mam prawo

Transkrypt

mam prawo
MAM PRAWO
BIULETYN FEDERACJI NA RZECZ KOBIET NA RZECZ KOBIET I PLANOWANIA RODZINY
NR 3 (32) GRUDZIEŃ 2005
www.federa.org.pl
W numerze:
•
•
•
•
•
•
•
•
•
Powyborczy bilans otwarcia, Wanda Nowicka
Wyrok Komitetu Praw Człowieka ONZ w sprawie uniemożliwienia kobiecie legalnego przerwania ciąży
Bardzo mało, praktycznie nic, Magdalena Środa
Demokracja zreanimowana? wywiad z Agnieszką Grzybek
Oświadczenie Komitetu Helsińskiego i Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Czlowieka
Jeśli wojna może być "sprawiedliwa", to aborcja też. Frances Kissling
Jeden głos w sprawie adopcji, list otwarty Mary Jean Wolch
Razem przeciwko HIV/AIDS
ZE ŚWIATA
-
Liechtenstein zliberalizował prawo dotyczące aborcji
-
Wystawa LPR usunięta z Parlamentu Europejskiego
-
Rośnie sprzedaż antykoncepcji doraźnej w Wielkiej Brytanii
-
Portugalia - referendum w sprawie prawa do aborcji opóźnione
-
Badania nad zastosowaniem RU 486 do leczenia nowotworów kobiecych
•
•
Z KRAJU
-
Polityka prorodzinna według LPR
-
Na co może liczyć kobieta w ciąży?
-
Parlamentarna Grupa Kobiet po wyborach
-
LPR na czele sejmowej komisji rodziny i kobiet
-
Premier Marcinkiewicz strzeże ustawy
Nowe publikacje Federacji
___________________________________________________________________________
Powyborczy bilans otwarcia
Wanda Nowicka
Przyszło nowe. Prawica przejęła pełnię władzy. I nie ma najmniejszych wątpliwości, że w sprawach kobiet nie
można się spodziewać niczego dobrego. Bo chyba trudno uznać za zwiastun poprawy zapowiedzi wprowadzenia
becikowego, czyli innymi słowy, zachęty finansowej dla kobiet, by rodziły dla pieniędzy, a niekoniecznie z chęci
posiadania potomstwa.
Na długo możemy się pożegnać z szansami na ustawę o równym statusie czy na liberalizację ustawy
antyaborcyjnej. Co więcej, państwo nie zadba o to, by przy restrykcyjnym prawie kobiety przynajmniej uzyskały
pomoc w unikaniu nieplanowanej ciąży. Skoro seks nie jest chorobą, o czym poinformował nas minister zdrowia,
państwo nie musi nic robić, a zwłaszcza wspierać antykoncepcji. Minister nie dodał, że choć seks nie jest chorobą,
to zaniedbania w sferze seksu prowadzą do chorób, na przykład chorób przenoszonych drogą płciową, w tym
HIV/AIDS. Ciąża, która bywa następstwem seksu, może prowadzić do rozmaitych powikłań, a nawet do śmierci
matek czy ich dzieci. Nota bene, choć ciąża również nie jest chorobą, jakoś minister Religa nie zaproponował, by
opiekę nad matką i dzieckiem wyłączyć z gestii ministerstwa zdrowia.
Na długo możemy się również pożegnać z pełnomocnikiem ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, który zadbałby
o politykę równościową i antydyskryminacyjną rządu zgodną z najlepszymi standardami europejskimi, bo
przekazanie części kompetencji do ministerstwa pracy i powierzenie pieczy nad kobietami - znowu połączonymi z
rodziną - pani minister Kluzik-Rostkowskiej raczej nie napawa optymizmem co do szybkich postępów w tym
zakresie, mimo iż nie jest ona ulubienicą ojca Rydzyka. Niepokój również wzbudza przyszły doradca premiera ds.
ochrony życia poczętego oraz zakres obowiązków, jaki zostanie mu przydzielony. Parlament pod przewodnictwem
marszałka Marka Jurka raczej nie napawa optymizmem. Zapowiedział on niedawno, że jeśli projekt dalszego
zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej wpłynie do laski marszałkowskiej, to zostaną podjęte nad nim prace zgodnie z
zasadą ochrony życia. Nie będzie on miał żadnych wątpliwości, że Sejm powinien znowu podjąć temat aborcji,
inaczej niż rządząca poprzednio lewica, która starając się nie drażnić nikogo kontrowersyjnymi tematami,
wszystkich skutecznie od siebie odstraszyła.
Komisja ds. Rodziny pod przewodnictwem Anny Sobeckiej będzie niewątpliwie źródłem licznych inicjatyw
konsultowanych z ojcem dyrektorem. Zaś Parlamentarna Grupa Kobiet opanowana przez kobiety z PO, które
w poprzedniej kadencji gwałtownie zwalczały ustawę o równym statusie kobiet i mężczyzn, przestanie dopominać
się o zaniedbane prawa kobiet i skupi się na tematach bezpiecznych i niekontrowersyjnych.
Polscy fundamentaliści z LPR ruszyli na podbój Europy, organizując w Parlamencie Europejskim wystawę
antyaborcyjną, która zbulwersowała eurodeputowanych zestawieniem przerwania ciąży z Holokaustem, w wyniku
czego szybko została zdjęta. Tą wystawą i zapowiedziami stworzenia antyaborcyjnego ruchu europejskiego
wystraszyli liczne środowiska w Europie, które zaniepokojone tym, co dzieje się w Polsce, podjęły różne akcje
protestacyjne. Jednak Europa nie zdaje sobie sprawy, że LPR straciło już swoją siłę rażenia i że główne
zagrożenie stanowią obecnie władze publiczne zdominowane przez PiS.
Iskierką nadziei napawa ostatnie zwycięstwo środowisk działających na rzecz praw człowieka, (szczególnie praw
kobiet i osób o innej orientacji psychoseksualnej), środowisk alternatywnych oraz licznych osób niezrzeszonych,
poruszonych wypadkami w Poznaniu, które wymusiły na władzy respektowanie fundamentalnej zasady demokracji
- prawa do zgromadzeń, organizując z powodzeniem akcję Marsz Równości Idzie Dalej w dziesięciu miastach
Polski. Miejmy nadzieję, że jest to początek nowego ruchu integrującego różne środowiska, który skutecznie obroni
poważnie zagrożone prawa i wolności obywatelskie.
__________________________________________________________________________________________
Wyrok Komitetu Praw Człowieka ONZ w sprawie uniemożliwienie kobiecie
legalnego przerwania ciąży
Pozbawienie kobiety dostępu do świadczenia przerwania ciąży, gdy jest ono legalne stanowi naruszenie
podstawowych praw człowieka. Taką decyzję podjął Komitet Praw Człowieka ONZ po rozpatrzeniu sprawy Karen
Llontoy z Peru, która została zmuszona do donoszenia ciąży, pomimo iż miała prawo do jej przerwania.
W 2001 roku u 17-letniej Karen, która była wówczas w 14 tygodniu ciąży, wykryto śmiertelną wadę płodu anencefalię - polegającą na niewykształceniu się mózgu. Karen Llontoy, po głębokim namyśle, zdecydowała się
przerwać ciążę. Jednak mimo iż jej kontynuowanie negatywnie wpływało na jej zdrowie fizyczne i psychiczne,
dyrektor szpitala odmówił przeprowadzenie zabiegu. Dziewczyna została zmuszona nie tylko do urodzenia dziecka
nieposiadającego mózgu, ale również do karmienia go piersią przez cztery dni do momentu, gdy zmarło.
W Peru przerwanie ciąży jest legalne ze względów medycznych, ale ponieważ państwo nie wdrożyło konkretnych
przepisów w tym zakresie, w praktyce kobiety uprawnione do przerwania ciąży zdane są na łaskę urzędników
i lekarzy.
Orzeczenie Komitetu Praw Człowieka stwierdza, że państwo naruszyło wobec Karen Llontoy podstawowe prawa
człowieka, poddając ją okrutnemu, nieludzkiemu i poniżającemu traktowaniu, złamało także jej prawo do
prywatności oraz prawo do ochrony należne osobom małoletnim.
2
Do Komitetu Praw Człowieka skargę w imieniu Karen Llontoy wniósł Center for Reproductive Rights (CRR) we
współpracy z Caribbean Committee for the Defense of Women's Rights (CLADEM) i Counseling Center for the
Defense of Women's Rights (DEMUS).
Luisa Cabal z CRR podkreśla, że decyzja Komitetu Praw Człowieka daje wszystkim kobietom żyjącym
w państwach, które ratyfikował Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, narzędzie do obrony
swoich praw. Gdy przerwanie ciąży jest legalne, obowiązkiem państwa jest zapewnienie kobietom
możliwości korzystania z tego prawa. [A.S.]
Źródło: http://www.crlp.org/pr_05_1117KarenPeru.html
__________________________________________________________________________________________
Bardzo mało, praktycznie nic
Magdalena Środa
Gdyby ktoś zadał mi pytanie co zrobiono w ciągu ostatniego roku w sprawie praw reprodukcyjnych kobiet,
schyliłabym pokornie głowę i powiedziała, że bardzo mało. Praktycznie nic. Powiedziałabym więcej: niewiele da się
zrobić w ciągu najbliższych kilku lat. Klęska na całej linii. Prawa reprodukcyjne kobiet, ich zdrowotne roszczenia, ich
uprawnienia do autonomii, samostanowienia w kwestii życia reprodukcyjnego, nawet ich prawo do wiedzy o własnej
cielesności i seksualności zostały - powiedzmy sobie - zamrożone. Kwitnie za to nowa retoryka "życia poczętego"
a nawet "niepoczętego" (no bo jak chronimy "dziecko poczęte", to właściwie dlaczego nie dbamy o "niepoczęte"?).
W jednym z telewizyjnych programów poświęconych problemowi zapłodnienia pozaustrojowego jakiś uczestnik na
pytanie dziennikarza, czy In vitro jest właściwą moralnie metodą reprodukcji, powiedział, że nie, bo przecież nie
można w celu urodzenia jednego człowieka zabijać kilku innych. Ta retoryka zadziwiła nawet mnie, a o to doprawdy
trudno. Do niedawna różni panowie (niestety panie też) walczyli z prawem kobiet do ich fizycznej i moralnej
suwerenności w imię pełni praw płodu (prawo do życia, prawo do wyłącznego posiadania ciała matki, prawo do
dysponowania jej życiem), teraz walczą o prawa blastocytu do życia, przeciw prawu kobiet do posiadania dzieci.
Chociaż jak nie będzie zapłodnienia in vitro, to nie będzie blastocytów, no ale skoro blastocyt blastocytowi równy
pod względem praw, to może lepiej, żeby nie było in vitro, wtedy obrońcy równości praw blastocytów rzucą się
w wir walki bardzo realnej a do tego zakrojonej na szeroką skalę, mianowicie do walki o prawa do życia wszystkich
plemników. Plemnik to wszak również potencjalne życie, podobnie jak jajo, które trzeba raz w miesiącu
skontrolować. Taka państwowa czy partyna inspekcja ds. obrony jaja mogłaby skutecznie walczyć z kobietami,
które bezprawnie co miesiąc marnują (przepraszam - zabijają przez zaniechanie) co najmniej jedno życie. O ile
jednak mężczyzn można oddelegować do polityki lub do ministerstwa zdrowia, by zamiast przypadkowego lub
celowego marnotrawienia nasienia zajęli się "ważnymi sprawami", które z pewnością zastąpią im seks, o tyle
kobiety trzeba będzie podać specjalnemu nadzorowi: inspekcja powołana przez LPR założy każdej z kobiet
kalendarzyk płodności i będzie czynić wszelkie starania, aby nie zmarnotrawić żadnego jaja. W przypadku jakiś
trudności - w końcu LPR dopiero uczy się rządzenia i pewno jakieś niedoskonałości w procedurach kontrolnych się
przytrafią - utracone jaja i plemniki można chrzcić, aby strata miała charakter jedynie doczesny; w planie
eschatologicznym wszystko będzie jak należy. Nie rozwinę swojej wyobraźni ukierunkowanej przez obecną
pseudoreligijną propagandę, by nie ułatwiać zadań LPR-owi, Partia ta ma niezwykle mało pomysłów programowych
i jeden - doprawdy genialny - polegający na rozpowszechnianiu po wszystkich szkołach wystawy ze zdjęciami
rozwijającego się płodu, może nie wystarczyć na cztery lata działalności. Choć to niewątpliwie zadanie na miarę
kolejnego pontyfikatu by nie powiedzieć XXI wieku. Rzucam więc LPR-owi nowe hasła IV Rzeczpospolitej:
"Ochrona niepoczętych! Inspekcja jaj i kontrola mobilności plemników", a szczegóły pozostawiam inwencji posła
Wierzejskiego. Potrafi on pociągnąć za sobą nie tylko wszechpolaków, ale i zadziwić całą Europę żarem swojej
wiary i świeżością skojarzeń (aborcja i holocaust).
Na tle gigantycznych możliwości politycznych i nowatorstwa różnych partii, broniących zarodków, dorobek
ostatniego rządu i krajowa działalność wydawnicza wyglądają niezwykle skromnie. Warte odnotowania są jednak
trzy pozycje. Pierwsza, niedostępna, ale znacząca: rządowe sprawozdanie z realizacji Ustawy o planowaniu
rodziny, ochronie płodu i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Lektura szczególnie zalecana dla
pesymistów, aby ich z tego ponurego stanu wyciągnąć we wstrząsający sposób. Otóż - jak dowodzi ministerstwo
zdrowia - Polska jest krajem spełnionej reprodukcyjnej szczęśliwości: praktycznie nie mamy w kraju aborcji
(zanotowano jedynie 193 przypadki). Nawet kobiety zgwałcone rodzą szczęśliwie dzieci. Uczennicami będącymi
w ciąży z radością zajmuje się ciało pedagogiczne, wśród którego zasiadają i uczą wychowania do życia
w rodzinnie prominentni specjaliści wykształceni na prywatnych i państwowych katolickich uczelniach naszego
kraju. Na lekcjach wychowania prorodzinnego, prowadzonego we wszystkich szkołach w należytym zakresie, dzieci
3
(można by rzec nasze, wszechpolskie) uczą się o miłości, integralności osobowej i odpowiedzialnym rodzicielstwie.
Uczą się, że seks jest zjawiskiem, które przytrafia się małżeństwom, wtedy gdy te chcą mieć dzieci i wyłącznie po
to. Uczą się tyle i w taki sposób, że właściwie nie muszą potem uprawiać seksu, bo brzemienni są samą tą wiedzą.
Nie ma więc seksu. I pewno dlatego nie ma w naszym kraju dzieci, a szkoda wielka, bo kogo nauczać będą rzesze
katolickich edukatorów? Aby wyjść naprzeciw ich potrzebom, aby wzmocnić dzietność przeprowadziliśmy niedawno
wybory parlamentarne. Zwycięskie partie natychmiast energicznie wzięły się do pracy i już od stycznia miliony
Polek w nadziei na becikowe, które rozwiąże ich wszystkie problemy, będą masowo zachodzić w ciąże.
Na szczęście tuż przed wyborami Biuro Pełnomocnika Rządku do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn
wydało raport na temat zdrowia reprodukcyjnego kobiet1, który przydać się może następnym pokoleniom, o ile te
się urodzą. Wykorzystano w nim wszelkie możliwe dane i badania, których zbiór odsłoni wnikliwemu czytelnikowi
obraz Polski przaśnej, zaściankowej, owianej ciężką chmurą religijnych oparów, które miękko otaczają ideał
moralny IV Rzeczpospolitej: hipokryzję. Jest to obraz Polski, w której dziewczęta i chłopcy pozbawieni są prawa do
wiedzy o własnej seksualności, gdzie lekarze proszeni o receptę na środki antykoncepcyjne przywołują klauzulę
sumienia gdy , gdzie władza odmawia refundacji tychże środków (bo seks nie jest chorobą), jak również refundacji
zapłodnienia in vitro (bo nie będziemy zabijać innych, by żyć mogli nieliczni), gdzie dramatycznie spada zarówno
dzietność, jak i jakość opieki okołoporodowej.
Na pocieszenie zostaje nam książka Simone Veil2, a właściwie jej słynne przemówienie z parlamentu francuskiego,
dzięki któremu udało jej się wywalczyć prawo do aborcji dla Francuzek. Jej sukces był poprzedzony ogromną
kampanią, w której solidarnie uczestniczyły kobiety ze wszystkich środowisk, organizacje samorządowe, lekarze,
prawnicy. Ta solidarność i determinacja w walce o prawo do samostanowienia dla kobiet może być wzorem dla
innych krajów. Których? Pozostały jeszcze tylko Malta, Polska i Irlandia. No, ale na Malcie czy w Irlandii nie rządzi
Marcinkiewicz.
1
Izabela Milczarek, Zdrowie reprodukcyjne kobiet, Realizacja ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego
i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, Sekretariat Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Statusu Kobiet
i Mężczyzn, Warszawa 2005.
2
Simone Veil, O prawo do aborcji, Sic!, Warszawa 2005.
__________________________________________________________________________________________
Demokracja zreanimowana?
Aleksandra Solik: Organizowane w ostatni weekend listopada wiece solidarności z Poznaniem miały na celu
obronę demokracji. Mam jednak wrażenie, że media, a zwłaszcza telewizja, nie spełniły swojej roli i to przesłanie
nie dotarło do szerszej publiczności.
Agnieszka Grzybek: Jeśli chodzi o powiecowy przekaz medialny, w ogóle można odnieść wrażenie, że wiece
solidarności z Poznaniem nie były organizowane w obronie demokracji i podstawowych wolności obywatelskich,
takich jak wolność zgromadzeń i wolność wyrażania swoich poglądów, ale po to, by promować homoseksualizm.
Politycy LPR, PiS i PO, ale także w miarę światli wydawałoby się dziennikarze powtarzają to jak mantrę. Dokonuje
się przy tym dość skutecznego w Polsce zabiegu manipulatorskiego, zestawiając organizowane w Polsce marsze
równości z paradami gejów w Berlinie albo przypominając wtargnięcie do paryskiej Katedry Notre-Dame gejów
i przeprowadzoną przez nich parodię ślubu katolickiego. W ten sposób grając na emocjach, utrwala się
stereotypowy, negatywny wizerunek osób homoseksualnych jako tych, które świadomie i z premedytacją gwałcą
obowiązujące powszechnie normy moralne i chcą narzucić większości swoją wypaczoną wizję świata. Tymczasem
ta seksualizacja problematyki praw osób homoseksualnych jest o tyle niebezpieczna, że odwraca uwagę od spraw
fundamentalnych: że wszystkie osoby, bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, poglądy polityczne
i przekonania oraz właśnie orientację seksualną, powinny być wolne od dyskryminacji. I że to wszystko jest
zagwarantowane w prawie międzynarodowym i polskim.
Organizując wiece solidarności z Poznaniem chcieliśmy wyraźnie dać nowej władzy do zrozumienia, że fundamenty
demokracji, a więc zagwarantowane w Konstytucji RP podstawowe prawa polityczne i wolności obywatelskie, są
nie do ruszenia. Że oczywiście każdy, także urzędnik, ma prawo do własnych poglądów i przekonań, ale nie mogą
mieć one wpływu na decyzje podejmowane w stosunku do różnych grup obywateli. Nie zgadzamy się, by
demokracja w Polsce była tylko dla wybranych.
A.S.: Prezydenci Poznania, Gdańska i Torunia, a wcześniej Warszawy, wydając zakaz pokojowych zgromadzeń,
uznali, że Polska demokracja nie jest dla wszystkich. W Poznaniu i Warszawie, gdzie pretekstem do zakazu były
4
względy bezpieczeństwa, władza zamiast reagować na groźby faszyzującej Młodzieży Wszechpolskiej,
wykorzystała je, by ograniczyć prawa osób, którym grożono.
A.G.: Myślę, że jednym z podstawowych problemów jest obecnie faszyzacja sfery publicznej w Polsce. Dlatego na
przykład jednym z głównych haseł wiecu warszawskiego było "Stop promocji faszyzmu w Polsce". Mało kto zdaje
sobie z tego sprawę, mediom wydaje się, że przesadzamy, że posługujemy się zbyt "radykalnym", "bojowym"
językiem. Ludziom faszyzm kojarzy się od razu z obozami koncentracyjnymi, nie zdają sobie sprawy, że to była
dopiero swoista "pointa". Warto sięgnąć do tekstów z lat trzydziestych, także do polskiej myśli narodowej z tego
okresu, a ze zdziwieniem odkryjemy wtedy wyraziste analogie. Dlatego my, tzn. organizatorki warszawskiego wiecu
z Porozumienia Kobiet 8 Marca, mówimy o faszyzacji sfery publicznej. Zapanował w niej język przemocy i siły,
dominuje retoryka agresji. Władza publiczna nie reaguje, kiedy ogoleni na łyso mięśniacy z ONR-u, NOP-u czy
Młodzieży Wszechpolskiej skandują "Lesby do gazu", "Zrobimy z Wami, co z Hitler z Żydami". Zaś media
relacjonując wiece, z upodobaniem pokazują nielegalnych kontrdemonstrantów jako siłę wiodącą.
A.S.: Niepokoi mnie dominujące w mediach przekonanie, że z naszą demokracją nie jest tak źle...
A.G.: To prawda, niektórzy uważają, że wydany przez Prezydenta Poznania zakaz Marszu Równości, podtrzymany
później przez wojewodę, to był "wypadek przy pracy". Po prostu tchórzliwość i koniunkturalizm urzędników, chęć
podlizania się nowej władzy. A przecież ten zakaz wpisuje się w ciąg zakazów wydanych wcześniej - swego czasu
zakazano Marszu Tolerancji w Krakowie, w czerwcu tego roku ówczesny prezydent Warszawy, a dziś prezydentelekt nie zezwolił na Paradę Równości. Administracja wydając zakaz, powołuje się zazwyczaj na względy formalne,
co jest nadużyciem i pogwałceniem Konstytucji RP. Zgodnie z art. 31 pkt 3, "Ograniczenia w zakresie korzystania
z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne
w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty
wolności i praw". Tak naprawdę chodzi o porządek i moralność publiczną, ale żaden z urzędników nie ma odwagi
tego przyznać, może dlatego, że wtedy dopiero rozpętałaby się dyskusja o tym, czy jest moralność publiczna, kto
ma prawo ją definiować i czy definicja ta powinna być wkluczająca, czy wykluczająca różnych uczestników
i uczestniczki sfery publicznej.
Ostatnio mieliśmy już przykłady ograniczania wolności ekspresji artystycznej czy wolności słowa, kiedy na
moralność publiczną powoływali się obrońcy wartości chrześcijańskich. Dorota Nieznalska została skazana na
prace społeczne, bo przeciwko jej pracy "Pasja" protestował LPR, Paweł Huelle przegrał sprawę w sądzie
z księdzem Jankowskim, który poczuł się obrażony jednym z felietonów zamieszczonych przez pisarza na łamach
"Plus Minus", dodatku "Rzeczpospolitej". Burmistrz warszawskiej Pragi Południe złożył doniesienie do prokuratury
w sprawie spektaklu "Suka Off", w trakcie którego prezentowane są rzekomo treści pornograficzne. Te wszystkie
przykłady wskazują, że samozwańczy obrońcy moralności, popierani przez prawicowe partie polityczne, już
wprowadzili cenzurę w sztuce i ograniczają wolność słowa. A ja nie chcę, żeby ktoś za mnie arbitralnie decydował o
tym, co mogę oglądać, a czego nie.
A.S.: Argumenty wysuwane przez obrońców wolności zgromadzeń i swobody wyrażania poglądów są
wykorzystywane przez ich przeciwników. Przykładem jest reakcja organizatorów wystawy antyaborcyjnej
prezentowanej na ulicach Łodzi czy wystawa Ligi Polskich Rodzin, która wzbudziła ostre protesty w Parlamencie
Europejskim, a obecnie jest prezentowana w Sejmie.
A.G.: Członkom Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej nikt nie odmawia prawa do wyrażania poglądów.
Wręcz przeciwnie, są zdecydowanie uprzywilejowani. Nie byłoby problemu, gdyby była dopuszczalna i naprawdę
zagwarantowana różnorodność dyskursów w sferze publicznej. Tak jednak nie jest. Mam wątpliwości, czy Sejm
w obecnym kształcie, a zwłaszcza obecny Marszałek Sejmu, zezwoliłby na pokazanie w Sejmie wystawy Federacji
na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny "Moje Życie - Moja Decyzja". Niedostrzegalnie dla większości, ale
konsekwentnie dyskurs w Polsce przesuwa się na prawo. To, co kiedyś było uznawane za poglądy skrajnie
prawicowe, dziś uchodzi za dyskurs środka. Zresztą prawica, która po ostatnich wyborach weszła do Sejmu,
sprytnie rozpętała "wojnę ideologiczną". Wszelkie propozycje polityczne, zgłoszone w ostatnim czasie przez partie
prawicowe, to ideologiczne political fiction, głównie zresztą dotykające kobiet. Oto LPR proponuje, przy cichym
aplauzie PiS, zamknięcie żłobków i wypłacanie pensji matkom, które nie wrócą do pracy i zostaną w domu z
dziećmi. Przed wyborami, mimo przewidywanej wygranej prawicy, sądziłam, że nie będzie jednak tak źle, że będzie
lepiej niż w 1997 roku, kiery wybory wygrała AWS. Wydawało mi się, że świadomość społeczna zmieniła się na
tyle, że nie będzie odwrotu od zdobyczy polityki równouprawnienia. Teraz mam jednak wrażenie, że walec PiS
i LPR zmiata wszystko równo.
A.S.: Rysuje się mroczna perspektywa na najbliższe cztery lata...
5
A.G.: Tak, i dlatego wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem jest tworzenie alternatywnego, niezależnego ruchu
politycznego, który będzie w stanie skutecznie przeciwstawić się temu, co się dzieje. Obecnie walka toczy się
w sferze symbolicznej. Nie można dać sobie odebrać języka i pozwolić, by prawica zawłaszczyła pewne pojęcia, jak
to się stało na przykład z prawem do przerywania ciąży. Za moment bowiem będziemy mieli do czynienia z jedynie
słuszną polityką równouprawnienia, tyle że pod pojęcia, którymi posługuje się dyskurs i organizacje feministyczne,
zostaną podstawione zupełnie inne sensy.
Agnieszka Grzybek - feministka, działaczka organizacji kobiecych, w latach 2002-2005 dyrektorka Ośrodka
Informacji Środowisk Kobiecych OŚKa, członkini Porozumienia Kobiet 8 Marca, aktywistka Zielonych 2004,
współorganizatorka ogólnopolskiej akcji "Reanimacja Demokracji. Marsz Równości Idzie Dalej".
__________________________________________________________________________________________
OŚWIADCZENIE
KOMITETU HELSIŃSKIEGO W POLSCE
I ZARZĄDU HELSIŃSKIEJ FUNDACJI PRAW CZŁOWIEKA
Czujemy się w obowiązku przypomnieć władzom i opinii publicznej, że fundamentem demokracji jest swobodna,
nieocenzurowana debata obywateli, w której wszyscy mogą uczestniczyć na równych prawach, poddając swoje
argumenty i opinie pod publiczny osąd. Językiem tej debaty są m.in. demonstracje, wiece i pochody. Pozbawianie
kogokolwiek prawa do demonstrowania postulatów czy poglądów stanowi zamach na samą istotę demokracji
i dlatego jest zabronione przez konstytucję. Obowiązkiem państwa jest stworzenie warunków dla publicznej debaty
i pilnowanie, by nikt nie naruszył demokratycznych reguł, nie stosował przemocy i nie cenzurował konkurentów. W
szczególności państwo musi zapewnić ochronę uczestnikom demonstracji, jeśli miałoby im zagrażać jakieś
niebezpieczeństwo ze strony oponentów.
Przypominamy te elementarne fakty w tydzień po tym, jak władze Poznania zakazały Marszu Równości, i na dzień
przed rozpoczęciem ogólnopolskiej akcji "Reanimacja demokracji".
Oczekujemy, że w najbliższą sobotę i niedzielę władze państwowe i samorządowe oraz odpowiednie służby, w tym
przede wszystkim policja, zapewnią ochronę uczestnikom wieców, tak by mogli oni publicznie zaprezentować swoje
racje. Warszawa, 25 listopada 2005 r.
W imieniu członków Komitetu Helsińskiego w Polsce oraz członków Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
Haliny Bortnowskiej-Dąbrowskiej, Elżbiety Czyż, Marka Edelmana, Janusza Grzelaka, Zbigniewa Hołdy, Wojciecha
Maziarskiego, Michała Nawrockiego, Marka A. Nowickiego, Danuty Przywary, Andrzeja Rzeplińskiego oraz Stefana
Starczewskiego, Danuta Przywara
http://www.hfhrpol.waw.pl
__________________________________________________________________________________________
Jeśli wojna może być "sprawiedliwa", to aborcja też3
Frances Kissling4, Katolicy na rzecz Wolnego Wyboru
Zaskakującym uzupełnieniem informacji towarzyszących wojnie w Zatoce Perskiej były częste odwołania do etyki
wojny sprawiedliwej, czyli do nie do końca niezdefiniowanego zbioru zasad stosowanego do określania, kiedy
użycie wojska jest moralne. Nawet prezydent Bush stosował te kryteria, gdy nas zapewniał, że Stany Zjednoczone
prowadzą wojnę sprawiedliwą. A jednak twórca tej teorii, czyli Kościół katolicki, w sposób bardzo zagadkowy
podchodzi do kwestii tego, kiedy można ją stosować. Tylko garstka spośród 300 amerykańskich biskupów
katolickich uznała, że konflikt nie spełnia kryteriów wojny sprawiedliwej. Przeważająca większość z nich ostrożnie
uchyliła się od ryzyka wydania ostatecznej opinii. Takie podejście ostro kontrastuje z ich hałaśliwym i praktycznie
jednomyślnym stanowiskiem wobec przerywania ciąży.
Nastawienia Kościoła do wojny i przerywania ciąży są ze sobą połączone jak włókna w filozofii określanej mianem
"szaty bez szwów". Stworzyła ją i promuje mała, ale zaangażowana, grupa postępowych katolików przeciwnych
legalizacji aborcji. Ta filozofia bez szwów, czy też spójna etyka życia, zakłada, iż problemy takie jak aborcja, wojna
i kara śmierci są kawałkami tej samej materii. Oznacza to, że ci, którzy są przeciwni przemocy i niesprawiedliwości
towarzyszącym wojnie i karze śmierci powinni także, zgodnie z logiką, sprzeciwiać się przerywaniu ciąży. Każde
z tych działań jest bowiem "aktem zabijania".
6
Jednak zwolennicy teorii "szaty bez szwów" nie dostrzegają tego, że nauczanie Kościoła
zasadności prowadzenia wojny.
pozwala bronić
Biskupi nie potępili wojny w Zatoce ani tych, którzy ją wywołali, ponieważ wsparli się moralnie na teorii wojny
sprawiedliwej. Codziennie jednak potępiają przerywanie ciąży jako czyn niemoralny i "zło absolutne". Kardynał
Bernard Law z Bostonu jest typowym przywódcą Kościoła, który racjonalizuje odbieranie życia na wojnie, lecz
boleje nad utratą ludzkiego życia w wyniku przerwania ciąży. "Nawet jeśli powtórzymy za Pawłem VI jego modlitwę
<Nigdy więcej wojny, nigdy więcej!>, Z ciężkim sercem uświadomimy sobie - oświadczył kardynał - że nie czynimy
zadość tej modlitwie, gdy jej ceną ma być zapewnienie tyranom i agresorom pola do osiągnięcia niesprawiedliwych
celów". To powiedział ten sam człowiek, który przerwanie ciąży nazwał "bezgranicznym złem".
Arcybiskup Daniel Pilarczyk, przewodniczący krajowej konferencji biskupów, mówił tylko, że "należy podjąć
rozważne starania, by mieć pewność, iż działania wojenne będą proporcjonalne do bronionych wartości, a koszty
i straty w ludziach naprawdę warte osiąganych celów".
W widocznej dysproporcji między pasją, z jaką biskupi prowadzą wojnę przeciwko przerywaniu ciąży a ich zaledwie
letnią reakcją na wojnę w Zatoce najbardziej uderza to, że odwołanie się do teorii wojny sprawiedliwej obejmuje
zgodę na odbieranie ludziom życia w celu osiągnięcia większego dobra. W przypadku aborcji nie wolno jednak
dokonywać wartościujących porównań między żadnym dobrem osiągniętym w wyniku przerwania ciąży a tragedią
aborcji. I to pomimo tego że Kościół nie ma oficjalnego stanowiska w sprawie człowieczeństwa płodu.
Spójrzmy, jak teorię wojny sprawiedliwej można byłoby zastosować do kwestii przerywania ciąży. W obu
przypadkach uznano by, że odbieranie życia nigdy nie jest dobrem moralnym - ani na wojnie, ani podczas
przerwania ciąży (choć czyny te nie są równorzędne). Jednak żadna z tych wartości nie byłaby uznana za
absolutną. W poważnych okolicznościach i po rozważeniu moralnych przesłań sformułowanych przez Kościół od
obu możnaby odstąpić.
Przykładowo: teoria wojny sprawiedliwej akceptuje odebranie ludzkiego życia w samoobronie lub gdy życie innej
osoby jest zagrożone. Analogicznie teoria sprawiedliwej aborcji pozwalałaby kobiecie przerwać ciążę, która jej
zagraża - obecnie prawo kościelne tego zabrania. Teoria wojny sprawiedliwej akceptuje również to, że wojna może
być niezbędna do ochrony integralności państwa, zwłaszcza wtedy, gdy agresja na to państwo mogłaby
spowodować utratę wartości ocenianych jako równorzędne lub ważniejsze od ludzkiego życia. Te zaś mogą
obejmować naruszenie terytorium prowadzące do utraty niepodległości lub takich tradycyjnych wolności jak religia
lub język. Czy więc teoria sprawiedliwej aborcji nie powinna uznać, że zagrożenie zdrowia fizycznego
i psychicznego kobiety stanowi naruszenie jej integralności cielesnej porównywalnej z naruszeniem integralności
państwa? Czyż zdolność kobiety do opieki nad istniejącymi już dziećmi i tymi, które się jeszcze narodzą, a także jej
zdolność do pełnego uczestnictwa w życiu społeczeństwa oraz jej poczucie własnej tożsamości i sensu życia nie
powinny być postrzegane jako wartości proporcjonalne do potencjalnej wartości życia płodu?
Inne przewodnie kryteria, na których opiera się teoria wojny sprawiedliwej, dotyczą kompetencji i intencji przywódcy
podejmującego ostateczne decyzje. Czyż kobieta w ciąży nie jest osobą kompetentną do podejmowania decyzji
moralnych? Cóż jest niemoralnego w zamierzeniu kobiety, która, w celu osiągnięcia większego dobra niż
powoływanie na świat nowego życia, w obliczu trudności zadecyduje o przerwaniu ciąży?
Zwolennicy teorii "szaty bez szwów" utrzymują, że odpowiednie zastosowanie teorii wojny sprawiedliwej polega na
uniknięciu ofiar cywilnych. Zabić lub chcieć zabić można tylko innego żołnierza. Płód jest według nich istotą
niewinną. Jak widzimy jednak, także we współczesnych wojnach prowadzonych z zastosowaniem nowoczesnej
techniki wojennej giną niewinni ludzie. Można się tylko dziwić, że biskupi tak chętnie oddają prezydentom
i generałom szeroką swobodę podejmowania decyzji prowadzących do utraty ludzkiego życia, podczas gdy na
froncie domowym całkowicie pozbawiają kobiety zdolności do podejmowania decyzji osobistych.
Biskupi stosują niespójny paradygmat etyczny do kwestii wojny i przerywania ciąży. Jest możliwe (i już czas), by
teoretycy katoliccy wypracowali sprawiedliwą doktrynę dotyczącą przerywania ciąży, taką, która będzie
respektować świętość ludzkiego życia, wartość życia kobiet oraz ich zdolność do podejmowania decyzji moralnych.
Tłumaczyła Aleksandra Solik
3
Artykuł zaczerpnięto ze strony internetowej organizacji Catholics for a Free Choice www.cath4choice.org
4
Frances Kissling jest przewodniczącą amerykańskiej organizacji katolickiej Catholics for a Free Choice (Katolicy na rzecz
Wolnego Wyboru) założonej w Nowym Jorku w 1973 r., roku, w którym Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał wyrok
w sprawie Roe przeciwko Wade, uznając, że prawo kobiety do przerwania ciąży wynika z jej prawa do prywatności.
__________________________________________________________________________________________
7
Jeden głos w sprawie adopcji
Poniżej przytaczamy fragmenty listu otwartego, który jest w całosci zamieszczony na stronie internetowej
organizacji Katolicy na rzecz Wolnego Wyboru (www.cath4choice.org). Zanim Mary Jean Wolch, autorka listu,
zdecydowała się go napisać, zwróciła się - również listownie - do swoich znajomych, z którymi chciała podzielić się
swoimi doświadczeniami, doświadczeniami biologicznej matki, która oddała dziecko do adopcji. Przytoczony
poniżej list zaadresowała do księdza ze swojej parafii, który, w odpowiedzi na jej pierwszy list podziękował za jej
otwartość, dał wyraz swoim poglądom obrońcy życia i poprosił o to, by napisała szerzej o swoich odczuciach. Mary
Jean Wolch zdecydowała się upublicznić swoją odpowiedź na jego list.
List otwarty
Wielebny Ojcze,
Po ponad dziesięciu latach od urodzenia dziecka ból związany z tym doświadczeniem tak bardzo przybrał na sile,
że w ubiegłym roku całkowicie zdeterminował moje życie. Uświadomił mi, że czas już podzielić się z Księdzem,
a także z innymi - tymi, którzy wiedzą o moich przeżyciach i tymi, którzy o nich nie wiedzą - co to znaczy żyć po
utracie dziecka oddanego do adopcji i jak głęboko to doświadczenie odmieniło moje życie.
Nie rozmawiałam z Ojcem o tym wcześniej, bo wiem, jak silnie opowiada się Ksiądz za ochroną życia. Z obrońcami
życia o doświadczeniach biologicznej matki rozmawia się najtrudniej. Ich podejście do tego jest tak odległe od
rzeczywistości, że dyskusja bywa często niemożliwa. Dlatego dziś odpowiadam na Księdza pytania i komentarze.
Miałam 23 lata. Byłam studentką i bardzo aktywną katoliczką. Chodziłam na msze, działałam w duszpasterstwie
akademickim, pomagałam organizować wydarzenia religijne i należałam do grupy czytającej Pismo Święte.
Wierzyłam, że życie zaczyna się od poczęcia. Byłam przekonana, że adopcja jest lepszym rozwiązaniem niż
aborcja. Wierzyłam w to, bo tak mówił Kościół, a Kościół posiadał prawdę, mówił prawdę i był dla mnie całą prawdą.
I ja - ta "dobra katoliczka" - zaszłam w ciążę. Nagle zyskałam nową świadomość, zdałam sobie sprawę, co to
oznacza dla kobiety. Zaczęłam doświadczać tego, o czym nie mówi się z ambony. Był to dla mnie okres ogromnego
lęku i rozpaczy. Modliłam się żarliwie "Boże, pomóż mi przez to przejść". Urodzenie dziecka to sprawa poważna.
Obrońcy życia, którzy używają słowa "wygoda" w odniesieniu do decyzji kobiet z tym związanych, dyskredytują to
jedno z najważniejszych w życiu wydarzeń. Musiałam przeanalizować swoje życie, skonfrontować marzenia
i nadzieje z realnymi możliwości. Musiałam przemyśleć swoją sytuację finansową, uwzględnić swój stan cywilny,
zdrowie, wsparcie ze strony rodziny lub jego brak, ostracyzm ze strony mojej społeczności, a także wpływ, jaki
ciąża i dziecko wywrą na moje zatrudnienie i wykształcenie. Podejmując decyzję musiałam rozważyć możliwe
rozwiązania, tak jak je wtedy - słusznie lub nie - postrzegałam.
W wyniku oceny dokonanej w ten sposób kobiety tracą dzieci oddając je do adopcji. Obrońcy życia głoszą wtedy,
że te decyzje są odważne, wolne od egoizmu i powodowane miłością. Jeśli jednak, na skutek tej samej oceny
sytuacji, kobieta zdecyduje się przerwać ciążę, to te same przecież powody zostają uznane za "pretekst". Rzadko
kiedy zauważa się, że w obu przypadkach są to decyzje wymuszone. Nie dostrzega się lęku, rozpaczy i bezsilności,
które im często towarzyszą.
Nie zdecydowałam się przerwać ciąży, ponieważ wierzyłam, że byłoby to z mojej strony hipokryzją, po tym, jak
nieprzejednanie odmawiałam tego prawa innym kobietom. Zawsze wierzyłam, że Jezus nienawidzi hipokryzji
bardziej niż grzechu. Być może dałabym komuś innemu prawo do zmiany poglądów, ale nie sobie samej. Poza tym
kochałam ojca dziecka, i choć była to może miłość niedojrzała, czułam się z dzieckiem związana. Wiedziałam, że z
powodu ciąży nie wyrzucą mnie ze szkoły. Starałam się postąpić dobrze i zgodnie z tym, co zawsze słyszałam postanowiłam: urodzę i oddam dziecko do adopcji.
Podczas ciąży z osoby silnie antyaborcyjnej stałam się taką, która nie potrafiłaby już powiedzieć innej kobiecie, jaką
powinna podjąć decyzję. Zmiana moich przekonań nie była po prostu przejściem z jednej pozycji na drugą. To był
bolesny proces rozszerzania się moich horyzontów w miarę tego, jak przechodziłam przez swoje doświadczenie.
Ciągle powtarzałam w myśli "A więc to tak wygląda...". Mieszkałam w akademiku w kampusie. Gdy ciąża zaczęła
być widoczna, przychodziły do mnie kobiety i rozmawiałyśmy. Opowiadały o swoich aborcjach; jedna z nich
głodówką i ćwiczeniami wywołała poronienie. Żadna z nich wcześniej nikomu o tym nie mówiła. Podjęłam inną
decyzję niż one, ale mimo to rozumiałyśmy się nawzajem. Wiedziałyśmy, co to znaczy podejmować taką decyzję.
To zrozumienie pozwalało nam się wspierać.
Narodziny córki były najmocniejszym i najradośniejszym wydarzeniem w moim życiu. Toczyłam ze sobą walkę
w sprawie adopcji. Zwlekałam z podpisaniem dokumentów zrzeczenia się praw do córki i chodziłam do katolickiego
sierocińca, by ją potrzymać i nakarmić. W końcu dążenie do zatrzymania dziecka zostało pokonane przez ogromne
8
poczucie wstydu i bezsilności, przez moje głębokie przekonanie, że byłoby nie w porządku wrócić do rodziców
z dzieckiem, a także przez religijne wychowanie, zgodnie z którym adopcja była właściwą decyzją.
Oddanie dziecka do adopcji jest dobrym rozwiązaniem dla Kościoła przeciwnego aborcji, dla pary pragnącej
zaadoptować dziecko. Mam nadzieję też, że zaspokaja potrzeby dziecka. Jednak dążąc do tego, co najlepsze dla
dziecka, agencje adopcyjne i ludzie zajmujący się matkami biologicznymi zupełnie zapominają o ich seksualności
i samoocenie, a więc o tych kwestiach, które przyczyniły się do tego, że znalazły się w takiej sytuacji. Matki
biologiczne wychodzą z tego doświadczenia i z tych placówek bardziej pokiereszowane niż przedtem. Ich psychika
zostaje zraniona na całe życie - poniosły stratę, o której większość nie może nawet mówić. Gdy żyje się w ciągłym
bólu, poczuciu wyobcowania i opuszczenia, nietrudno popełnić w błąd. Tak było w moim przypadku.
Sześć miesięcy po tym, jak na zawsze utraciłam dziecko, znów byłam w ciąży. Moje życie emocjonalne i duchowe
po stracie córki było w kompletnej ruinie - na to nikt mnie nie przygotował. Przez lata słuchałam o emocjonalnej
i duchowej traumie po aborcji, ale nikt nigdy mi nie powiedział, że to samo dzieje się z matkami biologicznymi. W
jakiś sposób decyzja "na rzecz życia" miała rozwiązywać ten problem. Wiedziałam, że nigdy już nie zdecyduję się
na oddanie dziecka do adopcji. W ósmym tygodniu ciąży podjęłam decyzję o jej przerwaniu.
To stało się jednym z najgłębszych przeżyć duchowych w moim życiu. Trzy dni przed terminem wizyty usiadłam
i zaczęłam się modlić. Prosiłam Boga, by usiadł po mojej lewej stronie i duszę dziecka, by siadła po prawej. Przed
nimi wylałam cały swój ból i smutek. Przyznałam się do błędu, jakim był seks bez zaangażowania. Opowiedziałam
im o swojej córce i okropnym bólu związanym z jej stratą. Powiedziałam duszy dziecka, że nie mogę teraz znów
przez to przejść i powiedziałam, jak bardzo tego żałuję. Wzięłam na siebie odpowiedzialność za decyzję
o przerwaniu ciąży i poprosiłam oboje o wybaczenie. I zdarzył się cud: wiedziałam, że właśnie mi wybaczono.
Doświadczyłam bezwarunkowej miłości i zmiłowania mojego Stwórcy w sposób, którego wcześniej nie zaznałam.
Spokój, który nadszedł wraz z tym przeżyciem, towarzyszył mi przez zabieg i zawsze potem. Takiego spokoju nie
zaznałam nigdy po oddaniu dziecka.
Po tych doświadczeniach przestałam chodzić na msze w intencji ochrony życia. Ciężko mi było zrozumieć modlitwy
i żałobę Kościoła tylko po nienarodzonych na skutek aborcji - nie odnosił się w ogóle do płodów utraconych
w wyniku samoistnych poronień w drugim, trzecim, czwartym miesiącu, a czasem i później. Żadnych pogrzebów,
świadectw zgonu, wzmianek w biuletynach. Jeśli kobieta poroni we wczesnym etapie ciąży i nie przeżyje tej straty
zbyt głęboko, nikt nie uważa tego za odstępstwo od normy. Czy szanuje się ból kobiety rozpaczającej po bardzo
wczesnym poronieniu?
Gdy obrońcy życia mówią matkom biologicznym "ciesz się, że nie miałaś aborcji, bo to prawdziwe piekło",
zazwyczaj nie posługują się własnym doświadczeniem. Ból jest bólem. Nie jestem zadowolona, że przerwałam
ciążę, ale mój ból z tym związany nie może się równać z bólem, jaki odczuwam po adopcji. Oczywiście nie każda
kobieta przeżyje to samo. Jednak kobiet, które znam i które doznały niszczącego poczucia straty po aborcji, jest
niewiele w porównaniu z tymi, które doświadczyły tego po adopcji.
Pytał ksiądz, czy słyszałam o Projekcie Rachel. Tak, słyszałam. Zastanawiam się, dlaczego adresowany jest tylko
do kobiet, których traumatyczne przeżycia wiążą się z aborcją. Grupa do której ja należę - katolickich matek
biologicznych - została zupełnie pominięta. Czy ta pomoc ma naprawdę służyć leczeniu ran, czy jest celem
drugorzędnym wobec politycznych i społecznych planów Kościoła? Uważam, że Kościół częściowo przyczynia się
do traumatycznych przeżyć po aborcji doświadczanych przez katolickie kobiety, przez to, że czyni z przerwania
ciąży tak poważne przestępstwo, iż nie można o tym przeżyciu nawet mówić, chyba, że występuje się z pozycji
obrońcy życia.
Cóż Kościół oferuje nam, rodzicom biologicznym? Jest wiele rodzajów dramatycznych doznań straty, związanych
z ciążą i urodzeniem dziecka. Aborcja jest tylko jednym z nich. Adopcja, urodzenie martwego dziecka, poronienie,
niepłodność - to niektóre z pozostałych.
Wierzę, że Bóg ufa, iż kobiety potrafią podejmować dobre decyzje dotyczące swojego życia i że kocha nas
bezwarunkową miłością, nawet jeśli nam się to nie uda. Jako ksiądz optujący za adopcją, musi Ojciec uznać
potrzebę zapewnienia długoterminowego poradnictwa rodzicom biologicznym przeżywających ból po oddaniu
dziecka do adopcji, utworzenia grup wsparcia i zmiany praktyki towarzyszącej adopcji.
Skróciła i tłumaczyła: Aleksandra Solik
__________________________________________________________________________________________
9
Razem przeciwko HIV/AIDS
W dniach 11-12 listopada odbyło się w Warszawie seminarium pt. "Kobiety i HIV/AIDS w Europie Środkowej
i Wschodniej: współpraca różnych środowisk na rzecz osiągnięcia wspólnych celów". Spotkanie zostało
zorganizowane przez Open Society Institute i ASTRĘ - Sieć Kobiet Europy Środkowej i Wschodniej na rzecz
Zdrowia i Praw Reprodukcyjnych i Seksualnych. Sekretariat ASTRY mieści się w Federacji na rzecz Kobiet
i Planowania Rodziny.
Organizatorzy seminarium chcieli, by przyczyniło się ono do nawiązania współpracy między różnymi organizacjami
i środowiskami zajmującymi się zapobieganiem HIV/AIDS i tymi, które działają na rzecz praw kobiet w Europie
Środkowo-Wschodniej. Niepokojące jest bowiem to, co potwierdzili w trakcie konferencji uczestnicy spotkania, że
obecnie taka współpraca praktycznie nie istnieje. Żeby ułatwić nawiązanie kontaktów i sprawdzić, jaka jest
możliwość przyszłej kooperacji, do udziału w seminarium zaproszono osoby z trzech rodzajów organizacji: 1) tych,
które zajmują się zwalczaniem HIV/AIDS na szczeblu lokalnym, 2)organizacji kobiecych działających na rzecz praw
reprodukcyjnych i seksualnych kobiet oraz 3) organizacji zajmujących się przeciwdziałaniem handlowi kobietami
i ochroną praw kobiet pracujących w seks-biznesie. Ponadto w seminarium uczestniczyli przedstawiciele
Europejskiego Biura Światowej Organizacji Zdrowia, UNAIDS i UNDP (programy ONZ: na rzecz walki z HIV/AIDS
i na rzecz rozwoju).
Podsumowując seminarium uczestnicy przyznali, że było ono zaledwie pierwszym krokiem w kierunku przyszłej
współpracy i próbowali odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób można ją już rozpocząć. Wskazywano na pilną
potrzebę wymiany informacji i współpracy przy opracowywaniu programów zapewniających edukację i świadczenia.
Zauważono na przykład, że istnieje potrzeba ukierunkowania usług zdrowotnych dla kobiet pod kątem profilaktyki
HIV/AIDS. Obecnie bowiem brakuje współdziałania między centrami ds. HIV/AIDS a publicznymi ośrodkami
zdrowia. Na skutek tego kobiety, które trafiają do publicznej służby, nie otrzymują informacji, które pozwalałyby im
skutecznie chronić się przed zakażeniem HIV lub przed AIDS. Ponadto podkreślono potrzebę kontynuowania
takich spotkań w przyszłości i wskazano problemy, na które należałoby podczas nich zwrócić uwagę. Należy do
nich m.in.: 1) kwestia współpracy między rządami a środowiskami pozarządowymi, 2) sytuacja kobiet żyjących
z HIV/AIDS oraz tych, które opiekują się członkami rodziny żyjącymi z HIV/AIDS, 3) ochrona praw osób żyjących
z HIV/AIDS oraz 4) zapobieganie HIV/AIDS wśród młodzieży. [A.S.]
__________________________________________________________________________________________
ZE ŚWIATA
Liechtenstein zliberalizował prawo dotyczące aborcji. Parlament i rząd maleńkiego księstwa Liechtenstein
prawie jednogłośnie odrzucił projekt ustawy "Tak dla życia", zgodnie z którym państwo powinno chronić życie od
poczęcia do naturalnej śmierci. Projekt został zgłoszony przez rodzinę panującą. Jego przyjęcie doprowadziłoby nie
tylko do całkowitego zakazu przerywania ciąży i eutanazji, ale również do delegalizacji niektórych środków
antykoncepcyjnych takich, jak wkładki domaciczne lub pigułki antykoncepcji doraźnej.
W odpowiedzi na ten projekt rząd, przy wsparciu parlamentu, zaproponował liberalizację ustawy dotyczącej
przerywanie ciąży. Pod koniec listopada mieszkańcy księstwa ponad 79% większością zdecydowali, że kobieta
będzie miała prawo przerwać ciążę podczas pierwszych 12 tygodni jej trwania. Jednocześnie aż 81,3%
mieszkańców odrzuciło projekt "Tak dla życia". Do tej pory prawo Liechtensteinu przewidywało karę do roku
więzienia dla kobiety, która przerwała ciążę.
Źródło: www.gazeta.pl, 27.11.2005
Wystawa LPR usunięta z Parlamentu Europejskiego. W połowie listopada eurodeputowani LPR-u wystawili
w Parlamencie Europejskim w Strasburgu wystawę antyaborcyjną, która w lutym br. była prezentowana w Sejmie.
Najwięcej emocji i oburzenie parlamentarzystek z grupy socjalistycznej wywołało porównanie przerwania ciąży do
eksterminacji dzieci w hitlerowskich obozach zagłady, a także przytoczona wypowiedź Matki Teresy, która uznała,
że "największym zagrożeniem pokoju jest aborcja". Posłowie LPR nie mogli zrozumieć, dlaczego
europarlamentarzystki poczuły się obrażone taką manipulacją. Ostatecznie kwestorzy w PE podjęli decyzję
o zamknięciu wystawy.
Źródło: PAP, 15.11.2005, Życie Warszawy, 16.11.2005
Rośnie sprzedaż antykoncepcji doraźnej w Wielkiej Brytanii. Dane rządowe Wielkiej Brytanii wskazują, że
liczba kobiet kupujących pigułki antykoncepcji doraźnej (do 72 godz. po stosunku) bez recepty w aptekach wzrosła
w ciągu roku prawie dwukrotnie. Jednocześnie spadł odsetek kobiet zgłaszających się po ten środek do lekarza lub
10
do przychodni. Odsetek kobiet otrzymujących tabletki antykoncepcji "po" w ośrodkach planowania rodziny nie
zmienił się i wynosi 21%.
Źródło: Push, 31.10.2005
Portugalia - referendum w sprawie prawa do aborcji opóźnione. Trybunał konstytucyjny Portugalii orzekł, że
rząd nie może przeprowadzić pod koniec 2005 roku referendum w sprawie złagodzenia surowego prawa
antyaborcyjnego. Sędziowie uznali, że referendum nie może zostać przeprowadzone przed wrześniem 2006 roku,
ponieważ do tego czasu pozostaje w mocy decyzja prezydenta Jorge'a Sampaio, który - choć popiera złagodzenie
prawa - nie dopuścił do referendum, przewidując niewystarczającą frekwencję.
Rząd chciałby, żeby obywatele zdecydowali o tym, czy kobieta będzie miała prawo do przerwania ciąży bez
podawania przyczyn do 10 tygodnia jej trwania. Premier Jose Sokrates zapowiedział, że rząd będzie zabiegał o to,
by referendum odbyło się we wrześniu przyszłego roku, bowiem, chce by "portugalskie prawo było pod tym
względem bardziej europejskie".
Źródło: Push, 29.10.2005
Feminist Majority Foundation sfinansuje badania nad zastosowaniem RU 486 do leczenia nowotworów
kobiecych. Mifepristone, znany również jako pigułka wczesnoporonna RU 486, jest lekiem antyprogesteronowym,
który może okazać się przydatny w leczeniu różnych zależnych od progesteronu chorób zagrażających życiu
kobiet. Do takich chorób zalicza się np. część nowotworów jajnika, macicy i piersi.
Od dłuższego czasu wielu naukowców amerykańskich odczuwało potrzebę przeprowadzenia badań nad
możliwością zastosowania mifepristonu do leczenia takich schorzeń. Jednak na przeszkodzie tym planom stały
względy, z których większość spowodowana była polityką antyaborcyjną i trudnościami w zapewnieniu stałego
dostępu do leku.
Fundacja Feminist Majority Foundation, od dawna opowiadająca się za przeprowadzeniem badań klinicznych nad
przydatnością mifepristonu do leczenia nowotworów kobiecych, podjęła decyzję o ich sponsorowaniu. Badania
mogą się rozpocząć, bo udało się jej już skompletować zespół cieszących się prestiżem naukowców oraz
prawników. Feminist Majority Foundation szacuje koszt wstępnych badań (dla raka jajnika i dla raka macicy) na 800
tys. USD. Ponieważ nie będzie w stanie pokryć całej tej kwoty, liczy na wsparcie finansowe kobiet, które doceniają
znaczenie, jakie ten projekt może mieć dla walki z nowotworami kobiecymi.
Źródło: http://www.feminist.org/rrights/cancer.htm
Belgia walczy z niechcianymi ciążami wśród nastolatek. Minister zdrowia Belgii, socjalista Rudi Demotte,
postanowił rozszerzyć kampanię na rzecz zapobiegania niechcianej ciąży wśród nastolatek. Do końca przyszłego
roku każda dziewczyna kupująca pigułki antykoncepcyjne dostanie dodatkowo bezpłatną prezerwatywę. Decyzja
ministra jest odpowiedzią rządu na dane statystyczne, według których co roku w ciążę zachodzi 5 tysięcy
nastolatek. Na 15 tysięcy legalnych zabiegów przerwania ciąży rocznie, 3 tysiące przypada na dziewczęta między
13. a 20. rokiem życia. Przerwanie ciąży do 12. tygodnia jest w Belgii legalne od 1990 r. Rok temu belgijskie
ministerstwo zdrowia wprowadziło zniżki na środki antykoncepcyjne dla dziewcząt poniżej 20. roku życia. Do tej
pory skorzystało z nich 130 tysięcy nastolatek. Rozszerzając kampanię dystrybucji środków antykoncepcyjnych
o rozdawnictwo prezerwatyw, minister zdrowia chce uświadomić młodym ludziom, że do seksu powinni podchodzić
odpowiedzialnie oboje partnerzy i każde z nich powinno stosować antykoncepcję. Ministerstwo zdrowia zamierza
bezpłatnie rozprowadzić 900 tysięcy prezerwatyw.
Źródło: Gazeta Wyborcza, 27.09.2005
___________________________________________________________________________________________
Z KRAJU
LPR i rząd ścigają się w pomysłach na politykę "prorodzinną". Po głośnej becikowej licytacji, LPR przedstawił
kolejny projekt ustawy "wspierającej politykę prorodzinną".Projekt zakłada likwidację żłobków i przedszkoli oraz
wypłacanie pensji matkom wychowujących dzieci. "Matki wykonują ciężką i odpowiedzialną pracę, którą mało kto
docenia" stwierdziła Anna Sobecka, przewodnicząca komisji rodziny i kobiet. Tę ciężką i odpowiedzialną pracę LPR
docenia i wycenia na 10% średniej płacy krajowej (obecnie 2400 zł brutto) za opiekę nad jednym dzieckiem, 25%
nad dwójką, 75% nad trójką i 100% nad czwórką dzieci. Nie wiadomo, ile lat muszą mieć dzieci, by kobieta mogła
korzystać z tego wynagrodzenia. LPR nie ukrywa, że intencją projektodawców jest wspieranie tradycyjnego modelu
rodziny, w którym kobiety nie trudnią się pracą zawodową, lecz zajmują się wychowywaniem dzieci. Projekt LPR
11
przewiduje również wydłużenie urlopów macierzyńskich do 26 tygodni. Takie rozwiązanie niewątpliwie
przyczyniłoby się do zmniejszenia szans kobiet na rynku pracy i w praktyce do wypierania kobiet z rynku pracy.
"Według posłów LPR - podaje "Gazeta Wyborcza" - program społeczny, który proponuje ich partia, zagwarantuje:
duży przyrost naturalny, zmniejszenie ilości rozwodów i patologii społecznych, spadek przestępczości, a także
zapewni stabilność ekonomiczną rodzin".
Źródło: Gazeta Wyborcza, 1,12.2005
Na co może liczyć kobieta w ciąży? Dwa warszawskie szpitale położnicze (szpital św. Zofii przy ul. Żelaznej
i szpital przy ul. Inflanckiej) odmówiły bezpłatnego badania bezdomnej kobiecie w siódmym miesiącu ciąży,
pomimo, iż realizują finansowany przez miasto program "Zdrowie, mama i ja". Program miał ułatwić kobietom w
ciąży, także tym z domów samotnych matek, dostęp do lekarzy. Dyrekcje szpitali tłumaczą się, że w dokumentach
przesłanych im przez urząd miasta brakowało informacji, iż ze świadczeń mogą korzystać panie z ośrodków
pomocy. Takie tłumaczenie może dziwić, bowiem nawet gdyby kobieta nie była objęta programem, to i tak
przysługiwałoby jej bezpłatne badanie lekarskie. Zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej
finansowanych ze środków publicznych (dalej: u.ś.o.z) kobietom ciężarnym nieobjętym ubezpieczeniem
zdrowotnym przysługują - w okresie ciąży, porodu i połogu - świadczenia opieki zdrowotnej na takich samych
zasadach jak osobom ubezpieczonym. Te świadczenia są finansowane bezpośrednio z budżetu państwa. Takim
pacjentkom wydaje się leki, wyroby medyczne i środki pomocnicze bezpłatnie, o ile są one związane z ciążą,
porodem i połogiem (art. 13 u.ś.o.z.). W okresie ciąży i połogu kobiety mają również prawo do dodatkowych
świadczeń zdrowotnych lekarza dentysty oraz materiałów stomatologicznych. Dla tych pacjentek są to świadczenia
gwarantowane (art. 31 ust. 3).
Źródła: Rzeczpospolita, 1.12.2005, Ochrona zdrowia reprodukcyjnego, świadczenia zdrowotne, Federacja na rzecz Kobiet
i Planowania Rodziny, Warszawa 2005
Parlamentarna Grupa Kobiet po wyborach. Przewodniczącą nowopowstalej Parlamentarnej Grupy Kobiet,
w której dominują obecnie parlamentarzystki Platformy Obywatelskiej, została Alicja Olechowska z PO. Nowa
przewodnicząca uważa, że głównym obszarem zainteresowania posłanek i senatorek w obecnej kadencji powinna
być dyskryminacja kobiet na rynku pracy. W poprzedniej kadencji parlamentarzystki Platformy Obywatelskiej
zwalczały inicjatywy na rzecz zrównania statusu kobiet i mężczyzn podejmowane przez Parlamentarną Grupę
Kobiet .
LPR na czele sejmowej komisji rodziny i kobiet. Przewodniczącą Komisji Rodziny i Kobiet została Anna
Sobecka z Ligii Rodzin Polskich, wspierana przez Radio Maryja. W trakcie obrad komisji Izabela Jaruga-Nowacka
postulowała rozszerzenie składu prezydium komisji do czterech osób po to, by każdy zainteresowany klub był
w niej reprezentowany - to ważne ze względu na silne podziały ideologiczne. Wicemarszałek Sejmu Marek
Kotlinowski z LPR nie wyraził na to zgody uznając, że o sprawie może zadecydować tylko prezydium Sejmu
i Konwent Seniorów. Argument posłanki Joanny Senyszyn, że o liczbie przewodniczących decyduje sama komisja,
nie został przez niego uwzględniony. Ostatecznie zastępcami zostali Dariusz Kłaczek z Pis, Grzegorz Kołacz
z Samoobrony i Elżbieta Radziszewska z PO.
Źródło: PAP, 22.11.2005
Premier Marcinkiewicz strzeże ustawy, której nie przestrzega. W połowie listopada premier Kazimierz
Marcinkiewicz zapowiedział na antenie Radia Maryja, że powoła w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów doradcę ds.
obrony życia. Oświadczył, że nie obawia się sprzeciwów Unii Europejskiej i wyraził przekonanie, że jako Polska
"mamy możliwość odegrania pewnej roli w Unii Europejskiej, aby konsolidować w różnych krajach te środowiska,
które się za obroną życia opowiadają".
Premier zapowiedział również, że będzie stał na straży obecnie obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny,
ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży i nie pozwoli "na doświadczenia, które
wiążą się z in vitro". Jednocześnie stwierdził również, że rząd "nie będzie dofinansowywał jakiejkolwiek promocji
środków antykoncepcyjnych, bo nie do tego służy państwo". Wypowiedź premiera jest kolejnym dowodem na to, że
rząd partii o szumnej nazwie Prawo i Sprawiedliwość nic sobie z prawa nie robi. W Polsce wciąż obowiązuje
bowiem ustawa antyaborcyjna, w myśl której "organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego są
zobowiązane zapewnić obywatelom swobodny dostęp do metod i środków służących dla świadomej prokreacji" (art.
2.2). Powstaje pytanie: jak premier zamierza stać na straży ustawy jednocześnie ją łamiąc?
Źródło: Życie Warszawy, Trybuna, 17.11.2005
__________________________________________________________________________________________
12
Nowe publikacje Federacji
Zdrowie znaczy życie. Jak dbać o zdrowie - poradnik dla dziewcząt i kobiet.
W grudniu ukaże się uaktualniona wersja publikacji Federacji, która odnosi się do zdrowia i fizjologii kobiet
niezależnie od wieku.
Broszura została wzbogacona o informacje dotyczące najnowszych metod antykoncepcyjnych dostępnych na
polskim rynku, a także o wiadomości z dziedziny leczenia chorób kobiecych.
Lektura naszej publikacji może być pomocna w rozwianiu mitów, stereotypów oraz wątpliwości związanych z
okresem dojrzewania, dojrzałości i przekwitania.
Młode dziewczyny, jak i dojrzałe kobiety znajdą w niej dla siebie ciekawe i potrzebne informacje. Jest tu opis
pierwszej wizyty u ginekologa, a także wiadomości na temat hormonalnej terapii zastępczej.
W broszurze zawarty jest również spis pomocnych telefonów, adresów placówek, interesujące pozycje z literatury
popularnonaukowej oraz adresy ciekawych stron internetowych.
Poradnik został opracowany i wydany dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Zdrowia.
Publikacja jest dostępna nieodpłatnie w Federacji, ul Nowolipie 13/15, 00-150 Warszawa, Tel.635 93 95, 887 81 40
w godz. 9.00-17.00
Ochrona zdrowia reprodukcyjnego
Świadczenia zdrowotne
Publikacja adresowana jest do kobiet korzystających z usług medycznych. Pozwala się zapoznać z interpretacją
praw pacjenta w kontekście zdrowia reprodukcyjnego. Można znaleźć w niej także informacje, komu i jakie
konkretnie świadczenia przysługują w ramach świadczeń zdrowia reprodukcyjnego. Istotnym i bardzo przydatnym
elementem poradnika jest część poświęcona ochronie prawnej, dzięki której można się dowiedzieć, jaka jest droga
interwencyjna w przypadku naruszenia przysługujących praw. Celem publikacji jest m.in. upowszechnienie wiedzy
na temat obowiązujących przepisów i praw przysługujących klientkom opieki zdrowotnej.
Publikacja dostępna jest bezpłatnie w siedzibie Federacji lub wysyłkowo (nabywca pokrywa jedynie koszt
przesyłki).
Poradnik został sfinansowany ze środków Ministerstwa Polityki Społecznej w ramach Rządowego Programu
Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
Ul. Nowolipie 13/15, 00-150 Warszawa
Tel./fax: 0-22- 635 93 95 tel.: 0-22-635 93 92
[email protected] www.federa.org.pl
WEJDŻ NA STRONĘ FEDERACJI I ZAMÓW BEZPŁATNY BIULETYN
13

Podobne dokumenty