Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości

Transkrypt

Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
sobota, 24 stycznia 2009 13:55
Z Beatą Rusiecką, psychologiem, psychoterapeutą, doradcą i superwizorem grup "Żywa
Nadzieja" dla osób z doświadczeniem przemocy, zaniedbania i strat dzieci w
Międzynarodowym Stowarzyszeniu Doradców Żywa Nadzieja (IHACA), rozmawia Małgorzata
Jędrzejczyk.
Psychologia prenatalna informuje, jak bardzo ważny jest okres od poczęcia do czasu narodzin
dziecka. Czy dzieci poczęte za pomocą zapłodnienia pozaustrojowego mają zapewniony tak
dobry start, jak dzieci poczęte w naturalnych warunkach?
- Z oczywistych względów nie robi się badań naukowych, statystycznych, czy dzieci poczęte
drogą zapłodnienia pozaustrojowego w jakikolwiek sposób cierpią w swojej sferze psychicznej.
Znane są natomiast badania informujące o zaburzenia zdrowotnych dzieci poczętych tą drogą.
Istnieje coraz więcej dowodów, że zaburzenia somatyczne są powiązane z problemami
psychicznymi. Znane są doświadczenia terapeutów, którzy zaobserwowali u dzieci poczętych
drogą in vitro, iż posiadają cechy osób ocalałych od śmierci. Tak zwany syndrom ocaleńca
został opisany na podstawie doświadczeń osób ocalonych z katastrofy, podczas gdy wszyscy
ich bliscy czy znajomi zginęli. Taka osoba przeżywa silne poczucie winy, zadaje sobie pytania:
dlaczego ja żyję, czy mam prawo żyć? Podobne doświadczenia przeżywają osoby, których
rodzeństwo zostało abortowane. Jednak w tym przypadku to doświadczenie jest bardziej
nasilone, gdyż jakaś katastrofa jest dziełem przypadku, tymczasem aborcja zależy od ludzkich
decyzji. Na podobnej zasadzie dzieci poczęte drogą in vitro, przez fakt, iż w fazie embrionalnej
zostały wybrane przez lekarza spośród innych dzieci, odczuwają głęboką niepewność
dotyczącą swojego prawa do życia.
Trudno więc oczekiwać harmonijnego rozwoju dziecka w takim wypadku.
- Obserwacje kliniczne zdają się potwierdzać, iż dzieci poczęte drogą in vitro sprawiają
wrażenie, jakby w ogóle nie były związane ze swoimi rodzicami. Owszem, są świadome, że to
są ich rodzice, ale jakby nie przeżywały emocjonalnie więzi z rodzicami, jakby nie mogły
nawiązać psychicznego kontaktu, gdzieś głęboko lękają się rodziców. Rodzice również mają
problem z nawiązaniem ciepłego, spontanicznego, duchowego kontaktu z dziećmi. Już na
początku, w chwili poczęcia metodą in vitro, istniał tak duży lęk, że potem trudno jest nawiązać
autentycznie bliski kontakt z dzieckiem.
1/5
Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
sobota, 24 stycznia 2009 13:55
Jaki to może wywierać wpływ na zachowania dzieci w dorosłym życiu?
- Jest naturalne, że człowiek, szczególnie na początku swego rozwoju, potrzebuje silnej więzi,
jaką daje mu matka. U noworodka ta więź jest tak mocna, że taki mały człowiek nie odróżnia
matki od siebie. Jeśli na początku zabraknie tej więzi, może to skutkować nieumiejętnością
nawiązania jakichkolwiek więzi międzyludzkich.
Obecnie obserwuje się wzrost zaburzeń zachowania dzieci. Nie są to zaburzenia nerwicowe,
dzieci zdają się być niezdolne do empatii, rozkojarzone, trudno z nimi nawiązać kontakt. Bez
pomocy, w wieku dorosłym takie dzieci mogą przejawiać zachowania psychopatyczne,
niezdolność przeżywania empatii, nieumiejętności rozumienia innych ludzi i współodczuwania z
nimi. To z kolei rodzi kolejne problemy psychiczne i społeczne.
Jak już wspomniałam, dzieci poczęte drogą in vitro posiadają zespół cech podobnych do
dzieci ocalonych od aborcji. Odczuwają niepewność co do prawa do swojego istnienia, co w
czasie ich rozwoju, dorastania może skutkować postawą głębokiej ambiwalencji wobec
jakichkolwiek zadań.
Jednak te dzieci są pełnowartościowymi ludźmi. Wszyscy mamy tę samą godność, która nie
zależy od warunków, w jakich się poczęliśmy. Wydaje się, że dzieciom poczętym drogą in vitro
potrzebna jest fachowa pomoc psychologiczna.
- Tu mamy cały problem pomagania. Tak w przypadku aborcji, jak i w przypadku in vitro jest on
podobny. Wielu rodziców woli nie mówić prawdy o tym, iż dziecko poczęło się na drodze
zapłodnienia pozaustrojowego czy też jego rodzeństwo poddali aborcji. Jest to błąd. Zatajenie
takich trudnych problemów sprawia, że dzieci gdzieś w głębi siebie przeżywają jakiś ból, jakąś
niepewność. Mogą odczuwać wstręt wobec rodziców, wobec ich ciała, niechęć do przytulania
się, a z drugiej strony - silny lęk przed śmiercią sprawia nieraz, iż niemalże wtulają się w
rodziców, jednak nie z miłości, a raczej ze strachu o siebie. W przypadku dzieci ocalonych, gdy
dowiadują się, że w rodzinie miała miejsce aborcja, stają się spokojniejsze, gdyż rozumieją,
skąd w nich ten lęk wobec matki czy ojca. Umiemy przyjąć ból i cierpienie, gdy poznamy ich
przyczynę. Pamiętam reakcje dzieci, które dowiedziały się prawdy. Zdarzało się, że
doświadczały kryzysu emocjonalnego, było im trudno, chciały się wypłakać, wyrażały złość, ale
mimo wszystko było im lżej.
Wracając do metody in vitro, wiadomo, że dla rodziców wiąże się ona z różnorakimi badaniami,
procedury in vitro są męczące, bardzo poniżające. W jaki sposób takie doświadczenie może
oddziaływać na nich samych?
2/5
Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
sobota, 24 stycznia 2009 13:55
- Człowiek upokorzony, poniżony nie czuje się człowiekiem. Jest odczłowieczony,
zdehumanizowany. Tak dzieje się zawsze, gdy na człowieka patrzymy jak na zwierzę. Budzi się
w nas naturalny bunt, gdy jakieś zwierzę nie jest odpowiednio traktowane, oburzamy się, gdy
np. kury na fermach są pakowane do pudełek po ileś sztuk. Zwierzę kieruje się swoją potrzebą,
swoją emocją, chce osiągnąć cel, idąc za różnymi bodźcami, ale sens tego, co robi, nie jest
istotny. Dla człowieka istotny jest sens działania. Możemy powiedzieć, że celem działań in vitro
jest poczęcie dziecka, ale w drodze do osiągnięcia tego zamierzenia trzeba sobie zadać
pytania, jaki jest sens, aby pozwolić się w tym właśnie celu upokorzyć, odczłowieczyć, zgodzić
na śmierć innych własnych dzieci. Trudno w takiej sytuacji na poziomie emocji być otwartym na
to dziecko, które ma powstać w wyniku zabiegu. Ono będzie zawsze przypominało rodzicom
chwile, kiedy przeżywali koszmar, upokorzenie, doświadczali depresji.
Czy te doświadczenia mogą mieć wpływ na relacje małżonków wobec siebie?
- Jeśli prokreacja dokonuje się w sposób naturalny, jeśli dochodzi do poczęcia w wyniku miłości
między małżonkami, to będą kochać dziecko, które poczęli. Jeśli nie dzieje się ona w miłosnej
relacji, wówczas rodzice zamkną się na to dziecko, nawet jeśli będą mówić co innego. Nie da
się tego faktu upokorzenia zniwelować, nawet jeśli wszystkie procedury związane z in vitro są
dokonywane w eleganckiej sali, w rękawiczkach, w atmosferze uprzejmości ze strony lekarza.
Poczucie poniżenia łamie więzi małżonków. Pozostaje żal. Okazuje się, iż relacja między nimi
nie jest już taka istotna, gdyż nastawiają się na inny cel - uzyskanie dziecka w drodze in vitro.
Punkt odniesienia, jakim jest miłość między kobietą i mężczyzną, przenosi się na inny cel,
którym jest poczęcie dziecka za wszelką cenę. Lekarz często przejmuje dowodzenie, by
doprowadzić procedury do końca, nie licząc się z odczuciami rodziców. Lekarze również czują
się upokorzeni i trudno jest im zdobyć się na uprzejmość wobec "pacjentek", sami
czują się poniżeni, uczestnicząc w tym procederze.
Co radzić małżonkom, gdy są niepłodni? Jak im pomóc, jak ich wzmocnić?
- Małżeństwu może być trudniej przyjąć ten fakt, gdy nie znają przyczyny swej niepłodności.
Dlatego pozytywnie patrzę na takie podejście, które poszukuje przyczyn niepłodności po to, aby
im zaradzić. Takie podejście jest założeniem naprotechnologii. Znalezienie przyczyn zaspokaja
naturalną potrzebę szukania sensu; poznając ją, możemy rozpocząć leczenie i doprowadzić do
poczęcia. Poznanie siebie: mechanizmów płodności ciała, wpływu diety, wpływu psychiki na
ciało, to tematy, które są istotne dla każdego. W rozwoju cywilizacyjnym odchodzimy jednak od
poznania siebie. Sprzyja temu współczesne podejście medycyny. Wsłuchanie się w naturalny
głos własnego ciała jest konieczne w przypadku ciąży i porodu, karmienia nowo narodzonego
dziecka. Brakuje wsłuchania się w mechanizmy rządzące ciałem w leczeniu niepłodności. Może
3/5
Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
sobota, 24 stycznia 2009 13:55
się okazać, że przyczyna osłabionej płodności wiąże się nie tyle ze sferą biologiczną, ile
psychiczną lub duchową. Czasem może jednak ona pozostać do końca tajemnicą. W tej
sytuacji może pojawić się kryzys, poczucie winy, że nie doszło do poczęcia, że jesteśmy
niepełnowartościowi. Tolerujemy braki, niedomogi naszego ciała, więc dlaczego mamy czuć się
gorsi od innych z tego powodu, że nie możemy urodzić dziecka. Lepiej przyjąć ten brak, pewne
ograniczenie i zmieniać te obszary, na które mamy wpływ. Niepłodność ogranicza tylko ciało.
Jak więc ukazać coś więcej tym małżeństwom?
- Na warsztatach dla małżeństw niepłodnych pokazuję parom, że człowiek jest istotą
duchowo-cielesną, na którą składa się m.in. ciało, psyche oraz nasze ja, wola i intelekt. Rodzice
niepłodni nie mogą być rodzicami biologicznymi, ale przecież rodzicielstwo to coś więcej niż
tylko poczęcie, urodzenie dziecka, to jest też wychowanie, to jest też obdarzanie miłością.
Można przyjąć swoje ciało wraz z jego niepłodnością. Zadać sobie pytania: dlaczego, jaki sens
ma moja niepłodność? Przyjęcie siebie sprzyja sensownym wyborom, uspokaja, rozwija, a
często prowadzi do poczęcia dziecka. Wielu rodziców (także tych, którzy są już rodzicami
biologicznymi) bierze pod opiekę dzieci innych rodziców biologicznych. Mogą być oni rodzicami
w wymiarze psychicznym i duchowym. Rodzice, którzy niosą ciężar niepłodności z szacunkiem
do siebie, bez buntu, mają szansę głębiej i wyraźniej widzieć wartość dziecka. Mogą tę wartość
pokazać dzisiejszemu światu przez troskę o wszystkie żyjące dzieci. W dzisiejszych
społeczeństwach ta wartość zanikła. Skupiamy się na prawie, ustanawiamy rzeczników
mających chronić dzieci, ponieważ podświadomie wiemy, że dzieciom dzieje się krzywda, dzieci
są zabijane w wyniku aborcji oraz procedur in vitro, są zaniedbane, zostawione sobie, także
tam, gdzie materialnie mają wszystko. Tam, gdzie ma miejsce aborcja, rośnie też przemoc
wobec dzieci, gdyż rodzice nie umieją rozpoznać potrzeb dziecka, nie mają z nim naturalnej
więzi. Niektórzy rodzice niszczą swój potencjał, walcząc z rzeczywistością, na którą nie mają
wpływu. Zamiast skupić się na miłości, na tym, co można ofiarować innym, skupiają się na
własnych brakach. Można przypuszczać, że otwarcie na rzeczywistość, na ludzi, na miłość
niestety nie idzie w parze z nastawieniem na cel, by za wszelką cenę mieć swoje biologiczne
dziecko. Dziecko poczęte na szkle, wybrane przez lekarza do życia, podczas gdy jego bracia i
siostry nigdy nie będą mieć możliwości się urodzić, będą wegetowały zamrożone w lodówce
albo zostaną uśmiercone. Tymczasem los, rzeczywistość przynoszą o wiele większe cele, do
końca niepoznane, które musimy twórczo rozpoznać, zaczynając od przyjęcia siebie oraz siebie
nawzajem, całej sytuacji. Przyjęcie niepłodności może przypominać przejście przez żałobę: żal i
rozpacz po utraconym dzieciństwie, utraconych marzeniach o domu i dzieciach. Dobrze
przyjęta żałoba zakończy się, gdy z miłością do siebie i dziecka (każdego) rozpoznamy sens
własnego życia.
Jaką rolę może spełnić lekarz?
4/5
Rodzina katolicka - Dziecko za cenę miłości
sobota, 24 stycznia 2009 13:55
- Czasem się zastanawiam, co motywuje rodziców, którzy za wszelką ceną dążą do
odczłowieczenia, by tylko mieć dziecko. To jest pytanie o rolę lekarzy. Pacjenci informują nas,
że lekarze w ośrodkach leczenia niepłodności stawiają sprawę jednoznacznie, co ma rys
postawy autorytarnej, mówią: "u państwa nie da się nic zrobić, tylko in vitro, nie ma innej
drogi". Powagą swego medycznego autorytetu, zachowania atmosfery prowadzonego
leczenia i wyrażanej chęci pomocy sprawiają, iż rodzice coraz bardziej się im podporządkowują.
W takiej atmosferze rodzice często przekonują sami siebie, że trzeba słuchać lekarza. Lekarze
zapewne też musieli pokonać wewnętrzną niechęć czy odrazę do takiej pracy. Niechęć, odraza
rodzą się wówczas, gdy działamy wbrew naszym popędom lub ingerujemy w popęd, w tym
przypadku popęd do zachowania gatunku, prokreacji.
Pewien lekarz, który zajmował się procedurą in vitro, twierdząc, iż medycyna bywa nieraz
bezradna wobec niepłodności, dziś mówi, że miłość jest polem, które zawsze jest w życiu do
zagospodarowania. Taki głos skierowali do małżeństw również biskupi w liście na Niedzielę
Świętej Rodziny...
- Zgadzam się z tą opinią. Miłość między małżonkami sprawia, że są szczęśliwi, nawet jeśli nie
posiadają własnego dziecka. Pragną mieć dziecko, ale pogodzili się z faktem, iż nie mogą. Nie
zamknęli się przed dzieckiem, bo to z kolei zniszczyłoby ich relację miłości, ale są nadal
otwarci. Taka postawa zachowuje miłość między małżonkami.
Czasem bywa, że tam, gdzie nie ma miłości, małżonkowie sądzą, że bardzo potrzebne jest
dziecko, w dziecku upatrują szanse na scalenie małżeństwa. Jednak tam, gdzie istnieje
prawdziwa miłość, jest też pragnienie, by tę miłość uszanować i pielęgnować. W in vitro ta
miłość jest niszczona.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik
5/5

Podobne dokumenty