Darmowy fragment www.bezkartek.pl
Transkrypt
Darmowy fragment www.bezkartek.pl
nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w Justyna Bargielska Małe lisy nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w Wszelkie powielanie lub wykorzystanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż jednorazowe pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej. Projekt okładki Iwona Chmielewska Zdjęcie Autorki pochodzi z Jej archiwum Copyright © by JUSTYNA Bargielska, 2013 Redakcja Magdalena Budzińska Korekta Małgorzata Poździk / d2d.pl, AlicjatListwan / d2d.pl n Redakcja techniczna Robert Oleś me l ISBN 978-83-7536-597-9 Cena: 23,90 g fra tek.p y ow zkar m e r Daww.b w – Nieczęsto się zdarza, żeby tamtejsze kobiety opowiadały historie dla przyjemności? – Cóż, zazwyczaj chodzi o życie. (I tu muszę wymyślić jakąś postać, naukowczynię, nt w wywiadzie antropolożkę wręcz taką, jak ona toemówi m pl g dla zupełnie innej wymyślonej gazety . raangielskiej y f artek ubiegłego w drugiej połowie lat siedemdziesiątych w o zk e Beth Annie i taras rm wieku, mogłaby mieć na.bimię a D ww z papugami, a jakwna nazwisko, to jeszcze muszę wymyślić. Coś przez naprawdę duże en). Spis treści 9 Rozdział pierwszy 22 Rozdział drugi 43 Agnieszka, kim jest – pan w płaszczu, kim nie jest – Pajda, który ani jest, ani nie jest, ale wystawiono za nim list – ciemne korytarze pełne motyli – i żółta przyczepa, czy na pewno pełna koni Magda, tytuł roboczy – gdzie składować święte obrazy – wstęp do historii pomniczkowej – o konieczności niekiedy zabicia łani przed cielakiem – Megi wchodzi w gieźle – co dokładnie nie jest straszne dla skrzynki nt mepl g ra . Rozdział trzeci y f artek w o k Agnieszka a masturbacja, rm.bez a planeta Ziemia – Księżyc, a D wPółnocna? – czy jest – a Korea mieć imię – mieć zasady – w w się napić – luksfer, czyli niosący światło mieć dokąd pójść 59 Rozdział czwarty 69 Rozdział piąty Magda i rtęć w szczepionkach – tłusta chmura – obietnica – gdzie jest ten pies Dżim – Pajda ni to gwałci, ni to nie gwałci – Filip zalega w grobie – aha Agnieszka wie, jak utrzymać tytuł cywilizacji Zachodu – ale czy chce go utrzymywać? – co, ale głównie po co, było usypane piaskiem – pilot nad Wieprzem – i jego pies pilota z boku – świetlne igloo 77 Rozdział szósty 86 Rozdział siódmy 91 Rozdział ósmy 98 Magda wyrzeka się wiary i w ogóle nie łapie, że się wyrzekła – Megi pragnie śmierci wszystkich, a nie, że tylko jej mąż – karlica z internetu – Napoleon spod Moskwy – kable i przyłącza Agnieszki dziedzictwo pedeef – i dziedzictwo DNA – kosaciec, czyli irys – czy gotuj na wolnym ogniu znaczy tyle, co gotuj bez opamiętania? – najlepsze ze wszystkich dziedzictwo końskie Magda pyta, czy sky is nadal the limit – i czy sky należy tłumaczyć jako niebo – pieśń pleśni w słoiku – a niektórzy bunt przed śmiercią ogólną wyrażają śmiercią nt własną, jak to rozumieć – pieśń prania mepl pleśniejącego g w pralce – i błogosławieństwo na to wszystko k. fra papieża e wy kart o z rm e Daww.b Rozdział dziewiąty Magda i kwiatywsensu – popijanie ołowiu mlekiem – prawda objawiona i jak jej skutecznie nie przyjąć – loki stroiciela i inne detale – typu płaszcz na śniegu na przykład 105 Rozdział dziesiąty Agnieszka ma lejek, czyli lejek, i dlaczego miałaby go nie użyć – padają właściwe słowa warte tysiąca obrazów – nawet wręcz tysiąca ruchomych obrazów – nawet wręcz ruchomych obrazów w 3D – daszek nad basenem – cykl pstrąga nt mepl g ra . y f artek w o k rm.bez a D ww w Rozdział pierwszy Agnieszka, kim jest – pan w płaszczu, kim nie jest – Pajda, który ani jest, ani nie jest, ale wystawiono za nim list – ciemne korytarze pełne motyli – i żółta przyczepa, czy na pewno pełna koni A miałyście kiedyś, dziewczynki, romans z gangsterem z lasu? A ja, dziewczynki, miałam. Ale dzisiaj mamy wtorek, zanim się cokolwiek wydarzyło, a ja wciąż jestem kierowniczką pracowni, badaczką, jak również wolontariuszką w fundacji, działaczką. Badaczkont działaczką. Z autobusu stojącegogm nae światłach obserwuję l k.p wydłubują lód z kafraktórzy dwóch chłopców z plecakami, e t y ar ow zkkawałki. łuży. Trzymają w rękach duże Światło się zmienia, m e r a w.b autobus odjeżdża, D zastanawiam się, na co im to było, jew w dyne wyjaśnienie, że będą rzucać lodem w przejeżdżające samochody. Wracam do czytanej książki, ale nie powinnam czytać w autobusie, bo bardzo się przejmuję tym, co przeczytam. Najbardziej przejmuję się beletrystyką o kobietach, ale niektóre pozycje naukowe również wywierają na mnie emocjonalny wpływ. Czuję ulgę, że mój autobus ruszył, zanim ci chłopcy zaczęli rzucać lodem w przejeżdżające samochody. Niewykluczone, że powinnam uprawiać jakiś sport. Zauważyłam, że na opisanie swojego stanu po co bardziej kontrowersyjnej lekturze używam sformułowań psychosomatycznych: że mi się łydki trzęsły, że ręce albo że w ogóle zatrzęsło całą moją krytyczną postacią. Po lekturze często muszę podejść 8 | 9 do specjalnej półeczki i przeczytać coś innego, znanego, oczywistego, na uspokojenie. Najchętniej Darwina. Chyba brak mi ruchu. Właściwie lubię świeże powietrze. Pomaga skorzystać z nie bardzo do tej pory sprawnych struktur w mózgu. Raz byłam na wakacjach na wsi i pewnego dnia znienacka przyszła mi do głowy riposta na stwierdzenie pani z ministerstwa, wygłoszone na spotkaniu rok wcześniej, że poinformuje nas o terminie następnego spotkania, ale że nie będzie możliwości negocjacji, bo panie z fundacji mają dużo czasu. Powinnam była jej powiedzieć, że panie z fundacji nieodpłatnie poświęcają swój wolny czas, żeby naprawiać to, co takie tłuste wszy jak ona psują w godzinach urzędowania za publiczne pieniądze! Tylko nie wiem, czy z wykrzyknikiem, czy bez bym to powiedziała. W sumie dobrze, że ta cięta riposta nie przyszła mi do głowy wtedy, na miejscu, tbo i tak popsułabym n efekt zastanawianiem się nad wykrzyknikiem. mepl g a . fr ek ostatnio psa. To westie. Dla tych struktur w mózgu ywzięłam w kart o Jego biała sierść nie uczula. z nim dwa razy dzienz rm eChodzę Daww.ba raz dziennie do lasu po drugiej nie na trawnik za osiedlem, w stronie ulicy. Na śniegu słabo go widać. I któregoś dnia jestem z moim westie w lesie, a z jakichś stu metrów zbliża się człowiek. Wysoki, szpakowate, kręcone włosy, w spodniach od dresu, flanelowej koszuli i w płaszczu do kolan, rozpiętym. – Toż to skurwysynem trzeba być! – woła. Podchodzi bliżej, wita się, tłumaczy, że miał na myśli tego, kto wyrzucił w lesie śmieci. Śmieci na śniegu widać bardzo dobrze. – Tam dalej leżą jeszcze dwa monitory – mówię. Przybiega pies tego pana i pan pyta, czy nasze psy mogą się pobawić. Mogą, chociaż piesek jest jakiś niemrawy i daje się co najwyżej obskakiwać mojemu westie.