2013_06_26_GW_Ich ojcowie wplatani w wojne
Transkrypt
2013_06_26_GW_Ich ojcowie wplatani w wojne
Ich ojcowie wplątani w wojnę, nasi napędzani nienawiścią [list] Bogusław Sonik* 26.06.2013 , aktualizacja: 26.06.2013 15:29 Głównym problemem oburzającego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" nie jest jedna czy druga historyczna omyłka, ale podtrzymanie obrazu dwu gatunków ludzi. Ich matki i ojcowie są wrażliwymi, naiwnymi i pogubionymi ludźmi wplątanymi w wojnę. Nasi ojcowie ze śladami syfilisu na twarzach, napędzani nienawiścią do wszystkich: do Żydów, Niemców i komunistów, są impulsywni i prymitywni jak zwierzęta. Entuzjaści dróg na skróty sądzą, że receptą jest zapomnienie. Gdy w 2005 roku, jako poseł do Parlamentu Europejskiego, wnioskowałem, by w tekście rezolucji upamiętniającej wyzwolenie obozu w Auschwitz doprecyzowano, że był to obóz niemiecki, rozpętało się piekło. Reprezentujący niemieckich Zielonych poseł Cohn Bendit oznajmił, że "poseł Sonik wzbudza nienawiść między narodami". Jednak po bardzo emocjonalnej debacie ówczesny szef niemieckich socjalistów Martin Schulz (dziś przewodniczący PE) skłonił swoją grupę do wsparcia mojego stanowiska. Pułapka 1 - inny gatunek człowieka Entuzjaści dróg na skróty chcą, żeby Polacy, oglądając serial "Nasze matki, nasi ojcowie", poczuli, że to mogły być matki nasze i ojcowie nasi. Ale choćbyśmy nie wiem jak chcieli, to ich matki nie będą naszymi matkami, ponieważ nasi ojcowie byli zabijani przez ich ojców, a ich matki sekundowały ich ojcom, ponieważ uznali, że są innym gatunkiem człowieka niż nasze matki i nasi ojcowie. Głównym problemem tego oburzającego filmu nie jest jedna czy druga historyczna omyłka, ale podtrzymanie obrazu dwu gatunków ludzi. Ich matki i ojcowie są wrażliwymi, naiwnymi i pogubionymi ludźmi wplątanymi w wojnę niewyjaśnionym przypadkiem losu. Robią czasem coś złego, a potem cierpią z tego powodu i uszlachetniają się tym cierpieniem. Nasi ojcowie ze śladami syfilisu na twarzach, napędzani nienawiścią do wszystkich: do Żydów, Niemców i komunistów, są impulsywni i prymitywni jak zwierzęta. Pułapka 2 - transfer winy Ich antysemityzm ogranicza się do obawy, że "każdy Żyd to partyzant". Nasz antysemityzm jest zwierzęcy, obsesyjny i gotów do każdej najpodlejszej zbrodni. Chłop zaopatrujący AK w jedzenie nie obawia się Niemców; nie da jedzenia - nawet za pieniądze - gdyby przypadkiem w oddziale AK wytropił Żyda. To nie tylko historyczne głupstwo. To po prostu transfer winy za Holocaust Widz łatwo wysnuje wniosek, że obozy śmierci w sposób oczywisty wśród tak strasznych ludzi musiały istnieć, nieprawdaż? Ma rację Szewach Weiss, gdy mówi o niemieckim kompleksie Polski. Weiss uważa, że "Niemcy szukają wspólników do winy. Sugerują, że Niemcy mają swoje winy, ale inni byli tacy sami albo gorsi, i sugerują to Polsce. Nie Norwegii, która miała Quislinga, nie Słowacji z Tiso, nie Francji z Vichy, nie Łotwie, Litwie czy Chorwacji, gdzie sami wymordowali swoich Żydów". Były ambasador Izraela dostrzega problem przesunięcia winy z Niemców na Polaków i nie waha się o tym głośno mówić. Przypomnę, że prezydent Obama, przyznając medal Wolności Janowi Karskiemu - Polakowi, który bez efektu usiłował zainteresować Zachód losem gazowanych Żydów - mówił o "polskim obozie śmierci". Po prostu się przejęzyczył - usłyszeliśmy. Ale nie ma miesiąca, by w światowej prasie, ktoś nie pisał o polskich obozach zagłady. Protestujący ambasadorzy dostają list z wyjaśnieniem, że chodzi o nieistotną omyłkę (nazwa geograficzna). Zatem można mówić i pisać o "polskich obozach śmierci". Nie można pisać o niemieckich obozach zagłady, gdyż to jest nawoływanie do nienawiści między narodami. TVP - ciąg dalszy Niemiecka telewizja publiczna sprzedała film "Nasze matki, nasi ojcowie" do 60 krajów, a na TVP sypią się gromy za pokazanie tego filmu Polakom. Według jednych to obraza i zdrada, według innych szkodliwy błąd, bo emisja filmu miałaby się stać paliwem dla prawicowego populizmu, za który zapłacimy popsuciem relacji polsko-niemieckich. Nie zgadzam się. Ten film trzeba było pokazać. Piotr Semka chyba sam sobie nie wierzy, gdy twierdzi, że nie było żadnego powodu, by film ten został pokazany w telewizji polskiej. Nie ma też powodu, by emisja popsuła relacje polsko-niemieckie. Odwrotnie, debata wokół powinna stać się powodem korekty optyki. Mamy obowiązek wiedzieć, jak kreowany jest nasz obraz w świecie. Lękliwe wycofanie w niczym nie posunie nas do przodu. Byłoby tylko utrwalaniem postaw infantylnego lęku i izolacji od świata. Polacy są dramatycznie niedoinformowani i napędzani albo usypiającymi bajeczkami, albo strachami. Tak ważny i tak skandaliczny film nie powinien być w Polsce dostępny tylko "spod lady". Urodziłem się grubo po tej przeklętej wojnie. A gdy jakiś czas lat temu nocowałem u kolegi w Monachium i rano usłyszałem "Ausweis bitte", podświadomie zesztywniałem. Dopiero po dłuższej chwili doszło do mnie, że to tylko listonosz. Jeśli chcemy przerwać łańcuch złych emocji, nie wystarczy milczeć i czekać, aż wymrą pokolenia, które pamiętają. Tego typu zapomnienie nie działa: nieprzepracowana pamięć powraca w złych formach. Telewizyjna Jedynka zorganizowała debatę o filmie po filmie. Powtórzono ją w telewizji niemieckiej, co skutkowało debatą wewnątrzniemiecką. Podobno przerażone niespodziewaną dla siebie reakcją władze ZDF zobowiązały się wyemitować dokument o AK. To dobrze. Chociaż Adam Krzemiński twierdzi, że zaplanowana pora emisji prognozuje śladową oglądalność. Spodziewałbym się jednak, że TVP zaproponuje ZDF emisję jeszcze innego dokumentu. Jeżeli trzy wieczory z rzędu - w czasie najlepszej oglądalności - TVP pokazywała serial "Nasze matki, nasi ojcowie", byłoby czymś naturalnym, że w podobnej porze ZDF pokaże "Historię Kowalskich" - wstrząsający film rekonstruujący zdarzenia z Ciepielowa. Prezes TVP Juliusz Braun, podejmując decyzję o emisji niemieckiego serialu, wykazał się stalowymi nerwami. Sądzę, że ma w ręku wszystkie argumenty, by przekonać prezesa ZDF do podobnej postawy. I jeszcze jedno: emisja powinna być również w najlepszym czasie antenowym. Wolna Europa czy Wieża Babel Należę do pokolenia "Solidarności" i do dziś żywe tkwi we mnie marzenie o wolnej Polsce w wolnej Europie. W Europie, która odrobiła lekcję historii. Obserwowałem z bliska, jak mozolnie Francja i Niemcy wyzwalały się z nienawiści. Jeszcze w latach 90 starsi Francuzi nie mówili o Niemcach inaczej niż pejoratywnie - "boche". Jeszcze teraz, w marcu 2013, doszło do potężnej awantury po - niesprawiedliwej zdaniem Niemców - wystawie sztuki niemieckiej w Luwrze. Napięcia zdarzają się zatem, lecz francusko-niemiecki model pracy pojednania (bo to jest praca, a nie inercja) służy za wzór. Europa nie może być fabryką procedur, ani dystrybutorem zasiłków. Nie może być nawet tylko forum stanowienia prawa. Jeśli chcemy, by Europa się stała, trzeba dbać o wartości. Inaczej zbudujemy jakąś nonsensownie kosztowną wieżę Babel, rusztowanie bez ciała i duszy, papierowe, biurokratyczne i kruche. *Bogusław Sonik, polski polityk i dziennikarz, samorządowiec, od 2004 deputowany do Parlamentu Europejskiego z listy Platformy Obywatelskiej