Zmęczeni nieposłuszeństwem chłopca rodzice karali go fizycznie poprzez
bicie ręką i smyczą po całym ciele, szarpanie za ucho (w trakcie wyprowadzania do
oddzielnego pomieszczenia), zamykanie w ciemnej łazience, czy też wielokrotne powtarzanie
tej samej czynności, np. ciche zamykanie drzwi ćwiczone przez 15 minut. Zdiagnozowany w
placówce Fundacji chłopiec okazał się dzieckiem cierpiącym na nadpobudliwość
psychoruchową, wyraźnie obniżoną koordynację psychoruchową i słabą koncentrację uwagi.
Maciek początkowo wykazywał brak zaufania do osób dorosłych, odpowiadał monosylabami,
nie chciał się bawić i rysować.
(...) Po pierwotnym wyrażeniu złości, agresji i buntu wobec dorosłych Maciek ujawnił
lęk, poczucie niskiej samooceny, bezradności i wstyd. Ustawicznie karany nie podejmował
żadnych prób pozytywnej aktywności w obawie kolejnego niepowodzenia, rozczarowania i
kary. W gabinecie psychologa powielał swoje dotychczasowe zachowania, aby wywołać
określone reakcje osoby dorosłej. Reakcje, do których był przyzwyczajony i których z
niepokojem oczekiwał. Maciek w trakcie spotkań opisywał siebie jako niegrzecznego,
niedobrego i głupiego. Rodzice Maćka (...) niechętnie wyrazili zgodę na powstrzymanie się od
stosowania wszelkich form karania fizycznego argumentując, że nie będą mogli w żaden
sposób zapanować nad synem. (...) Rodzice chłopca nie zdawali sobie sprawy ze
specyficznych problemów dziecka, nie wiedzieli również, że ich oczekiwania wobec Maćka są
nieadekwatne do jego wieku rozwojowego. (...) W tej rodzinie przemoc fizyczna wobec
dziecka wynikała głównie z bezradności i braku umiejętności wychowawczych. Ojciec
Maćka powielał wzorce wyniesione z domu rodzinnego, w którym panował klimat surowego
wychowania i dążenie do kreowania chłopca na prawdziwego mężczyznę. (...) Zachowania
rodziców Maćka są przykładem typowych zachowań krzywdzących dziecko, wynikających z
bezradności wychowawczej. (...) Opiekunowie Maćka traktowali kary fizyczne jako ostateczny
argument wychowawczy. Nie rozumiejąc trudności dziecka, jego zachowanie traktowali jako
krnąbrne i złośliwe. Podjęli swoistą walkę z chłopcem w celu wymuszenia posłuszeństwa i
podporządkowania zachowań dziecka wyobrażonemu przez siebie wzorcowi. W ich
przekonaniu karali Maćka dla jego dobra. Wychowywane tak rygorystycznie i bite dziecko,
które w dodatku z zupełnie obiektywnych powodów nie jest w stanie spełniać oczekiwań
rodziców, reaguje wbrew zamierzonym efektom pogorszeniem swojego funkcjonowania. (...)
Rodzina Maćka zgodziła się współpracować z psychologiem. Zmiany zaczęły
następować dość prędko. Wsparcie psychologiczne, rady, wspólne spotkania rodzinne,
włączenie rodziców w program treningu umiejętności wychowawczych, pozwoliły rodzinie
dokonać poważnych zmian w funkcjonowaniu i realnie powstrzymać przemoc wobec
dziecka”.
Drodzy Państwo, świadomie nie umieściłam komentarzy pod powyższymi
przykładami. Celem moim było ukazanie skutków stosowania kar fizycznych wobec dzieci,
poprzez przedstawienie kolejnych przypadków. Skutki te jak widać, często nie są
dostrzegalne od razu; a potrzeba nieraz długiego czasu, aby je wyeliminować z życia
(choroby psychosomatyczne, czy zmiany w zachowaniu – agresję, problemy emocjonalne,
itp.).
Być może każdy, kto przeczyta o konsekwencjach takiego karcenia dzieci, choć na
chwilę przystanie, choć przez chwilę pomyśli...
margo