kliknij
Transkrypt
kliknij
Z uwagi na fakt, że pod moim adresem padł zarzut złamania ustawowego zakazu łączenia mandatu radnego z prowadzeniem działalności gospodarczej z wykorzystaniem mienia gminy, który ma skutkować wygaszeniem mojego mandatu, chciałbym przedstawić wszystkie znane mi fakty i okoliczności, które w mojej opinii niezbędne są do bezstronnego i rzetelnego podjęcia decyzji w mojej sprawie przez Radę Gminy. Przede wszystkim, chciałbym zacząć od kilku kwestii formalnych, po których przejdę do meritum sprawy. Cały zamęt, którego jesteśmy świadkami został zainicjowany przez niejakiego Antoniego Godziębe. Celowo podaję te dane osobowe, bo mam pewne przypuszczenia, co do tej osoby, a raczej tego czy ktoś taki rzeczywiście istnieje. Każdy, kto rozpoczyna postępowanie w trybie administracyjnym, musi mieć świadomość, że cała dokumentacja dostępna jest dla strony postępowania, w tym przypadku dla mnie. Warto wskazać, po raz kolejny, na niekompetencje pracowników Urzędu Gminy i obsługi prawnej ze względu na fakt, że wniosek złożony przez rzekomego Antoniego Godziębę nie spełniał przewidzianych przez prawo wymagań formalnych, nie powinien być on w ogóle rozpatrywany. W tej materii można przywołać przepisy Kodeksu Postępowania Administracyjnego, który w art. 63 § 2 stwierdza, że podanie " powinno co najmniej zawierać wskazanie osoby, od której pochodzi, jej adres i żądanie oraz czynić zadość innym wymaganiom ustalonym w przepisach szczególnych". Ponadto rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie organizacji przyjmowania i rozpatrywania skarg i wniosków, stwierdza wyraźnie w § 8 ust. 1, że "skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania". Trzeba nadmienić, że k.p.a rozróżnia pojęcia "adres" oraz "adres elektroniczny", tym samym adresu nie można utożsamiać z adresem elektronicznym, a w konsekwencji skargi i wnioski wniesione wyłącznie za pomocą poczty elektronicznej nie zawierające adresu, określonego w art. 3 pkt. 1 ustawy z dnia 23 listopada 2012 roku, Prawo pocztowe, powinny być, zgodnie z wcześniej przywołanym rozporządzeniem Rady Ministrów, pozostawione bez rozpatrzenia. Wniosek od osoby podpisanej jako Antoni Godzięba nie spełniał koniecznych wymagań, gdyż nie był opatrzony adresem. Wydaje się, że osoba, która ma odwagę cywilną i działa w interesie publicznym nie powinna mieć żadnych obaw, aby podać swój pełny adres. Byłoby to dla organu przyjmującego skargę czy wniosek, faktyczne potwierdzenie istnienia takiej osoby. W przeciwnym wypadku sam adres e-mail nie zapewnia wystarczającej identyfikacji wnoszącego, a także umożliwia podszywanie się pod inne osoby. Równie dobrze ktoś z fałszywego adresu e-mail mógłby zażądać przesłania kopii wszystkich dokumentów, które stanowią informacje publiczną będących w posiadaniu Urzędu Gminy, tym samym paraliżując jego pracę. Czy wójt w takim przypadku równie chętnie i szybko odpowiedziałby na taki wniosek? Ale przyjmuje oczywiście do wiadomości, że wspomniana osoba działała w słusznym interesie społecznym, kierując się tylko dobrą wolą i chęcią bezstronnego wyjaśnienia wątpliwości odnośnie mojej osoby. Podobnymi pobudkami kierował się zapewne wójt, niezwykle szybko załatwiając sprawę, bez zważania nawet na wcześniej wspomniane przepisy k.p.a. Mam tylko nadzieję, że Urząd zawsze działa tak sprawnie, niezależnie kogo obsługuje. Po wyjaśnieniu tych kilku pobocznych, ale z mojego punktu widzenia, nader ważnych kwestii, chciałbym odnieść się do kierowanych w moją stronę zarzutów i przedstawić wszystkie znane mi okoliczności. Przede wszystkim muszę stwierdzić, że obecna sprawa jest wynikiem ewidentnego wprowadzenia mnie w błąd, a nawet - nie waham użyć tego sformułowania - oszustwa jakiego dokonano na moją szkodę. Jako radny nigdy nie zabiegałem o żadne zlecenia dla siebie z Urzędu Gminy. Jedynie poinformowałem wójta że chcę złożyć oferty na dostęp do internetu dla szkół a ten przekazał mi że nie ma co do tego żadnych przeciwwskazań oraz zachęcił mnie abym złożył oferty. Jednocześnie uzyskałem zapewnienie, że wszystko jest zgodne z prawem i nie ma żadnych przeciwwskazań, abym świadczył takie usługi szkołom. Kolejne takie zapewnienie, w późniejszym czasie, uzyskałem także od ówczesnej mecenas świadczącej usługi prawne na rzecz gminy Magdaleny Wesołowskiej. Wszystko to utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie istnieją żadne przeszkody natury prawnej przy świadczeniu tych usług przeze mnie szkołom. Z dużym zdziwieniem przyjmuję teraz kolejną, całkowicie odmienną opinię prawną, która stwierdza, że złamałem prawo i w konsekwencji muszę stracić mandat radnego. Rodzi się we mnie poczucie bezsilności, wobec takiej sytuacji. Jak zwykły człowiek może mieć zaufanie do organów państwa i tworzonych przez nie przepisów, skoro znaczenie ma nie litera prawa, ale jej doraźna interpretacja. Czy przeciętny obywatel może być pewny niezmienności i niepodważalności przysługujących mu praw, czy też prawa te są zmienne w zależności od tego, czyje doraźne interesy reprezentuje prawnik sporządzający opinię prawną? Czy zgodne z logiką i zdrowym rozsądkiem jest to, że w jednej sprawie dwaj prawnicy wydają całkowicie odmienne opinie prawne? Mam pytanie do pani mecenas: czy opinie prawne zawsze zmieniają wraz ze zmianą kaneclarii? Nie chcę i nie będę tego oceniał. Proszę tylko Państwa Radnych, abyście ten fakt także uwzględnili przy podejmowaniu decyzji. Zapewniam, że gdybym tylko - jako laik w zakresie prawa - miał cień wątpliwości, co do świadczonych usług, nie wziąłbym w tym udziału. Oprócz wprowadzenia mnie w błąd, a raczej braku jednoznacznej opinii prawnej obsługi prawnej Urzędu, chciałbym także zapytać, czy wiązanie radnych z UG i podległymi jednostkami ma na celu wyłącznie uwiązanie ich i "wykończenie", kiedy stają się niewygodni? Odnośnie samych umów ze szkołami, chciałbym wyraźnie podkreślić, że w żaden sposób nie powoływałem się na wypełnianą przez mnie funkcję radnego, a osobistą satysfakcją dla mnie było wyłącznie to, że oferty które złożyłem, okazały się najlepsze cenowo i było to, w moim przekonaniu, jedyne kryterium, którymi kierowały się osoby podejmujące decyzje o podpisaniu umów z moją firmą. Najlepszym potwierdzeniem tego, że fakt bycia radnym nie miał żadnego wpływu na wybór moich ofert, jest to, że Panie dyrektor szkoły w Myśliszewicach i przedszkola w Jedlni nie skorzystały z mojej oferty, gdyż ktoś złożył jeszcze lepszą propozycję. Zresztą podejrzewam, że wszystkie te informacje znajdują swoje odzwierciedlenie w dokumentach i można je zweryfikować. Myślę, że nie jest okolicznością łagodzącą fakt, że kwoty, na jakie zostały zawarte umowy są wręcz symboliczne. Ale w moim przekonaniu świadczy to także, że złożenie tych ofert nie było podyktowane chęcią wzbogacenia się na gminnych pieniądzach a jedynie poprawie jakości i zmniejszeniu kosztów usług telekomunikacyjnych które byłby wręcz za wysokie. Nie jestem prawnikiem, dlatego ciężko mi odnosić się bezpośrednio do zarzutów o naruszenie ustawowego zakazu łączenia mandatu radnego z prowadzeniem działalności gospodarczej, ale chciałbym przynajmniej przedstawić swój punkt widzenia i swoje przypuszczenia w tym zakresie. Art. 24f ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym mówi, że radni nie mogą prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami z wykorzystaniem mienia komunalnego gminy, w której radny uzyskał mandat, a także zarządzać taką działalnością lub być przedstawicielem czy pełnomocnikiem w prowadzeniu takiej działalności. W moim przekonaniu nie doszło do naruszenia powyższego przepisu, aby to udowodnić muszę przedstawić istotę świadczonych przeze mnie usług. Internet dostarczany jest do szkół za pomocą drogi radiowej. Aby była techniczna możliwość zainstalowania usługi, budynek, w którym na być świadczona musi znajdować się w obszarze zasięgu sygnału wysyłanego przez anteny nadawcze. Sygnał z kolei jest odbierany przez niewielkie anteny odbiorcze usytuowane najczęściej w lub na budynku, w którym świadczona jest usługa. Istotną kwestią, w mojej opinii, jest fakt, że nie ja jestem dysponentem anten odbiorczych. Dyrektor wybierając moją ofertę jako najtańszą, jednocześnie zaakceptował konieczność zainstalowania anteny odbiorczej, która jest niezbędnym elementem nabytej przez szkołę usługi. Bez tych anten nie ma możliwości dostarczenia internetu. Co prawda są one instalowane w sugerowanym przeze mnie miejscu, tak aby odbierany sygnał był najlepszej jakości i nie powodował żadnych zakłóceń w transmisji, ale anteny są integralną częścią świadczonej usługi. To znaczy usługobiorca nabywa je razem z usługą. Oznacza to, że antena jest przypisana do konkretnego usługobiorcy, który może nią dowolnie dysponować. Antena nie jest częścią składową generalnie świadczonych przeze mnie usług dostępu do internetu, ale niezbędnym elementem konkretnej usługi przypisanej konkretnemu usługobiorcy. Moim głównym zadaniem jest dosłanie sygnału o odpowiedniej jakości na tym polega prowadzona przez mnie działalność gospodarcza, natomiast to, w jaki sposób usługobiorca wykorzystuje antenę odbiorczą, abstrahując od moich uwag technicznych odnośnie jej umiejscowienia, pozostaje w jego gestii. Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że jestem radnym pierwszą kadencję i być może w tej sprawie wykazałem się zbytnią naiwnością i brakiem doświadczenia. Dzisiaj bardziej roztropnie podszedłbym do tego tematu. Na pewno winny jestem braku zachowania większej rozwagi, ale nikt nie może mi zarzucić, że wyłącznym celem w rozpatrywanej sprawie była chęć wzbogacenia się na publicznym majątku. Widocznie zaufałem nie tym ludziom, co trzeba. Z dzisiejszej perspektywy całkowicie inaczej patrzę na tę sprawę i mogę stanowczo stwierdzić, że drugi raz nie dałbym się uwikłać w podobną historię którą wykorzystali od niedawna koledzy z rady gminy. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że nigdy nie kryłem się z dostarczaniem internetu do szkół i jakoś przez dłuższy czas ta sprawa nikogo nie interesowała i nie budziła większych kontrowersji. Dopiero po odwołaniu Jerzego Chrzanowskiego z funkcji przewodniczącego Rady Gminy i jego wpisach na moją osobę na jego blogu, dotyczących między innymi moich umów ze szkołami, wylała się fala anonimowych oszczerczych komentarzy na różnych forach internetowych odnośnie tego tematu, a także tajemniczy, nikomu nieznany osobnik - Antoni Godzięba, nieposiadający adresu zamieszkania, złożył oficjalne pismo w tej sprawie. Nie chce nic sugerować, ale każdy może powiązać pewne fakty w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy i wyciągnąć sobie odpowiednie wnioski. Proszę Państwa Radnych o wzięcie pod uwagę wszystkich przedstawionych przeze mnie argumentów oraz okoliczności, które miały wpływ na tę sprawę. Liczę na sprawiedliwą i rzetelną ocenę mojej osoby, niezależnie jednak, jaka będzie wola Rady, decyzję już teraz przyjmę z pokorą i należytym poszanowaniem.