Obywatel i prezbiter

Transkrypt

Obywatel i prezbiter
www.dziennikpolski24.pl
Prezentowane w tej rubryce poglądy
nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji
Słowo na niedzielę
(Łk 7, 11–17)
Z
aczęło się od prasy. W grudniu
1983 r. Michał
Ostrowski napisał
w „Expressie
Wieczornym”, że
ks. Jerzy Popiełuszko jest
„uwikłany w krętactwa uprawiane nie tylko wobec władz
państwowych, lecz także kościelnych przełożonych”. Dowodem miały być materiały
Kulturałki
Wacław Krupiński
e–mail: [email protected]
Mała
ulica
wielkiego
Eilego
Z
ły jestem sam na
siebie, aż bym
„przydawką zdobiącą” rzucił, że odwołam się do wiersza Ludwika
Jerzego Kerna. Sam przypominałem rok temu, przy
okazji piwnicznej ekspozycji poświęconej Marianowi
Eilemu, „Wielkiemu Artyście nie tylko »Przekroju«„,
że w grudniu minie 25 lat
od jego śmierci… A potem
minął grudzień, minął styczeń, a z nim setna rocznica urodzin Eilego; tyle że
mnie dopadła niepamięć.
A teraz dopadł mnie, też
z opóźnieniem, numer
„Przekroju” z okazji 65.
urodzin pisma. Numer jakże krakowski, wręcz pojednawczy po ośmiu latach od
zagarnięcia tygodnika
przez Warszawę. Wywiad
z Jerzym Ludwikiem Kernem, przypomniani Kika
Szaszkiewiczowa, Wojciech
Plewiński, Daniel Mróz.
I wspominki Mieczysława
Czumy, który kierował tym
pismem przez 27 lat.
I wreszcie „Podanie do prezydenta Krakowa, pana Jacka Majchrowskiego”, z ja-
Ks. Krzysztof Mądel
e–mail: [email protected]
wybuchowe, amunicja i tysiące bezdebitowych pism znalezionych w mieszkaniu księdza na Chłodnej, wcześniej
podrzucone tam przez SB.
„Trybuna Ludu”, organ partii, szybko przedrukowała ten
artykuł, Polskie Radio podało
go w całości na antenie,
a TVP zilustrowała zdjęciami
i sensacyjnym komentarzem.
Jerzy Urban, rzecznik
ówczesnego rządu, wybił się
wtedy ponad wszystkich tekstem pt. „Seanse nienawiści”, w którym posługę świątobliwego prezbitera nazwał
„polityczną wścieklizną”.
Czytelnicy tygodnika „Tu
i teraz” wiedzieli, że autor
ukrywający się pod pseudonimem Jan Rem przekazuje
rzeczywiste stanowisko
kim zwróciła się obecna naczelna Katarzyna Janowska, wszak krakowianka, by
ulicę Małą przemianować
na ulicę Mariana Eilego.
Mała 5, tuż przy Zwierzynieckiej; skoro nie mamy
już w Krakowie „Przekroju”, miejmyż choć ulicę Mariana Eilego! Lwowiaka, potem warszawiaka, ale to
w Krakowie stworzył on
dzieło życia. Acz nie byłoby
„Przekroju”, gdyby nie parę
lat, jakie Eile spędził w warszawskich „Wiadomościach
Literackich” Mieczysława
Grydzewskiego. Ile przejął
od niego? Niesamowitego
„nosa” do ludzi na pewno,
i słabość do Paryża, i lewą
dolną szufladę, do której
wrzucał teksty, które miały
poczekać, a przede wszystkim to, że wszystko musiał
zrobić sam. „Nazywaliśmy
go »Maniuś–złota rączka«,
ponieważ sam wszystkiego
pilnował. Każdy maszynopis, rysunek czy złamana
już strona musiały trafić na
jego biurko. (…) bez przerwy czytał i poprawiał.
Trzeba przyznać – bezbłędnie. Od czasu do czasu jednak zrywał się na równe
nogi, łapał się za głowę
i krzyczał: »Rany Boskie,
dlaczego ja to wszystko muszę sam robić!«” – napisze
po latach Ludwik Jerzy
Kern, co to całe życia spędził w „Przekroju” (krakowskim).
W „Przekroju”, u którego
zarania, jak i w przyszłości
„Życia Literackiego”,
i „Dziennik” się pojawia.
Pierwotnym bowiem zadaniem Eilego miała być kolorowa wkładka do „Dziennika Polskiego”. Ale że ten
nie był zbyt bogaty i numer
z wkładką był dlań za drogi,
postanowiono wkładkę wydawać i sprzedawać osobno.
I tak powstał „Przekrój”
– jak wspominał Eile, co
przywołuję za Panakerno-
władz, wyrażone bez ogródek i partyjnego lukru. Władza do tego stopnia nienawidził swego obywatela w sutannie, że nie mogła oficjalnie powiedzieć, co on nim
myśli. Mówiła to incognito.
Jej sprzymierzeńcy przemawiali w swoich mediach taka
samo, a polskie media w rewanżu i z nieskrywaną
wdzięcznością streszczały
głosy „Rudeho Prava” i moskiewskich „Izwiestii”, z których wnikało, że Popiełuszko
jest wrogiem ludu i zarzewiem kontrrewolucji.
Współczesne wolne media
powinny do końca świata pokutować za swoje winy
z tamtego okresu. Skala absurdalnych zarzutów i siła
skupionych tam emocji nie
pozostawiały cienia wątpliwości, że państwo najchętniej pozbyłoby się swojego
obywatela w sutannie, o którym niemal każdy mieszkaniec bloku komunistycznego
wiedział, że jest człowiekiem
dobrym, uczynnym i niewinnym. Wtedy jednak nie tylko
ks. Popiełuszko, ale dosłownie każdy obywatel był potencjalnym wrogiem państwa – krnąbrnym i nieprze-
wymi wybornymi „Pogaduszkami”.
Tamten „Przekrój” to był
uniwersytet nasz powszechny, to był Internet i paszport
(z wieloma wizami), to był
guwerner i doradca, wyznacznik mód i trendów, salon, w którym, wedle słów
Eilego, mieli się spotkać
sprzątaczka, profesor uniwersytetu i prosty minister.
A za wszystkim stał Eile. Za
Gałczyńskiego „Listami
z fiołkiem” i kabaretem Siedem Kotów, za wspieranym
na łamach jazzem, za Piwnicą pod Baranami i za tworzonym przez Kazimierza
Wiśniaka i Piotra Skrzyneckiego pierwszym polskim
komiksem „Szaszkiewiczowa czyli Ksylolit w Jej życiu”, za przybliżaniem Polakom Picassa i Topora, Borgesa i Kafki, Becketta i Saganki (naczelny tygodnika
przekonał pisarkę, że w jej
interesie jest zgoda na
przedrukowanie powieści,
i to bez honorarium), za
„Charakterami” Nałkowskiej i „Opowiadaniami profesora Tutki” Szaniawskiego.
I tak Eile stworzył pismo
– fenomen w tej części świata, pismo, dla którego przyszły noblista Josif Brodski
nauczył się polskiego, pismo
kupowane spod lady, z którym szło się na przykład do
lekarza jak z cenną łapówką.
„Eile to nazwisko, ale także
symbol” – zapisała Agnieszka Osiecka w „Szpetnych
czterdziestoletnich”. Czas
najwyższy, by ten „absolutny geniusz redaktorski” (to
znów Kern) został choć symbolicznie doceniony. Nawet
jeśli ulica Mała jest nadto
mała, jak na ogrom przewag
Eilego. A przy okazji może
by i upamiętnić budynek
przy ul. Litewskiej, gdzie
ten redaktor, malarz i rysownik miał pracownię?
Czekamy na listy:
ul. Wielopole 1
31–072 Kraków
Dział łączności
z Czytelnikami:
12 6199–262
Fax:
12 6199–149
Poczta elektroniczna:
[email protected]
Meldunki z frontu
Obywatel i prezbiter
Jezus udał się do
pewnego miasta,
zwanego Nain. Szli
z Nim Jego
uczniowie i wielki
tłum. Gdy zbliżył się
do bramy miejskiej,
wynoszono właśnie
umarłego, jedynego
syna matki, która
była wdową. Na jej
widok Pan użalił się
nad nią i rzekł: „Nie
płacz”.
A9
SOBOTA, 5 CZERWCA 2010
widywalnym, więc państwo
nie mogło mu ufać.
Czy ufa mu dzisiaj? Czy
dzisiaj zwyczajny obywatel
bez znanej twarzy i szerokich
pleców stał się równoprawnym podmiotem każdej
z publicznych służb i czy wolne media cenią go jako obywatela i jako człowieka, wolny
podmiot, źródło jedynej
w swoim rodzaju prawdy,
wolnej od sensacji i tanich
wzruszeń?
Ks. Popiełuszko w tych
dniach z całą pewnością stał
się źródłem teologii. Ci, którzy go znali, i ci, którzy go
nie rozumieli, dzisiaj właśnie
dzięki niemu mogą się dowiedzieć, co czuł Bóg, gdy na widok matki opłakującej syna,
przywracał synowi życie i cieszył się radością matki. Tej
z biblijnego Nain i tej, która
dożywszy stu lat, doczekała
się syna na ołtarzach.
Media powinny iść tym samym śladem. Powinny szukać prawdziwego człowieka
nie w świetle rampy, ale na
marach, tam, gdzie wcale nie
jest pewne, czy ów człowiek
jeszcze żyje, bo tylko tam,
jego życie i powrót do życia
może naprawdę zachwycać.
Z Brackiej
Leszek Długosz
e–mail: [email protected]
Piękny
wpis
D
rodzy Czytelnicy, Nieśpieszni Przechodnie… Śpieszę z informacją, a zarazem propozycją przyjemną! Otóż zatrzymajcie się chwilę w tych
dniach przed Księgarnią Matras, w Rynku Głównym 23. Zobaczycie u wejścia nową tablicę
(w formie książki), a na niej informację sensacyjną! Wiadomość o 400–leciu istnienia księgarni na tym miejscu. W kamienicy, z dawna kromerowską
zwaną, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa (są dokumenty) miesci się najdłużej istniejąca księgarnia w Europie. Dalibyście wiarę? Ano postąpcie
w głąb, przekonajcie się. W głębi możecie nabyć wielce ciekawe okolicznościowe wydawnictwo. (Lub przynajmniej zapoznać się z nim). W nim pełno
ciekawostek i materiałów dokumentujących dzieje tej „Wspaniałości Księgarskiej”, której
żywot w 1610 roku zapoczątkował kupiec Franciszek Jakub
Mecernich. Księgarz, sprowadzający z Kolonii do uniwersyteckiego Krakowa ówczesne
europejskie wydawnictwa. Dla
handlu swego wynajdując
właśnie pomieszczenie usytuowane na wprost ratusza. Wierzyć się nie chce, ile zachowało
się dokumentów. A ile doświadczycie skrupulatności, malowniczości wszelakiej, od anegdoty biograficznej poczynając, po
Tak
już jest tego
roku, że
rano człowiek się budzi i pierwsze,
co robi, to sprawdza, jakie
nowe nieszczęście się wydarzyło. Dotknięci kataklizmami ludzie z południa Polski, zanim zdążyli się jako
tako pozbierać po majowej
powodzi, zostali zalani ponownie. Wrocławski Kozanów się broni podwyższając
wały. Podwarszawskie Piaseczno pod wodą, wylała
rzeka Perełka, o której istnieniu większość mieszkańców Warszawy nawet nie
miała pojęcia. Sygnały dobiegające z całej Polski
brzmią jak meldunki z frontu. Sam nawet pierwszy raz
w życiu miałem namiastkę
tego, co czują powodzianie.
W środę woda wdarła się
także do mojej piwnicy. Dochodzą do tego niekończące
się spekulacje na temat
tego, co oznaczają poszczególne słowa i zdania wypowiedziane w kabinie samolotu na kilka, kilkanaście
minut przed katastrofą Tu–
154. Przy czym wcale nie
jest tak, jak zwykle w przypadkach dużych wypad-
szczegóły „kuchenne księgarskie”. Ile zdjęć, reprodukcji dokumentów, dykteryjek, życzeń,
wpisów wszelakich sław i celebrytów… Dla mnie bomba!
Aż się ciśnie: „Sami nie wiecie
co posiadacie!”. Najpierw sami
więc poznajcie, ucieszcie się,
a obcokrajowcom potem, dumnie pierś wypinając, objaśniajcie, iż krakowianie, to nie gęsi
ciemne; przeciwnie, do książek
skłonność i wytrwałość mają
wyjątkowo chwalebną! Mam
i ja mały udział w tej składkowej okolicznościówce. Miano-
Swoje wiem
Grzegorz Miecugow
e–mail: [email protected]
ków, kiedy najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy
się na tym nie znają. Tym
razem dużo mówią fachowcy, ale od tego ich mówienia wcale nie jestem mądrzejszy.
I gdzieś w tle tego wszystkiego toczy się kampania.
Najdziwniejsza kapania wyborcza, jaką widziałem. Nie
merytoryczna, a wizerunkowa. Pełna frazesów i sztucznych obrazków zamieszczanych w klipach telewizyjnych i internetowych. Ta
sztuczność bije w oczy tym
bardziej, im więcej pojawia
się w przekazach telewizyjnych prawdziwego życia
i prawdziwego nieszczęścia.
Aż mi się wierzyć nie chce,
że wybory będą już za dwa
tygodnie.
wicie umieszczony tam wiersz,
który dla ciekawości (tuszę, że
i dla przyjemności Państwa)
poniżej udostępniam.
Łaskawych i Chętnych Amatorów Ksiąg i Księgarni zapraszam pod owego jubilata – Matrasa (dawniej Gebethner
i Spółka) w czwartek na godz.
13. Kiedy to ręką prezydenta
Majchrowskiego dokona się
uroczyste odsłonięcie pamiątkowej tej księgi u wejścia. Piękny wpis w historię naszego
Miasta na mury przybywa, ku
pamiętaniu…
Pochwała księgarni
Księgarnio szumna
I ty z książkami sklepiku cichy…
– Jednakim jesteś pokrzepieniem
Dla moich myśli i fantazji
Czułą osłoną przed jazgotem świata
– Twój szyld jak uśmiech jest ulicy
Otwieram drzwi…
Od progu na pokładzie staję
– Już między stoły i regały szlak porywa…
Niech mnie ogarnia zapach twój pięknie drukowany
To rozkosz niemal
– Żywioły twoje gdy rozgarniam
Gdy dotykam
Ty, jak latarnia uniesiona, prowadź
Przez morza, ziemie dobrze znane
Kędy nowości archipelag kwitnie
Książnico, pełna obietnicy
Tyś jest całość
– Na wyciągnięcie ręki w tobie wszystko
– Bogowie, morza, Himalaje
Imaginacji dział wysoki
Domowe dzieje
Wojna – pokój
Cicha Kraina Sepii – pamiętniki
Starzy znajomi, patrz…
– Sinuhe Egipcjanin i Seneka
– Grzbietami wsparci gwarzą?
– Na wspólnej półce Miłosz z Kochanowskim
Horacy z Ildefonsem – bok przy boku?
Co za towarzystwo!
Księgarnio, tyś klub najbardziej elitarny
Za trochę grosza, nawet za nic
– Wszak szansy podczytania nie odmawiasz?
Salonie świetny, czy sklepiku marny
Oazą równie jesteś mi realną
Na trasie mej powszedniej, szarej
– Dla duszy i dla moich marzeń
Księgarnio… cudowna stacjo paliw

Podobne dokumenty