czytaj - KMR.pl
Transkrypt
czytaj - KMR.pl
REKLAMA nr 10 (181 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (17.05.-1.06. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 z olsztyna Pieszy został potrącony przez samochód... bez kierowcy Nieczęsto zdarza się taki przypadek. W Barczewie przy ulicy Armii Krajowej na mężczyznę stoczył się pusty samochód. 77-latek może mówić o niebywałym pechu. Kiedy przechodził placem Pocztowym, jeden z samochodów ruszył i go potrącił. Okazało się, że w aucie nie ma kierowcy. Policjanci ustalili, że pojazd zaparkowano na nierównym terenie bez zaciągniętego hamulca. Poszkodowany ze złamaną nogą został przewieziony do szpitala w Olsztynie. Tramwajowa koncepcja gotowa Projektanci przygotowali swój wariant przebiegu linii tramwajowej w Olsztynie. Powstał na podstawie informacji przekazanych przez miasto. Tramwaj ma połączyć aleję Sikorskiego z Pieczewem i Pieczewo z Dworcem Głównym PKP. Zrezygnowano z planów skomunikowania ulicy Krasickiego z osiedlem Mazurskim, co oznacza, że tramwaje będą jeździły po całej długości ulicy Krasickiego do Wyszyńskiego. Wyjaśniała się również sprawa ewentualnej budowy estakad. Najbardziej realna była przy hipermarkecie Carrefour. Wiadomo też, że szacunkowy koszt realizacji tych zamierzeń to około 220 mln zł. Miasto może liczyć na dofinansowanie w kwocie około 120 mln zł. Dlatego ratusz twierdzi, że inwestycja będzie realizowana w etapach zależnych od posiadanych środków. Władze miasta liczą też, że uzyskają dodatkowe dofinansowanie. Ostateczna wartość inwestycji będzie znana po przygotowaniu projektu budowlanego. PRL-owski ośrodek jeszcze tańszy Prawie 3 mln zł – to nowa cena wywoławcza sprzedaży Łęguckiego Młyna. Jest to posiadłość obejmująca 7,7 ha, w skład której wchodzą trzy wille, letni domek mieszkalny, dwa drewniane domki gospodarcze oraz wartownia z barem i biurem. Swoje lata świetności Łęgucki Młyn przeżywał w czasach PRL-u. Zabytkowa mała elektrownia wodna zajmuje prawie 210 mkw. Część budynku została zaadaptowana na pokoje hotelowe. Cała posiadłość jest wyposażona w infrastrukturę techniczną. Przy brzegu jeziora stoją dwa pomosty spacerowe. Na terenie ośrodka znajdują się też kort tenisowy oraz wiaty z kominkiem i miejscem na ognisko. Właścicielem obiektu jest olsztyńskie starostwo. Mimo atrakcyjnego położenia nieruchomość nie może znaleźć nabywcy. Pierwszy przetarg – z ceną wyjściową prawie 3,5 mln zł – zakończył się fiaskiem. W tej sytuacji samorząd rozpisał kolejny przetarg, obniżając jeszcze cenę. Tym razem licytacja rozpocznie się od prawie 3 mln zł. Odbędzie się 11 lipca. Nowe połączenia z Szyman Kolejne połączenia, tym razem do Bristolu, Dublina i Eindhoven mają być dostępne już od czerwca. – W zasadzie wszystkie szczegóły są już dogadane, zostało nam tylko podpisanie umów – zapowiedział Leszek Krawczyk, prezes portu lotniczego Olsztyn-Mazury. W ciągu kilku tygodni lotnisko ma ogłosić nazwy dwóch lub trzech nowych przewoźników, którzy będą latali na czterech trasach. Jak dotąd Szymany są obsługiwane jedynie przez Sprint Air, który lata do Krakowa i Berlina. W czerwcu dojdzie kolejny przewoźnik: Adria Airways, która będzie obsługiwać trasę do Monachium. W połowie czerwca kursy do Londynu Luton rozpocznie Wizz Air. Prezes lotniska nie zdradził zbyt dużo szczegółów. Nieoficjalnie wiadomo, że jeszcze w czerwcu obsługiwane mają być kolejne trzy trasy, a czwarta dopiero we wrześniu. Jednym z przewoźników ma być Ryanair. Od otwarcia lotniska pod koniec stycznia do 5 maja port lotniczy Olsztyn-Mazury obsłużył 3,7 tys. pasażerów. Władze lotniska są zadowolone z takiego obrotu spraw i nie ukrywają, że dzięki nowym przewoźnikom być może liczba pasażerów przebije roczne prognozy. Budimex będzie wspierał Stomil Duma Warmii w końcu znalazła prywatnego sponsora. Być może dla olsztyńskiego klubu idą lepsze czasy. Już od kilku tygodni było wiadome, że list intencyjny Budimeksu dotarł do klubowych biur przy alei Piłsudskiego. Teraz porozumienie zostało sfinalizowane. Firma budowlana ma być sponsorem Stomilu przez dwa najbliższe sezony z możliwością przedłużenia umowy o kolejny. Do tej pory drużyna była w dużej mierze utrzymywana przez miasto. W roku ubiegłym spółka powołana przez miejski samorząd dostała z budżetu miasta i od innej podległej ratuszowi spółki 1,37 mln złotych. Przed miesiącem podpisano umowę wartą prawie 200 tys. zł na promocję Olsztyna w pierwszej lidze. Ulica Pieniężnego czeka na pozwolenie Ratusz uruchomił procedurę, która ma zakończyć się wydaniem pozwolenia na rozpoczęcie przebudowy ulicy Pieniężnego. To jedna z ważniejszych ulic w mieście. Liczba jeżdżących tam samochodów sięga dziesiątek tysięcy dziennie. Dochodzą do tego jeszcze autobusy MPK. Takie natężenie ruchu powoduje, że Pieniężnego jest w coraz gorszym stanie. Ratusz planuje przebudowę tej ważnej dla miasta ulicy. Pierwszy krok właśnie wykonano. Urzędnicy wszczęli procedurę, która ma zakończyć się wydaniem pozwolenia na rozpoczęcie tej inwestycji. Będzie ona umożliwiała wywłaszczenie gruntów potrzebnych do realizacji tego przedsięwzięcia. Pozwolenie ma być gotowe w czerwcu. Szacowany koszt przebudowy ul. Pieniężnego to ponad 27 mln zł. Następnym krokiem będzie rozpisanie przetargu na wybór wykonawcy. Sama inwestycja ma potrwać dwa lata. Toalety za darmo Do końca roku olsztynianie i turyści będą mogli korzystać z bezpłatnych toalet w dwóch lokalach na Starym Mieście. Propozycja wynajmu przez miasto toalet w lokalach gastronomicznych na Starym Mieście w Olsztynie padła w trakcie jednego ze spotkań władz miasta z Radą Osiedla Śródmieście. Jej przedstawiciele zabiegali na nim o uruchomienie przez ratusz publicznej ubikacji dla turystów i mieszkańców. Wskazali toalety pod amfiteatrem. Z racji tego, że w sezonie odbywają się tam liczne imprezy kulturalne, miasto nie chciało zgodzić się na takie rozwiązanie. Zaproponowało wynajem toalet u prywatnych restauratorów staromiejskich. Właśnie podpisano umowy w tej sprawie. Obiekty, które udostępniają swoje toalety, to Restauracja Casablanca przy ul. Zamkowej 5 oraz Browar Warmia przy ul. Nowowiejskiego 15. Umowy obowiązują do końca roku. Toalety są bez barier architektonicznych. Casablanca działa w godz. 10-22, a Browar Warmia między 12 a 23, a w soboty do północy. W obu obiektach jednorazowo może korzystać z toalet po kilkanaście osób. Na drzwiach restauracji pojawią się oznaczenia w języku polskim i angielskim informujące o bezpłatnej usłudze. Odsprzedał książki na leczenie Zbiory trafiły do biblioteki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Będą mogli z nich korzystać nie tylko studenci, ale także mieszkańcy. Księgozbiór przekazał prof. Jan Kaczyński, pedagog, wykładowca. Zbiór, gromadzony przez całe życie naukowca, liczy ponad 5 tysięcy woluminów. Dotyczą one m.in. socjologii, filozofii, psychologii i literatury pięknej. Korzystać z nich może teraz każdy. Prof. Kaczyński odsprzedał olsztyńskiej Książnicy prawie tysiąc woluminów i kilkadziesiąt roczników czasopism literackich. Pozostałe cztery tysiące książek znajdują się w depozycie biblioteki uniwersyteckiej. Prof. Kaczyński musiał odsprzedać swoje zbiory, ponieważ potrzebuje pieniędzy na leczenie. Uczony od lat zmaga się z postępującą chorobą wzroku, która nieleczona może doprowadzić do trwałej ślepoty. red NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: Photos.com; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 Aglomeracja olsztyńska “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 3 II Turniej Tańca Sportowego Cheerleaders „O Puchar Wójta Gminy Dywity” Czirliderki czarowały w Spręcowie Aż piętnaście zespołów wzięło udział w II Turnieju Tańca Sportowego Cheerleaders „O Puchar Wójta Gminy Dywity”, który odbył się 7 maja w sali gimnastycznej w Spręcowie. O puchary i medale rywalizowało w sumie ponad sto zawodniczek oraz... kilku chłopców. Było energetycznie, kolorowo i bardzo radośnie. Najwięcej, bo aż siedem zespołów reprezentowało szkoły z gminy Dywity, która powoli wyrasta na czołowy ośrodek cheerleadingu w regionie. Tańczyć z pomponami chce coraz więcej młodych mieszkanek gminy. W tej chwili bezpłatne zajęcia dodatkowe dla czirliderek są prowadzone w gminnych szkołach w Dywitach, Tuławkach i Bukwałdzie. Koszt prowadzenia zajęć w publicznych placówkach opłaca gmina Dywity. Zajęcia dla czirliderek odbywają się także w Niepublicznej Szkole Podstawowej w Słupach, ale tutaj ze względów formalno-prawnych odpłatność ponoszą rodzice. – W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że po okresie przerwy warto odtworzyć grupy taneczne, bo to jeden ze sposobów na aktywne spędzanie wolnego czasu – wyjaśnia Jacek Szydło, wójt gminy Dywity. – I trafiliśmy w dziesiątkę, bo młodzież niesamowicie garnie się do uprawiania tej sztuki i w zasadzie każda szkoła domaga się wsparcia gminy w utworzeniu i współfinansowaniu tych zespołów. Każdy z zespołów turniejowych otrzymał medale i nagrody. Na zdjęciu zadowolone zawodniczki ze Słup i z Tuławek Za taniec z pomponami biorą się też chłopcy, co widać na przykładzie drużyny z Bukwałdu, która zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie z wójtem Jackiem Szydło Turnieje czirliderek rozgrywane w gminie Dywity gromadzą coraz więcej publiczności Na parkiecie w Spręcowie tancerki z gminy Dywity zmierzyły się z drużynami czirliderek z Biskupca, Olsztyna, Olsztynka i Sząbruka. Co prawda większość dziewcząt od niedawna trenuje taniec sportowy, ale – według jurorów – ich poziom już wzbudza uznanie i daje nadzieję na przyszłość. Turniej zorganizowany przez gminę Dywity i Olsztyńską Szkołę Cheerleaders Soltare rozegrano w czterech kategoriach wiekowych. Na scenie dynamiczny pokaz młodych tancerek z Dywit Sędziowie przyznali następujące miejsca: Kategoria „0” – Dzieci: I – Soltaris Kids II – Stars Sząbruk Kamyczek (jednocześnie nagroda publiczności) Kategoria „1” – Mini: I – Stars Sząbruk II ex aequo: Tuławki 1 i Dywity Mini III – Słupy Wyróżnienia: Biskupiec 1 i Bukwałd Mini Kategoria „2” – Junior: I – Bukwałd 2 II – Soltare Mini Basic III – Dywity Junior Wyróżnienia: Tuławki 2 i Biskupiec 2 Kategoria „3” – Senior:I – Cheerleaders Mika (Olsztynek) Tuławki 3 Wszystkie zespoły otrzymały puchary, dyplomy i medale, które wręczali sędziowie razem z wójtem gminy Dywity Jackiem Szydło. Skąd wziął się pomysł organizowania turnieju? – Po raz drugi ten turniej był możliwy dzięki współpracy gminy Dywity i Szkoły Cheerleaders Soltare w Olsztynie, gdzie trenują wszystkie zawodniczki występujące w Spręcowie – odpowiada Monika Pukis, organizatorka zawodów. – To jedyny taki turniej w powiecie olsztyńskim, a być może nawet w całym regionie. 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 reklama olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 5 Sezon pełen atrakcji Olsztyn przygotowuje się do sezonu turystycznego. Ten ma być wyjątkowy i każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie. Na olsztynian i turystów czekają już atrakcje w Centrum Rekreacyjno-Sportowym „Ukiel”. W planach są również liczne festiwale i imprezy sportowe. Przedsmak tego, co nas czeka w zbliżającym się sezonie letnim, pokazał długi weekend majowy. Od 1 do 3 maja odbywały się w mieście liczne imprezy, które przyciągnęły setki mieszkańców oraz coraz liczniejszych turystów odwiedzających stolicę regionu. Rozpoczęto też sezon wodny. Na gości czeka Centrum Rekreacyjno-Sportowe „Ukiel”, które i tak bije rekordy frekwencji. W poprzednim roku obiekty nad Jeziorem Krzywym odwiedziło ponad milion osób. Wypożyczały rowery, rolki, kajaki i rowery wodne. W nowych budynkach jest pierwsza w Polsce hala do siatkówki plażowej z podgrzewanym piaskiem, cztery korty do squasha, siłownia i gabinet odnowy biologicznej z sauną. Jerzy Litwiński, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji, administrator CRS Ukiel, przewiduje, że w zbliżającym się sezonie Plaża Miejska pobije rekordy popularności. – Lista atrakcji, jakie czekają na olsztynian i turystów odwiedzających nasze obiekty, jest bardzo długa. Już obecna frekwencja odwiedzających wskazuje, że ten sezon pod tym względem będzie wyjątkowy. Na potwierdzenie swoich przewidywań dyrektor Litwiński podaje dane statystyczne z weekendu 7 i 8 maja. – W tych dniach nasze obiekty nad Jeziorem Krzywym odwiedziło 25 tys. osób – mówi dyrektor Litwiński. – A należy pamiętać, że nie ma jeszcze lata, upały na dobre się nie rozpoczęły, a sezon dopiero przed nami. Jeżeli uda się pobić ubiegłoroczny sezon pod względem liczby odwiedzających, Grand Slam przyciąga do Olsztyna fanów siatkówki plażowej z całego świata to na pewno odbije się to szerokim echem. – W poprzednim sezonie najlepszym miesiącem był sierpień, kiedy nad Jeziorem Krzywym pojawiło się łącznie około 375 tys. osób – podkreśla dyrektor Litwiński. By poprawić komfort odwiedzających, OSiR zapowiada wprowadzenie pewnych usprawnień. Zostaną uruchomione wolnostojące automaty vendingowe. – To odpowiedź na liczne głosy mieszkańców i turystów – twierdzi dyrektor Litwiński. – W ten sposób będą sprzedawane m.in. lody, kawa, herbata itp. To na pewno usprawni obsługę odwiedzających, którzy narzekali, że chcąc coś kupić, musieli nierzadko długo stać w kolejkach. OSiR ogłosił przetarg na zakup tych urządzeń. Juz w czerwcu zostaną ustawione w czterech lokalizacjach. Do nadchodzącego sezonu letniego przygotowuje się również ratuszowe biuro promocji. Olsztyńskie Lato Artystyczne to duże koncerty, ale i nieco bardziej kameralne wydarzenia artystyczne Olsztyn Green Festival w tym roku gości kolejne gwiazdy – Nastawiamy się na zachęcanie turystów z całej Polski do przyjazdu do Olsztyna. W tym celu promujemy nasze atrakcje m.in. na Śląsku – mówi Krzysztof Otoliński, dyrektor ratuszowego biura promocji. – Olsztyn jest gotowy przyjąć turystów na każdą pogodę. Otoliński dodaje, że zmienia się podejście urlopowiczów do Olsztyna. – Stajemy się coraz bardziej miastem docelowym, a nie tranzytowym. A i nasi mieszkańcy coraz częściej wolą zostać w Olsztynie, bo wiedzą, ile tu jest atrakcji – mówi. Swoją ofertę dla turystów i olsztynian szykuje Miejski Ośrodek Kultury. Jego sztandarowa impreza to Olsztyńskie Lato Artystyczne. Gotowy jest już program pełen koncertów, festiwali i tzw. projektów animacyjnych. Od czerwca do połowy września odbywać się będą koncerty w Amfiteatrze im. Czesława Niemena, realizowane będą duże projekty plenerowe i bardziej kameralne na olsz- tyńskich osiedlach. W tym roku odbędzie się m.in. Senioriada, Rodzinne Spotkania Staromiejskie, Letni Squat Kultury oraz Slow Life Music Festival. Tę ostatnią imprezę zaplanowano na 9 lipca. Wystąpią wtedy: Karlla, Blackberry Hill, BVRS, Kubaterra, Moriah Woods, Fismoll. To, że zbliżający się sezon będzie wyjątkowo rozrywkowy, potwierdza fakt, że w stolicy regionu odbędzie się kolejny letni festiwal. To Olsztyn Green Festival zaplanowany na 13 i 14 sierpnia. Wystąpią m.in. Tomasz Organek, Kortez i Reni Jusis, a także Voo Voo i Ania Dąbrowska. Miasto również szykuje się do wprowadzenia pewnej nowości w nadchodzącym sezonie. Ze wstępnych informacji wynika, że ratusz chce zorganizować wypoczynkowe strefy chilloutowe. Będą to zorganizowane miejsca na śródmiejskich terenach zielonych, gdzie będzie można spędzić czas w gronie rodzinnym. mgres 6 nasze osiedle “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 Kortowo Maj. Na Kortowskiej Górce (125 m n.p.m.) siedzą dwie dziewczyny. Zajęte rozmową palą papierosy. Czy widzą piękną panoramę pobliskich lasów, Jeziora Kortowskiego, skrytych w starym parku budynków UWM oraz położonych za torami Dajtek? – Studentki? – pytam. Odpowiada mi głupawy chichot. – Czy wiecie, w jakim miejscu jesteście, co tu kiedyś było? – Nieee… – znów chichot. Ot, nowe internetowe pokolenie. Promenada Absolwentów prowadzi nad jezioro, obok aleja głazów wydziałowych K ortowo to samoistna marka: uniwersytet otoczony zielenią i jeziorami (najbardziej znane w świecie to Kortowskie), najpiękniejszy kampus studencki w Polsce, najlepsze juwenalia „Kortowiada”, a ostatnio pociąg „Kortowiak” i… nowa odmiana lilii: Queen of Kortowo, zarejestrowana przez Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze w Londynie. Administracyjne osiedle składa się z czterech części, w historycznej kolejności: Starego Dworu, właściwego Kortowa, terenów po koszarach i szkole oficerskiej oraz zabudowy jednorodzinnej Słoneczny Stok. Od zachodu i północy granice osiedla stanowi brzeg Jeziora Kortowskiego (skraj lasu i linia kolejowa), ul. Saperska i Armii Krajowej (do skrzyżowania z al. Warszawską). Od wschodu – al. Warszawska, ul. Tuwima i rzeka Łyna, a od południa znów leśna granica Olsztyna. W tym obszarze jest zaledwie 21 ulic! Kortowo to same paradoksy: nowoczesność, która dotarła tu zaledwie 130 lat temu w postaci szpitala, przeplata się z ponurymi dziejami: bo oto największa studencka impreza rozrywkowa w Polsce odbywa się przecież na… cmentarzysku. I kolejny paradoks: dość spore powierzchniowo osiedle (ok. 420 ha) ma mniej stałych mieszkańców niż tymczasowych. Pierwszych jest ok. tysiąca, drugich prawie trzy tysiące. To oczywiście studenci. Jeziora i historia Kortowo ma aż cztery jeziora: prócz Kortowskiego (drugie REKLAMA Domy na Słonecznym Stoku. Ulice i chodniki pamiętają czasy PRL Nekropolia w parku Czy studenci doceniają widoki z Kortowskiej Górki? w Olsztynie pod względem obszaru, ok. 90 ha) – Starodworskie, Modrzewiowe i Łabędzie (przy MPEC). Szczątki piątego (kiedyś Rozlewisko Starodworskie) – z którego wypływa jeden z potoków zasilających Jezioro Kortowskie, potok Starodworski – są już prawie zasypane przez mieszkańców Słonecznego Stoku. Jezioro Kortowskie zasilają także inne potoki: Leśny i Parkowy. Jezioro to zasłynęło w świecie w latach 60. ubiegłego wieku dzięki unikatowemu wynalazkowi limnologa prof. Przemysława Olszewskiego z Wydziału Rybactwa WSR. Tzw. „rura Olszewskiego” miała długość 180 m i była początkowo drewniana, teraz ma 250 m i jest wykonana z tworzyw sztucznych. To słynny eksperyment kortowski, kopiowany w wielu kra- jach w celu przywrócenia życia w martwej wodzie zanieczyszczonych jezior. Polega on na odprowadzaniu dennych beztlenowych (zasiarczonych) wód specjalnym rurociągiem do Kortówki i dalej do Łyny. Modrzewiowe natomiast to najmniejsze jezioro w Olsztynie (ma kilkanaście arów i wysepkę, bo wysycha). Położone jest na stoku Kortowskiej Górki, obok kościoła, w głębokim porośniętym drzewami leju. Jeziorko przy MPEC nie ma oficjalnej nazwy, ale wędkarze nazywają je Łabędzim, bo jego charakterystycznymi elementami są gniazdo i coroczne lęgi tych dostojnych ptaków. Najbardziej tajemnicze jest Jezioro Starodworskie, gdyż kryje w swych głębinach resztki staropruskiej osady na palach. Mają co najmniej 800 lat! REKLAMA Nową historię upamiętniają zaś Promenada Absolwentów i pamiątkowe głazy poświęcone wydziałom. Szkoda, że niektóre pamiątki po starym Kortowie znikają lub są w opłakanym stanie. Zamiera park im. Profesora Wanica (kto pozwolił tu na parking, zamiast kortu tenisowego? Patron parku i inni profesorowie w grobach się przewracają), zamiera dąb pomnik przyrody przed DS 4, a rzeźba rybki w studenckiej czapce przed Instytutem Rybactwa Śródlądowego ma oberwane płetwy. Trzyma się jeszcze sławny Kormoran (dłuta kortowskiej rzeźbiarki Balbiny Świtycz-Widackiej) w zaniedbanej fontannie na zapleczu Wydziału Kształtowania Środowiska i Rolnictwa. Tylko raz w historii skręcił sobie szyję, gdy pojawiła się tam studentka dziewica. Nazwa „Kortowo” wywodzi się od staropruskiego słowa „korto”, co oznacza: gaj. Niemieckie Kortau, zwane też Pięknym Gajem (obecnie Studencki Gaj), stało się znane za sprawą zakładu psychiatrycznego wybudowanego w latach 80. XIX wieku. Z zakładem tym wiąże się wiele tajemnic, bo Niemcy nazywali go Totenkopf – Trupi Czerep. W latach 30. XX wieku hitlerowcy eksperymentowali tu na chorych umysłowo, m.in. zastosowali pierwsze metody „eutanazji”, czyli pozbywania się „niepotrzebnych jednostek” ze społeczeństwa. Po prostu sterylizowali, truli, zagazowywali lub rozstrzeliwali pacjentów. Akcja ta miała kryptonim T4. Martwych chowano na przyszpitalnym cmentarzu. Pod koniec drugiej wojny światowej w szpitalu byli głównie ranni żołnierze i personel. W 1945 r. padli ofiarą żądnych zemsty czerwonoarmistów, którzy ich wymordowali. Oficjalna pamięć jest jednak wybiórcza, bardziej wypomina się ten drugi przypadek niż pierwszy, jakby otrucie albo zabicie prądem bezbronnej istoty było szlachetniejsze od strzału z pepeszy lub powieszenia. Dlatego willa przy Warszawskiej 107 nazywana jest Domem Wisielców. Teren Kortowa jest więc wielkim byłym cmentarzyskiem, o czym świadczą zamierająca już aleja grobowa i układ parkowych ścieżek. Większość bezimiennych ofiar obu terrorów ekshumowano i złożono na dwóch cmentarzach: ewangelickim przy Wojska Polskiego i pobliskim św. Józefa. W Kortowie upamiętnia je symboliczny krzyż i nagrobki ustawione w parku obok siedziby Instytutu Rybactwa Śródlądowego (nie należy do uczelni, lecz podlega Ministerstwu Rolnictwa!). Po co ja to piszę? Ano po to, by beany, które przyjeżdżają na juwenalia lub później na studia, coś zapamiętały – o ile w ogóle to przeczytają (na marginesie: nasze czasopismo jest też dostępne w internecie). nasze osiedle “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 7 – gaj paradoksów Fermy, wielki kocioł i nowoczesność Po wojennych zniszczeniach poszpitalną zabudowę unowocześniono i rozbudowano na potrzeby pierwszej w byłych Prusach Wschodnich polskiej uczelni – Wyższej Szkoły Rolniczej. W sąsiednich poniemieckich koszarach (powstały tuż przed napaścią na Polskę) założono słynną „Osę”, unikatową Oficerską Szkołę Uzbrojenia. Na jej bazie powstał COSSUiE – Centralny Ośrodek Szkolenia Służb Uzbrojenia i Elektroniki, poprzednik kortowskiej elektroniki i informatyki! Najstarszą częścią osiedla, pamiętającą czasy przedkrzyżackie i zasadźcy Olsztyna Jana z Łajs, jest Stary Dwór (Althoff), gdzie były niegdyś folwarki kapituły warmińskiej, później prywatne i państwowe. W latach 50. – 90. XX wieku funkcjonowały tu fermy doświadczalne WSR/ART, zwłaszcza hodowli świń i owiec. Niektóre z nich, m.in. pasieka i fermy z różnymi zwierzętami, także egzotycznymi, istnieją do dziś. Widok z przystani żeglarskiej na przystań wędkarską. W tle komin MPEC W pobliżu powstało tzw. Kortowo II, nowe wydziały, akademiki oraz nowoczesne laboratoria, związane m.in. z ochroną środowiska, gastronomią i… informatyką. Najbardziej znany jest jednak ośrodek jeździecki, założony w 1972 r. Znajduje się tu też jedno z głównych ujęć wody dla miasta oraz główny kocioł Olsztyna, czyli Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Pobliski Słoneczny Stok to jednorodzinna, dość skromna zabudowa – wytwór mieszkaniowego głodu z lat 60. Osiedlali się tu pracow- nicy WSR przy pomocy uczelni. Zamierające Jezioro Modrzewiowe wydatnej Co było na Kortowskiej Górce? A co było na Kortowskiej Górce, jednym z najwyższych wzniesień Olsztyna? Pierwszy w regionie ośrodek narciarstwa zjazdowego. Tuż po utworzeniu WSR mieściła się tu drewniana skocznia narciarska (1951-1954)! Potem, aż do lat 80. działały także wyciągi wyrwirączki, teraz zjeżdżać można tylko na własną odpowiedzialność. Niestety pokolenie narciarzy górali opuści- ło Kortowo lub ziemski padół. W 2012 roku władze UWM ogłosiły, że chcą stworzyć profesjonalne miejsce do uprawiania sportów zimowych: tor saneczkowy ze sztucznym naśnieżaniem i zapleczem, sezonowe lodowisko i tor łyżwiarski. Nic z tych planów nie zrealizowano. Górka wykorzystywana jest raz w roku podczas juwenaliowych koncertów – utrapienia stałych mieszkańców. No i latem do opalania i nie tylko, bo na brzegu pobliskiego Jeziora Modrzewiowego znalazłem puszkę piwa z 2015 roku. Warto dodać, że w 1990 r. erygowano pierwszą w historii Kortowa Parafię Rzymskokatolicką pw. św. Franciszka z Asyżu. Rok później, na południowym, bardziej płaskim zboczu Górki nad lejem Modrzewiowego rozpoczęto budowę kaplicy, a potem kościoła. W cieniu UWM Chociaż kortowskie księgarnie znikają, nie ma już biblioteki publicznej z literaturą piękną, Kortowo ma szczęście do pisarzy. Najwięcej jest oczywiście książek naukowych (własne wydawnictwo UWM), ale pamiętników i powieści też jest sporo. Wspomnę tylko kilka: „Testament Schlichtingera” Pawła Jaszczuka (1991, przyłożyłem do tego rękę!), „Czyściec zwany Kortau” Stanisława Piechockiego (1993), „50 lat kultury fizycznej i sportu w kortowskiej uczelni” Franciszka J. Sroczyka (1999), „Rausz” Tomasza Białkowskiego (2016) czy seria roczników „Olsztyn Uniwersytecki” wydawana przez Stowarzyszenie Absolwentów UWM – 4. tom w druku. A dzieje kortowskich uczelni? To osobna, fascynująca historia. W cieniu UWM pozostaje zabudowa mieszkaniowa Słonecznego Stoku, gdzie ulice i chodniki wciąż przypominają lata PRL-u, tak są połamane. Może dlatego coraz więcej starych domów wystawianych jest na sprzedaż? Trwa wymiana pokoleń. Oby na równie wspaniałe jak to, które w latach zniewolenia zbudowało tak piękną dzielnicę i uczelnię. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 8 Zdrowy styl życia “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 Stronę przygotowała OR Dania w słoiczkach dla niemowląt – dobry czy zły pomysł? Czy rzeczywiście są tak zdrowe, jak przekonują reklamy telewizyjne? Jak to możliwe, że te przeciery i zupki stoją na półce nawet przez dwa lata i się nie psują? Podawać je dziecku czy lepiej gotować samemu? RADZI Sposób na alergię Współczesna medycyna nie zawsze radzi sobie z tą męczącą dolegliwością, zwłaszcza w okresie wiosennym i letnim, gdy powietrze jest suche, a pyłki roślin wiatr roznosi w każdą ze stron świata. Dlatego też pomocy postanowiliśmy poszukać gdzie indziej. Na ratunek przyszła akupunktura. Alergia wziewna jest specyficznym schorzeniem, które jest spowodowane nadwrażliwością organizmu na bodźce zewnętrzne. Mogą być to pyłki roślin głównie drzew, traw i zbóż w porze kwitnienia, ale równie dobrze na chorego mogą działać alergeny występujące w kurzu czy sierści zwierząt. Najczęstszymi objawami alergii są katar, kaszel, łzawienie oczu, ale niekiedy występują dolegliwości skórne, jak na przykład egzema. Nie jest to choroba ciężka, ale potrafi być dokuczliwa. Nieleczona może spowodować astmę. Na alergię są dostępne lekarstwa, jednak nie zawsze w pełni działają, gdyż trzeba by było wyeliminować z otoczenia alergeny, co jest bardzo trudne, a czasem wręcz niemożliwe. Dlatego opisując ten problem, postanowiliśmy zagłębić się w tajniki medycyny alternatywnej, która może okazać się bardzo pomocna przy leczeniu alergii wziewnej. W Olsztynie, przy ul. Sybiraków 14 znajduje się placówka AcuMedis, gdzie doktor Dash Tsetsgee leczy pacjentów za pomocą akupunktury. Pani doktor już od ponad 20 lat pomaga olsztynianom. Chętnie podzieliła się z nami swoją wiedzą. W ciele każdego z nas istnieją kanały energetyczne, tzw. meridiany. Przepływa przez nie energia chi odpowiadająca za nasze zdrowie i samopoczucie. Gdy kanały się blokują, zapadamy na różne choroby. Akupunkturę stosuje się po to, aby je udrożnić, żeby organizm wrócił do równowagi. Działa to także w przypadku alergii. Meridiany nakłuwa się specjalnymi jednorazowymi igłami z wytrzymałej stali, powlekanymi srebrem. Punktów odpowiedzialnych za leczenie alergii na ciele człowieka są tysiące, np. Zin Min, Zyan Zu, Mejczyn, Czuj-Cza, Fey-Jan, Linczi, Chegu czy Zushan Ly. Trzy ostatnie są związane z wzmocnieniem odporności. Należy wyraźnie zaznaczyć, że każdy przypadek jest inny i trzeba rozpatrywać go osobno. Inne punkty nakłuwa się u starszego pana, a inne u młodej dziewczyny, inne u człowieka, który ma katar, a inne u pacjenta z egzemą. Jak wygląda zabieg? Na początku pacjent jest dokładnie badany i diagnozowany przez panią doktor. Po takiej konsultacji lekarz wbija w jego ciało kilkanaście igieł. Proszę się nie martwić, wkłucie igły cieńszej niż ludzki włos nie powoduje bólu, można odczuć jedynie delikatne mrowienie. Zabieg trwa około godziny. Powtarza się go 10-12 razy. Za pomocą akupunktury leczy się także inne schorzenia: od bólów kręgosłupa czy migren po depresję. Warto jednak podkreślić, że jest kilka przeciwwskazań do wykonania zabiegu. Należą do nich skrajne wycieńczenie organizmu, zaawansowane stadium choroby nowotworowej, wysokie ciśnienie skurczowe krwi (powyżej 200) czy też wczesne stadium ciąży (I trymestr). Dane kontaktowe: AcuMedis al. Sybiraków 14/3, tel. 89 534 61 10. Więcej informacji na stronie www.acumedis.com. Cezary Kapłon N iemal w każdym sklepie spożywczym mamy wybór gotowych dań dla małych dzieci. Znajdziemy przeciery z warzyw i owoców, desery, gotowe zupy z dodatkiem mięsa i kasz, a nawet obiady, np. spaghetti lub risotto. Te dania są hermetycznie zamknięte w słoikach. Według deklaracji producentów, zostały przygotowane z warzyw i owoców najwyższej jakości, bez pestycydów czy metali ciężkich.. Czy faktycznie są takie doskonałe? Wątpliwości rodziców wzbudza w tych produktach długi termin przydatności do spożycia. Niektórzy podejrzewają, że skoro te obiadki tak długo się nie psują, to są nafaszerowane konserwantami. Nic bardziej mylnego. Dania dla niemowląt to tak zwane "środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego". Z automatu podlegają wyśrubowanym normom prawnym – nie mogą zawierać żadnych konserwantów, barwników oraz wzmacniaczy smaku. Co zatem sprawia, że dania ze słoiczków się nie psu- ją? Wysoka temperatura, którą posłużono się do ich pasteryzacji i sterylizacji. Przeciery owocowe są pasteryzowane w temperaturze od 60 do 95 stopni, a dania warzywne i mięsne są wręcz sterylizowane, czyli ogrzewane w ponad 100 stopniach. Tak wysoka temperatura zabezpiecza żywność przed rozwojem bakterii, dlatego hermetycznie zamknięte słoiczki mogą stać długo jak weki z domowej spiżarni. Po otwarciu jednak obiadek brzdąca musi być trzymany w lodówce i zjedzony w ciągu dwóch dni. Choć dania dla niemowląt nie zawierają niezdrowych dodatków, to mają swoje wady. Oddziaływanie wysoką temperaturą niszczy niektóre witaminy, szczególnie z grupy B, i część minerałów. Jaka jest wartość odżywcza słoikowych dań z warzyw i mięs, skoro po ugotowaniu zostały poddane dodatkowemu działaniu po- nad stu stopni Celsjusza? Jak długo trwała sterylizacja, że te obiadki mogą leżeć aż dwa lata? Te pytania pozostają bez odpowiedzi. Natomiast łatwo przeliczyć sobie, że wygodne słoiczki są drogą imprezą. Niespełna 200 gramów zupki dla półrocznego niemowlaka kosztuje 5,50 zł. Gdyby dziecko miało jeść takie zupki każdego dnia, to 165 złotych szłoby tylko na ten jeden produkt. A przecież nie samymi zupami dziecię żyje, w ofercie są jeszcze drugie dania, przeciery owocowe, warzywne, kaszki i desery. Warto podkreślić, że na pierwszym miejscu w składzie słoikowych zupek jest... woda. Majątek! Z drugiej strony można przygotować coś dla malucha podczas robienia obiadu dla reszty rodziny. Gdy gotujemy wywar warzywny na zupę, możemy wyjąć warzywa, zblendować je z kapką oleju, by witaminy stały się łatwiej przyswajalne. Jeszcze lepiej ugotować warzywa na parze. Część sklepów mięsnych oferuje cielęcinę, króliki i drób z gospodarstw ekologicznych. Są droższe od mięsa hodowanego na szeroką skalę, ale zdrowsze. Któreś z tych mięs można ugotować, zblendować i zamrozić poporcjowane, np. w pojemnikach na lód. W każdej chwili będziemy mieli dostęp do gotowego dania mięsnego, które dorzucimy do warzyw, zastępując kupny słoiczek. Wielu rodziców zauważa, że wybierając warzywa na targu, w warzywniaku, a zwłaszcza w supermarkecie, kupujemy kota w worku. Te jarzyny mogą zawierać pestycydy i metale ciężkie, co więcej – mogą być sztucznie odświeżane przez dystrybutorów. Nie bójmy się zatem pasteryzowanych dań dla niemowląt, tylko podawajmy je z umiarem i urozmaicajmy dietę maluszka. OR kobietą być Maseczka do włosów na bazie jajka Kosmetyki kupowane w drogerii krzyczą ze swoich etykiet, że mają w składzie naturalne składniki. Mają ich jak na lekarstwo. Tymczasem same możemy czerpać z natury pełnymi garściami – i to bez przepłacania. Jedną z najlepszych kuracji dla zmęczonych i matowych włosów są maseczki regeneracyjne z jajka. Wykonamy je samodzielnie w domowym zaciszu. Trzy żółtka zmieszane z dwiema łyżeczkami oleju rycynowego lub oliwą z oliwek odżywią suche i zniszczone włosy. Maseczka z jajka i miodu, stosowana co najmniej raz w tygodniu, pomaga włosom odrastać. Jasne wło- sy bardzo lubią maseczkę z jajka zmieszanego z sokiem z cytryny. Każdą z tych pełnych protein masek nakładamy na umyte, jeszcze ciepłe włosy i delikatnie wmasowujemy. Zostawiamy na głowie na piętnaście minut, po czym spłukujemy ciepłą wodą. Na koniec schładzamy włosy zimniejszym strumieniem, aby zamknąć strukturę włosów. Pamiętajmy, by nie rozczesywać ich szczotką zaraz po umyciu, bo mokre są szczególnie podatne na uszkodzenia mechaniczne. Najlepiej jest delikatnie rozczesać je grzebieniem o szeroko rozstawionych zębach. Pływanie – czy odchudza? Mówi się, że pływanie rzeźbi sylwetkę. Pływaczki słyną z opływowych kształtów ciała, niezwykle subtelnych, czego nie można powiedzieć na przykład o biegaczkach, tenisistkach czy rowerzystkach, mających nogi majestatyczne i twarde jak pień dębu. Pływaczki wydają się zwiewne jak rusałki, dlatego wielu kobietom wydaje się, że chodząc regularnie na basen, zyskają podobną sylwetkę. Niestety, rzeczywistość może nas rozczarować. Instruktorzy tego mokrego sportu twierdzą, że pływanie może wspaniale przysłużyć się w odchudzaniu i rzeźbieniu sylwetki, ale jedynie wówczas gdy potrafimy pływać poprawnie. Większość z nas pływa sobie własnym tempem – żabką czy grzbietem – nie obierając za cel techniki. Przez to nie angażujemy mięśni w wysiłek tak, jak trzeba. Większość pary idzie w gwizdek. Na co zwrócić uwagę, by pływanie aktywowało aż trzy czwarte wszystkich mięsni i wymuszało na nas efektywną pracę? Na początek opanujmy podstawy techniczne jednego, wybranego przez siebie stylu. Po drugie, zwiększ- “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 9 Herbata octowa dla Marka Twaina Według lekarzy jedynym sposobem utrzymania zdrowia jest jedzenie tego, na co się nie ma chęci, picie tego, czego się nie lubi i robienie tego, czego by się chciało nie robić – napisał kiedyś Mark Twain. Jak widać, niewiele zmieniło się w tym względzie od dziewiętnastego wieku. Nadal lekarze kiwają palcem na golonkę i piwko, a podsuwają nam sałatę jak królikom. Niektórzy z nas są jednak tak zdeterminowani, by schudnąć i żyć zdrowo, że są skłonni pić ocet. Kobiety niegdyś dbały o urodę i łagodziły lekkie dolegliwości octem jabłkowym, mocno rozcieńczonym. W medycynie naturalnej to jeden z popularniejszych leków oraz kosmetyków. Taki ocet smakowy jest do przełknięcia. Można go kupić lub przygotować samodzielnie. Zawiera żelazo, magnez, fluor, potas, fosfor, siarkę, wapń, miedź, krzem i witaminy A, B, C, E. Poprawia przemianę materii i krążenie krwi. Wspomaga usuwanie toksyn i chroni przed atakiem wolnych rodników. Obniża poziom cholesterolu i zapobiega miażdżycy. Pomaga w walce ze zbędnymi kilogramami. Ma tyle prozdrowotnych właściwości, że aż nic dziwnego, że w smaku ambrozji nie przypomina. Ocet bywał wykorzystywany przez nasze babcie w walce z nadmierną otyłością. Znany przepis z dawnych lat zalecał parzenie czte- rech łyżeczek rumianku lub mięty w litrze wrzątku i z dodatkiem dwóch łyżek soku z cytryny, czterech łyżek miodu i jednej dużej łyżki octu jabłkowego. Picie trzy razy dziennie szklanki takiej herbatki octowej miało powodować przyspieszenie przemiany materii, a w rezultacie chudnięcie. Do tego taka herbatka uchodzi za bardzo zdrową. Ale czy jest równie smaczna? Można by zapytać o to Marka Twaina, ale biedak by się pewnie w grobie przewrócił. Budyń z kaszy jaglanej Każda z nas miewa czasami ochotę nagrzeszyć – zjeść coś słodkiego i sycącego w dużej ilości. Istnieje taka jedna przekąska, która jest nie tylko przepyszna, ale i zdrowa. To budyń z kaszy jaglanej z mlekiem kokosowym, owocami i czekoladą. Brzmi smakowicie? A przepis jest banalnie łatwy. Kaszę płuczemy – najpierw oblewając ją wrzątkiem, a za chwilę zimną wodą. Gotujemy ją. Wodę odlewamy, a do rondelka z kaszą wlewamy trochę mleka, my intensywność. Nauczmy się pływać nie tylko długie fragmenty, ale też robić kilkusekundowe mocne przyspieszenia. To tak zwane interwały, które mobilizują organizm do nagłego wzmożonego wysiłku. Powoduje on gwałtowne zużycie energe- tyczne jak w aucie, które musi znienacka przyspieszyć i pędzić na niskim biegu. Dzięki poprawnej technice mięśnie są autentycznie rzeźbione, a poprzez interwały spalanie kalorii rośnie dramatycznie. I o to chodzi! na przykład kokosowego, i delikatnie rozgotowujemy. Blendujemy. Przekładamy nasz budyń do salaterki, na wierzch kładąc np. startą gruszkę, banana, rozdrobnioną kostkę czekolady (rozkosznie zacznie topnieć na ciepłym budyniu), a niebawem owoce sezonowe – truskawki i maliny. Zdrowo i pysznie. Po domowemu. Zajadając słodki przysmak, miejmy na uwadze, że właśnie dostarczamy sobie mnóstwo witamin z grupy B, sporo manganu, magnezu i żelaza. 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 kto ma rację? Sposób na życie Spotkać ich można przed marketami i sklepami osiedlowymi. Są mniej lub bardziej natrętni. Odprowadzą wózek po wyładowaniu zakupów do samochodu, aby stworzyć pozory wynagrodzenia za wykonaną pracę. Zastosują też pewnie wyuczoną formułkę prośby o przysłowiową złotówkę. Czasami proszą o coś do jedzenia, chociaż z reguły nie wyglądają na głodnych, bardziej na zaniedbanych. Liczą na to, że nikt nie będzie wracał do sklepu i raczej wspomoże finansowo. Wiele razy spotykałem takich obdarowanych (niestety łatwo ich poznać) na stoisku monopolowym. Nie ma co ukrywać, Jacku, głównie o to w tym wszystkim chodzi. Takim biznesem zajmują się jednak nie tylko menele, którzy ze względu na swój wygląd i zachowanie nieczęsto mogą liczyć na finansowe wsparcie. Coraz częściej, a sam tego doświadczyłem, jesteśmy atakowani przez osoby wyglądające schludnie, elokwentne, które na pierwszy rzut oka nie potrzebują żadnej pomocy. Dopiero rozmowa z nimi, którą prowokują, powoli zmiękcza nasze serce. Nie tak dawno podszedł do mnie starszy mężczyzna, który ze łzami w oczach opowiedział, jak to został okradziony w autobusie, kiedy wracał ze szpitala od chorej żony. Mieszkał poza Olsztynem i nie miał za co wrócić do domu. Parę osób już mu pomogło i brakuje mu niecałych pięciu złotych na bilet. Zrobił to tak przekonująco, że nawet nie pomyślałem, że może to być wyłudzenie. Poza tym nie była to kwota warta takiego zastanowienia. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po paru dniach spotkałem tego mężczyznę pod innym skle- pem (w innej dzielnicy), kiedy opowiadał tę samą bajeczkę kolejnemu naiwniakowi. Po zwróceniu przeze mnie uwagi szybko się oddalił, wprowadzając w osłupienie swojego rozmówcę. Od jakiegoś czasu przed osiedlowymi marketami krąży pewna pani w średnim wieku, przedstawiająca się jako schorowana nauczycielka z trojgiem małych dzieci, którą mąż zostawił. Nie chce pieniędzy, prosi o zakupy. Pewnie będziesz się śmiał, Jacku, ale znowu dałem się nabrać. Od tej pory widziałem ją już kilka razy w różnych miejscach. Raz nawet pod- szedł do niej jakiś mężczyzna, któremu przekazała torby pełne różnych towarów otrzymanych zapewne od takich naiwniaków jak ja. A przecież na pewno dostaje po pięćset złotych na każde dziecko, nie wspominając o rencie, skoro – jak twierdzi – jest chora i nie może podjąć żadnej pracy. Nie podejrzewam jednak – takie przynajmniej odniosłem wrażenie – że ewentualną pomoc zamienia na alkohol. Jest to, Jacku, swego rodzaju niezły sposób na życie. Podobno w dzisiejszych czasach ciężko rozkręcić biznes. Jak widać, wystarczy tylko mieć pomysł. Niepotrzebny nawet kapitał. Andrzej Zb. Brzozowski Praca nie hańbi Z wielką uwagą przeczytałem felieton mojego szlachetnego kolegi Andrzeja Brzozowskiego i zastanawiam się, dlaczego tak mu się nie podoba ten sposób zdobywania pieniędzy. Ludzie przecież muszą z czegoś żyć, a nie zawsze mogą znaleźć jakąś pracę, szczególnie kiedy męczy ich groźna choroba, jaką jest alkoholizm. Niedawno rozmawiałem z jednym z moich znajomych na temat żebractwa. Powiedział mi, że przez jakiś czas śledził losy kilku proszących o jałmużnę, a wykonujących tę czynność pod klasztorem w Częstochowie. Okazało się, że tam każdy ma prawo żebrać tylko określoną liczbę godzin i przeważnie są to osoby z Warszawy, przyjeżdżające do pracy samochodami. To jest biznes! W ciągu dnia można wyżebrać do tysiąca złotych. Żadna praca nie hańbi i to jeden obok wielu sposobów zarabiania na życie. Ktoś prosi o pieniądze, ktoś inny zbiera złom lub przeszukuje kontenery na śmieci. Po pracy przebieramy się, myjemy i nikt nie wie, że pracujemy w znoju i trudzie. Ludzie tak dorabiają. Wracając, Andrzeju, do Twojej przygody. Gdybyś nie był dociekliwy, to nigdy byś nie zauważył, że te osoby pod sklepami w ten sposób zarabiają. A czy wiesz, jaka to jest ciężka praca? Trzeba nauczyć się trochę psychologii, zainwestować w odpowiednie ubranie. Przecież ci ludzie ciężko pracują, wciskając Tobie i innym zna- komity kit, za który po prostu im się płaci! Nie zmuszali Cię ani nie straszyli. Ty sam z dobrej woli dawałeś im zarobić. Czym się różni ich praca od tej wykonywanej przez osoby dzwoniące do Ciebie i namawiające np. na kupno telefonu lub czegoś innego? Kupujesz, a potem dopiero jesteś wściekły, bo Cię w kanał wpuszczono. To może jest uczciwe? No tak, bo osoba jest zatrudniona. Często na umowę zlecenie, która nigdy nie ogląda światła dziennego. Praca nie hańbi, a pieniądze do życia są jednak potrzebne. Żebracy, gdyby pracowali w Twojej firmie na umowę zlecenie, też wykonywaliby legalną, uczciwą pracę, bo mieliby zatrudnienie. Niech każdy pracuje, jak chce. Ale! Wszystko musi być zgodne z prawem. Jeżeli prowadzi się jakąś działalność, to trzeba płacić podatki i być ubezpieczonym... W kioskach powinny być w sprzedaży bilety skarbowe. Czyli deklaruję, że zarobię kwotę x i wykupię bilet za tyle to a tyle – i już jestem w zgodzie z fiskusem i sumieniem – a przy tym nikt nie może mieć pretensji! Gorzej z kasą fiskalną. Choć i ten problem można rozwiązać, tak jak pewien uliczny grajek, który obok kapelusza miał mały terminal fiskalny. Jacek Panas rys. Zbigniew Piszczako finanse “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 11 Kupić mieszkanie od dewelopera czy z rynku wtórnego? Wielu z nas staje przed wyborem: kupić mieszkanie nowe czy używane? Czym w istocie się różnią i jakie jest bezpieczeństwo ich zakupu, rozmawiamy z Krzysztofem Rzymskim, niezależnym doradcą finansowym. Na początek uściślijmy, czym różni się rynek pierwotny od wtórnego. Mieszkanie z rynku pierwotnego to takie, które jeszcze nie znalazło kupującego. Ten, który je nabywa, jest pierwszym właścicielem. Nieruchomość z rynku wtórnego to ta, która już posiadała nabywcę. Co ciekawe, nieruchomość na rynku wtórnym może być młodsza od tej na rynku pierwotnym. Dlaczego klienci wybierają rynek pierwotny? Ponieważ wszystko jest nowe, pachnie świeżością, budynek nie wymaga remontu i co istotne – można samemu zdecydować o jego wyglądzie. Na etapie budowy możemy dokonać drobnych zmian i osobiście zaprojektować wielkość i wygląd pomieszczeń, np. rozlokować gniazda elektryczne w miejscach faktycznie nam przydatnych. Nowe mieszkanie może odzwierciedlać naszą osobowość – a to jest bezcenne. Przecież mieszkanie to miejsce, w którym spędzamy mnóstwo czasu, to nasza rodzinna ostoja, ma być „takie nasze”. Ci, którzy kupują mieszkania od deweloperów, muszą się męczyć z wykończeniem. Słowo „męczyć się” uważam za nieuprawnione. Wykończenie mieszania powinno być przyjemnością. Przecież nie musimy tego robić samodzielnie, nocami. Roboty można zlecieć wykonawcy lub odebrać od dewelopera już wykończone. Czasy omnibusów i złotych rączek odchodzą do lamusa. Każdy niech się zajmuje tym, co umie robić najlepiej. Jednak zadbane mieszkanie z rynku wtórnego uwalnia nas od problemu prac wykończeniowych. Tak zazwyczaj jest. Jednak przyglądając się rzeczywistości, nie przypominam sobie sytuacji, w której nabywca używanego mieszkania nie przeprowadzał choćby drobnego remontu, nie mówiąc już o generalnym. Zakres przeprowadzanych prac zależy oczywiście od preferencji nabywcy i czasami kończy się na tzw. odświeżeniu. Przypomina mi się tu historia z życia wzięta. Nasi klienci kupili mieszkanie ośmioletnie „do odświeżenia”. Tak też zrobili – pomalowali, lecz płytek w kuchni i w łazience nie zmienili. Teraz żona gotuje za karę – nienawidzi swojej terakoty w kuchni i – jakby tego mało – nie ma prądu w pochłaniaczu. Rynek wtórny broni się za to błyskawiczną transakcją, prawda? Zazwyczaj tak właśnie jest. Wystarczy wybrać, podpisać umowę, udać się po kredyt i po półtora miesiąca możemy się wprowadzać. Na ryku pierwotnym może być z tym różnie. Jeśli kupujemy mieszkanie na etapie dziury w ziemi, to zamieszamy w nim za rok albo dwa. Gdzie możemy mieć fajniejszych sąsiadów – na rynku pierwotnym czy wtórnym? Właściwie to nigdy nie mamy pewności, na kogo trafimy. Teoretycznie na rynku wtórnym możemy zapukać do każdych drzwi i niczym kolędnik porozmawiać ze wszystkimi. Jednak ten sposób jest przereklamowany i zaledwie garstka kupujących z niego korzysta. Czym mieszkanie starsze, tym mieszkańcy bardziej zróżnicowani. Na rynku pierwotnym wszyscy sąsiedzi zapłacili ogromne pieniądze, by stać się po- siadaczami swojego „M”. Można więc oczekiwać, że ich status majątkowy będzie podobny. A bezpieczeństwo zakupu? Wspominał Pan o zakupie „dziury w ziemi” – czy to jest rozsądne? Każda transakcja zakupu towaru wiąże się z ryzykiem. Na pierwszy rzut oka zakup na rynku wtórnym jest bezpieczniejszy, jednak i tu czyhają na klientów zagrożenia. Wracając do rynku pierwotnego. Od kilku lat obowiązuje tzw. ustawa de- weloperska, która w sposób znakomity zwiększyła bezpieczeństwo zakupu mieszkań na rynku pierwotnym. Deweloperzy nie budują już za pieniądze kupujących. Te deponowane są na tzw. rachunkach powierniczych w bankach. W skrócie wygląda to tak, że klient wpłaca na rachunek powierniczy dewelopera zgodnie z postępem robót na budowie. Deweloper stawia blok za swoje środki. W momencie aktu notarialnego, przenoszącego na własność mieszkanie, deweloper otrzymuje pieniądze z rachunku powierniczego. W razie upadłości dewelopera pieniądze są na bezpiecznym rachunku w banku. W przypadku tzw. rachunków powierniczych otwartych – nieruchomość zostaje wyłączona z masy upadłości dewelopera i to nabywcy decydują o jej dalszym losie – kończą budowę czy sprzedają. Jak to jest z gwarancją stanu technicznego mieszkania? Kiepsko jest z tym na rynku wtórym, wprawdzie można zapisać w umowie informacje o stanie technicznym budynku, ale z egzekwowaniem to już inna bajka. Na rynku pierwotnym mamy rękojmię dewelopera na 5 lat od chwili przekazania nieruchomości. Kilka słów o kosztach. Za co trzeba zapłacić ekstra? Jeśli chodzi o bezpośrednie koszty związane zakupem, to na rynku wtórnym powinniśmy się liczyć z taksą notarialną, podatkiem PCC w wysokości 2% ceny zakupu i ew. kosztami zawiązanymi z obsługą przez pośrednika w obrocie nieruchomościami. Na rynku pierwotnym musimy się liczyć z notariuszem, nie ma jednak już PCC (oczywiście w cenę nieruchomości wliczony jest podatek VAT). Jeśli nowe mieszkanie znaleźliśmy z pośrednikiem, to jego usługi są nieodpłatne. Które mieszkanie jest tańsze w eksploatacji – nowe czy używane? Nowe budynki są wznoszone w nowych technologiach, zwykle z materiałów wyższej jakości. Można więc liczyć, że koszty eksploatacyjne, składka na fundusz remontowy będą niższe niż w starym budownictwie. Ceny odsprzedaży nowych nieruchomości są wyższe niż starych. Czyli kupując dziś mieszkanie na rynku pierwotnym, stracimy mniej (lub bardziej optymistycznie: zarobimy więcej), niż kupując mieszkanie używane. red. 12 rozmaitości “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 REKLAMA BARAN 21.03 – 20.04 Będziesz musiał wybrać, po czyjej stronie stanąć. Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem. Działaj jednak z dużą rozwagą i wyczuciem. Masz sporo do stracenia i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Trzeba zachować umiar. LEW 23.07 – 23.08 Na Twoich barkach spoczną nowe obowiązki. Przyjmiesz je z dużą dozą radości, bo za nimi pojawią się korzyści finansowe. Decyzje w sprawach osobistych możesz odłożyć na jakiś czas. Pamiętaj jednak, że czas to pieniądz. STRZELEC 23.11 – 21.12 Będzie mniej nerwowo i wiele spraw ułoży się po Twojej myśli. Zarówno tych zawodowych, jak i osobistych. Możliwy nawet przypływ większej gotówki. Nie myśl jednak o tym zbyt długo, bo świat ma ciągle wiele pokus. BYK 21.04 – 20.05 By zmierzyć się z nadchodzącymi wydarzeniami, musisz wziąć głęboki oddech i powiedzieć sobie, że na pewno wszystkiemu podołasz, a co więcej, nie zaskoczą Cię nawet niespodzianki. Ciebie nie, ale innych być może tak! PANNA 24.08 – 23.09 Zrób wszystko, aby decyzje istotne dla spraw sercowych nie były podejmowane zbyt pochopnie. Na wszystko jest czas. Nauka na błędach drogo kosztuje, zwłaszcza jeśli ktoś jest impulsywny. Nie licz na pomoc kardiologa. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Ostatnio jesteś zbyt nerwowy. Na wszelki wypadek nie próbuj teraz zmieniać pracy ani starać się o podwyżkę. W czasie rozmów może zabraknąć Ci delikatności, powiesz za dużo i pewnych rzeczny już nie będzie można cofnąć. W tradycyjnej kuchni kurpiowskiej często serwowano kaszę, nie tylko jako dodatek do mięs. Najbardziej popularną polską kaszą, także na Kurpiach, była kasza jęczmienna. Jeśli dodamy do niej między innymi wędzony boczek, kiełbasę i biały ser, to możemy zrobić przepyszną zapiekankę kurpiowską. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Nie będzie łatwo. Jednak głowa do góry! Aura gwiezdna, w którą tak bardzo wierzysz, wynagrodzi Ci wszelkie trudy, jakie mogą pojawić się w sprawach zawodowych. Zachowuj się więc spokojnie i niczego nie zmieniaj. WAGA 24.09 – 23.10 Zawodowa podległość nie zawsze musi być równoznaczna z całkowitą zależnością. Staraj się we wszystkich relacjach zachować to zasadnicze rozróżnienie. Jeżeli tego nie potrafisz, to najlepiej będzie, jak się zwolnisz. WODNIK 21.01– 19.02 Z natury jesteś ostrożny, chronisz swoją prywatność i dlatego niełatwo dopuszczasz innych do swoich tajemnic. Najlepiej czujesz się we własnym małym świecie. Zlikwiduj konto na Facebooku i będziesz miał święty spokój. Składniki: 1 litr rosołu, 1 szklanka kaszy jęczmiennej, 200 gramów boczku wędzonego, 1 posiekana cebula, 100 gramów białego sera, 4 łyżki śmietany 18%, 100 gramów kiełbasy śląskiej, pieprz, masło, bułka do wysypania formy. RAK 22.06 – 22.07 Nie podawaj teraz w wątpliwość słuszności podjętych w ostatnim czasie rozstrzygnięć dotyczących Twojej przyszłości. Śmiało wprowadzaj w życie nowe pomysły i przedsięwzięcia. To może być Twoja dobra zmiana. SKORPION 24.10 – 22.11 Musisz wprowadzić w domu nowe porządki. Sam dobrze wiesz, że tak dalej być nie może. Nie rób jednak we wszystkim rewolucji z dnia na dzień, bo czeka Cię bunt. Ułóż sobie plan i realizuj go z żelazną konsekwencją. RYBY 20.02 – 20.03 Możesz czuć się zawiedziony, bo nie spełniają się Twoje oczekiwania. Może za dużo sobie obiecywałeś? Spójrz więc na wszystko z większym realizmem, a wtedy szybko dojdziesz do wniosku, że wcale nie jest aż tak źle. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB Frykasy Andrzeja Zapiekanka z kaszy Na początku musimy przygotować rosół. Najlepiej z porcji rosołowej, ale ostatecznie może też być z kostki. Do gotującego rosołu wsypujemy kaszę i gotujemy około pół godziny pod przykryciem. Tu mała porada. Ziarenka kaszy nie będą się sklejały, jeśli do gotowania dodamy tłuszcz. Może to być odrobina masła lub oleju (chyba że rosół jest bardzo tłusty). Na jedną szklankę kaszy 2,5 szklanki rosołu. Kaszę gotujemy pod przykryciem do czasu, aż wchłonie cały płyn. W tym czasie możemy pokroić boczek w paseczki. Potem musimy go stopić, dodać posiekaną cebulę i ją zrumienić. Najlepszy jest klasyczny boczek wędzony (nie parzony), który nada potrawie odpowiedni smak. Następnie kaszę należy połączyć z boczkiem, serem i śmietaną. Wszystko doprawić pieprzem. Naczynie do zapiekania posmarować masłem, posypać bułką tartą, wyłożyć kaszę. Kiełbasę pokroić w paseczki i posypać kaszę po wierzchu. Naczynie wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Zapiekać 20 minut. Podawać z surówką z kapusty. Potrawa bardzo ciekawa i jak zwykle palce lizać. Życzę wszystkim smacznego i wyruszam na poszukiwanie kolejnych frykasów. Wasz degustator Andrzej Zb. Brzozowski ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 13 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Otwieram skrzynkę, a tam wiadomość od Jacka Panasa – mojego nauczyciela historii Olsztyna, a tak naprawdę naszego redakcyjnego kolegi, miłośnika miasta, z którym związany jest od ponad pół wieku. Dzięki jego historyjkom, które publikuje w naszej gazecie, poznaję historię niektórych miejsc, budowli, placów, a także dowiaduję się ciekawostek, legend – często zabawnych, a czasami nie z tej ziemi, choć dotyczących Olsztyna. Dzięki niemu dowiedziałem się o tym, że tuż koło zamku była kuźnia miedzi, że Łyną spławiano drewno oraz o tym, że Jan z Łajs mieszkał w burmistrzówce na Starym Mieście. To ta kamienica z ostrymi łukami, gdzie mieszczą się delikatesy. Jacek opowiadał mi, że badał podziemny tunel łączący zamek z katedrą. Po jakimś czasie przyznał z rozbawieniem, że to była tylko jego fantazja, ale to nie znaczy, że kiedyś taki tunel nie istniał, zresztą pokazał mi starą mapę, na której jakieś trasy są zaznaczone. Te jego opowiadania rozbudzają moją ciekawość. Jak chodzę po starówce, to zawsze zastanawiam się, którędy wiodły lochy, a przy okazji inaczej patrzę na zabytkowe kamieniczki, choć tak naprawdę tylko na niektóre, bo prawie wszystkie budowle były spalone przez radzieckich „wyzwolicieli” w 1945 roku, miesiąc po zajęciu miasta. Od Jacka dowiedziałem się, że Oślikowski – radziecki dowódca oddziału, który zdobył Olsztyn bez prawie jednego strzału – podczas spotkania z polskimi żołnierzami szkolącymi się w olsztyńskiej OSUiE, odpowiadając na pytanie, dlaczego niszczono miasto, po prostu odpowiedział: „A czy my wiedzieliśmy, że Olsztyn będzie wasz?!”. W ten prosty żołnierski sposób wszystko wyjaśnił. Tak wspominając, zacząłem czytać e-maila od Jacka Panasa, a zaczynał się tak: „Pawełku! Pisałem ostatnio, że w lesie spotkałem Twojego ojca, który biegał. Dzisiaj proszę Cię, żebyś przekazał mu, że poszedłem w jego ślady. Zacząłem bieganie! Pierwszego dnia przebiegłem sto metrów i nie mogłem ruszyć ręką ani nogą. Po trzech dniach pokonałem już jeden kilometr. Teraz prawie bez wysiłku przebiegam dystans dwóch kilometrów i idzie mi coraz sprawniej. Rzeczywiście to wspaniały relaks, przy okazji podnoszenie tężyzny fizycznej, której mi teraz potrzeba, bo w moim wieku lata bardzo szybko biegną do przodu, szybciej ode mnie. Najważniejsze, że czuję się dobrze i nawet nabieram ochoty na pisanie. Między innymi dlatego napisałem do Ciebie. Raz: żeby się pochwalić, dwa: aby przekazać Tobie i naszym Czytelnikom kilka ciekawostek o nieznanym już pomniku plebiscytowym, który 8 lipca 1928 roku Niemcy uroczyście odsłonili w parku jakubowskim. Widzisz, jak sam zmotywuję się do pisania, to nie używam tradycyjnych słów: „Oj Pawełku, ty mnie zamęczysz!”. Nie muszę! Zadałem sobie nawet sporo trudu i wyciągnąłem z moich szpargałów fotografię, na której pomnik plebiscytowy jest przedstawiony w całej okazałości. Jak widać na zdjęciu, ma on jedenaście kolumn. Na każdej z nich była nazwa powiatu, w którym plebiscyt decydujący o przynależności Warmii i Mazur do Polski lub Prus wygrali Niemcy. Taki napis informujący o tym wydarzeniu widniał na cokole łączącym kolumny. Wir bleiben Deutsch 3632209 Deutschland 7980 fur Polen. Tłumacząc: „pozostajemy niemiec- kie” (powiaty albo kto woli: okręgi głosowania), a te cyfry to wyniki głosowania, które było korzystne dla Niemców. Jeżeli chodzi o sam plebiscyt, to my Polacy przegraliśmy go na własne życzenie. Ojczyzna całkowicie zapomniała o polskojęzycznej społeczności, szczególne Warmii, ale też Mazur. A Warmia, administrowana przez biskupów w zasadzie zawsze, to jest do pierwszego rozbioru, była polską enklawą. Niestety traktowana była przez Koronę jak niechciana prowincja. Podczas plebiscytu nie było żadnego zainteresowania. Myślano, że jak na tych ziemiach mieszka sporo ludzi o polskich korzeniach, to plebiscyt zostanie bez problemów wygrany. Prawda była bolesna. Niemcy na różne sposoby pomagali niemieckim osadnikom i warmińskim oraz mazurskim autochtonom. Agitacja, pomoc finansowa, meldowanie nowych osiedleńców przybyłych z Niemiec oraz liczne oszustwa spowodowały, że Polska plebiscyt przegrała i Prusy Wschodnie zostały enklawą niemiecką. Pomnik stał do 1945 roku. Jedne źródła podają, że wysadzili go żołnierze radzieccy, a inne, że został zburzony na rozkaz powojennych polskich władz. Jak przyjechałem do Olsztyna w latach pięćdziesiątych, to pamiętam, że w tym miejscu – to znaczy między jeziorkami, bliżej tego dużego stawu na takim wzgórku za fontanną – leżało sporo betonowego gruzu dużych rozmiarów. W 1972 roku na miejscu pomnika plebiscytowego odsłonięto pomnik Bohaterów Walki o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne Warmii i Mazur. Jego autorem był olsztyński rzeźbiarz Bolesław Marschall. Przypominam, Pawełku, że park Jakubowo został utworzony w 1862 roku. Zajmuje obszar dziesięciu hek- tarów. Na jego terenie znajduje się małe jeziorko Mumel (to obok pętli autobusowej). Park styka się z największym w Polsce miejskim lasem. Liczy on sobie ponad 1400 hektarów i rozciąga się od Dajtek do Tracka. W jakubowskim parku jest również jedna z najstarszych w Olsztynie fontann. Uruchomiono ją w 1910 roku z okazji wielkiej wystawy przemysłowej. Dziesięć lat później w miejscu boiska sportowego oddano do użytku unikatowy w skali europejskiej Stadion Leśny, który obecnie jest w stanie totalnej ruiny. Usytuowany jest na wielkiej pływającej płycie torfowej. Przy pomocy układu rur drenarskich regulowany był poziom wody. Napuszczana była z jeziorka Mumel, a odprowadzana do Łyny. Niestety dreny zostały w czasie remontu w latach 80. zniszczone i do dziś nie było żadnych decyzji o odbudowie czy zagospodarowaniu tego ciekawego obiektu. Pozdrawiam, Jacek Panas”. Na tym kończy się e-mail, który na potrzeby gazety zredagował Pawełek 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 Brak ślubu nie krzywdzi dzieci Są osoby, które uważają, że ślubny papierek nie jest im do niczego potrzebny. Wszystko do czasu, bo gdy pojawia się dziecko... Na szczęście prawo nie dzieli dzieci na ślubne i nieślubne. Wszystkie maluchy mają takie same prawa. Rzecz w tym, by rodzice dopełnili obowiązków. Podstawowym jest uznanie dziecka przez ojca. W małżeństwie to oczywiste. W konkubinacie partner musi (w towarzystwie matki potomka) udać się do urzędu stanu cywilnego i uznać dziecko. Trzeba też ustalić, czyje nazwisko będzie ono nosiło – ojca, matki czy obojga. Można to zrobić jeszcze przed przyjściem małolata na świat. Za takie uznanie nic się nie płaci. Dzieci urodzone poza małżeństwem mają prawo do dziedziczenia po ojcu i po matce oraz mają prawo do renty rodzinnej. Warunkiem jest ustalenie ojcostwa. Każdemu ojcu przysługują też dwa płatne dni wolnego od pracy z tytułu urodzenia się dziecka. Wystarczy przedstawić akt urodzenia. Jednak panowie żyjący bez ślubu sami pozbawiają się pewnych praw. W normalnej sytuacji mąż dostanie dwutygodniowe zwolnienie lekarskie na opiekę nad żoną, która wyszła ze szpitala, np. po cesarskim cięciu. Partner takiego zwolnienia nie otrzyma, bo przysługuje ono jedynie członkom rodziny. Dodatek czy zasiłek pielęgnacyjny? Starsi ludzie mają swoje potrzeby. Wzrastają one z upływem lat i liczy się wówczas każdy grosz. Seniorzy, którzy porady ukończyli 75 lat, mają prawo do dodatkowych pieniędzy. Od tego momentu przysługuje im, oprócz emerytury, dodatek pielęgnacyjny. Przyznawany jest on z urzędu, niejako automatycznie, bez potrzeby składania wniosku. Nie ma też potrzeby, aby lekarz orzecznik ZUS orzekał wobec takiej osoby niezdolność do pracy. Dla osoby, która ukończyła 75 lat, nie ma znaczenia, czy jest ona zdolna do pracy i samodzielnej egzystencji, czy też nie. Inaczej przepisy określają zasiłek pielęgnacyjny. Jest on świadczeniem opiekuńczym, wypłacanym przez ośrodki pomocy społecznej Jest przyznawany w celu częściowego pokrycia wydatków wynikających z konieczności zapewnienia opieki i pomocy innej osoby w związku z niezdolnością do samodzielnej egzystencji. Zasiłek pielęgnacyjny nie przysługuje osobie uprawnionej do dodatku pielęgnacyjnego. Nie można bowiem pobierać dwóch dodatkowych świadczeń. Dla odmiany dodatek pielęgnacyjny nie jest przewidziany dla osób uprawnionych do emerytury, jeśli przebywają w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Wyjątkowo dodatek ów przysługuje, jeśli emeryt przebywa poza tym zakładem przez okres dłuższy niż 2 tygodnie. Gdy wspólne konto sprawia kłopot Wspólne konto w banku z uprawnieniem obojga małżonków do wypłat to w zgodnym małżeństwie normalna sprawa. Bank nie ma podstaw wtrącać się do dokonywanych operacji. Małżonkowie nie muszą mieć dodatkowej zgody na wypłatę środków, w dodatku nie muszą się o tym informować. Wszystko do czasu. Gdy jedna ze stron z niejasnych powodów oczyszcza konto z wszystkich pieniędzy, kończy się zaufanie i sens posiadania wspólnej sakiewki. W takim przypadku druga ze stron może domagać się zwrotu połowy wyprowadzonej kwoty. Okazuje się, że to nie jest takie proste. Aby wystąpić z takim Stronę przygotował MR roszczeniem, należy wcześniej ustanowić rozdzielność majątkową. Wychodzi na to, że wypada przewidzieć coś, co trudne jest do przewidzenia i w dodatku jeszcze się przed tym zabezpieczyć. Niełatwo to pojąć, bo kto na ślubnym kobiercu myśli o podobnych kłopotach? Mieć baczenie na dowód osobisty Kserowanie dowodu osobistego jest zgodne z prawem, ale lepiej na to nie pozwalać. Bywa, że podczas pewnych zakupów oraz załatwiania urzędowych spraw pracownik żąda dowodu osobistego i go kseruje. Nie zawsze musimy się na to zgodzić. Wszystko dlatego że ksero dowodu może zostać wykorzystane do niecnych celów. Kserowanie dowodu to przede wszystkim kserowanie podpisu, co może prowadzić do jego podrobienia. Dlatego dane z dowodu osobistego sprzedawca lub urzędnik powinien spisywać, a nie kserować. Pod tym względem w uprzywilejowanej sytuacji są banki. Na mocy ustawy z 1997 roku generalny inspektor danych osobowych zezwala bankom na kserowanie dowodów osobistych klientów, którzy zakładają konto, otwierają lokatę lub zaciągają pożyczki. Sprawa budzi jednak wątpliwości i nie wyklucza się zmian. M.R. Nie takie podatki straszne… Rozliczanie straty podatkowej Pytanie: – Po rozliczeniu ubiegłego miesiąca okazało się, że muszę zapłacić wysoką zaliczkę na podatek dochodowy. Przychód był spory, a że sprzedałam towar zakupiony w ubiegłym roku, to nie miałam kosztów. Kłopot w tym, że pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży muszę opłacić ostatnią ratę faktury za towar zakupiony w grudniu ubiegłego roku i na zapłacenie podatku nie mam już funduszy. Dodam, że w ubiegłym roku poniosłam dość wysoką stratę z działalności, bo remonto- wałam i wyposażałam sklep w nowe sprzęty. Kasa jest więc doszczętnie pusta. Co robić? Krystyna K. Odpowiedź: – Proszę się nie martwić. Sprawę można rozwiązać w bardzo prosty sposób. W przypadku gdy koszty uzyskania przychodu przekraczają w danym roku sumę przychodów, wykazujemy w deklaracji podatkowej stratę podatkową. Kwota ta nie przepada, lecz staje się podstawą odliczenia w latach kolejnych. Jest ona wówczas rozliczana w ramach źródła przychodu, z którego powstała. Można ją rozliczać również w okresach miesięcznych, o ile podatnik będzie wykazywał w nich dochód. Przez 5 lat, do 50% straty rocznie Jeżeli wykazała Pani w deklaracji rocznej stratę podatkową, jej rozliczenie może nastąpić przez pięć kolejnych lat. Jeśli po tym czasie nadal nie rozliczy Pani straty, to nie będzie już w przyszłości możliwości jej rozliczyć. W każdym z pięciu lat można rozliczyć wyłącznie do 50% wykazanej wcześniej straty. Oznacza to, że stratę będzie można rozliczać najkrócej przez dwa lata, a najdłużej przez lat 5 po roku jej wykazania. Działalność gospodarcza a strata Nie ma znaczenia, czy prowadzi Pani działalność opodatkowaną według skali, czy liniowo (w obu przypadkach stratę może rozliczać). Nie ma również znaczenia, w jakiej formie prawnej pro- wadzi pani działalność. Może zatem być pani wspólnikiem wielu spółek osobowych, cywilnych, a także prowadzić niezależnie łącznie z tym własną działalność. Roczne kwoty przychodów i kosztów z tych działalności łączy się w ramach jednego źródła, jakim jest działalność gospodarcza. A zatem stratę liczy się łącznie dla wszystkich rodzajów działalności i odlicza od wykazanego łącznie dochodu. Elżbieta Krywko doradca podatkowy Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko sport REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 10 (181) 2016 Gimnastyczki UKS SMS Olsztyn zachwycają formą Kalejdoskop sportowy Akrobacje na równoważni i poręczach Od wielu lat gimnastyczki UKS SMS Olsztyn należą do krajowej czołówki, zdobywają wiele medali. Nie inaczej jest w tym roku. Olsztynianki zanotowały już kilka udanych startów, a przed nimi kolejne wyzwania. Gimnastyka to ciężki i trudny sport. Nic więc dziwnego, że zawodniczki trenują dwa razy dziennie, szlifując każdy element ćwiczenia. Bardzo pracowicie spędziły dwa pierwsze miesiące tego roku. Później przyszedł czas na starty. – Podczas startu kontrolnego kadry bardzo dobrze spisała się Agata Boraczyńska. Startująca w klasie pierwszej sportowej wywalczyła pierwsze miejsce w wieloboju – powiedział Oleksandr Yaresko, trener koordynator UKS SMS Olsztyn, i dodał: – Udane zawody zaliczyły także dziewczynki uczestniczące w turnieju młodości dla dzieci. Nasze podopieczne wielokrotnie stawały na podium. I tak dobre występy miały m.in. Ania Hucało, Monika Wiśniewska, Zuzia Gołota, Iga Kowalczyk, Wiktoria Kucner, Klaudia Hrynowiecka, Wiktoria Kania. Zawodniczki zdobywały medale w ćwiczeniach wolnych, w skoku, w ćwiczeniach na poręczach oraz w wieloboju. W wyżej wymienionych zawodach uczestniczyły gimnastyczki z klasy I i II sportowej i II elite. Młode gimnastyczki bardo się cieszą z pierwszych sukcesów sportowych. – Trenuję od trzech i pół roku. Mam już złoty medal mistrzostw Polski w drużynie. Byłam także na podium zawodów młodzieżowych – powiedziała Monika Wiśniewska. – Ja zdobyłam srebro w turnieju młodości, a złoto w drużynie podczas mistrzostw Polski. Mam też kilka medali z innych zawodów – dorzuciła Ania Hucało, zaś Zuzia Gołota dodała: – W turnieju młodości startowałam po raz pierwszy w klasie II elite i jestem zadowolona z siódmego miejsca w wieloboju oraz trzeciego w skokach. Utalentowane gimnastyczki z pasją podchodzą do swoich zajęć. – Nie jest łatwo pogodzić uprawianie sportu z nauką. Na szczęście udane starty motywują do dalszego wysiłku – powiedziała Monika Wiśniewska, a Ania Hucało dodała: – Zdobyte medale zachęcają do pracy, ale wpadki także. Podczas jednych zawodów po salcie upadłam na buzię. Pozbierałam się jakoś i dokończyłam ćwiczenie. Nasze rozmówczynie nie wyobrażają sobie życia bez gimnastyki. Choć nie jest lekko, nie zamierzają zakończyć tej przygody. – To stało się moją pasją. Kiedyś moi rodzice rozmawiali ze znajomymi, a ci stwierdzili, że jestem nadpobudliwa. Zasugerowali, żebym zaczęła trenować sport. Padło na gimnastykę i te- raz mogę wyładować energię podczas ćwiczeń – z uśmiechem mówi Zuzia Gołota. Dobrze zaprezentowały się olsztynianki podczas mistrzostw Polski. Medale oraz wysokie lokaty wywalczyły m.in. Agata Boraczyńska, Zofia Rajewska, Dominika Jeznach, Ewelina Janus, Sandra Wojtkiewicz oraz nasza najbardziej utytułowana zawodniczka Paula Plichta. Paula zdobyła brąz w wieloboju, a w finale skoku była trzecia (podobnie jak w ćwiczeniach wolnych) oraz zajęła drugie miejsce w ćwiczeniu na równoważni. – Patrząc na moje różne perypetie zdrowotne, uważam, że były to dla mnie udane mistrzostwa. Trafiłam z formą, uniknęłam wpadek i dzięki dobrej dyspozycji wywalczyłam miejsce w kadrze narodowej na mistrzostwa Europy – powiedziała zawodniczka. Olsztynianka od dwóch lat trenuje pod okiem Oleksandra Yaresko i bardzo chwali sobie tę współpracę. 15 – Najważniejsze, że się rozumiemy. Trener i ja mamy czasem różne spojrzenie na niektóre sprawy, ale potrafimy się dogadać z korzyścią dla wszystkich. Teraz koncentrujemy się na przygotowaniach do mistrzostw Europy oraz Pucharu Świata w Portugalii – zaznaczyła Plichta. Zawodniczka ukończyła studia na kierunku pedagogika szkolna z animacją kulturalną oraz wczesną edukację. – Mam już 25 lat i jak na gimnastyczkę jest to dość zaawansowany wiek. Od września rozpoczynam pracę zawodową. Zobaczę, czy uda mi się pogodzić oba zajęcia. Dopiero wtedy podejmę decyzję o mojej dalszej karierze sportowej – oświadczyła gimnastyczka. Teraz zawodniczki przygotowują się do zawodów Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Jeszcze w maju odbędą się eliminacje, zaś finał zaplanowano w Olsztynie (24-26 czerwca). – Później zawodniczki będą miały wakacje. Na początku sierpnia rozpoczynamy przygotowania do kolejnego sezonu. Na początek zaplanowaliśmy obóz w Gdańsku. A następnie ćwiczymy u siebie i bierzemy udział w kolejnych zawodach – poinformował Oleksandr Yaresko. Do zawodów olsztyńskie gimnastyczki przygotowują się pod opieką kadry trenerskiej w składzie: Oleksandr Yaresko, Anna Michels, Dariusz Laszuk, Ewa Jóźwiak, Beata Lewalska, Mirosław Napiwodzki, Katarzyna Yaresko i Dzianis Hryń. IRON Trzęsienie ziemi w Indykpolu AZS Olsztyn. Po nieudanym sezonie, w którym akademicy zajęli dopiero 10. miejsce, drużyna została przewietrzona. Skutkiem jest to, że obecnie w składzie zespołu prowadzonego przez Andreę Gardiniego pozostali Paweł Woicki, Jakub Zabłocki i Miłosz Zniszczoł. Na razie starania działaczy o nowych zawodników zakończyły się przybyciem do Olsztyna Jakuba Kochanowskiego (SMS Spała) oraz wypożyczonego z Resovii Rzeszów Aleksandra Śliwki. Niemal pewne jest pozyskanie argentyńskiego przyjmującego Ezequiela Palaciosa. Jak twierdzi prezes zarządu spółki akcyjnej Piłka Siatkowa AZS UWM w Olsztynie Tomasz Jankowski, zarząd czyni kolejne kroki w celu zbudowania kadry zespołu. Nie podał jednak żadnych konkretów, zasłaniając się tajemnicą. Nic więc dziwnego, ze rozpoczęły się spekulacje na temat tego, kto trafi do olsztyńskiego klubu. Mówi się m.in. o dwóch byłych zawodnikach AZS Michale Żurku i Marcinie Możdżonku. Fatalnie też spisują się w rozgrywkach pierwszej ligi piłkarze Stomilu. W rozegranych wiosną dwunastu meczach olsztynianie „wygrali” tylko jeden – z Dolcanem Ząbki... walkowerem. Ponadto zanotowali siedem remisów i cztery porażki. Ostatnią dotkliwą aż 0:4 ponieśli na własnym stadionie. Katem Stomilu była pewna awansu do ekstraklasy Arka Gdynia. Po tej porażce olsztyńska drużyna jest coraz niżej w tabeli. Od strefy drużyn zagrożonych spadkiem dzieli ją pięć, sześć punktów. Mimo że do zakończenia rozgrywek pozostały tylko trzy kolejki spotkań, jest to bardzo mała zaliczka. Tym bardziej że Stomil zagra na wyjeździe z MKS Kluczbork i u siebie z Pogonią Siedlce, a obie te ekipy są zagrożone spadkiem. Wiadomo zaś, że z takimi zespołami gra się bardzo trudno. Na zakończenie Stomil zmierzy się na wyjeździe z Miedzią Legnica. IRON