Dziekan ORA Bielsko
Transkrypt
Dziekan ORA Bielsko
Odpowiedź na „Pobudkę” ogłoszoną przez Dziekana Ziemisława Gintowta Bardzo mądra, a nawet przenikliwa i dalekowzroczna ocena sytuacji adwokatury, przedstawiona w wystąpieniu Dziekana Izby Warszawskiej, zawiera jedno stwierdzenie, z którym nie mogę się zgodzić jako przedstawiciel samorządu adwokackiego, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Bielsku – Białej. Dziekan Gintowt pisze, że nie zabiera głosu przeciw komukolwiek, ale za czymś, za naszą wspólną sprawą. Taka istotnie byłaby treść jego wystąpienia, gdyby nie stwierdzenia dotyczące mniejszych izb adwokackich, w nim zawarte. Wśród wielu cennych wskazówek dotyczących szerszego i zgodnego z duchem czasu spojrzenia na zadania i cele adwokatury, po pozytywnym odniesieniu się do inicjatywy czterech Izb (katowickiej, bielsko – bialskiej, częstochowskiej i opolskiej), dotyczącej wspólnego zorganizowania zjazdu adwokatury, w wystąpieniu znalazło się stwierdzenie, iż utrzymywanie dziś mniejszych izb to anachronizm, a nieco dalej: małe owszem jest piękne, ale w związku z tym odpowiednio drogo kosztuje. Nie ma darmowych obiadów. Nie rozumieniem przyczyn tego ataku na mniejsze izby adwokackie i związku między głoszonymi przez Autora tezami, a koniecznością tworzenia jedynie Izb wielkich. Nieco wcześniej czytamy, że Dziekan Gintowt reprezentuje największą Izbę Adwokacką w Polsce liczącą ponad 5200 osób, że nie może podać dokładnej liczby jej członków bo praktycznie co tydzień odbiera nowe ślubowania, a do zapewnienia prawidłowej działalności tak wielkiej izby niezbędne są odpowiednie regulacje prawno – organizacyjno - techniczne dla sprawnego przeprowadzenia koniecznych zmian w zmienionym otoczeniu (w Warszawie nie ma odpowiedniej sali na odbycie Zgromadzenia Izby zapewniającej udział wszystkich uprawnionych, gdy liczba adwokatów przekroczy 4000). W Izbie Adwokackiej w Bielsku – Białej, podobnie jak w wielu innych tzw. mniejszych izbach, takich problemów na szczęście nie ma. Jako Dziekan tej Izby nie tyko wiem z ilu składa się ona adwokatów i aplikantów adwokackich, ale w dodatku większość z nich to osoby które nie są dla mnie i dla członków Rady anonimowe , z których problemami często jestem na bieżąco zaznajamiany i które w przedstawicielach wybranego przez siebie samorządu widzą swoich rzeczywistych reprezentantów, o których wiedzą, że w każdej chwili mogą przedstawić im swoje problemy zawodowe, a nawet osobiste. Organizując walne Zgromadzenie Izby nie muszę szukać stadionu sportowego ani hali widowiskowej i nie muszę myśleć z przerażeniem o przyszłości, a w szczególności o tym gdzie i jak przeprowadzę walne zgromadzenie izby, która w tej chwili liczyłaby około 5000 osób, a za kilka lat ta liczba mogłaby się podwoić. Rację ma Dziekan Gintowt pisząc, że taka sytuacja wymaga odpowiednich regulacji i zapewne ma na myśli zmianę prawa o adwokaturze w ten sposób aby Zgromadzenie Izby zastąpić zgromadzeniem delegatów izby. Tylko czy to są zmiany mające cokolwiek wspólnego z krzewieniem idei samorządności? Czy rzeczywiście przyszłość adwokatury pozostaje w sprzeczności z istotą samorządu adwokackiego i wymuszać będzie w miejsce dotychczas istniejących izb tworzenie wyłącznie izb–molochów, z których każda działać będzie na takich zasadach na jakich działa cała Adwokatura, decydując o istotnych sprawach głosami swych delegatów? Nie wiem także i nie rozumiem co miał na myśli dziekan Gintowt pisząc, że utrzymywanie małych izb odpowiednio drogo kosztuje. Przedstawiona w ten sposób teza nie została poparta jakimkolwiek wyliczeniem i twierdzę, że jest całkowicie bezpodstawna i sprzeczna z faktami. Wręcz przeciwnie mniejsze izby gospodarują bardzo oszczędnie posiadanymi środkami finansowymi i per saldo ich utrzymywanie jest dzięki temu dużo tańsze. Może chodzi o to, że takie izby nie są w stanie własnym sumptem organizować wielkich imprez. To prawda, ale właśnie podjęta przez nasze Izby wspólna inicjatywa dobitnie wskazuje na to, że jest to problem, z którym można sobie poradzić, bez wylewania dziecka z kąpielą i bez łączenia mniejszych izb z większymi. A co do obiadów… warszawskie też nie są darmowe, a nasze są skromniejsze. Apeluję wiec o umiar i rozwagę w dobieraniu argumentów. Mądre i przemyślane tezy obronią się same, bez potrzeby naginania faktów i używania argumentów wątpliwych. Poza tym, ogólna wymowa omawianego pisma zawiera się w apelu o większą aktywność, o lepsze wykorzystywanie naszego potencjału, o podejmowanie trudnych wyzwań. Jednym z tych wyzwań jest obrona naszego samorządu, więc nie poświęcajmy go niepotrzebnie i nie uszczęśliwiajmy na siłę i wbrew ich woli adwokatów zrzeszonych w mniejszych izbach, skoro oni o zmiany w tym zakresie jakoś nie proszą. Przecież istota samorządu polega na tym, że ludzie w nich zrzeszeni rządzą się sami, a nie są uszczęśliwiani wbrew swojej woli przez cudze decyzje. O to walczymy jako samorząd adwokacki, starając się przeciwdziałać różnym decyzjom i naciskom idącym z zewnątrz. Czy rzeczywiście my, przedstawiciele samorządów mniejszych izb, musimy też o to walczyć i to z własnymi kolegami? Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Bielsku – Białej adwokat Jerzy Stworzewicz