20 maja bieżącego roku do naszej szkoły

Transkrypt

20 maja bieżącego roku do naszej szkoły
Podróż do Japonii-sprawozdanie z prelekcji
20 maja 2008 roku do naszej szkoły przyjechał podróżnik- Bolesław Grabowski, aby
opowiedzieć nam o Japonii i Ameryce Południowej.
Nasza klasa miała to szczęście, że uczestniczyliśmy w wykładach o Japonii. Pan
Grabowski opowiadał niezwykle ciekawie, pokazał nam kilkadziesiąt bardzo dobrych ujęć
fotograficznych z poszczególnych etapów podróży.*
Na początek dostaliśmy kilka ogólnych informacji o tym państwie. Dopiero później
zaczęła się zabawa! Nasz globtroter przywiózł ze sobą 3 zestawy ubrań. Wybrał 3 osoby
spośród słuchaczy (jedną dziewczynę i dwóch chłopców).
Damski strój był bardzo elegancki i był on przykładem ubioru gejszy. Na całość składało
się śliczne fioletowe kimono w jaśniejsze wzorki, żółty pas, typowy słomiany kapelusz w
kształcie stożka, białe skarpety i buty japonki na drewnianej podeszwie.
Męska szata była tak samo elegancka. Również było to kimono a do tego sznurek do
przewiązania w pasie i mała czapeczka ze złotym haftem.
Drugi zestaw, w który został ubrany chłopak był codzienny, nawet można by powiedziećpodomka i nadawał się wyłącznie do tego, no może jeszcze żeby wyjść na ulicę i do sklepu.
Główną częścią stroju był-można powiedzieć-szlafrok. Był on granatowy w białe, japońskie
literki a na głowie Pawła zawiązał białą bandankę z czerwonym kołem (jak na fladze
Japonii) i dwoma czarnymi literkami po bokach.
Kolejną ciekawostką było jedzenie. My Europejczycy, gdy oglądamy telewizję,
chrupiemy chipsy lub popcorn. Natomiast oni przegryzają małe wędzone rybki. Kolejną
ulubioną potrawą jest surowa ryba zawijana z ryżem w wodorostach.
Pismo japońskie (kanij) jest bardzo skomplikowane, składa się z ponad 27000
znaków i to jest tylko alfabet do pisania natomiast są jeszcze dwa alfabety sylabiczne, czyli
hiragana i katagana. Jak każdy turysta w Japonii pan Bolesław chciał nauczyć się pisać a
dokładniej malować chociaż jeden znak. I udało się! Zobaczyliśmy najpierw kartkę z
rękopisem jednej z nauczycielek a później kartkę z rysunkiem naszego podróżnika. Tak
mało różnił się on od oryginału!
*Pierwszym z nich był wylot z Okęcia. Pan Bolesław zrobił zdjęcia warszawskim
domom z lotu ptaka, aby później pokazać różnice w gęstości zaludnienia. Rzeczywiście
domki w stolicy były rozmieszczone równomiernie. Natomiast domy na Honsiu były
ściśnięte, jeden przy drugim i prawie że na sobie. Na kolejnych zdjęciach było widać je już z
bliska. Odstęp między jednym a drugim nie przekraczał 30 metrów. Dla nas jest to nie do
pomyślenia jednak dla nich- codzienność.
Następnie zobaczyliśmy kilka slajdów ze szkoły japońskiej. Co ciekawe klasy nie są
oddzielone od korytarza drzwiami a obok „dziury na drzwi” są przesuwane szyby, panuje
tam prawie całkowita cisza, nawet nauczyciele mówią szeptem. Kolejną zaskakującą rzeczą
było to, że gdy Pan Grabowski wszedł do klasy z dyrektorem nikt nie podniósł nawet głowy.
Z tego wnioskujemy, że panuje tam niesamowita dyscyplina i ogłada. Oczywiście sprawa nie
wyglądała tak samo w młodszych klasach. Tam każdy uważał naszego „bohatera” za coś
niesamowicie egzotycznego. Dzieciaki poprosiły go o napisanie paru słów po polsku, więc
wykaligrafował im słowa: „Kocham Polskę” i „Kocham moją żonę”. I jeszcze jedno: wszyscy
uczniowie niesamowicie dbają o ekologię. Po każdym śniadaniu segregują śmieci. Plastiki
do plastików, szkło do szkła…
Niewyobrażalne dla nas było to, że Japończycy prawie nie znają słowa „spóźnienie”.
Tam po prostu mało kto się spóźnia. Nawet ich szinkansen (czyli pociąg) spóźnia się
najwyżej 1 sekundę! To u nas byłoby niewyobrażalne. Natomiast roczne spóźnienie wynosi
17 sekund.
Wcześniej wspomniany szinkansen jest dziełem najnowszej techniki. Jest bardzo szybki,
jego prędkość sięga do 300km/h i jedzie bardzo gładko. Ponoć nawet samolot czy kolej TGV
nie jest tak luksusowa i delikatna. Z zewnątrz również wygląda jak ponadczasowy pojazd-to
także wypatrzyliśmy na zdjęciach.
Jak powszechnie wiadomo najwyższym szczytem Japonii jest wulkan Fuji (3776 m
n.p.m.). Jego zdjęcia również widzieliśmy. Pomimo, że to tylko obrazki a nie rzeczywistość
prawie czuliśmy jego monumentalność. Okazało się, że przez złe warunki atmosferyczne nie
dopuszczono turystów do wejścia na górę, lecz pocieszeniem dla obieżyświata była
przejażdżka małą kolejką dookoła góry.
Największym szokiem było dla nas to, że Japończycy w ogóle nie używają papieru
toaletowego ani chusteczek higienicznych… Wiec co robią jeśli jest potrzeba natury czysto
fizjologicznej do załatwienia w toalecie? No cóż mają do tego odpowiednio przystosowane
toalety. Obok muszli zainstalowany jest panel z czterema przyciskami. Pierwszy służy do…
mycia, drugi suszenia, trzeci natomiast to pudrowanie…a ostatni w końcu to spłukiwanie.
Natomiast tu widać niesamowitą oszczędność wody. Na rezerwuarze jest mała umywaleczka
i kran. Woda, którą się myje ręce, później służy do spłukania toalety.
Następnym innowacyjnym a zarazem fascynującym rozwiązaniem są papierowe
ściany…. Tak tak ! Ściany w niektórych hotelach i prywatnych mieszkaniach są papierowe!
Na początku było to dla nas niewyobrażalne, ale później stało się wszystko jasne. Wszytko
aby ochronić kruche ściany gipsowe od uszkodzeń podczas nawiedzających wyspy trzęsień
ziemi. Z jednej strony jest to bardzo praktyczne, jednak niesamowicie krępujące. Osoba za
„ścianą” słyszy wszyściutko.
Jednak naprawdę innowacyjnym wynalazkiem jest nowoczesny budynek-sprężyna
wyposażony w teleskopy i amortyzatory u podstawy. Już zdał „testy” i został oddany pod
budynek mieszkalny. Jednak nie umiem sobie wyobrazić mieszkania na ostatnim piętrze…
Kiedy trzęsienie by się rozpoczęło to mieszkanie chyba… zaczęłoby „latać” na boki.
Zobaczyliśmy także parę zdjęć z bardzo nietypowego hotelu… był on podzielony na
dwie części: dla kobiet i mężczyzn. Ale to nie koniec rewelacji. Pokoje były… tubami! Z
zewnątrz przypominały mi one stare pralki natomiast w środku było tylko łóżko na całej
długości i szerokości „pokoju”, telewizor i telefon. Nic więcej. Na noc zaciągało się roletę i…
dobranoc.
Na koniec zobaczyliśmy parę ujęć ludzi. Byli to najzwyklejsi ludzie między innymi:
rikszarz i rolnik. Na ich twarzach było widać zadowolenie i dumę. I to jest niesamowite, że
umieją być dumni z tego co robią i co kochają niezależnie jakie z tego mają pieniądze.
Podsumowując cała ta lekcja bardzo mi się podobała i wyszłam z sali zaskoczona…
pozytywnie. Uważam także, że pan Grabowski jest osobą niezwykłą i mam do niego pełny
szacunek. Mam nadzieję, że udało mi się dobrze przedstawić to co nam przekazywał, jednak
chyba nigdy nie udałoby mi się tego opowiedzieć tak barwnie.
Japończycy są może dziwnym narodem ale jak się mówi: „co kraj to obyczaj”. I w
pełni się z tym zgadzam. Myślę, że po takiej podróży jaką odbył Bolesław Grabowski można
przeżyć szok kulturowy… Ale… podróże kształcą!!!
Julia Sośniak
Kl. II a