A35 S.1 1 - Bogusław Schaeffer
Transkrypt
A35 S.1 1 - Bogusław Schaeffer
BOGUSŁAW SCHAEFFER F o r m a w nowej muzyce 1 (0*f?$£ 83 A35 S.1 1 .V dziedzinie sztuk forma była zawsze czymś niezmiernie ważnym. «/ m a l a r s t w i e p o l e c a ona - podobnie jak w rzeźbie - na u j ę c i u tego, co się przec^tawia, przy c z y m ważną rolę odgrywa tu s p o sób w y k o r z y s t a n i a ś r o d k ó w i og ó l n a k o m p o z y c j a dzieła. .V f i l o zofii o formie decyduje to, co każdej rzeczy i k a ż d e m u zdarzeN > • niu przy d a j e jego ’ odrębność. Sądzi się też, że najłatwiej postrze gamy formę i że wszystko, co Istnieje p o s i a d a jakąś formę. M a ło tegp: forma jest w a ż n i e j s z a od materii. muzyce, w jej poz n a n i u ta osca t n i a m y ś l sua±a się myśl^ wręcz przewodnią: forma zalaży od u p o r z ą d k o w a n i a materiału, co więcej - m u z y k a .vy:na&a formy po to, by m o g ł a dla nas zaistnieć, ii dals z y c h m o i c h r o z w a ż a n i a c h zob-czymy, że to ujęcie nie jest najbardziej s t o s o w ne i że m u z y k a uie musi się k s z t a ł t o w a ć według reguł formy. N a j więcej z a s t rzeżeń mamy tu do ujęcia, które mówi, że n a j w a ż n i e j s z y m c z y n n i k i e m jest zasada k s z t a ł t ó w m i a i specy f i k a s t r u k tur, które tworzą formę. Do a b s u r d u d o p r o w a d z o n a jest myśl, że k o m p o z y t o r musi p l a n o w a ć formę, /tooec czego k o m p o z y c j a jest n i c z ym i n n y m jak u r z e c z y w i s t n i e n i e m p l a n u formalnego. Ta o s t a t n i a myśl, niemal o b o w i ą z u j ą c a w muzyce ostacnic h wieków, n igdy nie dawała mi spokoju: jakże t o Y ^ n a j p i e r w siadam do p r a cy nad planem, który może być urzecujwistnieony w ciągu k i l k u n a s t u minut, a p o t e m przez długi czas komponowania, kierując się tym /z nitury rzeczy p o b i e ż n y m / plinem, tworzę muzykę. P r z y znam, że mając na uwadze taką m e t o d ę pracy, nie byłbym w stanie wiele skomponować lub też, żetTpracy twórczej Dyć n i e w o l n i k i e m takiej metody. Bo oto oprócz że nie m ó g ł b y m formy ipamy w m u zyce r z e c z o wiele ważniejszą: mate r i a ł muzyczny, tworzywo, z któ r e g o udaje n a m się ześfcjwić mu z y k ę w czasie. Już w 18. wieku zauważono, że ma.terxa m u z y c z n a /w k o ń c u abst r a k c y j n a / broni się p r z e d tyranią formy. Światły m u z y k widzi ten p r o blem lepiej, niż m u z y k wyszkolony na k o n w e n c j i i na tradycyj- A 35 s.2 2 n ym myśleniu, które graniczy z bezmyślności, gdy {Cfiovz\ się m u zykę w e d ł u g f o r m a l n y c h schematów. Z zasady un i k a m prez e n t a c j i m o i c h r a d y k a l n y c h poglądów, ale w tym p r z y p a d k u zrobię w y j ą tek. Kiedy mając lat k i l k a naście za p o z n a ł e m się z formami m u zycznymi - byłem zaszokowany. Oto bowiem przy formie s o n a t o wej mocjłem się natknąć na fenomen, który mnie zadziwił, a je<A--- / posług u j ą c się f o r n o c z e ś n i ^ Y ^ n l e c h ę c i ł nteo do muzyki: (■ m ą sonatową, komp o z y t o r z y - bardzo wybitni w k o ń c u - p o w t a r z a li w repr y z i e swoją muzykę, spore czę/ci muzyki, kt ó r ą s ł y s z e liśmy już w ekspozycji allegra. P o m y ś l a ł e m sobie: jakie to nie twórcze - zami*5t tworzyć dale j- ^przepisywać o d samego siebie'l Ni e t w ó r o z e i niesmaczne. M o j a p r y w a t n a m u z y k a l n o ś ć była o b u r z o n a takim postęDOwaniem: po co powtarzać, kiedy m o ż n a by ło iść dalej, tworzyć % m a t e r i a ł u m u z y c z n e g o nowe ujęc i a i k o n stelacje. Przyszło mi na.vet n a myśt/, że kom p o z y t o r z y ułatwiali sobie tworzenie muzyki. Z p e w n o ś c i ą nie m i a ł e m racji: p r z ecież ci n a j w i ę k s i nie byli leniuchami, fl każdym, razie d o s z e d ł e m do v fol».ottom) . . p r z e k o n a n i a - wbre wy^historii muz y k i - że tak się nie p o w i n n o tworzyć. K i l k a lat później m i a ł e m sposobność usłys z e ć s u i tę, w któr*j dwie części były identyczne / c h y b a druga i c z w a r ta/, o - p o m y ś l a ł e m sobie - to już jest p r z y k ł a d a u t e n t y c z n e go lenistwa... I w tym m i e j s c u napoty k a m y p r o b l e m logiki muzycznej. My^lę, że i tu poja w i ł y się ■nieporozumienia. Tak zwana logika po j a w i a się w m u z y c e tam, gdzie istnieje konseks^ncja, zmierzaj ą c a do domyślności. Osobiście uważam, że nie po w i n n i ś m y się d o m y ś lać dals z e g o toku m u z y k i i że jeśli domyślamy się tego, co m a nadejść, to jest to efekt niskiego lotu, bo niby dlaczex (oteszdej go mamy się domyślać w muzyce dalszego ciągu; jeśli p r z e widu j e m y dalszy ciąg - to jesteśmy m ą d r z e j s i od kompozytora, ale jest to m ą d r o ś ć stereotypu, w a r t a “ fufcwiele, a być może nawet szkodliwa... N nowej muzyce mamy przyk ł a d y Dardzo ściśle skomponowanej mu- ■ . ft-35 v 3 ki. Taka m u z y k a interesuje kompozytora, który wierzy w lo- , J gikę n a s t ę p s t w u s t a l o n ą p r z e z niego, interesuje - ostatnio 3 nawet bardzo - analityka, który może się popisać tym, że odgadł metodę kompozytora, ale s ł u c h a c z a taka m u z y k a nie xvl - teresuje. X dobrze by było, żeby nie wiedział, z ja k i m rodza jem obsesji ak^ybicznej m a do czynienia. Jest pewne, że im dokła d n i e j s z e są /djmnlsmwe przez a n a l i t y k ó w / związki pomię dzy dźwiękami i ich formami /w zakresie rytmu, artykulacji, dynamiki itp./, tym m n i e j s z ą radość spr a w i a tak zadysponowar- n a muzyka. Do r z e c z ywistej logiki formalnej ut w o r u docieramy dopiero po u o k ł a d n y m z a p o z n a n i u się z wykonanym k s z t a ł t e m muzyki. T r z e b a dany utwór słuchać wiele razy, na przy k ł a d kilfcananaście razy w c i ą g u tygodnia - jeden i ten sam utwór, ż a d n y c h innych! Wówczas dzieje się w nas coś niezwykłego: oto bo w i e m wiemy teraz, jak r o z w i j a się dana muzyka, co po czym następuje i gdyby ktoś zmieniłby n a m w n a g r a n i u kilk a nut jakiś fragment faktury, wówczas m o g l i b y ś m y powiedzieć,ie ^/''znamy* feM- utwór. Oczywiście nikt nie ma takiego k o m f o r tu, a jeśli m a po temu warunki; nie s k o r z y s t a z n i c h w n a szym d z i s i e j s z y m świecie j e d n o . a z o w o ś c i i absolutnej, n i e mal obowiązującej powierzchowności. I naturalnie tracimy na tym w i e l e ^ ^ ę ^ ^ ^ o ^ y l ^ a r A y sU l . opinie i sądy, które są p r o d u k t e m jedno r a z o w e g o w y s ł u chania k o m p o z y c j i /na p r z y k ł a d na f e s t i w a l a c h lub na koncertach, w k t ó r y c h u m i e s z c z a się^laskawie i może dla wątpliwej okrasyj czyli\^otwxr(tie — ^t/iTsirrU. ieę-Łc.yf t , . . 1 m ó w i ą c -A/fia sądy I opinie /jak to się m o w i ł o / naskórkowe, p o w i e r z c h o w n e i p s e u d o e m o c j o n a l n e , ergo w sumie - żadne. Dlatego osobiście preferuję konce r t y kompozytorskie , k t ó re przynajmniej d a j ą y w g l ą d w estetykę i technikę k o m p o z y tora. Po p i ę ć d z i e s i ę c i u litach m u z y k i serialnej, którą niektórzy /p r z y p u s z c z a l n i e mniej do k o m p o n o w a n i a pr z y d a t n i / k ompo- , zytorzy tworzą (przede w s z y s t k i e z b r a k u w ł a s n y c h w t e c h n i c z n y c h i estetycznyc^, m o ż n a śmiało powiedzieć, że Ij- ś c i s ł o ś ć i d o k ł adność jest b e z s e nsowna i że m u z y k a m i a ł a szczęście, że n a arenie poja w i ł się C a g e , który gardził for m a m i tradycyjnymi, m a n i p u l o w a n i e m wysokościami dźwię k o w y m i i tworzył p o d ł u g natury swojego talentu, co uważam za w a runek. k o n i e c z n y w u p r a w i a n i u muzyki, k t ó r a w zasięgu swoich w i e l k i c h m o ż l i w o ś c i jest genialna. Pomyślmy bowiem, że m o ż liwe sąpiowe u f o r m o w a n i a m u z y k i i że "klasykę" mogli b y ś m y zostawić w s p o k o j u choćby dlałego, ż e y ^ Ł e s z ł a do^maly proIf dukcyjnej. Cage b y ł i n d y w i d u a l i s t ą i jaKO k o m p o z y t o r n i g dy nie był d o b r y m " t w ó r c ą do n a ś l a d o w a n i a 11, a le jego idea, że m o ż n a pracowac n a m a t e r i a l e ni e o k r e ś l o n y m , że «ożna /w f r y w o l n o ś c i i m ą d rości zarazem/ iśc dalej niż to przewi d y w a n o , jest nieoceniona. Z a g a d n i e n i a formy, które o b ce m u były i m a ł o go interesowały, z e s z ł y d z i ę ki n i e m u na dalszy p l a n i dopiero po n i m inni mo g l i kompon o w a ć jak się j n p o d o b a ł o , a nie jak byli - w szkole - poinstruowani .