Peruwiańska AMAZONIA

Transkrypt

Peruwiańska AMAZONIA
FESTIWALOWE PODRÓŻE
Kiedy nurt życia zaczyna mnie przeganiać i trudno mi złapać
oddech na kolejnym zakręcie zatrzymuję się na chwilę, zamykam oczy
i znowu jest tamten ciepły, tropikalny wieczór w sercu peruwiańskiej
Amazonii. Leżymy z Ewą w hamakach, pijemy zimne piwo i patrzymy
na rzekę. Żadna z nas nic nie mówi. Papugi przestały się wydzierać,
dzień powoli gaśnie. Ta właśnie chwila, po brzegi wypełniona niezmąconym spokojem, pozwala mi szybko odzyskać równowagę w rozchwianej, nierównej codzienności.
Peruwiańska
AMAZONIA
podziwiać można tylko w bezwzględnej
ciszy, a my – wrzaskliwy, przemądrzały
gatunek – nie umiemy jej już zachować.
Z nastaniem świtu znów ruszamy
– tym razem w głąb puszczy. Im wcześniej
wyjdziemy na trasę tym lepiej – tu już koło
10.30 rano robi się tak gorąco i duszno, że
maszerowanie przez las czy wiosłowanie
po zarośniętych rzęsą odnogach rzeki staje się naprawdę trudnym zadaniem. Z pobudką problemów nie ma – kiedy budzi się
dżungla, budzą się wszyscy. Papugi i małpy
nie dadzą nikomu pospać dłużej – pierwsze promienie słońca stawiają na nogi cały
mikroświat Amazonii. Uzbrojeni w środki
owadobójcze i chroniące przed słońcem
idziemy w las.
Bliskość natury
jest tu niezwy-
Nie tylko Natura jest w Peru niezwykle bujna i barwna. Podobnie rzecz
ma się z kulturą. Nie tylko Machu Picchu
magnetycznie działa na wyobraźnię tysięcy ludzi, pragnących podróżować do egzotycznych, nieznanych miejsc. To przede
wszystkim kultura Peru sprawia, że kraj
ten jest niezwykle atrakcyjny. Spuścizna
po Inkach, pozostałości kolonizacji hiszpańskiej, wciąż żywy folklor i tradycje
poszczególnych regionów, kolorowe, przystępne cenowo, lokalne rękodzieło, któremu nie sposób się oprzeć, prosta, zdrowa
kuchnia oparta na kukurydzy, ziemniakach
i kaszy quinua, dziwne brzmienie lokal-
A
mazonia przez lata kusiła, pożerała i wchłaniała poszukiwaczy
przygód, złota i obcych kultur. Ta
brazylijska – największa i najbardziej pożądana, opisana w biograficznej powieści
„Zielone Piekło” Raymonda Maufrisa (w
oparciu o prywatne notatki), który w latach
50. wyruszył do Tumuc-Humac w Gujanie
Francuskiej w poszukiwaniu nieznanych
nikomu jeszcze indiańskich plemion i zaginął bez śladu – wydaje się tak samo piękna
jak i przerażająca. Dziś polscy podróżnicy
i turyści, bo jak tu mówić o odkrywcach
w XXI wieku, opowiadają sobie anegdotkę
o tym jak to można iść tygodniami przez
niekończącą się amazońską puszczę, wycinać ścieżki maczetą, walczyć z komarami,
wężami, malarią i pragnieniem, dotrzeć w
końcu do obozu indiańskiego plemienia,
tylko po to by przy ognisku spotkać Cejrowskiego albo Pawlikowską.
Amazonia, jak wiele zakątków
świata, staje się coraz powszechniej dostępna dla przeciętnego turysty, nie wymaga specjalistycznego ekwipunku, można
zanurzyć się w niej do pewnego poziomu
całkiem bezpiecznie, przy zachowaniu
oczywiście zdroworozsądkowego podejścia do tropikalnych zagrożeń i chorób.
Amazonia należąca do Peru,
druga największa dżungla na świecie po
brazylijskiej, pokrywa niebagatelne 60%
powierzchni królestwa Inków, cechuje się
zadziwiającą bioróżnorodnością i nikłym
zasiedleniem (tylko 5% ludności kraju).
Niezwykłe jest też to, że dla większości z
nas Peru to Andy, El Condor Pasa, Machu
Picchu i barwne kulturowo Puno nad słynnym jeziorem Titicaca. Puszcza Amazońska, jeśli w ogóle w naszej świadomości
się pojawia - zajmuje nikły procent powierzchni wymarzonego Peru. Wiedzą o
niej adepci seansów ayahuaski, herbolodzy
i ci, którzy cenią sobie bliskość Natury. I
my.
Lądujemy w Puerto Maldonado.
Jest cieplej niż w Limie, powietrze lepi się
do skóry, faluje. Do terminalu - niewielkiego budynku krytego palmowymi liśćmi
- idziemy po płycie lotniska niezatrzymywani przez nikogo z ochrony. Chwilę potem odbieramy bagaże i ładujemy się do
terenowej ciężarówki z odkrytą naczepą
przystosowanej do przewożenia turystów.
Drogi są bite, czerwony kurz unosi się tumanami, osiada na ubraniach, wpycha się
do nosa. W porze deszczowej raczej tu nieprzejezdnie. Miasteczko niewielkie – kilka
ulic, budek z owocami i wszechobecną coca-colą, kafejka internetowa, najbogatsze
domy wyłożone od zewnątrz kafelkami
łazienkowymi w najdziwniejszych kolorach. Nad rzeką Madre de Dios czeka
motorowa, podłużna łódź z brezentowym
dachem chroniącym przed słońcem. Zakładamy obowiązkowe kamizelki ratunkowe
i półtorej godziny prujemy w górę rzeki
przez brunatne wody, aż do zagubionego w
bujnej, tropikalnej roślinności lodge. Kolejne trzy dni są zupełnie odrealnione. Nie
ma internetu. Nie ma zasięgu sieci komórkowych. Nie ma prądu. Wieczorami, od
zmierzchu do 10 pm mały agregat produkuje trochę energii – tyle, by trafić do butelki
z piwem i własnego łóżka. Potem zostaje
latarka, chybotliwy płomyk zapalniczki,
echolokacja i szczęście. Dla człowieka
(nie oszukujmy się – dla każdego z nas),
którego codzienność opiera się na nadawaniu i odbieraniu tysięcy komunikatów
wszelkimi możliwymi kanałami transmisji
danych, nagła ciemność w obcej, rozedrganej, nocnej dżungli jest nie lada zaskoczeniem. Dlatego właśnie można bezkarnie leżeć w hamaku na nadbrzeżnym tarasie i w
milczeniu patrzeć na rzekę. Nigdzie się nie
spieszyć. O niczym nie myśleć. Rozłączyć
się. Patrzeć w gwiazdy. Tysiące gwiazd,
których nigdy w takich ilościach nie widać
w wielkim mieście. Słuchać cykad i zamierającej puszczy. Otworzyć umysł i chłonąć
energię Wszechświata, która w takich miejscach jest czysta i niezmącona. Zmierzch
wcale nie musi automatycznie oznaczać
snu - amazońska noc ma przecież swoje
tajemnice. To właśnie w ciemnościach żerują kajmany. Płyniemy więc łodzią przez
tę ciemność, lokalny przewodnik świeci
latarką po mulistych brzegach – bestie leżą
bez ruchu czekając aż w zasięgu pyska pojawi się jakaś kolacja. W grupie trudno jest
milczeć, ktoś dostaje napadu głupawki,
wybucha śmiechem, spłoszone kajmany
chowają się pod wodę, gwiazdy przygasają – koniec spektaklu. Takie widowiska
FESTIWAL nr 9 (32) listopad 2011
nych języków – keczua i aymara, a przede
wszystkim unosząca się nad Andami peruwiańska muzyka – tu wracać się chce
o każdej porze dnia i nocy. Tu naprawdę
wszystko jest NAJ. Najgłębszy kanion
świata – Colca (niektóre źródła twierdzą,
że głębszy jest, także peruwiański, kanion
Cotahuasi), najwyżej położone żeglowne jezioro świata – Titicaca, najbardziej
tajemnicze inkaskie ruiny Machu Picchu,
największa dżungla świata – Amazonia...
ze źródłami Amazonki, która początek
swój bierze w w peruwiańskich Andach
na wysokości 5190 m n.p.m i jeszcze najdziwniejsza stolica - Lima, gdzie nigdy nie
pada deszcz.
kła. Kopce termitów, nory tarantuli, stado
dzikich świń nagle przebiegające drogę,
pocieszne małpki czekające na kawałki bananów, żółwie na zwalonych pniach drzew,
krwistoczerwone ary, olbrzymia anakonda
leżąca w wysokich trawach od tygodnia,
trawiąca pożartą ofiarę – ekoprzewodnicy znają wszystkie tajemnice i zakamarki
tych terenów. Gorące popołudnie chłodzimy w basenie. W niewielkim ogrodzie
botanicznym przy lodge rosną ananasy,
drzewa mango, lecznicze rośliny i zioła,
imbir, pomarańcze i tajemnicza ayahuaska
– magiczna roślina indiańskich szamanów.
Powoli odzyskujemy harmonię. Milkniemy. Zaczynamy słuchać. A jest czego, bo
w peruwiańskiej Amazonii żyje najwięcej
na ziemi gatunków ptaków (44%), a wiele istnień nie zostało jeszcze odkrytych i
odpowiednio przestudiowanych. To także
królestwo motyli, orchidei i 2,5 miliona
gatunków owadów. Według ekspertów na
jednym kilometrze kwadratowym może
rosnąć tu w przybliżeniu 75,000 rodzajów drzew i 150,000 gatunków wyższych
roślin. Tak, takie bogactwo może przytłoczyć każdego, kto wychował się w betonowej dżungli, wagonach metra i drapaczach
chmur ze szkła i stali.
Wracamy z dżungli do cywilizacji. W Puerto Maldonando łapiemy samolot do Cusco. Z poziomu ledwo nad poziomem morza lądujemy na ponad trzech
tysiącach metrów. Powietrze jest ostre,
zimne i lekko rozrzedzone. Zaczynamy
adaptację – od dziś sukcesywnie zwiększać będziemy wysokość, aż do szczytu La
Chacaltaya górującego nad stolicą Boliwii
La Paz (5300m npm). Mamy liście coca i
luz, który częściowo udało nam się odzyskać w Amazonii. Tyle, że to już zupełnie
osobna historia. Choć wyprawa wciąż ta
sama.
Kolejna ekipa wyruszy do Peru i
Boliwii 14 kwietnia 2012. Mamy jeszcze
kilka miejsc i promocyjną cenę przy zapisach do końca tego roku. Wszystkie szczegóły wyprawy, program, galerie zdjęć z
poprzednich wyjazdów i podróżnicze blogowe opowieści znaleźć można na stronie
www.wycieczki.ca
informacji telefonicznie udziela Paweł
(416 579 3056). A ja? Nie mogę doczekać
się tamtego wieczoru. Bo wiem, że niedługo się powtórzy.
Marta Bremer
19