Polityka 3 kor 2.indd
Transkrypt
Polityka 3 kor 2.indd
SUMMARY A discussion on the role of the middle class in Poland started with the fall of Communism at the turn of the 1990s and continues to this day. The weakness of the middle class is regarded as a significant obstacle in the modernization of the country. On the other hand, its consolidation is seen as the chance to stabilize a new political system and to continue the economic reforms initiated 20 years ago. Political elites generally agree on the necessity of creating a strong middle class, which is surprising in a highly polarized Polish society. Expectations for the emergence of a strong middle class are similar with longing for a prince charming who would shape the new social order according to the rules of democracy and a free market economy. It’s important to notice that what we describe as “middle class” is a mixed community of people placed in the middle part of the social ladder. Because of such a large differentiation of this social community, the question remains: Does it make sense to promote the middle class as whole? Was the political accord in this case just a part of election rhetoric rather than real action? Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądx cześci niniejszej publikacji, niezależnie od zastosowanej techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, komputerowej i in. ), wymaga pisemnej zgody Wydawcy „WRACA NOWE”: O ZESPOŁACH INTERDYSCYPLINARNYCH Piotr Teisseyre Instytut Socjologii UW WPROWADZENIE W czerwcu 2010 r. Sejm RP przyjął nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie1. Artykuł 9 znowelizowanej ustawy nakłada na gminy obowiązek powoływania zespołów interdyscyplinarnych, które mają integrować wysiłki rozmaitych instytucji i organizacji pozarządowych na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Pierwotny tekst ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, przyjętej przez Sejm RP w 2005 r., tylko w dość ogólny sposób określał, iż organy administracji rządowej i samorządowej współdziałają z organizacjami pozarządowymi oraz kościołami i związkami wyznaniowym2. Ustawa w nowym brzmieniu precyzyjnie określa zadania służb socjalnych w zakresie współpracy na poziomie lokalnym – w każdej gminie wójt, burmistrz lub prezydent powołują zespół interdyscyplinarny3, który mają tworzyć przedstawiciele: jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, oświaty, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych, ponadto kuratorzy sądowi. Skład zespołu interdyscyplinarnego może zostać rozszerzony o prokuratorów oraz przedstawicieli innych instytucji przeciwdziałających przemocy w rodzinie. Zadaniem zespołów ma być realizacja gminnego programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie oraz ochrona ofiar przemocy w rodzinie. Znowelizowana ustawa nadaje zespołom interdyscyplinarnym dwustopniową strukturę funkcjonowania. Zespoły interdyscyplinarne mogą powoływać grupy robocze do rozpatrywania spraw konkretnych rodzin. O ile więc zespoły interdyscyplinarne mają pracować nad strategią rozwiązywania problemu przemocy w rodzinie, koordynować działania pomocy społecznej w gminie oraz integrować środowisko specjalistów reprezentujących rozmaite instytucje i organizacje, o tyle grupy robocze będą bezpośrednio zaangażowane w realizację i monitoring programów naprawczych adresowanych do jakiejś rodziny lub zbiorowości. Niniejszy artykuł omawia możliwe konsekwencje powoływania zespołów interdyscyplinarnych w Polsce. Na wstępie zostaną przedstawione racje uzasadniające łączenie wysiłków różnych służb socjalnych na poziomie lokalnym, wskazując, że owe racje nie są nowe – przeciwnie, należą raczej do klasycznych wątków towaPolityka Społeczna nr 3/2011 rzyszących debatom nad kształtem polityki społecznej. W drugiej części tekstu omówione zostaną możliwe korzyści oraz zagrożenia czy ograniczenia powiązane z tworzeniem zespołów interdyscyplinarnych. Trzecia część artykułu prezentuje wyniki badań nad funkcjonowaniem zespołu interdyscyplinarnego na poziomie jednego osiedla w dużym mieście w Polsce. NOWA INSTYTUCJA, STARE IDEE Wiele wskazuje na to, że racje uzasadniające tworzenie zespołów interdyscyplinarnych są częścią klasycznych wątków myślenia o polityce społecznej. Można wskazać na co najmniej trzy kierunki teoretyczne, z dorobku których można czerpać uzasadnienie dla tworzenia tejże nowej instytucji. Pierwsza inspiracja: neokonserwatywna krytyka opiekuńczości Po pierwsze, nie jest wykluczone, że pomysł tworzenia zespołów interdyscyplinarnych znakomicie wpisuje się w postulaty zwiększania trafności świadczeń socjalnych. Źródeł tych idei należy poszukiwać w neokonserwatywnej krytyce instytucji państwa opiekuńczego, która toczyła się w latach 80. w USA, ale objęła swym zasięgiem także Stary Kontynent. Zarzuty skierowane przed 30 laty pod adresem redystrybucyjnych programów polityki społecznej w trwały sposób zmieniły myślenie o państwie opiekuńczym i o projektowaniu programów naprawczych. Dziś żadna debata o kształcie polityki społecznej nie może ignorować trzech negatywnych praw redystrybucji sformułowanych przez Charlesa Murraya w książce Bez korzeni, stanowiącej punkt odniesienia dla polityki reaganomics w latach 80. (Murray 2001). Nawet jeśli dla wielu osób tezy Murraya były nie do przyjęcia, musieli się do nich jakoś ustosunkować. Prawo niedoskonałego wyboru powiada, że w programy pomocy społecznej wbudowana jest zasadnicza ułomność, polegająca na tym, że nie jest możliwe precyzyjne określenie „prawdziwie” potrzebujących. W rezultacie wśród adresatów pomocy znajdują się osoby, które na pomoc nie zasługują lub pomijani są ludzie naprawdę wymagający wsparcia. Drugie prawo – niezamierzonych nagród – powiada, że programy pomocy społecznej – zaprojektowane po to, by rozwiązywać jakieś problemy społeczne 9 – w niezamierzony sposób przyczyniają się do zwiększania liczby osób dotkniętych tymi problemami. Dzieje się tak, gdyż każdy program zaprojektowany jest tak, by zwiększać wartość netto pozostawania w warunkach, które chce zmienić. Innymi słowy, adresaci programów pomocy społecznej otrzymują niezamierzone nagrody za to, że dotknięci są jakimiś problemami. Trzecie – prawo szkody netto dotyka istoty wszystkich programów pomocy społecznej, polegającej na tym, że im mniejszy własny wkład człowieka w poprawę swojej sytuacji, tym większe prawdopodobieństwo, że wspomaganie go przyniesie więcej szkody niż pożytku (Murray 2001, s. 304–313). Tezy Murraya dotyczyły programów pomocy społecznej adresowanych do osób ubogich, samotnych matek czy bezrobotnych. Tymczasem zespoły interdyscyplinarne tworzone są z myślą o problemie przemocy w rodzinie. Czy porównanie jest zatem nietrafione? Czy uzasadnione jest łączenie problemu przemocy w rodzinie, którym mają zajmować się zespoły interdyscyplinarne, z innymi problemami społecznymi? Można wszak powiedzieć, że utożsamianie przemocy w rodzinie z klientami ośrodków pomocy społecznej jest wyrazem stereotypu – przemoc w rodzinie jest zjawiskiem rozpowszechnionym w rozmaitych grupach społecznych i w tym samym stopniu dotyczy klasy średniej, co klienteli pomocy społecznej. Zapewne jest to uwaga słuszna, ale w polu zainteresowań zespołów interdyscyplinarnych z założenia znajdują się rodziny dotknięte wieloma problemami, takimi jak bieda czy bezrobocie. Ponadto, nawet jeśli mamy do czynienia ze swoistą kliszą rzeczywistości, warto zwrócić uwagę, w jak silny sposób ulegli jej ustawodawcy, którzy do instytucji tworzących zespół interdyscyplinarny włączyli służby zajmujące się przede wszystkim udzielaniem szeroko pojętej pomocy społecznej. Jeśli zespoły interdyscyplinarne miałyby zajmować się rozwiązywaniem problemu przemocy w rodzinie wśród klasy średniej, to można przypuszczać, że skład zespołu byłby nieco inny. Skoro klasa średnia rzadko pobiera zasiłki z ośrodków pomocy społecznej, należałoby w pierwszej kolejności uruchomić zasoby bliższej lub dalszej rodziny lub zaprosić do grona zespołu np. sąsiada czy pracodawcę. Wiele wskazuje więc na to, że zespoły interdyscyplinarne zaprojektowane zostały przede wszystkim po to, by „obsługiwać” wiele problemów społecznych powiązanych z przemocą w rodzinie, ale kojarzonych w pierwszej kolejności z klasą niższą. Ten sposób myślenia nieuchronnie prowadzi do postawienia ostrożnej hipotezy mówiącej o tym, że zespoły interdyscyplinarne są wyrazem przemocy symbolicznej wobec warstw ubogich. Nie jest też wykluczone, że wysunięcie na plan pierwszy problemu przemocy jest wygodnym zabiegiem, służącym przezwyciężeniu sprzeczności wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych. Zespoły interdyscyplinarne będą wszak miały prawo do swobodnej wymiany danych osobowych rodzin, w których zachodzi przemoc lub jest podejrzenie, że ona zachodzi4. Ten zapis otwiera tak naprawdę pole do daleko idących interwencji i ingerencji w życie zbiorowe, zwłaszcza że nie ma zgody dotyczącej tego, czym jest przemoc – czy zaniedbywanie psychiczne też jest przemocą, czy zmuszanie do pracy zarobkowej można także zakwalifikować jako przemoc (ekonomiczną)? 10 Możliwość przepływu informacji jest z całą pewnością rozwiązaniem wygodnym dla służb socjalnych, które w ten oto sposób zyskują narzędzie większej kontroli nad beneficjentami pomocy, zwłaszcza jeśli są to zasiłki pieniężne. Jeśli jedna z ułomności alokacyjnych programów polegała według Murraya na nieumiejętności oddzielenia „prawdziwie” potrzebujących od „pasażerów na gapę”, to sprawna wymiana informacji między służbami socjalnymi ma na celu właśnie przezwyciężenie pierwszego negatywnego prawa redystrybucji. Niedoskonałością pomocy społecznej jest homogenizacja biednych, a to przynosi szkodę nie tylko bogatym, którzy dzielą się częścią swojego dobrobytu, ale może przede wszystkim samym beneficjentom pomocy. Jak przekonywał Murray, polityka społeczna wymuszała dokonywanie alokacji na olbrzymią skalę od ludzi najzasobniejszych do najmniej zasobnych, od najbardziej praworządnych do najmniej praworządnych i od najbardziej odpowiedzialnych do najmniej odpowiedzialnych. Mało jednak otrzymywali ci, którzy na to najbardziej zasługiwali, jeśli nie liczyć łatwiejszego dostępu do zasiłków socjalnych, a więc czegoś, co z największą trudnością mogli uznać za pożyteczne (Murray 2001, s. 288). Kluczowym problemem redystrybucji jest więc niesprawiedliwy podział pomocy, a na tym tracą nade wszystko „prawdziwie” biedni, którzy otrzymują niższe świadczenia pieniężne lub gorszej jakości świadczenia niepieniężne. Wydaje się, że zespoły interdyscyplinarne zostały zaprojektowane po to, by dokonywać większej selekcji między „godnymi” i „niegodnymi” biednymi, zasługującymi i niezasługującymi na pomoc. I konsekwentnie ma to prowadzić do większej kontroli nad udzielaniem niezamierzonych nagród (drugie negatywne prawo redystrybucji). Współpraca różnych instytucji w ramach zespołu interdyscyplinarnego ma także przyczyniać się do umiejętnego posługiwania się metodą kija i marchewki. O ile np. ośrodki pomocy społecznej poprzez przyznawanie zasiłków dostarczają zachęt pozytywnych, o tyle np. kuratorzy czy policjanci są zwiastunem przymusu negatywnego, grożąc zabraniem dziecka od rodziców do placówki opiekuńczo-wychowawczej. W ten oto sposób tworzenie zespołów interdyscyplinarnych ma służyć przezwyciężaniu trzeciego negatywnego prawa redystrybucji. Druga inspiracja: sprawność organizacyjna Drugiego typu uzasadnienia dla powstawania zespołów interdyscyplinarnych poszukiwać można w szeroko pojętym dorobku socjologii organizacji. Można wskazywać na liczne korzyści związane z pracą w zespole. Argument zwolenników zespołów interdyscyplinarnych brzmi, w największym skrócie, tak: współpraca służb socjalnych jest ze wszech pożądana, gdyż przyczynia się do większej skuteczności działania administracji publicznej na poziomie lokalnym. Korzyści są liczne zarówno dla służb socjalnych, jak i dla odbiorców pomocy społecznej. Po pierwsze, istnienie zespołów interdyscyplinarnych otwiera możliwości wymiany konkretnych informacji dotyczących lokalnej społeczności i jej problemów, a także funkcjonowania programów pomocowych. Współpraca służb socjalnych ma usprawniać diagnozę problemów lokalnej zbiorowości i działanie programów naprawczych. Polityka Społeczna nr 3/2011 Po drugie, współdziałanie rozmaitych służb umożliwia wymianę wzorów kultury organizacyjnej, odmiennych stylów działania i sposobów interpretowania rzeczywistości społecznej. Dzięki temu lokalni urzędnicy i działacze społeczni będą się wzajemnie inspirować do działania i w ten oto sposób mogą ustrzec się przed popadaniem w rutynowe działanie w obrębie jednej instytucji. Po trzecie, dzięki istnieniu zespołów interdyscyplinarnych w bardziej efektywny sposób udaje się organizować pracę administracji publicznej. Jest większa szansa na identyfikację obszarów nieobjętych programami naprawczymi, choć byłoby to wskazane. Zespoły interdyscyplinarne mają zapobiegać powielaniu wysiłków różnych instytucji i sprzyjać koordynacji działań, które nieraz bywają wzajemnie sprzeczne. Niniejszy argument jest zgodny ustaleniami badaczy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, którzy przyglądali się działaniom instytucji pomocy społecznej w łódzkich enklawach biedy i doszli do wniosku, że problem polega nie tyle na braku oferty pomocowej, lecz na nieumiejętności zharmonizowania działań różnych służb (m.in. Warzywoda-Kruszyńska 2003). Po czwarte, przedyskutowanie planów naprawczych w gronie zespołu interdyscyplinarnego może zmniejszyć obawy przed odjęciem jakiegoś działania. To korzyść szczególnie ważna dla pracowników socjalnych, kuratorów czy policjantów pracujących na co dzień z ludźmi i szczególnie narażonych na syndrom wypalenia zawodowego. Po piąte, wskazuje się na tzw. efekt synergii, polegający na tym, że siła działania zespołu jest większa niż suma tworzących go osób. Korzyści i zalet wynikających z pracy zespołowej można wymieniać zapewne jeszcze wiele, sięgając do podręczników socjologii organizacji, psychologii społecznej czy zarządzania. Trzecia inspiracja: partycypacja społeczna Trzeci typ racji uzasadniających powstawanie zespołów interdyscyplinarnych zaczerpnąć można ze współczesnego dyskursu partycypacyjnego. Zespoły interdyscyplinarne tworzone są po to, by zagwarantować większą transparentność działania instytucji pomocy społecznej oraz włączać organizacje pozarządowe w projektowanie programów naprawczych i monitoring ich działania. Interes i głos obywateli w zespołach interdyscyplinarnych ma być więc reprezentowany przez organizacje trzeciego sektora. W kolejnym punkcie powrócę do przedstawionych trzech uzasadnień dla tworzenia zespołów interdyscyplinarnych, pokazując słabości powiązane z działaniem zespołów interdyscyplinarnych i trudne do przezwyciężenia sprzeczności wynikające z przyjęcia takich, a nie innych orientacji w polityce społecznej. OGRANICZENIA ZWIĄZANE Z FUNKCJONOWANIEM ZESPOŁÓW INTERDYSCYPLINARNYCH Sprzeczność z ideą praw socjalnych Konserwatywna krytyka redystrybucyjnych programów pomocy społecznej, w którą – jak przekonujemy – można wpisać pomysł tworzenia zespołów interdyscyplinarnych, napotyka poważne trudności na poziomie doktryny. Skądinąd atrakcyjny i ze wszech miar szlachetny postulat zwiększania skuteczności i trafności alokacji, zilustrowany na przykładzie klaPolityka Społeczna nr 3/2011 sycznej pracy Murraya, kłóci się nieuchronnie z ideą praw socjalnych. Na problem ten zwrócił uwagę Murray, dla którego ruch praw obywatelskich (civil right movement) był największą bolączką powojennej Ameryki w tej mierze, w jakiej uruchomił największe programy polityki społecznej będące przedmiotem neokonserwatywnej krytyki w latach 80. Skoro zespoły interdyscyplinarne mają przyczynić się do zwiększenia ostrożności w uruchamianiu i precyzji działania programów naprawczych, prowadzi nas to nieuchronnie do łączenia praw socjalnych z obowiązkami. Innymi słowy, otrzymanie pomocy w różnej formie uzależnione zostaje od spełnienia szeregu warunków5. Warto więc zadawać sobie sprawę, że posługiwanie się argumentami na rzecz zwiększania trafności świadczeń socjalnych popada w konflikt z ideą praw socjalnych, które – jak przekonywał Thomas H. Marshall – są nieodłączną częścią statusu obywatela (Marshall 1987). Problemy z funkcjonowaniem zespołów Przechodząc do uzasadnień zaczerpniętych z dorobku socjologii organizacji, można przekonywać, że istnieje równie wiele mocnych, co słabych stron związanych z pracą w zespole. Przede wszystkim można nabrać uzasadnionych wątpliwości, czy owe wielce obiecujące korzyści w ogóle się ziszczą z powodu brakującego czasu. Uwaga ta jest trywialnie prosta, ale nietrudno zauważyć, że lokalnym urzędnikom i działaczom organizacji społecznych często nie starcza czasu na wykonywanie standardowych obowiązków służbowych, a co dopiero na udział w spotkaniach zespołu interdyscyplinarnego. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z 2010 r. 47% ośrodków pomocy społecznej w Polsce boryka się z brakami kadrowymi: nie zatrudnia wymaganej liczby pracowników socjalnych i nie spełnia – i tak wielce wątpliwego – wymogu, by co najmniej jeden pracownik socjalny przypadał na 2 tys. mieszkańców. Wszystko to oznacza, że pracownicy socjalni są nadmiernie obciążeni obowiązkami służbowymi. Nawet jeśli uznamy, że ograniczenie polegające na braku czasu zostanie wyeliminowane przez konieczność dostosowania się do nowych przepisów prawa, natrafiamy na problemy innego rodzaju. Nie jest wykluczone, że współpraca w ramach zespołu interdyscyplinarnego przerodzi się w pusty rytuał – za fasadą służącą „odhaczeniu” ustawowego obowiązku nie muszą kryć się żadne konkretne działania. W ten oto sposób współpraca między instytucjami może przebiegać w stary i „wypróbowany” sposób, a zespół interdyscyplinarny będzie przykrym obciążeniem nałożonym przez ustawodawcę, z którego jednak i tak niewiele wynika. Załóżmy jednak, że w wielu gminach zostaną powołane zespoły, a lokalne służby socjalne będą wiązać duże nadzieje z nową instytucją. Dobre intencje i zapał do pracy mogą okazać się jednak niewystarczające, jeśli osoby tworzące zespół napotykają trudności, polegające na sprzecznych sposobach interpretowania problemów społecznych wynikających z przynależności do różnych instytucji. Rzecz w tym, że każda instytucja reprezentowana w zespole interdyscyplinarnym patrzy na życie zbiorowe w nieco odmienny sposób. Jeśli klisze rzeczywistości, którymi posługują się różni urzędnicy i przedstawiciele orga11 nizacji społecznych, różnią się od siebie nadmiernie, współpraca w zespole może być wyzwaniem zbyt kosztownym. Wówczas wracamy do stadium wcześniejszego – istnienie zespołu jest fasadą. Można sobie także wyobrazić, że przedstawiciele jednej instytucji będą wykorzystywać istnienie zespołu do jakichś swoich interesów, np. policja w celu skuteczniejszego ścigania przestępców. Problem polega na tym, by przywołać klasyczną dystynkcję wprowadzoną przez Jana Szczepańskiego, że grupie społecznej możemy przypisywać dwa typy celów: „podobne” i „wspólne” (Szczepański 1970, s. 346). W przypadku celów podobnych każda osoba w grupie będzie dążyła do realizacji własnych interesów. Temu jednak sprzyjać może współpraca, choćby i w ramach zespołu interdyscyplinarnego. Funkcjonowanie grupy bazującej na celach podobnych przypomina grę, w której każdy chce zyskać jak najwięcej, dążąc do zaspokojenia interesów własnych bądź „swojej” instytucji. Zgoła odmienny charakter mają grupy o celach wspólnych. W tym przypadku wszystkie osoby w grupie mają jednakowy interes, którego realizacja staje się możliwa dzięki współdziałaniu i wypracowywaniu jednego rozwiązania. W tym miejscu nie zamierzam rozstrzygać, jaki typ grupy jest bardziej adekwatny do opisu funkcjonowania zespołów interdyscyplinarnych; do tego problemu powrócę w części empirycznej. By wskazać jednak na możliwe problemy w odnajdywaniu celów wspólnych, warto uświadomić sobie odmienne typy kultur organizacyjnych instytucji reprezentowanych w zespołach. Można np. przypuszczać, że przedstawiciele organizacji trzeciego sektora będą na ogół bardziej nastawieni na osiąganie celów, zaś przedstawiciele administracji publicznej na zgodność działań z przepisami. Jeśli chcemy posłużyć się językiem klasyka socjologii organizacji Geerta Hofstede, można powiedzieć, że rozmaite instytucje cechuje odmienny m.in. dystans władzy (relacje między przełożonymi i podwładnymi), stopień unikania niepewności (skłonność akceptacji sytuacji nowych i niepewnych) czy orientacja długoterminowa bądź krótkoterminowa (Hofstede 2007). Problemy pojawić się mogą także na etapie budowy zespołu. Niemałe kłopoty sprawi zapewne już pierwsze spotkanie zespołu, na którym ma się dokonać wybór przewodniczącego (art. 9a ust. 6). Z pewnością warto postawić na postać charyzmatyczną lub mającą cechy dobrego moderatora, co jednak nie umniejsza problemu potencjalnych konfliktów między członkami zespołu, które mogą zostać wywołane lub wzmocnione przy okazji wyboru lidera. Załóżmy jednak wariant pozywany: zespół (bynajmniej nie fasadowy) zostaje powołany, udaje się wybrać lidera, konflikty są rozwiązywane. Wówczas jednak istnieje ryzyko, że pojawi się problem, na który z pewnością zwrócą uwagę psychologowie, polegający na złudności myślenia grupowego – na błędnym przekonaniu członków zespołu o własnej mocy i nieomylności. O tym, że wpływ grupy osłabia zdolność trzeźwej oceny sytuacji i krytyczne myślenie, przekonuje m.in. klasyczny eksperyment Ascha. Zamiast partycypacji błąd planisty Niemałe kłopoty sprawia też odwoływanie się do retoryki partycypacji obywatelskiej. Pojawia się problem bardzo praktyczny: skoro interes „obywateli” 12 mają reprezentować w zespole interdyscyplinarnym organizacje pozarządowe, poważna barierą jest słabość trzeciego sektora – zwłaszcza w gminach wiejskich, w których działają jedynie ochotnicze straże pożarne czy koła gospodyń wiejskich (Gliński 2007). Wiele wskazuje także na to, że pomysł tworzenia zespołów interdyscyplinarnych jest przykładem typowego błędu planisty – tj. projektowania zmiany społecznej odgórnie, a to kłóci się w zasadniczy sposób z retoryką partycypacyjną. Idea przyświecająca tworzeniu zespołów interdyscyplinarnych jest wyjątkowo obiecująca – grono specjalistów z różnych instytucji i organizacji ma na podstawie swojej fachowej wiedzy projektować programy naprawcze w stosunku do jakichś osób czy zbiorowości. Zauważmy jednak, że owe eksperckie plany pomocy nie uwzględniają głosu osób, względem których są tworzone. Czy postulat uspołecznienia programów naprawczych prowadziłby nieuchronnie do oddawania głosu sprawcom przemocy? Niekoniecznie, można sobie wszak wyobrazić, że zespół zaprasza do swojego grona bliższą lub dalszą rodzinę, czy też jakichś przedstawicieli lokalnego środowiska6. Celem niniejszego artykułu jest jednak nie tyle zgłaszanie alternatywnych rozwiązań, lecz wskazanie zasadniczych sprzeczności wiążących się z myśleniem o tworzeniu zespołów interdyscyplinarnych w kontekście społecznej partycypacji. W ostatnich miesiącach szeroko dyskutuje się książkę Williama R. Easterly’ego pt. Brzemię Białego Człowieka (The White’s Man Burden). Ten wieloletni ekonomista Banku Światowego w krytyczny sposób rozprawia się z programami pomocy dla krajów rozwijających się, dając do zrozumienia, że zasadnicza ich ułomność polega na nieuwzględnianiu potrzeb i oczekiwań adresatów pomocy. Postawie planisty (planner) – tworzącemu zmianę społeczną wedle swojej wiedzy eksperckiej – Easterly przeciwstawia poszukiwacza (searcher), który nade wszystko wsłuchuje się w głos mieszkańców krajów rozwijających się. Ową dystynkcję można zastosować do opisu wszelkiej zmiany społecznej. Idea tworzenia zespołów interdyscyplinarnych przywodzi na myśl raczej zmianę typu top-down, niż bottom-up – a ta druga jest przecież zasadniczym elementem idei partycypacji obywatelskiej, w której kluczową rolę odgrywać mają konsultacje społeczne. NOWA INSTYTUCJA, STARE SCHEMATY DZIAŁANIA Wskazałem na to, że racje uzasadniające powstawanie zespołów interdyscyplinarnych nie są nowe i wyrastają z kilku nurtów myślenia, głęboko zakorzenionych w debatach nad kształtem polityki społecznej. Ponadto wiele wskazuje na to, że sama instytucja też nie jest nowa. Choć po raz pierwszy tworzenie zespołów interdyscyplinarnych zostało wprost zapisane w przepisach prawa, wgląd w działanie lokalnych służb socjalnych przekonuje, iż współpraca między nimi przebiega już od jakiegoś czasu w gminach w Polsce. Nie jest niczym nowym, że pracownik socjalny porozumiewa się z kuratorem czy wspólnie z policjantem podejmuje interwencję w rodzinie, w której dochodzi do przemocy lub w której zachodzi takie podejrzenie. Można wskazać na trzy sposoby współpracy pomiędzy instytucjami pomocy społecznej na poziomie gmin w Polsce do czasu wejścia w życie nowej ustawy. Polityka Społeczna nr 3/2011 Po pierwsze, dotychczas współpraca rzadziej bywała instytucjonalizowana przez powołanie zespołu interdyscyplinarnego, który spotykał się regularnie, a częściej przybierała kształt mniej lub bardziej formalnych kontaktów i wymiany informacji. Krótko mówiąc, część przedstawicieli lokalnych instytucji pomocy społecznej nie widziała potrzeby powoływania specjalnego zespołu, który miałby się zająć rozwiązywaniem problemów społecznych na terenie gminy. Nie oznacza to wcale, że służby socjalne unikały współpracy między sobą. Ta i tak musiała przebiegać w pewnym minimalnym zakresie określonym przez prawo, np. procedura odebrania dziecka rodzinie i umieszczenia w placówce opiekuńczo-wychowawczej obliguje do współpracy policję i kuratorów. Można przypuszczać, że zwłaszcza w małych gminach wiejskich lub miejsko-wiejskich przedstawiciele instytucji pomocy społecznej znają się osobiście, co przekłada się na swobodę kontaktów zawodowych. Problem ten był dostrzegany już na etapie prac legislacyjnych nad nową ustawą: Zespoły interdyscyplinarne to odpowiedź na fakt, że nie ma systemu, a jeśli jest, to dysfunkcyjny. Współpraca jest tylko tam, gdzie towarzysko kilka służb dogada się ze sobą, w małej miejscowości. Zespoły są więc potrzebne. (Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka, Biuletyn nr 179/6). W warunkach niewielkich gmin powoływanie zespołów interdyscyplinarnych mogło przysparzać tylko kłopoty organizacyjne i logistyczne, związane m.in. z ustaleniem terminu czy rezerwacją spotkania. Brak zespołu interdyscyplinarnego nie przesądzał jednak o mniej intensywnych kontaktach i bynajmniej nie był dysfunkcją. Nie jest wykluczone, że w małych gminach współpraca między instytucjami pomocy społecznej przebiegała bardzo intensywnie, bez konieczności powoływania specjalnego zespołu. Drugi typ współpracy pomiędzy służbami socjalnymi polegał na powoływaniu zespołów interdyscyplinarnych ad hoc do zajęcia się sprawą konkretnej rodziny czy jakiejś zbiorowości, która sprawiała kłopoty lokalnym służbom socjalnym i z którą nie sposób poradzić sobie było w ramach standardowych działań jednej instytucji pomocy społecznej. Było to rozwiązanie ze wszech miar racjonalne z punktu widzenia logiki działania służb socjalnych – problemy lokalnych zbiorowości były rozwiązywane osobno przez poszczególne instytucje tak długo, jak nie było konieczne włączanie zasobów innych instytucji czy organizacji. Innymi słowy, instytucje angażowały się we współpracę tylko o tyle, o ile tego potrzebowały. Rzeczą zupełnie osobną jest to, czy diagnoza problemów społecznych w gminie dokonywana przez służby socjalne była właściwa, i czy to, co sprawiało kłopoty instytucji pomocy społecznej, było rzeczywistym problemem społeczności lokalnej. Ten problem wykracza jednak poza omawianą tematykę. Zespoły powoływane ad hoc miały z pewnością tę zaletę, że ich skład mógł być swobodnie dobierany w zależności od specyfiki problemu lokalnej społeczności. Brak umocowania prawnego – który pozostawiał przedstawicielom administracji publicznej obszar swobody i umożliwiał elastyczność działania, co przez wielu postrzegane było jako zaleta – był ostatecznie powodem podjęcia działań zmierzających do przyjęcia nowej ustawy. Zobligowanie służb socjalnych do działania w ramach zespołu interdyscyplinarnego miało doprowadzić do tego, by współpraca nie polegała wyłącznie na ludziach i ich zaangażowaPolityka Społeczna nr 3/2011 niu, lecz została usankcjonowana prawnie. Postulat profesjonalizacji działań zgłaszany był na etapie prac w Sejmie nad nową ustawą: Zespoły interdyscyplinarne w wielu małych miejscowościach w Polsce są faktem. Gdzie byli ludzie dobrej woli, czuli problem, zebrali się, porozumieli i współpracują ze sobą. Zespoły trzeba umocować prawnie. Nie może to być dobra wola, lecz obligo. W krajach, gdzie są rozwiązania systemowe, a nie tylko dobrze pracujące służby społeczne, jak u nas, system zakłada podstawowy element – współpracę i jedno centrum dowodzenia, opracowania strategii. My mamy dobrze funkcjonującą policję, służby socjalne, oświatowe itp., ale nie ma systemu wiążącego. W systemie brytyjskim od dawna (od końca XIX w.) pracuje się zespołowo. Ta ustawa da szansę, aby nie była to tylko dobra wola komendanta policji, szefa ośrodka pomocy społecznej, lecz będzie to obligatoryjne (Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka, Biuletyn nr 179/6). Trzeci sposób współpracy między służbami socjalnymi polegał na tworzeniu zespołów interdyscyplinarnych, działających na podstawie względnie stałego składu osób, spotykających się regularnie i zajmujących się problemami jakiejś konkretnej zbiorowości. Dotychczas działające zespoły różnicowały się dodatkowo na zespoły pracujące nad strategią rozwiązywania problemów społecznych w gminie oraz na zespoły zaangażowane w rozwiązywanie problemów w jakimś środowisku lokalnym (w kolejnej części przedstawiam wyniki badań własnych nad tego typu zespołem). Widzimy zatem, że już wcześniej w niektórych gminach współpraca między służbami socjalnymi układała się w sposób opowiadający nowej ustawie. Można przypuszczać, że jej przyjęcie niewiele zmieni w takich miejscowościach. WYNIKI BADAŃ DZIAŁANIA ZESPOŁU INTERDYSCYPLINARNEGO Przedmiotem badania był zespół interdyscyplinarny powołany w 2004 r. przy ośrodku pomocy społecznej do rozwiązywania problemów mieszkańców względnie izolowanego przestrzennie osiedla, składającego się z trzech bloków zamieszkanych przez około 250 osób w dużym mieście w Polsce. Materiał empiryczny zebrany został przez wywiady indywidualne z członkami zespołu oraz obserwację uczestniczącą spotkania. Zespół tworzy około 12 osób (pracownicy socjalni, kuratorzy ds. nieletnich i dorosłych, policjant dzielnicowy, pedagodzy ze szkół, przedstawiciele ogniska dla dzieci i młodzieży prowadzonego przez organizację pozarządową), które spotykają się regularnie co 2–3 miesiące na około 2 godziny. Pracę zespołu koordynuje przedstawiciel ośrodka pomocy społecznej, który zwołuje zebrania, ustala ich przebieg (tj. listę rodzin, których problemy będą omawiane), moderuje dyskusję i spisuje ustalenia. W czasie spotkań dyskutowane są problemy wybranych mieszkańców osiedla. Członkowie zespołu podkreślali, że w rozwiązywanie problemów zaangażowanych jest wiele instytucji. Na osiedlu jest taka specyfika, że jeśli jest jakaś rodzina, to ma najczęściej kilka problemów na raz. Może być tak, że była interwencja policji z powodu alkoholizmu w rodzinie, ale potem wchodzimy do domu i okazuje się, że nie tylko alkohol, ale też dzieci są zanied13 bane, nie mają łóżeczka, a rodzice zapomnieli, że dziecko w wieku 6 lat powinno iść do zerówki. To trudny rejon, z większą kumulacją różnych problemów. (kurator zawodowy sądu rodzinnego). Zespół interdyscyplinarny podejmuje decyzje dotyczące mieszkańców osiedla. Jeśli dzieci nie pojawiają się od dłuższego czasu w szkole, postanawia się, że pedagog szkolny odwiedzi środowisko. Jeśli występuje problem alkoholowy, to z dużym prawdopodobieństwem skierowany zostanie do rodziny terapeuta ds. uzależnień. Jeśli rodzice od dłuższego czasu zaniedbują swoje obowiązki opiekuńczo-wychowawcze, to można przypuszczać, że sprawa znajdzie się przed sądem rodzinnym. Z obserwacji obrad zespołu wynika, że decyzje podejmowane są w drodze konsensusu, jednak w sposób spontaniczny i uznaniowy. Nieraz decyzja o tym, kto zajmie się problemami danej rodziny, uzależniona jest od tego, kto ma najlepsze kontakty z rodziną. Przedstawiciele służb socjalnych starali się być ostrożni w kierowaniu do rodzin kuratorów. Dla wielu mieszkańców pojawienie się przedstawiciela sądu jest oznaką, że dzieci mają być odebrane rodzinie i umieszczone w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Z tego powodu w pierwszej kolejności starają się interweniować w rodzinach pedagodzy ogniska, którzy budzą największe zaufanie mieszkańców. Gdy członkowie zespołu nie dostrzegają pozytywnych zmian w rodzinie, wejście kuratora jest ze wszech miar korzystne, ponieważ ma zmobilizować rodziców np. do większej dbałości o dzieci, posłania ich do szkoły czy zaprzestania picia. W spotkaniach zespołu dużą rolę odgrywają osobiste relacje łączące urzędników i przedstawicieli organizacji pozarządowej. W czasie spotkań nie brakuje luźnych rozmów, dygresji i żartów. Niektórzy respondenci przyznali, że niemniej ważne od spotkań zespołu są codzienne kontakty zawodowe, polegające na szybkiej wymianie informacji o tym, co dzieje się w rodzinach mieszkających na osiedlu. Wszystkie instytucje dzielą się informacjami. Dzięki zespołowi kontakty są bardzo nieformalne, mówimy do siebie po imieniu, możemy w każdej chwili zadzwonić, poprosić o pomoc w rozwiązaniu trudnych spraw. Ważne jest, byśmy się dobrze znali, żeby szybko działać. Po to się znamy, żeby pomoc była szybka. A ten zespół jest po to raz na 2 miesiące, żebyśmy się sobie przypomnieli, a zasuwali na co dzień. Jak dzwonię do pracownika socjalnego, to wiem, czego się mogę od nich spodziewać. I podejmujemy takie decyzje, jak: pracownik socjalny wejdzie do domu, zadzwoni do nas, my sporządzimy pismo, my porozmawiamy z matką, albo ktoś inny, jeśli ma dobry kontakt. (pedagog szkolny). Mimo licznych korzyści, jakie wiązane były z istnieniem zespołu, można wskazywać na wiele potencjalnych punktów zapalnych. Jeden z obszarów możliwych konfliktów między instytucjami dotyczył przyznawania prawa do obiadów szkolnych. Pedagodzy szkolni raz w roku sporządzają listę dzieci, które kwalifikują się do otrzymywania bezpłatnego, ciepłego posiłku w szkole. Decyzję podejmują uznaniowo i nie widać powodu, dla którego należałoby twierdzić, że są nastawieni nazbyt hojnie. Zapewne jest tak, że pedagog szkolny kieruje się własną definicją ubogiego i niedożywionego dziecka, a na tej podstawie przyznaje prawo do obiadu szkolnego wedle własnego sumienia oraz po konsultacjach z nauczycielami. 14 Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej z punktu widzenia ośrodka pomocy społecznej – instytucji, która bezpośrednio finansuje obiady. W ocenie pracowników socjalnych decyzje pedagogów szkolnych są często nierozsądne, gdyż ograniczają budżet ośrodka pomocy społecznej i uniemożliwiają przyznanie pomocy innym osobom, być może bardziej potrzebujących. W ramach zespołu trudno o wypracowanie spójnej definicji odnoszącej się do najistotniejszych problemów mieszkańców osiedla i konsekwentnie o wypracowanie skoordynowanych programów naprawczych. To pozwala postawić ostrożną hipotezę, że – odwołując się do cytowanego wcześniej rozróżnienia Szczepańskiego – członków zespołu spajają raczej cele podobne aniżeli wspólne. By jednak sprawdzić jej trafność, trzeba zastanowić się, jakie istotne funkcje może pełnić zespół interdyscyplinarny dla swoich członków? Po pierwsze, jego istnienie sprzyja realizacji interesów poszczególnych instytucji reprezentowanych w zespole. Spotkania zespołu są znakomitą okazją do wymiany informacji, dzięki którym urzędnicy mogą sprawniej organizować swoją pracę i odnosić sukcesy przed swoim kierownictwem. Po drugie, spotkania zespołu dają poczucie wspólnej misji. Choć rzeczywiste interesy realizowane są oddzielnie przez poszczególnych urzędników, świadomość istnienia wspólnego celu ułatwia działania. Praca służb socjalnych często wymaga trudnych decyzji: pracownicy socjalni rozstrzygają o przyznawaniu pomocy, a opinia kuratora może wpłynąć na decyzje sądu o umieszczeniu dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Zespół interdyscyplinarny wydaje się znakomitym miejscem, w którym służby socjalne szukają między sobą zrozumienia i uznania dla trudnych decyzji (niestety, zbyt często nieprzynoszących zamierzonych rezultatów) albo braku jakichkolwiek decyzji. Członkowie zespołu, przyznając się we własnym gronie do tego, że praca z niektórymi rodzinami jest niezwykle trudna – rodzice nie podejmują pracy i piją, dzieci nie przechodzą do następnych klas i są niedożywione, nie sposób poradzić sobie z przemocą – racjonalizują w istocie nieskuteczność podejmowanych wysiłków. Sposobem na rozładowywanie napięcia, który towarzyszy pracy służb socjalnych, jest także śmiech i luźne rozmowy pozwalające nabrać dystansu do wykonywanej pracy. Warunkiem funkcjonowania zespołu interdyscyplinarnego, jako grupy o celach podobnych, lecz nie wspólnych, jest istnienie zbieżnej dla wszystkich płaszczyzny wiedzy. Z pewnością znaczną rolę odgrywają jawne funkcje zespołu – skuteczniejsza pomoc lokalnemu środowisku i sprawniejsze podejmowanie decyzji. Sama świadomość, iż dzięki działaniu zespołu udaje się rozwiązywać istotne problemy społeczne, może być dobrą racją uzasadniającą współpracę między instytucjami. Nie jest wykluczone, że urzędnicy współdziałają w ramach zespołu dzięki odwoływaniu się do szlachetnych intencji, np. idei dobroczynności czy chrześcijańskiej idei miłości bliźniego. Innymi słowy, służby socjalne spaja porozumienie emocjonalne. Druga płaszczyzna wiedzy, wspólna dla wszystkich członków zespołu i przez to umożliwiająca jego funkcjonowanie, dotyczy kwestii zasadniczej – kryteriów przyznawania pomocy społecznej. Prowadzone badanie wskazały, że wśród służb socjalnych powszechna jest świadomość istnienia „godnych” i „niePolityka Społeczna nr 3/2011 godnych” biednych. Podział ten wpływa na decyzje o przyznaniu lub zaniechaniu pomocy, a także organizuje myślenie służb socjalnych o kwestii pomocniczości państwa wobec najsłabszych grup społecznych. Wydaje się, że funkcjonowanie zespołu jest możliwe dzięki istnieniu wśród jego członków zgody dotyczącej tego, że istnieją osoby prawdziwie ubogie, którym należy się większa pomoc, gdyż same nie mogłyby sobie poradzić, z drugiej zaś – osoby, który same są winne swojej sytuacji i często bezpodstawnie domagają się wsparcia ze strony instytucji pomocy społecznej. 1 2 3 PODSUMOWANIE Nadzieje wiązane z tworzeniem zespołów interdyscyplinarnych są bardzo duże. Być może błędem jest dostrzeganie tylko korzyści wynikających z tego sposobu organizowania pracy służb socjalnych na poziomie lokalnym. Jeśli poważnie chcemy potraktować zalecenie – przywoływanego w niniejszym artykule Eastely’ego – dotyczące planowania zmiany społecznej, to należałoby najpierw wcielić się w rolę poszukiwacza i zastanowić się, z jakich powodów dotychczas w wielu gminach w Polsce nie były tworzone zespoły interdyscyplinarne, choć istniały ku temu już wcześnie postawy prawne. Samo dekretowanie tworzenia zespołów nie wystarczy, jeśli nie uświadomimy sobie oczekiwań lokalnych służb socjalnych oraz – nade wszystko – środowisk dotkniętych przemocą, do których ma być adresowana interdyscyplinarna pomoc. Sprawę może jednak potraktować o wiele bardziej zasadniczo i wypowiedzieć wiele gorzkich słów pod adresem nowej instytucji. Wiele wskazuje na to, że idea tworzenia zespołów interdyscyplinarnych nie została należycie przemyślana i skonsultowana z lokalnymi służbami socjalnymi. Co więcej, wpisane są w nią zasadnicze sprzeczności doktrynalne. Jeśli powstawanie nowej instytucji tłumaczyć zamiarem poprawy trafności adresowania świadczeń, popadamy w konflikt z całą koncepcją współczesnego statusu obywatela. Usprawnienie pracy służb socjalnych w ramach zespołów interdyscyplinarnych jest równie obiecujące, co wątpliwe. Skoro już wcześniej istniała podstawa prawna do tworzenia zespołów interdyscyplinarnych, można nabrać podejrzeń, że w efekcie tworzone będą instytucjonalne fasady. Na nic zda się także sięganie po chwytliwe idee partycypacji społecznej, gdyż zespoły interdyscyplinarne, na co wskazują wyniki badania, nade wszystko stwarzają okazję do wymiany informacji między służbami socjalnymi i do uwspólniania zdroworozsądkowej wiedzy o problemach społecznych, a niekoniecznie do wypracowywania wspólnych rozwiązań i płaszczyzny porozumienia na poziomie profesjonalnego języka. 4 5 6 DzU 2010, nr 125, poz. 842. DzU 2005, nr 180, poz. 1493. Wcześniej jednak warto poczynić drobną uwagę: posługiwanie się nazwą „zespoły interdyscyplinarne”, która zawładnęła żargonem administracji publicznej, może budzić uzasadnione wątpliwości. Niefortunnie jest to określenie mało precyzyjne i niezgodne z ideą nowego prawa. Słuszniej byłoby mówić o zespołach inter-instytucjonalnych. W zamierzeniu ustawodawcy zespoły mają wszak integrować działania przedstawicieli różnych instytucji publicznych – pracowników socjalnych, kuratorów, policjantów – oraz organizacji pozarządowych. Nie jest jednak przesądzone, że zespół będzie czerpał z różnych dziedzin wiedzy, co zdaje się sugerować idea interdyscyplinarności. Niezależnie od tego, jaki kierunek ukończy pracownik socjalny (pedagogikę, psychologię, politologię, socjologię czy nauki o rodzinie3), wykonywanie tego zawodu wiąże się z określonymi oczekiwaniami. Innymi słowy, nie odmienność ludzi, lecz instytucji jest najważniejszą cechą zespołów. Akcent niesłusznie zostaje zatem położony na wielodyscyplinarny charakter zespołów, które mają nade wszystko godzić działania różnych instytucji pomocy społecznej na poziomie lokalnym. Warto zdawać sobie sprawę z tej nieścisłości zajmując się analizą funkcjonowania nowej instytucji i można tylko żałować, że na etapie prac legislacyjnych nad nową ustawą nikt nie zwrócił uwagę na niepoprawny termin. Członkowie zespołu interdyscyplinarnego oraz grup roboczych w zakresie niezbędnym do realizacji zadań, o których mowa w art. 9b ust. 2 i 3, mogą przetwarzać dane osób dotkniętych przemocą w rodzinie i osób stosujących przemoc w rodzinie, dotyczące: stanu zdrowia, nałogów, skazań, orzeczeń o ukaraniu, a także innych orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym, bez zgody i wiedzy osób, których dane te dotyczą – art. 9c ust. 1 ustawy o przeciwdziałaniu przemocyw rodzinie. Ta doktrynalna sprzeczność została szerzej omówiona przez Kazimierza W. Frieske na łamach „Polityki Społecznej” (nr 10/2010). Pomysł rozszerzenia składu zespołu interdyscyplinarnego o członków rodzin przepadł na etapie prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. LITERATURA Gliński P. (2007), Obszary aktywności i apatii obywatelskiej, w: A. Kojder (red.), Jedna Polska? Dawne i nowe zróżnicowania społeczne, Kraków: Wydawnictwo WAM. Frieske K.W. (2010), Zamienię porsche na gorsze: o biedzie, wykluczeniu i społecznej reintegracji, „Polityka Społeczna” nr 10(439). Hofstede G. (2007), Kultury i organizacje. Zaprogramowanie umysłu, Warszawa: PWE, Warszawa. Marshall T.H., Bottomore T., Moore R. (1987), Citizenship and Social Class, London: Pluto Press. Szczepański J. (1970), Elementarne pojęcia socjologii, Warszawa: PWN. Murray Ch. (2001), Bez korzeni. Polityka społeczna USA 1950–1980, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka. Warzywoda-Kruszyńska W., red. (2003), Samorządy lokalne wobec bezrobocia i biedy, Łódź: Instytut Socjologii UŁ. SUMMARY Amendment act on counteracting domestic violence enacted by Polish Parliament in June 2010 has enforced a reform of the social assistance which obliged social services to cooperate in interdisciplinary teams on the municipal level. The author indicates three possible grounds for the creating of the new institution, these are: the neoconservative critics over adequacy of social transfers, the present rhetoric of social participation and the output of sociology of organizations. The article discusses some advantages and disadvantages related to operating of social services in interdisciplinary teams. The author delivers research results of functioning of an interdisciplinary team in Poland. Polityka Społeczna nr 3/2011 15