11. Jacek Sójka - Głos w dyskusji

Transkrypt

11. Jacek Sójka - Głos w dyskusji
62
Dyskusja nad "Kulturowym wymiarem przemian społecznych"
modernizmie trzeba by wcześniej zaistniało społeczeństwo i kultura modernistyczna. A tak chyba (jeszcze) nie jest: nasze społeczeństwo staje się, a przynajmniej
chciałoby się stać, społeczeństwem nowoczesnym, progresywnym, racjonalnym modernistycznym właśnie. Świat wspólnie podzielanych sensów moralnych, religijnych (polski katolicyzm), mitów i wyobrażeń narodowych, choć "nadgryzany"
przez młode pokolenie, wciąż jeszcze się trzyma. Choć jednolite społeczeństwo
polskie, w tradycyjnym sensie tego słowa, już nie istnieje (i nigdy, wbrew propagandowym hasłom z lat siedemdziesiątych o jedności moralno-politycznej, nie istniało), to daleko mu jeszcze do stanu, w którym korpus społeczny i kulturowy
będzie "zdekonstruowany" i rozbity na podobieństwo pluralistycznego i zrelatywizowanego świata zachodniego. W tym sensie postmodernizm, jako teoria społeczna, jest teorią tego, co - być może - nas czeka. Z tego punktu widzenia
ćwiczenie się badaczy w myśleniu postmodernistycznym i opisywanie pączkujących
w różnych miejscach społecznych enklaw myślenia postmodernistycznego jest opisywaniem istoty dynamiki procesów transformacji społeczno-kulturowej w Polsce.
Przyszłość Polski może być jednak budowana inaczej: wedle modernistycznych
haseł racjonalizacji, konsumpcji i postępu, albo też (choć to mało prawdopodobne) zgodnie z programem narodowo-katolickiego odrodzenia, Nowej Ewangelizacji, podtrzymywania "zdrowych" sensów tężyzny moralnej i społecznej. Rozumiem,
że autorzy książki wierzą, iż Polska upodabniać się będzie (cóż z tego, że "droga
na skróty") do postmodernistycznych społeczeństw zachodnich. Jeśli tak się stanie, to zwrot autorów książki w stronę postmodernizmu jest w pełni uzasadniony.
Jeśli zaś rzeczywistość społeczna spłata nam psikusa... no to coż? Najwyżej nadal
pozostaniemy tym, kim byliśmy - badaczami alternatyw i marginesów kulturowego
i społecznego mainstreamu.
Jacek Sójka
Głos w dyskusji
Książka Kulturowy wymiar przemian społecznych wydaje się mniej zajmować tytułową kwestią, a bardziej "warunkami możliwości" kulturalistycznie (jak wyraził
się niegdyś F l o r i a n Znaniecki) ukierunkowanych badań nad społeczeństwem
okresu przejściowego. Kompozycja pracy odzwierciedla ów ferment intelektualny,
jaki powstaje zawsze, gdy rzeczywistość wymyka się myślowym schematom. Skłania to do rewizji schematów i - czasami - gorączkowego poszukiwania nowych
modeli i bardziej adekwatnych strategii badawczych. Dwa problemy zdominowały,
moim zdaniem, omawianą tu książkę. Pierwszym z nich jest to, co wynika z perspektywy postmodernistycznej dla widzenia kulturowych przemian w Europie
Wschodniej i dla naszych oczekiwań w tym względzie. Dodać też trzeba, iż szczególnie zaakcentowano postmodernistyczną samorefleksję antropologii. Drugi
Dyskusja nad "Kulturowym wymiarem przemian społecznych"
63
problem (ważny także dla owej rewidującej swoją przeszłość antropologii) dotyczy
pożytków podejścia kulturalistycznego dla zrozumienia zmieniającej się rzeczywistości społecznej. Obie kwestie są kluczowe dla badań nad przemianami społecznymi i dlatego warto je doprecyzować.
Jeśli dobrze rozumiem to, co działo się w naukach społecznych w ciągu ostatnich dwudziestu lat (nie wyłączając refleksji postmodernistycznej w ramach np.
socjologii czy antropologii), wspólnym dążeniem wielu różnych nurtów był antysejentyzm, objawiający się m.in. tym, iż nauki społeczne zrzekały się monopolu
na racjonalną analizę zjawisk społecznych. Pomimo dosyć dobrego przyswojenia
sobie wszystkich antysejentystycznych n u r t ó w przez nauki społeczne Europy
Wschodniej, obecnie dominuje przemożna chęć teoretyzowania, tak jakby była to
jedyna możliwość zajęcia stanowiska wobec zmieniającego się świata. Co więcej,
nie zawsze teoria jest możliwa w sytuacji gdy rzeczywistość "staje się" na naszych
oczach. Często dobry reportaż bardziej otwiera nam oczy na istotne zjawiska społeczne aniżeli zbiór rozpraw. Należy teoretyzować, szukać nowych paradygmatów,
lecz wrażliwość na sygnały płynące od samego przedmiotu badań powinna polegać na umiejętności dostosowywania odpowiednich form opisu i narracji do
przedmiotu. Teoretyk powinien wiedzieć, kiedy przystoi mu milczenie jako teoretykowi, gdyż, na przykład, wypowiada się jako obywatel, polityk, dziennikarz. Teoretyczna b e z r a d n o ś ć nie zawsze musi być grzechem. Zwłaszcza w czasach
po-nowoczesnych.
Jak wiemy, postmodernizm opiera się m.in. na celebrowaniu wszelkiej różnorodności i wielokształtności. Z tego powodu antropologia współczesna zmienia
swój charakter, rozlicza się z własną imperialną przeszłością.
Gdy jednak pomyślimy o stanie duchowości wschodnio-europejskiej, rzecz wygląda tak, jak to ujęła Aldona Jawłowska. Stawiane pytania są natury "fundamentalistycznej" i dotyczą
podstaw integracji kulturowej, uprawomocnienia nowego ładu społecznego, odnalezienia własnego miejsca w ramach - już z góry - obdarzonej sensem całości, (s. 180)
Co to oznacza? Z jednej strony, trudno pogodzić ów fundamentalizm z postmodernizmem. Z drugiej zaś, jeśli go odrzucić, to właśnie* w oparciu o rodzaj
"wielkiej opowieści" na temat koniecznego wyzwalania się ludzkości z tęsknot
fundamentalistycznych, co spowoduje, iż taki postmodernizm nie będzie zbyt konsekwentny.
Co ma zatem zrobić kulturalistycznie ukierunkowany socjolog? Co wynika
dlań z faktu, iż myślenie wschodnio-europejskie opiera się na wierze w istnienie
jednej kultury zachodniej, do której chce powrócić niczym do jedynego źródła,
podczas gdy myślenie zachodnio-europejskie zaleca dostrzeganie wielu źródeł,
wielu kultur i czerpanie z wielu studni? Czy postmodernizm dostarcza użytecznych narzędzi dla socjologicznych analiz "kulturowego wymiaru przemian"?
Wydaje mi się, iż więcej tu mamy wsparcia dla krytyki kultury, należącej przecież do filozofii kultury. Nie chodzi o to, aby spierać się o nazwę dziedziny, lecz
o fakt, iż dominuje tendencja do wyzwalania się z tradycyjnych dziedzin. Odnosi
się to także do sposobu, w jaki dokonuje się - jak pisał Marian Kempny - "kulturalizacja teorii społecznej".
64
Dyskusja nad "Kulturowym wymiarem przemian społecznych"
Kultura dla współczesnej antropologii przestała bowiem oznaczać mechanizm zapewniający stabilność systemu społecznego stając siq natomiast czynnikiem generującym zmianą poprzez posiadaną zdolność do artykułowania w pewnych warunkach konkurencyjnych wizji kulturowych
światów, (s. 293).
Widzimy, jak blisko jesteśmy teorii krytycznej, a jak daleko od parcelacji tego,
co nazywa się społeczną totalnością, pomiędzy tzw. dyscypliny naukowe. Można
powiedzieć więcej: kulturalizacja teorii społecznej wydaje się być próbą powrotu
do tradycji filozofii społecznej X V I I I wieku. Nie dostrzeżemy kulturowego wymiaru przemian, jeśli nie zauważymy nieuchronnej potencjalności, otwartości tego
wymiaru. Nie chodzi zatem o to, aby kwestionować prawomocność istnienia tej
lub innej dziedziny nauki, lecz aby dostrzec zmianę języka i roli, jaką gra np.
socjolog w chwili, gdy stara się dostrzec ów kulturowy wymiar rzeczywistości społecznej.
Mówiąc konkretniej: fundamentalistyczny, jednotorowy sposób myślenia ludzi
"ze Wschodu", odwołując się do naturalnych praw lub mechanizmów, koniecznej
ciągłości kultury Zachodu i nietykalności judeo-chrześcijańskich fundamentów
sam w sobie jest zjawiskiem kulturowym i jako taki jest rozpoznawany. Jeśli dobrze zrozumiałem intencje redaktorów tomu Kulturowy wymiar przemian społecznych chodziło im o także to, aby z takim myśleniem się zmierzyć. Nie tylko
skonstatować fakt, lecz również wskazać na jego niekonieczność, przygodność
(contingency Rorty'ego). Ten filozoficzny projekt nie został chyba dostatecznie
mocno wyartykułowny. Dlatego
warto poprosić autorów o dodatkowy komentarz.
Zygmunt Bauman
Społeczeństwo jako zmowa milczenia
Pojęcie "chaosu", powiada Elżbieta Tarkowska, odnosi się "do pewnego stanu,
stanu pierwotnego, przed stworzeniem, charakteryzującego się płynnością, bezkształtnością, nieokreślonością, niezróżnicowaniem, całkowitym przemieszaniem
się różnych elementów". Jako że stany chaosu wyrażają się w "nieustawicznej
zmianie", jawią się one "uczestnikom (a tym samym także obserwatorom i badaczom) jako niejasne, nieczytelne, nieprzewidywalne". Wyjaśnijmy, że Chaos o którym tu mowa to taki stan, w jakim wszystko zdarzyć się m o ż e ; w j a ki m
prawdopodobieństwo żadnego z możliwych obrotów sprawy nie jest większe od
prawdopodobieństwa innych - a gdyby nawet było, nie umielibyśmy tego z góry
przewidzieć. Byt chaotyczny jest pozbawiony "struktury" - o ile struktura oznacza
właśnie zróżnicowanie prawdopodobieństw, uprzywilejowanie pewnych zdarzeń i
eliminację innych. Zauważyła Tarkowska w toku dyskusji wywołanej jej próbą
wprowadzenia kategorii "chaosu" do arsenału pojęć analitycznych teorii kultury,