Unia Europejska już nie chce pomagać rolnikomHit!

Transkrypt

Unia Europejska już nie chce pomagać rolnikomHit!
Unia Europejska już nie chce pomagać rolnikom
Janusz Wojciechowski
W Unii Europejskiej dojrzewa myśl pozbycia się Wspólnej Polityki Rolnej, jako zbyt
kosztownej. Coraz silniejsze jest dążenie, żeby poszczególne państwa członkowskie
z własnej kasy pomagały swoim rolnikom, jeśli zechcą. Unijna kasa ma się dla rolników
zamknąć, a przynajmniej znacznie ograniczyć.
Bo kosztują za drogo
Myśl zaprzestania pomocy dla rolników od dawna krążyła po urzędniczych i politycznych
gabinetach, pojawiała się między wierszami różnych wypowiedzi, ale ostatnio przedarła się już
do oficjalnego dokumentu Parlamentu Europejskiego. Chodzi o projekt sprawozdania, autorstwa
francuskiego posła Lamassoure, dotyczącego tzw. środków własnych Unii, czyli po prostu
unijnego budżetu.. W paragrafie 22 tego dokumentu zawarta jest myśl, ze niektóre kosztowne
polityki unijne, w tym zwłaszcza Wspólna Polityka Rolna, miałby by być przejęte
do finansowania przez państwa członkowskie, a Unia mogłaby jedynie pomagać dodatkowo.
W imię ogólnej sprawiedliwości systemu – uzasadnia pan Lamassoure swoją propozycję.
Pan Lamassoure proponuje w gruncie rzeczy „nacjonalizację” polityki rolnej. Ta idea
pobrzmiewająca od dawna, uzasadniana jest zbyt wielkimi kosztami pomocy dla rolników.
Rzeczywiście, ponad 40 procent unijnego budżetu wydawana jest na rolnictwo, ale przecież nie
o portfele rolników tu chodzi, tylko o to, żeby w Europie nie brakło żywności. I jak dotychczas
jej nie brakuje. Na razie.
Złowroga pieśń przyszłości
Idea likwidacji wspólnej polityki rolnej to jeszcze pieśń przyszłości. Polskich rolników
śpieszę uspokoić, że póki co, do 2013 roku nic się nie zmieni, zobowiązania zawarte w traktacie
akcesyjnym będą zrealizowane, Unia będzie wypłacać obiecaną pomoc, z roku na rok coraz
większą. Ale co się stanie po 2013 roku – nikt nie wie. Coraz więcej znaków na ziemi wskazuje,
że zwycięży koncepcja oszczędnościowa i pomoc dla rolników zacznie zanikać. Wtedy przed
Polską stanie pytanie, po co być dalej w Unii. Pomoc dla rolnictwa to był przecież najważniejszy
argument za naszym członkostwem. Wskutek nieodpowiedzialnej, liberalnej polityki wieś polska
pogrążała się w nędzy. Dopływ unijnych pieniędzy miał ją postawić na nogi - tak obiecywano.
Pieniądze, które przyszły, skromne i niesprawiedliwie pomniejszone, nie stwarzają możliwości
rozwoju, ale przynajmniej pomagają przeżyć. Ta pomoc jest istotna dla polskiej wsi. Jej brak
oznaczać będzie koniec jakichkolwiek perspektyw dla rolnictwa w Polsce. Bogatsze od nas kraje
będą w stanie wspomóc rolnictwo z własnej kieszeni, nas nie będzie na to stać finansowo
i nie będzie też do tego politycznej woli.
Dlatego chociaż jest to pieśń przyszłości, to jej nuty brzmią złowrogo.
Unia polityczna zamiast gospodarczej
Z jednej strony mamy czarne chmury, gromadzące się nad wspólną polityką rolną,
a z drugiej coraz jaśniej świecić zaczyna słoneczko konstytucji europejskiej. Nie będzie wspólnej
polityki rolnej, będzie za to wspólna polityka zagraniczna.
Tu się ujawnia chytry plan, jak z Unii gospodarczej szybko i sprawnie zrobić Unię
polityczną, w gruncie rzeczy jedno państwo.
Oczywiście słyszymy argument – przecież Unia to my, to wszystkie państwa. Wspólna
polityka zagraniczna będzie kształtowana przez wszystkich jej członków i wszystkim członkom
będzie służyć. Będą wspólne starania o bezpieczeństwo energetyczne, a jeśli się pojawią
problemy takie, jak choćby z blokadą polskiego eksportu do Rosji, to Polska nie będzie już sama,
będzie o nią walczył unijny minister spraw zagranicznych, a może nawet unijny prezydent.
Wyznam, że szczerze w to wątpię. Nie bardzo sobie to wyobrażam, że w tej wspólnej
unijnej polityce zagranicznej będzie się poważnie liczył akurat polski interes. Można się
spodziewać czegoś odwrotnego, że w kluczowych sprawach zostaniemy po prostu przegłosowani
i będziemy musieli siedzieć cicho. Nagle okaże się, że budowa rurociągu pod Bałtykiem leży
w unijnym interesie, tylko Polska niepotrzebnie się sprzeciwia. Okaże się też, że Rosja jest dla
Unii tak ważnym partnerem gospodarczym, że trzeba jej grzecznie ustępować we wszystkim i nie
będzie się psuć dobrych stosunków jakąś tam śmieszną sprawą polskiego mięsa. Organizacje
zgłaszające do Polski roszczenia o przedwojenny majątek pójdą do unijnego ministra i tam
znajdą lepsze zrozumienie niż w Polsce.
W interesie najsilniejszych
Z Perspektywy Parlamentu Europejskiego dobrze to widać. Nie zapadnie tam żadne
rozstrzygnięcie wbrew woli najsilniejszych – Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
Czy to reforma rynku cukru, czy dyrektywa usługowa, czy przepisy o definicji wódki – wszystko
w ostateczności jest rozstrzygane tak, żeby krzywda nie dotknęła najsilniejszych państw.
A Polska owszem, może sobie tego chcieć czy tamtego pragnąć, w razie czego się ją przegłosuje
i po sprawie.
W polityce zagranicznej będzie podobnie. Trudno sobie wyobrazić, że będzie to polityka
niezgodna z interesami Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Bardzo łatwo sobie natomiast
przedstawić, ze będzie to polityka niezgodna z interesem Polski. A przecież w sferze stosunków
zagranicznych różnice interesów są znaczne. Francja i |Niemcy inaczej niż my podchodzą
do stosunków z USA czy z Rosją, czy innym dla nich, a czym innym dla nas jest sprawa relacji
z Ukrainą czy Białorusią, inaczej z ich i z naszej perspektywy wygląda sprawa stosunków
z Chinami, które dla nich są wielkim rynkiem zbytu, a nam drastycznie zagraża konkurencja
chińskich tekstyliów czy produktów rolniczych.
Czas nazwać po imieniu tę grę
Wspólna polityka zagraniczna zamiast wspólnej polityki rolnej… czas po imieniu nazwać
tę grę, która się toczy, że jest to gra o polityczną dominację w Unii, o zawładnięcie polityką unii
przez kilka najsilniejszych państw, wśród których Polski nie ma i nie będzie.
Obecność Polski w Unii ma lepsze i gorsze strony, moim zdaniem te lepsze dziś
przeważają. Nie sposób zaprzeczyć, że integracja europejska okazałą się dobrym sposobem na
zapewnienie trwałego pokoju w Europie. Ulepszanie Unii idzie jednak w niebezpiecznym
kierunku. Lepsze bywa często wrogiem dobrego. Unia gospodarcza przynosi niektóre pozytywne
efekty, unia polityczna może wywołać napięcia, które zniweczą dotychczasowe osiągnięcia.
Gdyby w przyszłości miała być ze wspólną polityką zagraniczną, a bez wspólnej polityki
rolnej, to wtedy Polska poważnie musiałaby się zastanowić nad sensem dalszej w niej obecności.