Protokół z zajęć nt. „Zwierciadła” A.Tarkowskiego Marcin Bystrzycki
Transkrypt
Protokół z zajęć nt. „Zwierciadła” A.Tarkowskiego Marcin Bystrzycki
Protokół z zajęć nt. „Zwierciadła” A.Tarkowskiego Marcin Bystrzycki „Zwierciadło” z 1975 roku to najbardziej intymny film Adrieja Tarkowskiego. Dominująca w filmie specyficznie rozmyta logika wspomnień, snów i symbolicznych obrazów w zasadzie uniemożliwia standardową rekonstrukcję fabuły. Jak bowiem możliwe jest streszczenie dzieła, które raczej maluje niż cokolwiek przedstawia, dzieła którego wspaniałość polega na umożliwieniu realnego uczestnictwa w duchowym pejzażu artysty? Oglądanie tego filmu jest przeżyciem unikalnym, jego wieloznaczność otwiera przed widzem drogę do zrozumienia zapośredniczonego w osobistej prawdzie bycia, prawdzie widza, który chce zrozumieć. W istocie, „Zwierciadło” to lśniąca powierzchnia odbijająca, ale i absorbującą światło tych, którzy na nią spojrzą. Dlatego tak trudno o niej mówić. Film „Zwierciadło” (1975) Tarkowskiego to moment transgresji, napięcie łączące dwie skrajności, w którym dokonuje się przejście od potencji do aktu, od negatywności minionego czasu do pozytywności czasu odzyskanego w refleksywnym ponownym przeżyciu. Potencjał codzienności, powszechnego modus bycia ujawnia się bowiem dopiero w owym zatrzymaniu; postacie pojawiające się na ekranie kilkakrotnie powtarzają: „wszystkim pilno, wszyscy się gdzieś spieszą!”, zupełnie tak jak gdyby negacja codziennej gadaniny i pośpiesznie podejmowanych, zwykłych działań mogła zapewnić istocie ludzkiej pożądaną integralność. Gdy w drugiej scenie filmu chłopiec – wydawałoby się skazany na milczenie lub bełkot, skazany na niepewność, w pewnym sensie chłopiec o osobowości rozbitej – by odzyskać głos musi skondensować całe nieszczęście w swych rękach, tzn. uobecnić je w formie żywo odczuwanej, wówczas to ujawnia się moment przejścia konstytutywny dla dzieła Tarkowskiego. „Mogę mówić!” wykrzykuje uzdrowiony chłopiec, a krzyk ten wyznacza kierunek refleksji filmowej. Zatrzymanie i uobecnienie napięcia, bólu, tęsknoty i poczucia winy to podstawowe warunki odzyskania głosu. Przejrzeć się w zwierciadle własnej duszy i przetrwać palące spojrzenie własnych oczu, a wszystko po to, by móc powrócić do siebie – oto na czym polega autoterapeutyczna funkcja dzieła sztuki. Spojrzenie w zwierciadło oznacza konfrontację z prawdą własnego bycia. Pamiętajmy jednak, że nie jest to zwykła opowieść egotyka pragnącego odnaleźć autonomię i spokój we własnym wnętrzu. Historia narratora i jego tożsamość jest doświadczeniem Innego: relacji z matką i ze światem, relacji umiejscowionych (a także „uczasowionych”) w strumieniu przygodnych zdarzeń z przeszłości, wspomnieniu domu rodzinnego, pierwszej miłości, inicjacji kulturalnej, obrazów życia. Rozbita chronologia, narracja obejmująca różne pokolenia (Maria i Aleksiej, Natalia i Ignat), różne miejsca (dom rodzinny na wsi, mieszkanie w Moskwie) balansowanie na granicy między snem a jawą, dialektyka natury i kultury (wysuszony liść pośród szkiców Leonardo) – wszystko to sugeruje, że tożsamość jest doświadczeniem całości i ciągłości, materią utkaną z czasu utraconego bądź utrwalonego w kruchym wspomnieniu. Tkaniną swobodnie łopoczącą na wietrze. Całość i ciągłość oznaczają świadomość bycia współkonstytuowanym przez to, co zewnętrzne. Gdy dziecię usiłuje otworzyć drzwi swego domu, napotyka opór i odchodzi. Drzwi po chwili otwierają się, matka spogląda za odchodzącym dzieckiem. Natalia pyta: „Czego chcesz od matki? Jakich stosunków? Relacje jakie miałeś w dzieciństwie były niemożliwe.” Wina rodzi się z czasu utraconego, z tego, że nie ma powrotu innego powrotu niż ten zanieczyszczony piętnem doświadczenia całości: jakie moje decyzje zamknęły drogę powrotną? To niekoniecznie konkretne decyzje, lecz wpisana w istotę bytu konieczność zmiany. Dzieło Tarkowskiego przypomina powieściowy monument Marcela Prousta: petryfikacja rzeczy minionych w formule sztuki jest jedynym sposobem przekroczenia czasu, oswojenia z poczuciem zmarnowanych szans, z poczuciem winy, pojednania ze światem. Zintegrowana tożsamość, ów projekt świata nowoczesnego najpełniej ujawnia się właśnie jako prawda duszy autora odbita w jego dziele sztuki. Prozaiczna codzienność, ta pierwotna lekkość i prostota dziecięctwa powraca tylko jako zewnętrzna rzecz oglądana przez okular doświadczenia upływającego czasu i niepowstrzymanej zmiany. W ten sposób lekkość spontanicznego bycia z konieczności przeobraża się w nostalgiczne brzemię. „Słowa nie mogą wyrazić tego, co człowiek czuje. Słowa są… zwiotczałe.” mówi narrator do matki przez telefon, a kamera powoli przesuwa się po pustym mieszkaniu. Doświadczenie rozpadu odbiera głos, nakazuje milczenie. Wobec poczucia winy (oraz pokusy obarczania winą) słowo nieuchronnie osuwa się w nicość rozplatającą ludzkie losy. „Mamo, dlaczego musimy się cały czas kłócić?” Obcość istot najbliższych, to kolejny temat dzieła Tarkowskiego. Ojciec narratora polewa głowę Marii wodą, mokre włosy opadają na jej twarz zakrywając ją zupełnie. Kamera powoli oddala się ukazując kobietę samotnie stojącą pośrodku pokoju, nigdzie nie widać mężczyzny. Chwilę później sufit pokoju zaczyna pękać, widzimy w zwierciadle odbicie Marii, najpierw młodej, potem starej. Destrukcja domostwa jest efektem opuszczenia i podziału rodziny. Intymność, która spajała dwójkę ludzi w prozaicznej czynności mycia włosów zostaje zastąpiona przez izolację oraz jej narzucającą się konsekwencję: konieczność konfrontacji z samym sobą (zwierciadło). W tym sensie pierwotna bliskość jest warunkiem obcości. Któż bowiem zaprzeczy, że najtragiczniejszy typ izolacji to ten, w którym czas i konieczności życia przemieniły istoty nam bliskie, istoty współkonstytuujące naszą tożsamość, uczestników i pośredników naszych pragnień – w obcych, zaś nas samych przemieniły w zimne twierdze zamieszkałe przez czarny resentyment? Wyobrażam sobie, że tego uczucia doświadcza umierający Aleksiej, gdy swoją winę (brzemię niesione z własnej woli!) próbuje wymazać przejmującym zdaniem: „Chciałem tylko być szczęśliwy.” W tej scenie zawarta jest też wspaniała dialektyka: oto narrator sparaliżowany bliskością śmierci odnajduje ukojenie. „I co będzie z twoją matką jeśli nie wstaniesz? To nic, wszystko będzie dobrze...” Uzdrowiony ptak symbolizuje przekroczenie metafizycznej przepaści, ów powrót do siebie już pogodzonego z przeszłością. To właśnie katharsis. Wykład i dyskusja Na wykładzie zwrócono uwagę na wiele istotnych kwestii. Oto kilka spośród nich. Po pierwsze, film Tarkowskiego to historia o przekroczeniu milczenia, możliwa do zrealizowania wyłącznie jako pewnego rodzaju działanie – jeśli bowiem milczenie jest niemocą (czego dowodzi początkowa scena z jąkającym się chłopcem), to pokonanie tegoż milczenia zawsze musi być działaniem. Spojrzenie w tytułowe zwierciadło, rozumiane jako refleksja nad utraconą przeszłością jest zatem decyzją podjętą świadomie i zarazem warunkiem koniecznym odzyskania głosu. Owa przeszłość jawi się jako nierozerwalnie związana z fenomenem domu rozumianego, za Léevinasem, jako warunek i początek ludzkiej aktywności. Dom jest ukonstytuowaną wewnętrznością (tożsamością), która umożliwia ruch na zewnątrz. Dzieło Tarkowskiego jest swego rodzaju powrotem do domu, rodziny, a przez to wszystko – powrotem do siebie. Powrót ten jednocześnie domaga się odkupienia i wymazania krzywd obejmujących syna, matkę i ojca. Bez odkupienia pozostaje tylko milczenie. Po drugie, zwrócono także uwagę na formalne aspekty filmu takie jak użycie dwóch taśm, czarno-białej (wyznaczającej – zgodnie z interpretacją – to, co odbite, kruche, ale także to, co przeszłe, „wyblakłe”) i kolorowej, a także zestrojonej z poetyką filmu muzyki. Po trzecie, ujawniono także – jak sądzę bardzo istotną cechę refleksywnego powrotu – tj. jego moc zwracania ku przyszłości. Dopiero taki powrót, który jest w pewnym sensie oczyszczeniem, badaniem i utrwalaniem zarazem, umożliwia transcendencję. W dyskusji, jakkolwiek krótkiej, zwrócono uwagę na dalsze aspekty symboliki filmu, pośród nich m.in. na naturę jako kolejny temat dzieła. Filmowa afirmacja natury – jak zasugerowano – miałaby stanowić pewnego rodzaju pretekst do kontemplacji. W tym sensie, film ten miałby być czymś w rodzaju seansu psychoterapeutycznego, w którym nostalgiczny powrót do przeszłości (nostalgia dostrzeżona w scenie z wysuszonym liściem pośród szkiców Leonarda) ma na celu, po pierwsze, wyrwać człowieka z pędzącej teraźniejszości, zatrzymać go, po drugie zaś, w ten sposób uzdrowić. Drugi głos dyskusji dookreślił istotną kwestię: „Zwierciadło” to przede wszystkim dzieło sztuki, a nie moralizatorska sugestia nt. tego, co powinien uczynić człowiek współczesny. Scena z liściem zaś raczej odsyła do idei lekkości bytu i jestestwa – co jest przecież centralnym tematem filmu. Zwrócono także uwagę na historyczny kontekst oraz „pamięć wojny”, o których przypomina scena zabawy w strzelanie (reakcja mężczyzny na rzucony granat treningowy jako efekt traumy wojennej) oraz często wykorzystywane w „Zwierciadle” obrazy archiwalne.