Wywiad, Gazeta Wyborcza, 9-10 sierpnia 2014

Transkrypt

Wywiad, Gazeta Wyborcza, 9-10 sierpnia 2014
Hausner: Urzędnik podpisuje umowę i ma gdzieś czy autostrady za tę cenę
mogą powstać
W ostatnim numerze „Gazety Świątecznej” czyli sobotniego wydania Gazety Wyborczej,
ukazał się bardzo interesujący wywiad z prof. Jerzym Hausnerem, byłym wicepremierem,
ministrem pracy i ministrem gospodarki. Główną myśl streszcza cytat: „Naszym głównym
celem nie powinien być ani rynek, ani państwo, ani magiczny wzrost PKB. Chodzi o
wspólny park, dobra komunikację, w miarę sprawną służbę zdrowia. I żeby w pracy
człowiek był traktowany po ludzku, a nie jak podwładny w folwarku”.
Tekst zatytułowany „Dokąd idziemy” pełen jest przykładów pokazujących, że niestety
daleko nam do tego. Szczególnie interesujące w tym kontekście są padające w tekście
uwagi o budownictwie drogowym:
Hausner: Na jednym ze spotkań omawiających nasz raport Andrzej Malinowski, kierujący
jedną z większych organizacji pracodawców w Polsce, powiedział do rządzących polityków
mniej więcej tak: „podnieśliście minimalne wynagrodzenia, zmieniliście ważny parametr,
na podstawie którego firmy budowlane kalkulowały ceny w przetargach, a jednocześnie
nie dorzuciliście ani grosza do systemu zamówień publicznych. I umowy państwa z
firmami nie podlegają negocjacjom”.
Sroczyński: To może pan Malinowski i jego koledzy właściciele firm budowlanych muszą
nieco zejść ze swoich dochodów?
Hausner: Jeżeli dochód mieli wkalkulowany.
Sroczyński: Bo budują z dobrego serca.
Hausner: Traktuje ich pan protekcjonalnie, a na to nie zasługują. Do czego to prowadzi
widać na przykładzie upadłych firm budowlanych. Jak to możliwe, że przy tak wielkim
programie publicznych inwestycji drogowych i nie tylko, przy całej tej wielkiej unijnej
kasie, udało nam się położyć sektor budownictwa? Położyliśmy go koncertowo. Wyjaśni to
pan? To nie jest jeden czy drugi przykład, sektor popadł w głęboką recesję, gdy w całej
gospodarce mamy ciągły wzrost.
Sroczyński: Wina państwa?
Hausner: Ależ oczywiście. Wina systemu zamówień publicznych. Nie chodzi tylko o
prawo, ale głównie o jego praktyczne stosowanie. Urzędników przestały interesować
konsekwencje ich działań.
Sroczyński: Ogłaszam przetarg, w którym decyduje kryterium ceny i mam z głowy.
Hausner: A kiedy drożeją materiały budowlane, to urzędnik mówi firmom: „podpisaliście
umowy, musicie je realizować. I ma gdzieś, czy autostrady za tę cenę mogą powstać.
Sroczyński: Bo?
Hausner: Bo jakby wdał się z firmami w negocjacje, to zaraz byłoby podejrzenie: „O.
łapówkę wziął!”. Po prostu boi się okrzyków nagonki „łapaj złodzieja”. Państwo, żeby móc
sprawnie realizować duże projekty, musi mieć jasne reguły, ale w ramach reguł – jakiś
luz decyzyjny. I dobrych urzędników, żeby z tego luzu korzystali. Podejmujesz decyzję,
wiec bierzesz odpowiedzialność również za jej konsekwencje. Ale masz prawo do ryzyka.
Sroczyński: A urzędnik u nas podejmuje decyzje i umywa ręce?
Hausner: Nie. On nie podejmuje decyzji, tylko uruchamia procedurę. A potem patrzy, czy
w ramach tej procedury nikt mu niczego nie zarzuci i nie będzie ciągał go po sądach. Ale
za to, że potem są źle zbudowane drogi, opóźnienia i bankructwa, nie odpowiada. To nie
jest jego problem.
Cały wywiad do przeczytania w ‘Gazecie Świątecznej” 9-10 sierpnia 2014 lub tu:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,140070,16452059,Jerzy_Hausner__Dokad_idziemy_.html