Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu. Komentarz do
Transkrypt
Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu. Komentarz do
Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu. Komentarz do ostatniej teki „Pressji” Krzysztof Wołodźko O statnia teka „Pressji” zmieniła nieco moje − i z pewnością wielu innych − spojrzenie na mesjanizm i jego kulturową praxis. Nie na tyle jednak, bym miał zrezygnować z prezentacji krytycznej analizy mesjanizmu pióra Mariana Zdziechowskiego i kilku ogólnych refleksji na ten temat. Jakkolwiek autorzy „Pressji” sugerują, że w tej dziedzinie najlepsze tradycje zostały zapoznane, Zdziechowski uświadamia nam, w jakim stopniu są za to odpowiedzialni najznakomitsi z mesjanistów. W mesjanizmie kryje się pożywka, zachęta i usankcjonowanie pseudoteologii, eschatologicznych lub historiozoficznych uzurpacji. Mesjanizm pasjonistyczny − jak nazywa go Paweł Rojek (2012a) − jest w najlepszym razie kulturotwórczą sublimacją, w najgorszym: pełną resentymentu lub ukrytej przemocy sankcją dla ideologii imperialnej. Parafrazując Karola Marksa z Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa: mesjanizm jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków. Mesjanizm jest opium dla ludu. Albo opium publicystów, podającym innym do wierzenia produkowaną przez siebie nadrzeczywi- 256 Pressje 2012, teka 29 stość. Jest objawem wyobcowania narodu z jego własnej mocy i próbą znalezienia antidotum na jej brak. W roku 1888 Marian Zdziechowski opublikował książkę Mesjaniści i słowianofile. Szkice z psychologii narodów słowiańskich, pracę porównawczą z zakresu nowożytnych literatur słowiańskich1. Nie ma jej wśród wznowionych w III Rzeczpospolitej prac myśliciela. Szkoda, mogłaby stanowić interesujący głos w dyskusji o współczesnych formach mesjanizmu. Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że Zdziechowski okazałby się zbyt niewygodny dla wielu ze swoich zwyczajowych czytelników i popularyzatorów, kojarzących go przede wszystkim z antykomunizmem i katastroficznymi intuicjami. Pozbawione złudzeń spojrzenie na mesjanizm z końca XIX wieku jest także analitycznym narzędziem przydatnym w zrozumieniu tego, co doświadczamy dziś, gdy zrozumiała przecież posmoleńska trauma części społeczeństwa znajduje swoje sublimacje w neomesjanizmie. Na kartach Mesjanistów i słowianofilów autor bada myśl Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, wpływy, jakie wywarł na nich Andrzej Towiański, idee Aleksego Chomiakowa i pierwszych słowianofilów rosyjskich, Zygmunta Krasińskiego, Tarasa Szewczenki, Mikołaja Gogola i chorwackiego poety Piotra Preradowicza. Metoda badawcza Zdziechowskiego opiera się na Posmoleńska trauma znajduje swoje sublimacje w neomesjanizmie psychologii narodów, sformułowanej przez Hipolita Taine’a, i na badaniach porównawczych. Celem Zdziechowskiego jest „stanąć na taine’owskim stanowisku psychologii jednostek i szczepów i zajrzeć w głąb duszy autora oraz narodu, który go wydał, a następnie […] ogarnąć okiem pokrewne objawy wśród innych narodów i plemion” (s. V−VI). W niniejszym artykule przedstawię przede wszystkim mesjanizm Adama Mickiewicza, w mniejszym stopniu Juliusza Słowackiego oraz wpływ Andrzeja Towiańskiego na poetów, oglądane oczyma Zdziechowskiego. Kontrapunktem będzie prezentacja idei słowianofilskich Rosjan, analizowanych przez polskiego myśliciela w świetle rodzimych mesjanizmów. U źródeł mesjanizmu Mickiewicza Szukając genezy XIX-wiecznego mesjanizmu, stwierdza Zdziechowski: „Rozpowszechniony w Europie od czasu wojen Napoleona I ruch narodowościowy przejawił się pośród narodów słowiańskich w formie mistycznej wiary w opatrznościowe ich posłannictwo, w przyszłe moralne, a na chrześcijańskim gruncie oparte odrodzenie zmaterializowanej i zbutwiałej Europy, dzięki życiodawczemu pierwiastkowi uczucia, który tylko Słowianie umieli w sobie przechować w pierwotnej czystości i który przeto wprowadzić mają do dziejów świata. Tę szatę mistyczną przybrały dąże- nia narodowe w epoce współczesnej u nas i u naszych pobratymców tylko, niegdyś zaś u Żydów” (s. VI). Źródłem mesjanizmu jest zatem ucisk, świadomość braku podmiotowości, dążenie do samookreślenia w świecie, który tożsamość słabszych stłamsił i zlekceważył. Lecz to wyobcowanie z własnej państwowości i wolności (przez brak niepodległości lub despotyzm władzy) sprawia, że mesjanizm jest ideologią fantasmagoryczną, choć potężną jako element kulturalnej czy ideologicznej samoświadomości i samoorganizacji narodów. Zrozumienie i krytyka mesjanizmu nie musi zatem oznaczać nihilistycznej chęci zaprzeczenia wartościom cennym dla danego narodu. Jest krytyką „sytuacji mesjanistycznej” jako jeszcze jednej formy zniewolenia, dokonującej się przez samodzielnie tworzoną mistyfikację. Jakie są źródła mesjanizmu Mickiewicza? Zdziechowski zwraca uwagę na religijne, katolickie wychowanie wieszcza oraz jego silną uczuciowość i poetycką, wybujałą wyobraźnię, które stały się fundamentem fascynacji mistycyzmem. Z tym połączona była patriotyczna postawa autora Pana Tadeusza, zaszczepiona mu jeszcze w czasach studiów w Wilnie, gdzie w kręgu przyjaciół i profesorów poznawał, co to nauka, cnota, ojczyzna. Późniejsze wypadki i doświadczenia roku 1831 stanowią cezurę, która sprawi, że mesjanizm stanie się duchową pociechą i ideologiczną formą zaradzenia tragedii narodowej. To zbiorowe doświadczenie stanie się także udziałem Mickiewicza. Choć Zdziechowski krytycznie ocenia mesjanizm, następująco wyjaśnia tę kwestię: sytuacja narodu była beznadziejna, tak relacje międzynarodowe, jak słabość wewnętrzna, stąd „jedyna nadzieja i ucieczka była w Bogu. […] Idąc tą drogą rozumowań, poeci nasi przyszli wkrótce do wiary w opatrznościowe posłannictwo Polski, a opierali ją jedni na Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu 257 gruncie katolickim, drudzy błąkali się po bezdrożach nauki Towiańskiego, ale żaden prawie nie zdołał oprzeć się urokowi mesjanizmu” (s. 33). Autor Mesjanistów i słowianofilów uznaje, że dla ogółu głębokich i szlachetnych umysłów ukojeniem w doznanych niepowodzeniach osobistych i narodowych stała się wiara w ukochaną przez Chrystusa ojczyznę. W grudniu 1832 roku Mickiewicz pisał do Joachima Lelewela z Drezna. Wydźwięk i sens jego słów znany i rozumiany jest dobrze i dziś, brzmi jak leitmotiv wielu sporów o Polskę, modernizację, tożsamość, cele i przeznaczenia narodowe, o sens Polski także wobec świata/Zachodu i historii (eschatologii). „Może nasz naród jest powołany opowiadać ludom ewangelię narodowości, moralności, religii, wzgardy dla budżetów, jedynej zasady teraźniejszej polityki prawdziwie celniczej. Najuczeńsi Francuzi nie czują patriotyzmu, ani zapału dla wolności i rozumują o nim” (s. 35). Zdaniem Zdziechowskiego, pogląd ten zawsze już będzie towarzyszył Mickiewiczowi, jako istotny dla jego życia duchowego i działalności publicznej. Patriotyzm rozumiany jako uczucie, przeciwstawione ujęciu racjonalistycznemu był jednym ze znaków wyróżniających mesjanizmu. Ale mesjanizm (dla) Mickiewicza miał stanowić antidotum na jeszcze jedną, poważną bolączkę: emigrację, życie na obczyźnie, wyobcowanie od narodu: „tysiące ludzi oderwanych od ziemi rodzinnej, a różnych sfer, różnego wychowania, charakteru i rozwoju umysłowego znalazło się nagle na bruku paryskim bez roboty i najczęściej też bez pieniędzy i dachu. […] Tworzyły się kółka, a te się darły i żarły wzajemnie, obwiniając jedno drugie o zdradę” (s. 36). Czy jednak mesjanizm nie jest w tej sytuacji także objawem wyobcowania i niemocy, iluzją powrotu do jedności narodowej, do wyższych celów, wobec 258 Krzysztof Wołodźko braku praktycznych i efektywnych możliwości działania? Księgi Narodu i Pielgrzymstwa Polskiego, trzecia część Dziadów, „apostołowanie” na rzecz Mistrza Andrzeja, powiązane z tym wykłady w Collége de France stanowią ko- Może nasz naród jest powołany opowiadać ludom ewangelię wzgardy dla budżetów lejne stopnie mesjanistycznego „wtajemniczenia” poety, „posłuszeństwa ślepego idei szlachetnej, lecz nie mającej pod sobą żadnej podstawy” (s. 44). Była jeszcze szansa, by myśl jego i działania skupiły się we wspólnocie Kościoła. W 1834 roku w Paryżu powstali Bracia Zjednoczeni, których szeregi zasilili − oprócz poety − Bogdan Jański, Cezary Plater, Ignacy Domejko, Józef i Bogdan Zalescy. Ze stowarzyszenia tego powstało później zgromadzenie księży Zmartwychwstańców, nazywane „polskimi ultramontanami” dla swej wierności Watykanowi. Ale stało się inaczej: „gdy Towiański poważył ogłosić siebie za proroka, stęskniony i zbolały wieszcz pierwszy poszedł za nim i zaprzepaścił niespożyte skarby ducha w topielach nauki zagmatwanej i niedorzecznej. Bezgraniczna i bezprzykładna niemal siła uczucia jego zaprowadziła go w labirynty mesjanizmu i wycisnęła niezmazane piętno na ostatniej, a najsmutniejszej epoce jego życia” (s. 55). Słowackiego droga do mesjanizmu Inna była droga i inne motywy, inny charakter mesjanizmu Juliusza Słowackiego. Zdziechowski mówi o marzycielstwie artysty jako zasadniczym rysie jego umysłowości. Marzycielstwo to ma być pragnieniem przekształcenia świata rzeczywistego w idealny, a niebezpieczeństwem jest tu przepaść dzieląca świat istniejący od wyobrażonego, niezdolność zrozumienia celów i działań pragmatycznych, lecz dalece niedoskonałych wobec wybujałych marzeń. Autor Mesjanistów i słowianofilów podkreśla niekłamany patriotyzm Słowackiego, uznaje go za pełen pierwiastków społecznych. Jednak ten maksymalizm ducha, uznany za charakterystyczny dla Polaków, miał swe groźne konsekwencje: „niemożliwość dla nas nie istniała, złote marzenia swe pragnął poeta widzieć przekształconymi w czyn, wieszcze nawoływania jego przenikały w krew społeczeństwa – stąd donkiszoteria w polityce, a mistyka w filozofii i sztuce” (s. 62). Słowacki jawi się jako człowiek dalece egzaltowany, w życiu osobistym – egocentryczny, szukający odosobnienia, choć niestroniący od ludzkich względów i pochlebstw. Zdziechowski omawia w sposób bardzo dyskretny, acz niepozostawiający złudzeń co do charakteru poety jego relacje z kobietami, których uczuciom nie umiał wyjść naprzeciw; bardziej fascynowały go te, których obrazy przeobrażała i korygowała jego wyobraźnia: potrafił tęsknić za obrazem zmarłej, którą odtrącił za życia. Męczył nadto twórcę Kordiana wielkomiejski gwar, syciła i dawała natchnienie natura. Latem 1835 roku poeta pisał do matki, Salomei z Januszewskich: „za miesiąc myślę wyjechać w góry i osiąść na kilka miesięcy w jakiej chacie lub oberży, aby widzieć chmury jesienne, łamiące się po skałach, aby się napoić pięknością natury i mieć na długo serce pełne myśli rozpływających się w Bogu. Nie uwierzysz mamo, jak podróż przeszłoroczna wpłynęła wiele na wewnętrznego mnie, […] na wewnętrznego we mnie anioła. […] Mamo, to dziwne, że imaginacja moja jest jedynym źródłem wszystkich moich nieszczęść i wszelkiego szczęścia na ziemi... bo prawdziwie, że jestem szczęśliwy często tą władzą twórczą urojonych wypadków […] (s. 80−81). Sprawy społeczne, sprawy polskie okrywał u Słowackiego ten sam patos i bezmiar marzycielstwa. Wileński profesor przypomina najważniejsze utwory poety związane z ideą patriotyczną, z lat 1832−1842: Lambro, Kordian, Podróż Dantyszka po piekle, Anhelli, Lilia Weneda, Beniowski. W utworach tych ma się odbijać pełna wzniosłości, ale i dwuznaczna postawa artysty: „idei wiekowej pracy pokoleń i powolnego dążenia do przekształcenia ideału w czyn nie umiał nigdy zrozumieć; trzeźwość, wytrwałość, cierpliwość były to pojęcia niedostępne dla rozentuzjazmowanego marzyciela i stąd pochodził jego radykalizm w poglądach na kwestie polityczne i społeczne, ale radykalizm ten nie był trwałej natury, gdyż niejednokrotnie przeistaczał się w pesymizm, pełen sarkazmu względem ludzi”(s. 88). Sarkazm ten mieszał się z megalomanią i nieledwie mizantropią: poeta potępiał ludzkość całą, a wywyższając siebie, „dochodził do dziwacznej wiary w nadprzyrodzone swoje posłannictwo” (s. 89). Warto przyjrzeć się pokrótce interpretacji Kordiana, jaką proponuje Zdziechowski. Osnową dramatu ma być obraz świata, w którym zło zwycięża nad dobrem, naród polski poddany zaś jest „ospałym rycerzom”, głupim mówcom i nieudolnym przewodnikom, którzy są dlań zawadą na drodze do wolności. Lecz i społeczeństwo okazuje się mierne: słabe, tchórzliwe, jakby „nie na miarę” Kordiana. Lecz właśnie w narodzie tkwi źródło chwalebnych, przyszłych przeznaczeń: i mam aktorów wyższych o całe mogiły z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły; Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem, Wszystkich oświecę duszy promieniem i świtem Urodzonych nadziei; – aż przejdą przed wami Pozdrowieni uśmiechem, pożegnani łzami. Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu 259 Zdaniem Zdziechowskiego, w Kordianie Słowacki zapowiada wejście na arenę dziejowych przeznaczeń ojczyzny nowego podmiotu, którym będzie lud. Tym samym poeta „potępił to, co stanowiło dotąd esencję narodowości polskiej – mianowicie szlachtę, osądził ją niezdolną do czynu i małoduszną” (s. 100). Podobnie Grób Agamemnona zapowiada Polskę bez „złotych pasów” i „czerwonego kontusza”, ojczyznę bez szlachty, która okazała się niegodna polskości, stąd „tylko demokratyczna, ludowa Polska może mieć przyszłość przed sobą” (s. 101). Jak zauważa jednak Zdziechowski, ta wiara Słowackiego w lud, jego demokratyzm nie miały głębiej ufundowanych podstaw, były jeszcze jednym marzeniem, do którego poeta miał się rozczarować. Świadectwem tego ma być poemat Anhelli, gdzie ostatecznie to prorok staje się głosem narodowych przeznaczeń, przez niego ludy budzą się do historii, do wolności. Boży, tragiczny posłaniec niesie też w swym sercu mistyczne tajemnice i stoi ponad narodami, ponad światem. Zdziechowski wprost stwierdza: jeśli Mickiewicza do mesjanizmu przywiodły głębokie pokłady uczuć, to niepohamowana rozsądkiem poetycka wyobraźnia i wizjonerstwo zaprowadziły Słowackiego ku poetyckiej teozofii: „nieszczęśliwe połączenie rozkiełznanego marzycielstwa z silnym instynktem patriotycznym powodowało […] ciągłe rozdarcie wewnętrzne. […] Fantazja musiała go pchnąć na pole teozoficznych i historiozoficznych dociekań, ambicja zaś, wiara w potęgę geniuszu swego i ekstazy marzycielskie kazały mu mniemać, że jest wybrańcem Boga, powołanym do objawienia ludziom myśli Bożych” (s. 112−113). W objęciach Towiańskiego Wywód autora Mesjanistów i słowianofilów prowadzi nas do momentu, w którym Mickiewicz i Słowacki stają się uczniami 260 Krzysztof Wołodźko Andrzeja Towiańskiego. Warto przypomnieć widzenie Mickiewicza, które stało się dla poety zapowiedzią spotkania z Towiańskim. Tak opowiada Zdziechowski: „w grudniu 1840 roku, po przywiezieniu zwłok Napoleona, a w czasie przygotowań do egzekwii, znajdował się poeta w szczególnie podnio- Sarkazm mieszał się z megalomanią i nieledwie mizantropią: poeta potępiał ludzkość całą słym nastroju. Myślał o wielkim bogu wojny, o tragicznych kolejach wyprawy 1812 roku, która niegdyś tak uderzyła jego wyobraźnię dziecięcą, o nadziejach nieziszczonych i pogrzebanych, o smutku obecnym, a zdało mu się wtedy nagle w biały dzień, że widział człowieka, jadącego z głębi ukochanej Litwy, wózkiem jednokonnym, po błocie i mgle, w biedzie, ale uczuł, że człowiek ten «wiezie wielkość, rzeczy wielkie»” (s. 119). Latem 1841 roku ta wieloznaczna przecież wizja ucieleśniła się w osobie Andrzeja Towiańskiego. A wraz z nią ucieleśnić się miały mesjanistyczne wizje i wielkie narodowe pragnienia. 27 września, po mszy świętej w katedrze paryskiej, przybysz z Litwy przemówił: „dzień dzisiejszy, kiedyście się tu zebrali, dniem jest wielkim i znaczącym w rozwoju dzieła olbrzymiego, w którym naród nasz ukochany znajdzie dla siebie byt niepodległy i szczęśliwy. Przychodzę więc uświadomić was, że wkrótce wszystkie cierpienia nasze ustaną, wszystkie cierpienia ludzkości z przemocy i siły materialnej pochodzące przeminą; Ewangelia zapanuje powszechnie, zajaśnieje nie w słowach i formach, ale w sercach wszystkich i ludy pocieszone będą wolnością… Przychodzę wzywać was do uczestnictwa w tym dziele wielkim, was pierwszych w nim urzędników, dają wam do tego nie- zaprzeczone prawa cierpienia wasze, trudy i poświęcenia” (s. 122). Maksymalizm tego przesłania porusza i dziś. Jak bardzo musiał uderzać w najgłębsze nadzieje wygnańców z Polski, wegetujących, cierpiących na nieprzyjaznej im przecież francuskiej ziemi? Obietnice te są bluźnierstwem, to nie pozostawia żadnych wątpliwości, Towiański mówi jak fałszywy prorok i jak demagog. Ale źródła obietnic biją w atmosferze epoki, czasu, miejsca, wydarzeń. Pozornie eschatologiczne przesłanie ukazuje zeświecczenie chrześcijańskiej doktryny w politycznych żywiołach i środowiskowych namiętnościach emigracji. Piękno mesjanistycznych obietnic jest Maksymalizm tego przesłania porusza i dziś zwodnicze: daje motywację i siły do działania, staje się elementem kultury narodowej, sublimuje cierpienia i oczekiwania, ale czy w takiej formie posiada jakąkolwiek treść faktyczną, czy jest jedynie antytezą ortodoksyjnej obietnicy mesjańskiej? Towiański zostaje obleczony nieledwie w szaty Mesjasza, towianizm jest antychrześcijaństwem. Ten mesjanizm pasożytuje na cierpieniach, trudach i poświęceniach, choćby nieświadomie, choćby i niewinnie: spopiela je, gdyż nie może przydać im rzeczywistej szlachetności. Herezję swą próbuje jednak ukryć, przynajmniej w tej mierze, w jakiej potrzebuje dla siebie uwiarygodnienia w ortodoksyjnej nauce Kościoła. Nauka Towiańskiego rozbudzała wiarę w słowiańszczyznę i lud. Oto Bóg przynosi kres niedoli ludów słowiańskich, szczególnie przez siebie umiłowanych. Wolę swą objawia zaś polskim emigrantom, jako tym, którzy szczególnie wycierpieli. Tu pojawia się kolejny rys, jaki odnajdziemy w dzisiejszych nurtach myśli metapolitycznej, nawiązującej do mesjanizmu. Mistrz przekonywał: „westchnienie wieśniaka słowiańskiego, czystego, bo zamiłowaniem mamony niezbrudzonego, prostego, bo śpiącego, a dróg krzywych nieznającego, większej jest ceny, jak wszystkie płody geniuszów” (s. 132−133). Ta wiara w lud, nieraz wbrew ludowi, wbrew najbardziej oczywistym faktom, ten szczególny szantaż moralny także wobec własnego audytorium, połączony z ekskluzywistyczną pychą ideologa, który dyskusyjne tezy przedstawia jako pewniki, stanowi jeden z istotniejszych elementów mesjanistycznego doktrynerstwa, mile nieraz łechcącego narodową samoświadomość i przekonywującego wieszczów do ich własnej służebnej roli wobec narodu. Gdy władze policyjne zmusiły Towiańskiego do opuszczenia Francji, polecił Mickiewiczowi opiekę nad dziełem. Kazalnicą i polem bitwy stała się dla Mickiewicza katedra w Collége de France. W trakcie wstępnej prelekcji na początku czwartego kursu, 22 grudnia 1843 roku mówił: „To miejsce uznałem naprzód za emblematyczną arkę przyszłego zjednoczenia się ludów słowiańskich: zmieniło się później w mównicę do objawienia prawdy historycznej; dzisiaj staje się już stanowiskiem wojennym, basztą powierzoną od geniuszu Francji duchowi słowiańskiemu, sprzymierzeńcowi narodu francuskiego” (s. 139). Władze Francji nie poznały się jednak na sprzymierzeńcu, a od drugiego półrocza 1844 roku odmówiły Mickiewiczowi wykładów w Collége de France. „Duch słowiański”, słowiańszczyzna, Polska miały być nowym natchnieniem dla chrześcijaństwa, pogrążonego jak cała cywilizacja Zachodu w apatii racjonalizmu, w jego konformizmie i kunktatorstwie, w niesprawiedliwości ustrojów społecznych i sytuacji geopolitycznej, w zaprzeczeniu obietnicom Chrystusa. Ten stan rzeczy miał się odbijać także w literaturze, której objaśnienie Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu 261 było kulminacyjnym momentem w wykładach Mickiewicza. Zdziechowski wyjaśnia, że wieszcz „dzielił ją na trzy grupy: pierwsza ludowa, albo kopalna wynikała i odpowiadała wierzeniom pierwotnym ludu […], druga nanośna była wypływem ducha obcych literatur, nie lubił jej poeta; trzecia zaś mesjanistyczna […] w niej znalazł duch polski swój wyraz” (s. 147). Mesjanistyczny charakter tej literatury miał zarazem cel egzegetyczny: wyjaśniał innym ludom słowiańskim, a pośrednio całemu światu, skąd szczególna waga narodu polskiego. Ukazuje to wiersz bliskiego Mickiewiczowi Stefana Garczyńskiego: Jak krwią twarz Zbawcy na chuście świętej W wieczne się czasy odbiła, Tak i wam ludy, cud niepojęty, tajemna krwi naszej siła; w pamięci nasze męczeńskie życie Obraz mąk naszych wtłoczy Każda myśl nasza mieć będzie oczy, I każdą na nas spojrzycie (s. 150). Ukazując sens powyżej cytowanego wiersza, Mickiewicz posuwa „mesjanistyczne obietnice” do granic herezji. Słowa, jakie wypowiada, mogą służyć za podsumowanie i streszczenie całej ideologii mesjanistycznej, za jej wzniosły, fascynujący i fantasmagoryczny wykład: „w tym obrazie istotnie zamyka się cała historia nasza: jest to emblemat, sztandar ludów. Ale obraz ten nie pokazuje już mi się w duszach generacji, mającej przeznaczenie zbawić ludy, choć przecież odbyła ona ostatni dzień swojej męki. Do tej generacji należą wszystkie duchy, które już podniosły swój grobowy kamień przeszłości, które we wnętrzu swoim poczuły drgnięcie Chrystusa zmartwychwstałego. Wielka ta i silna generacja jest przeznaczona na to, aby z jej łona wyszedł i był przez nią ukazany Chrystus, już nie 262 Krzysztof Wołodźko stojący przed Piłatem, ale zmartwychwstały, przemieniony, zbrojny we wszystkie znamiona potęgi, Chrystus mściciel i odpłatca, Chrystus dnia sądnego, Chrystus Apokalipsy i Michała Anioła. To Ecce-Homo Iluzja mesjanizmu, jego ideologiczna i idolatryczna nadrzeczywistość, czyni właśnie świat złudzeniem naszej epoki” (s. 150−151). Jednak mesjanistyczna egzaltacja nie mogła zaczarować rzeczywistości: koło Towiańskiego upadało, a sam Mickiewicz czuł coraz większy rozdźwięk między sobą a Mistrzem. Wiosną 1847 roku wysłał do Towiańskiego pełen żałości list, który Zdziechowski uznaje za zerwanie wzajemnych stosunków tych dwojga. Jednak, jak zaznacza, Mickiewicz nigdy do końca nie uwolnił się od wpływów tego człowieka. Nieco mniej miejsca poświęca autor Mesjanistów i słowianofilów wpływom Towiańskiego na Słowackiego. Zdziechowski cytuje fragment listu poety do Zygmunta Krasińskiego: „jest człowiek, który rozwiązuje duchy i stawia je nad ciałami, wkładając im wszelkomożne korony, wpajając w nie królewskość mocy, łącząc z Bogiem. A to wszystko prostą, ożywczą, bożą siłą, jednym słowem, które świat materialny robi snem w oczach człowieka, a wyciąga z niego dążność ku nieśmiertelności Bożej” (s. 158). Zdziechowski zwraca uwagę, że o ile dla Mickiewicza nauka Towiańskiego była nadzieją na niezwykłe czyny i wydarzenia, na faktyczny tryumf idei mesjanistycznej, o tyle Słowackiego fascynowało właśnie jej odwrócenie od rzeczywistości. Co więcej, iluzja mesjanizmu, jego ideologiczna i idolatryczna nadrzeczywistość, czyni właśnie świat złudzeniem, snem. To także parodia i karykatura faktycznej eschato- logii, która wskazuje na większą metafizyczną wartość tego, co nadprzyrodzone: na rzeczywistość ducha, w której świat uczestniczy, której potrzebuje do swojego istnienia. Mesjanizm, opierając się na tradycyjnej metafizyce, może sprawiać, że iluzje będą przyjmowane niby ufundowane na metafizycznej realności. Jak twierdzi autor Mesjanistów i słowianofilów, Słowacki ostatecznie „wywyższył siebie ponad ogół ludzi, i porzuciwszy Towiańskiego, sam się mienił wybrańcem Boga, […] wiary swojej w Polskę nigdzie nie wyjaśnił bliżej, zasadzał ją bowiem na tym tylko, że on, anioł i oblubieniec Boży, należał do tej narodowości” (s. 185−186). Zdziechowski, podsumowując tę część swojej pracy, raz jeszcze kusi się o definicję mesjanizmu. Opisuje go jako patriotyzm mistyczny, czyli wiarę w łaskę, w miłość Boga spoczywającą na narodzie. Spotęgowane uczucie i fantazja − pierwsze reprezentować ma Mickiewicz, drugie Słowacki − mają stanowić podstawę tego mistycznego, teozoficznego, historiozoficznego poglądu na świat. Jeśli chodzi o wnioski praktyczne, wynikające z tak widzianego mesjanizmu, profesor brzmi z kategoryczną surowością: „okoliczność, że dwaj najwięksi poeci polscy byli zarazem najzapaleńszymi wyznawcami mesjanizmu, rzuca jaskrawe światło na charakter narodu, z łona którego wyszli, i pozostaje w smutnej zgodności z całą jego historią polityczną, uczącą, że umiał zawsze powodować się szlachetnymi popędami serca i gwałtownymi wybrykami fantazji, ale nie zawsze umiał iść za głosem rozsądku” (s. 186). Trudno oprzeć się wrażeniu, że to zdecydowane oskarżenie pod adresem mesjanizmu jest właściwie atakiem na tradycję romantyczną, tak ważną dla tożsamości polskiej, stanowiącą niebagatelną część spuścizny kulturowych i zbrojnych walk niepodległościowych, tak- że w obrębie ruchu lewicowego. Otwiera przez to szerokie pole do dyskusji, na którą tu nie ma już miejsca. Mesjanizm katów Bliskim krewniakiem rodzimego mesjanizmu jawi się Zdziechowskiemu pierwotne, rosyjskie słowianofilstwo, którego jednym z ojców był Aleksy Chomiakow. Odmienna tożsamość narodowa, inne doświadczenia historyczne, prawosławie jako czynnik religijny, specyfika ustroju, własny byt państwowy decydują o różnicach między słowianofilstwem a polskim mesjanizmem. Niemniej jednak Zdziechowski postrzega doktrynę słowianofilską jako odmianę mesjanizmu, czyli mistycyzmu patriotycznego. Wskazuje też na podobieństwa strukturalne: mesjanistyczne posłannictwo i kwestię opresji, zniewolenia: „słowianofile rosyjscy utożsamili zadania Rosji z biblijnym posłannictwem mesjasza, wierząc, że ona dopiero urzeczywistni i nada realne kształty bytu przykazaniom Chrystusa” (s. 190). Ponadto, doktrynę słowianofilską, z obecnymi w niej pierwiastkami anarchistycznymi, tęsknotą za wolnością ducha i życia społecznego realizowanego w zgodzie z prawosławną wizją „nieskażonego chrześcijaństwa”, współtworzył także despotyczny charakter państwa rosyjskiego, całościowa specyfika jego ustroju. Stąd także ta odmiana mesjanizmu byłaby − mówiąc słowami Marksa – „westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, duszą bezdusznych stosunków”. To, co miałoby odróżniać mesjanistyczne idee rosyjskie od opartych na uczuciu bądź fantazji przekonań Mickiewicza i Słowackiego, to ich racjonalistyczny, naukowy, czy też quasi-naukowy charakter (trzeba pamiętać, że sporo tez słowianofilów dotyczących tożsamości rosyjskiej, źródeł Nędza, wielkość i wyobcowanie mesjanizmu 263 ustroju, gminowładztwa zostało obalonych). Zdaniem Zdziechowskiego słowianofilstwo rosyjskie miało początkowo charakter reformistyczny: szukano pierwotnych zasad, na których oparto istnienie Rosji i które – oczyszczone – dadzą jej nową siłę i szansę po temu, by zrealizowała swoje dziejowe przeznaczenia. Tutaj szczególnie ważna i odmalowana w najpiękniejszych barwach jawi się autorowi Mesjanizmu i słowianofilstwa postać Aleksego Chomiakowa, który „głęboko kochał i wierzył w posłannictwo swej ojczyzny, umiał jednocześnie widzieć i wynajdywać złe strony społeczeństwa rosyjskiego”. Apologia Chomiakowa, jaką rysuje Zdziechowski, opiera się na głębokim przekonaniu o szlachetnej miłości Rosjanina do ojczyzny, miłości, która nie była jednak szowinizmem ani imperializmem. Tymczasem słowianofilstwo, ta odmiana mesjanizmu, miała się okazać jeszcze jednym, bardzo przydatnym narzędziem ideologii imperialnej. Przypomnijmy, że zdaniem Chomiakowa o specyfice Rosji zdecydowała jej korzystna odmienność cywilizacyjna. Świat Zachodu czerpał korzeniami z formalizmu rzymskiego prawa, który przejął Kościół katolicki, zaprzeczając wolności chrześcijaństwa przez prymat papieża. Tym samym Kościół stał się państwem, instytucją opresji, podczas gdy prawdziwa wolność społeczna, chrześcijańska miałaby czynić państwo wspólnotą chrześcijańską. Ponadto wojownicze, barbarzyńskie plemiona Zachodu wniosły w tę cywilizację pierwiastki wiecznych wojen i konfliktów, które wciąż odżywają w nowych odsłonach społecznych. Odrębny rozwój słowiańszczyzny (problemem była tu katolicka Polska) miał dawać szansę na nowy, lepszy świat. Chomiakow pisał: „jeżeli braterstwo ludów, jeżeli uczucia prawdy i dobra nie są marą, lecz siłą żywą i nieumierającą, 264 Krzysztof Wołodźko to zaczątki przyszłej cywilizacji tkwią […] w Słowianach. Słowianin, rolnik i demokrata, ma przed sobą szczytne zadania i świetną przyszłość” (s. 212). Jakkolwiek można się dziwić tym naiwnym mrzonkom, trzeba pamiętać, że co do głęboko ukrytych przesłanek, niewiele różnią się od fantasmagorii polskich mesjanistów. Potęga państwa czyni niebez- Mesjanizmy mogą być zarówno ideologiami ofiar, jak i katów piecznymi tkwiące w nich residua przemocy. Skonfrontowane ze sobą mesjanizmy okazują z całą mocą swój wyrafinowanie dyskryminacyjny charakter: wybraństwo jednych czyni pozostałych owcami, które trzeba wypasać, uszczęśliwić. Idee słowianofilskie częściowo ewoluowały w panslawizm: Rosja żelazną rózgą pasła braci Słowian. Miłujący wolnego człowieka Chrystus słowianofilów przeistoczył się w cara-despotę. Zdziechowski doświadczał tego i świetnie to rozumiał: „w imieniu nauki Chomiakowa, który rządząc się najszlachetniejszym pobudkami, wygłaszał poglądy swoje o moralnym odrodzeniu świata za pomocą Rosji, wyznawcy jego rozpoczęli zażartą wojnę przeciwko tym wszystkim politycznym i religijnym systemom, które nie odpowiadają ich dążeniom” (s. 229-230). Mesjanizmy mogą być zarówno ideologiami ofiar, jak i katów. Mogą mieć emancypacyjny, wolnościowy czy prometejski charakter, ale mogą też być ideologiami imperialnymi. Zawsze jednak wydają się doktrynami wyrastającymi na glebie niewoli, poczucia niemocy i resentymentu. W tym sensie są ideologiami niewolników, z których korzystać mogą także władcy. Gdy mniej lub bardziej bezinteresownie tworzą je poeci i myśliciele, z preme- dytacją korzystać z nich mogą politycy. Eschatologiczny i historyczny fałsz mesjanizmów nie odbiera im mocy kulturotwórczej, co poniekąd mogłoby świadczyć o tym, że kulturę można budować na kłamstwie, albo pomimo kłamstwa ukrytego w ideach. Z drugiej strony, w swej apoteozie uciemiężonych narodów stanowić mogą wyrafinowane narzędzie obrony słabych przed silnymi, ludów zagrożonych w swej tożsamości przed opresją narzucanych im idei i fizycznego ucisku. Przypisy: 1. Numery stron w tekście odnoszą się do tej pracy (Zdziechowski 1888). Co dalej? W poprzedniej tece przypomnieliśmy debatę między polskim stańczykiem Stanisławem Tarnowskim (2012a−b) a rosyjskim mesjanistą Włodzimierzem Sołowjowem (2012). W kolejnej tece dalsze głosy w dyskusji i nasza odpowiedź. Powrót mesjanizmu, „Pressje” 2012, teka 18, s. 344, oprawa miękka, cena 20,00 zł, przesyłka za darmo 265