Zderzenie religii z nauką. Oczami nowoczesnego deisty

Transkrypt

Zderzenie religii z nauką. Oczami nowoczesnego deisty
Religie według definicji autora tworzą kultowo –
kulturowy kompleks wierzeń , tradycji, rytuałów i
obyczajów. Istotą religii są jednak wierzenia, które
w religiach o wysokim stopniu zaawansowania
zawierają się w wyraźnie sformułowanych, bądź też
tylko w domyślnych aksjomatach. W szczególności
aksjomaty takie są formułowane w wierzeniach
monistycznych, lecz trudno jest doszukać się ich w
wyznaniach politeistycznych takich jak Hinduizm. Z
kolei badając religie Islamu postrzegamy ją jako
kultowo-kulturową nadbudowę wzniesioną na naukach
proroka Mahometa spisanych, choć nie jednolicie, w
najbardziej pierwotnych arabskojęzycznych tekstach
koranicznych. Mahomet, który sam nazywał siebie
ostatnim i najważniejszym z proroków głosił wiarę w
jednego i jedynego Boga Allacha. Z kolei
Chrześcijaństwo, a raczej jego odmiany zwane
denominacjami stanowią rozwiniecie nauk oraz wysiłki
interpretacyjne związane z życiem – śmiercią oraz
domniemanym zmartwychwstaniem
Jezusa z Nazaretu.
Postać Żyda – Jezusa uważa się w Chrześcijaństwie za
równolegle boską i ludzką. Pierwszą i oryginalną
wersję Chrześcijaństwa sformułował Paweł z Tarsu
człowiek, który stworzył pierwszą i najstarszą
wersję kultowo-kulturowego kompleksu wierzeń
chrześcijańskich. Wszyscy Chrześcijanie przyjęli za
fundamentalny dogmat zmartwychwstania Jezusa.
Przyglądając się wierzeniom powiemy, iż zarówno te
dawne jak też współczesne nie zasadzają się w pełni
udokumentowanych i nie budzących zastrzeżeń dowodach
naukowych lecz w
domniemaniu. Takie wierzenia
uważam za nieracjonalne. Przykładowo konfrontując
jedno z takich wierzeń w którym Jezus przywraca do
życia zmarłą dziewczynkę możemy mieć wątpliwości co
do prawdziwości śmierci klinicznej dziewczynki.
Podobne zastrzeżenia może budzić „ relacja” z
przywrócenie do życia Łazarza, o którym Ewangelia
mówi, iż znajdował się on już w stanie daleko
zaawansowanego rozkładu ciała. Co stało się z owym
rozkładem i fetorem wydobywającym się z trupa tuż po
domniemanym wskrzeszeniu pytamy? Niestety także ten
opis ewangelicznego „świadka”
zbywa takie ważne
pytania milczeniem. Zastrzeżenia odnoszące się do
ewangelicznych cudów, które stanowią przecież
istotny element chrześcijańskich wierzeń i zapisów
budzi wiele wątpliwości co do ich prawdziwości i
rzetelności. Takie zastrzeżenia potęguje w nas
znajomość
nowoczesnej nauki: medycyny, fizyki,
psychologii, etc. Jednak wierzący nie dostrzegają,
lub też nie chcą dostrzegać tych oczywistych
braków.
Wierzenia religijne posiadają ogromną siłę
działania, która w znacznym stopniu wynika z ich
emocjonalności
oraz
niezwykłości
przekazu.
Niezależnie jednak od tego czy mówimy o wierzeniach
monoteistycznych
czy
politeistycznych,
to
emocjonalność pozbawiona wszelkich zasadnych
wyjaśnień tworzy tutaj szczególny klimat sprzyjający
ich bezkrytycznej akceptacji. Tak właśnie spoglądam
na bezzasadną wiarę starożytnych Egipcjan, którzy w
zabiegu wysuszenia ciała ( mumifikacji )
dopatrywali się faktu, jego odrodzenia się w
„wieczności boga Ozyrysa” . Zdarza się, że pewne
wierzenia, po upływie setek lat od ich powstania,
podlegają zabiegom porządkującym. Wówczas też
tworzona jest filozofia religii. Filozofia religii
pozostaje nieznana dla dewocyjnego tłumu. Niestety
w
żadnym ze znanych mi
przypadków wierzeń,
filozofia wiary nie nawiązuje do osiągnięć nauki i
wiedzy. Jako przykładem ilustrującym tą ostatnią
uwagę posłużmy się dogmatem o stworzeniu świata.
Dogmat ten stanowi konkluzję biblijnego opisu
zawartego w Księdze Rodzaju,
Genesis. W tym
przypadku mimo, iż nauka podaje znacznie bardziej
zasadny i dowodowy opis powstawania kosmosu, układu
słonecznego a w nim także naszej ziemi terra,
biblijny dogmat i opis tkwią zanurzone w
archaicznych i błędnych domniemaniach starożytnych.
Niestety kapłani jako propagatorzy takiego właśnie
podejścia do religii zapominają na pryncypialna role
jaka w przypadku naszego gatunku sapiens stanowi
jego rozum. Autor sądzi, iż nie rezygnując z wiary w
Boga, można by dopisać w Księdzem Rodzaju
współczesne znaczenia i fakty. Wierzenia, w swojej
genezie, nawet te prehistoryczne, najdawniejsze,
zawsze stanowiły próbę poszukiwania odpowiedzi na
pytania dotyczące otaczającego nas świata oraz
ludzkiego bytu. We wszelkich sytuacjach, zajściach,
zdarzeniach człowiek nie posiadający ich rozumienia
uciekał się ku domniemaniu. Takie domniemane
wyjaśnienia dotyczące zjawisk i wydarzeń łączono w
opowieść tą, która wraz z upływem czasu tworzyła
kulturę i tradycję. Taka opowieść przybierała postać
mitu. Posłużmy się tutaj lustracją: Rzymski bóg
Wulkan (grecki Hefajstos) wykuwał w głębi podziemi
pioruny. Te stawały się strzałami łuku boga Jowisza
( Zeusa). Podziemne prace w kuźniach Wulkana służyły
też wyjaśnieniu wielu nierozumianych wówczas zjawisk
geofizycznych: wyładowań elektrycznych, grzmotów
burzy, wulkanicznych erupcji, czy trzęsień ziemi.
Mitologia bogów nosiła więc nie tylko religijny i
kulturowy, lecz także pseudonaukowy charakter. Obok
całego piękna greko rzymskiej sagi o bogach, i
zjawiskach, mitologia tamtych starożytnych wierzeń
uczestniczyła w tworzeniu pseudonaukowej opowieści o
ludziach i świecie. Niestety nawet współczesne
studia poświęcone mitologii najczęściej pomijają ten
właśnie „pseudonaukowy„ aspekt wierzeń służących
opisaniu świata.
Tymczasem w ostatnich wiekach
naszej ery rozum ludzki zdołał przebić się poprzez
narosłe od tysiącleci bariery domniemania. Niestety
i równolegle w dziedzinie ludzkich wierzeń świat
zatrzymał się w odległej starożytności. Przykładem
jest wyobrażenie Boga przebywającego w błękicie
zwanym „niebem”. Przecież nawet tak fundamentalna
dla wierzeń chrześcijańskich „ Modlitwa Pańska –
Jezusa „ nakazuje nam zwracanie się do Boga ze
słowami: „ Ojcze Nasz który jesteś w niebie”. Nie
zapominajmy jednak, iż biblijne, błękitne, boskie
niebo o którym
mówił Jezus to zwykła bliska ziemi
przestrzeń jaka wypełniają gazy. Ta przestrzeń w
czasach Jezusa była dla ludzi nieosiągalną, że
wspomnę na opowieść o Dedalu i Ikarze. To dlatego
też ewangeliczny obraz „białej gołębicy” zjawia się
na tle błękitu w epizodzie Jezusowego chrztu nad
Jordanem. Tymczasem w nowoczesnym rozumieniu Bóg
nie znajduje się w niebie lecz wypełnia On sobą
wszystko to o materialne i duchowe. W ten to sposób
modlitwa sprzed dwu milleniów nie przemawia do
piszącego z siłą przekonywania . „Biblijne Niebo„ to
jedynie baśniowe, poetyckie i romantyczne
wyobrażenie, które nie odzwierciedla jego fizycznej
rzeczywistości. W dzisiejszym niebie poruszają się
balony, helikoptery, odrzutowce. Poprzez fizyczne
niebo astronauci unoszą się w czarną przestrzeń
kosmosu. Czyżby więc i „piekło” miało przenieść się
z podziemi w kosmos, pytamy? Niestety wierzenia i
religie świata zatrzymały się wśród starożytnych
wyobrażeń i nie potrafią one dotrzymać kroku
postępowi naszej naukowej wiedzy. Stąd wysnuwamy
jeszcze jeden radykalny wniosek. Człowiek wyznający
wiarę w Boga powinien akceptować naszą zmieniającą w
czasie się percepcję Sacrum. Tego jednak wniosku
jak dotąd nie akceptują kapłani. Kapłani nauczają,
iż zarówno Bóg jak i Jego percepcja stanowią treści
niezmienne w czasie. To kardynalny błąd wiary! Nauka
i wiedza, nie zaś świątynna stagnacja pojęć i opisów
zasługują na baczniejszą uwagę,
gdyż to właśnie
nauka pozwala nam tworzyć bardziej adekwatne
wyobrażenia
Sacrum.
Niestety miliardowe
religaryjne tłumy świata nadal wyznają Boga na
sposób głęboko zakotwiczony w starożytności i
niewiedzy.
Ostanie nasze spostrzeżenie dyktuje nam też
konieczność generalnej negacji cudów. To co od
tysiącleci nazywano cudami traci w świetle nauki,
choć powoli i stopniowo, nimb tajemniczości. Tak
zwane cudy to zjawiska mało prawdopodobne, bądź też
takie, które
nie uzyskały jak dotąd naukowego
wyjaśnienia. Jednak już dzisiaj nauka wyjaśnia
ogromną większość tych wydarzeń jakie od zawsze
uważano za cudowne.
W pojęciu tegoż autora w
świecie stworzonym przez Boga nie ma miejsca na
cudy, lecz istnieje tutaj niezbędność zgłębiania
tajemnic. Ostatecznie więc to rozum nie zaś
religaryjne pochody i pienia wiodą nas i wskazują
drogę. Człekokształtne małpy nie są zdolne ani do
tworzenia wierzeń ani do zadawania stosownych dla
nauki pytań.
Niestety, teologiczne praktyki wszystkich świątyń
świata wskazują, iż w religii nie zadaje się pytań,
gdyż religia stanowi twór dogmatyczny. Na szczególny
aspekt dowodzenia prawd świątynnych zwrócił uwagę
największy filozof Judaizmu Mojżesz ben Majmon,
zwany z łacińska Majmonidesem (1135-1204).
Majmonides w swojej religioznawczo – filozoficznej
pracy tłumaczonej na język polski pod tytułem:
„Przewodnik dla Błądzących” poddaje krytycznej
ocenie jedenaście kluczowych aksjomatów Islamu.
Aksjomaty
te
powstały
wśród
islamskich
średniowiecznych uczonych
zwanych Mutakallim.
Jednak tak Majmonidesowi jak i Mutakallim brak było
wiedzy jaką uzyskać można jedynie dzięki nauce. Z
zasadami Mutakallim Majmonides polemizuje bardzo
zdecydowanie, jednak sam popełnia on
kardynalne
błędy. Ta właśnie polemika, bądź co bądź wielkiego
filozofa, prowadzi nas ludzi XXI wieku do
zaskakujących wniosków. Otóż okazuje się, że
genialnemu temu filozofowi Judaizmu brakowało wiedzy
tej jaka posiadają współcześni. Błędy Majmonidesa
mimo posługiwania się właściwą logiką, wynikały z
braku racjonalnych, naukowych podstaw. Sami
Mutakallim dokonywali ważnych odkryci jedynie w
dziedzinie matematyki. W islamskiej architekturze,
sztuce zdobniczej, czy medycynie średniowieczny
postęp sprowadzał się jedynie do wyrafinowanego i
nowatorskiego rzemiosła. Taka właśnie wiedza
tworzyła umiejętności, które zdobywano jako
doświadczenie kolejnych pokoleń. Na marginesie tych
rozważań zauważamy, iż sukcesy starożytnej czy
średniowiecznej architektury utylizował wiedzę,
która ograniczała się do wyrafinowanego rzemiosła.
Jako ilustrację posłużmy się
przykładem
zaczerpniętym ze starożytnej
historii egipskich
piramid. Nasz zachwyt nad tymi monumentami pracy
ludzkiej i architektury jest często przesadny.
Pierwsze próby budowy takiej piramidy zakończyły się
fiaskiem.
Dopiero więc przy budowie kolejnych
piramid wprowadzano konieczne poprawki, nadal jednak
nie rozumiejąc statyki budowli. Budowniczowie
wspaniałych piramid, sfinksów czy świątyń,
późniejszych
zamków i fortyfikacji byli jedynie
uzdolnionymi rzemieślnikami, ludźmi nie znającymi
pojęcia siły, zasad statyki i dynamiki, oraz nie
znającymi cząsteczkowej budowy stosowanych przez
nich i obrabianych materiałów.
Po krótkiej tej
dygresji powracamy do Majmonidesa. Majmonides jako
światły żydowski nauczyciel i myśliciel dokonywał
próby połączenia filozofii żydowskich wierzeń ze
współczesną mu wiedzą o świecie. Jednak i niestety w
tym ostatnim obszarze, a więc w zagadnieniach wiedzy
naukowej był on znacznie ograniczony. Prawdziwą
wiedzę naukową zaczęto gromadzić dopiero w epoce
odrodzenia. Pierwsze wielkie odkrycia naukowe
zawdzięczamy Kopernikowi, Galileuszowi, Giordano
Bruno, Tycho Brache, Janowi Keplerowi czy Izaakowi
Newtonowi. To dla tego właśnie świat Majmonidesa
tworzą jeszcze „ sfery niebieskie” (w liczbie co
najmniej osiemnastu !). W centrum owych sfer
umieszczał Majmonides „ziemię terra”. Taki antyczny
platońsko – ptolomejski lecz także biblijny obraz
wszechświata stanowił następstwo starożytnej
greckiej myśli filozoficznej. Mimo też, iż wiedza
filozofów greckich uwzględniała wcześniejsze
astronomiczne odkrycia Babilończyków czy Egipcjan
to jednak okazywała się ona bezradna wobec
rzeczywistej mechaniki nieba. W tamtym obrazie
nauki, ziemię terra otaczały kolejne
sfery:
księżyca, Merkurego, Wenus, Słońca, Marsa, Jowisza,
Saturna i niezliczonej mnogości gwiazd, w tej
właśnie kolejności. Majmonides, którego od czasów
Kopernika dzieliła przestrzeń czasowa niemal 300
lat, przy całej swojej mądrości zasadzał jednak
swoje rozumowanie w wiedzy antyku. Majmonides
kwestionował też istnienie atomów czy próżni.
Znajomość wszelkiej materii sprowadzał
on do
czterech klas gatunkowych: ziemi, wody, powietrza i
ognia. Dobrze zaznajomiony z anatomia ludzkiego
ciała Majmonides pełnił funkcje nadwornego medyka
egipskiego kalifa. Jednak mimo to Majmonides nie
podejrzewał nawet tego, iż krew krąży w ludzkim
ciele, której pompę stanowi serce.
Na odkrycie
zjawiska krążenia krwi nauka musiała czekać do
czasów Williama Harveya (1578-1657).
W fizyce, tak jak rozumiał to Majmonides, umieszczał
on cztery siły :
1. Silę
powodującą
żywiołów
zmieszanie
i połączenie
2. Siłę zaopatrującą każdą rosnącą rzecz w funkcje
wegetatywne
3. Siłę dającą witalność każdemu żywemu bytowi
4. Siłę obdarzającą istoty rozumne umysłem.
Wszystkie wymienione tutaj siły miały działać za
sprawą światła i ciemności, oraz dzięki temu, iż ich
regulacja dokonywała się za sprawą ruchu sfer wokół
ziemi. Zacytujmy ważny fragment tego tego
rozumowania: „ Gdy przez jedną chwilę serce
przestaje bić, człowiek umiera i następuje koniec
wszystkich jego ruchów a siły wyczerpują się.
Podobnie zginąłby cały wszechświat i wszystko w im
przestałoby istnieć gdyby ustał ruch sfer wokół
ziemi”.
Kiedy spoglądamy na próby Majmonidesa jakie
podejmuje on celem opisu funkcjonowania świata
przyrody, czy też działania ludzkiego ciała
przekonujemy się jak ubogą była cała ówczesna wiedza
ludzka. Na tym etapie rozważań unaoczniają się
znaczenie i niezbędność nauki w życiu ludzkim.
Równolegle też uświadamiamy sobie to, iż fundamentem
naszego prawidłowego ludzkiego funkcjonowania i
działania powinno być myślenie a więc racjonalizm.
Na tle tego wniosku , autor jako człowiek wierzący,
odkrywa też potrzebę
rozsądnego podejścia do
zagadnienia Sacrum. Tymczasem błędy jakie z braku
wiedzy naukowej popełniał Majmonides, dzisiaj nadal
towarzyszą miliardom wierzących, którzy stronią od
światła wiedzy i nauki. Są to ludzie często
formalnie wykształceni w uniwersytetach, a mimo to
uwikłani w świątynną iluzoryczną magię cudów. Ta
paradoksalna sytuacja wynika z braku religijnego
myślenia, które zastępowane zostaje myśleniem typu
świątynnego.
Na przestrzeni tysiącleci religie
świata stworzyły ogromną mnogość kultów i kultur,
wszystkich ich jednak zasadzających się w
oczekiwaniu na spełnienie ludzkich nadziei.
Tymczasem Kościół, tak jak i inne niechrześcijańskie
świątynie swata nigdy nie posiadły zdolności
spełniania ludzkich oczekiwań.
Ilustracją
świątynnej bezradności niech będą średniowieczne
europejskie pomory nierzadko wyniszczające całe
połacie krajów i miast. W tym czasie to co potrafił
czynić Kościół sprowadzało się do świeconej wody i
kadzidła. Dopiero wielki Ludwik Pasteur, Człowiek
zasługujący na tytuł wielkiego świętego nauki
otworzył ludzkie oczy na przyczyny i mechanizm owych
epidemii. W podzięce za jego pracę Kościół
wykluczył naszego dobroczyńcę z grona wiernych.
To najlepsza ilustracja wiary wyznawanej przez
głupców. Głupie i bezzasadne wyznawanie wierzeń to
blamaż w stosunku do myślenia jakie otrzymaliśmy w
darze.
Tymczasem rozprawiając
wokół mitów i mitologii
docieramy do kolejnej zagadki wierzeń. Zacznijmy
jednak ten watek od początku. Kiedy za sprawą
cesarza rzymskiego Konstantyna młode Chrześcijaństwo
zyskało w Imperium Rzymskim status legalności,
prześladowany dotąd Kościół dopatrzył się szansy na
zyskanie władzy i znaczenia. Na drodze ku takiej
władzy i znaczeniu postrzegano w Kościele przeszkody
jakimi były dawne wierzenia ludów zamieszkujących
Imperium Romanum. Te sięgały daleko w głąb historii.
Aby wykazać wyższość wierzeń chrześcijańskich nad
innymi wierzeniami tamtych czasów wprowadzono w
Kościele termin „pogaństwo”.
Był to od początku
termin tak nowy jak też pejoratywny. Zaczęto wiec
głosić, iż to jedynie Chrześcijaństwo jest
wierzeniem prawdziwym, podczas gdy pozostałe
wierzenia świata nazwano pogańskimi czyli błędnymi.
Terminem pogaństwo czy też pogański szafowano odtąd
przez wieki czyniąc to tak by wynosząc chwałę
Chrześcijaństwa szkalować i deprecjonować pozostałe
wierzenia i religie. Wkrótce za wierzenie pogańskie
uznano nawet Judaizm, a więc wierzenie Jezusa z
Nazaretu. Od jego powstania za pogański uznano
Islam. Termin „pogański” oznaczał w ustach Kościoła
wierzenia błędne, złe, szkodliwe, nieprzyjazne i
nieakceptowalne przez prawdziwego Boga, tego którego
umieszczano w „Błękitnym Górnym Niebie”. Dopiero w
XX wieku zrewidowano taką bezzasadną, lecz
równolegle wielce szkodliwą postawę Kościoła.
Współcześnie Kościół uznaje Judaizm jak też Islam za
wierzenia niepogańskie. Dzisiaj w Kościele
Katolickim nazywa się Żydów „ starszymi braćmi w
wierze”. Cóż za hipokryzja, jako iż miliony wiernych
i tysiące kapłanów nadal uważają Żydów oraz
Muzułmanów za pogan.
Tymczasem termin pogaństwa
nigdy nie został zdefiniowany jako, że i de facto
duplikuje on termin zwany politeizmem. Ta sytuacja
skłania autora
ku próbie trafniejszego ( od
kościelnego ) zdefiniowania terminu „ pogaństwo”. W
autorskim podejściu to nie liczba bogów w wierzeniu
definiuje pogaństwo. Za właściwe znaczenie terminu
pogaństwo proponuje się więc uznanie za pogańskie
tych wierzeń czy religii w których explicite
występują opowieści mitologiczne. Taka definicja nie
rozróżnia pomiędzy wiara w jednego czy kilku bogów.
Ponieważ tak na prawdę niczego o Bogu nie wiemy,
powinniśmy ograniczyć swoją religijną ciekawość jak
czynił to Hebrajski filozof Majmonides. Poza tym Bóg
Starego Testamentu wyraźnie unika uchylenia rąbka
swojej tajemnicy, tajemnicy Sacrum. Bóg według
Majmonidesa nigdy nie ujawnił się Mojżeszowi w
sposób fizyczny. Bezimienny Stwórca wszystkich i
wszystkiego to jedyne wierzenie jakie wymyka się też
próbom uznania go za pogańskie. Kiedy jednak o Bogu
opowiadamy historie w rodzaju „cudu zwiastowania”,
aniele Gabrielu i dzieweczce Maryi tworzymy mit a
wierzenie wędruje w kierunku pogańskich.
Wierzenie religijne, któremu ufa autor stanowi więc
wyznanie wiary mądrej, a pozbawionej fikcyjnych
mitów i nadzwyczajności. Tak pojmowany Bóg staje się
też aksjomatem autorskiej filozofii, tej którą w
przedmiocie wiary demonstrował dwunastowieczny
Majmonides.
Kiedy jednak człowiek zaczyna
fantazjować wokół kultowo-kulturowych konsekwencji
takich nawet silnie ograniczonych aksjomatycznych
założeń wiary, naraża się on na oskarżenie o
pogaństwo. Ostatnie wyrażenie autora może budzić
zastrzeżenia te, jakie powstają w związku z
posłużeniem się tutaj własnym i nowatorskim terminem
pogaństwa. Dlatego też postanowiłem posłużyć się
tutaj stosownym komentarzem. Wyznawanie Boga w
sposób pozbawiony mitologicznego, narracyjnego
opisu, oraz sprowadzenie wierzenia głównie do
filozofii nie może stać się powszechne. Ludzie od
dawien dawna potrzebują barwnych o bogach opowieści.
Sukces Chrześcijaństwa polegał od początku na tym,
iż zastępowało ono Mitologię Homerycką Mitologią
Jezusową. Ta nowa mitologia przekierowywała uwagę
tłumów od pełnego bólu i cierpienia życia ziemskiego
w stronę oczekiwanej szczęśliwości wiecznej
osiągalnej dopiero jednak po śmierci. Na sprawy te
zwracali uwagę: średniowieczny filozof Spinoza oraz
wielki fizyk Einstein. Kościół wykorzystuje jednak
przez pogańską naturę ludzką czyniąc to i jedynie ku
korzyściom własnym. A filozof modli się: „Wybacz im
Panie głupotę”