Joanna Gil
Transkrypt
Joanna Gil
Reportaż literacki Joanna Gil Gimnazjum im. Polskich Olimpijczyków ul. Ogrodowa 16 22-460 Szczebrzeszyn „Niepokonana” Panią Alicję spotykamy na szkolnej choince, siedzi na końcu auli. Za chwilę rozpocznie się część artystyczna, w której wystąpi jej córka Weronika. Kobieta nie odrywa oczu od sceny. Widać, że jest bardzo przejęta. Zastanawia się, czy dobrze zrobiła przychodząc tu, czy powinna pozwolić córeczce na udział w takiej imprezie… Ale przecież nie ma powodów, by zamykać się z dzieckiem w domu. Siedzący obok rodzice innych uczniów znają ją od lat, uśmiechają się do niej życzliwie, jakby chcieli powiedzieć: „Będzie dobrze! Nie jesteś sama.” Obok niej siedzi pięcioletni synek. Rozgląda się ciekawie po sali, bo jeszcze nigdy tu nie był. Kolorowe balony, długie serpentyny i przyciemnione lampy robią wrażenie. Atmosfera oczekiwania udziela się wszystkim zebranym. W tym momencie gaśnie światło. Z głośników płynie kolęda „Gdy się Chrystus rodzi”. Młodzi artyści, ubrani w cudowne stroje, śpiewają na pięknie udekorowanej scenie. Wśród nich zauważamy dziewczynkę na wózku inwalidzkim – to Weronika. Pani Alicja ukradkiem ociera łzę. Patrzy na swoją dziesięcioletnią córeczkę z wielką miłością, jakby chciała dodać jej odwagi. Dziewczynka wiele wycierpiała już w swoim życiu, musiała zmierzyć się z chorobą i kalectwem. Po wielu wizytach lekarskich, pobytach w szpitalach, operacjach i rehabilitacjach, wreszcie wróciła do swojej szkoły. Kobieta też nie miała łatwego życia. Los nie szczędził jej trosk i kłopotów. Wcześnie straciła ojca, a jako najstarsza z rodzeństwa musiała pomagać mamie w prowadzeniu gospodarstwa. Skończyła dwuletnią zawodówkę i znalazła pracę. Zaraz potem wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci: córkę Weronikę i syna Adama. Wszystko układało się dobrze, myślała, że tak będzie zawsze, że Bóg wynagradza jej trudne dzieciństwo. Niestety, zakład, w którym pracowała, zamknięto, a ona została bez pracy. Z jednej pensji trudno było utrzymać dom. Mąż coraz częściej wracał pijany. Miała dość awantur, zabrała dzieci i odeszła od niego. To wymagało od niej niezmiernie dużo odwagi . Jak utrzyma dom, za co wyżywi rodzinę? Dobrze, że mama przyjęła ich do siebie, razem dadzą radę. Kolejny cios spadł na nią jak grom z jasnego nieba. Weronika zasłabła w szkole. Na lekcji wychowania fizycznego nagle straciła przytomność. Karetką przewieziono ją do szpitala. Dostała kroplówkę, a potem wykonano badania, które niczego nie wykazały. Dziewczynka wróciła do domu, ale od tego czasu ciągle bolała ją głowa. Zaczęły się wędrówki od lekarza do lekarza. Najgorsza jednak okazała się diagnoza: bardzo rzadka choroba nowotworowa mózgu, której nie leczy się w Polsce. Co teraz pocznie? – myślała - Jak sobie poradzi bez pracy i bez pieniędzy? Była zbyt dumna, aby prosić o pomoc… I znowu dobrzy ludzie okazali jej wiele serca. Ktoś dał adres dobrego specjalisty, ktoś inny zawiózł do szpitala, a jeszcze inny pocieszył dobrym słowem. To, co się wtedy działo, jest nie do opisania. Długie miesiące badań, ciągłe kolejki, przesuwanie terminu operacji i mnóstwo formalności. Dziś sama nie pojmuje, skąd wzięła tyle siły i cierpliwości. Z tej zadumy wyrywają ją gromkie brawa. Kobieta uświadamia sobie, że występ się skończył, a wokół dzieje się coś niesamowitego. Obcy ludzie podchodzą do niej, coś mówią, ściskają rękę. Dyrektor szkoły zaprasza ją na scenę, wręcza bukiet kwiatów i wskazuje honorowe miejsce za stołem. Na widowni znowu robi się cicho. Pani Alicja jest wzruszona i nieco onieśmielona. Jeszcze nigdy nie była w centrum uwagi. Przecież nie zrobiła nic wielkiego. Każda matka na jej miejscu postąpiłaby tak samo. Pan dyrektor opowiada o jej wielkim poświęceniu i determinacji. O tym, jak przez długie tygodnie czuwała w szpitalu przy łóżku córeczki, jak dodawała jej otuchy i wiary. Aby dziecko mogło leczyć się za granicą, założyła fundację, która zbierała pieniądze na ten cel. Udało się. Dziewczynka przeszła skomplikowaną operację w Niemczech. Ma teraz szansę na normalne życie. Fundacja działa nadal, pomaga innym chorym dzieciom. Oprócz tego bohaterka prowadzi blog w Internecie. Wspiera ludzi w podobnej sytuacji. Jej historia daje nadzieję innym. Utwierdza w przekonaniu, że nie wolno się poddawać, trzeba walczyć do końca. Stronę odwiedziło już kilkadziesiąt osób, a kilka z nich autorka poznała osobiście. W dalszej części wystąpienia dowiadujemy się, że szkoła również włączyła się w zbieranie funduszy dla Weroniki. Z inicjatywy koleżanek i kolegów z klasy zorganizowano dyskotekę charytatywną i zbiórkę do puszek. Zgromadzone pieniądze pozwoliły na zakup nowoczesnego sprzętu do rehabilitacji. Dyrektor dziękuje również ofiarodawcom za okazane serce. Dopiero teraz pani Alicja decyduje się coś powiedzieć. Drżącym głosem dziękuje wszystkim za wsparcie. Wyznaje, że zawsze wierzyła w to, iż ma dużo siły i może góry przenosić, ale w zmaganiach z rzeczywistością przychodziły takie momenty, kiedy te siły ją opuszczały. Wpadła nawet w depresję, bywały takie dni, kiedy nie mogła podnieść się z łóżka, nie mówiąc o jakiejkolwiek pracy. Gdy pierwszy raz wyjechała na spacer z córką na wózku inwalidzkim, bała się reakcji przechodniów. Pragnęła ochronić dziecko przed całym złem tego świata. Dzisiaj wie, że nie wolno tak myśleć, że trzeba mieć więcej zaufania do ludzi. „Cieszę się – mówi na zakończenie - że poprosiłam obce osoby o pomoc, to żaden wstyd. Razem można zdziałać bardzo dużo. Wystarczy tylko mocno wierzyć, a stanie się cud”. Zebrani w auli rodzice, spotykając wcześniej tę młodą, zawsze uśmiechniętą i energiczną kobietę, myśleli, że czerpie z życia garściami. Teraz, wzruszeni jej losem, zastanawiają się, do czego może być zdolna matka, gdy walczy o dziecko. Chcieliby coś powiedzieć, ale brakuje im słów. Dziękują więc pani Alicji na stojąco i posyłają jej spojrzenia pełne uznania i podziwu. Uroczystość dobiega końca. Kobieta zabiera dzieci do domu. To był dla niej ciężki dzień. Nigdy nie lubiła występować publicznie, ale zrozumiała, że w ten sposób pokaże światu, iż w życiu najważniejsza jest miłość, ponieważ ona daje siłę i odwagę. Jakże słuszne wydają się więc słowa Ernesta Hemingwaya: „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Pani Alicja jest tego przykładem.