Muzyk po socjologii - Instytut Socjologii UW
Transkrypt
Muzyk po socjologii - Instytut Socjologii UW
159 Muzyk po socjologii Z Kazikiem Staszewskim rozmawia Stanisław Maksymowicz Czy socjologia pomaga tworzyć muzykę? Czy muzyk ma szansę, tak jak socjolog, kształtować rzeczywistość? O twórczości, nauce i socjologicznych inspiracjach opowiada Kazik Staszewski. Kazik Staszewski (Kazimierz Piotr) (ur. 1963); muzyk, wokalista, saksofonista, aranżer. Nie poddający się komercji. Członek zespołów muzycznych: Kult, knż, El Doopa, Buldog; autor znanej płyty „Tata Kazika”, poświęconej Stanisławowi Staszewskiemu, poecie. Najnowsza jego płyta to „Silny Kazik pod wezwaniem”. Laureat wielu nagród, których nie odbiera. Jest fanem piłki nożnej oraz kina; ma kolekcję ponad 1500 filmów. Mieszka w Polsce oraz na Costa Adeje na Teneryfie. Mówi o sobie, że na Teneryfie pełni rolę kaowca dla turystów przyjeżdżających tam po raz pierwszy. Stanisław Maksymowicz: Dlaczego wybrał Pan socjologię? Kazik Staszewski: Wybór był zupełnie przypadkowy. Po maturze podstawowym problemem było dla mnie uniknięcie służby wojskowej. Bardzo dużo chłopców szło na studia nie po to, by rozszerzać swoją wiedzę, ale by uniknąć obowiązkowej służby wojskowej. Nie inaczej było ze mną. Wiedziałem, że do wojska iść nie chcę. A jeszcze na symulowanie różnych chorób było za wcześnie. Nie pomyślałem o tym zawczasu… (śmiech) Zawsze powtarzam, że otworzył mi się przewodnik po wyższych uczelniach na stronie socjologii i czym prędzej złożyłem papiery na Karową. Wtedy też zacząłem sobie swój wybór racjonalizować i post factum znajdować poważne powody, dla których tam się wybierałem. Ja po bagażu przeżyć ze szkoły podstawowej i liceum żyłem w takim przeświadczeniu, że nauka jest jakimś koszmarem, przez który każdy musi przejść. Nienawidziłem zarówno szkoły podstawowej, jak i liceum. Natomiast w Instytucie Socjologii na Karowej okazało się, że nauka może być przyjemnością. Jak wyglądały Pana studia? Wyglądały normalnie, ale bywało też bardzo ciekawie. Myśmy postudiowali chyba przez miesiąc i na Wyższej Szkole Inżynieryjnej w Radomiu wy- 160 Muzyk po socjologii buchł strajk studencki. Tam mianowano, wbrew woli senatu uczelnianego, rektorem niejakiego profesora Hebdę. Uczelnia zastrajkowała w proteście przeciwko tej nominacji. Wkrótce zaczęła być popierana w solidarnościowym strajku studenckim przez coraz większą grupę uczelni. Mniej więcej na początku listopada dołączył się do tego solidarnościowego strajku Uniwersytet Warszawski. To był strajk okupacyjny, więc troszeczkę się wahałem, iść na ten strajk czy nie iść. Trochę się bałem. W każdym razie drugiego dnia dołączyłem do tego strajku. I tak siedzieliśmy na Karowej ponad dobry miesiąc, strajkując solidarnościowo. Było to przeżycie, które zrobiło z nas taką jedną wspólnotę. My wszyscy mieszkaliśmy razem, na kupie, w salach wykładowych. Byliśmy najbardziej rebelianckim odłamem, który cały czas w karty grał i właściwie dużo ludzi bało się z nami spać. Dlatego myśmy mieli na górze, na trzecim piętrze, taką salę, gdzie było nas czterech, w porywach do sześciu. Nikt tam nie śmiał do nas dołączyć. Właściwie graliśmy cały czas w pokera na jakieś bardzo symboliczne stawki. W ten sposób spędzaliśmy czas. To sprawiło, że wytworzyła się wspólnota studentów socjologii, bez podziału na lata. Strajk się skończył tuż przed stanem wojennym, kiedy cała Warszawa żyła tym, że komuna upadnie pod ciosami. Uniwersytet Warszawski był uczelnią najdłużej zamkniętą. Jej bramy otwarto dopiero pod koniec lutego, wprowadzając wiele różnych obostrzeń. To wszystko okazało się w krótkiej perspektywie czystą fikcją, bo był to wydział bardzo przyjazny studentom. Jakie były Pana główne zainteresowania na socjologii? To były takie historie natury humanistycznej. Na pierwszym roku wstęp do socjologii i antropologia u profesor Nowickiej. Dosyć ciekawe były na drugim roku historia myśli społecznej u obecnego profesora Śpiewaka, jeszcze wtedy młodego magistra, oraz teorie rozwoju społecznego, które miałem z profesor Jasińską-Kanią. Z czasem jednak zaczynał interesować mnie najbardziej klub socjologa na dole, w podziemiach. Tam się umieściliśmy z kapelą i mieliśmy próby. Odkryliśmy to miejsce z Jankiem Brudzińskim podczas strajku studenckiego. Zaczęliśmy tam takie nieśmiałe próby we dwóch. A potem, jak się skończyły możliwości grania u nas na działce czy w jakichś klubach, to wylądowaliśmy tam z całą kapelą. Klub socjologa znajdował się pod salą wykładową, więc trochęśmy przeszkadzali w wykładach. Piękną rzecz pamiętam, która przypomniała mi się niedawno. Jeden z profesorów miał tam wykład, gdy grzmociliśmy na dole w klubie. Któryś ze studentów powiedział: „to pan zejdzie i im powie, żeby przestali grać, bo nic nie słychać, co pan mówi”. Profesor na to: „nie zejdę, bo oni tam na dole ważniejsze rzeczy mówią niż ja tu na wykładzie”. A czy studia dały Panu krytyczne spojrzenie na rzeczywistość? Do świadomych inspiracji się nie przyznaję. Człowiek jednak przebywając w jakimś środowisku, a ja dziewięć lat tam w sumie przebywałem, słuchając Z Kazikiem Staszewskim rozmawia Stanisław Maksymowicz 161 jakichś różnych rzeczy, nie jest ze styropianu czy z betonu, żeby nic mu z tego nie zostało. Myślę, że na pewno to, czego mnie uczono na socjologii, w jakiś tam sposób się odłożyło w głowie. Dotyczy to pewnie tych moich tekstów mniej osobistych, zawierających jakieś szersze spojrzenie na różne zagadnienia. To nie ma ch… we wsi, jak to się mówi. Takie rzeczy pozostają. W utworze 12 groszy pada takie stwierdzenie… Socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny (śmiech)… Często Pan krytycznie odnosi się do Polaków, ich kondycji. Co Pan myśli o tych Polakach, jako socjolog i jako muzyk? Generalnie nie podejrzewam, że jesteśmy jakoś specjalnie wyjątkowi. Ani in plus, ani in minus. Ja po prostu wypowiadam się o Polsce, ponieważ to jest mój dom, moje gniazdo i na tym mi zależy. Teraz od pewnego czasu trochę przemieszkuję w Hiszpanii. Tam właściwie niespecjalnie są w stanie poruszyć mnie jakieś konflikty i kłótnie między partią ludową czy partią socjalistyczną, która teraz jest u władzy. A premiera Hiszpanie mają naprawdę dużo gorszego niż każdy polski premier od czasów Mazowieckiego. Zapatero jest, moim zdaniem, kompletnym ignorantem w sprawach, którymi się zajmuje. Mnie jednak to niespecjalnie porusza. Natomiast w moim domu, w moim gnieździe, jeśli jest taki głupi „dozorca”, to mnie to porusza. To jest mój dom, moje gniazdo i dlatego o tym śpiewam i od czasu do czasu gdzieś tam piszę. Nie myślę jednak, żebyśmy stanowili jakiś wyjątek na tle innych narodów. Podejrzewam, że w granicach błędu statystycznego mieści się u nas odsetek kretynów i odsetek ludzi wybitnie uzdolnionych, tak jak i w Ameryce, i w Hiszpanii, i w Rosji. Czy artysta może kształtować rzeczywistość? W małym stopniu chyba. Artysta jest od uprzyjemniania czasu i od zastanawiania się, jaką formę temu uprzyjemnianiu czasu nadać: jeden woli jak mu skrzypce grają, a drugi woli jak mu buty śmierdzą… Tak jest poza pewnymi wyjątkami. Była pewna piosenka podczas Rewolucji Goździków w Portugalii, gdy obalono rządy Salazara. Wojsko wyszło na ulice właśnie na sygnał tej piosenki. Generalnie myślę, że artyści nie kształtują rzeczywistości. Choć wpływają na losy i przemyślenia indywidualnych jednostek, to jednak na procesy globalne raczej nie. A co z socjologami? Socjolodzy jak najbardziej kształtują. Przecież obecna mania sondażowa wynika z tego, że instytuty przeznaczone do badania opinii publicznej niejako kształtują rzeczywistość społeczną. W ogromnym stopniu aktywność partii politycznych w różnych aspektach życia społecznego jest reakcją na te sondaże. Teraz jak przeglądam gazety, czy telewizję, i widzę osoby na stanowiskach w instytutach i w różnych partiach, na wysokich stopniach hierarchii polityczno-państwowej, to jest tam mnóstwo znajomych twarzy z czasów moich studiów. Właściwie wszyscy szefowie instytutów badania opinii publicznej to są moi ko- 162 Muzyk po socjologii ledzy. Wśród nich jest Krzysztof Pawlak, Marek Sawicki, Zbigniew Derdziuk*. Dużo jest ambasadorów. Osoby te na pewno kształtują rzeczywistość. Ten wydział za moich czasów to było takie no future trochę. Co po tej socjologii robić? Właściwie nic. Najwybitniejsi z wybitnych to mogli zostać na uczelni i kontynuować karierę naukową. Reszta mogła zostać na stanowiskach socjologów zakładowych, którzy tam coś liczyli, co nikomu nie było właściwie potrzebne. Dzisiaj jest to kierunek, który zapewnia ogromne spektrum możliwości. A czy socjolodzy mogą, a może powinni mieszać się do muzyki? Jak usprawiedliwić „naukowe” kształtowanie play-list? To nie jest dobra droga, ale świat jest tak skonstruowany. Obfitość propozycji rozgłośni radiowych jest tak duża, że robią one, co mogą, aby przyciągnąć słuchaczy. Myślę, że jeśli chodzi o odbiór sztuki, a muzyka jest częścią sztuki, to ciągle jest jednak duży margines możliwości wyboru przez ludzi tego, co sami chcą usłyszeć. Ludzie, którzy interesują się muzyką i sztuką w ogóle, będą w pierwszym odruchu sami szukać czegoś, co im odpowiada, co jest zbieżne z ich gustami. Oczywiście, wielu ludzi w ogóle nie interesuje się tego typu rzeczami. To jest ta potencjalna masa, łatwa do kształtowania. Ale na tego typu odbiorcach mi prywatnie mniej zależy. Był Pan zawsze konsekwentnym przeciwnikiem piractwa. Płyty są bardzo drogie, a muzyka jest ogólnie dostępna w nielegalnym obrocie za darmo. Może dobrym pomysłem jest zatem uwolnienie muzyki? Powodem każdej kradzieży jest to, że coś jest za drogie. Dlaczego zatem nie uwolnić cen samochodów, też są fajne i właściwie mogłyby być za darmo. Jak się komuś podoba audi A4, to dlaczego ma go nie mieć (śmiech)? Dobrze, trzeba uwolnić, ale w takim razie za co tacy artyści mieliby robić tę muzykę i z czego mieliby się utrzymywać? Trudno sobie wyobrazić, jak kosztowne jest zrobienie zwykłego nagrania. Choć może powinno się negocjować i obniżać ceny płyt, bo są one zbyt drogie, to jednak nie powinno to być za darmo. Wszystko, co jest za darmo, nie jest szanowane przez ludzi. Potrzebna jest z pewnością zmiana w sposobie dystrybucji muzyki. Internet jest rzeczywistością, z którą musimy się wziąć za bary i jakoś ją okiełznać. Ale też z pewnością potrzebna jest zmiana mentalności ludzi, którzy tę muzykę chcą zdobywać. Nie tylko zresztą muzykę. Dotyczy to też filmów, książek i tak dalej. Ja znam paru takich ludzi, którzy są generalnie zupełnie w pełni władz umysłowych, a dla których na przykład ściąganie filmów z internetu to nie jest kradzież. Dobra intelektualne są takimi samymi dobrami, jak każde inne. Rozmawiałem z takim chłopakiem, który mi powiedział, że nie ma żadnej * Wspomniany w tekście piosenki No speaking inglese z płyty „Las Maquinas de la Muerte” – przyp. S.M. Z Kazikiem Staszewskim rozmawia Stanisław Maksymowicz 163 legalnej płyty, bo jakby miał legalne płyty, to by nie miał na benzynę. Powiedziałem mu: „no to weź nie płać za benzynę też, bo niby dlaczego miałbyś”. Myślę, że problemem też jest brak sankcji za kradzież. Bezkarność powoduje klimat przyzwolenia na pewne rzeczy. To widać i w Ameryce, i w Hiszpanii, gdzie w ogóle w sklepach żenią lewe towary, gry, płyty, i to w normalnych oficjalnych sklepach. Także na pewno czeka nas tu zmiana jakościowa i psychologiczna, ale ja prywatnie się nie zgodzę, żeby dystrybucja muzyki była za darmo. Wracając do socjologii. Czy socjolog powinien krytykować rzeczywistość otwarcie? Jeśli rzeczywistość zasługuje na krytykę, to oczywiście. Socjolog powinien w jak najbardziej precyzyjnym stopniu diagnozować rzeczywistość. Jedną z takich rzeczy, która mnie odepchnęła od socjologii, było to, że idąc na socjologię, byłem przekonany, że znajdę jakieś odpowiedzi dotyczące dręczących mnie pytań na temat otaczającego mnie świata. Na moją decyzję miało to wprawdzie wpływ niewielki, bo o tym, że nie skończyłem socjologii, zadecydowało to, że nie mogłem jej skończyć bez odbycia studium wojskowego. Czym dalej jednak szedłem na studiach, tym bardziej widziałem, że jest to też pewnego rodzaju gimnastyka intelektualna ludzi, którzy hołdują różnego rodzaju szkołom. I właściwie od tego, czy jest to szkoła funkcjonalna, interakcjonistyczna czy, dajmy na to ze starszych historii, ewolucjonistyczna, zależy sposób patrzenia na świat, a raczej to, jak jesteśmy nauczeni patrzeć. Socjologia nie jest zatem nauką w takim sensie jak matematyka, gdzie jest 2+2=4 i nie ma chu… po prostu, żeby było inaczej. Także socjologowie powinni krytykować, ale należy pamiętać, z jakiej pozycji to robią. Czy warto studiować socjologię? Warto, warto i wszystkim polecam. Najpiękniejszy czas mój w ogóle, jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy, to był Instytut Socjologii na Karowej. Zenek, tutaj piszą coś o krytyce jelit. Ale za co je krytykują? Że źle trawią? To krytyka ELIT nie jelit tępaku! Po co nam socjologia? Książka dla kandydatów na studia socjologiczne i studentów Rozmowy opracowali Tomasz Kukołowicz oraz Stanisław Maksymowicz, Dominika Michalak, Paula Płukarska, Piotr Kowalski, Paweł Kłobukowski przy współpracy Róży Sułek Ilustracje Piotr Kosiński Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego Fundacja na rzecz Warsztatów Analiz Socjologicznych Warszawa 2009