Ludzie têskni± za big-bandem - Wiadomo¶ci ZAiKS

Transkrypt

Ludzie têskni± za big-bandem - Wiadomo¶ci ZAiKS
Ludzie tęsknią za big-bandem - Wiadomości ZAiKS-u nr 10
Niniejszy artykuł jej pełną wersją tekstu, który ukazał się w 10. numerze kwartalnika "Wiadomości ZAiKS-u"
(wersja on-line wydawnictwa)
Ludzie tęsknią za big-bandem
ze Stanisławem Fiałkowskim, kompozytorem i dyrygentem, rozmawia Mietek Jurecki
1/6
Stanisław Fiałkowski ? kompozytor, pianista, aranżer i dyrygent współpracują z nim jazzmani: Jan
Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Piotr Baron, Piotr Wojtasik, Grzegorz
Nagórski, Robert Majewski, Andrzej Jagodziński Wokaliści: Ewa Bem, Danuta Błażejczyk, Joanna
Zagdańska, Grażyna Łobaszewska, Lora Szafran, Anna Serafińska, Maria Sadowska, Andrzej Dąbrowski,
Marek Bałata, Janusz Szrom, Ryszard Rynkowski, Grupa VOX Autorzy: Ernest Bryll, Wojciech
Młynarski, Justyna Holm, Jacek Korczakowski, Andrzej Ozga jego piosenki śpiewają: Ewa Bem,
Danuta Błażejczyk, Lora Szafran, Ewa Uryga, Anna Serafińska, Grażyna Łobaszewska, Janusz Szrom,
Marek Bałata jako dyrygent współpracuje niemal ze wszystkimi polskimi filharmoniami. Najczęściej z
Filharmonią Dolnośląską w Jeleniej Górze. Jego programy to ,,Parafrazy i transkrypcje'' (54 wykonania),
,,Krzysztof Komeda ? muzyka pozostała'', ,,A Different Kind of Chopin'', ,,Rhapsody in Blue'' George?a
Gershwina (z solistą Andrzejem Jagodzińskim) jako kompozytor współpracuje z chórami ,,Camerata
Silesia'', ,,Musica Sacra'', Chór Akademii Muzycznej we Wrocławiu jego ważniejsze kompozycje to
Jakie to szczęście (na chór mieszany i orkiestrę symfoniczną; dyplom z dyrygentury, PWSM Poznań 1971 r.)
rock-oratorium Bo ma duszę nasz dom (libretto Ernesta Brylla; na chór gospel i big-band jazzowy)
msza jazzowa Asperges (na chór mieszany, big-band i trzech wokalistów jazzowych)
misterium Ukryty ja... (teksty literackie Karola Wojtyły; na chór mieszany, orkiestrę smyczkową, czterech
wokalistów jazzowych)
suita baletowa Tancerki Degasa (na orkiestrę symfoniczną i czterech solistów: fortepian, trąbka, puzon,
saksofon) odznaczony Medalem im. Krzysztofa Komedy, Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz srebrnym
Medalem ,,Zasłużony Kulturze Gloria Artis''. Artysta obchodzi w tym roku pięćdziesięciolecie swojej pracy
artystycznej.
Mietek Jurecki: ? Czytając twoją biografię umieszczoną w Wikipedii oraz jeszcze obszerniejszy zbiór
informacji znajdujący się na twojej stronie internetowej, byłem pod wrażeniem twych olbrzymich
umiejętności i osiągnięć. W którym momencie życia podjąłeś decyzję o tym, że będziesz
kompozytorem, muzykiem, aranżerem i dyrygentem?
Stanisław Fiałkowski: ? Od dzieciństwa pragnąłem zostać muzykiem. Udało mi się przekonać tatę, aby
zawiózł mnie do Łodzi, do szkoły muzycznej. Zdałem egzamin i zostałem przyjęty, ale niestety nie miałem
gdzie mieszkać, ponieważ łódzka szkoła muzyczna nie posiadała internatu. Z tego powodu zapisałem się do
Liceum Pedagogicznego w Koninie. Było to liceum o wysokim poziomie nauczania: z chórem, orkiestrą
symfoniczną i dętą, obowiązkowo trzeba było grać na skrzypcach. Zaprzyjaźniłem się tam z profesorem od
muzyki; gdy opowiedziałem mu o swojej chęci nauki w łódzkiej szkole, zaproponował, abym w Koninie
zajmował się nadal przedmiotami ogólnokształcącymi, a w każdą sobotę i niedzielę jeździł do Łodzi do szkoły
muzycznej. W ten sposób jednego roku zdałem maturę ogólną w Koninie, a następnego roku maturę
muzyczną w Łodzi i zdobyłem średnie wykształcenie muzyczne. Dodatkowo w czasie wakacji jeździłem do
2/6
Wrocławia na warsztaty muzyczne organizowane w ,,Okrąglaku''[1] przez Karola Lasockiego, podczas
których uczyłem się tego, czego nie udało mi się zrealizować w czasie roku szkolnego.
Zacząłem komponować w drugiej klasie liceum. Miałem wówczas 14 lat. Choć czytałem dużo książek, to
miałem niestety problemy z językiem polskim i robiłem wiele błędów. Jednym z obowiązków szkolnych była
recytacja różnych wierszy. Pamiętam, że pewnego razu polonistka spytała, czy ktoś chciałby recytować
wiersz Szymonowica Żeńcy. Zgłosiłem się, lecz spytałem, czy mogę to zrobić z... akordeonem. Z pracowni
muzycznej przyniosłem instrument, po czym zagrałem i zaśpiewałem ten wiersz. Dostałem brawa i w ten
sposób skończyły się moje problemy z językiem polskim, a nauczycielka zaproponowała mi udział w
wieczorach poetyckich. Wtedy już wiedziałem, że zostanę muzykiem.
Masz pewnie wiele doświadczeń z muzykami, którzy brali udział w projektach muzycznych twojego
autorstwa.
? Jestem dumny z tego, że mogłem i mogę pracować z najwybitniejszymi artystami polskimi i zagranicznymi,
jak Natalie Cole czy Lori Lewis. W młodości fascynowały mnie grupy Blood Sweat & Tears i Chicago, więc
gdy grałem w zespole rockowym na organach Hammonda, to zawsze towarzyszyły mi trzy lub cztery
instrumenty dęte. Prowadząc big-band w Koninie mogłem zapraszać wspaniałych muzyków jazzowych,
których wcześniej podziwiałem na Jazz Jamboree. Jasio Zabiegliński, Zbyszek Jaremko, Henio Miśkiewicz,
Andrzej Jagodziński, Jan Ptaszyn Wróblewski i Zbyszek Namysłowski współpracowali z moim Big Warsaw
Band i w projektach symfoniczno-jazzowych.
Godzinami spisywałem poszczególne partie instrumentalne z nagrań. Na przykład spisanie Birdland zabrało
mi trzy miesiące. W tym nagraniu Woody?ego Hermana są takie miejsca, że ciężko czasem zrozumieć, co
grają ,,dęciaki''. Natomiast muzycznym bogiem na zawsze pozostanie dla mnie Duke Ellington. Gdy
wynajmowałem mieszkanie w Bydgoszczy, to napisałem sobie na drzwiach ,,Duke mój Bóg''. Ludzie czytając
ten napis myśleli, że długowłosy facet, który tam mieszka, prowadzi jakąś sektę religijną. Drugie miejsce pod
względem muzyki ma dla mnie Stan Kenton, który robił z big-bandem rzeczy do dzisiaj mnie zachwycające.
Harmonii nauczyłem się od Dave?a Brubecka. W miarę mojego muzycznego rozwoju słuchałem coraz
trudniejszych płyt.
Twoja twórczość nie jest łatwa. Tylko wokaliści o wielkiej skali głosu ? tacy jak Ewa Bem, Grażyna
Łobaszewska, Marek Bałata czy Janusz Szrom ? są w stanie zaśpiewać twoje piosenki. Czy możesz
opowiedzieć o swoich doświadczeniach z wokalistami?
? Zawsze interesował mnie i frapował jazz. Pisałem piosenki dla osób, które ceniłem za ich barwę głosu i
swing w interpretacji. Zaprzyjaźniałem się z tymi ludźmi. Gdyby dzisiaj ktoś, kogo nie znam, poprosił o
skomponowanie piosenki, to ja najpierw chciałbym dowiedzieć się, kim ta osoba jest, jak śpiewa, czy czyta
książki, czy chodzi do teatru i filharmonii. Nie jestem łatwym kompozytorem. Jeżeli dobry wykonawca
decyduje się na granie mojego utworu, to znaczy, że mój utwór nie jest zły.
W jaki sposób komponujesz? Czy grasz na pianinie i potem zapisujesz, czy też piszesz nuty ,,z
głowy'' nie grając na instrumencie? A może nagrywasz swoje muzyczne pomysły na dyktafon?
? Nie mam dyktafonu, a jedynie telefon komórkowy, którego wszystkich funkcji nie umiem obsługiwać. Gram
na fortepianie, ale tylko dla potrzeb aranżacyjnych, aby oddać charakter utworu. Zagranie na fortepianie partii
fletów, obojów, waltorni czy puzonów w niczym mi nie pomaga. Tylko mój wewnętrzny słuch i wyobraźnia
3/6
dotycząca brzemienia instrumentu powodują, że właśnie partie takich instrumentów umieszczam w
partyturze. Wiem, że dzisiaj zespoły nie chcą grać z nut przepisywanych ręcznie ? kopista może się przecież
pomylić ? ktoś zatem wpisuje moje nuty do komputera, by można było potem odtworzyć całą partyturę i
posłuchać brzmienia, które oczywiście nie jest wierne temu, co zagrałby żywy muzyk. Komputerowa barwa
jest ograniczona, brakuje wibracji, oddechu czy artykulacji przynależnej poszczególnym instrumentom. Mogę
przesłuchać swoją pracę jedynie pod kątem harmonicznym i rytmicznym. Słyszę, że w danym momencie na
przykład zamiast ,,c'' powinno być jednak ,,c#'', a zamiast ,,b'' lepiej brzmi ,,a''.
W twoich utworach zwracają uwagę teksty. Czy autorowi tekstu wystarczy przekonanie do twojej
muzyki, czy dodatkowo opowiadasz o swoich wyobrażeniach dotyczących danego utworu? Demo,
które dostaje autor ? grasz je na pianinie czy śpiewasz melodię grając je? A może piszesz muzykę do
tekstu, który powstał wcześniej?
? Uwielbiam pisać do gotowego tekstu, jeśli mi on odpowiada. W teatrze, dla którego skomponowałem sporo
muzyki, pisze się do istniejących tekstów, albo też autor pisze odpowiedni tekst, ponieważ zna utwór,
okoliczności i czas jego powstania. Zdarza się też, że do mojej muzyki ktoś dopisuje tekst. Wówczas potrafię
mój utwór w odpowiedni sposób zagrać i zaśpiewać, przez co przekazuję autorowi muzyczną treść i
inspirację wraz z odpowiednimi propozycjami. Natomiast gdy piszę muzykę do tekstu Wojtka Młynarskiego,
Justyny Holm i innych znakomitych twórców, to przecież nie powinienem takim twórcom niczego
podpowiadać. Piękne teksty do moich aranżacji muzyki klasycznej, np. do Preludium e-moll Fryderyka
Chopina, napisał Jacek Korczakowski, zaś Justyna Holm ? do mojej aranżacji adagio z gitarowego Concierto
de Aranjuez Joaquína Rodrigo. Niczego im, broń Boże, nie podpowiadałem. Gdy kiedyś Festiwal Opolski
zamówił u mnie piosenkę, zwróciłem się do Justyny, aby napisała tekst. Zainspirowana postacią mojej żony
wymyśliła piękny prowokacyjny tekst Tancerek Degasa. Ale piosenka nie została zaprezentowana na
festiwalu, ponieważ powiedziano mi: ,,Ty piszesz opery, a my w Opolu chcemy mieć operetki''. Poradziłem im
więc, żeby operetki zamawiali u kogoś innego. Pełna suita Tancerki Degasa, z udziałem pięciu jazzmanów i
orkiestry symfonicznej, zostanie wykonana 22 maja tego roku. Na razie będą wykonania koncertowe, a
docelowo planujemy wersję baletową w operze.
Czy to ty aranżujesz swoje kompozycje i dyrygujesz podczas nagrania?
? Zdecydowanie tak! Już podczas pisania linii melodycznej wyobrażam sobie efekt końcowy, zatem nie
wyobrażam sobie oddania swojego utworu w ręce innego aranżera. Ale również dlatego, że często jestem
oburzony słuchając innych aranżacji. Na przykład ktoś zapowiada, że utwory grupy rockowej zostaną
wykonane ,,symfonicznie'', a to nieprawda! Drażni mnie, że występują wtedy dodatkowo tylko i wyłącznie
skrzypkowie! Przecież orkiestra symfoniczna to również flety, oboje, fagoty, waltornie, trąbki itd. Niechby ktoś
napisał chociaż pięć dźwięków dla trąbek, dwa dźwięki dla jednego puzonu, i czasem odezwały się kotły, a
już można by uwierzyć w wykonanie symfoniczne. Tego wszystkiego uczono mnie na studiach. Nie napiszę
więc partii smyczków, w której od początku do końca grane są tylko długie nuty. W moich utworach nigdy nie
będzie tak, że klawisz będzie grał partię smyczków a chórek zaśpiewa w tych samych przewrotach. Jeżeli
ktoś czegoś nie wie, to przecież może o to zapytać. Ja, mając wątpliwości, jestem w stanie zadzwonić do
Zbyszka Namysłowskiego, Andrzeja Jagodzińskiego czy Ptaszyna Wróblewskiego. Także oni telefonują z
pytaniami typu ,,jak zapisać trąbkę z otwierającym się tłumikiem?''. Nie jest więc trudne zadawanie pytań,
skoro artystów tego formatu stać na takie zachowania. Oglądając amerykański film lub słuchając płyty można
zauważyć następujące opisy: sekcję rytmiczną zaaranżował pan X, smyczki zaaranżował pan Y, blachę
zaaranżował pan Z, partię gitary Chick Corea, a partię flugerhornu Chuck Mangione. Oni się tego nie
wstydzą, lecz są z tego dumni. Czemu nie robi się tego w Polsce? Dlatego, że nie stać nas na to, aby
podzielić aranżację, za którą i tak nikt nie chce płacić. Liczymy na umiejętności instrumentalistów, których
zaprosiliśmy na nagranie i do których mamy zaufanie. Ja jako aranżer oczekuję więc przede wszystkim
4/6
właściwego wykonania miejsc w utworze, które muszą być zagrane odpowiednio w stosunku do reszty
instrumentów, czyli unisona, breaki czy wymagane figury rytmiczne. Nie zapiszę tak partii gitary basowej, jak
zagra mi ją potem na przykład Mietek Jurecki.
Które z twoich wielu osiągnięć muzycznych są dla ciebie najważniejsze?
? W latach osiemdziesiątych pierwszy w tym kraju połączyłem jazzmanów i wokalistów rozrywkowych z pełną
orkiestrą symfoniczną. Na początku była to tylko muzyka instrumentalna i gdy angażowałem wokalistów, to
śpiewali scatem, przykładowo Pieśń Solveigi z pierwszej suity Peer Gynt Edvarda Griega. Ponieważ łatwo
jest popsuć oryginalne dzieło, więc swoją jazzową wizję pisałem bardzo długo. Ale dobrnąłem do celu! Moje
dzieło miało wielkie wykonania. Nie ma takiej filharmonii w Polsce, łącznie z orkiestrami radiowymi, która nie
wykonała tego utworu ? niektóre po kilka razy. Łącznie zagrałem 54 koncerty z tą muzyką. W różnych
okresach brali w tym udział Henryk Miśkiewicz, Zbigniew Namysłowski, ,,Ptak'' Wróblewski, Ewa Bem, Lora
Szafran, Anna Serafińska, Marek Bałata i inni. Z tego osiągnięcia jestem najbardziej dumny. Potem to samo
zrobiłem z muzyką Komedy, następnie z muzyką Chopina (podzieliliśmy się ze Namysłowskim). Napisaliśmy
muzykę na pełną orkiestrę symfoniczną z czterema perkusistami, triem jazzowym i chórem Akademii
Muzycznej we Wrocławiu. Powstał program pod nazwą ,,Parafrazy i transkrypcje'', muzykę nagraliśmy na
płycie Klasyka inaczej z Orkiestrą Polskiego Radia. Z tych wykonań również jestem bardzo dumny. Teraz
żyję oczekiwaniem na premierę mojej suity Tancerki Degasa, w której również weźmie udział czołówka
polskich jazzmanów, czyli Piotr Wojtasik, Zbigniew Namysłowski, Grzegorz Nagórski, Wojciech Gogolewski,
Paweł Pańta, Cezary Konrad i oczywiście pełna orkiestra symfoniczna. Wymarzyłem sobie, żeby ten mój
najtrudniejszy utwór muzyczny wyrażał współczesny impresjonizm.
Z moich obserwacji wynika, że w zasadzie nie ma już stałych orkiestr rozrywkowych w Polsce,
okazjonalnie zbierają się przypadkowe składy, gdy jest rzadka potrzeba akompaniowania na jakimś
festiwalu. Pewnie żal ci tego, że znikają ostatnie okazje do zaprezentowania możliwości prawdziwej
orkiestry. Kiedyś w każdej większej imprezie i w każdym festiwalu brała udział orkiestra
akompaniująca. Dzisiaj tę rolę przejęły często kompromitujące wyczyny ludzi, którzy powinni mieć
zakaz wychodzenia na scenę.
? Z przykrością muszę stwierdzić, że to prawda, chociaż są w Polsce zarówno wymagający słuchacze, jak i
bardzo uzdolnieni muzycy mający dostęp do nut, nagrań i instrumentów. W 2007 roku udało mi się sprawić,
że we wrocławskim Teatrze Muzycznym wystawiono musical Swing! z największymi przebojami Duke?a
Ellingtona, w którym prowadziłem big-band. Z wielką radością to wspominam ? zagraliśmy ponad sto
przedstawień, nigdy nie było wolnego miejsca. Ludzie chcą więc uczestniczyć w takich koncertach. Chciałem
zrobić dobrą orkiestrę. Angażując muzyków do Big Warsaw Band mówiłem: ,,Podpiszę z wami umowę pod
warunkiem, że przez pierwszy miesiąc codziennie z wyjątkiem weekendów będą odbywały się próby''. I to się
opłaciło. W 1987 roku zagraliśmy support przed orkiestrą Glenna Millera. Gdy do Polski chciała przyjechać
Natalie Cole, wcześniej wysłano jej próbki muzyczne trzech polskich orkiestr ? wybrała moją orkiestrę.
Zagraliśmy wspaniały koncert. Dzisiaj brakuje takich wydarzeń.
Co myślisz o muzyce, którą słyszysz w polskich mediach?
? Od pewnego czasu nie słucham muzyki w mediach, ponieważ nie chcę co chwilę trafiać (przepraszam
twórców tych ,,arcydzieł'') na jakieś amatorskie pierdoły. Mam żal do organizatorów Festiwalu Opolskiego.
Kiedyś wykonawcom towarzyszyły orkiestry Stefana Rachonia, Andrzeja Trzaskowskiego, Henryka Debicha,
Zbigniewa Górnego, Aleksandra Maliszewskiego, także moja, które gwarantowały poziom artystyczny.
5/6
Niestety, podczas jubileuszu 50-lecia festiwalu nie wspomniano ani jednym słowem o tych orkiestrach.
Natomiast gdy usłyszałem nieudolne i pokraczne pseudoaranżacje dawnych polskich przebojów, wymęczone
koślawo przez zachwycone sobą beztalencia, gdzie zarówno oryginalny kompozytor, jak i aranżer
rozpłakaliby się słysząc, co zrobiono z ich pracą, to postanowiłem nie oglądać telewizyjnej kompromitacji,
jaką stał się Festiwal Opolski. Zamiast tego nalewam sobie lampkę koniaku i słucham płyt. Chciałbym
wszystkim uświadomić, że dziś ,,szoł biznes'' nie ma nic wspólnego z twórczością i artyzmem.
Jakie masz marzenia muzyczne i w życiu prywatnym?
? Jestem muzykiem spełnionym, chociaż pewnie jeszcze niejedno skomponuję. Ostatnio napisałem chorał
gregoriański dla świetnego chóru Camerata Silesia w Katowicach z towarzyszeniem sekcji jazzowej i
kwartetu smyczkowego. Kocham siedzieć w domu i komponować. Oczywiście poza domem też komponuję.
Gdy jadę autem i coś wpadnie mi do głowy, to zatrzymuję się, wyciągam notatnik i zapisuję. Piszę także
okazjonalne aranżacje orkiestrowe z okazji jubileuszy pracy twórczej kolegów. Na świecie takie rzeczy są
normalnością. Taki jubileusz miał na przykład Phil Collins.
W życiu prywatnym mam cudowną żonę, której jestem bardzo wdzięczny za wspólnie przeżyty czas. Mam
wielu kolegów i przyjaciół. W zasadzie życiowo również jestem spełniony.
Wobec tego życzę ci kolejnych jubileuszy związanych z twoją twórczością.
[1] Charakterystyczny okrągły budynek przy pl. Kościuszki, zbudowany w latach 30. ub. stulecia.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2017 ZAiKS / data wygenerowania strony 02.03.2017 01:18:03
PDF ze strony:
http://mail.zaiks.org.pl/1003,198,ludzie_tesknia_za_big-bandem_-__wiadomosci_zaiks-u_nr_10
6/6