System oświaty: wczoraj, dziś i jutro

Transkrypt

System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Prof. dr hab. Krzysztof Konarzewski
Instytut Psychologii
Polska Akademia Nauk
W rodzinie i szkole upływa głównie dzieciństwo; tam kształtuje się osobowość
dziecka - fundament jego przyszłości. Im zdrowsze będą pierwsze doświadczenia
naszych dzieci, tym mniej okażą się potrzebne różne organizacje, które dziś chronią
i wspierają słabszych. Z tą myślą zamierzam przyjrzeć się naszemu systemowi
oświaty. Najpierw odniosę go do niedawnej przeszłości, potem - do wyzwań, które
stawia najbliższa przyszłość.
Oświata w Polsce Ludowej
W budowaniu systemu oświaty Polska od początku szła drogą raczej Francji niż
Anglii: centralizowała kontrolę i unifikowała praktykę oświatową. W II
Rzeczypospolitej miało to sprzyjać jednolitości państwa mimo zróżnicowania
społeczeństwa. W Polsce Ludowej - dyktaturze proletariatu. Tam centralizacja
osiągnęła skrajne rozmiary.
Dwa aspekty zarządzania: sterowanie i zasilanie połączono w jeden i oddano
wyspecjalizowanym, hierarchicznym organizacjom. Na szczycie stał minister
oświaty, niżej - kurator i inspektor. Ortodoksji doglądał wszechobecny czynnik
partyjny. Ministrowi patrzył na ręce kierownik wydziału KC PZPR, zarządcom
niższych szczebli - sekretarze terenowych komórek partyjnych. Wszystkie te
organizacje pilnie strzegły monopolu oświatowego; szczególnie zaciekle tępiły
marzenia o szkolnictwie prywatnym.
Szkoła - od podstawowej po wyższą - nauczała według jednego programu i
oferowała jeden podręcznik do każdego przedmiotu. Programy powstawały w
jednym ośrodku pod czujnym okiem partyjnych aktywistów. Podręczniki
przechodziły przez wiele sit wyspecjalizowanych w zatrzymywaniu nie tyle błędów
rzeczowych i nonsensów dydaktycznych, ile politycznej nieprawomyślności.
Przedmioty humanistyczne były tak nasycone ideologią, stronniczymi
przemilczeniami i zwykłym fałszem, że wielu rodziców czuło się zmuszonych
prowadzić domową edukację obywatelską. Religia, trzeci z filarów kultury duchowej
(obok nauki i sztuki), została uznana za przesąd i wyparta ze szkoły.
Dyrektor szkoły to primus inter pares: pierwszy nauczyciel bez uprawnień
kierowniczych. Nauczyciele byli pełni dobrej woli, ale źle wykształceni.
Znowelizowana w stanie wojennym Karta Nauczyciela dopuściła do zawodu rzesze
absolwentów dwuletniej szkoły policealnej. Jeszcze w latach 90. wychwalano ich
umiejętności praktyczne, przeciwstawiając je "przeteoretyzowaniu" absolwentów
szkół wyższych. Zatrudniano też maturzystów. W 1988 r. posiadacze dyplomów SN
stanowili 28%, a świadectw dojrzałości - 18% zatrudnionych. Wszyscy korzystali z
Strona 1 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
licznych przywilejów: szybkiej stabilizacji zawodowej, 18-godzinnego tygodnia
pracy, długich wakacji. Byłyby one usprawiedliwione, gdyby towarzyszyła im duża
odpowiedzialność służbowa. Tak jednak nie było. Silny związek zawodowy zdołał
osłabić nadzór ze strony państwa. Nikt nie sprawdzał osiągnięć uczniów, toteż
nauczyciel miał komfortową pozycję wytwórcy, który jest zarazem kontrolerem
jakości tego, co wytwarza. Wizytator nie miał prawa obserwować pracy nauczyciela
na lekcji. Dyrektor, który musiał oceniać nauczyciela, ale nie decydował o
zatrudnieniu, dla świętego spokoju używał jedynie dwóch najwyższych stopni.
Wynagrodzenie nauczyciela było niskie, ale rekompensowane udogodnieniami w
pracy, toteż ten zawód chętnie wybierały kobiety, traktując go jako uzupełnienie
dochodów rodziny. Konsekwencją była postępująca deprofesjonalizacja
nauczycielstwa.
System oświaty był naznaczony dualizmem. Po ośmioletniej powszechnej szkole
podstawowej połowa rocznika szła do zasadniczych lub przyzakładowych szkół
zawodowych i na tym kończyła edukację. Jeszcze w 1989 r. uczniowie tych szkół
stanowili 37% rocznika. Do liceum ogólnokształcącego dostawał się co piąty uczeń
(w 1989 r. - 22%). Na przeszkodzie stała mała liczba miejsc, ostry egzamin wstępny,
a także działalność poradni wychowawczo-zawodowych, które pod pozorem
doradztwa tłumiły aspiracje oświatowe młodzieży. Po maturze - kolejny próg do
szkół wyższych. Najpierw trudny egzamin wstępny, potem zagmatwane reguły
układania list i osławione zawiadomienia: "nieprzyjęty z braku miejsc". Limity
przyjęć, które resort oświaty corocznie narzucał poszczególnym wydziałom uczelni
(często obniżając je za karę) i które same wydziały starały się obejść, najlepiej
ukazują dominację polityki nad edukacją. Misją systemu oświaty jest kształcenie.
Nauczyciel nie może, rzecz jasna, gwarantować dyplomu każdemu chętnemu,
podobnie jak lekarz nie gwarantuje, że wszystkich wyleczy, ale ani jeden, ani drugi
nie mogą z góry odmówić swoich usług pod pozorem niezdatności potencjalnego
ucznia czy pacjenta. System polityczny był jednak owładnięty lękiem przed
"nadprodukcją inteligentów" (co łączyło go z przedwojennym obozem sanacji), toteż
u schyłku lat 80. do szkół wyższych szło tylko 10% rocznika[K1].
Mieliśmy więc w Polsce dwa odrębne systemy: pospolity dla mas i elitarny dla
wybranych. Propaganda eksponowała międzynarodowe osiągnięcia nielicznych,
skrzętnie ukrywając, że masy absolwentów szkół podstawowych miały wielkie
kłopoty już z samym rozumieniem czytanych i słuchanych tekstów. Pokazywały to
zapoczątkowane w 1972 r. badania Zbigniewa Kwiecińskiego, a potwierdziły
międzynarodowe porównania OECD z 1995 r., w których Polacy, także najmłodsi,
znaleźli się na ostatnim miejscu.
Przełomowy dla kraju rok 1989 był też przełomowy dla systemu oświaty, choć nie w
tak radykalnym sensie, jak to przedstawia propaganda. Mitologizacja tej cezury
szkodzi jej samej, ponieważ sugeruje, że pojawiła się jak deus ex machina. W PRLowskim systemie oświaty zachodziło wiele oddolnych, endogennych zmian komunistyczna propaganda traciła posłuch, warunki kształcenia poprawiały się,
aspiracje oświatowe rosły. Było jednak jasne, że tylko zmiana ustrojowa może nadać
impetu tym procesom. Rzeczywiście, po 1989 r. przystąpiliśmy do modernizowania
naszej oświaty - zgodnie z metaforą Lecha Wałęsy szybciej niż rowerzysta, choć
wolniej niż kierowca samochodu wyścigowego.
Strona 2 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
Oświata w pierwszym dziesięcioleciu
Istotą przemian było otwarcie systemu na potrzeby uczniów, inicjatywę nauczycieli,
troskę społeczności lokalnych. Jednolity system zaopatrywany według centralnego
rozdzielnika i sterowany przez koncesjonowanych ideologów miał być teraz
udostępniony praktykom, tak by poczuli się zań osobiście odpowiedzialni, zamiast
bez przerwy zerkać na centrum, sarkając jednocześnie na jego decyzje.
Pierwszy krok - decentralizację zasilania szkolnictwa - zrobiono już w 1991 r.
Oświata stała się zadaniem własnym samorządu terytorialnego. Z wykonaniem
ustawy było wiele kłopotów. Przekazywanie szkół podstawowych gminom trwało 4
lata. Ze szkołami ponadpodstawowymi poszło szybciej, ponieważ dobre
doświadczenia rozproszyły obawy.
Samorząd okazał się gospodarzem, który w przeważającej większości właściwie
troszczy się o swoje szkoły. Bez wątpienia przyczynia się do tego fakt, że sprawy
lokalnej oświaty są ważnym wątkiem kampanii wyborczej. W większości samorządy
dokładały się do subwencji oświatowej. Im zawdzięczamy powiew racjonalności
ekonomicznej: wymusiły na resorcie algorytmiczne naliczanie subwencji, położyły
kres zadłużaniu się szkół kosztem budżetu, odważały się zamykać małe szkoły
wiejskie, kształcące drogo i ubogo. Dzięki samorządom, które stopniowo
przejmowały od budżetu państwa ciężar finansowania inwestycji oświatowych,
dynamika tych inwestycji w latach 90. była większa niż wszystkich inwestycji
krajowych. Mimo recesji w pierwszych latach dekady, udało się zbudować więcej
szkół niż w latach 80. Systematycznie polepszało się wyposażenie szkół. Salę
gimnastyczną ma dziś niemal każda szkoła miejska i połowa wiejskich. Skokowo
zwiększyła się liczba pracowni komputerowych z dostępem do internetu: są w
niemal połowie szkół podstawowych i wszystkich gimnazjach.
Nieco wzrosła autonomia szkoły, a dokładniej - dyrektora, który stał się pracodawcą
nauczycieli. Trudno mu jednak w pełni korzystać z tego uprawnienia. Na
przeszkodzie stoi, z jednej strony, uwikłanie go w potężny konflikt lojalności między
samorządem a nauczycielami - dyrektor bowiem to nadal funkcja czasowo
powierzana nauczycielowi. Z drugiej strony - ustawowa regulacja warunków pracy i
płacy nauczycieli oraz zbiurokratyzowana procedura awansowania. Dyrektor ma
dziś możliwość skutecznego nadzoru nad pracą nauczycieli, ale nie może prowadzić
racjonalnej polityki kadrowej, która zmierza do maksymalizacji stosunku między
jakością pracy a jej kosztem. Nie uda się tego osiągnąć bez stopniowej deregulacji
rynku pracy nauczycieli. Byłby to jednak krok ryzykowny politycznie, a także
organizacyjnie, ponieważ zanadto podporządkowałby nauczycieli władzy dyrektora.
Być może należałoby zacząć od poszerzenia społecznej kontroli nad szkołą
(sprawowanej przez upełnomocnioną radę szkoły), tak by los nauczyciela nie
spoczywał w jednych tylko rękach.
Niewielki wzrost organizacyjnego nacisku na nauczycieli w połączeniu z kurczeniem
się miejsc pracy wywołał spektakularny wzrost kwalifikacji kadr pedagogicznych. W
2000 r. w stosunku do 1988 r. odsetki zatrudnionych posiadaczy matury i dyplomów
szkół policealnych spadły trzykrotnie (do 5,4% i 9,8%). Tę poprawę osiągnięto dzięki
przyjmowaniu do pracy głównie kandydatów z wyższym wykształceniem (w 2000 r. Strona 3 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
85% nowoprzyjętych), ale przede wszystkim dzięki masowemu doskonaleniu się
czynnych nauczycieli - w znacznym stopniu na ich koszt.
Zapoczątkowana w 1999 r. reforma systemu oświaty śmiało zdecentralizowała
programy i podręczniki szkolne. Liczono na inicjatywę nauczycieli, ale przeliczono
się: w szkołach podstawowych własne programy buduje kilka procent nauczycieli, w
gimnazjach jeszcze mniej. Liczono też na rynek, że przyciągnie utalentowanych
autorów i wyselekcjonuje najlepsze utwory. Rzeczywiście - na półkę z podręcznikami
zawitała różnorodność i wielobarwność. Ale rynek podręczników nie musi działać
podobnie do rynku proszków do prania. Racjonalny wybór jest ograniczony,
zwłaszcza w warunkach agresywnej promocji. Na powolne wypieranie gorszych
produktów przez lepsze trudno przystać, bo płaci za to uczeń, królik doświadczalny.
Decentralizacja powinna być tu zrównoważona przez profesjonalny nadzór,
niezależny od polityków i urzędników MENiS.
Ostatecznym sprawdzianem wszystkich zmian systemowych jest jakość interakcji
dydaktycznych i wychowawczych w szkole oraz osiągnięcia szkolne uczniów: ich
wiedza, postawy i aspiracje. O tym, jak zmieniła się codzienna praktyka w skali
kraju, wiemy niewiele, ponieważ nie stać nas na obserwacje tego, co dzieje się w
reprezentatywnej próbce izb szkolnych. Ale zebrane przez Instytut Spraw
Publicznych opinie reprezentatywnych próbek uczniów i nauczycieli są raczej
korzystne. Gimnazjaliści uważają gimnazjum za lepsze miejsce niż szkoła
podstawowa: chwalą zwłaszcza dostęp do techniki komputerowej, możliwość
wyrażania własnego zdania, zmniejszenie nudy, poprawę stosunków z rówieśnikami.
Podobnie ich rodzice: w ciągu dwóch pierwszych lat reformy więcej niż połowa
wyrażała zadowolenie z gimnazjum.
Zarówno gimnazjaliści, jak i nauczyciele wysoko oceniają ilość i wartość
przyswojonej wiedzy (choć według nauczycieli rośnie też liczba uczniów
"nienadążających za programem"). Co ciekawe, nauczyciele widzą wzrost liczby
uczniów poważnie myślących o własnej przyszłości. Chciałoby się odnieść te opinie
do wyników pierwszego powszechnego testowania testowanie osiągnięć uczniów
kończących szkołę podstawową i gimnazjum, ale to niemożliwe, ponieważ mają one
jedynie sens względny. Dysponujemy natomiast bezwzględnym wskaźnikiem
aspiracji oświatowych w postaci wyborów szkoły pogimnazjalnej. Nie ulega
wątpliwości, że aspiracje wzrosły. W 2002 r. udział uczniów wybierających liceum
ogólnokształcące był 2 razy większy, a uczniów wybierających zasadniczą szkołę
zawodową - ponad 2 razy mniejszy niż w 1989 r. Ma w tym udział transformacja
ustrojowa, która pobudza jednostkowe ambicje, aktywność i odpowiedzialność za
własną przyszłość, ale ma i system oświaty znoszący bariery w dostępie do liceów i
studiów wyższych oraz codzienna praca nauczycieli skutecznie budzących
zainteresowanie wiedzą.
Sprawiedliwość oświatowa
Spośród wielu spraw, które nasz system powinien podjąć w najbliższych latach,
wybieram sprawiedliwość oświatową. To określenie ma kilka znaczeń. W
najbliższym potocznemu system jest sprawiedliwy, gdy każdy "ma coś do
powiedzenia" w swoich sprawach. Nie domagam się bynajmniej, by uczeń mógł na
Strona 4 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
równych prawach negocjować ze szkołą ocenę wypracowania lub promocję do
następnej klasy. Stosunek edukacyjny ma rys autorytatywny. Nauczyciel jest wobec
ucznia kimś, kto wie lepiej, widzi więcej, sądzi trafniej - czym w przeciwnym razie
zasłużyłby na swoje wynagrodzenie? Rzecz w tym, by tego przywileju nie
nadużywać.
Powiedziałem, że uczniowie chwalą gimnazjum, ale nie pod każdym względem. Ich
zdaniem, to w szkole podstawowej nauczyciele byli bardziej sprawiedliwi i
bezstronni. Narzekanie na nauczycieli niesprawiedliwych ("wywyższają lizusów"),
aroganckich ("nie dają dojść do słowa, wyzywają nas") i niedbałych zajmuje drugie
miejsce po narzekaniach na materialne warunki kształcenia. Druga strona też
narzeka. Nauczyciele gimnazjalni, którzy nieźle na ogół oceniają warunki pracy w
gimnazjum, oskarżają uczniów, że z roku na rok pogarsza się ich stosunek do nauki,
a także do rówieśników, i donoszą o lawinowym wzroście "trudności
wychowawczych". Pamiętamy, że zdaniem tych samych nauczycieli uczniowie z
roku na rok zdobywają więcej wiedzy i poważniej myślą o własnej przyszłości. Jak to
możliwe, skoro nie chcą się uczyć, są agresywni wobec siebie i nie okazują szacunku
nauczycielom?
Ta oczywista sprzeczność bierze się ze zderzenia oczekiwań nauczycieli z
potrzebami uczniów. Nauczyciele - w większości wywodzący się ze szkół
podstawowych - oczekują, że uczniowie będą grzeczni, co znaczy że będą z pokorą
przyjmować bezapelacyjne werdykty. Ale przed uczniami w tym wieku stoi palące
zadanie rozwojowe: uniezależnić się od dorosłych, ich zasad i wartości. Im bardziej
przykręcą śrubę dyscypliny dorośli, tym większy opór stawi młodzież. Wygrana
szkoły w tej wojnie jest mało prawdopodobna, a i wątpliwa z pedagogicznego
punktu widzenia. Człowiek wychowany w nieświadomości przysługujących mu praw
i nieumiejący wysuwać roszczeń ma duszę niewolniczą - pisał Leon Petrażycki.
Niełatwo się odnajdzie w nowoczesnym społeczeństwie demokratycznym.
Niejeden nauczyciel zawoła, że roszczenia uczniów są infantylne i podkopują
szkolny porządek. Nie zamierzam temu przeczyć. Ale jest tylko jeden sposób, by
wydoroślały i straciły destrukcyjny charakter - pozwolić im się ujawnić. Rada, którą
daję nauczycielom przytłoczonym trudnościami wychowawczymi, brzmi: traktujcie
uczniów tak, jakby byli dojrzalsi, niż są. Nie jestem w tym oryginalny: to Janusz
Korczak odkrył, że nie ma dzieci - są ludzie. Szkoła sprawiedliwa powinna
zinstytucjonalizować uczniowskie roszczenia i publiczną dyskusję wokół nich.
Wypróbowaną instytucja tego rodzaju jest samorząd uczniowski i jego środki
przekazu. Niestety, co trzeci gimnazjalista uważa, że samorząd w jego szkole ma
niewiele do powiedzenia[1]. Dwie trzecie gimnazjów nie powołało rzecznika praw
ucznia. Rada szkoły, w której są reprezentowani uczniowie, działa tylko przy co
dziesiątym.
Za sprawiedliwość systemu odpowiada nie tylko szkoła. Jednostronnym dyktatem
nie raz zaskakiwał uczniów i nauczycieli resort oświaty. Najpierw przyznał, potem
odebrał uczniom prawo odwołania się od oceny uznanej za niesprawiedliwą. W
dokumencie "Reforma systemu oświaty. Projekt" anonsował egzamin po gimnazjum
jako "preorientujący", dostarczający wiedzy o "predyspozycjach ucznia", stanowiący
"podstawę starania się o przyjęcie do wybranej szkoły pogimnazjalnej" (s. 51n).
Strona 5 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
Kiedy projekt wszedł w życie, okazało się, że uczeń musi dokonać wyboru szkoły w
ciemno - grubo przed informacją o wyniku egzaminu. Z podobną nonszalancją
włączono wynik egzaminu do kryteriów świadectwa z wyróżnieniem - mimo że
pedagogiczny sens powszechnego testowania osiągnięć rysuje się nader niejasno.
Nauczyciele szczycący się trudnym do zdobycia stopniem specjalizacji z dnia na
dzień dowiedzieli się, że stracił on ważność.
Sprawiedliwość oświatowa ma jeszcze jedno znaczenie, któremu chciałbym
poświęcić kilka zdań. System jest niesprawiedliwy, gdy powiększa różnice między
uczniami należącymi do różnych grup społecznych. Wyobraźmy sobie gromadę
dzieci rozpoczynających naukę. Różnią się one pod względem umiejętności
komunikowania się, wiedzy o świecie, zainteresowania edukacją, gotowości
spełniania wymagań szkoły. Duża część tych różnic jest skorelowana z ich
pochodzeniem społecznym, miejscem zamieszkania, przynależnością etniczną, płcią
i stanem zdrowia. Zbadajmy różnice osiągnięć tych dzieci przy końcu szkoły. Jeśli są
one silniej skorelowane z wymienionymi czynnikami statusu niż były na początku
nauki, możemy oskarżyć szkołę o niesprawiedliwość. Mówiąc prościej, szkoła jest
niesprawiedliwa, jeśli grupom uprzywilejowanym na starcie daje więcej niż grupom
upośledzonym, czyli gdy aktywnie powiększa początkowe różnice.
W skali kraju system był i jest niesprawiedliwy w stosunku do dzieci ze wsi.
Wiadomo, że przeciętnemu dziecku ze wsi trudniej niż rówieśnikowi z miasta
osiągnąć sukces oświatowy z powodu niższych aspiracji rodziców, braku budujących
przykładów w najbliższym otoczeniu, ograniczonego dostępu do dóbr kultury itd.
Tych zewnętrznych, niezależnych od szkoły utrudnień wiejska szkoła podstawowa
nie tylko nie kompensuje, lecz nawet je wzmacnia, ponieważ kształci w znacznie
gorszych warunkach niż szkoła miejska. Ale już na szczeblu gimnazjum jest inaczej:
gimnazja wiejskie niemal nie różnią się od miejskich. Zmniejszenie
niesprawiedliwości systemu jest niewątpliwym osiągnięciem reformy. Teraz pora
pomyśleć o wiejskich przedszkolach i szkołach podstawowych. Jedna z przyczyn ich
zaniedbania tkwi w algorytmie zasilania oświaty. W jednakowy sposób wyróżnia on
wszystkie gminy wiejskie, a przecież są wśród nich bogate i biedne, mające gęstszą
i rzadszą sieć szkół itp. Najwyższy czas, by resort wystandaryzował koszty
kształcenia i wychowania w sposób uwzględniający zarówno zadania, jak i warunki,
w których mają być wykonywane. Taki algorytm pozwoliłby skierować dodatkowe
środki do gmin, które są za biedne, by podołać ciężarom modernizacji swoich szkół.
Niesprawiedliwość czai się też w gimnazjach. Po pierwsze, różnicują się one na
"słabe", "przeciętne" i "dobre". W większości przypadków są to raczej różnice
"surowca" niż "technologii". Gimnazja kształcące uczniów z zamożniejszych domów,
mających szersze horyzonty, bardziej zainteresowanych edukacją - kwitną.
Gimnazja zmuszone uczyć potomstwo odciętej od kultury biedoty - marnieją.
Różnice pogłębia możliwość selektywnego rekrutowania uczniów spoza rejonu.
Różnicowanie się szkół jest naturalne i pożądane - po to przecież
decentralizowaliśmy system. Ale niesprawiedliwości trzeba przeciwdziałać. Do
wyróżniania dobrych szkół znakami jakości jest wielu chętnych; stworzenie
wewnętrznej listy szkół "specjalnej troski" musi wziąć na siebie resort oświaty. Do
niedawna zbudowanie takiej listy było niepodobieństwem. Dziś jednak mamy
Strona 6 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
standaryzowany pomiar osiągnięć uczniów. Już zapoznanie się z wynikami z
pewnością pobudzi wielu dyrektorów słabych szkół, a także prowadzące je
samorządy terytorialne do poprawy warunków kształcenia. Nie można jednak liczyć,
że wszędzie zajdą samorzutne procesy poprawy. Resort powinien opracować
politykę aktywnego polepszania warunków kształcenia w najgorszych szkołach i
wygospodarować na ten cel fundusze. Wykonawcami tej polityki powinni być
kuratorzy oświaty.
Po drugie, coraz częściej obserwujemy niepokojące zjawisko różnicowania się
oddziałów klasowych w obrębie gimnazjów. Dzieje się tak za sprawą celowego
grupowania uczniów - według ocen na świadectwie ze szkoły podstawowej, miejsca
zamieszkania, zainteresowań itp. Roman Dolata wykazał empirycznie, że w
gimnazjach celowo różnicujących swoje oddziały związek między osiągnięciami a
pochodzeniem społecznym uczniów jest wielokrotnie silniejszy niż w gimnazjach
niwelujących te różnice. Znaczy to, że w pierwszych przeciętne dziecko sprzątaczki i
stróża nauczy się mniej, a dziecko lekarki i prezesa rady nadzorczej - więcej niż w
drugich. W chwili kończenia szkoły zbiorowość uczniowska będzie bardziej
zróżnicowana, niżby mogła być, gdyby na początku podzielono ją na oddziały w
sposób losowy.
W systemie oświaty powszechnej i obowiązkowej taki wzrost zróżnicowania jest
niedopuszczalny. Żaden akt prawny i żadne prawo zwyczajowe nie upoważnia
szkoły do aktywnego kształtowania różnic między grupami uczniów. Niestety, wielu
dyrektorów uważa różnicowanie oddziałów za pożyteczną innowację oświatową, a
pracownicy nadzoru pedagogicznego - pierwsi, którzy powinni uświadamiać im
konsekwencje takiego postępowania - oddają się jałowemu "mierzeniu jakości
szkół".
-------------------------------------------------------------------------------[1] Znamienne, że im więcej uczniów szkoły wyraża zadowolenie z samorządu
uczniowskiego, tym rzadsze są według nich rozmaite wykroczenia przeciw normom
szkolnym (r = -0,39).
Udostępnij: Facebook [1] Google Plus [2] Twitter [3]
Adres URL źródła: http://brpd.gov.pl/aktualnosci/system-oswiaty-wczoraj-dzis-ijutro-0
Odnośniki:
[1] http://facebook.com/sharer.php?u=http%3A%2F%2Fbrpd.gov.pl%2Faktualnosci
%2Fsystem-oswiaty-wczoraj-dzis-i-jutro-0&t=System%20o%C5%9Bwiaty%3A%
20wczoraj%2C%20dzi%C5%9B%20i%20jutro
[2] https://plus.google.com/share?url=http%3A%2F%2Fbrpd.gov.pl%2Faktualnosci
%2Fsystem-oswiaty-wczoraj-dzis-i-jutro-0
[3] http://twitter.com/intent/tweet?url=http%3A%2F%2Fbrpd.gov.pl%2Faktualnosci
%2Fsystem-oswiaty-wczoraj-dzis-i-jutro-0&text=System%20o%C5%9Bwiaty%3
A%20wczoraj%2C%20dzi%C5%9B%20i%20jutro
Strona 7 z 8
System oświaty: wczoraj, dziś i jutro
Opublikowane na Rzecznik Praw Dziecka (http://brpd.gov.pl)
Strona 8 z 8