nr 20 - Pismo Studenckie PDF

Transkrypt

nr 20 - Pismo Studenckie PDF
www.redakcjaPDF.pl
DODATEK SPECJALNY 01/2009
POLSKA DROGA DO EURO
Projekt dofinansowany ze środków
Narodowego Banku Polskiego
październik nr 7 (20)/2009 • ISSN 1898–3480 • egzemplarz bezpłatny
pismo warsztatowe Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego
Akademia fotoreportażu - intensywny kurs fotograficzny, szczegóły www.szkolnictwo-dziennikarskie.pl
dziennikarstwo | Słowo – Obraz / Plus - Minus
Szybko, krótko… powoli
autorskie cykle:
Gdzie sie zaczęłam
- Magdalena Karst-Adamczyk
Zapisz to, Kisch! - Agnieszka Wojcińska
Kolumna Zygmunta - Andrzej Zygmuntowicz
projekt graficzny, okładka i skład DTP:
Karol Grzywaczewski / [email protected]
korekta: Joanna Maria Sawicka
WYDAWCA:
Instytut Dziennikarstwa
Uniwersytetu Warszawskiego
koordynator wydawcy: Grażyna Oblas
druk: Polskapresse Sp. z o.o.
nakład: 10 tys. egz.
adres redakcji:
PDF pismo warsztatowe
Instytutu Dziennikarstwa UW
ul. Nowy Świat 69, pok. 51
(IV piętro), 00–046 Warszawa,
tel. 022 5520293,
e–mail: [email protected]
Więcej tekstów w portalu
internetowym: www.redakcjaPDF.pl
współpraca z serwisem foto:
stała współpraca:
Pomysł się sprawdził
Kilka lat temu w rozmowie dla miesięcznika
Press Piotr Najsztub przyznał, że odszedł
z Gazety Wyborczej, gdyż nie mógł realizować swoich pomysłów. Liczyły się badania
scoringowe, a nie pomysły na to, co może
przyciągnąć czytelnika. Zgodził się zostać
naczelnym Przekroju, bo mógł bazować
na swojej intuicji. Za jego rządów Przekrój
notował najwyższą sprzedaż. Potem było
już coraz gorzej...
Tworząc PDF z góry założyliśmy, że nie
będzie to druga Gazeta studencka (bo i po
co?), a szansą zaistnienia jest poszukiwanie
niszy tematycznej. Uznaliśmy, że studenci
specjalizacji PR, dziennikarstwo czy foto
(ponad 50 tys. studentów w całej Polsce)
potrzebują pisma, w którym będą mogli
stawiać swoje pierwsze kroki zawodowe,
i w którym znajdą tematy związane z ich
kierunkiem studiów. W maju i czerwcu bieżącego roku zadaliśmy pięć pytań, ważnych
pytań, w których nasze wyobrażenia jak
powinno być (intuicja) zderzyliśmy z Waszymi ocenami jak jest (coś na kształt badań
scoringowych). Odpowiedzi nieznacznie
skorygowały nasz tok myślenia (chcecie
więcej kultury i informacji o stażach), ale
linię programową uznaliście za słuszną,
potwierdzając, że brakowało takiego pisma
na uczelniach. Dziękujemy.
Paweł H. Olek
w proc.
w liczbach
odp.
Teksty na stronach 4, 5, 9, 11, 15
powstały pod kierunkiem redaktora
stażu redakcyjnego, prowadzonego
przez redakcję PDF, w ramach
przedmiotu Podstawy informacji
dziennikarskiej w Instytucie
Dziennikarstwa UW.
Piszesz,
fotografujesz,
interesujesz się PR?
Szukamy
współpracowników.
Kolegia redakcyjne,
każda środa godz. 18:30
Instytut Dziennikarstwa
UW, sala 313 (III piętro)
fundatorzy nagród:
10 Ile lat temu wynaleziono fotografię?
Niedawno minęła rocznica, okrągła
rocznica 170 lat.
możliwe odpowiedzi
I-IV Czym jest euro? Co oznacza dla
studenta przyjęcie euro? Jaki termin
wspólnej waluty w Polsce jest realny?
Dodatek specjalny dofinansowany ze
środków NBP.
Pismo PDF:
71.85%
125
Przeglądam, kiedy wpadanie mi w ręce
20.11%
35
Czytam każdy numer
4.02%
7
Nigdy nie zaglądam, nie znajduję tam niczego dla siebie
4.02%
7
Nigdy nie słyszałem o takim piśmie
11 Czym jest fotoblog? Galerią zdjęć,
zapisem rzeczywistości, a może
czymś więcej?
Z jaką tematyką kojarzy Ci się pismo PDF?
89.08%
155
public relations, dziennikarstwo, fotografia, kultura
4.60%
8
informatyczną
4.02%
7
muzyka, kultura, życie studenckie, sport
2.30%
4
Społeczno-polityczną
10 września 2009 roku,
zdejmowanie antypolskich
plakatów partii NPD
"Zatrzymać inwazję
Polaków" w Goerlitz jako
protest wobec bierności
władz miasta Goerlitz i
rządu Saksonii.
Jakiej tematyki poszukujesz w piśmie studenckim PDF?
46.55%
81
kultura
30.46%
53
media/dziennikarstwo
26.44%
46
PR
21.26%
37
fotografia
20.11%
35
życie studenckie, ciekawostki, same studia
10.34%
18
staże
10.34%
18
społeczeństwo, polityka, sport
6.90%
12
inne nietypowe (np. krzyżówki, badania naukowe,
każda tematyka, ciekawe tematy)
nie sumuje się do 100 %. Pytanie otwarte - kilka wskazań obszarów zainteresowań.
Ankietą oceniającą pismo PDF
zaczynamy serie comiesięcznych
badań. Kolejne dotyczyć będą
Waszych oczekiwań wobec
pracodawców (warunki pracy,
wynagrodzenie), studiów, miejsca
pracy marzeń, oceny bieżących
wydarzeń w branży medialnej.
Każda ankieta z cennymi nagrodami.
Pełna lista laureatów znajduje się
na stronie www.ankieta-pdf.pl
oraz www.redakcjpdf.pl.
Zwycięzcom gratulujemy.
09 Więcej ofert praktyk i staży będzie
dopiero w okolicach Wielkanocy.
Czekać czy szukać mimo wszystko?
Jeśli tak, to jak? Poradnik oparty na
przykładach.
Którą rubrykę w piśmie PDF czytasz najchętniej?
40.80%
71
Gdzie się zacząłem? (początki kariery znanych dziennikarzy)
40.23%
70
PR na świecie (przegląd wydarzeń w dziedzinie PR na świecie)
35.06%
61
Zapisz to Kisch! (wywiady z mistrzami reportażu)
27.01%
47
Kolumna Zygmunta (felieton o fotografii)
25.29%
44
Perły z lamusa (klasycy fotografii)
24.14%
42
Case study kampanii PR
nie sumuje się do 100 %. Można było wybrać 3 odpowiedzi.
Czy Twoim zdaniem PDF na tle innych magazynów studenckich jest pismem...
58.05%
101
tak samo dobrym
28.74%
50
najlepszym
11.49%
20
słabszym
1.15%
2
nie wiem
0.57%
1
najsłabszym
Neo-nazi nie przechodzą
Wrzesień 2009, niemiecko-polskie
pogranicze. Do Polski, jak informuje tablica,
200 metrów. Okrągła rocznica wiadomo
czego – dokładnie siedemdziesiąt lat temu
Wehrmach zalewał Polskę. Dzisiaj tu,
w saksońskim Goerlitz, kilkoro Niemców,
zapewne pracowników samorządowych,
z polecenia władz miejskich zdejmuje
ze słupa plakat w kolorach III Rzeszy
nawołujący do przeciwstawienia się…
inwazji Polaków. Czarne ptaszyska (kruki,
wrony?) rozdziobują na nim polskie
Anita Krajewska
Dziennik Gazeta Prawna miał szansę stać się
drugą Rzeczpospolitą, czyli czytaną przez elity
poważną opiniotwórczą gazetą. Bo pomysł na
nią był w mojej ocenie trafiony – połączenie
żółtej Gazety Prawnej, która ma ugruntowaną
pozycję na rynku, oraz białych stron newsowych robionych przez autorów Dziennika,
którzy byli świetni w docieraniu do trudno
dostępnych informacji.
DzGP ukazuje się od połowy września. Ale czytelnicy chyba w ogóle tego nie zauważyli. Bo
nowa gazeta jest nijaka i całkowicie niespójna.
Mam wrażenie, że pod jednym logo sprzedawane są dwa całkowicie odrębne tytuły. Bo
tak chyba jest nadal. Zespół Dziennika został
w swojej starej redakcji przy ul Domaniewskiej,
stuzłotówki. Jedno zdjęcie, na którym
fotoreporter uchwycił zbitkę kilku symboli.
Powstrzymania „polskiej inwazji” domaga
się neofaszystowska partia NPD. Neofaszyści
w zakończonych właśnie wyborach do
Bundestagu nie odegrali żadnej roli. Ale
ich nieobecność na scenie federalnej wcale
nie oznacza, że są słabi. Pokazaliśmy w
poprzednim numerze PDF, że w wyborach
lokalnych, szczególnie w landach
wschodnich, bliżej granicy z Polską, ich
pozycja rośnie (w 2004 r. w wyborach do
landtagu Saksonii zdobyli ponad 9 proc.
głosów, co było ich najlepszym wynikiem
w ostatnich dekadach). Nie na tyle jednak,
by zawładnąć wyobraźnią większości
Niemców. Na tym samym zdjęciu widać
pod zdejmowanym plakatem inny,
w czarnych barwach. Mieszkańcy Goerlitz,
sąsiadującego przez Nysę z polskim
Zgorzelcem, informują na nim, że miasto
mówi NPD „nein”. Są różne Niemcy. Ale
te budzące strach dostają się częściej na
czołówki gazet.
Zbigniew Żbikowski
Minus z nadzieją na plus
Gazeta Prawna nadal powstaje w siedzibie
Inforu przy ul. Okopowej.
Ta odrębność lokalizacyjna widoczna jest w treści i sposobie łamanie obu tytułów. Żółte strony pozostały bez zmian, a te białe są chaotyczne, a teksty na nich za krótkie i nudne. Artykuły
na pierwszej stronie są często przypadkowe
i nieodnoszące się do tu i teraz czytelnika.
Chociaż nowy podtytuł DzGP brzmi: prawo,
biznes, polityka, to wszystkie te dziedziny dałoby się ugryźć w sposób dla czytelnika ciekawy.
Zamiast tego otrzymujemy mieszankę depesz
i tematów nawet jeśli własnych, to nudnych,
np. głównym tekstem numeru z 25 września
(weekendowe wydanie!) są rządowe plany
prywatyzacji koncernu energetycznego Enea.
Kto to przeczyta? Chyba tylko zapaleńcy i autor
tekstu, bo pewnie nawet redaktorom nie chce
się czytać takich nudów.
Mam nadzieję, że DzGP wyjdzie jednak na
prostą i stanie się przyjazny czytelnikowi.
Przecież Rzeczpospolita udowadnia od lat,
że potrafi być ciekawa, rzetelna i – co najważniejsze – czytana. Za dużo złych rzeczy
wydarzyło się ostatnio na rynku medialnym
w Polsce, by nie trzymać kciuków za nowy
projekt i jego dziennikarzy. Trzymam więc
i liczę, że będzie lepiej.
staże
W sfilmowanej w 1980 r. przez Jiři’ego Menzla
powieści Bohumila Hrabala „Postrzyżyny” kluczowym słowem było „krótko”. Zgodnie z tendencją z początku dwudziestego stulecia, wszystko,
co tylko się dało, było skracane: suknie, surduty,
stołowe nogi, dystanse społeczne, konwenanse,
no i włosy, osobliwie kobiece, jak te głównej Hrabalowej bohaterki, ścięte w finałowej scenie.
foto
współpraca:
Jan Brykczyński, Aleksandra Gałka, Tomasz
Jelski, Łukasz Miedziejewski, Aleksandra
Solarska, Maria I. Szulc, Bartosz Zaborowski
Zbigniew Żbikowski
08 Maria Wiernikowska, jakiej nie znamy
o początkach swojej drogi zawodowej
euro
zespół redakcyjny:
Emil Borzechowski, Tomasz Betka,
Roksana Gowin, Magdalena Grzymkowska,
Marcin Kasprzak, Paweł Łysakiewicz,
Iwona Pawlak, Julian Tomala, Magdalena
Wasyłeczko, Wioletta Wysocka
06-07 Co oznacza światowy kryzys dla
rynku mediów – walka o przetrwanie
a może racjonalizację kosztów
funkcjonowania?
foto
z-ca redaktora naczelnego
Paweł H. Olek
05 Fenomen Gościa Niedzielnego.
To drugi tygodnik w kraju, który
pod względem sprzedaży depcze
po piętach Polityce.
12 PR na świecie, to nadal inny public
relations niż polski. Różni się.
Jak bardzo?
13 Czy można mieć pomysł na
wykreowanie zużytego formatu reality
show? Ubiegłoroczna edycja Big
Brother pokazała, że tak. Jola Rutowicz
i jej kucyk nie pojawili się znikąd.
public relations
redaktor naczelny:
Zbigniew Żbikowski
i wzruszeń (nowe formuły i formaty audycji i programów mediów elektronicznych, nowe wyglądy
okładek i stron wewnętrznych czasopism, jak
i nowe tytuły), nawet ustawodawcy (szybkie
zmiany przepisów, za którymi już mało kto nadąża). U nas z nowym rokiem akademickim pojawia
się nieco odmieniony layout, nowe działy, większe otwarcie na tematykę kulturalną i społeczną
i silniejszy akcent na sprawy studenckiego
otoczenia. I więcej krótkich tekstów. Ale też
zachowujemy to, co nasi czytelnicy w przeprowadzonej przez PDF ankiecie uznali za propozycje najciekawsze (analiza: patrz niżej), które
niekoniecznie zajmują najmniej miejsca.
Bo szybciej nie zawsze znaczy krócej. Idąc szybciej, możemy w krótszym czasie pokonać drogę,
lecz sam dystans do pokonania pozostanie ten
sam. Można oczywiście wybrać drogę na skróty,
ale – jak mówi ludowa mądrość – kto drogi
skraca, do domu nie wraca. A my chcemy wracać.
Regularnie, co miesiąc. Dlatego, rezygnując
z niebezpiecznych skrótów w działaniu, zmieniać
się będziemy… powoli.
04 Co dziś znaczy dziennikarz?
Prezenter, showman czy skandalista?
13 Spojrzenie na kryzys oczami praktyka
PR z Euro RSCG Sensors. Co zmienił
kryzys w relacjach PR z mediami?
Więcej niż myślimy.
14 Łatwiej zdefiniować antyrzecznika, niż
idealnego rzecznika prasowego. Lista
marzeń, jaki rzecznik powinien być.
15 Czy cyber sport to będzie nowa
dyscyplina sportowa? MKOI
zdecyduje o tym już w październiku.
A w Warszawie odbyły się już
mistrzostwa World Cyber Games.
16-18 Co warto zobaczyć, obejrzeć,
posłuchać, przeczytać? Subiektywny
(jak w każdej gazecie) przewodnik po
świecie muzyki, teatru, filmu i książki.
19 Tarka, płaski brzuch – marzenie wielu.
Nasza redakcyjna koleżanka przez
wakacje osiągnęła to. Przeczytaj jak.
kultura & społeczeństwo
REDAKCJA
Czytając liczne współczesne teksty, jeszcze
przed ich opublikowaniem, ale i te, które zostały
wydrukowane, dojść można do wniosku, że takim
współczesnym słowem-kluczem stało się „szybko”. Wszystko, co się wokół nas dzieje, w opisie
zachodzi właśnie szybko (czasami autorzy stosują
wymiennie słowo „prędko“, by nie powtarzać go
trzy razy w jednym akapicie) i coraz szybciej. Ażeby zachodziło jeszcze szybciej, pracowity redaktor wycinać musi z czytanych tekstów dziesiątki
i setki słówek „szybko” - po jego postrzyżynach
w tekście jest mniej szybkości w dzianiu się, ale
za to jest „bardziej krótko”. Co pozwala szybciej
przeczytać tekst. I o to w końcu chodzi.
Trzymając się współczesnych tendencji, także
my dokonaliśmy w naszym piśmie kilku szybkich
zmian, nazywanych nowocześniej liftingiem.
W przekonaniu, że tak będzie lepiej, a jeśli nie
lepiej, to przynajmniej inaczej. Bo co się dziś nie
zmienia, stoi w miejscu, a stojąc, cofa się. Dowieść
tego chcą bez mała wszyscy: producenci dóbr
(te ciągłe zmiany marek, modeli, receptur i ciągłe
przekonywanie: jeszcze więcej i lepiej za jeszcze
mniejsze pieniądze), dostarczyciele informacji
Spis treści
fot. PAP/Waldemar Gruna.
Na wejściu
dziennikarstwo
Naczelna strona
19 Poradnik dla studentów, co zaczynają
oraz dla tych co są tak nierozgarnięci,
jakby zaczynali studia.
Ankietę wypełniły 174 osoby. 100% = 174 (z wyjątkiem pytania 3 i 4) w maju i czerwcu 2009
| 02 |
| 03 |
Enter jak kulinaria
Po sukcesie miesięczników kulinarnych
z przepisami czytelników typu Przyślij przepis
na rynku ukazał się pierwszy numer Enter
z rekomendacjami użytkowników, dot.
sprzętu komputerowego i programów.
Jubileusz NG
10 lat temu ukazał się pierwszy numer polskiej edycji magazynu National Geographic.
Pierwszy numer w cenie 5 zł sprzedał się
w nakładzie ponad 300 tys. egzemplarzy.
Rozpowszechnianie płatne w I połowie bieżącego roku wyniosło ok. 54 tys. egzemplarzy.
Przekrój we wtorki
Nowy wydawca tygodnika Przekrój zmienił
dzień wydania z czwartku na wtorek. To
jedna z kilku zmian, jakie czekają to pismo
w najbliższym czasie. W wydaniu z 6
października zostały wprowadzone pierwsze
zmiany redakcyjne – pojawili się nowi autorzy
oraz rubryki.
TVP z platformą
Pod koniec września br. Telewizja Polska
uruchomiła ogólnopolską satelitarną platformę cyfrową. Będzie to czwarta tego typu
oferta obok Cyfry+, n i Cyfrowego Polsatu.
Po zakupieniu dekodera za ok. 300 zł oraz
wpłaceniu jednorazowej opłaty w wys. 50 zł
będzie można oglądać ogólnopolskie kanały
telewizyjne (m. in. wszystkie kanały TVP,
TVN, Polsat, TV Plus, TV4).
Kwartalnik erotyczny
Teatr Krzysztofa Warlikowskiego Nowy
Teatr w październiku wyda pierwszy numer
kwartalnika kulturalnie erotycznego Ruch dla
kobiet i mężczyzn. Zawartością będzie naturalnie sztuka i literatura. Wydawcy zapowiadają swoją inicjatywę jako nowe posunięcie
na polskim rynku prasowym.
Machina o PZU
We wrześniowym wydaniu popkulturowego
magazynu Machina ukazał się obszerny materiał dotyczący prywatyzacji PZU. Redaktor
naczelny pisma, Piotr Metz, chce, aby Machina, wzorem amerykańskiego The Rolling
Stone, zamieszczała teksty publicystyczne
oraz wyrażała swoje stanowisko w sprawach
publicznych.
Z myślą o chamie
Przyszłość mediów źle widzą ich twórcy
– dziennikarze, producenci i artyści. To
główny wniosek płynący z konferencji
Media 2030, zorganizowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz
Uniwersytet Gdański. W niezwykle ostrych
słowach stan mediów ocenił Tomasz Lis: Rynek mediów sformatował sobie widza, tworząc
bohatera z chama, prostaka i ekshibicjonisty
i teraz do takich widzów kieruje ofertę. Za to
odpowiadamy wszyscy, także ja. Uczestnicy
konferencji oceniali media źle, ale nie zaproponowali nic nowego, co mogłoby to zmienić.
| 04 |
Kamil Durczok czy Katarzyna Cichopek, Krzysztof Ibisz, a może Maria Szabłowska?
Dziennikarze, prezenterzy czy showmani? Co dziś znaczy dziennikarz?
Daria Sulgostowska,
Ewa Sawińka,
Joanna Spirodek
– Dziennikarstwo jest takie, jacy są ludzie
wykonujący ten zawód. To zawód zaufania
publicznego, a dziennikarze są traktowani
w pewnym sensie jak elita, której przysługuje prawo do krytyki np. osób rządzących
i ich działań – stwierdza dr Łukasz Szurmiński, medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa
Uniwersytetu Warszawskiego. W pełni skomercjalizowanym świecie, w dobie obywatela-konsumenta, określenie dziennikarz ulega
rozmyciu. Takim mianem z jednej strony
określa się Krzysztofa Ibisza (prowadzącego
program Jak oni śpiewają) i Kamila Durczoka
(szefa Faktów TVN). Ludzie potrzebują rozrywki, a w związku z tym kogoś, kto ją poprowadzi. Czy to też jest dziennikarstwo, tyle że
rozrywkowe?
Samolot i snopowiązałka
Podziały wśród dziennikarzy zauważa nawet
człowiek z mediami niezwiązany. I nie chodzi
tu o typowe klasyfikowanie do korespondentów, reportażystów czy felietonistów.
Największe emocje i dyskusje budzi rozbieżność między dziennikarzami informacyjnymi
i publicystycznymi, a tymi pracującymi w rozrywce. Dychotomię tę odczuwają także sami
zainteresowani, którzy, budując swój wizerunek, bardzo zdecydowanie opowiadają się po
którejś ze stron. Można tu przywołać choćby
ostatnią galę rozdania Wiktorów, kiedy Kamil
Durczok – uznany dziennikarz informacyjny
– odmówił przyjęcia nominacji do kategorii Prezenter. Dowiedział się bowiem, że ma
walczyć o nagrodę z gwiazdką popularnego
serialu, obecnie prowadzącą program rozrywkowy, Kasią Cichopek. Jedni uznali go za
zadzierającego nosa egoistę, inni podali mu
rękę. Jarosław Gugała stwierdził, że stawianie
Cichopek i Durczoka w jednej kategorii to jak
zestawianie samolotu i snopowiązałki. Zaczęła się dyskusja nad kompetencjami Bogu ducha winnej pani Kasi. Wytknięto jej, że nie ma
przygotowania merytorycznego do prowadzenia tego typu programów. Jej status jako
aktorki również poddano krytyce, ponieważ
nie skończyła żadnej szkoły aktorskiej.
Czy zatem, by zasłużyć na miano dziennikarza, trzeba mieć dyplom studiów dziennikarskich? Jeśli prześledzimy życiorysy
znanych polskich dziennikarzy okaże się,
że tak naprawdę bardzo niewielu z nich jest
absolwentami takiego kierunku. Na przykład
Kamil Durczok z wykształcenia jest prawnikiem, Hanna Lis skończyła italianistykę,
a Przemysław Babiarz był w szkole aktorskiej.
Jacek Żakowski (absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW), pytany
o sens kończenia studiów dziennikarskich
przyznaje: – Na pewno nie przeszkodziły mi
w zostaniu dziennikarzem, ale zajęcia warsztatowe są bezużyteczne, ponieważ właśnie
elementów warsztatu najtrudniej jest się
nauczyć i powinno się to robić bezpośrednio
poprzez praktykę.
Dziennikarz niejedno ma imię
Kamil Durczok w styczniu br. wycofał się
z kandydowania o „Wiktora” w kategorii
„Prezenter roku”, gdyż jego przeciwniczką
była Katarzyna Cichopek, która według
Durczoka nie jest dziennikarzem.
Po kilku tygodniach hitem Internetu był
film z uwagami na temat czystości stołu
w studiu TVN.
Katarzyna Cichopek w ciąży podczas
charytatywnego odcinka programu
rozrywkowego "Jak Oni Śpiewają",
30 maja 2009 roku. Kilka tygodni później
jej porodem za 40 tys. zł oraz depresją
poporodową żyła cała Polska.
Ciekawy świata
czy goniący za sensacją
i wytłumaczyć, dokonując selekcji materiału
– uważa Grzegorz Miecugow.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt,
że przeciętny widz postrzega dziennikarza
w negatywnym świetle. Zainteresowani tylko własną osobą, stronniczy i upolitycznieni,
biegający za tanią sensacją, gotowi kłamać
i naginać fakty dla większego rozgłosu i lepszej
sprzedaży – tak najczęściej określali dziennikarzy ludzie, którzy wzięli udział w sondzie
przeprowadzonej przez PDF. Mimo złego
zdania o przedstawicielach tego zawodu,
nasi rozmówcy dostrzegali jego społeczną
wagę. Wskazywali na ważne śledztwa dziennikarskie, tropienie afer korupcyjnych na
szczeblach władzy, czy włączanie się w kampanie społeczne, propagujące pozytywne
wzorce zachowań.
Jeśli więc nie wykształcenie robi z człowieka
dziennikarza, to co? Być może to specyficzny
zespół cech charakteru i umiejętności. Kombinacja determinacji, przebojowości, umiejętności ciętej riposty i trafnych spostrzeżeń.
Być może jest to także ciekawość świata i indywidualne zainteresowania. – Dziennikarz
to człowiek, który jest w stanie słyszeć, znać
problemy i zainteresowania społeczeństwa,
pytać o rzeczy ważne i interesujące ludzi
związanych z tematem, rozumieć czyli wiedzieć, co dokładnie chce przekazać odbiorcy,
Znaczenie słowa dziennikarz niewątpliwie
uległo przesunięciu i poszerzeniu. Wiele
osób już z powodu samego faktu pojawiania
się w telewizji jest nazywanych dziennikarzami. Zatarła się granica między rozrywką
a dziennikarstwem. – Kiedyś dziennikarze
byli ludźmi kształtującymi postawy społeczne, pełniącymi funkcję edukacyjną. Dziś tym
pojęciem definiuje się także tych, którzy bawią widownię i mieszczą się w kategorii prezenter – mówi prof. Włodzimierz Gruszczyński, językoznawca, kierownik Zakładu Języka
Mediów na Uniwersytecie Warszawskim.
Ale przecież dziennikarz brzmi tak dumnie,
a prezenter kojarzy się raczej z pogodynką.
Być może dlatego Krzysztof Ibisz sam siebie definiuje jako dziennikarza, chociaż inni
przedstawiciele rynku medialnego tego
tytułu mu odmawiają. Na jego stronie internetowej (która wygląda raczej jak strona
celebryty) widnieje informacja, jakoby Ibisz
był dziennikarzem rozrywkowym i to nie
byle jakim, bo w końcu tytuł „Najseksowniejszy” do czegoś zobowiązuje. – Można mówić
o dziennikarzach rozrywkowych, ale w odniesieniu np. do pani Marii Szabłowskiej, nie
Krzysztofa Ibisza, showmana – uważa Jacek
Żakowski.
Jednak nawet wśród poważnych osób telewizji zdarzają się spięcia. Gazeta Wyborcza
zakwestionowała wybór Bogdana Rymanowskiego na dziennikarza roku, argumentując
to tym, że w swoich programach jedynie „napuszcza na siebie polityków”, a to – według
dziennika – żadne dziennikarstwo.
Dziennikarstwo ma dziś wiele różnych
znaczeń, jest postrzegane z odmiennych
perspektyw – inaczej definiują je miedioznawcy a inaczej widzowie. Jednak trudno stwierdzić, które zdanie jest ważniejsze
– czy teoretyków mediów czy ich odbiorców. W końcu to publiczność ma dzisiaj władzę nad mediami, bo o tym, co pokazuje się
w telewizji, decyduje oglądalność, czyli właśnie preferencje widzów. Ta zależność jest
jednak obustronna. Media kreują rzeczywistość odbiorcy. To one podtykają im określenia, których używają. Dlatego prezenter,
showman, dziennikarz to dla nich dziś jedno
i to samo.
dziennikarstwo | Puls redakcji
Ku pierwszemu miejscu
fot. PAP/Andrzej Grygiel
dziennikarstwo
jaki jest, każdy widzi
fotomontaż: stonkaonline.blox .pl
dz
Dziennikarz,
fot. PAP/Stach Leszc zyńsk i
Na topie | dziennikarstwo
Tygodniki opinii przeżywają sprzedażową
rewolucję. W wyścigu po najlepsze wyniki na
czele wciąż plasuje się Polityka. Ale zaraz za nią
pędzi Gość Niedzielny, zostawiając daleko w tyle
Newsweeka i Wprost. W katolickim kraju niby nie
powinno to dziwić, jednak po raz pierwszy pismo
konfesyjne zdobyło tak silną pozycję.
Oliwia Dusińska, Dominik Bulwicki,
Maciej Frączek, Ewa Sumera
– Czytelnicy zauważyli, że Gość Niedzielny
w niczym nie ustępuje świeckiej konkurencji
– mówi Piotr Sudoł, kierownik działu promocji tygodnika. – Pismo ma atrakcyjną szatę
graficzną i szeroki zakres tematyczny. Nie
skupia się ściśle na kwestiach religijnych, ale
oferuje zdecydowanie bardziej różnorodne
treści – uzupełnia prof. Maciej Mrozowski,
medioznawcza z Uniwersytetu Warszawskiego. Po chwili dodaje: – Gość Niedzielny jest
blisko ludzi, pomaga w adaptacji społecznej,
mówi, jak żyć, a to zawsze wygra z polityką
i omawianiem „wielkich spraw”.
Odkąd redaktorem naczelnym jest ks. Marek Gancarczyk, Gość Niedzielny przeszedł
głęboką transformację. Młody duchowny
z doświadczeniem dziennikarskim postawił
to pismo na nogi. Teksty są krótsze i dotyczą
aktualnych spraw. Dominuje tematyka społeczna, ale w każdym numerze znajdzie się
też artykuł historyczny i wywiad ze znanym
duchownym lub politykiem, przeprowadzony przez Jacka Dziedzinę. Przystępny język,
dodatki lokalne, oprócz tego jeszcze sporo
zdjęć, infografik, a czasem nawet gadżetów
w postaci płyt czy obrazków. Dodajmy do
tego osiemdziesięcioletnią tradycję i przepis
na sukces gotowy, a później można zbierać
pochlebne wpisy na forach internetowych
– dziękuję Bogu, że jest na rynku alternatywa
dla brukowców.
Z daleka od gadających głów
Najprawdopodobniej to właśnie zmiany
ks. Gancarczyka tak wstrząsnęły słupkami
sprzedaży. Jeszcze dwa lata temu sytuacja na
rynku prasowym była bardzo stabilna. Honorowe miejsce na szczycie listy od lat zajmował
tygodnik Polityka z wynikiem niemal 166 tys.
sprzedawanych egzemplarzy, zaraz za nim
Wprost, później Newsweek i na końcu Gość
Niedzielny ze stratą około 34 tys. w stosunku
do lidera. Czwartą lokatę wśród tygodników
opinii można już było postrzegać jako sukces.
Teraz jest jeszcze lepiej. Co prawda Polityka
wciąż króluje, ale po piętach depcze jej pismo
katowickiej Kurii Metropolitalnej z różnicą zaledwie 1,2 tys. sprzedanych sztuk.
– Mamy do czynienia z pewnym paradoksem, ponieważ popularność Gościa Niedzielnego nigdy nie przełoży się na jego opiniotwórczość. Pismo nie należy do klasy „gadających
głów”, tamtejsi dziennikarze głównie cytują,
opierają się na innych gazetach – ocenia pismo Adam Szostkiewicz, dziennikarz na stałe
związany z tygodnikiem Polityka. Rzeczywiście, Gościa Niedzielnego nie znajdziemy w
rankingu najczęściej cytowanych mediów
ogólnopolskich. Pośród innych redakcji można tam wypatrzeć Politykę, Wprost i Newsweek. – Zgodzę się jednak, że Gość znalazł sobie
pewną niszę pomiędzy radykalnym koncernem ojca Rydzyka a oazą dla ambitnych
czytelników, jaką, w moim przekonaniu, jest
Tygodnik Powszechny. Problem polega na
tym, że katowicka gazeta zaczyna odchodzić
od centrum i niepokojąco szybko zbliża się
do prawicy. Oddawanie głosu tak wyrazistym postaciom jak prof. Roszkowski to strzał
w stopę – komentuje Adam Szostkiewicz.
Czołowi publicyści Gościa ewidentnie sympatyzują z Prawem i Sprawiedliwością. Znany
historyk prof. Wojciech Roszkowski od 2004
roku jest posłem do Parlamentu Europejskiego z list tej partii. Zarówno on, jak socjolog dr
Barbara Fedyszak-Radziejowska w 2005 roku
należeli do Honorowego Komitetu Poparcia
Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Nie wspominając już o pośle Marku Jurku – niegdyś czołowym działaczu PiS, teraz
przewodniczącym Prawicy Rzeczypospolitej. Piotr Sudoł broni swojej redakcji: – Gość
Niedzielny nie jest w jakikolwiek sposób
związany z PiS. Często prezentujemy również poglądy przedstawicieli innych partii
politycznych. Ostatnio byli to np. Radosław
Sikorski czy Jerzy Buzek. Czym innym jest
jednak zapraszanie polityków w charakterze
gości, udzielających wywiadu, jak miało to
miejsce w przypadku ministra Sikorskiego,
a czym innym stała współpraca z reprezentantami określonej partii, jak w przypadku
prof. Roszkowskiego.
Zawsze zgodnie
z nauczaniem?
– Co do treści, to staramy się pisać odważnie,
często wbrew politycznej poprawności, ale
zawsze zgodnie z nauczaniem Kościoła – zapewnia Piotr Sudoł z działu promocji. Ostre
szerzenie nauk kościelnych zaprowadziło
redaktora naczelnego oraz wydawcę Gościa
przed sąd. W marcu rozpoczęła się głośna
sprawa Alicji Tysiąc – matki, która chciała usunąć ciążę, ponieważ urodzenie dziecka groziło jej nawet utratą wzroku. Na brak możliwości aborcji poskarżyła się do Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej
25 tys. euro odszkodowania. Kobieta pozwała redaktora naczelnego i wydawcę katowickiego tygodnika za obraźliwe sformułowania
zawarte w serii artykułów na jej temat. Sąd
nakazał redakcji wypłacenie 30 tys. zł odszkodowania i przeproszenie Alicji Tysiąc.
Nie wiadomo też, czy uzasadnienie w naukach kościelnych znalazłaby głośna sprawa
z listopada ubiegłego roku, dotycząca ulotki dodawanej do Małego Gościa Niedzielnego – edycji dla dzieci. Na ulotce widoczne
było czarnoskóre dziecko, a obok podpis
Szkoda, że modlitwa nie rozjaśnia także skóry. Socjologowie byli zgodni, że to przejaw
rasizmu w najczystszej postaci, a redakcja
tłumaczyła się „pomyłką w druku”. Gdyby
przypomnieć słowa posła Prawa i Sprawiedliwości Artura Górskiego, który skomentował wyborczy triumf Baracka Obamy
jako „koniec cywilizacji białego człowieka”,
mogłoby się okazać, że Adam Szostkiewicz
miał rację, mówiąc o podobieństwie PiS i katowickiej redakcji.
Redaktor naczelny Gościa Niedzielnego ksiądz Marek Gancarczyk podczas ogłoszenia wyroku
w sprawie Alicji Tysiąc. 23 września Sąd Okręgowy zdecydował, że Gość Niedzielny ma przeprosić
Alicję Tysiąc i wypłacić jej 30 tys. zł zadośćuczynienia za sugestię gazety, że chciała zabić dziecko.
Czytają, bo ksiądz każe
Według badania PBC General – SMG/KRC
Gościa Niedzielnego czytają głównie kobiety
powyżej 54 roku życia, emerytki i rencistki.
Mają wykształcenie średnie i najczęściej zamieszkują tereny wiejskie. Czytają, bo ksiądz
każe. – Tyle tego jest, że czasem ciężko wybrać, a jak ksiądz poleci, to ja już wiem, że
dobre – tłumaczy pani Irena, emerytka z
Warszawy. Ksiądz jednak nie zawsze wie, co
dobre. Jak mówi ojciec Piotr z jednej z warszawskich parafii: ‑ Przeważnie dostajemy
egzemplarz z zaznaczonymi tytułami, które
mamy polecać z ambony. To zrozumiałe, że
nikt nie odważy się sprzeciwić, skoro pismo
jest wydawane przez kurię. Z drukarni gazeta
tylko w 30 proc. trafia do kiosków. Większość
jest rozprowadzana na terenie kościołów w
całej Polsce. Taki sposób dystrybucji minimalizuje koszty i niemal eliminuje jakiekolwiek
zwroty. Pismo od razu dostają ci najbardziej
zainteresowani.
Dobrze naoliwiona machina
Gość Niedzielny postawił sobie jeszcze ambitniejsze zadanie. Redakcja planuje zwiększyć
poziom czytelnictwa. Temu właśnie miała
służyć kwietniowa kampania wizerunkowa
przygotowana przez grupę „eM Media”. Hasło: Gość Niedzielny – co tydzień nowy można było usłyszeć na antenie regionalnych
rozgłośni radiowych oraz w III Programie
Polskiego Radia. Bannery były widoczne na
największych katolickich portalach internetowych oraz na portalu Wirtualna Polska,
a w Warszawie i Katowicach na niemal każ-
dej ulicy był billboard z wizerunkiem Jacka
Dziedziny i przytaczanym już hasłem. Internauci na forach bez końca rozprawiali
o tym, czy promowanie organizacji tak silnie
związanych z Kościołem jest etyczne i czy nie
można było wydać tych pieniędzy na pomoc
potrzebującym. Kierownik Zakładu Etyki
Uniwersytetu Warszawskiego prof. Joanna
Górnicka-Kalinowska mówi: – Rozumiem intencje, może zależy im na młodych ludziach,
ale to chyba zbyt awangardowe, nieeleganckie. Takie techniki nie przystają do tradycyjnej instytucji. Mało kto zdaje sobie sprawę,
że wydawnictwo Gościa Niedzielnego działa
na takich samych zasadach, jak wszystkie
inne, nie utrzymuje się z datków. Jego dochodem są pieniądze ze sprzedaży pisma
i powierzchni reklamowej. – Gość Niedzielny
to dobrze prosperujące przedsiębiorstwo,
mają świetnie wykwalifikowany sztab marketingowców, to profesjonaliści – dodaje ojciec
dr Marek Nowak, dominikanin z Warszawy.
Ponadto, czym jest zwykły billboard z redaktorem Dziedziną w porównaniu do kampanii
reklamowej Coca-Coli, którą od lipca emituje
Radio Watykańskie?
Teraz już nie powinny dziwić prognozy
dotyczące przyszłorocznej sprzedaży tygodników opinii. Jeśli Gość Niedzielny utrzyma
tempo wzrostu, a notowania pozostałych
tygodników będą nadal spadać, pismo z Katowic wysunie się na prowadzenie. Według
najprostszych operacji matematycznych
czasopismo red. Gancarczyka w marcu 2010
sprzeda o ponad 7 tys. więcej egzemplarzy
niż Polityka.
| 05 |
temat numeru | Kryzys czy racjonalizacja?
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Kryzys czy racjonalizacja? | temat numeru
Wiesław Władyka, który przekonuje, że nowa
gazeta będzie konkurować przede wszystkim z Rzeczpospolitą, a porażka dotychczasowej formy Dziennika najbardziej ucieszy
Gazetę Wyborczą. – Wyborczej ubywa główny ideowy przeciwnik. Publicystyka, która
była największym atutem gazety Springera,
zejdzie w DGP na dalszy plan – przewiduje
Władyka.
Rezonu nie traci natomiast Michał Kobosko, redaktor naczelny nowego pisma, który
we wstępniaku pierwszego numeru DGP stawia dolary przeciw orzechom, że nie sprawdzą się katastroficzne wizje upadku prasy
drukowanej. Optymistyczne spojrzenie na
DGP opiera również na osobie Ryszarda
Pieńkowskiego, właściciela Infor PL, który, co
podkreśla Kobosko, chce się rozwijać nawet
w tak trudnych dla mediów czasach.
Sensacja ciągle na topie
W segmencie prasowym stosunkowo dobrze
radzą sobie tytuły sensacyjne. Co powoduje,
że tabloidy nie poddają się recesji w takim
stopniu jak prasa opinii? – Wynika to ze specyfiki czytelników tych gazet. Przeważnie
wywodzą się oni z mniej wykształconych czy
wręcz zacofanych grup społecznych i dlatego
rzadziej przechodzą do Internetu – przekonuje prof. Maciej Mrozowski, medioznawca.
– Ci ludzie czytają gazetę w drodze do pracy
lub na przerwie i nie widzą powodu, dla którego mieliby sięgać do stron internetowych,
najczęściej zresztą nie mają do niego jeszcze
dostępu – kontynuuje Mrozowski i dodaje,
że ewolucja informatyczna dokonuje się na
wyższych poziomach, ale z czasem dosięgnie także czytelników tabloidów. Spowodują to choćby zwykłe procesy cywilizacyjne. – Konsumenci gazet sensacyjnych będą
przecież odchodzić na emeryturę i umierać
– podsumowuje.
Łukasz Łukasiak z Dziennikiem Gazetą Prawną przed kioskiem w Józefowie pod Warszawą. Do kiosków trafił 14 bm. pierwszy numer nowej gazety, powstałej z połączenia Dziennika i Gazety Prawnej.
Media w dobie kryzysu
Właściciele gazet nerwowo spoglądają na wyniki sprzedaży, Komitet Miłośników Trójki prosi słuchaczy
o jałmużnę, a tysiące dziennikarzy dostają wypowiedzenia. Czy światowy kryzys będzie katalizatorem krachu
mediów tradycyjnych?
Tomasz Betka
Andrzej Skworz, redaktor naczelny miesięcznika Press, nie ma wątpliwości, że najbliższe
miesiące będą dla mediów bardzo trudne. Jak
tam kryzys? – zapytał niedawno szefa Radia
PiN. Kryzys? Bardzo dobrze – usłyszał w odpowiedzi. Pozornie zabawny dialog pokazuje poważny problem, od skali którego będzie
zależeć przyszłość i kształt medialnej branży.
Zwłaszcza że gospodarcze zawirowania nie
są jedynym problemem środków masowego
przekazu. Hipoteza Tomasza Wróblewskiego,
wedle której za kilka lat w kioskach zabraknie papierowych gazet, to już nie surrealizm,
a jeden z możliwych scenariuszy.
Największe światowe tytuły zaciskają
pasa. Zarząd News Corporation zdecydował
się na gigantyczne zwolnienia, dlatego pracę
w koncernie Ruperta Murdocha straciło już
ponad trzy tysiące osób. Problemy nie omijają innych gazet. Washington Post w pierwszym kwartale bieżącego roku zanotował
| 06 |
stratę niemal 20 milionów dolarów. Rok
wcześniej wypracował w analogicznym okresie zysk na poziomie prawie 40 milionów.
Z kolei symbolem zmian na rynku może być
przykład dziennika Christian Science Monitor,
który przeniósł się do Internetu i w ogóle nie
ukazuje się już w wersji drukowanej.
Nowa jakość czy mission
impossible?
Nerwowych ruchów nie brakuje również
w naszych rodzimych mediach. Trudno jednak, żeby było inaczej. Sprzedaż gazet codziennych zdecydowanie spada. W pierwszym półroczu 2009 roku tracili wszyscy
– od kilku (Super Express) do kilkudziesięciu
(Dziennik) procent. Ogólnopolskie dzienniki
odnotowują również coraz niższe wpływy
z reklam. Radiowa Trójka znalazła się w tak
złej sytuacji, że o wparcie zwróciła się do
swoich słuchaczy, a Komitet Miłośników
Trójki uzbierał w ciągu miesiąca ponad 200
tysięcy złotych. Pieniądze zdecydowały też
o tym, że Edipresse sprzedało Przekrój. Najwięcej emocji wzbudza jednak fuzja Dziennika i Gazety Prawnej.
Tomasz Bar z portalu FinanseOsobiste.
pl nie wyklucza, że fuzje tytułów mogą być
nowym trendem na rynku prasowym. – Zamiast zamykać tytuł, wydawcy przeżywający problemy mogą starać się go ratować
właśnie przez połączenie – uważa. Dodaje
również, że właściciele, którzy nie dostosują
się szybko do potrzeb rynku, będą musieli
opuścić branżę. A Andrzej Skworz zauważa związek pomiędzy ostateczną porażką
Dziennika a światowym kryzysem. – Wcześniej Axel Springer mógł sobie pozwolić na
przynoszący straty Dziennik, gdyż zarabiał na
innych tytułach. Teraz nawet on zdecydował
o szukaniu oszczędności – podkreśla naczelny miesięcznika Press.
Infor Biznes, wydawca Gazety Prawnej,
został właścicielem Dziennika i serwisu internetowego Dziennik.pl na podstawie czerwcowego porozumienia z koncernem Axel
Springer. 14 września ukazał się pierwszy numer Dziennika Gazety Prawnej, który ma skupić w jednym piśmie największe walory obydwu tytułów. Gazeta składa się z trzech części:
strony białe opisują problematykę ogólnoinformacyjną, strony żółte dotyczą prawa
i podatków, a strony łososiowe zawierają informacje gospodarcze. Marcin Piasecki, szef
dodatku ekonomicznego Dziennika, obecnie
związany z DGP, uważa, że nowy projekt wyznaczy inną jakość w mediach. – Gazeta Prawna jest pismem notującym stabilną sprzedaż
i cieszy się uznaniem środowiska prawnoekonomicznego. Z kolei Dziennik miał bardziej ogólny profil, w którym nie brakowało
polityki oraz wartościowych opinii – tłumaczy
i dodaje, że połączenie tych gazet pozwoli zaoferować czytelnikowi interesujący produkt.
Nie brakuje jednak opinii, że fuzja tak różnych tytułów to łączenie ognia z wodą, a lipcowy Press określił ją nawet jako „mission impossible”. – Trudno już na starcie wyrokować
sukces albo porażkę tego projektu – ocenia
Dobrze radzą sobie
tytuły sensacyjne.
Wynika to ze specyfiki
czytelników tych
gazet. Przeważnie
wywodzą się oni z
mniej wykształconych
czy wręcz zacofanych
grup społecznych
i dlatego rzadziej
przechodzą do
Internetu.
Anita Sobczak, szefowa działu Opinie
w dzienniku Fakt zaznacza, że sprzedaż tej
gazety także spada, choć nie w takim stopniu, jak dzienników opinii. – Zapotrzebowanie na naszą gazetę nie zmniejsza się tak
drastycznie, jak w przypadku innych dzienników, ale kryzys jest zauważalny – ocenia.
I rzeczywiście, sprzedaż Faktu spadła w okresie od stycznia do lipca o 6,5 procent w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego
roku. Super Express stracił w tym czasie niecałe 5 procent.
Narzekać nie mogą na pewno dzienniki sportowe. Przegląd Sportowy notuje w
tym roku zdecydowanie wyższe przychody
z reklam niż w poprzednich dwunastu miesiącach – w okresie od stycznia do maja poprawił się pod tym względem o 43 procent.
Udany debiut na rynku zanotował również
ukazujący się od sierpnia dwudnik Futbol
News. – Osiągnęliśmy stabilną sprzedaż na
poziomie 40 tysięcy egzemplarzy – chwali
się redaktor naczelny pisma Jacek Kmiecik.
Podaje także powody, dla których spółka
SportLive 24 zdecydowała się na debiut
w czasach kryzysu. – Wydawca dokładnie
zbadał rynek i uznał, że nisza piłkarska nie
jest do końca zapełniona. Poza tym, przed
Euro 2012 futbolowy rynek reklamy z pewnością będzie ożywiony – przewiduje.
Nowe rozdanie w TVN-ie
Atmosferę niepewności widać również
w segmencie telewizji. Ceny reklam obniżyły wszystkie stacje publiczne i komercyjne,
a dwutygodniową akcję reklamową w TVN
Warszawa można wykupić już za 7 tysięcy
złotych. Zdumienie budzą plany TVP, która
chce wziąć w banku kredyt w wysokości 100
milionów złotych na pokrycie kosztów bieżącej działalności. Tymczasem w komercyjnej
TVN dobiegła końca epoka Walterów.
Od 1 pierwszego września prezesem TVN
nie jest już Piotr Walter, a w zarządzie Grupy
zabrakło miejsca dla Edwarda Miszczaka. Czy
tak głębokie zmiany są efektem gorszych wyników finansowych spółki w bieżącym roku?
– To raczej efekt procesu usprawniania wewnętrznej organizacji Grupy TVN – tłumaczy
Konrad Smoląg, rzecznik Grupy. I dodaje, że
w ciągu ostatnich lat Grupa TVN przekształciła się z firmy działającej wyłącznie na rynku
telewizyjnym w zintegrowany koncern multimedialny, łączący telewizję z Internetem
i platformą cyfrową „n”. Smoląg dementuje
również plotki o przyszłej współpracy TVN
z News Corporation. Następca Piotra Waltera,
Markus Tellenbach, jest bowiem jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej Sky
Deutschland, w której udziały ma właśnie
koncern Murdocha. – Funkcje pełnione przez
pana Tellenbacha przed rozpoczęciem jego
misji w TVN nie mają wpływu na strategię
Grupy – zapewnia rzecznik TVN.
Wymienia zarazem szereg działań podjętych w TVN w celu niwelowania skutków
kryzysu. Nowością są na przykład wewnętrzne limity na wykorzystywane zasoby, renegocjowanie umów z dostawcami czy nawet
zamrożenie poziomu zatrudnienia oraz wynagrodzeń. TVN zrezygnował także z nadawania kanałów, które, jak TVN Lingua, nie
osiągnęły założonych celów.
Najgorsze jeszcze
przed nami?
Jaką drogą powinny pójść media? Zdaniem
Tomasza Bara przyszłością rynku są Internet,
e-wydania gazet, niszowa tematyka i fuzje
tytułów. – Młodzież przechodzi na przekaz
multimedialny, a osoby starsze zwyczajnie
mają za mało pieniędzy, aby utrzymać na
rynku trzy czy cztery podobne tytuły – wyjaśnia dziennikarz portalu FinanseOsobiste.pl.
Internet dał więc szansę gazetom, które
w dobie kryzysu zmuszone są do zmniejszania objętości i przyzwyczajania się, że strata
na rynku reklamy jest czymś normalnym. Niewiele z nich myśli jednak o innej, groźniejszej
konsekwencji podboju sieci. Jest nią odzwyczajenie czytelnika od formy papierowej.
Nie można zatem wykluczyć, że koniec
kryzysu będzie zarazem oznaczał koniec
pewnego etapu w historii mediów. Problemy
światowej gospodarki wpisują się bowiem
w bardziej złożony problem współczesnych
mediów. Jak mocno odczują go dziennikarze i wydawcy? – Nikt nie jest na tyle mądry,
by wiedzieć, na jakim etapie kryzysu znajdują się polskie media – szczerze przyznaje
Andrzej Skworz. Optymizmem nie napawa
również uwaga Marcina Piaseckiego: – Media jako pierwsze odczuwają skutki kryzysu,
a co gorsza, ostatnie zauważają poprawę
koniunktury – ostrzega i wskazuje na dwie
główne przyczyny tego zjawiska. Przede
wszystkim konsumenci oszczędzają i rezygnują z kupowania gazet. Poza tym, w czasie
kryzysu standardem są cięcia wydatków reklamowych, bo firmy w pierwszej kolejności
rezygnują właśnie z marketingu i promocji.
Pierwsze sygnały o poprawie koniunktury
należy potraktować bardzo ostrożnie. Analitycy zgodnie przekonują, że na mrożenie
szampana z okazji zakończenia kryzysu jest
zdecydowanie za wcześnie. Coraz większa
grupa ekspertów zapowiada też nadejście drugiej, równie głębokiej fazy kryzysu.
A niepewność i nerwy na rynku mediów nie
zapowiadają niczego dobrego. Zupełnie na
miejscu wydaje się zatem pytanie o to, czy
przypadkiem najgorsze ciągle nie jest jeszcze przed nami?
współpraca: Dominik Szczepański,
Anna Klaja, Magda Lipińska,
Paweł Jeleniewski, Monika Buczyńska
Średnia sprzedaż wybranych dzienników ogólnopolskich w lipcu 2009
(w nawiasie procentowa zmiana sprzedaży w stosunku do lipca 2008)
Fakt – 465 891 (-5,3 %)
Gazeta Wyborcza – 348 144 (-9,8 %)
Super Express – 190 813 (-4,5 %)
Rzeczpospolita – 134 263 (-11,0 %)
Dziennik – 81 015 (-46,2 %)
Gazeta Prawna – 62 263 (-6,3 %)
Przegląd Sportowy – 61 230 (-9,0 %)
Puls Biznesu – 16 513 (-23,1 %)
Parkiet Gazeta Giełdy – 7 512 (-33,2 %)
Źródło: ZKDP – rozpowszechnianie płatane razem – lipiec 2008, lipiec 2009.
reklama
Kto będzie płacił za newsy?
Zawirowania na rynku mediów związane
z kryzysem ekonomicznym stanowią
element bardziej złożonego problemu.
– W mediach dokonuje się pewne przewartościowanie, a proces ten trwa już zdecydowanie dłużej niż obecny kryzys gospodarczy
– ocenia Marcin Piasecki i przypomina, że ludzie przestają czytać prasę drukowaną, a media elektroniczne są zdecydowanie szybsze.
Przyczynę tego zjawiska próbuje wyjaśnić
medioznawca Łukasz Szurmiński. – Informacje są przenoszone do Internetu, często w
nielegalny sposób. Część odbiorców zamiast
płacić za gazetę, woli mieć za darmo dostęp
do newsów z różnych mediów – tłumaczy.
Właśnie dlatego gazety próbują być jednocześnie w kiosku i w sieci. – Redakcje tworzą
relacje między gazetą a portalem. Autorzy
Polityki i ich teksty pojawiają się również na
stonie, ale nigdy nie alienują się od gazety, która pozostaje rdzeniem naszej marki
– mówi Wiesław Władyka. W jego opinii coraz większe znaczenie będzie odgrywać również działalność rynkowa poprzez dodatkowe wydawnictwa – serie książkowe, dodatki
specjalne, a nawet akcje społeczne budujące
wizerunek pisma.
Maciej Mrozowski dodaje natomiast, że
po gazety papierowe coraz rzadziej sięgają
zwłaszcza młodzi ludzie. – Natomiast dobrze
ma się prasa on-line. Symbolem przełomu
w mediach może być niedawna deklaracja
Murdocha: koniec z darmowymi newsami
– tłumaczy medioznawca, który przewiduje, że
już niebawem portale inne niż witryny gazet
mogą mieć problem ze zdobywaniem informacji. – Podstawowym pytaniem jest dzisiaj:
kto będzie płacił za produkcję newsów i kto
będzie na tym zarabiał? – podsumowuje.
| 07 |
Maria Wiernikowska:
Męczące życie
mnie nie męczy
staże
& praktyki
Magdalena Karst-Adamczyk
Zadebiutowałam na papierze tekstem
o księdzu Jerzym Popiełuszce. Na stałe
mieszkałam wówczas w Paryżu, ale często
przyjeżdżałam do Polski. Zastałam księdza
Jerzego na plebanii, w sytuacji nieoficjalnej, choć nerwowej, bo Popiełuszko czuł
się już osaczony. Przyszłam z ciekawości,
po prostu chciałam poznać tego niezwykłego faceta. Rozmawialiśmy na pół towarzysko (chociaż jakim ja, młoda, zuchwała
emigrantka, mogłam być towarzystwem
dla takiego człowieka?). Ksiądz Popiełuszko długo rozpinał guziczki sutanny,
był zmęczony, uważał na słowa. Mieliśmy
świadomość, że jesteśmy podsłuchiwani. Trzy tygodnie po tym spotkaniu został
zamordowany. Bronek Wildstein, redaktor
naczelny ukazującego się w Paryżu pisma
Kontakt, poprosił, bym opisała to spotkanie. Byłam zaskoczona: jak to, dlaczego ja?
Przecież jesteś dziennikarką – odparł Bronek. Do tamtej pory nigdy tak o sobie nie
myślałam.
Działałam w komitecie Solidarności, robiłam tłumaczenia pism podziemnych,
zaczepiłam się w paryskiej Kulturze, gdzie
trzy razy w tygodniu byłam kimś w rodzaju sekretarki Józefa Czapskiego; czytałam
mu książki, podawałam farby, pisałam listy.
W Maisons Laffitte otarłam się o najwybitniejszych Polaków tamtego okresu. Poznałam
Zbigniewa Herberta, wielokrotnie rozmawiałam z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim.
Nie chcę wymieniać nazwisk niezwykłych
ludzi, których tam spotkałam, bo to tak, jakbym przypinała ich sobie do klapy. A ja po
prostu byłam strasznie zuchwała.
reklama
W latach osiemdziesiątych przez pięć lat
pracowałam w Radio France Internationale. Nie byłam zatrudniona na etacie, działałam w charakterze freelancera. Przygotowywałam przeglądy prasy oraz materiały do
magazynu kulturalnego, ale najbardziej spełniłam się, robiąc wywiady. Moimi rozmówcami byli Polacy, których głos w tamtym czasie
wydawał mi się ważny. Byli to ludzie, którzy
na różne sposoby próbowali obalić komunę.
Kursowałam między Polską a Francją z prywatnym paszportem. W RFI patrzyli na mnie
coraz bardziej podejrzliwie. Może mieli mnie
za ubeka? Przecież wielu zatrudnionych tam
polskich dziennikarzy przez całe lata nie odwiedzało kraju, ukrywało się pod pseudonimami, tymczasem ja, jak gdyby nigdy nic,
kupowałam roczny bilet lotniczy i jeździłam
do Polski, kiedy chciałam. Oczywiście na
miejscu zachowywałam reguły konspiry.
Pamiętam, że z Januszem Onyszkiewiczem
umówiliśmy się w Tatrach, by zachować dyskrecję. Dziś kompletnie tego nie rozumiem,
bo chwilę potem wysyłałam rozmowy zagranicę, najczęściej przez telefon. To nie było
trudne: do telefonu podłączało się magnetofon z nagraniem, a do rozkręconej słuchawki
takie jakby krokodylki i wysyłało się dźwięk
idealnej jakości wprost na taśmę RFI lub BBC.
Często nadawałam też relacje z siedziby
Agence France Presse pod życzliwym okiem
Andrzeja Woyciechowskiego. Patrzyłam na
niego z podziwem, bo był bardzo przystojnym mężczyzną i świetnym dziennikarzem.
Tłumacząc na polski jego francuskie teksty
pisane dla Libération czy AFP, uczyłam się
dziennikarskiego rzemiosła. Ale wtedy nie
przyszło mi nawet przez myśl, że za kilka lat
Woyciechowski, Janusz Weiss i ja stworzymy
pierwsze niezależne radio w Polsce.
Wtedy, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, miałam inne marzenie: kiedy
zrobiłam już wywiady ze wszystkimi
wielkimi, uznałam, że muszę „zrobić”
także Lecha Wałęsę. Wałęsa, podówczas
przewodniczący nielegalnego Związku
„Solidarność”, został zaproszony przez włoski rząd, parlament i związki zawodowe do
Rzymu. W podróż wybrał się samolotem liniowym Antonow wraz z dwoma asystentami, Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem
Geremkiem, oraz w towarzystwie małżonki.
Z punktu widzenia włoskich gospodarzy
była to poważna dyplomatyczna wizyta,
a Wałęsa goszczony był z największymi honorami. To mógł być ‘88 rok. Ponieważ siedziałam w newsach, wiedziałam, że wizyta
się zbliża, że włoskie media bardzo się nią
emocjonują i postanowiłam ten fakt wykorzystać. Przy okazji strajków w stoczni
poznałam dziennikarzy włoskiego dziennika La Repubblica i zadzwoniłam do gazety
z propozycją zrobienia wywiadu z Wałęsą.
Byli zainteresowani. Nie myśląc długo, poleciałam do Warszawy (z Paryża) z zamiarem
wyprawienia się w podróż do Włoch wraz
z Lechem Wałęsą. Kupiłam bilet na ten sam
samolot, a dzień przed podróżą odszukałam
przyszłego prezydenta w Hotelu Europejskim, w którym zatrzymał się na noc, ubrana
w minispódniczkę dygnęłam nóżką na powitanie i poprosiłam o wywiad. Wszystko było
na granicy hucpy, ale cel został osiągnięty
– nazajutrz rano, kiedy samolot z Wałęsą
(i ze mną) na pokładzie lądował w Rzymie,
na pierwszej stronie jednego z największych
włoskich dzienników ukazał się wywiad
z przewodniczącym Solidarności.
Choć początkowo nie miałam żadnej legitymacji ani akredytacji, bo poleciałam
do Włoch na wariata, razem z Wałęsą i
jego świtą wędrowałam pomiędzy siedzibą rządu, parlamentem i Watykanem,
bo również tam wcisnęłam nogę. Tymczasem dziennikarze La Repubblica rozochoceni
dostarczonym materiałem, poprosili o kolejny – rozmowę z Danutą Wałęsową. Na taką
propozycję Wałęsa stanowczo zaoponował i
wszelkie moje prośby ucinał krótko: Żona jest
tu prywatnie. Nie dałam za wygraną i zaczęłam zbierać plotki i anegdoty o Wałęsowej
od otaczającego rodzinę dworu. Dowiedziałam się śmo i owo, na przykład, w jakim sklepie podczas wizyty w Rzymie kupiła buciki
na komunię dla córki. Napisałam tekst – portret fantastycznej kobiety, żony-opoki, matki ośmiorga dzieci. Wałęsa był wściekły, co
Geremek, znany figlarz, skomentował krótko: Wie pani, chodzi o te kurze łapki. Chodziło
| 08 |
sp
staże | Staże w praktyce
fot. sxc.hu
rys. Maria I. Szulc
Gdzie się zaczęłam: Maria Wiernikowska | dziennikarstwo
o niewinne zdanko w tekście, które brzmiało: Jedynym śladem jej czterdziestu kilku lat
są kurze łapki wokół oczu, kiedy się uśmiecha.
Przez całą powrotną podróż Wałęsa mnie
ignorował i gasił lodowatym spojrzeniem,
a na lotnisku, tuż po przylocie, kiedy chciałam na gorąco nagrać komentarz Geremka
do tej wizyty, podszedł do profesora i powiedział stanowczo: Tej pani już wywiadów
nie udzielamy. I więcej się nie pchałam.
Zwłaszcza, że wielka polska rewolucja,
która kilka lat wcześniej tak bardzo mnie
zafascynowała, powoli przestawała mnie
kręcić. W lutym ‘89 roku uczestniczyłam
w spotkaniu na Wydziale Socjologii UW,
na którym byli wszyscy wielcy opozycji
i to był moment, w którym zdałam sobie
sprawę, że rewolucja właśnie się skończyła,
a teraz zaczyna się polityka. Pojechałam na
narty do Zakopanego i przestałam się tym
wszystkim emocjonować. Przerzuciłam się
na Litwę. A potem była wojenka, wojenka.
Momentem zwrotnym w moim życiu korespondenta wojennego była śmierć Waldka Milewicza. Nagle zdałam sobie sprawę,
że najwyższa pora przestać się ścigać. Bo
myśmy się z Waldkiem ścigali.
Kiedyś rozmawiałam z Ryszardem Kapuścińskim i on powiedział coś bardzo istotnego: że wszystkie wojny są mniej więcej jednakowe. Mnie to po postu znudziło. Straciłam
ciekawość. Poczułam monotonię.
Miałam szczęście, bo w życiu zawodowym
robiłam tylko to, co chciałam. Zdarzało mi
się pracować bez wytchnienia po kilkanaście
godzin dziennie, przez długie tygodnie. Męczące życie mnie nie męczy. Osiem godzin
przy biurku ‑ to dopiero musi być katorga!
A ja zawsze miałam poczucie, że robię coś
ważnego, potrzebnego. Tak, jak przez ostatnie dwa i pół roku, robiąc program społeczny Telewizja Objazdowa. Żartuję sobie,
że Telewizja Objazdowa jedzie, gdzie chce,
i rozmawia, z kim chce. I rzeczywiście – co
wymyślę, to realizuję. W najmniejszych
polskich miasteczkach organizowałam jednodniowe wydarzenia: a to rewię mody
miejscowego zakładu krawieckiego, innym
razem gminny konkurs fryzjerski. Telewidzowie lubią ten program. Niestety, moi
szefowie w TVP mają to w nosie. Właśnie
dowiedziałam się, że program schodzi
z anteny. Chcąc nie chcąc, znalazłam się
na kolejnej wojnie. Walczę przez rozsądek, chociaż mam już dość wyciągania
armat przeciw kolejnemu dyrektorowi.
O własny tyłek się nie boję, Pan B. ofiarował
mi już dość żyć i może szykuje jakieś kolejne. Po prostu żal mi tak fajnego programu.
Płatne praktyki mimo kryzysu
Mimo kryzysu wakacje są czasem na realizację programu płatnych praktyk letnich
w Mars Polska, skierowanych do studentów
III, IV i V roku wszystkich kierunków studiów
– ludzi odważnych, kreatywnych, którzy
chcą otworzyć sobie drogę do spełnienia
wymarzonej ścieżki zawodowej. Praktyki
w Mars Polska prowadzone były pod okiem
doświadczonych menedżerów. Trwały dwa
miesiące (lipiec-sierpień), a studenci przez
ten czas stali się pełnoprawnymi Współpracownikami (tak w Marsie nazywa się
pracowników), podpisując umowę o pracę,
otrzymując comiesięczne wynagrodzenie
w wysokości 3500 zł brutto oraz mając
zagwarantowane bezpłatne zakwaterowanie
na czas trwania praktyk. Ponadto praktykanci korzystają z dotowanych przez firmę
posiłków, otrzymują ubezpieczenie na życie
oraz prywatną opiekę medyczną, a także
mogą brać udział w zajęciach sportowych.
Projekty w ramach praktyk były realizowane
w działach IT, inżynieryjnym, badań
i rozwoju, finansowym, logistyki, zakupów,
marketingu, sprzedaży czy personalnym
i produkcyjnym. Firma Mars Polska (dawniej
Masterfoods Polska) jest obecna w Polsce
od 1992 roku zatrudniając obecnie blisko
1400 współpracowników. Roczne przychody
firmy przekraczają 1,3 mld PLN. Firma stale
inwestuje i rozwija swoją działalność, która
obecnie obejmuje marketing, sprzedaż oraz
produkcję słodyczy, dań gotowych oraz
markowego jedzenia dla zwierząt. Mars
Polska posiada fabrykę słodyczy i napojów
mlecznych w Janaszówku k/Sochaczewa,
oraz dwie fabryki gotowego markowego
jedzenia dla zwierząt w Kożuszkach Parcel
k/Sochaczewa.
Zapłać za staż
2 tys. zł trzeba było zapłacić za Szkołę
TVN24, czyli miesięczny praktyczny kurs w
kanale informacyjnym. Przez pięć dni
w tygodniu, 200 godzin w miesiącu, uczestnicy warsztatów uczyli się pisać teksty
informacyjne, przeprowadzać wywiady,
poznawali programy komputerowe do montażu. W szkoleniu wzięło udział ok. 20 osób,
a chętnych było kilkakrotnie więcej. Mimo że
pomysł stacji TVN24 był krytykowany przez
środowisko akademickie oraz przedstawicieli
innych mediów, to należy się spodziewać
kolejnych edycji.
Staż rośnie
1 października rozpoczął się III staż Rośnij
z nami organizowany przez Agorę S.A. W
programie mogli wziąć udział studenci
ostatnich lat oraz absolwenci wszystkich
kierunków studiów. W ramach stażu studenci zajmują się: raportowaniem i analizą
danych internetowych, rozwojem nowych produktów reklamowych, rozwojem
projektów specjalnych, redakcją serwisów
internetowych wyborcza.pl, tworzeniem
stron internetowych oraz rozwojem usług
mobilnych. www.rosnijznami.pl
Lepiej będzie na Wielkanoc
Co miesiąc firmy proponują 80 tys. miejsc pracy. Co druga oferta to staż,
bezpłatny lub finansowany z Funduszu Pracy. Kiedy poprawi się sytuacja na rynku
pracy? Zdaniem specjalistów za kilka miesięcy, wiosną przyszłego roku.
Michał Jabłoński
Michał Jasiński, student czwartego roku socjologii na UW: – Aplikacje o odbycie stażu wysłałem do ponad trzydziestu agencji PR’owych.
Wcześniej sporo czasu poświęciłem na ich wyszukanie i odpowiednie wyselekcjonowanie.
Przygotowałem kilka różnych wzorów listów
motywacyjnych. Po miesiącu od ich wysłania
nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Nawet
odmownej – dodaje z rozgoryczeniem.
Miejsc dających możliwość odbycia stażu
bądź praktyki jest coraz mniej. – Wpływ na to
ma przede wszystkim kryzys gospodarczy, który dotknął wiele branż. W wielu firmach zmniejszyła się liczba zamówień, projektów, zadań
do realizacji – wyjaśnia Anna Macnar, country
manager Universum Polska, ekspert rynku staży i praktyk studenckich. – To z kolei przekłada
się na liczbę tego typu ofert. Poza tym w wielu
przypadkach zmieniła się także forma finansowania i w rezultacie firmy uprzednio oferujące
studentom wynagrodzenie z tytułu odbywanego stażu obecnie rezygnują z niego. Liczba
oferowanych praktyk oraz ich charakter nie
zmienił się tylko w przypadku kilku największych firm – dodaje Macnar.
Nie dość, że nie łatwo znaleźć firmę oferującą staż, to z niezrozumiałych powodów
większość firm nie ma w zwyczaju odpowiadania na wysyłane do nich zgłoszenia.
Najczęściej ich przedstawiciele tłumaczą to
brakiem rekrutacji. Te niesprzyjające czynniki
łatwo mogą zniechęcić do dalszych poszukiwań. Rezygnacja w takiej sytuacji to najgorsze
z możliwych rozwiązań. – Wiele firm kompletnie mnie zignorowało, ale nie załamałem się
i byłem konsekwentny – opowiada Jasiński.
– Na praktyki dostałem się przypadkowo.
W ogóle tego nie planowałem i niespecjalnie mi na tym zależało. Studiuję dziennikarstwo i czekając na ćwiczenia zauważyłem
na jednej z licznych tablic ściennych, kartki
z informacjami o możliwości odbycia sta-
żu w dwóch ciekawych redakcjach – mówi
Robert Dobrzyński, student trzeciego roku
dziennikarstwa i komunikacji społecznej na
UW. – Wysłałem CV i krótkie listy motywacyjne. Po dwóch tygodniach zatelefonowali
do mnie z pierwszej redakcji. Umówiłem się
na rozmowę kwalifikacyjną. Tydzień później
wraz z trójką innych studentów rozpocząłem
staż. Od tego czasu minęło pięć miesięcy,
a od dwóch jestem normalnie zatrudniony.
Basia Chejnowska, studentka trzeciego
roku geografii na UW ofert staży szukała
przez internet. – Na różnych portalach ogłoszeniowych wyszukałam kilka odpowiadających mi ofert i wysłałam CV. Ze względu
na specyficzny kierunek ograniczyłam się
do firm turystycznych. Spośród kilku firm
turystycznych jedną przeszłam pomyślnie
i zostałam przyjęta na trzymiesięczny staż
– dodaje studentka geografii.
Obecnie większość studentów rozpoczyna
swoje poszukiwania w internecie, a konkretniej we wszelkiego rodzaju portalach ogłoszeniowych. W ten sposób ogłaszają się duże
korporacje, które posiadają cykliczne programy stażów i praktyk dla studentów. Cieszą
się one zazwyczaj dużym zainteresowaniem,
jednak ze względu na niewielką ilość oferowanych miejsc, bardzo trudno się na nie dostać. Dlatego warto obniżyć swoje wymagania i skupić się na ofertach mniejszych i mniej
prestiżowych firm. Zainteresowanie stażem
w tego typu przedsiębiorstwach jest mniejsze, dzięki czemu szanse na angaż wzrastają.
W internecie, prócz portali ogłoszeniowych,
warto zwrócić uwagę na strony internetowe
interesujących firm. Można na nich znaleźć
najaktualniejsze informacje o trwających procesach rekrutacyjnych. Nawet, jeśli w danej
chwili firma poszukuje tylko pracowników na
stałe, warto wysłać swoje CV. Tak właśnie zrobił Michał Jasiński. – Po tym jak nie otrzymałem żadnej odpowiedzi od agencji PR, moja
dziewczyna zapisywała się przez internet na
kurs angielskiego w jednej ze znanych szkół
językowych. Odruchowo sprawdziłem czy
szukują pracowników. Poszukiwali do działu sprzedaży. Zgłosiłem się, a po tygodniu
byłem już na rozmowie kwalifikacyjnej. Tam
jednak okazało się, że owa praca w „dziale
sprzedaży” to nic innego, jak stanie w punktach informacyjnych w centrach handlowych
– opowiada Jabłoński. – Nie satysfakcjonowało mnie to. Asertywna postawa zaskoczyła
komisję rekrutacyjną, która zaproponowała
staż w dziale marketingu.
Ofert staży i praktyk należy również szukać
w biurach karier przy wyższych uczelniach.
Pracodawcy nadal bardzo chętnie korzystają
z ich pośrednictwa przy pozyskiwaniu kandydatów. Warto także wybrać się na organizowane dni kariery czy targi pracy. Dzięki takim
wydarzeniom istnieje możliwość porównania
ofert wielu firm, a co najcenniejsze, bezpośredniej rozmowy z pracownikami działu kadr.
Można się zorientować czy aplikowanie do tej
właśnie firmy ma sens.
Gdy już wiadomo gdzie szukać, warto zastanowić się czego oczekiwać. Obecna sytuacja jest na tyle niekorzystna, że wybrzydzanie jest ostatnią rzeczą, na jaką może sobie
pozwolić student. Wiele firm albo całkowicie
zrezygnowało ze staży, albo zmieniło formę
ich finansowania, z płatnych na bezpłatne.
Studenci starszych roczników, dla których to
ostatni moment na odbycie tego typu praktyk, są mniej wybredni niż wcześniej. Większość z nich nie oczekuje wynagrodzenia za
swoją pracę, są skłonni do przyjęcia ofert nie
spełniających ich oczekiwań. Niezmieniły się
za to oczekiwania studentów niższych roczników. – Są świadomi, że za rok czy dwa, kiedy będą musieli decydować się na staż, ofert
będzie dużo więcej i więcej szans, że znajdą
tę w pełni ich satysfakcjonującą. I mają rację,
w ciągu kilku miesięcy sytuacja na rynku staży czy praktyk studenckich powinna ulec polepszeniu – mówi Macnar.
| 09 |
Kolumna Zygmunta | fotografia
Pokochaj fotografię
Ukazał się czwarty numer mało znanego
internetowego magazynu fotograficznego
Pokochajfotografie.pl. Założeniem redakcji
jest kierowanie pisma do osób, które fotografowanie traktują jako hobby i chcą
w ciekawy sposób rozwijać swoje umiejętności. Od kilku lat w sieci ukazuje się
również nieregularny kwartalnik poznańskich fotoreporterów 5 klatek.
www.pokochajfotografie.pl
| 10 |
DODATEK SPECJALNY 01/2009
Marcin Kasprzak
No
r
we
g
ia
Sz
we
cja
Fin
lan
dia
Islandia
Estonia
dia
an
Irl
Litwa
Wielka
Brytania
Białoruś
a
Holandi
Be
Rosja
Łotwa
nia
Polska
Niemcy
lgi
a
Luksemburg
Ukraina
Czechy
Francja
ria
ust
Szwajcaria
A
Włochy
Monaco
enia
Słow
San Marino
Andora
Hiszpania
acja
Słow
M
oł
Węgry
da
wi
a
Rumunia
Chorwacja
Serbia
Czarnogóra
Bułgaria
Kosowo
Albania
Euro jako wspólna waluta zadebiutowało w 1999 roku. Jej
pomysłodawcami byli przywódcy państw europejskich już na
początku procesu integracji Starego Kontynentu. W 1962 r.
opublikowano tzw. memorandum Marjolina, w którym wyrażono
potrzebę powołania Komitetu Prezesów Banków Centralnych.
Dostrzeżono konieczność kontroli polityki walutowej. Już pod
koniec lat 60. w Hadze zapadły pierwsze decyzje dotyczące
przyjęcia wspólnej waluty. Planowano wprowadzenie jej w roku
1980. Proponowano dla niej nazwę ECU (czyt. ekju; od European
Currency Unit). Plan jednak nie został od razu zrealizowany wskutek
kryzysu naftowego lat 70. Nigdy nie wydrukowano banknotów
waluty ECU, która funkcjonowała tylko w formie zapisów na kontach
księgowych przez krótki czas. W 1988 r. w Hanowerze przywódcy
EWG podjęli decyzję o powołaniu Unii Gospodarczo-Walutowej.
Prace nad jej utworzeniem planowano rozłożyć na trzy etapy.
Pierwszy ruszył w 1990 r. i zakończył
się sukcesem, co zaowocowało
utworzeniem Instytutu
Walutowego. W latach
1999-2002 euro
funkcjonowało obok
walut narodowych.
Następnie stało się
jedynym środkiem
płatniczym w
12 państwach
europejskich
(patrz mapka
obok).
Da
Wprowadzenie fotografii było rewolucją
w sposobie pokazywania otoczenia człowieka – na zdjęciach wszystko
było jak żywe. Stała się ona impulsem do powstania dziesiątek następnych wynalazków,
opartych na precyzyjnym
i trwałym zapisie świata rzeczywistego. Wcześniej tylko
nieliczni byli w stanie oddać
swoją wizję na rysunkach,
grafikach czy obrazach, gdyż
wymagało to opanowania
skomplikowanego i pracochłonnego warsztatu, bo
sam dar postrzegania tego,
co dookoła, nie wystarczał.
Dzieła mistrzów malarstwa
czy grafiki nie były jednak
dokładną kopią rzeczywistości. Fotografia, szczególnie ta
z pierwszych dziesięcioleci
jej istnienia, też wymagała
biegłości warsztatowej, ale
o innym charakterze i na pewno była łatwiejsza do opanowania niż wcześniejsze techniki malarskie i graficzne.
Pojawienie się fotografii wyzwoliło nową energię u wielu
wynalazców. Zniknęło przekonanie, że rzeczywistość
w całym swoim bogactwie
jest dziełem Stwórcy, doskonałym i niepowtarzalnym.
Nagle okazało się, że człowiek
James Robertson - Imperial Gate of the Seraglio, view of the entrance of the Serail,
potrafi wiernie ją odtworzyć. Constantinople, 1855
Co prawda obraz był czarnojej wspomagająca rola w demokratyzacji
biały, a więc jeszcze nieidealnie oddający
codzienności była i nadal jest niebagatelna.
stan rzeczy, ale poza tym to, co zostało zaZ jednej strony przez łatwość opisywania
świata i upowszechniania wiedzy o nim, owe
informacje traktowane były jako najbardziej
wiarygodne, bo wiernie oddające rzeczywistość. Z drugiej dość szybko aparat fotograficzny stał się dostępny dla wielu ludzi i każdy
mógł ukazywać świat po swojemu, dzieląc
się tymi wizjami z innymi. Po trzecie czytanie
fotografii nie wymagało opanowywania obcego języka, wszyscy widzieli to samo, choć
interpretować mogli różnie.
Szybkie upowszechnienie się fotografii,
w dużej mierze za sprawą całej gromady pasjonatów, spowodowało, że nie trzeba było
być artystą, by robić zdjęcia. Co ciekawe, wieAntonio Beato - Views of Egypt 04p, 1870s
Arthur E. Durham - Photomicrograph of a Fly, c. 1865
Europejscy politycy od dawna myśleli o euro. Pomysł utworzenia wspólnej waluty
padał od początku integracji Starego Kontynentu. Dzisiaj euro jest środkiem
płatniczym w 16 państwach Unii Europejskiej, w 11 krajach i terytoriach należących
do UE, we francuskich posiadłościach na Atlantyku i Oceanie Indyjskim, a także
w brytyjskich bazach wojskowych na Cyprze. Wprowadzenie wspólnej waluty nie było
i nadal nie jest łatwe ani szybkie. Państwa strefy euro musiały możliwie jak najbardziej
ujednolicić swoją politykę walutową, a także spełnić określone warunki. Takim samym
kryteriom podołać musi również Polska, która ubiega się o wstęp do Eurolandu.
a
le wybitnych dzieł fotograficznych nie mieści
się w obszernym zbiorze zwanym sztuką. Poczynając od zdjęć o charakterze naukowym,
przez fotoreportaż, po zdjęcia reklamowe.
Bywają pracami ważnymi i doskonałymi,
choć trudno uznać je za realizacje artystyczne. Fotografia,
będąca dyscypliną rozpiętą
między sztuką i niesztuką,
miała także wpływ na wielu artystów chcących wyjść
poza tradycyjną formułę
tworzenia. Pomogła w sięgnięciu po niestandardowe
formy, przedmioty i sposoby
realizowania dzieł. Demokratyzacyjna rola fotografii jest
wyraźnie widoczna także na
polu sztuki.
Jubileusz 170-lecia fotografii
warto świętować z jeszcze
jednego powodu. Gdy wynalazcy zaprezentowali swoje
dzieło, władze Francji, namówione przez członków Akademii Nauk, podjęły decyzję
o nieodpłatnym udostępnieniu całemu światu dzieła Ludwika Daguerre’a i Nikifora
Niepce’a. Fakt zdumiewający
i piękny. Dzięki takiej postawie władz, fotografia, nieograniczana żadnymi prawami patentowymi, rozwijała
się w szybkim tempie, stając
się ważnym elementem życia
społecznego.
Kryteria fiskalne:
a
ia in
śn ow
Bo ceg
er
Rzepa ma album
Rzeczpospolita wydała swój pierwszy
album fotograficzny ‑ Fotografie Rzeczpospolitej 06/09. Album pod patronatem BZ
WBK jest do nabycia w cenie 50 zł. Gazeta
Wyborcza opublikowała dotychczas XII
tomów swoich fotografii prasowych.
www.fotorzepa.pl
Orthopedics feet of Chinese woman, bound,
compared with tea cup and American woman's shoe
Czym jest euro?
ali
Mięso
W Galerii Obok ZPAF można oglądać
wystawę Agnieszki Galas. Mimo estetyzmu
prace odnoszą się do zagadnień związanych
ze sztuką krytyczną m.in. do konsumpcjonizmu. Autorka w sposób zawoalowany,
a jednocześnie bardzo żartobliwy prowokuje
potencjalnego odbiorcę, zmuszając go do
myślenia i obnażenia swojego stosunku
do „mięsności”. Wystawa potrwa do 23
października. www.go.zpaf.pl
Felice Beato (attributed to) - Japanese street
merchant, 1880s
pisane na zdjęciu, było identyczne z tym, co
widziało oko. Żadnemu malarzowi taka sztuka się nie udała. To była rewolucja nie tylko w
sposobie ukazywania świata, ale i w myśleniu
o tym, co może człowiek. Gdy dało się zapisać
identyczne z naturalnym piękno i brzydotę,
znane i nieznane miejsca, ludzi takich samych
jak my i całkiem odmiennych, można było
pójść dalej. Chwilę po narodzinach fotografii pokuszono się o stworzenie urządzeń do
zapisu ruchu i naturalnych dźwięków, a także
do przesyłania, powielania i upowszechniania obrazów i dźwięków. Nowe wynalazki
szybko stawały się ogólnodostępne, trafiały
pod strzechy i wpływały na kształtowanie
nowych stosunków społecznych, zaproponowane przez rewolucję francuską, która powoływała się na wolność i równość.
Rzecz jasna, to nie fotografia była zaczynem
nagłych przemian w życiu społecznym, ale
Projekt dofinansowany ze środków
Narodowego Banku Polskiego
ug
III FotoArtFestival
Pod honorowym patronatem Prezydenta
PR Lecha Kaczyńskiego w Bielsku-Białej
od 16 do 31 października br. odbędzie się
III FotoArtFestival. Powstał z chęci stworzenia międzynarodowego forum wymiany
myśli i obrazu w formie sztuki
fotografii. Ideą festiwalu jest pokazanie
wielość dróg, jakimi może pójść artysta,
wybierając fotografię jako środek wypowiedzi. Gośćmi festiwalu będą wybitni artyści
z około 20 krajów świata (Ameryka Pd.,
Ameryka Pn., Europa i Azja). Prace większości z nich będą prezentowane po raz
pierwszy w Polsce i tylko w Bielsku-Białej.
Wydarzeniem festiwalu będzie Maraton Autorski, czyli spotkania ze sławami fotografii
światowej. www.faf.art.pl
Andrzej Zygmuntowicz
Każdy kraj, który aspiruje
do członkostwa w Unii
Gospodarczo-Walutowej,
powinien spełnić warunki
określone w Traktacie o Unii
Europejskiej. Nazywa się
je kryteriami konwergencji
(ew. kryteriami zbieżności
lub kryteriami z Maastricht).
Rozróżnić można dwa rodzaje
wymogów koniecznych do
spełnienia przez kandydatów
do UGW – kryteria monetarne
i fiskalne.
POLSKA DROGA DO EURO
Po
rt
Agencja Napo uczy
Do 20 października można się jeszcze
zapisywać do Akademii fotoreportażu.
Półroczny kurs poprowadzą fotoreporterzy
z agencji Napo Images. Każdy z uczestników
ukończy warsztaty dopiero po zrealizowaniu
materiału fotograficznego, kwalifikującego
się w przyszłości do wydania w fo-rmie
albumu fotograficznego. Szczegóły i zapisy:
www.szkolnictwo-dziennikarskie.pl
W czasie wakacji, 19 sierpnia, niemal niezauważenie minęła 170. rocznica
przekazania światu wynalazku fotografii. Co najważniejsze – bo zupełnie nietypowe
w komercjalizującym się już wtedy świecie – do wykorzystania za darmo przez
każdego mieszkańca kuli ziemskiej.
€URO
Kryteria
konwergencji
iH
Akademia fotoreportażu - intensywny kurs fotograficzny, szczegóły www.szkolnictwo-dziennikarskie.pl
fotografia
170 lat minęło
Publikacja zdjęć ma charakter edukacyjny
f
Polska droga do euro |
nia
do
ace
M
Grecja
Turcja
Państwa należące do UE, które przyjęły euro
Państwa należące do UE, które nie przyjęły euro
Państwa spoza UE, które przyjęły euro
Państwa UE, które chcą przyjąć euro
€URO
• prawny środek płatniczy w 16 państwach UE
• euro jest walutą o najwyższej wartości gotówkowej – 751 mld
• na euro przypada 27 % światowych rezerw walutowych
• na co dzień euro posługuje się ponad 527 mln ludzi
• w 2002 r. wymieniono 4,5 biliona euro w gotówce oraz
przeliczono waluty lokalne na ponad 10 bln euro na kontach
• znak graficzny euro (grecki znak epsilon przecięty dwiema poziomymi
liniami) symbolizuje korzenie cywilizacji europejskiej
• w obiegu jest ok. 11 miliardów banknotów euro i 65 miliardów monet
Cypr
Data
Państwa UE
Państwa spoza UE
1999
Austria, Belgia, Finlandia, Francja,
Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg,
Niemcy, Portugalia i Włochy
Monako, San Marino,
Watykan
2001
Grecja
2002
Andora, Czarnogóra
2007
Słowenia
2008
Cypr i Malta
2009
Słowacja
Kosowo
1. Deficyt budżetowy
Deficyt budżetowy nie może
przekraczać 3 proc. PKB, chyba
że przekroczenie jest niewielkie
i przejściowe.
2. Dług publiczny
Relacja długu publicznego
do PKB nie powinna
przekraczać 60 proc.
Kryteria monetarne:
1. Inflacja
Tempo wzrostu cen nie
może przekroczyć w okresie
referencyjnym o więcej niż
1,5 pkt. proc. średniej inflacji
w trzech krajach UE o najbardziej
stabilnych cenach.
2. Zbieżność stóp
procentowych
W okresie jednego roku
poprzedzającego moment
dokonywania oceny
wypełnienia kryterium średnia
długoterminowa stopa
procentowa nie może być wyższa
o więcej niż 2 punkty procentowe
od średniej z analogicznych stóp
procentowych w trzech krajach
Unii Europejskiej o najbardziej
stabilnych cenach.
3. Kryterium kursowe
Przez okres co najmniej 2 lat
(przed dokonaniem oceny
gotowości kraju do członkostwa
w strefie euro) wahania kursu
waluty krajowej do euro muszą
mieścić się w przedziale + / - 15%
wahań wokół kursu centralnego.
Kurs waluty krajowej nie może,
w okresie tych 2 lat, podlegać
silnym napięciom, a także nie
może być – na własny wniosek
kraju – dewaluowany w stosunku
do waluty innego państwa
członkowskiego.
Ważnym aspektem jest także
tzw. kryterium zgodności
prawa. Dotyczy ono
zgodności ustawodawstwa
krajowego z zapisami Traktatu
Ustanawiającego Wspólnotę
Europejską oraz Statutem
Europejskiego Systemu
Banków Centralnych i EBC.
|I|
€URO | Polska droga do euro
Magdalena Karst-Adamczyk
Elita jest
na tak
Sonda, przeprowadzona
wśród kadry naukowej
i studentów Uniwersytetu
Warszawskiego, potwierdza
wyniki badań CBOS,
z których wynika, że
największymi zwolennikami
zastąpienia złotego przez
euro są ludzie młodzi
(62 proc. w grupie wiekowej
18-24) i z wyższym
wykształceniem (77 proc.).
Magdalena Środa, prof. dr hab.,
Zakład Etyki Instytutu Filozofii UW,
etyk, filozof, publicystka
Dla obecności
Polski w europejskiej strefie
walutowej
znajduję cztery
pozaekonomiczne (te
pozostawię ekonomistom) argumenty.
Pierwszy jest natury moralnej. Mamy po
prostu zobowiązania wobec Unii. Akces
do niej pociąga za sobą liczne konsekwencje, a przyjęcie wspólnej waluty jest
jedną z nich.
Drugi argument wspiera się na zasadzie
koherencji. Uczestnictwo w Unii to
uczestnictwo w pewnym projekcie
cywilizacyjnym, który jest złożonym
procesem, ale którego wszystkie
elementy powinny być zaakceptowane, bo inaczej projekt się nie uda. UE
staje się wspólnotą monetarną, fiskalną,
ekologiczną, z czasem zapewne stanie
się wspólnotą kulturową, aksjologiczną,
przede wszystkim zaś polityczną. Aby
projekt wspólnotowy się udał, musi być
zachowana jego wizyjność, ale zarazem
i spójność.
Trzeci argument ma charakter psychologiczny: wspólna waluta zwiększy poczucie przynależności i bezpieczeństwa. Im
silniejsze więzi w obrębie UE, tym lepsze
nasze samopoczucie, wynikające ze świadomości przynależności do poszerzonego europejskiego narodu.
Po czwarte wreszcie, za wprowadzeniem
euro przemawia argument utylitarny – ta
sama waluta ułatwi nam życie, pozwoli
swobodniej się przemieszczać. Zapewne
będą jakieś koszta jej wprowadzenia, ale
myślmy w kategoriach długofalowych,
o przyszłych pokoleniach. Jestem absolutnie za wprowadzeniem w Polsce euro!
Tadeusz Kowalski, prof. dr hab.,
Wydział Dziennikarstwa i Nauk
Politycznych UW, ekonomista,
medioznawca
Za wejściem Polski
do strefy euro
przemawia szereg
makro- i mikroekonomicznych
argumentów. Jeżeli
chodzi o korzyści
makroekonomiczne,
wystarczy wspomnieć, że znikną koszty
wahań kursowych w wymianie zagranicznej, co na pewno wpłynie korzystnie na
naszą gospodarkę. Natomiast możliwość
łatwiejszego podróżowania będzie
jedną z ważniejszych korzyści mikroekonomicznych, które odczujemy wszyscy.
Ale jest też psychologiczny, z którego
dobrze zdawać sobie sprawę, bo możemy odczuć go bardzo boleśnie. Otóż
| II |
W lipcu 2008 r. złoty
osiągnął rekordowy poziom
3,2 zł w stosunku do euro
i 2 zł w stosunku do dolara
amerykańskiego. Teraz jest
zdecydowanie słabszy.
Co to oznacza dla Polaków
spędzających urlop w Paryżu
czy Berlinie?
Tomasz Betka
Wyjazd wiąże się z koniecznością wymiany rodzimej waluty
na wspólnotowy pieniądz.
Najlepiej zrobić to jeszcze
w Polsce. Różnice kursów
w kantorach mogą być jednak
znaczne, warto więc je wcześniej poznać. Lepiej unikać
punktów wymiany na dworcach
– np. kantor w hali głównej na
Dworcu Centralnym w Warszawie uzależnia cenę skupu od
ilości wymienianych euro.
A MOŻE SKORZYSTAĆ
Z KARTY
O wymianie pieniędzy przed
wyjazdem warto pomyśleć
także z innego powodu. Nasza
waluta nie wszędzie jest popularna. – W paryskich kantorach
na próżno wypatrywałem kursu
złotego wobec euro – opowiada 23-letni Karol Janowski z
Warszawy, który w lipcu wybrał
się z dziewczyną na tygodniowe wakacje do Paryża. Dodaje,
że w takim przypadku najlepiej
Wakacje Euro jest
w strefie euro
posługiwać się kartą płatniczą.
– Obowiązujący w takiej transakcji kurs
złotego tylko nieznacznie odbiega od
rynkowego. W dodatku nieznaczny
spadek euro, który nastąpił w okresie
naszego mojego pobytu we Francji,
spowodował, że przelicznik był
korzystniejszy od tego, jaki obowiązywał kilka dni wcześniej w polskich
kantorach – podsumowuje Janowski.
NIE TAKI EUROLAND STRASZNY
Państwa uchodzące za najdroższe w
Europie albo nie należą do Eurolandu
(Dania, Szwecja), albo pozostają poza
Unią Europejską (Norwegia, Szwajcaria). A jak jest w krajach strefy euro?
Ceny artykułów spożywczych są na
ogół podobne lub nieco wyższe niż
w Polsce. – Chleb tostowy w paryskim
markecie można kupić już za 0,5
euro. Jeśli bardziej stawimy na jakość,
wydamy około 1 euro. Kostka masła
kosztuje 1,3-2,0 euro, a sześciopak
dobrego piwa około 5,5-6,0 euro
– wspomina Karol.
Podobnie jest w innych krajach,
a cena słodyczy czy markowego wina
w Niemczech jest nawet niższa niż
u nas. U zachodnich sąsiadów nie
warto natomiast kupować znacznie
droższego niż nad Wisłą mięsa.
Z nieco większymi wydatkami muszą
się liczyć ci, którzy chcą zjeść na
mieście obiad czy wypić piwo. Ale jeśli
zrezygnujemy z najdroższych lokali,
skok cenowy między Polską a Eurolandem nie będzie drastyczny. Tomasz
Watros, 30-letni nauczyciel historii ze
Skwierzyny w województwie lubuskim,
za piwo w berlińskim pubie płacił 2,53,0 euro, a za niezłą pizzę 6-7 euro.
‑ W Holandii małe piwo można wypić
już za 2 euro. Drożyzną wyróżnia się
Luksemburg, no ale i zarobki są tam
zdecydowanie wyższe – opowiada
Watros.
W Eurolandzie droga jest też komunikacja miejska, a w większości także
noclegi. Mimo wszystko wakacje
w którymś z tych krajów nie muszą być
wyraźnie droższe niż w innej części
Europy. Zwłaszcza, że w Europie Środkowo-Wschodniej czy na Bałkanach
ceny szybko rosną. Osoby nastawione
na tani pobyt w Pradze czy Wilnie,
o Chorwacji nie wspominając, bardzo
się rozczarują. Choć obecny kurs
złotego sprawia, że więcej satysfakcji
z dłuższego wyjazdu do Eurolandu
mogą mieć ci, którzy zdecydowali się
na to w 2008 roku.
Cena cheeseburgera w restauracjach McDonald’s w wybranych krajach
Cena w walucie narodowej i polskich złotych
(według kursu na 3 sierpnia 2009 r.: 1 euro = 4,11 zł)
Kraj
Polska
3,0 PLN
Niemcy
1,0 EUR = 4,11 PLN
Francja
0, 80 EUR = 3,28 PLN
Włochy
0, 80 EUR = 3,28 PLN
Słowacja
1,10 EUR = 4,52 PLN
Wielka Brytania
0,89 GBP = 4, 32 PLN
Łotwa
0,50 LVL = 2,93 PLN
Masz prawo znać cenę
Jeszcze nie wiadomo, kiedy będziemy
płacili w euro, a już wielu Polaków
przelicza na nie ceny. Tyle że w wielu
sklepach nie ma czytelnych informacji
o tym, ile kosztuje towar.
Tomasz Betka
Zgodnie z obowiązującymi
w Polsce przepisami sprzedawca ma obowiązek czytelnego
i niebudzącego wątpliwości
poinformowania klienta o aktualnej cenie produktu. Kto się
do tego nie stosuje, podlega
ustawowym sankcjom. Ale
większość z nas o tym nie wie.
– Obowiązków sprzedawcy
i uprawnień klienta dotyczą Ustawa o cenach i rozporządzenie
Ministra Finansów w sprawie
szczegółowych zasad uwidaczniania cen towarów i usług
– informuje Aneta Styrnik z biura prasowego Urzędu Ochrony
Konkurencji i Konsumentów.
Prawa konsumenta regulują
również Ustawa o szczególnych
warunkach sprzedaży konsumenckiej i przepisy kodeksu
cywilnego.
– Większość regulacji jest powiązana,
dlatego przy dochodzeniu swoich
praw nie należy się ograniczać do
jednego dokumentu – zaleca przedstawicielka UOKiK.
Ustawa o cenach z lipca 2001 r. (Dz.U.
2001 r. Nr 97, poz. 1050 z późn.
zm.) definiuje m.in. ogólne zasady
kształtowania cen towarów i usług
oraz sposoby informowania o ich
cenach. Rozporządzenie ministra finansów z czerwca 2002 r. (Dz.U. 2001
Nr 99, poz. 894) informuje np., że
ceny powinny być uwidocznione
także w oknach wystawowych,
a w materiałach reklamowych
sprzedawca musi informować o zmianie ceny nie tylko w razie obniżki,
ale także podwyżki. Powinien też
podać przyczyny zmiany ceny.
Aneta Styrnik tłumaczy, że naszym
najważniejszym prawem jest
zapłacenie za towar kwoty,
które widnieje na produkcie.
– Jeżeli przy kasie okazuje się, że cena
jest inna niż na półce, to klient może
się powołać na tę drugą i zapłacić
mniej – wyjaśnia reprezentantka
UOKiK.
Podkreśla, że nawet po odejściu
od kasy można wrócić i złożyć
reklamację, zażądać zwrotu pieniędzy
lub różnicy w cenach. Wynika to
bowiem z przepisów wyższej rangi
prawnej niż wewnętrzne regulaminy
sklepów, znane nam z komunikatów:
„Po odejściu od kasy reklamacji nie
uwzględniamy”.
A co ma zrobić klient, gdy na
towarze nie ma czytelnej ceny?
– Najlepiej zwrócić na to uwagę
sprzedawcy. Jeżeli to nie pomaga,
należy poinformować Wojewódzki
Inspektorat Inspekcji Handlowej,
który może przeprowadzić kontrolę
uwidoczniania cen – radzi Aneta
Styrnik.
W 2008 r. ukarano jeden ze sklepów
samoobsługowych, który umieszczał
ceny wyłącznie na towarach, a nie
było ich na półkach z towarem. Sąd,
do którego odwołała się firma, uznał,
że ustawowy obowiązek sprzedawcy
polega m.in. na uwidocznieniu
cen jednostkowych w sposób
umożliwiający klientowi proste
odczytanie aktualnej ceny.
Aby się dowiedzieć, ile euro
zapłacimy za litr mleka czy kilogram
sera, musimy znać cenę w złotych.
I jak widać, są sposoby, by wymóc na
sprzedawcach respektowanie naszych
uprawnień.
Polacy o euro. Wprowadzenie wspólnej waluty spowoduje...
83%
wzrost
poziomu cen
9%
zwiększenie
stabilności
poziomu cen
5%
trudno
powiedzieć
3%
zachowanie
obecnego
poziomu cen
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Eurobarometru (European Commission, 2008)
Polska droga do euro |
z chwilą zamiany złotego na euro Polacy
uświadomią sobie, że są jedynie ubogimi
krewnymi europejskich sąsiadów. Dziś
te różnice nie są tak oczywiste, bo kurs
złotego jest zmienny i w ten sposób
możemy usprawiedliwiać nierówności.
Jednak z chwilą wprowadzenia w Polsce
europejskiej waluty, kiedy średnią
krajową pensję rzędu 700-800 euro
porównamy z pieniędzmi, jakie zarabiają
Niemcy, Holendrzy, Belgowie czy Francuzi, nasze ubóstwo stanie się bardziej
kłujące w oczy.
Zderzenie z zachodnioeuropejskimi
realiami dla wielu Polaków, np. emerytów
z dochodami rzędu 300 euro, będzie jak
zderzenie z murem. Dlatego jestem za
członkostwem Polski w strefie euro, ale
uważam, że pośpiech nie jest wskazany.
kozłem
ofiarnym
Z dr Jakubem Borowskim rozmawiała Magdalena Karst-Adamczyk
Według sondaży większość
Polaków uważa, że standard
ich życia pogorszy się po
zastąpieniu złotego przez euro.
Jest się czego bać?
Odsetek tych, którzy obawiają się
wzrostu cen, jest w Polsce najwyższy
ze wszystkich krajów UE, które jeszcze
euro nie przyjęły. Interpretacja może
być następująca: debatę w polskich
mediach zdominował problem wzrostu
cen. Tymczasem z analiz wynika, że
w 2002 r., kiedy wprowadzono euro
w 12 krajach UE, ten wzrost był
nieznaczny i do wzrostu inflacji
przyczynił się tylko o 0,2-0,3 punktów
procentowych. Podobnie było w
Słowenii, na Cyprze i Malcie. A zatem:
choć wprowadzenie euro może
spowodować wzrost inflacji, to jest to
impuls nieznaczny i po roku wygasa.
A zaokrąglanie cen przy
zamianie waluty nie powoduje
ich wzrostu?
W gospodarce jest pewna struktura
cen, część z nich jest nazywana cenami
atrakcyjnymi. Jeśli sprzedawca miał
cenę atrakcyjną: czyli 9,99; 9,90; 4,50
czy 4,00, to najprawdopodobniej po
wprowadzeniu euro częściej będzie
ją zaokrąglał w górę niż w dół.
Zaokrąglenia przyczyniają się do
przejściowego wzrostu inflacji. Określa
się to jako efekt cappuccino, od
wyraźnego wzrostu ceny cappuccino
we Włoszech na skutek zamiany lira
na euro. Ale w 2002 r. wprowadzenie
euro do obiegu gotówkowego było
pewnego rodzaju eksperymentem.
Przez siedem lat system kontroli
i uwrażliwiania obywateli na możliwe
wzrosty cen bardzo się rozwinął.
Każdy kolejny kraj wykorzystuje
doświadczenia poprzedników. Na
przykład sprawdziły się akcje monitorowania cen i wywierania presji na
sprzedawców, żeby cen nie podnosili
i zaokrąglali je uczciwie.
Niektórzy wskazują, że mamy
większe tempo rozwoju
gospodarczego niż państwa
strefy euro, więc po co wchodzić
do obszaru, który rozwija się
wolniej?
W rzeczywistości Polska,
wprowadzając euro, rozwijałaby się
jeszcze szybciej. A to dzięki wyeliminowaniu ryzyka kursowego, niższym
stopom procentowym, większemu
napływowi kapitału i większej
wymianie handlowej. Wskazywanie
na euro jako na przyczynę kłopotów
gospodarczych zamożnych krajów
UE to próba uczynienia z euro kozła
ofiarnego. Badania pokazują, że wymiana handlowa między krajami strefy
euro wzrosła dzięki przyjęciu wspólnej
waluty. Tempo tego wzrostu mogłoby
być wyższe, gdyby wprowadzono od
lat odkładane reformy strukturalne,
umożliwiające zmniejszenie podatków
i uelastycznienie rynku pracy.
macji na szczeblu międzynarodowym.
NBP jest najważniejszym w Polsce
ośrodkiem badań ekonomicznych,
więc nie wyobrażam sobie, żeby
przestał istnieć. Choć w dłuższej
perspektywie będą naciski, by dla
racjonalizowania kosztów ograniczyć
działalność krajowych banków centralnych. Centrum będzie się przesuwało
w kierunku EBC i Frankfurtu.
Ale nas kryzys dotknął mniej
niż państwa eurolandu.
Ryzyka związanego z wprowadzeniem
euro nie można mierzyć wstrząsem,
jaki przeżywa światowa gospodarka.
Kryzys o takiej skali zdarza się raz
na kilkadziesiąt lat. Oczywiście,
gdyby Polska była w strefie euro
w chwili eskalacji kryzysu, to, nie
mogąc wykorzystać osłabienia waluty
krajowej jako narzędzia łagodzenia
jego skutków, mielibyśmy w tym roku
recesję, a wszystko wskazuje na to,
że jej unikniemy. Ale to nie zmienia
mojego przekonania, że koszty wejścia
do strefy euro trzeba rozpatrywać
w dłuższej perspektywie, w której taki
kryzys jak obecny zapewne się nie
powtórzy. Korzyści są niewspółmiernie
większe.
Jaka jest realna data wejścia
Polski do strefy euro?
To zależy od dwóch czynników:
politycznego i ekonomicznego.
Po pierwsze – politycy muszą albo
znaleźć konsens związany ze zmianą
konstytucji, albo partie euroentuzjastyczne muszą zdobyć w kolejnych
wyborach konstytucyjną większość.
Po drugie, Polska musi spełnić kryteria
ekonomiczne, w tym odpowiednio
niskiego deficytu sektora finansów
publicznych. Nie wiemy, jak rząd
upora się z tymi problemami. Biorąc
pod uwagę kalendarz polityczny
i prognozy wzrostu gospodarczego,
moim zdaniem najbardziej realna data
przyjęcia euro to rok 2014 lub 2015.
Jeden z kosztów to utrata
możliwości prowadzenia
autonomicznej polityki
pieniężnej.
Konsekwencje tego są takie, że po
przyjęciu euro wzrost gospodarczy
w Polsce może być bardziej zmienny.
Bo już nie będzie można, decyzją
Rady Polityki Pieniężnej, zmienić stóp
procentowych, neutralizując skutki
wahań koniunkturalnych. Ale to nie jest
duży koszt, bo polska gospodarka jest
tak silnie powiązana ze strefą euro, że
nasze cykle koniunkturalne są zbieżne.
To oznacza, że polityka pieniężna
Europejskiego Banku Centralnego
będzie dobrze dopasowana do
potrzeb naszej gospodarki. Na Litwie,
Łotwie czy Estonii, ekonomicznie
bardzo powiązanych z Rosją, proces
falowania będzie bardziej nasilony.
Czy wobec utraty przez
NBP możliwości kształtowania
polityki pieniężnej, jego
istnienie będzie miało
jeszcze jakiś sens?
W krajach, które wprowadziły euro,
banki centralne dalej funkcjonują
i – paradoksalnie – mają więcej pracy
niż przedtem. Uczestniczą w procesach prognostycznych, wymianie infor-
Ile powinien wynosić
kurs zamiany?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć
na to pytanie, ale z bardzo dużym
prawdopodobieństwem mogę
stwierdzić, że kurs wejścia, jeśli
akcesja nastąpi w latach, o których
wspomniałem, na pewno będzie
znacząco mocniejszy od obecnego.
Jeżeli dzisiaj za euro płacimy 4,15 zł,
to za cztery-pięć lat spodziewałbym
się niewiele ponad trzy złote. Ale to
€URO
czysta spekulacja, choć poparta
ekonomiczną teorią i wynikami
badań empirycznych. Wskazują
one, że waluty krajów, które
doganiają kraje rozwijające się,
w długim terminie się umacniają.
Kto w zyska,
a kto starci na euro?
Wszyscy skorzystamy, ale
nierównomiernie. Rolnicy
skorzystają, bo pomoc w ramach
wspólnej polityki rolnej jest
wyrażana w euro i po kursach
przeliczana na złote. Inwestycje planowane przez rolników
są dzisiaj obarczone ryzykiem
kursowym, a to wprowadza
niepewność i podnosi koszty.
Emeryci na początku zapewne
odczują „impuls cenowy”, bo
relatywnie dużą część dochodów
wydają na dobra o niskiej cenie,
ale w dłuższym czasie zyskają.
Emerytury są waloryzowane
zgodnie ze wskaźnikiem inflacji
i wzrostem płac, a po przyjęciu
euro tempo podnoszenia
wysokości płac wzrośnie, bo
gospodarka przyspieszy. Z kolei
przedsiębiorcy skorzystają
na wyeliminowaniu ryzyka
kursowego i obniżeniu stóp
procentowych, choć wzrost
wymiany handlowej sprawi, że
będzie większa konkurencja na
rynku. Wzmocni ją przejrzystość
cen, możliwość ich łatwiejszego
porównywania. Ale na
zwiększonej konkurencji skorzystamy wszyscy, bo wszyscy jesteśmy
konsumentami.
Jakub Borowski
Doktor nauk ekonomicznych, asystent
w Katedrze Ekonomii II w SGH.
Absolwent Wydziału Bankowości
i Finansów SGH, stypendysta DAAD
(Uniwersytet Humboldta w Berlinie).
Odbył staże badawcze w instytucjach
finansowych i naukowych w Austrii
i Niemczech. W latach 2002-07
kierował Wydziałem Polityki
Pieniężnej w Departamencie Analiz
Makroekonomicznych i Strukturalnych
NBP. W latach 2003-04 stał na czele
zespołu, który opracował Raport na
temat korzyści i kosztów przystąpienia
Polski do strefy euro. Autor
i współautor publikacji naukowych
i prasowych. Od października 2007 r.
główny ekonomista Invest-Banku.
Tomasz Nałęcz, prof. dr hab.,
Instytut Historyczny UW,
Zakład Historii XX wieku
W globalizującym
się świecie budowanie polskiej
suwerenności na
złotym jest zjawiskiem archaicznym. Archaiczny jest także światopogląd,
u którego podstaw leży XIX-wieczny
patriotyzm i przekonanie, że Polska
oddzielona od świat fosą, to Polska
bezpieczna. Dziś jedyną barykadą, która
może skutecznie obronić nasze interesy,
jest euro. W porównaniu z państwami
Zachodniej Europy wciąż wydajemy się
krajem słabym, mającym spory dystans
do pokonania, a jedyną szansą na skrócenie go, ale też jedyną szansą obrony
naszych interesów, jest zacieśnianie więzi
ze wspólnotą europejską, a fundamentem UE jest wspólna waluta.
Każdy, kto wykroczył poza polski
zaścianek, wie, że poczucie siły i wartości
w konfrontacji z bogatą Europą daje
nam nie złoty, lecz euro. Wiedzą o tym
szczególnie ludzie młodzi, podróżujący,
otwarci, i to z myślą o nich powinniśmy
wejść do europejskiej strefy walutowej.
Wiesław Władyka, prof. dr
hab., Instytut Dziennikarstwa
Nauk Politycznych UW, historyk,
literaturoznawca, publicysta Polityki.
Cała strategia
historyczna Polski,
mierzona na pokolenia, na tysiąc lat
wstecz i na tysiąc
lat w przód, polega
na związkach ze
światem zachodnim, z europejską
cywilizacją, myślą i
technologią. I dlatego tak dalece, jak to
tylko możliwe, Polska powinna zacieśniać
więzi z Europą. Powinniśmy się jej trzymać zębami, pazurami i tak prowadzić
politykę, żeby wchodzić nie między
drzwi, nie do przedpokoju, ale na salony
polityczne Europy.
Bez europejskiej waluty będzie to znacznie trudniejsze, o ile w ogóle możliwe.
Konstanty Adam Wojtaszczyk, prof.
dr hab., Instytut Nauk Politycznych
UW WDiNP, prawnik, politolog
Wprowadzenie euro
ma uzasadnienie formalne i merytoryczne. Wstępując do
UE, zgodnie z art.
4 Traktatu Akcesyjnego, nasze państwo
wzięło na siebie
obowiązek przyjęcia
wspólnej waluty. Społeczeństwo polskie
taki kierunek działania zaaprobowało
w referendum (2003 r.).
Akceptacja wspólnej waluty europejskiej,
jako swoistego projektu politycznego,
a nie tylko ekonomicznego, jest również
logicznym następstwem procesów integracji europejskiej, ich przejawem
| III |
€URO | Polska droga do euro
Łukasz Bigoszewski, Wydział
Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
UW, Instytut Stosunków
Międzynarodowych, V rok
Jestem zdecydowanym
zwolennikiem wprowadzenia euro w Polsce.
Myślę, że będzie bardziej stabilnym środkiem
płatniczym niż złoty. Korzyści odczują na pewno
polscy handlowcy, którzy będą mogli
przeprowadzać transakcje z państwami
strefy euro w jednej walucie. Ogromnym ułatwieniem będzie możliwość
podróżowania do krajów strefy euro bez
konieczności odwiedzania kantoru.
Łukasz Jarczyński, Wydział
Humanistyczny Uniwersytetu
Szczecińskiego, Instytut Politologii
i Europeistyki, V rok
Wprowadzenie euro
w naszym kraju będzie
wygodne choćby dlatego, że nie będziemy
narażeni na wahania
kursów walut w stosunku
do złotego. Wierzę, że
uchroni nas przed tym polityka Europejskiego Banku Centralnego. Mieszkając na
co dzień w Szczecinie, mieście, do którego każdego dnia na zakupy przyjeżdżają
setki Niemców, zauważam, że już teraz
nie mają problemu z płaceniem euro.
Chciałbym być w podobnej sytuacji,
jadąc do Niemiec, i uniknąć wizyty
w kantorze, gdzie zostawię prowizję za
wymianę walut. Ale hamuję mój euroentuzjazm, bo – z drugiej strony – obawiam
się znacznych podwyżek cen zaraz po
wprowadzeniu euro do Polski.
Polska droga do Euro
Zastąpienie polskiego złotego walutą europejską wydaje się być przesądzone.
Wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej nasz kraj zobowiązał się do
członkostwa w Unii Gospodarczo-Walutowej. Oznacza to, że Polska powinna
dołożyć wszelkich starań, aby możliwie jak najszybciej dostosować do UGW
swoją politykę walutową i przygotować nasz kraj na przyjęcie euro.
Marcin Kasprzak
Euroentuzjaści początkowo
zakładali, że przystąpienie do
strefy euro zajmie Polsce trzy
lata. Pierwszą przewidywaną
datą był 1 stycznia 2009.
Tymczasem pięć lat od akcesji
nadal dążymy do poziomu
z kryteriów konwergencji.
Aktualnie Polska spełnia tylko
kryterium długoterminowej
stopy procentowej.
Nasz kraj nie spełnia jednak
pozostałych czterech warunków: Inflacja nie może przekraczać 1,5 pkt proc. średniej
stopy inflacji w trzech krajach
UE, gdzie inflacja była najniższa.
Ponadto dług publiczny nie
może przekraczać 60 proc. PKB,
a deficyt budżetowy – 3 proc.
PKB. (W Polsce wynosi 3,7
proc.). Należy także uwzględnić
2009 r. Rada Ministrów przyjęła informację resortu finansów o planowanym
wejściu do strefy euro 1 stycznia
2012 roku. Jednakże pół roku później
Ludwik Kotecki, wiceminister finansów
i pełnomocnik rządu ds. euro powiedział, że plan przyjęcia wspólnej waluty w 2012 r. jest nieaktualny. Marian
Noga, jeden z członków Rady Polityki
Pieniężnej, w wywiadzie dla telewizji
Polsat News stwierdził, że wejście
Polski do strefy ERM II będzie możliwe
dopiero w 2011 r., co oznacza, że euro
do portfeli Polaków trafi najwcześniej w
2014 r. Analitycy bankowi są zgodni co
do niesprzyjających okoliczności przyjęcia euro we wcześniej planowanym
terminie. Dlatego Polacy na euro będą
musieli poczekać prawdopodobnie do
2014 roku.
Stanowiska partii:
PiS – Przyjąć euro wówczas, gdy Polska
będzie do tego gotowa. Partia Jarosława
Kaczyńskiego sprzeciwia się wprowadzeniu
waluty europejskiej bez zmiany konstytucji.
SLD – Jak najszybciej. Preferowanym terminem
był 1 stycznia 2009 r. Ze względu na kryzys
finansowy naturalne jest opóźnienie w realizacji
planu na lata 2012-2013.
PSL – W dogodnym terminie, przy relatywnie
wysokiej aprobacie społecznej.
UPR – Jest całkowicie przeciwna zastąpieniu
złotego walutą europejską.
Prawica RP – Polska w żadnym wypadku nie powinna
przyjmować waluty euro, gdyż tylko złoty gwarantuje
państwu suwerenność.
czerwiec 2006
zdaniem Komisji
Europejskiej Polska
jest najgorzej
przygotowana do
przyjęcia euro
spośród 10 nowych
państw Unii
| IV |
Etap I – spełnienie wszystkich
kryteriów konwergencji (s. I)
Etap II – uczestnictwo
w Europejskim Mechanizmie
Kursowym II
(ERM II – Exchange Rate
Mechanism II)
Mechanizm ERM II to system,
który łączy waluty krajowe
państw UE oraz euro. Działa
na zasadzie stałych, ale
dostosowanych kursów
walutowych z ustalonym kursem
centralnym i pasmem wahań
+/- 15 proc. Państwo
członkowskie jest w stanie
wynegocjować pasmo wahań
węższe niż standardowe.
W przypadku Danii przedział
wahań wynosił +/- 2,25 proc.
W systemie ERM II należy
utrzymać się min. 2 lata.
listopad 2007
po wygranych
wyborach Donald
Tusk zapowiada
jak najszybsze
przystąpienie do
strefy euro
28 października 2008
rząd zaprezentował
„mapę drogową”, czyli
kalendarz działań
przygotowujących
gospodarkę do
przyjęcia euro w 2012 r.
luty 2009
raport NBP
przewidujący
opóźnienie
przystąpienia do
euro wskutek
kryzysu
finansowego
POLSKA DROGA DO EURO
redaktorzy prowadzący:
dr Janusz Grobicki,
Wojciech Staruchowicz
zespół redakcyjny:
Tomasz Betka,
Magdalena Karst-Adamczyk,
Marcin Kasprzak
dodatek nr 1 z serii
Polska droga do euro
Sfinansowano ze środków
Narodowego Banku Polskiego.
Etapy wstąpienia
do strefy euro:
to za mało
Mijały miesiące, fotoblog zaczął mnie wprawiać
w stan uzależnienia, w stan nienasyconej potrzeby
umieszczania zdjęć. Fotoblog to dziecko, które
z wiekiem staje się coraz to lepsze, mądrzejsze i umie
więcej. Rośnie i cieszy – tłumaczy Robert,
prowadzący od pięciu lat swój fotoblog.
Tomasz Jaroszek
Liczby nie kłamią. Wchodząc na stronę poświęconą blogom, od razu dostrzega się statystykę zamieszczania nowych zdjęć. Publikacje co kilka sekund, kilka postów na minutę,
czasem nawet kilkaset zdjęć przybywających
każdej godziny. To dane zaledwie z jednego
portalu jednoczącego autorów fotoblogów.
A takich przecież jest coraz więcej.
Czemu zawdzięczamy tak duże zainteresowanie blogami opartymi na fotografiach?
Etap III – wyeliminowanie
waluty krajowej
Pierwszy scenariusz zakłada
wprowadzenie dwuletniego
okresu przejściowego. W
tym okresie euro używane
byłoby wyłącznie w postaci
bezgotówkowej. Następnie
funkcjonowałyby obie waluty
jednocześnie (max. 6 miesięcy),
aż do momentu wyeliminowania
złotego z obiegu.
Drugi scenariusz nazywany
jest „big bang”. Zakłada
skrócony okres przejściowy
lub jego całkowite pominięcie.
Waluta euro wprowadzana jest
od razu do obiegu w formie
gotówkowej. Takie rozwiązanie
przyjęte zostało przez wszystkie
państwa, które wstąpiły do strefy
euro w 2002 r.
PO – Przyjąć euro tak szybko,
jak to tylko możliwe.
2-3 lutego 2005
wg sondażu
PENTOR-a
60 proc.
Polaków jest za
przyjęciem euro
DODATEK SPECJALNY 01/2009
kryterium stabilności cen oraz zgodność legislatywy.
Kwestia zmiany legislatywy okazała
się przedmiotem sporów politycznych.
W marcu br. pojawiły się ekspertyzy
stwierdzające brak konieczności zmiany
Konstytucji RP (art. 227) przy wprowadzeniu euro. Spór dotyczy wyższości
prawa wspólnotowego nad prawem
państwowym. Konstytucjonaliści powołują się jednak na wyższość prawa
unijnego. Trybunał Sprawiedliwości
stwierdził jednak, że zasada pierwszeństwa prawa unijnego dotyczy ustaw,
a nie samej konstytucji.
Komisja Europejska w maju br. przygotowała raport w sprawie wszczęcia
wobec Polski procedury nadmiernego
deficytu. Deficyt budżetowy w Polsce
i 10 innych krajach europejskich nie
spełnia kryterium z Maastricht.
Jednym z powodów opóźnienia
wejścia do strefy ERM II jest zapewne
kryzys gospodarczy. Jeszcze 20 stycznia
Słowo
listopad 2005
premier
Marcinkiewicz
zapowiada, że do
2010 r. zostaną
spełnione kryteria
z Maarsticht
4 września 2007
euro może być
używane do
rozliczeń, w których
jedną stroną jest
konsument i odbiorca
usług (np. u fryzjera)
16 września 2008
premier Donald
Tusk wraz z RPP i
NBP zapowiadają
przystąpienie
do strefy euro w
2011 r.
grudzień 2008
rząd zdecydował,
że nie zostanie
przeprowadzone
referendum dot.
przystąpienia do
strefy euro
o zamiłowanie do autoportretów, odpowiada
z lekkim uśmiechem: – To forma dająca komfort pracy, ponieważ jestem tylko ja i aparat.
Łatwiej jest osiągnąć zamierzony efekt. Poza
tym każdy lubi być modelem i mieć ładne
zdjęcia, to żadna tajemnica – mówi.
Już myśli o kolejnym fotomontażu. Nie szuka
pomysłów, same przychodzą. – Nie wiem, jak
dalej potoczy się moje życie. Najważniejsze,
żeby było w nim zawsze miejsce na aparat
– podsumowuje.
Końca nie widać
Mów do mnie szeptem
– Przeglądając inne blogi, próbuję znaleźć
inspirację, pomysł na nową fotkę – mówi Iza,
początkująca blogerka na portalu flog.pl.
Jej strona to kompletny chaos obrazów.
Zdradza brak zdecydowania autorki co do
konkretnego tematu. Jak na każdym blogu,
nie brakuje autoportretów, obrabianych
cyfrowo kombinacji różnych zdjęć. Iza jest
kolejnym członkiem blogującej wspólnoty,
która systematycznie poszerza swoje kręgi.
– Fotoblog zaczęłam prowadzić trzy miesiące temu, gdy zauważyłam, że liczba moich
amatorskich zdjęć znacznie wzrosła – przyznaje młoda autorka. Iza zobaczyła kiedyś
fotoblog swojego znajomego. To wystarczyło, by odważyła się spróbować szczęścia
w nowej internetowej społeczności. Nie boi
się publikować autoportretów. Jej przygoda
z fotografią szybko się nie skończy. – Mam
sentyment do zdjęć – podsumowuje.
– Obraz łatwiej sprzedać. Wzbudza silniejsze emocje. Powodem, dla którego ktoś zakłada fotoblog, może być chęć dotarcia do
szerszego grona odbiorców – objaśnia psycholog Katarzyna Czarnecka. Każdy blog to
inna historia i inna opinia na ten temat: – Nie
czytuję, nie przeglądam innych blogów. Nie
lubię takiego towarzystwa wzajemnej adoracji, nie pasuję tam. Jestem jednak artystką,
a fotoblog to moja forma ekshibicjonizmu artystycznego – wyjaśnia Agata Marciniak, autorka Początku rzeczy, fotobloga dostępnego
na platformie Onetu.
Zdjęcie każdego dnia
1 maja 2004
Polska
wstępuje do UE
zaczął od pogrzebu Czesława Niemena.
– Bardzo mnie to poruszyło. Postanowiłem
dać zdjęcia i zacząć jakąś kronikę. Kronikę
mojego życia – mówi.
Fotoblog Roberta istnieje w sieci od 2004
roku. W tym czasie na stronie pojawiło się
około tysiąca zdjęć. Dominują obrazy z codziennego życia stolicy. – Każdy dzień niesie
ze sobą jakieś fotografie, które muszę tu pokazać. To oczywiście żaden mój obowiązek,
tylko poczucie misji – tłumaczy autor. – Dziś
mój fotoblog to przede wszystkim ciekawe
doświadczenie, możliwość pokazania swoich
fotografii, pomysłów, wizji, posiadanie swojego miejsca. Dla mnie to wyzwanie. Czasem,
gdy oglądam te zdjęcia, mam wrażenie, że fotoblog staje się wyjątkowym zapisem życia.
Fotoblog powstał z potrzeby. Z takiej potrzeby, jaką ma każdy człowiek – pisze na swojej
witrynie Robert Danieluk, od lat związany
z fotografią. Liczne publikacje w czołowych
polskich pismach, dyplomy gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz Warszawskiej Szkoły
Reklamy. Jest również autorem wystawy Pod
Ziemią – zbioru fotografii z życia warszawskiego metra. Swoją przygodę z fotoblogiem
Bezimienna
Na blogu nameless nie znajdziemy kolorów.
Martyna, jego autorka, widzi piękno fotografii jedynie w czarno-białych zdjęciach.
Osiemnastoletnia mieszkanka Piły nie ma
ani profesjonalnego sprzętu, ani ukończonych kursów przygotowujacych do zawodu fotografa. Nie przeszkadza jej to jednak
w pokazywaniu światu swoich osiągnięć.
– Nie zależy mi na tym, by mój fotoblog cieszył się wielką popularnością. Nie o to przecież chodzi – wyjaśnia. Nie traktuje swojej
witryny w sieci jako poważnego przedsięwzięcia. Jej zdjęcia to głównie ludzie i przyroda, od razu widać, że nie lubi krajobrazów
i architektury. Klikając na kolejne wpisy można odnieść wrażenie, że autorka po prostu
nie rozstaje się z aparatem. Codzienność
z jej fotografii sprawia jednak zupełnie inne
wrażenie, gdy jest pozbawiona naturalnych
kolorów. – Fotoblog ma to do siebie, że poświęcasz mu tyle czasu, ile uznasz za słuszne.
Kiedy znajdę chwilę wolnego czasu, to wchodzę i działam – mówi Martyna.
Jaka będzie przyszłość fotoblogów? Katarzyna Czarnecka nie spodziewa się spadku
zainteresowania. – Fotoblogi są podobne
do fotoreportaży, są ciekawsze od zwykłych
artykułów. Wielu autorów może sobie pozwolić na taką formę bloga bez posiadania
jakichkolwiek zdolności językowych. Zanika
warsztat pisarski, tematy będą pokazywane
płytko, odbiorcy nie będą musieli wysilać
wyobraźni – twierdzi psycholog.
Dominująca większość pytanych nie ma
żadnych wątpliwości co do przyszłości blogów. Będzie ich jeszcze więcej.
Agata wkłada aparat do torby i już myśli
o kolejnych zdjęciach. Zapytana o przyszłość
Początku rzeczy, zarzeka się: – Jak skończy
się miejsce, zrobię odnośnik do kolejnego.
To moja potrzeba wyrażania się. Może kogoś
zainspiruję. Jeśli jesteś artystą, to chcesz się
pokazać. Szukasz oceny wśród innych – tłumaczy i dodaje: nie ma wyjątków od reguły.
Współpraca: Paulina Lipiec, Aleksandra Molak
Początek rzeczy
Blog Agaty Marciniak odwiedziło kilkadziesiąt tysięcy internautów. Miesięcznie na
witrynie pojawia się kilka zdjęć – każde okupione godzinami pracy. Sama siebie uważa
bardziej za artystkę niż za bloggerkę. – Myślałam o klasycznych pamiętnikach w sieci,
takich z wpisami z życia codziennego, ale to
nie o to tu chodzi. Nie taka jestem. Fotoblog
to forma otwartego dla ludzi albumu. Szansa
na głośniejsze wypowiedzenie się. To są moje
przemyślenia w formie fotografii – tłumaczy
Agata. Przeglądając jej fotografie, trudno
określić ulubioną formę ujęcia. Wciąż eksperymentuje, począwszy od przyrody, przez
krajobrazy, portrety i fotomontaże. Zapytana
| 11 |
Akademia fotoreportażu - intensywny kurs fotograficzny, szczegóły www.szkolnictwo-dziennikarskie.pl
i koniecznością. Przyjęcie euro przyniesie
nam korzyści przede wszystkim, jeśli
chodzi o eliminowanie ryzyka kursu
wymiany, wprowadzenia przejrzystości
i porównywalności cen na rynku europejskim, ale także zaoszczędzi wydatków
turystom. Uważam, że potencjalne korzyści przeważają nad kosztami. Wskazuje na
to doświadczenie krajów eurolandu. Wyznaczenie konkretnego terminu przyjęcia
wspólnej waluty euro jest ryzykowne,
przede wszystkim ze względu na panujący kryzys i jego skutki. Wchodzenie do
Unii Gospodarczo-Walutowej
to skomplikowane przedsięwzięcie
o wymiarze ekonomicznym, prawnym,
politycznym, społecznym i psychologicznym. Umiejętne jego przeprowadzenie
wymaga zbudowania odpowiedniej
infrastruktury.
Nie należy też zapomnieć, że ewentualny
wniosek Polski o przystąpienie do waluty
euro musi być pozytywnie zaopiniowany
przez Komisję Europejską i zaakceptowany przez Radę Unii Europejskiej.
fotografia | Trendy
pr
PR na świecie
| PR
public
relations
Nadal Partnersi
Na podstawie rankingu Press opublikowanego w październikowym numerze największymi agencjami PR pod względem
przychodów są w kolejności: Partner of
Promotion, Glaubicz Garwolińska Consultants, Profile, Multi Communications,
Euro RSCG Sensors, On Board Public
Relations, Headlines, Edelman Polska,
ComPress S.A., Twenty Four Seven PR.
Rekordowe Spinacze
O miano najlepszych kampanii PR w 2009 roku będzie rywalizowała rekordowa liczba 131 zgłoszeń. Głównym celem
konkursu jest zwiększanie profesjonalizmu i podnoszenie standardów w branży
PR oraz kreowanie jej pozytywnego wizerunku poprzez promowanie najlepszych
projektów zrealizowanych w Polsce.
Zadaniem Złotych Spinaczy jest również
edukacja środowiska biznesowego
na temat znaczenia public relations dla
funkcjonowania firmy. Ogłoszenie wyników nastąpi 21 listopada br.
www.zfpr.pl
Opera Narodowa szkoli dziennikarzy
Dział komunikacji Teatru Wielkiego
– Opery Narodowej planuje zorganizować
szkolenia dla dziennikarzy zainteresowanych pisaniem o warsztatach. Cykl
spotkań poznawczo-edukacyjnych będzie
bezpłatny.
Wyróżnienie ŁEB PR
Prof. Jerzy Olędzki podczas konferencji
Public relations w życiu publicznym
otrzymał honorowe wyróżnienie ŁEB PR
2009, przyznawane przez Polskie Stowarzyszenie Public Relations. Nagroda
ŁEB PR przyznawana jest osobie, której
dorobek zawodowy w istotny sposób
wpłynął na kształt branży PR w Polsce.
Ma charakter honorowy, a jej celem jest
wyrażenie uznania środowiska PR dla
osoby i dzieła laureata. Jerzy Olędzki
w Instytucie Dziennikarstwa prowadzi
Międzyzakładową Pracownię Marketingu
Medialnego i Public Relations.
Warsztaty z PR sportowego
Podczas tegorocznych VIII Dni Marketingu Sportowego – Międzynarodowego
Spotkania Sportu i Biznesu po raz pierwszy odbędą się warsztaty na temat PR w
sporcie. Tematem warsztatów prowadzonych przez specjalistów ze Związku Firm
Public Relations będą: media,
CSR w sporcie i biznesie, badania marketingowe a PR oraz zarządzanie kryzysowe
w sporcie. Organizatorzy Dni Marketingu
Sportowego we wrześniu wydali zerowy
numer e-DMS – branżowego magazynu
dotyczącego biznesu sportowego.
www.dms.sbf.pl
| 12 |
PR | Case study / To PRoste
Polacy nagrodzeni
w Golden World Awards
Wizerunek
online
Już po raz osiemnasty międzynarodowe jury przyznało prestiżowe nagrody Golden World Awards – podaje portal proto.pl. W tym roku zostały
wyróżnione dwie kampanie realizowane przez polskie agencje public relations: United PR oraz Publicis Consultants Rowland. United PR otrzymał
nagrodę w kategorii Healthcare za kampanię Wyprzedź raka – pierwsza
ogólnopolska kampania zwiększenia świadomości raka jelita grubego
prowadzoną dla Polskiej Fundacji Gastroenterologii. Natomiast Publicis
Consultants Rowland w kategorii Corporate Responsibility za kampanię Taksówka z fotelikiem realizowaną na rzecz Liberty Direct. Konkurs
organizowany jest przez stowarzyszenie branżowe IPRA. Do tegorocznej
edycji Golden World Awards zostały zgłoszone 342 projekty z 42 krajów.
Nagrody przyznano w 30 kategoriach.
Jak informuje na łamach New York
Timesa Kermit Pattison, zarządzanie
wizerunkiem w sieci to bardzo istotny element współczesnej strategii
PR. Kontrolowanie informacji zamieszczanych na blogach, serwisach
społecznościowych, Twitterze czy
YouTubie stało się konieczne, by
nie utracić budowanego przez lata
wizerunku i reputacji. Zarządzanie
nim online powinno opierać się na
Źródło: www.proto.pl
Promocja
mistrzostw
w 2018
Anglia przygotowuje się do międzynarodowej kampanii PR mającej za
zadanie wypromowanie mistrzostw świata w piłce nożnej w 2018 roku,
które ponownie odbędą się w tym kraju – donosi portal PRweek.com.
Specjalnie wyselekcjonowane agencje PR będą odpowiedzialne za poszczególne elementy ogromnej kampanii. Do niektórych z nich już został
przesłany PR brief. Głównym przekazem akcji będzie pokazanie Anglii
jako kraju posiadającego doskonałe warunki techniczno-infrastrukturalne, które wręcz przewyższają oczekiwania FIFA oraz faktu, że football jest
narodowym sportem Wyspiarzy, którego tradycję od wieków starannie
pielęgnują.
Źródło: www.PRweek.com
Marketing i PR
pod kreską
PR-owskie
Cannes
Lions
Cannes Lions to międzynarodowy festiwal, na którym co roku
spotykają się przedstawiciele branży
reklamowej z całego świata. Nagradzają oni projekty reklamowe i PR
w kilku konkursowych kategoriach.
W tegorocznej edycji Cannes Lions
w kategorii PR, a także Direct Marketing Campaign, pierwsze miejsce
zajęła kampania Best job in the
world, zorganizowana przez agencję
Cumminsinitro i Radę Turystyczną
australijskiego stanu Queensland.
Akcja miała zachęcać ludzi na całym
świecie do rywalizacji o półroczny
etat opiekuna wyspy Hamiltona na
Wielkiej Rafie Koralowej, który został
okrzyknięty najwspanialszą pracą
na świecie. Ekwiwalent reklamowy
kampanii wyniósł 100 milionów dolarów przy budżecie opiewającym
jedynie na 1,2 miliona. Głównym
celem Best job in the world było
zwrócenie uwagi turystów i tzw. poszukiwaczy przygód na Wielką Rafę
Koralową jako idealną alternatywę
dla wakacji na zatłoczonych Hawajach, Karaibach czy Malediwach.
Źródło: www.proto.pl
Firmy zmniejszają wydatki na działania marketingowe, co pociąga za
sobą spadek zysków agencji PR, eventowych oraz firm badawczych –
wynika z raportu opublikowanego przez Institute of Practitioners in Advertising. Te branże odczują najmniejszy od pięciu lat wzrost dochodów.
Przedsiębiorcy wciąż borykający się z kryzysem zmuszeni są do szukania
oszczędności, gdzie tylko się da, dlatego też autorzy raportu przewidują,
że w najbliższym czasie będziemy świadkami kolejnych cięć wydatków.
Badania pokazują, że ucierpią na tym głównie tradycyjne media, gdyż firmy postawiły na promocję za pośrednictwem Internetu. Jest to według
nich dużo tańsza i efektywniejsza metoda.
Źródło: www.marketresearchersblog.com
Putin
rosyjskim
bohaterem
Władimir Putin, jeżdżący konno
bez koszuli, pływający w rwącej
rzece, łowiący ryby czy jako nurek
eksplorujący głębiny jeziora Bajkał
– takie informacje i relacje mediów docierają do nas już prawie
od dekady. Dziennikarze uważnie
śledzą nie tylko sferę oficjalną
rosyjskiego premiera, ale też jego
życie prywatne. Jak podkreślają
znawcy mediów, jest to starannie
wyreżyserowana akcja PR-owska, która ma na celu pokazanie Rosjanom
nie tylko charyzmy ich przywódcy, ale też sprawności fizycznej i odwagi.
Grzegorz Kozak, były korespondent z Rosji, powiedział, że Putin chce
pokazać, że jest silny i nieustraszony – jak cała Rosja. Rosyjski przywódca
umiejętnie kreuje swój wizerunek, podtrzymując jednocześnie wiekową
tradycję tego kraju, opierającą się na kulcie jednostki. Władimir Putin
przypomina wręcz bohatera z gier komputerowych, czyli tzw. action
mana – podaje magazyn Mirror.
Źródło: www.proto.pl
reklama
W domu
Mniejszego Brata
35 kamer telewizyjnych oraz 45 ukrytych mikrofonów przez ponad 100 dni
towarzyszyło uczestnikom czwartej edycji programu Big Brother. Tym razem ze
sprawdzonego formatu postanowiła skorzystać stacja TV4. Chociaż oglądalność
programu to najlepszy z wyników w historii stacji, Wielkiego Brata w Czwórce
oglądało cztery razy mniej widzów niż premierową edycję w TVN.
Sylwia Książek
Pomysł na oglądalność
stałym monitoringu stron internetowych pod kątem nowych informacji
oraz opinii o produkcie czy marce.
Kermit Pattison zaznacza, że umieszczanie nieprawdziwych, pozytywnych informacji na temat firmy może
odbić się rykoszetem i przyczynić się
do jej kompromitacji. Obowiązkowe
zaś jest odpowiadanie na opinie
klientów – w szczególności te negatywne – tak, by nie wpływały one
na punkt widzenia szerszej grupy
internautów.
Źródło: NYT: Managing an Online
Reputation, Kermit Pattison
Kryzysowy
wydarzeniu promocja public relations wykorzystała polskie media w stolicy wielkiej Brytani (radio, prasa, Internet). Nie zapomniano
o mediach partnerskich, dla których zorganizowany został wyjazd do Wielkiej Brytanii.
Podczas promocji czwartej edycji programu zastosowano również nieznane wcześniej rozwiązania – firma Virtual Me stworzyła specjalne materiały do komunikacji
interaktywnej. Tak, jak w wirtualnym świecie Second Life, użytkownicy sieci otrzymali
możliwość wirtualnego uczestnictwa w programie. Częścią tego projektu był konkurs
polegający na stworzeniu wizerunku (wir-
Format programu stworzyła firma Endemol.
Big Brother po raz pierwszy wyemitowany
został w Holandii w 1999 roku. Dotychczas
doczekał się emisji w 35 krajach. W 2003 roku
do Polski Wielkiego Brata sprowadził TVN.
Pierwsza edycja okazała się hitem – w tygodniu mieszkańców domu podglądało średnio 4,5 miliona widzów.
Podejmując się realizacji kolejnej edycji, TV4
liczyła na wzrost oglądalności. Wiodącą rolę
promocyjną miały spełnić działania PR, których realizatorem został United PR. Celem
kampanii było dotarcie
do grupy docelowej
(widzowie 16-39 lat)
z komunikatami na temat reality show Big
Brother 4.1, a także wywołanie szerokiego
oddźwięku na temat
programu w mediach
docelowych, takich, jak
Super Express i plotek.pl.
Przygotowując się do
realizacji projektu, United PR przeprowadziła
audyt wśród przedstawicieli grupy docelowej
reality show, szukając
najskuteczniejszej drogi wzbudzenia zainteresowania. Dodatkowo
agencja monitorowała
działania innych stacji
telewizyjnych, przygotowujących kolejne
edycje programów rozrywkowych (np. Taniec
z gwiazdami w TVN).
Pierwsze kroki Joli Rutowicz. Później była znana z tego, że jest znana.
Promocja podglądania
tualnego avatara) ulubionego mieszkańca
Aby najskuteczniej zbudować napięcie
domu Wielkiego Brata. Internauci odwiezwiązane z pojawieniem się czwartej edycji
dzający stronę mogli ocenić poszczególne
programu na antenie, agencja postanowiła
postacie. Twórca najlepszego avatara otrzyzaciekawić Big Brotherem już na etapie jego
mał dwie wejściówki na finał programu Big
powstawania. Wykorzystano ogromne zaBrother 4.1 oraz iPoda nano.
interesowanie gwiazd prowadzeniem proPrzy promocji Big Brothera wykorzystano
gramu – media chętnie informowały o poteż fakty dotyczące intrygującego i pikanttencjalnych kandydatach na prowadzących.
nego życia mieszkańców domu, które ubarRealizatorzy programu nie ujawnili jednak,
wiane było oryginalnymi zadaniami, golizną,
z jakimi celebrytami prowadzone są w tej
seksem i rywalizacją. Atmosferę wokół prosprawie negocjacje. Wywołało to falę spegramu podgrzewano plotkami o prywatnym
kulacji i plotek – wśród wymienianych kanżyciu mieszkańców domu. Jedna z uczestnidydatów znalazły się osoby, z którymi rzeczek programu, Jolanta Rutowicz, wyrosła
czywiście producenci prowadzili rozmowy
na gwiazdę portali plotkarskich, gdzie każdy
wstępne, ale także inne popularne osoby
mógł poczytać o barwnych losach Joli i jej
niezwiązane z programem, np. Anna Mucha,
różowego jednorożca.
bracia Mroczek, Maciej Stuhr, Andrzej Kor PR wehikułem sukcesu
dek, etc.
Kampania PR promująca program Big BroNowatorskim pomysłem realizatorów
ther 4.1 prowadzona była 6 miesięcy. W ciągu
programu był też casting na uczestników
dwóch pierwszych uzyskano 242 publikacje
reality show w Londynie. Dedykowana temu
na temat programu w mediach docelowych. Pierwsza emisja Big Brothera 4.1,
dnia 2 września o godzinie 20:00, przyciągnęła przed ekrany telewizorów aż
3 376 843 widzów. Średnia oglądalność
programu była dwukrotnie wyższa od
średniej oglądalności stacji. Pełne dane
oglądalności to najlepszy z wyników
w historii TV4 (godz. 20.00-20:55 – 1 031
324 widzów czyli 2,87 proc. widzów oglądających w tym czasie telewizję, godz.
21.05-21:55 – 1 359 450 widzów; 3,78
proc.). Oglądalność czwartej edycji programu trudno jednak porównywać do
zainteresowania Big Brotherem emitowanym po raz pierwszy na antenie TVN –
premierową edycję oglądało cztery razy
więcej widzów.
‑ Promocja PR w przypadku reality show
Big Brother 4.1 była kluczowa dla budowania pozycji rynkowej programu – mówi
Małgorzata Zaborowska, prezes agencji
United PR. – Dzięki działaniom PR, które były głównym wehikułem promocji,
program zwiększył oglądalność stacji
w paśmie prime time o około 90 proc.,
umożliwiając zdobycie prawie trzyprocentowego udziału w rynku.
Agencja: United PR
Budżet: 117 000 zł (34 000 euro)
Czas współpracy: 6 miesięcy
PR
Gabriela Piekarniak,
Senior Account
Manager,
dział komunikacji
korporacyjnej
Euro RSCG Sensors
W mediach od dwóch lat z mniejszym
lub większym natężeniem obecne
są informacje dotyczące kondycji
poszczególnych segmentów rynku w
czasie kryzysu. Czasem nasuwa się mi
pytanie, czy rzeczywistość wokół jest
naprawdę tak fatalna, czy po prostu
zaczynamy patrzeć na otaczający nas
świat właśnie przez pryzmat kryzysu.
Kryzys na rynkach finansowych jeszcze dwa
lata temu jawił się większości z nas jako
przerażająca, ale odległa perspektywa, fakt,
który nie powinien mieć dużego wpływu
na funkcjonowanie naszej gospodarki.
Na nieszczęście rzeczywistość szybko to
zweryfikowała i dziś rzadko kiedy możemy
spotkać firmy, przedsiębiorstwa czy
branże, na które nie miał on negatywnego
wpływu. To sprawia, że jesteśmy kwestią
kryzysu żywo zainteresowani. A tym
samym odpowiadają na to media. Choć
być może pojawia się czasem poczucie,
że dziennikarze zajmują się tylko tym
tematem, a każdy aspekt działalności
gospodarczej, społecznej a nawet
kulturalnej jest analizowany przez pryzmat
kryzysu, to nie wydaje się być to do końca
zasadne. A przynajmniej na to wskazuje
analiza mediów. W mojej ocenie pewna
orientacja na kryzys wynika w głównej
mierze wyłącznie z imperatywu dochowania
rzetelności dziennikarskiej– trudno
bowiem nie oceniać produktów, działań
podejmowanych przez firmę, gdy jasnym
jest, że ich charakter jest podyktowany
przede wszystkim kondycją wynikającą
z kryzysu. Spójrzmy choćby na branżę
motoryzacyjną. Niedawno odbyły się targi
we Frankfurcie. W czasie kryzysu ledwie
przypominały te sprzed kilku lat. Mniej było
premier, mniej działań skierowanych do
klientów czy mediów, mniejszy rozmach
i produkty o odmiennym niż dawniej
charakterze. Nie sposób w czasie relacji
z nich nie odnieść się do przyczyny takiego
stanu rzeczy.
Ale czy zatem kryzys ma wpływ
na relacje z mediami?
Nawet dziś w czasie rozmowy z dziennikarzem, z którym od lat współpracuję, narzekałam: Niech się ten czas skończy, bo już nie
wiem, jak pracować. Na co on ze zrozumieniem stwierdził – Ja też. Kryzys bowiem
bezsprzecznie zmienił funkcjonowanie firm.
Budżety się zmniejszyły. Realizowanych jest
znacznie mniej aktywności, które zawsze
są przyczyną do kontaktu z dziennikarzem,
okazją do wsparcia go przy przygotowaniu
materiału dla gazety, czy podesłania interesującego newsa. Najzwyczajniej w świecie,
często nie mamy o czym informować. Ile
bowiem można mówić o kryzysie? Tak,
kryzys decydowanie zmienia w mojej ocenie
charakter współpracy z mediami.
Jeśli chcecie skomentować tekst,
podyskutować z autorką,
piszcie: [email protected]
Patronat merytoryczny:
| 13 |
Zawód – rzecznik
Z trudem znajdują parę minut na rozmowę. Gdy w końcu uda się z nimi spotkać,
wywiad zakłócają telefony. Trudno się dziwić – rzecznicy prasowi przy prawie każdym
temacie są dla dziennikarzy pierwszym kontaktem. Popełniane przez nich błędy
mogą drogo kosztować – w ich zawodzie stawką jest zawsze reputacja firmy.
Magda Grzymkowska
Na pierwszej linii frontu
– Rzecznik prasowy musi być zawsze przygotowany na niewygodne pytania – mówi
Damian Grabiński, obsługujący Kupieckie
Domy Towarowe. – Musi wiedzieć, co się stało, dlaczego i jakie będzie tego rozwiązanie.
Nie może popełnić błędu. Za każde źle użyte
słowo rzecznika, za każdy jego komentarz
spółka będzie odpowiadać.
Rzecznik jest zawsze na pierwszej linii frontu. Najważniejszym elementem jego pracy są
kontakty z mediami. W wielu firmach i instytucjach jest to jedyna osoba, do której dziennikarze mają dostęp. ‑ Jeśli ktoś myśli, że
rzecznik dostaje pieniądze za czytanie gazet
i odbieranie telefonów, to się myli – komentuje Karol Świtała, rzecznik serwisu aukcyjnego eBay. – Taka osoba kontroluje działania PR
w firmie, spotyka się z dziennikarzami, odpowiada na ich maile, opracowuje informacje
prasowe, aktualizuje bazę mediów. Cały czas
jest coś do zrobienia.
– Rzecznik prasowy ma nie tylko ładnie
wyglądać – mówi Wojciech Bojanowski,
dziennikarz TVN24. – Źle jest, jeżeli dobrej
prezencji nie towarzyszy wiedza na temat
tego, co się w firmie dzieje.
Kontrolować przekaz
– Klasyk gatunku powiedział kiedyś, że kto
kontroluje przekaz, ten kontroluje umysły,
a kto ma wpływ na umysły, ten ma prawdziwą władzę – mówi Karol Świtała.
– Podoba mi się to, że czasami możemy
w pewnym sensie wpływać na rzeczywistość
– tłumaczy Małgorzata Cieloch, rzecznik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
– Wszystko dzięki temu, że słowo ma wielką siłę.
Według Wojciecha Bojanowskiego dobry
rzecznik powinien umieć myśleć jak dziennikarz. – Taki rzecznik potrafi odróżnić to,
o czym dziennikarze naprawdę chcieliby napisać, od tego, co ich zupełnie nie interesuje.
Musi umieć dobrze sprzedać swój temat, po-
Jak zostać antyrzecznikiem?
Damian Grabiński, rzecznik prasowy Kupieckich Domów Towarowych
kazać dziennikarzowi, co naprawdę z danego
tematu można zrobić. Jeżeli ktoś nie ma wyczucia, robi to zbyt nachalnie.
Prawdziwym sprawdzianem dla rzecznika
prasowego jest sytuacja kryzysowa. Od jego
pomysłów i pracy zależy wówczas, na ile uda
się uratować reputację firmy.
– Każde słowo czy gest mogą zadecydować o odbiorze całego wydarzenia – zaznacza Karol Świtała. Jego zdaniem jedyny ratunek to staranne przygotowanie komunikacji
kryzysowej.
– Tworzymy sztab kryzysowy i główny
komunikat odnośnie sprawy. Potem układamy FAQ, czyli listę pytań, które dziennikarze
z pewnością zadadzą. Następnie typujemy
listę odbiorców komunikatu, w zależności od
wielkości sprawy – od mediów branżowych
po ogólnopolskie. Warto jest również porozmawiać z kluczowymi dziennikarzami, którzy
mają status dziennikarzy opiniotwórczych.
Często od tego, co oni napiszą, może zależeć
dalszy rozwój sytuacji. Jednocześnie odpowiadamy na nadesłane pytania i udzielamy
Co roku miesięcznik Press publikuje ranking antyrzeczników – czyli najgorszych rzeczników
prasowych instytucji państwowych i publicznych. Na podstawie tego rankingu wytypowaliśmy
10 zasad, których przestrzeganie zagwarantuje każdemu rzecznikowi stałe miejsce na liście
znienawidzonych przez dziennikarzy:
• Dziennikarz to twój wróg, a w najgorszym wypadku poważne utrudnienie w pracy.
Zamęcza telefonami, żąda informacji. Ignoruj go lub odsyłaj do innych osób.
• Jeżeli już rozmawiasz z dziennikarzem, oszczędzaj słowa. Odpowiadaj wymijająco,
ogólnikami lub zasyp go dygresjami niezwiązanymi ze sprawą.
• Wszystkich pytań od dziennikarzy żądaj na piśmie, najlepiej niech przesyłają je faksem.
Nie odpowiadaj od razu, najwcześniej po dwóch tygodniach lub – jeżeli się uda – wcale.
• Bądź niegrzeczny. Łajaj dziennikarzy za to, że dzwonią za wcześnie lub za późno, albo
za to, że pytają o banały. W odstraszaniu dziennikarzy bardzo pomaga też szyderstwo.
• Bądź niedostępny, a najlepiej w ogóle niewidoczny. Im mniej osób zna numer twojej
komórki, tym lepiej.
• Nigdy sam nie szukaj kontaktu z dziennikarzami. Nie warto starać się zainteresować
ich jakimś tematem, przecież i tak sami zadzwonią.
• Nigdy nie pomagaj dziennikarzom po godzinach pracy. Pamiętaj: wszystkie ważne
informacje są na twoim komputerze na biurku, a przecież biuro już jest zamknięte.
• Nie bój się być niekompetentny. Nie musisz przecież zawsze wiedzieć, co dzieje się
w firmie, kiedy szef będzie miał czas dla mediów ani kiedy będzie następna konferencja.
W razie problemów mów, że wszyscy są zajęci.
• To nie szkodzi, że nie znasz witryny internetowej swojej instytucji i nie wiesz, gdzie
webmaster zamieścił poszczególne materiały. Pamiętaj: w razie problemów mów,
że wszystko jest na stronie.
• Zasłaniaj się procedurami, jak tylko możesz. Każdy dziennikarz z pewnością zrozumie,
że zwyczajnie nie możesz nic powiedzieć, albo informacje, o które pyta, są tajne.
| 14 |
wywiadów. A potem czekamy na pierwsze
publikacje i modlimy się, by były po naszej
myśli – tłumaczy.
– Zarządzanie kryzysem jest bardzo trudne
– podkreśla Damian Grabiński. – Ważna jest
reakcja na błędne komunikaty i analiza materiałów, które ukazują się dzień po dniu. Często
dziennikarze szukają sensacji i nawet pewne
merytoryczne argumenty nie są w stanie do
nich dotrzeć. Dlatego trzeba z nimi umiejętnie rozmawiać i starać się ich edukować.
Wyprasowana koszula,
świeży umysł
– Typowy dzień rzecznika zaczyna się od… wyprasowania koszuli i dobrania odpowiedniego
krawata – opowiada Damian Grabiński. – Potem kolej na przegląd prasy, informacji w Internecie i dopiero wtedy można rozpocząć pracę.
Dobry rzecznik prasowy musi być zawsze
wypoczęty; wie, że zmęczenie i brak koncentracji sprzyja popełnianiu błędów. Wie
też, że raczej nie skończy pracy o godzinie
szesnastej. – Czasami rzecznik zamienia się w
call-center i czy jest godzina 6 czy 22, musi
odebrać nieraz ten przeklęty telefon – mówi
Damian Grabiński.
Według Małgorzaty Cieloch jest tak
zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. – Nie
możemy wówczas zamknąć biura prasowego o godzinie 16.15 tylko dlatego, że wtedy
kończy pracę urząd. Działamy 24 godziny
na dobę. Robimy burzę mózgów, wspólnie
ustalamy strategię działania i staramy się jak
najrzetelniej informować. – Dobry rzecznik
to taki, który odbiera telefon zarówno o 7 jak
i 22 – dodaje Wojciech Bojanowski.
Z zawodem rzecznika wiążą się też pewne
przywileje. – Rzecznik nie podlega już nikomu poza najwyższym prezesem – mówi Karol
Świtała. – Po pewnym czasie dobry rzecznik
może już być tak nierozerwalnie związany
z firmą, że jest praktycznie nie do zastąpienia.
Rzecznik kontra dziennikarz
Zmorą dla dziennikarza jest niekompetentny
rzecznik. Irytująca w tym zawodzie jest także niesolidność. – Denerwujący są rzecznicy
niesłowni. Obiecują, że oddzwonią i tego nie
robią – mówi Wojciech Bojanowski. Pytany
o inne wady rzeczników, bez wahania odpowiada: brak wiedzy na tematy związane
z działalnością firmy.
– Informacja od rzecznika to zawsze informacja z drugiej ręki – tłumaczy. – Rzecznicy
znają się na informowaniu. W wielu przypadkach nie do końca wiedzą lub rozumieją, co
dzieje się w instytucji, którą reprezentują.
Podaje przykład: rzecznik policji najczęściej
nosi mundur, ale nie jest policjantem, tzn. nie
wykonuje policyjnej roboty.
Chociaż rzecznik pracuje po drugiej stronie barykady, warto utrzymywać z nim dobre relacje. Czasami takie koleżeństwo może
przynieść dziennikarzowi dużo korzyści.
– Kiedyś utrzymywałem bardzo dobre relacje z rzeczniczką jednej ze służb miejskich
– mówi Wojciech Bojanowski. – Mogłem dzięki temu robić bardzo fajne materiały. 24 godziny na dobę dostawałem informacje o tym, co
dzieje się w mieście. Działało to jak agencja informacyjna. Często dzięki tej współpracy byłem pierwszy na miejscu zdarzenia, czasami
nawet wcześniej niż policja czy straż pożarna.
A czego w takich sytuacjach może spodziewać się w zamian rzecznik?
– Sytuacja handlowa na zasadzie informacja w zamian za promocję jest nieetyczna
i niewygodna – tłumaczy Bojanowski. – Nigdy nie warto doprowadzać do takiego handlu. Zwłaszcza, że to się wcześniej czy później
wyda. Od razu widać, kiedy dany dziennikarz
konsekwentnie promuje wybraną instytucję
a innych nie.
Dziennikarze znają sposoby odwdzięczania się koleżeńskiemu rzecznikowi, które nie
są sprzeczne z etyką zawodu. Np. rzecznik
bardzo ucieszy się z informacji o planach
emisji nowego programu, który poświęcony będzie tematom bliskim instytucji, którą
reprezentuje. Dla rzecznika niezwykle cenna
jest też informacja, kiedy materiały dotyczące jego pracy będą emitowane.
– To musi być zawsze chłodna przyjaźń
– dodaje Bojanowski. – Trzeba pamiętać
o swoim rzeczniku-informatorze. Ale na
rzeczników też trzeba uważać, bo często
chcą robić promocje naszym kosztem. W takich sytuacjach nie można ulegać.
Wszechstronny jak rzecznik
Kto może zostać rzecznikiem? Praktycy podkreślają, że w tym zawodzie ważne są przede
wszystkim zdolności interpersonalne, a także
poprawna znajomość języka polskiego.
– Rzecznik powinien dużo czytać, jego język musi być bogaty i bez zarzutu pod względem stylistycznym – tłumaczy Karol Świtała.
– Ważny jest warsztat, rzecznik musi jasno
i klarownie komunikować nawet najbardziej
skomplikowane sprawy.
– Myślę, że skończył się czas rzeczników,
którzy są jedynie profesjonalnie wyszkoleni
z zakresu komunikowania – mówi Małgorzata Cieloch. – Dziennikarze szukają ekspertów,
partnerów do dyskusji, osób z dużą wiedzą
i jednocześnie umiejętnością jej przekazania
różnym odbiorcom.
Jej zdaniem rzecznik powinien być nie tylko
nienaganną wizytówką firmy, ale też ekspertem w swojej dziedzinie. Dobrze też, jeżeli ma
doświadczenie dziennikarskie, wtedy łatwiej
mu zrozumieć prawa, jakimi rządzą się media,
i znaleźć wspólny język z dziennikarzami.
– Dobry rzecznik musi być równocześnie
dobrym PR-owcem, ekonomistą, strategiem,
planistą i psychologiem – dodaje Małgorzata Cieloch. – Zdobywanie doświadczenia
w różnych dziedzinach na pewno pomoże
przyszłemu rzecznikowi dobrze wykonywać
swoją pracę i mieć z tego satysfakcję.
Karol Świtała (27 l.), serwis aukcyjny eBay
Wykształcenie: dyplomacja,
w branży od 2006 roku
Damian Grabiński (25 l.),
Kupieckie Domy Towarowe
Wykształcenie: socjologia,
w branży od 2006 roku
Małgorzata Cieloch (33 l.),
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów
Wykształcenie: filologia, dziennikarstwo,
ekonomia, w branży od 2003 roku
ks
kultura
& społeczeństwo
Festiwale promujące miasta
Drugie Międzynarodowe Spotkanie Branży
Muzycznej New Directions to konferencja będąca platformą wymiany wiedzy,
doświadczeń i najlepszych praktyk dla
przedstawicieli przemysłu muzycznego
z Polski i zagranicy.
Tematyka konferencji skupi się na wpływie festiwali miejskich i innych wydarzeń
kulturalnych na strukturę miejską – na
rozpoznawalność marki miasta i sposób,
w jaki ożywiają one działalność sektora
kreatywnego w danej metropolii. Zaproszeni goście – przedsiębiorcy muzyczni,
przedstawiciele władz miejskich i struktur
europejskich – zaprezentują przykłady dobrej współpracy pomiędzy tymi sektorami.
Konferencja odbędzie w dniach
15-16 października 2009 roku w Centralnym Basenie Artystycznym.
Free Form Festival
16-17 października br. odbędzie się
piąta edycja Free Form Festival. Impreza
prezentuje nowoczesną i niezależną sztukę
europejską w środowisku miejskim.
W programie festiwalu znajdują się wydarzenia muzyczne; koncerty, live acty, sety
djskie, ale również pokazy audiowizualne,
filmy krótko i pełnometrażowe, video art,
reportaże, dokumenty oraz ekspozycje
młodego polskiego dizajnu. Tegoroczna
edycja będzie miała miejsce w Centrum
Kultury Koneser w Warszawie.
www.freeformfestival.pl
Mitch w Kulturalnej
21 października br. w Cafe Kulturalna
będzie można posłuchać koncertu Mitch
& Mitch Big Band. To pięcioosobowy duet
założony w 2002 roku. Koncerty grane
przy formule big bandu i jego oryginalnym
brzmieniu, wzbogacane są szlachetnymi
dźwiękami sekcji dętej i magiczną barwą
wibrafonu. Początek o godz. 22:00.
www.kulturalna.pl
Opera w kinie
3 listopada 2009 roku w sieci kin Multikino oraz Silver Screen będzie można
obejrzeć kolejną operę transmitowaną w
ramach cyklu Opera HD. Dziewiąta operą
będzie Rigoletto. Uważana za jedno z największych osiągnięć Giuseppe Verdiego
oraz wzruszający obraz relacji ojca i córki.
Rigoletto nadal zachwyca publiczność na
całym świecie swoją tragiczną fabułą.
Produkcja została pokazana podczas najważniejszego włoskiego festiwalu, który
w całości był dedykowany Verdiemu.
Dyryguje Massimo Zanetti, który został
uznany za najlepszego młodego kompozytora w 1997 roku przez Openwelt oraz
Frankfurter Allgemeine Zeitung w 1998
roku.
www.operahd.pl
Cybersport,
kultura | Na mieście
nowy sport
Gry komputerowe to już nie tylko rozrywka dla niedzielnych graczy, ale także
dyscyplina sportowa i zawód. Zamiast wylewać litry potu na boisku czy siłowni,
wystarczy zainwestować w komputer, a sukcesy i pieniądze przyjdą wraz z treningami.
Maciej Szenk
Gry komputerowe są dziś jedną z najbardziej
dochodowych gałęzi rynku rozrywki. Korporacje, takie jak Electronic Arts, już dawno wynikami finansowymi wyprzedziły wytwórnie
filmowe i fonograficzne. Wydaje się, że granie stało się jednym z najbardziej popularnych sposobów na spędzanie wolnego czasu w XXI wieku. Przyczyn tego sukcesu jest
bardzo wiele. Na pewno jednym z czynników
było zastosowanie nowego trybu – multiplayer. Wieloosobowe potyczki w Internecie
dały graczom to, czego od dawna oczekiwali
– możliwość rywalizacji z innymi graczami.
Czy doczekają się czasów, gdy ta rywalizacja
stanie się dyscypliną sportową?
Odpowiedź brzmi – tak. W wielu krajach,
m.in. USA, Szwecji, Rosji, Japonii, Korei Płd. czy
Chinach, uprawianie e-sportu jest już traktowane jak zawód. Cybersport polega na rozgrywaniu meczy na żywo (na specjalnie organizowanych turniejach, tzw. LAN Party) bądź
też przez Internet. Zasady współzawodnictwa
dotyczą już konkretnej gry. Najpopularniejsza
jest rywalizacja jeden na jednego bądź też zespołowo, czyli drużyna przeciw drużynie.
Polskie podwórko
W Polsce to wciąż jeszcze mała, aczkolwiek
szybko rozwijająca się dziedzina. – Według
różnych źródeł w naszym kraju aktywnie gra
około 300-500 tys. graczy. Najbardziej popularne są gry na komputery PC, ale stopniowo doganiamy Zachód również w zakresie
popularności gier na konsole – mówi Michał
Gembicki, dyrektor wydawniczy firmy CD
Projekt. W Korei gry osiągnęły status sportu narodowego. Prasa, radio i telewizja nie
tylko informują o e-sporcie, ale także transmitują na bieżąco najważniejsze rozgrywki
i turnieje. Czy progaming w Polsce ma szansę
urosnąć do tego poziomu? Według Jerzego
Poprawy, redaktora naczelnego CD-Action,
e-sport w naszym kraju rozwija się powoli
i „undergroundowo”, choć widać już pierwsze przebłyski nowego.
– Na rozmaitych targach gier są już sponsorowane przez firmy zawody, choć jeszcze
na bardzo skromną skalę – mówi.
W 2006 roku 3,5 tys. internautów podpisało petycję do ministra sportu o uznanie
rozgrywek internetowych i LAN-owych za
oficjalną dyscyplinę sportową. Warto zaznaczyć, że uchodzące za najważniejsze zawody
sportu elektronicznego – międzynarodowy turniej World Cyber Games – odwołują
się do reguł, według których organizowana
jest tradycyjna olimpiada. Nieoficjalnie są
uznawane za igrzyska e-sportowe. W najbardziej prestiżowej międzynarodowej klasie
rozgrywek – Intel Extreme Masters – pula
nagród przekracza 750 tys. dolarów. W 2008
roku powstały zawodowe rozgrywki ligi ESL
Pro Series w Polsce. Szesnaście drużyn oraz
32 zawodników indywidualnych rywalizuje
w sezonie jesienno-zimowym w trzech konkurencjach o ponad 40 tys. zł.
fot. WCG
W PRaktyce | PR
nimi hale sportowe, kina i inne obiekty użyteczności publicznej. Takie imprezy są adresowane do fanów sportów elektronicznych
oraz masowej społeczności. Ponadto nie tylko otrzymują własną nazwę, ale i gromadzą
tysiące żywiołowo reagujących kibiców. Niektóre turnieje potrafią zamienić się w prawdziwe mecze. W Polsce spotkania ekstraklasy
odbywały się na żywo dwukrotnie: w Poznaniu i Krakowie.
Nowa dyscyplina?
Zawód gracz
Najlepsi gracze zarabiają nawet do 600 tys. dolarów rocznie. Jednak nie jest łatwo zostać zawodowcem. Na portalu Money.pl w zakładce
„zawód: gracz komputerowy”, można przeczytać: Trzeba wiele czasu na ćwiczenia umiejętności, refleksu i taktyki. A to wymaga spędzenia
wielu godzin przed komputerem. Przeciętnie
zawodowi gracze trenują 4-8 godzin dziennie.
Dla niektórych to po prostu praca.
W Polsce także już można całkiem nieźle
zarobić na e-gamingu. Według portalu Money.pl gracze największego polskiego teamu,
D-Link PGS, zarobili w 2007 r. ponad 700 tys. zł
na samych nagrodach w turniejach. – Jednorazowo za zwycięstwo w prestiżowych światowych imprezach dostali w 2007 r. za turniej
ESWC w Paryżu 40 tys. dolarów. W wielu drużynach gracze dostają też miesięczne pensje.
W D-Link PGS jest to od 100 do 1000 zł. Najlepsi mogą zarobić dwa tysiące złotych. Są
też pieniądze od sponsorów, producentów
sprzętu – informuje Money.pl. – Zalety bycia
profesjonalnym graczem to na pewno korzyści materialne. Zarabianie pieniędzy za to,
co się lubi robić, to świetna sprawa. Czasem
trafi się też jakiś ciekawy wyjazd zagranicę na
turniej – mówi Jakub „Saviola” Olczak, gracz
D-Link PGS.
Większość rozgrywek odbywa się jedynie
w Internecie, ale niektóre ważne i interesujące spotkania przenoszone są do współczesnych aren sportów elektronicznych. Są
Czy jest możliwe, by e-sport mógł zostać oficjalnie uznany w Polsce za zawód lub dyscyplinę olimpijską? Ministerstwo Sportu i Turystyki nie odrzuca takiej możliwości. – Jednym
z głównych zadań resortu jest wyznaczanie
kierunku rozwoju sportu w oparciu o definicję sportu ustaloną przez Radę Europy
i używaną przez Komisję Europejską w formułowaniu polityki unijnej w tym obszarze
w Białej Księdze Sportu – podkreśla Małgorzata Pełechaty, rzecznik prasowy MSiT.
Zgodnie z wymienianą definicją: Sport oznacza wszelkie formy aktywności fizycznej,
które poprzez uczestnictwo doraźne lub zorganizowane, wpływają na wypracowanie lub
poprawienie kondycji fizycznej i psychicznej,
rozwój stosunków społecznych lub osiągnięcie wyników sportowych na wszelkich
poziomach. – Wszystkie decyzje dotyczące
nowych dyscyplin sportowych będą podejmowane w oparciu o tę definicję oraz zapisy nowej ustawy o sporcie, której przyjęcie
przez parlament planowane jest w ciągu najbliższych kilku miesięcy – dodaje Małgorzata
Połechaty.
Uznanie e-gamingu za dyscyplinę olimpijską jest suwerenną decyzją Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Najbliższe
posiedzenie kongresu MKOl-u odbędzie się
w październiku tego roku.
współpraca:
Olga Wap, Kamila Apryas
reklama
| 15 |
Teatr / Muzyka | kultura
Angielski kryminał
W Teatrze Syrena klasyczna angielska
czarna komedia Joe Ortona, pełna absurdu i z wątkiem kryminalnym pt.: Łup.
Akcja rozgrywa się w angielskim katolickim domu podczas jednego popołudnia.
Tego dnia ma się odbyć pogrzeb pani
McLeavy. Przy trumnie spotykają się
pogrążeni w żałobie członkowie rodziny:
mąż, syn oraz jej pielęgniarka i kolega
syna, który pracuje w zakładzie pogrzebowym. Dzień wcześniej w miasteczku
zostaje okradziony bank, a złodzieje próbują jak najszybciej wywieźć pieniądze.
Premiera: 2 października.
www.teatrsyrena.pl
Ale o co chodzi?
Zamknij oczy i myśl o Anglii to
jedna z zabawniejszych fars słynnego
autorskiego teamu Johna Chapmana
i Anthonyego Marriotta. Akcja szybka
i dowcipna. Żony zmieniają mężów, mężowie upodobania seksualne, dziewczyna z agencji towarzyskiej musi udawać
pielęgniarkę, stateczni biznesmani wrabiają w lewy interes arabskiego szejka
a ten zakochuje się w żonie księgowego,
doktor przyznaje się do bliskiego związku
z kolegą. Komedia znana od lat na całym
świecie po raz pierwszy w Polsce zagościła na scenie Teatru Bajka. Premiera:
3 października.
www.teatrbajka.pl
Sieć, w którą
ciężko się wplątać
fot. Rafał Latoszek
Ważny festiwal
Od 2 października trwa Spotkanie Teatrów Narodowych. To przegląd europejskich tradycji teatralnych i jednocześnie
miejsce żywej refleksji nad sensem istnienia teatrów narodowych – swoistych
dla Europy placówek, które, począwszy
od końca XVII wieku, powstają do dziś.
W ramach festiwalu pokazywane są
wybitne spektakle sześciu wybranych
europejskich scen narodowych. Przedstawienia te reprezentują odmienne
style i tradycje, zrealizowali je twórcy
różnych pokoleń. Festiwal potrwa do
20 listopada.
www.stn2009.pl
Nazwisko Agaty Christie znają
nie tylko pasjonaci powieści kryminalnej, kojarzy je większość
z nas. Książki i ich ekranizacje
przeszywa charakterystyczny
dreszczyk emocji i otacza aura
tajemnicy. Takimi atrakcjami
bawi także Pajęcza sieć z 1954
roku, w przeciwieństwie do tej
w teatralnej aranżacji Wojciecha
Malajkata.
Młoda i piękna pani domu, żona
ważnego urzędnika, znajduje
w salonie ciało mężczyzny. Co
za zbieg okoliczności – to trup
człowieka, z którym, dopiero co,
odbyła bardzo burzliwą rozmowę. Nie można dopuścić, by ktokolwiek dowiedział się o owym
znalezisku. Przyjaciele pomagają
jej ukryć ciało, ale nie na długo.
Wkrótce dwaj funkcjonariusze policji odkryją zawartość
schowka za biblioteczką. Ma się
okazać, że nie wszyscy uczestnicy dotychczasowych i dalszych
wydarzeń grają fair, a stary dom
kryje wiele tajemnic.
Spektakl ma tyle wspólnego
z kryminałem, co serialowa rola
z prawdziwym aktorstwem.
reklama
Polski hamlet
W Laboratorium Dramatu premiera.
Władysław Warneńczyk staje na
czele pogrążonego w kryzysie państwa.
Zderza się ze światem intryg politycznych, zakulisowych rokowań i makiawelicznych postaci. Biskup próbuje
ograniczyć jego władzę, papież naciska,
by wyruszył na wojnę z Turkami, węgierska szlachta ofiarowuje mu koronę.
Władysław wbrew otoczeniu stara się
pozostać wierny ideałom rycerskim
i wizji świata, w którym Dobro walczy
ze Złem. Obcy król Cyryla Cyberskiego
będzie miał premierę 9 października.
www.tat.pl
Pozornie nieaktualne
Pierwsza premiera sezonu 09/10
w Operze Narodowej. W interpretacji
Mariusza Trelińskiego Borys Godunow
jest współczesną opowieścią o mechanizmach władzy – przedstawienie wyrasta
z szekspirowskiej wizji historii, w której
pierwsza zbrodnia, popełniona w celu
zdobycia władzy, nieuchronnie pociąga
za sobą kolejne, a cykl może przerwać
dopiero krwawa detronizacja uzurpatora.
Reżyser bezlitośnie obnaża zakulisowe walki o tron, chłodne manipulacje
emocjami tłumu, wpływ mediów na kreowanie i strącanie z piedestału kolejnych
idoli masowej wyobraźni. Premiera:
30 października.
www.teatrwielki.pl
| 16 |
kultura | Film
Mimo obiecującego
początku, jaki tworzy
wspaniała scenografia, wynurzając się
w półmroku w takt
narastającej muzyki,
reżyser nie utrzymał
atmosfery kryminału.
Krótkie momenty
napięcia zostają
zagłuszone przez
mało treściwą krzątaninę nienaturalnych
postaci, donośnymi,
niezróżnicowanymi
dynamicznie głosami toczą mało
zajmujące rozmowy. A niezaangażowany widz zaczyna zadawać sobie
pytania: dlaczego Klarysa zwraca się
do męża „kochanie” takim samym
głosem, jakim niedawno powitała
nieznajomego; dlaczego ukrywająca
się w przebraniu wiejskiej kobietyogrodniczki arystokratka z teatralną
perfekcją naśladuje sposób mówienia i poruszania się chłopki i dlaczego tak ciężko uwierzyć jej nagłemu
przeistoczeniu; dlaczego mała Pepa
mówi głosem dojrzałej kobiety i
dlaczego jej, przerażające przecież,
wyznanie nie budzi współczucia.
Dobra fabuła i doborowa obsada
(m.in. Piotr Polk, Włodzimierz Press,
Piotr Szwedes) to, jak widać, nie
wszystko. Potrzeba czegoś więcej,
by zadziałała magia teatru, roztaczając przed audytorium fragment
innego świata.
Wioletta Wysocka
„Pajęcza sieć”
reż.: Wojciech Malajkat
Teatr Syrena,
premiera: 17 maja 2008 roku
Indie, jakich nie znamy
Katastroficzne wizje
w minimalistycznej formie
Amerykański kompozytor William
Basinski, twórca epickich The
Disintegration Loops na 92982
znów pozwala sobie na eksplorację
przepastnych muzycznych archiwów i eksperymenty z zakurzonymi
taśmami, czyniąc to z ogromnym
pożytkiem dla miłośników muzyki
eksperymentalnej.
Ten kompozytor o polskich korzeniach, od wielu lat należy do awangardy muzyki ambient. Jego dzieła,
ocierające się o sztukę konceptualną, niezmiennie pozostają dźwiękową ilustracją przygnębiających wizji
świata pogrążonego w chaosie,
beznadziei, apatii; świata zgładzonego.
Podobnie jest z 92982. Zagadkowy
tytuł tegorocznego albumu jest
liczbowym skrótem daty zarejestrowania nagrań w nowojorskim
studiu – 29 września 1982. Po blisko
trzydziestu latach tamte niezwykłe
dźwiękowe struktury, oparte w
dominującej części na eterycznym
brzmieniu fortepianu, zostały wyciągnięte z archiwum, w niewielkim
stopniu zmodyfikowane, a następnie, co w wypadku Basinskiego jest
niemal tradycją, zapętlone. Cztery
utwory, z których najdłuższy liczy
sobie przeszło 23 minuty, w pełni
oddają wizję muzyki, jakiej Amerykanin pozostaje wierny.
Gdyby William Basinski był malarzem, jego dzieła zbliżone byłyby
nastrojem zapewne do twórczości
Caspara Davida Friedricha. Mroczne
i posępne brzmienie kompozycji
otwierającej płytę interpretować
można, podobnie jak obrazy niemieckiego artysty, jako chaotyczną
walkę człowieka z siłami natury.
Wszelkie próby przybliżenia
twórczości Williama Basinskiego za
pomocą słów wydają się karkołomnym zadaniem, a piękno kompozycji
Amerykanina trzeba odkrywać
samemu, nie zniechęcając się repetytywnym charakterem tej muzyki.
Jakiekolwiek słowa, jak w mało
którym wypadku, wydają się tutaj
całkowicie zbędne.
Bartosz Irański
William Basinski „92982”
premiera: 20 kwietnia 2009 roku
Milczeć do Woli
Teatr na Woli
popularyzuje
pantomimę. Do
jego repertuaru
wchodzi na stałe
sztuka mimiczna.
– Sztuka mimu
nie jest obecnie
zbyt popularna,
chcielibyśmy
to zmienić
– tłumaczył na
konferencji prasowej poprzedzającej Międzynarodowy Festiwal
Sztuki Mimu dyrektor Teatru na Woli
Maciej Kowalewski. – Podpina się ją
pod inne formy sceniczne, nie ma
teatrów sztuki mimu, nikt nie robi
takich spektakli.
Festiwal odbywał się na deskach
wolskiego teatru w ostatnim tygodniu sierpnia. To kolejny spośród
licznych kroków, jakie teatr poczynił
w kierunku popularyzacji mimu.
Jednym z wcześniejszych było
utworzenie Studia Pantomimy. Stąd
właśnie rekrutują się aktorzy do
Teatru Mimo, prowadzonego przez
dyrektora artystycznego festiwalu, Bartłomieja Ostapczuka. Ich
Lombard wejdzie w tym sezonie do
stałego repertuaru Teatru na Woli.
I dobrze, bo jest co pokazać. Liryczny, piękny w ruchu i nasycony treścią
splot opowieści bohaterów
o ich życiu, grany w skąpej scenografii, roztoczył niesamowitą aurę.
Ziarno wzruszenia, szczypta melancholii i coś jeszcze, nieuchwytnego,
co przelewa się pomiędzy barwami
światła a melodią muzyki, między
rytmem pulsujących ciał
a milczeniem słów. – Świat ukazywany przez mima i ten, który odbiera
Planete Doc Review to seria
filmów dokumentalnych, których
każdy odcinek poświęcony jest
kulturze jednego kraju. Najnowsza część dotyczy Indii – kraju,
w którym dawne hinduistyczne
zwyczaje w błyskawicznym tempie są wypierane przez kulturę
Zachodu. Czy to dobrze, nie ma
jednoznacznej odpowiedzi.
Alterglobalizm na wesoło
Czy na poważne tematy zawsze
trzeba rozmawiać patetycznie?
Andy Blichbaum i Mike Bonanzo w
filmie Yes Meni naprawiają świat pokazują, jak można walczyć z chorym
konsumpcjonizmem w groteskowy
sposób.
Wszystko zaczęło się od tragedii
w Bhopalu dwadzieścia lat temu,
największej katastrofy ekologicznej
w historii. Andy wystąpił w telewizji
BBC jako wysłannik koncernu Dow
Chemical ogłaszając, że firma
wypłaci odszkodowania ofiarom
wypadku. Gdy wyszło na jaw, że nie
jest on tym, za kogo się podaje, a
koncern zdementował informacje
o rekompensatach, Andy wyjaśnił,
że zrobił to po to, aby uświadomić
światu, że nikogo nie obchodzi los
ofiar katastrofy w Bhopalu. Draka
nie przeszła bez echa – wartość akcji
Dow Chemical spadła o 2 miliony
dolarów. Mężczyźni przez kolejne
miesiące dalej wcielali się w role
przedstawicieli największych amerykańskich korporacji, demaskując
obłudę rządzącą światem biznesu.
Tworzą m.in. kalkulator inwestycji,
przeliczający ludzkie życie na potencjalne zyski, proponują rozwiązać
kryzys paliwowy poprzez wprowadzenie świec produkowanych ze
zmarłych ludzi.
Dokument pokazuje, że można
walczyć z nachalnym konsumpcjonizmem i liberalizmem, nie tylko
z powagą i oburzeniem. Film wyśmiewa zaślepionych bogactwem
biznesmenów, pokazując odbiorcy
prawdziwe intencje korporacyjnych
działaczy – zysk za wszelką cenę. Yes
Meni są niewątpliwie jedną z najlepszych komedii ostatnich lat, będąc
jednocześnie doskonałym filmem
dokumentalnym.
Emil Borzechowski
Yes Meni naprawiają świat
Francja 2008, 90 min.
Dystrybucja: Against Gravity,
premiera: 20 listopada 2009 roku
Baśń tylko dla dorosłych
widz, nie muszą się pokrywać, mogą
to być dwie różne historie. Chodzi
o to, by pozostawić tę rzeczywistość
niedomkniętą, by dać widzowi tylko
szkic, a nie gotowy obraz – tłumaczy
Ostapczuk – resztę zdziała jego
własna fantazja.
Sierpniowy Festiwal Sztuki Mimu
spotkał się z wielkim uznaniem ze
strony American Theatre Magazine,
największego amerykańskiego pisma teatralnego. Doceniono troskę
o czystość formy, co w przypadku
współczesnej pantomimy wymaga
nie lada wysiłku. Bartłomiej Ostapczuk, jak przyznaje w jednym z wywiadów, przemierza setki czy nawet
tysiące kilometrów, w poszukiwaniu
spektakli związanych z pantomimą
sensu stricte. Odrzucenie form wychodzących poza klasyczną pantomimę nie oznacza jednak zamknięcia w wąskim obszarze technik
teatralnych. Przeciwnie, pantomima
daje ogromne możliwości i rozpada
się na wiele różnych stylów – ich
ukazywanie jest jednym z głównych
założeń Festiwalu. Kolejna, dziesiąta
jego edycja – już za 10 miesięcy.
Wioletta Wysocka
O najnowszym filmie Quentina
Tarantino było głośno zanim w ogóle
powstał, jako że tematem głównym
miała być historia żydowskiego oddziału robiącego pasztet z nazistów
w odwecie za Holocaust.
Ten przewrotny temat wydawał się
graniem na najniższych instynktach
widza – sympatyzowanie z rozbestwionymi mścicielami w słusznej
sprawie mogło stać się łapką na mało
wybrednego widza. Zdradzana przez
recenzentów fabuła krytykowana
była także za niepoprawność historyczną (fikcyjny zamach na Hitlera).
Jednak autor „Wściekłych psów”
poszedł w zupełnie inną stronę
niż fatalistyczne przewidywania.
Zamiast serii masakr zafundowano
widzowi stylową baśń dla dorosłych
w mistrzowsko opowiedzianych
sekwencjach, przynoszących zaskakujące rozwinięcia, stanowiących
zamknięte dziełka same w sobie.
Wystarczą bowiem
dwie długie sceny
wprowadzające, by
każdy zrozumiał,
kim są główni antagoniści.
Z jednej strony
mamy oddział amerykańskiego porucznika polującego na
nazistów, luzackiego
twardziela Aldo
Raine’a (skłaniającego się ku grotesce
Brada Pitta) z drugiej szalenie
inteligentnego i nieprzewidywalnego nazistowskiego kapitana, Hansa
Landę (nagrodzonego w Cannes
Christopha Waltza). Akcja filmu skupia
się na wspomnianym planowanym
zamachu na nazistowskich przywódców, który ma się odbyć… w kinie.
Dzięki temu Tarantino ma możliwość
powiązania galerii postaci drugoplanowych z filmem.
Wspomnienie roli kina w goebbelsowskiej propagandzie, jak i
znaczenia filmów Leni Riefenstahl
dla III Rzeszy jest o tyle subtelne, że
Tarantino pewnie sam podpisałby się
pod tezą Lenina, że kino jest najważniejszą ze sztuk.
Julian Tomala
„Bękarty wojny”
reż. Quentin Tarantino
Francja/Niemcy/USA
Dystrybucja: UIP
Hindoamerykanie
Pierwszym filmem triady jest John
i Jane z Kalkuty Achima Ahluwalia,
opowiadający o pracy Hindusów
w amerykańskiej agencji call center.
Firma, w której zostali zatrudnieni,
nie jest dla pracowników miejscem
do zarabiania pieniędzy – staje się
sposobem na ucieczkę od smutnej
rzeczywistości bombajskich slumsów. Odkrywamy dualną naturę
tych ludzi – domem są dla nich
ciasne, zniszczone pomieszczenia,
w pracy ze wszech stron oplata ich
wysokorozwinięta kultura Zachodu.
To, z czym mają
do czynienia
w korporacji,
zmienia ich
życie nie do
poznania.
Pracownicy
uczą się władać
perfekcyjnie
językiem
angielskim,
poznają kulturę Zachodu,
wpajane są
im wartości,
z jakimi utożsamiają USA:
wolność, sprawiedliwość,
bogactwo, sława. Wszystko to
przypomina bardziej indoktrynację
niż doszkalanie. Hindusom przedstawia się Stany Zjednoczone jako
raj na ziemi, kraj idealny, w którym
wszystko jest lepsze niż w Indiach.
Dokument pokazuje, jak szybko i
radykalnie postępuje amerykanizacja Indii. Na naszych oczach rodzi się
wśród pracowników amerykański
sen, obietnica lepszego życia. Niemal wszyscy chcą zostać milionerami, zmienić swoje życie. Jeden
z bohaterów stwierdza nawet, że
tak pokochał język angielski, że już
zawsze chce w nim rozmawiać.
Miłość aż po grób
Kolejnym obrazem cyklu jest film
Jiski Rickels Hinduskie Love Story. To
historia ponadstuletniego mężczyzny, który z miłości do swojej zmarłej
żony postanowił wykopać bliźniacze
mogiły – jedną dla niej, drugą dla
siebie. To niezwykłe zachowanie,
gdyż w kulturze hinduskiej obrządek
pochówku nie jest praktykowany
– zmarłych po śmierci poddaje się
kremacji. Starzec całe godziny leży
w grobie obok swojej ukochanej,
by być jak najbliżej niej. Mieszkańcy wioski widzą w nim nie tylko
znachora, lecz także szamana, na co
dzień obcującego z duchami. Jest
on pośrednikiem między naszym
światem a światem duchów, pomaga ludziom pozbyć się złośliwych
duchów, które więzi w specjalnych
pojemnikach.
Indie ukazane w tym dokumencie
są krajem przepełnionym tradycją,
gdzie światy ludzi i duchów przenikają się. W tym obrazie odnajdziemy
Indie, jakich poszukiwał Grotowski – pierwotne, pełne mistycyzmu, rytuałów i nieustannego
ścierania się sacrum i profanum.
Film nie jest doskonały – jak na
tak krótką produkcję, momentami jest nużący. Niemniej jest to
obraz warty zobaczenia.
Religijność a trendy
Hair India Raffaele Brunettiego
i Marca Leopardiego opowiada
o ubogiej rodzinie, która postanawia udać się do świątyni,
aby zgodnie z tradycją złożyć
ofiarę. Ci, których na to stać,
oddają bóstwom pieniądze oraz
klejnoty, reszta ofiarowuje swoje
włosy. Kosztowności były przez
kapłanów zawsze mile widziane,
z włosami był kłopot. Jednak
zarząd świątynny znalazł rozwiązanie – postanowiono, że włosy
będą sprzedawane na peruki.
Pomysł okazał się strzałem
w dziesiątkę.
W filmie
przeplatają
się sceny z
pielgrzymki
z opisami
losów producentów
peruk. Jest to
zestawienie
niezwykle
szokujące:
z jednej strony
przyglądamy
się młodziutkiej dziewczynie, która
wkrótce straci
wszystkie włosy, z drugiej
towarzyszymy bogatym Hinduskom, które decydują
się na przedłużenie włosów, aby
nie wypaść z tzw. mody. Poznajemy proces powstawania peruk
za tysiące dolarów, jednocześnie
słuchając matki, której jedynym
marzeniem jest wydanie córki
za bogatego mężczyznę, który
umożliwiłby jej godne życie.
Obraz ten jest dowodem na to,
że Indie, mimo gwałtownego
rozwoju gospodarczego,
i liberalizacji prawa, wciąż
pozostają krajem ubóstwa.
Rodzina, która ofiarowuje włosy,
nie ma nawet pojęcia, że ktoś
zarabia na ich poświęceniu
ogromne pieniądze. W filmie
najbardziej uderza to, jak różne
są te dwa przedstawione światy.
Dla bogatych Hindusów wygląd
stanowi o człowieku. Niemodny
wygląd wyklucza człowieka z
życia społecznego. Kobieta z tej
biednej rodziny uważa wygląd
za coś wtórnego – ścięte włosy
w końcu odrosną, przywracając
dawne piękno. Najważniejsze
jest dla niej to, że spełniła obowiązek – odbyła pielgrzymkę
i zadowoliła bogów.
Emil Borzechowski
Planete Doc Review
„Oblicza Indii”
John i Jane z Kalkuty (83
min.), Hinduskie Love story
(71 min.), Hair India (75 min.)
Against Gravity, 2009,
premiera: 25 września
2009 roku
Złota czaszka
Horrorfesiwal.pl po raz trzeci odbędzie się
w dniach 22-24 października w sieci kin
Multikino oraz Silver Screen. Ideą festiwalu jest przedstawienie najciekawszych
osiągnięć horroru ostatnich lat, filmów
niepokazywanych dotąd na polskich ekranach ani w dystrybucji DVD. Najlepsze
filmy, ocenione przez profesjonalne jury
otrzymają statuetki Złote czaszki.
www.horrorfestiwal.pl
Trzeci Sputnik
6 listopada ruszy 3. Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik. Szczególnie dużo czasu
będzie poświęcone Andriejowi Tarnowskiemu. W swoim dorobku posiada 11
filmów, z czego większość będzie można
zobaczyć właśnie podczas Sputnika.
Podczas festiwalu pokazane zostaną
123 filmy oraz… 4 bajki. Filmy pokazane
zostaną w m.in. blokach tematycznych:
Filmy kultowe, Polskie motywy na rosyjskim kinie, Tu idzie młodość czy Nowe
kino. Festiwal potrwa do 15 listopada.
www.sputnikfestiwal.pl
Dokument w kinie
23 października trafi do kin film dokumentalny Odgłosy robaków – zapiski mumii
(prod. Szwajcaria, 88 min.). Myśliwy
polujący na króliki odkrywa w lesie zmumifikowane ciało 40-letniego mężczyzny.
Lekarze twierdzą, że zgon nastąpił około
stu dni wcześniej. Zmarły prowadził
dziennik, z którego można odtworzyć
ostatnie dwa miesiące jego życia.
Francuski Nikifor
Również 23 października Gutek Film
wprowadza na ekrany kin Serafina.
Filmowe wydarzenie roku we Francji,
wyróżnione siedmioma Cezarami w
najważniejszych kategoriach (kategoriach
tym najlepszy film 2008 roku). Picasso,
Rousseau i... Serafina. Prawdziwa historia niezwykłej kobiety, która podobnie jak
polski Nikifor, stała się gwiazdą sztuki.
W 1913 roku niemiecki kolekcjoner Wilhelm Uhde, jeden z pierwszych nabywców dzieł Picassa, wynajmuje mieszkanie
w Prowansji, aby pisać i odpocząć od
intensywnego paryskiego życia. Do prac
domowych zatrudnia Séraphine. Jego
zaskoczenie jest olbrzymie, gdy odkrywa,
że ta niezwykle charyzmatyczna kobieta
obdarzona jest także niespotykanym
talentem. Rozpoczyna się przejmująca
i wyjątkowa znajomość pomiędzy marchandem malarskiej awangardy XX w.
i kobietą wizjonerką. Piła– niezmordowana seria
W październiku do polskich kin trafi
szósta część Piły. Tym razem agent specjalny Peter Strahm nie żyje, a detektyw
Hoffmann stał się niepokonanym następcą Jigsawa. Jednak, kiedy FBI zbliża
się do Hoffmanna, jest on zmuszony do
ustawienia nowej śmiercionośnej gry,
a wielki plan Jigsawa wreszcie zostaje
zrozumiany.
Michael Jackson w Kinotece
Od 28 października w warszawskiej
Kinotece pokazywany będzie film dokuementalny Michael Jackson This Is It.
Większość materiału filmowego została
nakręcona w czerwcu 2009 roku w STAPLES Center w Los Angeles oraz
w Forum w Inglewood podczas przygotowań Jacksona do This Is It - serii
pięćdziesięciu koncertów, jakie Jackson
planował zagrać w O2 Arena w Londynie.
Bilety już w przedsprzedaży (na seanse
do 5 listopada)
.
| 17 |
Książka | kultura
Biografia Millera
Pisarstwo Henry’ego Millera od
początku wywoływało liczne spory
i kontrowersje. Przez jednych uważany
był za wielkiego moralistę, przez innych
za cynika, anarchistę i gorszyciela - do
tego stopnia, że przez kilka dziesięcioleci
jego książki były zakazane w Stanach
Zjednoczonych. Dziś dla nikogo już nie
ulega wątpliwości, że jest on jednym
z najwybitniejszych pisarzy amerykańskich XX wieku. Krótkie szkice w książce
Henry Miller Frédéric Jacques Temple
nie są konwencjonalną biografią pisarza
ani też studium krytycznym na temat
jego twórczości, lecz swego rodzaju
rozmową między przyjaciółmi.
Premiera: 1 października.
Dorn o braciach Kaczyńskich
Ukazała się dawno zapowiadana książka
Ludwika Dorna, pod redakcją Agnieszki
Rybak oraz Amelii Łukasiak. Rozrachunki
i wyzwania to opowieść o kulisach
rządów braci Kaczyńskich, w których
jednym z najważniejszych momentów,
zdaniem Dorna, było jego odejście
z funkcji szefa MSWiA.
Premiera: 6 października
O tożsamości
Tożsamość i różnica. Eseje metafizyczne
to wznowienie uhonorowanej w 1998
roku Nagrodąim. Jana Długosza niezwykłej książki zmarłej niedawno profesor
Barbary Skargi. Książka została podzielona na dwie części. Pierwsza zawiera
eseje dotyczące kwestii tożsamości
ujmowanej w różnych aspektach przez
Heideggera i Levinasa. Druga mówi o
tożsamości „ja”.
Premiera: 15 października.
Marlena
Prawie osiemnaście miesięcy po śmierci
Marleny Dietrich do Berlina trafia 25 ton
rzeczy będących wcześniej jej własnością. Są wśród nich szmaty do podłogi,
rolki papieru toaletowego i niedopałki,
a także egzotyczne ptasie pióra szmuglowane przez granice, bo zakazane ze
względów ekologicznych… Jest też
notes. Czerwony, niewielki, siedem i
pół na jedenaście i pół centymetra. Na
ostatniej stronie pod napisem „Pologne,
Poland” kilka polskich nazwisk. Wśród
nich: Zbigniew Cybulski. Angelika Kuźniak, Marlene,
Premiera: 15 października.
Wańkowicz po latach
Na tropie Wańkowicza – po latach to
dociekania na temat osoby i twórczości
Melchiora Wańkowicza – jednego
z najznakomitszych polskich pisarzy
i reporterów XX wieku. Aleksandra
Ziółkowska-Boehm zastanawia się nad
mitem powstałym wokół Wańkowicza,
dzieli się także własnymi spostrzeżeniami z pracy z autorem legendarnej
Bitwy o Monte Cassino w jego ostatnich
dwóch latach życia.
Premiera: 27 października.
Książka z serialu
Wydawnictwo W.A.B. nie po raz pierwszy wydaje książki, nawiązujące do
emitowanych seriali w TVN. Po książce
Kaktus w sercu w październiku należy
się spodziewać dwóch kolejnych:
Brzydula. Pamiętnik oraz Żyj tak jak
chcesz. Teraz albo nigdy!.
Premiery: 21 i 28 października.
| 18 |
kultura | Poradnik
Płacz Pascala
Leszek Kołakowski zasłynął
jako jeden z największych
filozofów bytu oraz etyki w
naszym stuleciu. Jako jeden
z niewielu współczesnych nie
stronił od trudnych pytań. I
tak narodziła się książka Czy
Bóg jest szczęśliwy oraz inne
pytania.
Napisana prostym, pełnym ciepła i cichej refleksji językiem trafi
nawet do odbiorcy nieprzygotowanego do czytania tekstów
filozoficznych. Autor w żadnym
miejscu nie stwierdza, że posiada klucz do wiedzy ostatecznej
– wręcz przeciwnie, w większości wypadków wskazuje istnienie
problemu oraz podsuwa własne
refleksje. Co ważne, podsuwa je
nienachalnie.
Narracja skonstruowana jest na
bazie łagodnego dialogu z innymi filozofami lub spokojnego,
monologu wewnętrznego.
Z każdego zdania czuć wielką
erudycję autora – nad rozdziałem o złu i dobru czuć cień
holocaustu i Ireny Sendlerowej,
osoby który czynił dobro nawet
w tak
mrocznych
czasach.
Odwołania do
dramatycznych
wydarzeń
nie burzą
jednak pełnej ciepła i spokojnej,
nauczycielskiej narracji. Leszek
Kołakowski pokazuje, że to takim ludziom jak on należy się tytuł Mistrza.
Czytając, niejednokrotnie trzeba się
oderwać, spojrzeć w dal i zastanowić się nad sprawami, którym poświęcamy w życiu zdecydowanie za
mało czasu. Choćby po zakończonej
rozmowie humanisty
z Pascalem, która dla filozofa kończy
się przegraną. Warto.
Konrad Budek
„Czy Pan Bóg jest szczęśliwy
i inne pytania”,
Leszek Kołakowski
Wydawnictwo Znak, 2009
Liczba stron: 308
100 pomysłów
na zdrowie
„Lekarstwo to żywność, a żywność to lekarstwo” - to słowa
wypowiedziane w starożytnej
Grecji przez Hipokratesa. To
właśnie one zainspirowały niemieckiego uczonego Siegfrieda
Schletta do napisania książki
„Czy wiesz, co jesz? 100 najważniejszych składników codziennej
diety”. Autor udowadnia, że
„zdrowie można jeść”.
Na rynku pojawiają się nieustannie coraz nowsze, kuszące
smakiem przetworzone produkty. Jednak nie wszystko, co
smaczne i kolorowe jest zdrowe
prawidłowego potrzebne do
prawidłowego funkcjonowania
organizmu. Jak się w tym nie
pogubić? Pomocna może być
książka Siegfrieda Schletta,
Harry Haller – Wilk to postać,
w której objawia się wspólny
nam wszystkim lęk przed
Było ciężko, ale warto
Dwa lata
w limeńskim piekle
Kiedy ojciec Maria Vargasa Llosy postanowił wysłać syna do wojskowej
szkoły Colegio Militar Leoncio Prado,
by ‑ jak stwierdził ‑ wybić mu z głowy literaturę, nie spodziewał się, że
odda mu, a zarazem całej literaturze
iberoamerykańskiej, wielką przysługę. Spędzone w szkole dwa lata i
obserwacje, które zebrał, pozwoliły
Llosie na napisanie pierwszej jego
powieści - Miasto i psy.
Autor stworzył powieść, która
brutalnie i bez ogródek przedstawia
okrutne oblicze wojskowej szkoły
kadetów w Limie. Młodzi kadeci
muszą stale mierzyć się z brutalnym
rygorem i dyscypliną. Szybko jednak
dostosowują się do szkolnych
warunków. W ich gronie również
tworzą się podziały. Słabe jednostki
zaczynają być terroryzowane przez
silniejsze. Wypaczony zostaje system
wartości wielu z nich, co najlepiej
obrazują ich stosunki z kobietami.
Mają one charakter czysto seksualny,
bo kobiety są traktowane jak przedmiot do wykorzystania.
Można zaryzykować stwierdzeniem,
że obraz szkoły ukazany przez Llosę
jest metaforą
całego społeczeństwa
południowoamerykańskiego, gdzie
ogromne
zróżnicowanie,
kastowość,
wszechobecna
przemoc odciskają na każdym swoje
piętno. Trudno zatem się dziwić, że
książka po ukazaniu się wzbudziła
tyle kontrowersji, a prawie tysiąc jej
egzemplarzy zostało spalonych na
dziedzińcu opisywanej szkoły.
Z drugiej zaś strony twierdzi się, że
ta powieść spowodowała „modę”
na literaturę iberoamerykańską.
Kacper Kamieński
„Miasto i psy” Mario Vargas Llosa
liczba stron: 432
Wydawnictwo Znak
rok wydania: 2009
Powiatowa rewolucja
w której niemiecki lekarz zamieścił
kartotekę wszystkich produktów
żywnościowych, których nie należy
pomijać w codziennym menu.
Ważnym elementem prawidłowego funkcjonowania człowieka jest
urozmaicona dieta. Autor w prosty
sposób przedstawia szereg produktów spożywczych, ukazując ich
pochodzenie, skład oraz znaczenie
dla zdrowia. Przy dokładnym opisie
każdego produktu Schlett podaje
sprawdzone przepisy na zdrowe
i bogate w wartości energetyczne
dania. Na poszczególnych przykładach opisuje, dlaczego witaminy
są zdrowe i jakie są ich właściwości. Odkrywa przed czytelnikami
tajniki właściwego przechowywania
świeżej żywności, od suszenia po
zamrażanie.
Do książki dołączył również zalecenia dietetyczne oraz tabele przeglądowe, które ukazują działanie żywności z punktu widzenia medycyny.
Książka Schletta jest prawdziwą
kopalnią wiedzy dla osób chcących
zmienić swoje nawyki żywieniowe.
Paulina Pawlak
Czy wiesz, co jesz?
100 najważniejszych
składników codziennej
diety Siegfried Schlett
Świat Książki, 2008
Liczba stron:248
niemożliwością poznania samego
siebie. Metody wychowawcze,
systemy wartości, ustroje polityczne, obrazy tworzone w zbiorowej
wyobraźni – wszystko to tworzy
reżim trzymający nas na smyczy.
To swoista smycz konwencji, która
więzi nas w utartych normach, ale
też ma chronić nas przed chaosem
rzeczywistości. Jednak im bardziej
staramy się porządkować bezład
otaczającego nas świata, tym
Co się stało
ze zdobytą
wolnością?
Czy nie
stała się
największym
wrogiem dla
bezpieczeństwa
naszego społeczeństwa?
Dwadzieścia
lat polskiej Wielkiej Zmiany nie
z perspektywy stolicy, lecz Chełmna
czy Kościerzyny oraz obyczajowego
raczej niż politycznego folkloru
– to temat zbioru reportaży Pawła
Smoleńskiego, zatytułowanego
Powiatowa rewolucja moralna.
Paweł Smoleński kreśli obraz polskiej
prowincji po 1989 roku. Opowiada
o ważnych wydarzeniach w życiu
małych miasteczek czy popegeerowskich wsi. Czytelnik zderza się
z codziennością ich mieszkańców.
Dowiaduje się np. o „jumaczach”
– uczniach z Gubina, którzy jako
sposób na lekkie życie wybrali kradzieże po niemieckiej stronie granicy, czy o właścicielach największych
gospodarstw – tym razem z tzw.
ściany wschodniej – którzy wspólnie
z biednymi rolnikami szantażują
władze blokadami dróg, by drożej
sprzedać wyprodukowane zboże.
Autor ujawnia kulisy funkcjonowania
Młodzieży Wszechpolskiej. Odtwarza mechanizmy oddolnych lustracji.
Rekonstruuje mentalność autorów
inicjatyw, podejmowanych w imię
publicznej moralności
– intronizacji Chrystusa na króla
Polski i „dekomunizacyjnych” zmian
nazw ulic, przywrócenia kar fizycznych w szkołach, ścigania Romana
Polańskiego („prawdziwe nazwisko
Raymond Liebling”) czy protestów
przeciw pokazom męskiego striptizu i marszom tolerancji.
Smoleński ukazał obraz współczesnej Polski widzianej z perspektywy
gminy i powiatu. Czy zaskoczył?
O Polsce szarej, pospolitej, o Polsce
zwyczajnie nudnej, z ciągłym marudzeniem, zawiścią, z absurdami,
które już nie śmieszą, z krzywdą,
jakiej nigdy nie można naprawić,
napisano naprawdę wiele. Czym
zatem Powiatowa rewolucja
moralna ma się wyróżnić?
Wstęp do książki w inteligentny,
żartobliwy, a jednocześnie zwięzły
sposób kreśli historię naszego kraju
oraz mentalność narodu polskiego.
Książka wyróżnia się gorzko-ironicznymi tekstami, trafnie opisującymi
rzeczywistość. Ale taka jest Polska.
szerzej otwierają się oczy na różne
możliwości nas samych. „Jako ciało
każdy człowiek jest jednością, jako
dusza nigdy”. Wtedy okazuje się, że
poszukiwaniom swojego miejsca na
świecie, swojej tożsamości, zawsze
już będzie towarzyszyć nieustanny
ruch, niekończąca się podróż. To
jednak nie jest podróż, w którą
wybieramy się jak na wakacje.
Wilk stepowy w reżyserii Marcina
Libera otwiera nowy projekt eduka-
cyjny Teatru Dramatycznego m.st.
Warszawy im. Gustawa Holoubka
– Młoda Scena.
Wilk, na motywach
powieści Hermanna Hessego,
scenariusz i reżyseria: Marcin Liber
występują: Mariusz Benoit, Klara
Bielawka, Rafał Fudalej (gościnnie),
Krzysztof Ogłoza, Marcin Tyrol
premiera: 3 października 2009,
Mała Scena
Wakacje były po to, żeby osiągnąć płaski brzuch. Trzy miesiące
– od czerwca do września – ćwiczeń, dzięki którym dziś nawet
te dopasowane sukienki leżą jak trzeba, zza paska spodni nie
wychodzą fałdki i bez stresu możesz dać się objąć chłopakowi
w talii, bo masz pewność, że pod palcami nie wyczuje tłuszczyku,
a tylko smukłą kibić.
Anita Krajewska
Letni program Gymansiona Płaski
brzuch potraktowałam na serio. Co
prawda nie skorzystałam z konsultacji z trenerem, który mógłby dobrać
najlepsze na walkę z defektami mojej figury ćwiczenia, ale i tak sama
narzuciłam sobie trening, dzięki
któremu dziś jest bardziej płasko
niż było. Ale samo to nie przyszło.
Zajęcia trzy razy w tygodniu i oczy-
Paulina Pawlak
Na początek warto zajrzeć na stronę
www.samorzad.uw.edu.pl, gdzie
znajduje się zakładka Studenckie
Biuro Pracy. Po wypełnieniu ankiety
można tam uzyskać pomoc w znalezieniu pracy. Niestety, często, zanim
dostanie sie wymarzoną robotę,
trzeba przejść przez szereg bezpłatnych staży i praktyk. Ale potem już
można myśleć o stałym zajęciu.
Za to na szczęście studenci mają
wiele przywilejów w postaci
rabatów, ulg i wszelkiego rodzaju
bonifikat, możliwych do uzyskania
po okazaniu legitymacji studenckiej.
Gdy mowa o legitymacji i ulgach,
warto pamiętać, że na elektroniczną legitymację można naładować
ulgowy bilet Warszawskiej Karty
Miejskiej, który umożliwia jazdę
wszystkimi miejskimi środkami
transportu (www.kartamiejska.waw.pl).
Legitymacja uniwerkowa to nie
jedyna plastikowa karta upoważniająca do zniżek. Samorząd Studentów
UW wydał kartę rabatową, dzięki
której można dostać jeszcze więcej
reklama
wiście dieta. Zależało mi, by oprócz
brzucha wzmocnić nogi i ramiona.
Dlatego wybrałam dwa rodzaje zajęć – TBC (total body conditioning)
oraz właśnie płaski brzuch. Podczas
tych pierwszych trenerki duży nacisk
kładą na układy choreograficzne na
stepie (15 minut wchodzenia w różnych konfiguracjach na step może
być potwornie męczące) oraz na
podnoszenia jedno- lub dwukilogramowych ciężarków, wzmacniające
rabatów (www.rabat.samorzad.
uw.edu.pl). Kolejna karta upoważniająca do rabatów, to karta Euro<26,
najpopularniejsza legitymacja
młodzieżowa w Europie, która
może być zarazem kartą ubezpieczeniową na terenie Polski i całego
świata. Wyrobienie jej to koszt 28 zł
(bez ubezpieczenia), 75 zł (z polisą
WORLD) lub 155 zł (z polisą SPORT).
Korzyści, jakie daje posiadanie owej
karty, to ponad 100 tys. zniżek w
Europie i 6,5 tys. w Polsce. Istnieje
również możliwość połączenia karty
płatniczej z kartą Euro – można to
zrobić w czterech bankach; jednym
z nich jest mBank, gdzie studenci
nie ponoszą opłat za prowadzenia
konta i za dokonywanie przelewów.
Zniżki po okazaniu Euro26 oferują
niektóre lokale gastronomiczne,
szkoły języków obcych oraz nauki
jazdy, a nawet salony pielęgnacji ciała, sprzedawcy biletów lotniczych,
sklepy odzieżowe i punkty opiece
zdrowotnej (pełny wykaz na www.
euro26.pl).
Miejscem często odwiedzanym
przez studentów jest Biblioteka
ramiona i klatkę piersiową. Ostatnie
10-15 minut przeznaczone jest na
brzuch. W zależności od upodobań trenerki, ćwiczenia robimy na
stepie albo podłodze.
Przez trzy miesiące poznałam kilka
metod walki o talię osy. Najgorsze,
ale pewnie i najskuteczniejsze, są
ćwiczenia z podniesionymi i ugiętymi do kąta prostego nogami.
Wtedy skłony są naprawdę ciężkie,
a dodatkowo cały czas pracują
uda, co też ma ogromne znaczenie.
Wykończyć może też wyciąganie
ku górze bioder i nóg – wygląda
niewinnie, jest ciężkie i mozolne.
I nowość, którą poznałam dopiero
niedawno – brzuszki w pozycji półsiedzącej na piłce pod plecami.
I chyba właśnie to ostatnie ćwiczenie jest najbardziej efektywne, bo
nie da się przy nim samej siebie
oszukać: słabiej wygiąć, przeleżeć
chwilę. Nie – brzuch cały czas
pracuje i po kilku minutach
nawet bardziej zaawansowane niż ja koleżanki
czuły, że się gotują. Ja
umierałam. Ale warto.
Mam już kilka nowych ubrań,
spodnie i bluzki kupuję o jeden
rozmiar mniejsze, jestem o siedem
kilogramów lżejsza. Ale to nie koniec, bo chyba niebezpieczeństwo
odrobienia tych fałdek może przyjść
wraz z długimi zimowymi wieczorami. A na to pozwolić sobie nie
mogę. Dlatego mam zamiar przynajmniej kilka z nich w tygodniu
spędzać na ćwiczeniach.
Patronat merytoryczny:
Studenckie ABC
fot. sxc.hu
Jak czerpać radość z życia studenckiego, nie rujnując
osobistego budżetu? Podstawowy przewodnik dla studentów
pierwszego roku oraz dla tych, którzy jeszcze nie skorzystali
ze wszystkich przywilejów bycia studentem.
Uniwersytetu Warszawskiego
(Dobra55/66). Aby wyrobić sobie
kartę biblioteczną, wystarczy przyjść
z legitymacją studencką i na miejscu
załatwić kilka formalności. BUW jest
szczególnie pomocny w czasie sesji
– można tu bez problemu znaleźć
literaturę naukową polecaną przez
wykładowców. BUW oraz jego
ogrody są przyjemnym miejscem
do nauki, zwłaszcza w czasie sesji,
gdy biblioteka jest otwarta do godz.
22. Wiele wydziałów posiada swoje
własne biblioteki z literaturą specjalistyczną.
Tym, z czym przyjdzie się od począt-
ku oswoić (nie bez problemów) jest
USOS – uniwersytecki system obsługi studentów, za pomocą którego
trzeba się zapisywać na lektoraty
oraz oguny, a później na zajęcia programowe czy egzaminy. Wystarczy
numer PESEL i można zalogować się
na własny profil, by uzyskać dostęp
do informacji o swoich ocenach,
przyznanych stypendiach czy rozpatrzeniu złożonych podań. W opanowaniu tej umiejętności pomocna
może być strona www.usosownia.
uw.edu.pl. Wszelką pomoc oferują
też samorządy, ich adresy znaleźć
można na stronie wydziału.
Ważnym adresem jest ul. Oboźna,
obok budynku Wydziału Polonistyki – właśnie tam znajduje sie
studencka stołówka. Skierowania na
obiady abonamentowe wydawane
są w Biurze Spraw Socjalnych (Mały
Dziedziniec, I piętro, pokój 13,
w godz. od 10.00 do 15.00). Za niewielkie pieniądze można zjeść tam
domowy obiad. Ponadto na prawie
każdym wydziale znajduje sie barek
lub sklepik z żywnością. Kolejna
porcja niezbędnych informacji
w następnym numerze PDF.
reklama
Anna Majewska
„Powiatowa rewolucja moralna”
Paweł Smoleński
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 220
Wydawnictwo: Znak
| 19 |
fot. Adam Lach / Napo Images
Akademia
fotoreportażu
Najbardziej niebezpieczna dzielnica we Wrocławiu zwana przez ludzi Trójkątem Bermudzkim. Są tam ściany opatrzone napisem Kto tu
wejdzie, nigdy nie wyjdzie stąd żywy. Mieszka tam wiele rodzin patologicznych i żyją w wielkiej nędzy. Dzieci włóczą się po ulicach nie
mając miejsc na zabawę i szerzą przestępczość wśród nieletnich. Wiele z dzieci uprawia seks choć mają zaledwie 10-12 lat.
Półroczny kurs fotografii prowadzony przez członków agencji
pod kierunkiem Andrzeja Zygmuntowicza
Szczegóły i zapisy: www.szkolnictwo-dziennikarskie.pl
Tel. (22) 55 20 293, 0 502 825 492

Podobne dokumenty