Przemówienie Burmistrza Grzegorza Dziubka

Transkrypt

Przemówienie Burmistrza Grzegorza Dziubka
Szanowni Państwo
- „Człowiek był młody i nie wierzył w swoją śmierć. Nie zdawał sobie
z tego sprawy, myślał tylko o tym żeby walczyć. Przeżyłem dużo walk
z Niemcami, między innymi pod Kossowem, Lipnem, Krzepinem. To była
walka o Polskę” – wspominał w jednym z wywiadów prasowych kapitan
Leon Staroszczyk, jeden z nielicznych już żyjących partyzantów 74 pułku
piechoty AK, oddziału który walczył w lasach włoszczowskich. Dziś nie
sposób wymienić tych wszystkich żołnierzy podziemia, którzy przyczynili
się do rozwoju ruchu oporu i nie można zapominać ich zasług w tej
konspiracyjnej działalności. Hitlerowscy okupanci zorganizowali swoje
urzędy, służbę bezpieczeństwa i policję. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny
we własnym domu. W masowych egzekucjach i pacyfikacjach zginęło
około 400 tys. mieszkańców Kielecczyzny, około 80 tys. zamknięto
w obozach i więzieniach, ponad 200 tys. wywieziono na przymusowe
roboty do III Rzeszy. Czy można było być obojętnym, w milczeniu
i biernie godzić się na represje najeźdźcy? Szacuje się, że na
Kielecczyźnie na przełomie lat 1939/1940 istniało ponad trzydzieści
różnych organizacji konspiracyjnych. Wiele z nich w różnym czasie
i zakresie zostało scalonych z Służbę Zwycięstwu Polsce – Związek Walki
Zbrojnej – Armię Krajową. Przyczyniło się do powstania największej
podziemnej formacji wojskowej w okupowanej Europie, a nawet
w świecie. Działalność bojowa Sił Zbrojnych Państwa Podziemnego
charakteryzowała
się
stopniowym
przechodzeniem
od
działań
sabotażowo-dywersyjnych, poprzez działania dywersyjno-partyzanckie, aż
do podjęcia walk w ramach akcji „Burza”, czyli powstania narodowego.
Pseudonimy
dowódców
świętokrzyskiej
partyzantki
„Ponurego”,
„Szarego”, „Marcina”, „Barabasza”, „Wilka”, „Nurta”, „Robota” i wielu
innych stały się szeroko znane wśród polskiej ludności, ale co godne
podkreślenia także niemieckiemu okupantowi zmuszonemu do liczenia się
z polskim ruchem oporu. Oddziały AK prowadziły sabotaż kolejowy,
gospodarczy,
likwidowały
przedstawicieli
aparatu
okupacyjnego
i kolaborantów, a także zwalczały pospolity bandytyzm. Decydujące
znaczenie miała jednak sama obecność oddziałów, wzmacniających
morale społeczeństwa polskiego. O wyjątkowości AK świadczył stopień jej
zorganizowania – struktura wojskowa obejmowała wszystkie szczeble
organizacji wojskowej, od centrali w Warszawie, poprzez szczebel
okręgów, obwodów i schodziła do poziomu gmin. Gwałtowny wzrost
rozwoju partyzantki nastąpił w 1943 r. na skutek nasilania się niemieckiej
polityki okupacyjnej i odtwarzania przez Rząd na emigracji polskich sił
zbrojnych w kraju.
Właśnie w połowie czerwca 1943 roku zapadła
decyzja
o
utworzeniu
oddziału
Armii
Krajowej
w
lasach
włoszczowskich. Miał on się stać ostoją dla osób poszukiwanych przez
Niemców. Dowódcą oddziału został szef tutejszego kierownictwa dywersji
(Kedywu)
Mieczysław Tarchalski
ps. Marcin. W leśniczówce
w Kluczewsku zaczęto gromadzić niezbędny sprzęt. Uzbrojenie pochodziło
między innymi od żołnierzy Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego
mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, którzy w okolicy wsi Praczka
w czerwcu 1940r. ukryli broń. Pierwszą zbiórkę 10 osobowego oddziału
wyznaczono na dzień 4 lipca 1943r. w przysiółku Dąbrówka pod
Kurzelowem. Siły oddziału stale jednak wzrastały i mimo ponoszonych
strat partyzanci prowadzili walkę z Niemcami.
Dla większości
społeczeństwa
najbardziej
widocznym
znakiem
działania
antyhitlerowskiego podziemia było opanowanie przez oddziały zbrojne
miasta Włoszczowy w marcu 1944 roku. Ofiarność i odwagę
włoszczowskich partyzantów dostrzegało kierownictwo podziemia.
Wielokrotnie oddziały partyzanckie AK, stacjonujące we włoszczowskich
lasach odwiedzał Komendant Główny AK gen. Leopold Okulicki
„Niedźwiadek”. 6 stycznia 1945 roku wizytował leśne oddziały bojowe,
które kwaterowały w bunkrach na Pękowcu. Jak można przeczytać
we wspomnieniach generał udekorował kilku żołnierzy m.in. Krzyżami
Walecznych. Przed odjazdem widząc jedną z sanitariuszek rozgrzewającą
przy ognisku ręce podarował jej własne rękawiczki. Po raz ostatni
Komendant Główny przebywał na terenie obwodu włoszczowskiego AK
16 stycznia 1945r. Kwaterował wtedy w Martylniku. Był to czas, kiedy
Armia Czerwona rozpoczęła już ofensywę i zajmowała kolejne tereny
Okręgu Kielce. Na ziemi włoszczowskiej generał przygotowywał rozkaz
o rozwiązaniu Armii Krajowej, która w szczytowym momencie, w 1944r.
liczyła ponad 350 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów. I choć ta
armia ta nie wygrała wojny, to jest symbolem niezłomności, bohaterstwa
i wiernej służby dla Ojczyzny. Armia Krajowa była w sensie społecznym
czymś więcej niż wojskiem. Należy widzieć w niej również wielką formację
ideową ludzi połączonych silnymi więzami braterstwa i przyjaźni. I tak
jest do dziś, choć z roku na rok ubywa chłopców i dziewcząt z tamtych
wojennych lat. Niepodległość nie ma charakteru politycznego, a tym
bardziej partyjnego. Jest ona nasza, wspólna! Tak, jak nasza i wspólna
jest pamięć o bohaterskich żołnierzach Armii Krajowej.