Ciężkie czasy dla piratów

Transkrypt

Ciężkie czasy dla piratów
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
Piraci są w potrzasku. Wysokie kary finansowe, odcięcie od sieci czy nawet więzienie. Z tym
coraz częściej muszą liczyć się internauci ściągający nielegalne pliki
Paweł S., były student koszalińskiej politechniki oskarżony o piractwo komputerowe, nie
próbował przekonywać sądu, że jest niewinny. Skruszony poprosił o karę pół roku więzienia w
zawieszeniu na dwa lata i oddanie dwóch procent wartości programów, które ukradł. A na dysku
jego komputera policjanci znaleźli nielegalny software wart 363 tysiące złotych.
Oskarżony tłumaczył, że wiele z tych programów potrzebne mu było do studiów. A uczelnia nie
zapewniała darmowych aplikacji. Przed sądem zeznawał, że nie zdawał sobie sprawy z ich
rzeczywistej wartości. Sąd Rejonowy w Koszalinie w wyroku, który zapadł w lipcu tego roku,
zgodził się na karę, którą zaproponował Paweł S. Jego adwokat uznał to za sukces i
zapowiedział, że nie będzie apelacji.
Paweł S. był ostatnim z kilkudziesięciu osądzonych studentów uczelni w Koszalinie. Sprawa
miała swój początek w kwietniu 2007 roku, kiedy to policja zrobiła nalot na akademiki
Politechniki Koszalińskiej. Zarekwirowano wtedy twarde dyski i 16 laptopów z nielegalnym
oprogramowaniem. Oskarżono w sumie ponad 40 osób. Większość z nich została ukarana głównie karami finansowymi, które wahały się od około 3000 do kilkudziesięciu złotych plus
wyrok więzienia w zawieszeniu.
Spektakularne akcje niszczenia nielegalnych płyt miały wskazać opinii publicznej problem, jakim
jest piractwo
Odsiadka to nie bajka
Koszalińscy kandydaci na inżynierów mogą uważać, że zostali potraktowani dość łagodnie.
Prawdopodobnie żaden z nich nie mógłby już liczyć na pobłażliwość, gdyby dokonał recydywy.
Dowodzi tego sprawa Ormianina Tigrana T., który w zeszłym roku jako pierwsza osoba w
Polsce został skazany przez sąd w Bydgoszczy na dwa lata więzienia (bez zawiasów) za
handel nielegalnym oprogramowaniem. Tak surowy wyrok otrzymał zaś dlatego, że wcześniej
był sądzony za podobne przestępstwo. Ormianin bowiem już w 2005 roku został skazany na
dwa lata więzienia (w zawieszeniu na trzy lata) za sprzedaż nielegalnych programów i gier
1/6
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
komputerowych oraz pirackich kopii filmów i nagrań muzycznych. Nie odwiodło go to jednak od
tego typu zarobkowania i ostatecznie zaprowadziło za kratki.
- Sprawa Tigrana T. pokazuje, że wyroki w zawieszeniu są tylko grożeniem palcem, ale istnieje
realne ryzyko dla tych, którzy sądząc, że im się upiekło, kontynuują działalność przestępczą komentował ten wyrok Bartłomiej Witucki, rzecznik i koordynator polskiego oddziału firmy
Business Software Alliance, organizacji zrzeszającej czołowych producentów oprogramowania,
a której jednym z celów jest walka z piractwem komputerowym.
Jako prawnik tłumaczy on, że handel nielegalnym oprogramowaniem w Polsce, jak i inne
naruszenia majątkowych praw autorskich, podlega odpowiedzialności karnej. W wypadku, gdy
tego rodzaju czyny stanowią stałe źródło dochodu albo sprawca organizuje lub kieruje
działalnością przestępczą, sąd może orzec karę nawet 5 lat pozbawienia wolności.
Poza odpowiedzialnością karną, na podstawie art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach
pokrewnych, sprawca musi się liczyć także z odpowiedzialnością cywilną w postaci obowiązku
zapłaty pokrzywdzonym twórcom potrójnej wysokości należnego wynagrodzenia.
- Zgodnie z polskim prawem autorskim, jeśli ktoś handluje nielegalnym oprogramowaniem o
wartości dajmy na to 100 000 złotych, a z taką co najmniej wartością mamy zwykle do czynienia
w wypadku handlu pirackimi płytami, to musi się liczyć z obowiązkiem zapłaty 300 000 - mówi
Bartłomiej Witucki.
Policja zabezpiecza dowody w sprawie przechowywania i dystrybucji pirackiego
oprogramowania. Podczas rajdu na akademik w Koszalinie do policyjnych magazynów trafiło
kilkanaście pecetów
Policyjna zakała
Wituckiego cieszy, że polska policja coraz lepiej radzi sobie w walce z piractwem
komputerowym, odkąd w naszym kraju powołane zostały specjalne zespoły przy każdej
komendzie wojewódzkiej.
- Nie surowość kary bowiem, ale jej nieuchronność jest warunkiem prewencyjnej funkcji prawa
karnego - mówi Witucki. Oczywiście nie jest tak, że policjanci chodzą od mieszkania do
mieszkania i przeszukują komputery. Każda akcja, jak ta w Koszalinie, jest poprzedzona
wcześniejszym namierzeniem osoby, która na przykład rozpowszechnia przez sieć p2p pliki
chronione prawem.
O tym, że nikt nie może czuć się bezpieczny, przekonał się dwa lata temu były policjant ze
Słupska Tomasz S. Został on oskarżony o kradzież 3500 komputerowych programów oraz 2500
tysiąca filmów i piosenek o łącznej wartości miliona złotych. Do policyjnej pensji dorabiał,
sprzedając przez internet te nielegalnie zdobyte programy, filmy i piosenki. A kolekcję miał
wyjątkowo bogatą, bo oferował nawet program używany przez amerykańską Narodową Agencję
Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) do obsługi lotów w kosmos.
Policjant-pirat złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Wnioskował o dwa lata
2/6
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
więzienia w zawieszeniu na 5 lat, grzywnę w wysokości 15 000 złotych i naprawienie w ciągu 10
lat szkody, która według wyliczeń biegłego wyniosła 1 milion złotych. Oczywiście sprawa ta
zakończyła też jego 18-letnią karierę w policji i musiał szukać nowego zajęcia.
Coraz mniej litości
Piraci komputerowi w Polsce i tak mogą czuć się stosunkowo komfortowo w porównaniu z tym,
jak są traktowani w innych krajach. Zdaniem Bartłomieja Wituckiego, dziś największym
problemem jest efektywności sądów i przewlekłość postępowań karnych.
- Postępowania te powinny być, co do zasady, krótkotrwałe. Niestety, w Polsce potrafią się
ciągnąć latami. Wydaje się również, że sprawy dotyczące piractwa komputerowego nie są eufemistycznie rzecz mówiąc - "ulubionymi" sprawami prokuratorów. Często widzimy niestety
niezrozumienie specyfiki tego typu spraw, co skutkuje ich częstym umarzaniem - mówi Witucki.
Z pewnością to się jednak będzie zmieniać, bo i polscy sędziowie wcześniej czy później pójdą
śladem ich zagranicznych kolegów, którzy są coraz surowsi dla piratów.
Czasami wyroki szokują opinię publiczną.Przytoczmy przypadek Jamie Thomas-Rasset,
32-letniej mieszkanki stanu Minnesota. Skazano ją na 1,92 miliona dolarów grzywny za
nielegalne ściąg­nięcie z internetu 24 piosenek. Oznacza to, że Amerykanka musi zapłacić 80
000 dolarów za każdą ściągniętą piosenkę. Sprawa ta oczywiście odbiła się szerokim echem w
mediach - sąd bowiem nie miał litości, mimo że Jamie Thomas-Rasset to samotna matka
wychowująca czwórkę dzieci. Prokurator, domagając się tak wysokiej kary, stwierdził, że
oskarżona nie tylko "ukradła nagrania", ale również udostępniła je milionom innych
użytkowników sieci poprzez portal Kazaa.
Prawo w USA jest bowiem bardzo srogie i przewiduje kary w wysokości od 750 do 30 000
dolarów za poszczególny utwór, a w sytuacji udowodnienia rozmyślnego łamania praw
autorskich nawet 150 000 dolarów. Zrzeszenie Amerykańskich Wydawców Muzyki (RIAA),
wytaczając takie procesy, a spotkało to już ponad 35 000 osób, zazwyczaj proponuje ugodę i
karę w wysokości od 3000 do 5000 dolarów. Jamie Thomas-Rasset nie zgodziła się jednak na
to i została potraktowana o wiele ostrzej.
Na świecie absolutnym liderem piractwa jest Gruzja - tylko 5% oprogramowania jest kupione,
pozostałe 95% to wersje pirackie. USA to prawdziwy prymus z niskim 20-procentowym
piractwem i absurdalnie wysokimi wyrokami dla osób naruszających prawa autorskie. Polska
zajmuje 17 miejsce w rankingu piractwa z 56% nielegalnego oprogramowania w użytku.
Bardziej piratuje Grecja (57%), Rumunia (66%) i Bułgaria (68%). Najbardziej cywilizowanym
pod tym względem krajem w Europie jest Luksemburg - tylko 21% programów jest kradzionych.
Próba sił w zatoce piratów
Znamienny jest ogłoszony w kwietniu wyrok w sprawie słynnego serwisu The Pirate Bay,
którego twórcy są znani ze swojego buntowniczego stosunku do żądań organizacji
zwalczających piractwo w internecie. Mimo że szwedzki portal nie udostępniał nielegalnych
plików, a jedynie odnośniki do nich, czterej jego twórcy serwisu zostali uznani za winnych
"pomocy w udostępnianiu materiałów chronionych prawem autorskim". Zostali skazani na rok
więzienia oraz karę finansową w wysokości 3620 milionów dolarów.
3/6
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
Co zrobią piraci z zatoki? W sądzie spotkała ich porażka, jednak wydaje się, że nie definitywna.
Cały świat obserwuje losy The Pirate Bay. Będzie to precedens kształtujący przyszłe losy p2p
- Wyrok ten stanowi jasne ostrzeżenie dla innych portali, które świadomie oferują lub
umożliwiają dystrybucję nielegalnych materiałów, że takie działania są nie tylko niemoralne, ale
i karane przez prawo. Jest to zarazem zwycięstwo posiadaczy praw autorskich, którzy
zasługują na to, aby za swoją ciężką pracę oraz kreatywność uzyskać wynagrodzenie skomentował ten wyrok Robert Holleyman, prezes Business Software Alliance.
Skazani twórcy serwisu co prawda nie wykazali skruchy i od wyroków się odwołali, a
sprawiedliwości są gotowi szukać nawet w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Jednak i
determinacja drugiej strony wydaje się nie mniejsza. W końcu lipca trzynaście wytwórni
filmowych, w tym Disney Universal, EMI, Sony i Warner, złożyło w szwedzkim sądzie kolejny
pozew przeciw The Pirate Bay. Domagają się definitywnego zamknięcia strony. Twierdzą one,
że pomimo skazania jego założycieli serwis w dalszym ciągu prowadzi nielegalną działalność.
Nie uspokoiło ich nawet to, że w czerwcu chęć kupna serwisu za 7,8 miliona dolarów
zadeklarowała firma Global Gaming Factory (GGF), właściciel sieci kafejek internetowych.
W nowym kształcie portal miałby zmienić sposób swego funkcjonowania tak, aby umożliwić
wypłacanie honorariów dostarczycielom treści oraz posiadaczom praw autorskich do
zamieszczonych w serwisie utworów. Mimo że transakcja została ogłoszona, to pojawiły się na
przykad wątpliwości, czy GGF ma pieniądze na sfinansowanie kupna, co miałoby nastąpić w
październiku. Ziarno niepewności zasiał tu menedżer, który miał pokierować przekształceniem
Zatoki Piratów w serwis z legalną zawartością. Zrezygnował on z pracy, twierdząc, że GGF nie
wywiązało się z kilku obietnic, nie płacąc umówionych kwot ani jemu, ani jego
współpracownikom.
Wielu rynkowych ekspertów zresztą już wcześniej dość sceptycznie oceniała szanse
przekształcenia The Pirate Bay w legalny portal. Bo choć zaliczany był on do 100
najpopularniejszych internetowych serwisów na świecie, to jego użytkownicy nie byli z nim zbyt
silnie związani. Traktowali go jako stację przesiadkową do miejsc z nielegalnymi plikami. Z
dużym prawdopodobieństwem wielu z nich szybko o nim zapomni, gdyby musiała teraz płacić
za pliki z muzyką czy filmami. Wydaje się, że dziś mimo determinacji jego twórców, którym
nawet udało się wprowadzić jednego reprezentanta do parlamentu europejskiego, przewagę ma
branża medialna. A tej bardzo zależy na unicestwieniu symbolu internetowego piractwa w
internecie.
Trakery p2p, takie jak Mininova, coraz częściej mają problemy ze strony instytucji ścigających
piratów. Szereg mniejszych witryn już zamknięto, część z nich przeszła do podziemia (tylko dla
zarejestrowanych użytkowników).
Unia debatuje nad zaostrzeniem antypirackiego prawa
Wprowadzenie przez Partię Piratów swego człowieka do europarlamentu to rozsądne z ich
strony posunięcie mające służyć obronie swych szańców. W UE widoczna bowiem jest
tendencja do zaostrzania prawa przeciwko komputerowym piratom. A poważne debaty nad
4/6
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
regulacjami w tej kwestii mają się odbywać w europarlamencie już jesienią. Prym wiedzie tu
Francja. W kraju tym ważą się losy ustawy antypirackiej, która przewiduje surowe kary za
ściąganie z internetu filmów i piosenek.
Jej zwolennikiem jest między innymi prezydent Nicolas Sarkozy. Ma on przy tym mocne
poparcie ze strony artystów i potężnych firm płytowych. Dużą rolę w tym ma odgrywać też żona
prezydenta, piosenkarka Carla Bruni.
Proponowane przepisy przewidują drastyczne kary. Na przykład internauta przyłapany na
używaniu popularnych serwisów p2p, służących do wymiany plików, mógłby zostać skazany na
grzywnę do wysokości 300 000 euro lub trafić na dwa lata do więzienia. Przy czym
najmniejszym wymiarem kary ma być skazanie na odcięcie od internetu na rok. Karane, choć
łagodniej, byłyby też osoby, które wykupiły usługę dostępu do internetu, a ktoś z ich łącza
ściągałby nielegalne pliki. Chodzi tu na przykład o rodziców, którzy nie dopilnują swoich
nieletnich dzieci. Wówczas kara wyniesie 1500 euro, a dostęp do sieci zostanie zablokowany
na miesiąc. Dodatkowo wyroki w tego typu sprawach miałyby zapadać w ekspresowym tempie,
nawet w 45 minut.
Dlaczego Polacy kradną
Oczywiście tak drastycznego prawa nie będzie łatwo przeforsować ani we Francji, ani w UE, ani
w Polsce, bo internauci mocno protestują. A ostatecznie to oni wybierają posłów. Nie da się
bowiem ukryć, że dla wielu osób możliwość darmowego ściągania plików bardzo podnosi
atrakcyjność internetu.
Potwierdzają to wyniki zeszłorocznego badania przeprowadzonego wśród polskich
użytkowników internetu przez firmę D-Link. Możliwość pozyskiwania darmowych plików
filmowych i muzycznych jest dla internautów na tyle ważna, że ma zauważalny wpływ na
decyzję o wyborze łącza internetowego. Gdyby badani zostali pozbawieni tej możliwości, 10
procent z nich zdecydowałaby się na tańsze rozwiązanie o gorszej przepustowości, a 6 procent
kompletnie zrezygnowałaby z utrzymywania łącza. Uniemożliwienie ściągania darmowych
plików oznaczałoby spadek atrakcyjności internetu dla 37 procent respondentów. Tylko 31
procent uznało, że internet w takiej sytuacji nie straciłby na atrakcyjności - wynika z badań
D-Linka.
Nie dziwią więc wyniki z ostatniego raportu BSA opisującego stan na 2008 rok. Aż 56 procent
programów zainstalowanych na komputerach w Polsce to kopie nielegalne. Wśród 27 krajów
Unii Europejskiej Polska plasuje się w tej klasyfikacji na czwartej pozycji od końca. Krajami o
wyższej skali piractwa są jedynie Grecja (57 procent), Rumunia (66 procent) oraz Bułgaria (68
procent). Prawdopodobnie jeszcze gorzej wyglądałby wskaźnik, gdyby zbadać, jaka liczba
plików cyfrowych z muzyką odtwarzanych z komputerów czy odtwarzaczy cyfrowych jest
nielegalna.
Nawet na Allegro zdarzają się podrobione lub nielegalnie uzyskane programy
Według szacunków Związku Producentów i Artystów Video, w Polsce legalna sprzedaż muzyki
w formatach cyfrowych stanowi około 2 procent całości rynku. Zapewne dlatego, że wiele osób
5/6
Ciężkie czasy dla piratów
czwartek, 05 sierpnia 2010 20:07
woli ściągnąć piosenki nielegalnie za darmo. Trochę wstyd, bo legalne MP3 kupić już można,
na przykład w takich serwisach jak Muzodajnia, a najtańsze piosenki kosztują nawet 8 groszy.
O dziwo, w naszym kraju artyści choć sami nie lubią być zapewne okradani, wykazują spore
zrozumienie, jeśli ktoś kradnie programy komputerowe. W filmie "33 sceny z życia" Małgorzaty
Szumowskiej jeden z bohaterów reprezentujący zresztą środowisko artystyczne śmiało
deklaruje, że piratuje programy i nie zamierza za nie płacić, choć go na to stać. Dlaczego? "Bo
złodziejem jest Bill Gates" - odpowiada. Trudno sobie wyobrazić, by taka deklaracja mogła dziś
paść w filmie hollywoodzkim. No, chyba że z ust ostatniego łajdaka.
Film Szumowskiej oparty jest na wątkach autobiograficznych i zapewne reżyserka szczerze
pokazała prawdziwe nastawienie i hipokryzję polskiego środowiska artystycznego w kwestii
piractwa - chętnie korzystającego z kopii pirackich, a wrażliwego na łamanie prawe autorskiego,
jeśli to dotyczy ich. W tym kontekście łatwiej zrozumieć przyzwolenie społeczne w Polsce na
ściąganie nielegalnych plików. Robiąc to, warto mieć jednak świadomość, że proceder ten z
każdym rokiem będzie się stawał i u nas coraz bardziej ryzykowny.
fot. Dreamstime
źródło: komputerswiat.pl
6/6