Untitled - Czas Czchowa

Transkrypt

Untitled - Czas Czchowa
OD REDAKCJI
Drodzy Czytelnicy,
„Źle się dzieje w państwie duńskim” – słowa z tragedii o duńskim księciu Hamlecie
używane są współcześnie zazwyczaj w formie przenośni. Jednak naprawdę w Danii
zaczyna się źle dziać. Od października ubiegłego roku obowiązuje tam "podatek
tłuszczowy", którego wysokość jest uzależniona od zawartości niezdrowych (sic!)
tłuszczów nasyconych w produkcie. Władze tłumaczą, że chcą w ten sposób walczyć
ze szkodliwymi nawykami żywieniowymi Duńczyków. Wysokość podatku to 16 koron
(ok. 2,9 dolara) na każdy kilogram tłuszczów nasyconych w produkcie. Podatek
podniesie cenę małego opakowania masła o równowartość 0,40 dolara. Szkoda, że
czasy filmów z Egonem Olsenem minęły, bo byłby to świetny pomysł na scenariusz...
Wróćmy jednak w nasze rodzime pielesze. Kupując w markecie 8 kostek masła po
3,75 zł (promocja!) - nazwy obu z wiadomych powodów nie podam - zostałam
pouczona przez pewnego pana: „Co pani takie drogie masło kupuje – tam jest
„Delma z masłem” za trzy pięćdziesiąt pół kilo – to jest promocja! I do tego zdrowie!”
Życząc mu smacznego, oddaliłam się, myśląc, że – faktycznie – chyba jedynym
sposobem na skuteczną walkę z forsowanymi od lat modami margarynowymi jest
proponowane przez Komisję Zdrowia OSO stworzenie „optymalnego lobbingu”.
Mamy już nowy rok, więc trochę optymizmu na koniec się przyda. Zdrowy rozsądek
dochodzi do głosu w Norwegii. „Szaleństwo na punkcie zdrowego tłuszczu. W
Norwegii brakuje masła w sklepach. Kwitnie przez to czarny rynek, gdzie ceny
osiągają kosmiczny pułap” – informował pod koniec roku portal sfora.biz – węszymy
w biznesie – podając tę informację za: thelocal.se. „Za wszystko odpowiedzialna jest
mania na punkcie wysokotłuszczowej diety, która ogarnęła Norwegów. W
październiku sprzedaż skoczyła o 20 procent, w listopadzie o kolejne 30 - mówi
time.com rzecznik jednego z producentów”.
Bądźmy optymistami. Pracujmy razem, by optymalni stali się społecznym lobby i
powoli zmieniali żywieniowe mity. Powoli. Bo przecież nie chcemy u nas czarnego
rynku masła i jaj...
Dobrego roku!
Ewa Borycka-Wypukoł
LISTY DO REDAKCJI
Droga Redakcjo,
Mam 33 lata i od 15 lat jestem 'na Ty" z żywieniem optymalnym dr. Kwaśniewskiego,
które - w skrócie - uratowało mi życie. To, kim jestem i czego dokonałam do dnia
dzisiejszego, zawdzięczam przede wszystkim zdrowiu i zmianie myślenia. Czytając
listopadowych 'Optymalnych", postanowiłam podzielić się moją historią, ponieważ
bardzo bym chciała choć jedną osobę przekonać do żywienia optymalnego.
Mama karmiła mnie piersią tylko 3 miesiące (miała operację wycięcia jajnika i brała
silne antybiotyki i inne leki, więc nie mogła), potem - hektolitry słodzonego mleka z
kaszą, więc już od przedszkola chorowałam non stop na anginy, uodporniłam się na
wszelkie antybiotyki, w szpitaliku dziecięcym leżałam jako dziecko kilkanaście razy,
ale najgorsze pojawiło się około 12-tego roku życia: diagnoza - gościec. To był
koszmar, który do 18-tego roku życia pamiętam jako jedno wielkie cierpienie. Ból
codzienny głowy, stawów (które zresztą zaczęły mi już wykręcać (do dziś jak się kto
dobrze popatrzy, to zobaczy…), anginy bezustanne itd. Pamiętam, że w liceum nie
ruszałam się z domu do szkoły bez silnych środków przeciwbólowych, a lekarze
mówili mojej mamie, że muszę nauczyć się z tym żyć, choć i tak przy tak silnie
postępującej chorobie czeka mnie wózek! To tylko wierzchołek góry dolegliwości i
bólu, jakie mnie nękały, ale szkoda o tym pisać, no może poza tym, że jeszcze
zatrzymywał mi się okres, zaczęły rosnąć wąsy, a ja jako bardzo ładna, młoda
dziewczyna byłam zrozpaczona… (leczyli mnie środkami antykoncepcyjnymi). Mama
wydawała ostatnie pieniądze na lekarzy i woziła mnie, gdzie tylko mogła - na próżno,
bo choroba jak walec miażdżyła mój organizm.
I stał się cud! Mama wysłuchała audycji w polskim radio i przeczytała stertę dodatków
do 'Dziennika Zachodniego" i… po prostu zmusiła mnie siłą do żywienia
optymalnego. Możecie Państwo sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy po niespełna 2
tygodniach przestała mnie boleć głowa i stawy!
(...)
Aneta Maciejewska-Durlik
Dąbrowa Górnicza
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
MIĘDZY NAMI
Podziękowanie
Serdecznie dziękuję za udzieloną mi pomoc i za możliwość skorzystania z zabiegów
prądami selektywnymi. W 2008 roku stwierdzono u mnie SM (stwardnienie rozsiane).
Było mi ciężko. Systematycznie postępowała słabość nóg, kończyny dolne nie
chciały mnie nosić, były jak z drewna. Przy bardzo silnym osłabieniu trafiłam do
szpitala. Aby mnie wzmocnić, podano sterydy. Słabość moja była tego stopnia, że
nawet mruganie oczami było zbyt wyczerpujące. Odczuwałam potworne zmęczenie
przy zwykłych codziennych czynnościach. We wrześniu tego roku (2011), w
miejscowości gdzie mieszkam, trafiłam do doradcy żywienia optymalnego i zarazem
psychologa, pani Anny P., która wprowadziła drastyczne zmiany w moim jadłospisie,
ponieważ od 10 lat moją dietą była dieta wegetariańska z dużym wykluczeniem
tłuszczów. Pani Anna zaproponowała żywienie optymalne i dodała, że konieczne
będą zabiegi prądami selektywnymi.
Po dwóch tygodniach stosowania się do zaleceń żywienia optymalnego nabrałam
tyle siły, aby zacząć jeździć na zabiegi do Poznania. Początkowo, na pierwszych
sześciu zabiegach towarzyszył mi syn lub córka - samodzielny wyjazd był dla mnie
ponad siły. Po sześciu zabiegach poczułam taki przypływ sił, że nabrałam odwagi,
aby pojechać sama. Podpierałam się kijkami i tak do końca zabiegów. Do Poznania,
do gabinetu na zabiegi, dojeżdżam najpierw autobusem, potem przesiadam się na
tramwaj, a potem jeszcze około 400-500 metrów pieszo.
Na dziś zmiany jakie zauważyłam to:
-niesamowity przypływ energii,
-więcej czynności wykonuję w ciągu dnia,
-poprawił mi się wzrok,
-mam cieplejsze nogi, nie są już fioletowe,
-nie potykam się, puścił przykurcz prawej stopy, noga w kolanie zaczęła się zginać,
-mam lepszą koncentrację - myślę, planuję,
-minęła depresja - nie zażywam antydepresantów,
-mam odwagę samodzielnie korzystać ze środków komunikacji bez obawy, że się
przewrócę,
-ze zdziwieniem zauważyłam, że sama bez zachwiania, schyliłam się i podniosłam
kijek, który mi upadł.
Za fachową i sympatyczną pomoc bardzo dziękuję.
Z wyrazami szacunku
Maria M.
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA
Mamy przed sobą historyczną szansę
Szanowni Państwo. Wiadomo nie od dziś, że wojny, agresja, choroby, degeneracja
kosztują narody i ich społeczeństwa bardzo wiele, co nas wszystkich zubaża i
prowadzi po równi pochyłej w dół. Było niewiele osób, które orientowały się
w tym, że z Rodzajem Ludzkim jest źle. Było niewiele osób, które orientowały się w
tym, że z Rodzajem Ludzkim jest źle. W narodzie polskim były to aż trzy osoby:
Stanisław Staszic, prof. Włodzimierz Sedlak, doktor Jan Kwaśniewski. Stanisław
Staszic znał znaczenie rolnictwa, prof. Sedlak napisał pamiętne słowa: 'Czeka nas
renesans człowieczeństwa lub wielka zagłada". Doktor Jan Kwaśniewski zebrał dla
ludzi wiedzę przekazaną przez starożytnych i nie tylko - stworzył główny czynnik, by
móc tę wiedzę wykorzystać przez strawę pasterską, zwaną Żywieniem Optymalnym.
Żywienie Optymalne tym różni się od wszystkich innych modeli żywienia i leczenia,
że zostało przebadane, a skuteczność tego modelu odżywiania doktor Jan
Kwaśniewski udowadnia już od 1969 r., lecz wskutek dużej ignorancji faktów, które
podważają wiele tzw. poglądów, które często nawzajem się wykluczają, nie zostało
jeszcze zastosowane. Pod koniec XX wieku doszło do tego, że ludzie odżywiający
się w sposób optymalny zrzeszyli się w jedną strukturę, dzięki naszemu
teraźniejszemu patronowi, Panu Adamowi Jany, długoletniemu prezesowi naszego
Stowarzyszenia.
(...)
Bogdan Tkocz
Prezes Zarządu Głównego OSO
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
MIĘDZY NAMI
Piszę do Pani w sprawie...
Szanowni Państwo. Jestem z Wami już prawie dwa lata. Przez ten czas wiele osób
nawiązało ze mną kontakt. Z różnych powodów. Ludzie, którzy z powodzeniem
stosują żywienie optymalne, dzwonią i opowiadają o swoim dobrym samopoczuciu.
Niezwykle miło jest słuchać takich opowieści. Z kolei osoby, które mają problem z
wdrożeniem ŻO lub nie osiągnęły satysfakcjonujących efektów, zazwyczaj
przelewają swoje żale i kłopoty na papier. Wówczas im odpisuję. Uzbierało się trochę
listów, dlatego postanowiłam niektóre z nich opublikować na łamach 'Optymalnych".
Niech służą radą i pomocą innym. Niech zarażają pozytywną energią. Niech będą
kolejnym dowodem, że żywienie optymalne działa. Tu i teraz.
Dzień dobry Pani Moniko!
Bardzo dziękuję za pomoc w sprawie Filipa, razem cieszyliśmy się z listu. Filip skakał z
radości, jak przeczytaliśmy menu. Zaczęliśmy stosować wskazane posiłki od 2-go września.
Filipek bardzo się stara, choć widzę, jak brakuje mu węglowodanów w ciągu dnia. Uwielbia
omlecik, smażymy go codziennie na śniadanie (nie chce nic innego), do szkoły daję mu
kanapkę - 33 g razowego chleba z wędliną lub pasztetem oraz ogórkiem. Jutro pieczemy
bułeczki z farszem mięsnym. Cieszę się, ponieważ unormowały się stolce (jeden dziennie,
dziś dwa) i są gęste, a były bardzo wodniste. Filip przy tym jest radosny i pełen energii.
Mamy na sumieniu
2 szklanki mleka z odrobiną masła i miodu, ponieważ zaczynało się jakieś przeziębienie, ale
o dziwo nie było reakcji w postaci rozwolnienia. Waga - pół kg w dół. Dziękuję serdecznie,
jeśli znajdzie Pani chwilkę czasu, prosimy o uwagi, które są dla nas bardzo cenne.
Małgorzata Ł.
Witam Pani Małgosiu,
Cieszę się, że jesteście zadowoleni. Ani miód, ani mleko nie pomogą na przeziębienie, ale...
Skoro nie było negatywnej reakcji na mleko, można by powoli wprowadzać sernik optymalny
czy placuszki. Filip nie jest uczulony na produkty mleczne, wieprzowinę i te wszystkie inne
artykuły spożywcze, które Pani wymieniła w rozmowie telefonicznej. Po prostu organizm się
buntował przeciwko nieprawidłowemu odżywianiu. Teraz powinno być dobrze. Idealnie
byłoby, gdyby Pani również odżywiała się w sposób optymalny. Jeżeli Filip ma przemożną
chęć na węglowodany, to być może organizm potrzebuje ich trochę więcej. Kawałek (listek)
czekolady czy jakiś mały owoc powinien załatwić sprawę. Nie ma sensu męczyć dziecka.
Jeżeli to nie pomoże, to należałoby zrezygnować z modelu żywienia, który zaproponowałam
i podawać mu węglowodany w ciągu całego dnia.
Pozdrawiam i czekam na kolejne dobre wieści.
mgr Monika Słotwińska
doradca optymalny
[email protected] tel. 667 619 000
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
ABC MEDYCYNY
Przyczyny rozwoju otyłości i nadwagi
W ostatnich latach można zauważyć znaczny wzrost ilości ludzi ze znaczną
nadwagą. Widać to również wśród pacjentów, którzy - jak twierdzą - są na diecie
optymalnej. Zdarza się, że pacjent przychodzi z dokładnymi wyliczeniami produktów,
które zjada i wydaje się, że wszystko jest tak, jak być powinno, a jednak waga jego
nie spada. Otyłość jest uwarunkowana wieloma czynnikami metabolicznymi,
endokrynologicznymi, genetycznymi, środowiskowymi, a także psychologicznymi. Z
punktu widzenia lekarza bardzo istotne jest rozmieszczenie tkanki tłuszczowej.
Wiemy, że tkanka tłuszczowa nie jest zwykłym magazynem energii, ale także
aktywnym uczestnikiem i modulatorem nie tylko własnego metabolizmu, a przede
wszystkim kluczowym czynnikiem biorącym udział w metabolizmie energetycznym
ważnych dla życia narządów, takich jak mózg, mięśnie (mięsień sercowy) i wątroba.
Tkanka tłuszczowa spełnia rolę gruczołu wydzielania wewnętrznego, syntezując i
uwalniając szereg endopeptydów regulujących metabolizm.
Tkanka tłuszczowa odgrywa więc ogromną rolę w procesach metabolicznych,
wydziela szereg substancji o kluczowym znaczeniu dla prawidłowego funkcjonowania
odległych narządów i tkanek. Jest niezbędna do zachowania płodności, jak również
jest niezbędna dla procesu pokwitania. Liczne substancje biorące udział w
utrzymaniu równowagi energetycznej u ludzi świadczą o kompleksowym powiązaniu
wielu mechanizmów - od leptyny poczynając, a kończąc na działaniu cytokin i
wolnych kwasów tłuszczowych.
(...)
lek. internista
Ewa Łukaszek-Gwóźdź
Arkadia Katowice
tel. 503-144-481
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
WARTO PRZECZYTAĆ
Masło klarowane, czyli płynne złoto
Metodę klarowania masła wynaleziono ponad 4 tysiące lat temu w Indiach, zapewne
z konieczności, żeby nie psuło się w ciepłym klimacie - chociaż Hindusi wierzą do
dzisiaj, że jest to dar boski. W Indiach masło to, zwane 'ghee", jest produktem
absolutnie niezbędnym w kuchni i dodaje się go prawie do każdej potrawy. Hindusi
wierzą, że ma właściwości magiczne. Rzeczywiście, można powiedzieć, że jest to
czarodziejski tłuszcz - nie jełczeje, nie przypala się nawet w wysokiej temperaturze!
Jest bardzo wydajny. Ma cenną właściwość: w przeciwieństwie do innych tłuszczów
nie podnosi poziomu cholesterolu we krwi. Jego bursztynowa barwa, przyjemny,
lekko orzechowy aromat i bardzo delikatny smak sprawiły, że nie na darmo
nazywane jest 'płynnym złotem". Placki, ryby, mięsa przygotowane na tym tłuszczu
nabierają wyjątkowych walorów smakowych. Frytki czy naleśniki usmażone na ghee
są delikatne i wyjątkowo smaczne. Użyty do serników, ciast drożdżowych, kruchych i
ucieranych sprawi, że wypieki będą delikatniejsze i puszyste. Bardziej
wtajemniczonym kulinarnie przypomnę, że w przepisach Ćwierczakiewiczowej
klarowane masło służy do pieczenia pączków i chrustu. Jest znakomite do polewania
warzyw ugotowanych na parze. Podsumowując, masło takie można stosować do
gotowania, pieczenia i smażenia, ze względu na smak i zdrowie. Jedno jest pewne;
jeśli zdecydujemy się wprowadzić ghee do kuchni, to nasz organizm w bardzo
krótkim czasie poczuje pozytywne skutki zmiany w odżywianiu.
Masło klarowane posiada wiele właściwości leczniczych, których nie mają inne
tłuszcze nasycone. Równoważy gospodarkę hormonalną. Zawiera kwas masłowy,
który jest kwasem tłuszczowym o właściwościach przeciwwirusowych i
przeciwnowotworowych. Jest pomocne w leczeniu i zapobieganiu chorobie
Alzheimera. Przyspiesza gojenie się ran. Cienka warstwa ghee, zaaplikowana na
noc, dobroczynnie działa na cerę. Ghee ma również wiele innych właściwości
leczniczych, które od tysiącleci wykorzystuje medycyna staroindyjska. Masło
klarowane jest bogate w witaminy A, D, E i K. Jak wiadomo, są to witaminy, które
wchłaniają się wyłącznie wtedy, gdy są dostarczane do organizmu razem z
tłuszczem.
(...)
Opracowanie:
Teresa Szczepanek
starszy doradca żywienia optymalnego
tel. kont: 33/854-51-49, 609-147-364
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA
Komisja Zdrowia - Optymalni lobby społecznym
Optymalnym żyje się łatwiej. Po przeczytaniu tego zdania niejedna osoba powie - jak
to? Przecież jesteśmy nierozumiani, uważani za 'odmiennych", 'którym
poprzewracało się w głowach i 'coś się im stało z mózgiem". Mamy problemy z
właściwym żywieniem właściwie wszędzie, gdzie wyjeżdżamy. Dostęp do dobrej
żywności mamy utrudniony, ponieważ nie ma jej w supermarketach i pobliskich
sklepach. Właściwie czasem poza masłem nie ma tam dla nas nic do jedzenia,
pomimo że półki aż uginają się od produktów.
To prawda. Jesteśmy nierozumiani we własnych środowiskach, szczególnie wśród
domowników oraz członków rodziny bliższej i dalszej. Wśród przyjaciół często jest
ktoś, kto niewielkim kosztem może odzyskać zdrowie lub prawidłową sylwetkę i
staramy się mu to przekazać, pomóc, ale w zamian za to tylko spotykamy się z
pełnym rezerwy milczeniem. Widzimy więcej i jesteśmy bogatsi w wiedzę, dlatego
trudno nam przejść koło takich sytuacji obojętnie. Jednak mamy lepsze życie i
zdecydowanie mniej problemów niż nasi znajomi, przyjaciele, ludzie których
spotykamy w pracy. Wystarczy zacząć od katarów i przeziębień w okresie jesiennozimowym. Kaszel, katar słychać wszędzie, poczekalnie w przychodniach pełne ludzi,
a optymalni - proszę - zamiast o antybiotyku raczej myślą w zimie o nartach, łyżwach
lub spacerze, który także w zimnych dniach jest przyjemnością. Wydajemy mniej
pieniędzy, bo niepotrzebne są nam leki, antybiotyki, szczepionki przeciw grypie i
przede wszystkim - jeżeli kupujemy tylko potrzebne produkty - wydajemy o wiele
mniej pieniędzy na jedzenie. W prezencie mamy zdrowie, dobrą kondycję,
optymistyczne spojrzenie na świat i dobry humor.
(...)
lek. Agata Płowecka
Przewodnicząca
Komisji Zdrowia OSO
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
WARTO PRZECZYTAĆ
Nie bójmy się cholesterolu
Serwis „Nowa Debata" rozmawia z prof. Grażyną Cichosz
'Masło jest do jedzenia, a margaryna na sprzedaż. Na wyjaśnienie roli tłuszczów roślinnych i
zwierzęcych w zagrożeniu miażdżycą poświęciłam cztery lata pracy, przestudiowałam ponad
600 publikacji z różnych ośrodków naukowych z całego świata. I aktualnie nie mam cienia
wątpliwości, że hipercholesterolową teorię miażdżycy wymyślono w celu zdyskredytowania
tłuszczów zwierzęcych
i wprowadzenia do diety ludzi znacznie tańszych olejów roślinnych oraz margaryn" - mówiła
prof. Cichosz w swoim wywiadzie dla 'Gazety Wyborczej". Rok później udzieliła wywiadu
serwisowi 'Nowa Debata", w którym jeszcze pełniej rozprawia się
z antytłuszczowymi mitami dietetycznymi. (ebw)
'Nie bójmy się cholesterolu," mówi prof. Grażyna Cichosz w rozmowie z serwisem
'Nowa Debata"
(...)
Czy w Polsce środowisko krytyczne wobec panujących poglądów dietetycznych
umacnia się i kto jest największym przeciwnikiem rewizji?
Na pewno problematyką tą zajmują się lekarze diabetolodzy i dietetycy. Oczywiście
przeciwnikiem rewizji obowiązujących poglądów jest przemysł spożywczy oraz
farmaceutyczny. Podstawowym zagrożeniem dla zdrowia jest jednak tzw. prawo
żywnościowe, które - podobnie jak zalecenia dietetyczne - sporządzane jest dla
biznesu, przez 'niezależnych ekspertów" - w mojej opinii niezależnych od rozumu,
przyzwoitości i skrupułów. Bezpieczeństwo zdrowotne żywności to iluzja dla
naiwnych, nie znających problemu.
(...)
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
Tekst wywiadu jest także dostępny „u źródła”, czyli na:
http://nowadebata.pl/2011/04/23/nie-bojmy-sie-cholesterolu/
oraz na naszej stronie internetowej w dziale „Ze świata nauki”
MIĘDZY NAMI
Szkoła serca
Czy coraz lepszy jest świat? Zastanawiał się genialny ksiądz profesor Włodzimierz
Sedlak. 'Coraz więcej szczęśliwych ludzi jest na świecie, coraz częściej ratuje się
zdrowie, coraz więcej ludzi dożywa sędziwej starości, ma się wygodniejsze życie,
zapewnioną przyszłość, otwarte konta bankowe, coraz lepsze wozy, droższe i
gustowniejsze, wykształcone dzieci, pięknie urządzone domy, kosztowne rozrywki,
atrakcyjne urlopy, kolorowe ekrany telewizyjne, szybszą wymianę myśli - szczęśliwe,
beztroskie dzieciaki się bawią. W sumie trwa niebo na ziemi, słońce w duszy, radość
w sercu i rozmach w działaniu. Co więcej, wierzymy, że będzie lepiej. Psychologowie
stwierdzają jednak jakąś powszechną znieczulicę serca na świecie" - zauważa
profesor. Dochodzi też do wniosku, że człowiek nie stał się lepszy, jest mu tylko
lepiej. 'Wyraźnie na świecie dążymy, by lepiej było, a nie, by lepszy był człowiek."
W latach siedemdziesiątych pracowałam w Warszawie jako artystka estradowa.
Taniec i śpiew były moją pasją z lat dziecinnych i młodzieńczych. Panowała wówczas
posępna atmosfera grozy w owych czasach komunizmu, którego nigdy nie lubiłam i
w żadnym wypadku nie mogłam pogodzić się z taką niesprawiedliwością, dlatego też
opuściłam Polskę, by znaleźć komfortowe życie w Szwajcarii. W owej trudnej epoce
braku wolności, piosenki dodawały optymizmu i odgrywały dużą rolę w naszym życiu.
Pamiętam jak dziś utwór 'Ty i ja zmienimy cały świat", wykonywany na koncertach
przez moją sympatyczną koleżankę Lidię Stanisławską. Podziwiałam jej donośny,
głęboki głos oraz zawartą w nim prawdziwą szczerość i tęsknotę za jakąś odmianą
na lepsze. Nigdy jednak, w najśmielszych marzeniach, nie wyobrażałam sobie, że to
może być realistyczne. Do dziś w Polsce i na świecie żyją ludzie, którzy uważają, że
muszą być choroby, wojny, podział na bogatych i biednych, a osiągnięcie szczęścia
jest utopią i tego stanu rzeczy nikt nie odmieni.
(...)
Zofia Kuzioła
Szwajcaria
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
MIĘDZY NAMI
Warto współpracować
Znów zabieram Państwa do Muzeum Energetyki w Łaziskach Górnych. Tym razem
na rozmowę z wiceszefową tej placówki, panią Jolantą Pietryją-Smolorz. W spotkaniu
towarzyszy mi Prezes OSO, Bogdan Tkocz.
Ewa Borycka-Wypukoł:
'Byłem, widziałem i chcę jeszcze raz! Ilość eksponatów i sposób zebrania tego w
całość zrobił na nas piorunujące wrażenie. Należą się duże słowa uznania dla osób,
które są odpowiedzialne za działalność Muzeum. Wszystkim polecam taką
wycieczkę, jest co wspominać" - taki wpis znalazłam w Księdze Gości. Czy od
początku Wasze muzeum było skazane na sukces?
Jolanta Pietryja-Smolorz:
Kiedy tworzyliśmy Polskie Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Energetyki i samo
Muzeum Energetyki, do głównych naszych celów zaliczaliśmy gromadzenie pamiątek
i eksponatów dawnej energetycznej kultury technicznej, szeroko pojętą współpracę i
wymianę doświadczeń z osobami oraz instytucjami zainteresowanymi
kultywowaniem historii techniki oraz stworzenie profesjonalnej wystawy
zgromadzonych zbiorów. Czas pokazał, że cele te - dzięki zaangażowaniu wielu
pasjonatów - są skutecznie realizowane. W roku 2006 Urząd Marszałkowski zaliczył
Towarzystwo do elitarnego grona wielokrotnie wyróżnianego Szlaku Zabytków
Techniki Województwa Śląskiego. W 2010 roku muzeum zwiedziło ponad 35 tys.
gości z kraju i zagranicy. Mamy setki pozytywnych opinii zwiedzających wyrażonych
w kronice, nakręcono już wiele programów radiowych i telewizyjnych o naszej
placówce, informacje o nas systematycznie pojawiają się w prasie ogólnopolskiej,
lokalnej i branżowej. Jest tutaj z nami pierwszy prezes Polskiego Towarzystwa
Przyjaciół Muzeum Energetyki, współtwórca ME, Zbigniew Lorek, który wszystkie te
notki i artykuły skrzętnie zbiera i archiwizuje - może on coś powie.
Zbigniew Lorek:
Nie od razu było tak pięknie. Kiedy na przykład pierwszy raz organizowaliśmy Święto
Światła, sześć lat temu, to przyszło na nie zaledwie 10 osób. W ostatnim
uczestniczyło już 300 osób.
(...)
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
WARTO PRZECZYTAĆ
Czy naprawdę przełom w dziedzinie energetyki?
Od szeregu dekad, co jakiś czas, prasa światowa podawała rewelacyjne wiadomości
na temat 'przełomu" w dziedzinie energetyki. Słyszeliśmy o czerpaniu energii od
'czystej wody" po 'zimną fuzję". Były także wzmianki o super urządzeniach
do wytwarzania energii, które później 'ginęły" w tajemniczych okolicznościach, a
wynalazcy znikali bez śladu. Kilka miesięcy temu świat obiegła kolejna, rewelacyjna
wiadomość, że 6 kwietnia 2011 r. wynalazca Andrea Rossi opatentował we włoskim
Urzędzie Patentowym urządzenie pod nazwą Katalizator Energii! Dodaje on, że w
czasie pracy nad urządzeniem, korzystał z pomocy Sergio Focardi, emerytowanego
profesora fizyki. Twierdzi on, że działanie urządzenia nie jest oparte na 'zimnej fuzji",
ale raczej na Reakcji Nuklearnej o Niskiej Energii (LENR, Low-Energy Nuclear
Reaction). Działania aparatu oparte jest na wykorzystaniu egzotermicznej reakcji
niklu i wodoru. Polega ono na podgrzewaniu wodoru do odpowiedniej temperatury za
pomocą zwykłego opornika. Po osiągnięciu temperatury zapłonu rozpoczyna się
proces wytwarzania energii, a atomy wodoru, wnikając do niklu, zamieniają go na
miedź. Wprawdzie urządzenie zostało opatentowane i podaje ogólną zasadę jego
działania, to szczegóły konstrukcji i jego działania stanowią tajemnicę, a urządzenie
to określane jest, tajemniczym zwrotem 'black box" ('czarna skrzynka").
Szwedzki magazyn techniczny 'NyTeknik" ocenia, że katalizator energii, który
początkowo spotkał się z niedowierzaniem, z powodu działania opartego na zimnej
fuzji, wytwarza 2,6 kilowata energii, pobierając na wejściu tylko 300 watów
(www.nyteknik.sc). To opatentowane w kwietniu urządzenie trafi przypuszczalnie na
rynek jeszcze tej jesieni.
Jeżeli ta rewelacja potwierdzona zostanie w praktyce, będzie to stanowiło przełom w
dziedzinie energetyki na skalę światową. Będzie jednym z największych naukowych
osiągnięć i pozbawi ropę naftową pozycji wszechwładnego króla zasobów
energetycznych.
(...)
Stanisław Chęciński
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
ARKADIA LIDO
Optymalni lekarze odpowiadają
Szanowni Państwo,
Czy mógłbym poprosić o Państwa opinię o relacji: dieta optymalna przy zdiagnozowanej
fibromialgii? Czy dysponujecie Państwo takim doświadczeniem? W żadnym ze źródeł nie
natrafiłem na jakąkolwiek wzmiankę o fibromialgii w odniesieniu do diety optymalnej.
Posiadam w kręgu przyjaciół koleżankę, która cierpi już od dłuższego czasu na tę chorobę.
W związku z tym, że sam czerpię wiele profitów z bycia optymalnym, chciałbym się tym
podzielić z bliską osobą. Jednak wiem, że lekarze ustalając dietę, wyłączyli np. podroby, i to
wszystkie. Czy mają rację z punktu widzenia lekarzy 'optymalnych"? Czy prądy selektywne
byłyby dobrym krokiem w terapii tej choroby?
Z góry serdecznie dziękuję i pozdrawiam
Jan S. z Niemiec
Szanowny Panie,
Fibromialgia jest stosunkowo nową jednostką chorobową. W Polsce bardzo rzadko stawia
się takie rozpoznanie, natomiast bardziej skłonni są do niego lekarze w Niemczech i innych
krajach Europy Zachodniej. Wydaje się, że choroba ta jest rozpoznawana wtedy, gdy trudno
jest znaleźć inną konkretną, powodującą dolegliwości bólowe. O fibromialgii zaczęto pisać w
literaturze medycznej pod koniec lat 70-tych, a dopiero w 1990 roku Amerykańskie
Towarzystwo Reumatologiczne podało jej kryteria. Uważa się, że na fibromialgię cierpi około
4% populacji, częściej chorują kobiety i częstość występowania zwiększa się wraz z wiekiem
(około 8% kobiet po 70. roku życia). Wspomniane powyżej kryteria Amerykańskiego
Towarzystwa Reumatologicznego pozwalają na rozpoznanie fibromialgii, gdy ból mięśniowy
utrzymuje się co najmniej od 3 miesięcy. Ustalono 18 charakterystycznych punktów na ciele,
które wywołują dolegliwości bólowe po naciśnięciu ciężarem 4 kg. Wystąpienie efektu
bólowego w 11 z 18 punktów upoważnia do postawienia rozpoznania. Oprócz tego
charakterystyczne jest również rozmieszczenie bólów, które zajmują lewą, albo prawą
połowę ciała, lub powyżej albo poniżej pasa.
Nie ma jednoznacznych teorii określających przyczynę tej choroby. U chorych na fibromialgię
stwierdzono zaburzenia czwartej fazy snu (NREM - bez szybkich ruchów gałek ocznych).
WEEG stwierdzono nakładanie się wielu powtarzających się fal a (alfa), co jest jednak
również spotykane u osób wyczerpanych emocjonalnie lub z zespołem bezdechu. Nie ma
również żadnych badań laboratoryjnych, mogących potwierdzać diagnozę, jak to jest w
przypadku większości innych chorób, zwłaszcza o podłożu reumatycznym (OB, RF, ASO,
CRP, ARA), które jednoznacznie determinują zaklasyfikowanie choroby. Dlatego
rozpoznanie stawiane jest na podstawie objawów i jest ono zawsze subiektywną oceną
lekarza.
Co ciekawe, leki przeciwbólowe nie przynoszą istotnej poprawy, jedynie w małym stopniu
zmniejszają objawy tej choroby.
(...)
lek. med. Przemysław Pala
Arkadia Lido w Jastrzębiej Górze
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA
Dzieje się...
w Poznaniu
Jakiś czas temu usłyszałam od pewnego optymalnego, że nie chce mu się już chodzić na
spotkania. Na moje pytanie: dlaczego? - odpowiedział: bo wszystkie są takie same.
Drążyłam dalej, pytając - trochę jak mój kilkuletni syn - dlaczego? Otóż: przychodzą ci sami
ludzie, mówi się - siłą rzeczy - o podobnych problemach, więc jest trochę, 'jak w polskim
filmie - nuda, nic się nie dzieje, proszę pana"*. A jednak może być inaczej. Pozytywnie,
ciekawie, oryginalnie. I pewnie jest tak nie tylko w Poznaniu. Zachęcamy, by do tworzenia
nowego cyklu 'Dzieje się" włączyli się optymalni z całej Polski. Działacze, animatorzy,
moderatorzy - podzielcie się swoimi pomysłami, a na pewno skorzysta na tym cały ruch
optymalnych. (ebw)
SPOTKANIE Z DR. PRZEMYSŁAWEM PALĄ
Pomysł na spotkanie połączonych oddziałów zrodził się w czasie jednego ze spotkań
oddziału poznańskiego i słupeckiego. Współpraca optymalnych między Słupcą a Poznaniem
ma już ponad dziesięcioletnią tradycję. Oddział Optymalnych w Słupcy powstał w kwietniu
2000 roku, a w Poznaniu w maju 2000 roku - my byliśmy w Słupcy na spotkaniu
założycielskim, a oni w Poznaniu. Od tego czasu zapraszaliśmy siebie nawzajem na
organizowane imprezy. Bardzo zależy nam na tym, aby nasi optymalni mieli kontakt z
doświadczonymi i kompetentnymi ludźmi zajmującymi się na co dzień żywieniem
optymalnym. Do takich zaliczamy między innymi dr. Przemysława Palę, który był wraz z
doktorem Janem Kwaśniewskim na spotkaniu założycielskim w Słupcy i pierwszych latach
istnienia naszych oddziałów bywał częstym gościem zarówno w Słupcy, jak i Poznaniu.
Stęskniliśmy się za dr. Palą i dlatego wysłaliśmy do niego zaproszenie. Dr Pala zaproszenie
przyjął i13 listopada 2011 roku przyjechał do Poznania. Informację o naszym spotkaniu
umieściliśmy na stronie internetowej www.optymalni.poznan.pl oraz na forach internetowych
nasza klasa 'Żywienie Optymalne", Facebooku 'Żywienie Optymalne" i 'Optymalni Poznań" .
Wysłałam też maile do sąsiadujących z nami oddziałów. Tym sposobem przyjechali do nas
optymalni z Ostrowa Wlkp. i Pułtuska (ok. 300 km). Na spotkaniu, na listę obecności wpisało
się 86 osób, ale kilka osób pominęło listę. Wśród zebranych była Aleksandra, dziewczynka,
która w wieku około 4 lat zachorowała na cukrzycę typu I i w grudniu 2005 roku pojechała
pierwszy raz do Jastrzębiej Góry - gdzie była przyjęta i ustawiona przez dr. Przemysława
Palę. Aleksandra była potem jeszcze we wrześniu 2006 r. i w sierpniu 2007 r. na turnusach
w Jastrzębiej Górze. Obecnie dziewczynka bardzo dobrze się rozwija i bardzo dobrze radzi
sobie w szkole. Duże zaciekawienie wzbudzała obecność półtoramiesięcznej Lili ze Słupcy.
(...)
Zuzanna Rzepecka,
Grażyna Borkowicz
* cytat pochodzi z filmu 'Rejs"
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA
Było wybornie!
Po raz trzeci już, szczecińscy optymalni spotkali się w nowej siedzibie oddziału. Tym
razem było to wigilijno-świąteczne spotkanie, z udziałem także, na razie jeszcze,
tylko zaciekawionych sympatyków. Przeciwników już nie było. Wszyscy obecni
zgodni byli, że nasze zdrowie jest w naszych rękach, a jedyną szansą dla nas
wszystkich jest stosowanie optymalnego modelu żywienia. Zwłaszcza, że wieloletni
optymalni byli tego potwierdzeniem. Cieszę się ogromnie z przybycia optymalnych,
którzy do tej pory nie mieli z nami kontaktu. Wyrażali zadowolenie i chęć
uczestniczenia w następnych naszych spotkaniach. Liczymy na to, że nie były to
decyzje 'chwili".
Z satysfakcją stwierdzam, że kontakty z organizacjami pozarządowymi są dobrym
pomysłem na szerzenie wiedzy o żywieniu optymalnym, w kontekście zdrowego stylu
życia. Było na spotkaniu kilku przedstawicieli tych organizacji, którzy z dużym
uznaniem odbierali nasze informacje o właściwym odżywianiu człowieka.
I jak się okazuje - wszystko jest możliwe! Można zachęcić całkiem niemałą grupę - w
ilości 45 osób - do spotkania się w serdecznej i rodzinnej atmosferze. Nawet Ci,
którzy byli z nami po raz pierwszy, nie czuli się obco, ponieważ zostali przez nas
przyjęci z dużą troską i życzliwością. Ponieważ na wcześniejszym spotkaniu, w dniu
29 listopada, zostały omówione sprawy organizacyjne, nie było obawy, że czegoś
nam zabraknie lub coś 'nie zagra". Wiele osób przyniosło ze sobą tradycyjne
'okolicznościowe" potrawy, pięknie wyeksponowane na półmiskach.
(...)
Anna Kazuba
Prezes Szczecińskiego Oddziału OSO
Sekretarz ZG OSO
tel. 91 484 50 65 i 784 803 337
email: [email protected]
blog: www.zdrowo-szczesliwie.blog.onet.pl
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
CIEKAWOSTKI NAUKOWE
Kofeina pod specjalnym nadzorem
Spożywanie dużych ilości napojów z kofeiną może obniżać kobiecą płodność wskazują badania amerykańskie. Dzieje się tak, gdyż kofeina zaburza transport
komórek jajowych w jajowodach - wynika z artykułu opublikowanego
na łamach pisma 'British Journal of Pharmacology".
Kofeina jest uważana za najczęściej na świecie spożywaną substancję o aktywności
farmakologicznej. Do głównych źródeł kofeiny w naszej diecie zalicza się kawę,
herbatę, napoje gazowane (jak cola), czekoladę oraz różne suplementy diety.
Jak przypominają autorzy najnowszej pracy, kilka badań prowadzonych już w latach
90. wykazało, że istnieje związek między spożywaniem kofeiny, a opóźnionym
zachodzeniem w ciążę. Na przykład, europejskie badania wśród kobiet w wieku 2544 lata, które opublikowano w 1997 r. na łamach pisma 'American Journal of
Epidemioilogy" wykazały, że panie spożywające dziennie 501 mg kofeiny (czyli tyle
ile może zawierać pół litra mocnej kawy) lub więcej czekały nieco dłużej, by zajść w
pierwszą ciążę niż kobiety nie spożywające produktów z kofeiną. Z kolei z pracy
amerykańskiej opublikowanej w tym samym piśmie w 1993 r. wynikało, że spożycie
ponad 300 mg kofeiny na dobę o 27 proc. obniża szanse na zajście w ciążę w
jednym cyklu miesięcznym. Stopniowe obniżanie płodności wprost proporcjonalne do
ilości spożywanej kofeiny zaobserwowano też w badaniach na niepalących paniach,
które w 1998 r. opublikowało czasopismo "Reproductive Toxicology".
(...)
źródło: www.meritum.us, PAP
więcej – w styczniowym numerze miesięcznika „Optymalni”
KUCHNIA OPTYMALNA
Żeberka duszone w maśle
Zachciało mi się eksperymentu z żeberkami. Pomyślałam, że skoro smakują mi nad wyraz
kotlety mielone duszone w maśle - http://www.stachurska.eu/?p=1337, to żeberka tą metodą
przyrządzone też będą wyśmienite. Zrobiłam i o ile smak bardzo mi odpowiada, to fotografia
zupełnie nie. Ha, pierwsze koty za płoty… Następnym razem mniej je będę osmażać na
patelni, a przepis daję, dołączając prośbę, by uczyć się na moich błędach ;) Surowych
żeberek było 940 g. Podzieliłam je na porcje i osmażyłam na patelni na 30 g smalcu. W
rondlu roztopiłam 200 g masła i żeberka z patelni przełożyłam do rondla. Nie dawałam
żadnych przypraw, bo nierzadko tak mam właśnie ochotę. Dusiłam teraz te żeberka 1,5
godziny na małym ogniu, aż były miękkie. Okazało się, że również smaczne. Zastrzeżenia
miałam do ich wyglądu - że za ciemne, choć na talerzu jaśniejsze niż na fotografii. Żeberek
po uduszeniu było 570 g. Tłuszcz (głównie masło, ale i ten który wytopił się z żeberek, bo
były naprawdę tłuste) jaki pozostał w rondlu 250 g, a ten z podsmażania na patelni - 140 g,
łącznie więc 390 g.
Spróbujmy policzyć BTW.
Białka w surowych żeberkach było ca 11,7 g x 9,7 = 113,49 g, więc w 100 gramach
duszonych - 19,91 g.
Tłuszcz to:
- z żeberek ca 21,7 g x 9,7 = 210,49 g
- z masła 82,5 g x 2 = 165 g
- ze smalcu 99 x 0,3 = 29,7 g
= razem = 405,19 g
Po odjęciu tego, co zostało (405,19 - 99 x 1,9 - 165) w rondlu i na patelni, w gotowych
żeberkach zostało 52,9 g, czyli w 100 g tylko 9,13 g, więc B : T = 1 : 0,45. Może tak, może
nie, bo technolog to ja jednak nie jestem. Ale, żeby zasadom stało się zadość, to na tłuszczu,
który został z duszenia i smażenia uduszę kwaszoną kapustę z pomidorami z puszki. I na
deser dołożę nieco bitej śmietany - http://www.stachurska.eu/?p=2360, bo kapusty do
takiego żeberka też zje się niewiele.
PS. W rondlu było jeszcze miejsce, więc razem z żeberkami udusiłam jeszcze dwa
wieprzowe ogony, które być może zawyżyły mi ilość tłuszczu pozostałą w rondlu jak i na
patelni, bo ogony również osmażałam. Polecam je Państwu, bo smaczne Pierwszy raz je
kupiłam, zachęcona na forum www.dr-kwasniewski.pl.
Łączę życzenia nieustannego powodzenia Redakcji i Czytelnikom,
Teresa Stachurska - tel. 602 636 679
W numerze styczniowym także:
Przepis na KOTLETY MIELONE Z PAPRYKĄ I PIECZARKAMI

Podobne dokumenty