Poszukując szczęścia - Jest Nadzieja Więc Warto Żyć

Transkrypt

Poszukując szczęścia - Jest Nadzieja Więc Warto Żyć
Poszukując szczęścia, czyli jak to się robi w ciężkich czasach?
Jako ekipa Stowarzyszenia Jest nadzieja, wiec warto żyć prowadzimy warsztaty poświęcone
szczęściu. Na ich początku pytamy uczestników, czym jest dla nich szczęście? Padają
odpowiedzi w stylu: zdrowie, praca, rodzina, przyjaciele, relacje. Zrealizowanie marzeń
i zamiarów, czy osiągnięcie czegoś.
Oczywistym jest, że te rzeczy budzą w nas pozytywne emocje i odczucia. Niewątpliwie są
rzeczami przyjemnymi. No przecież dobrze jest, gdy zdrowie nam dopisuje. Czujemy się
zadowoleni, kiedy pracujemy a nasza praca jest stosownie wynagradzana. No i wreszcie
radujemy się czasem spędzanym w gronie bliskich i przyjaciół. Pękamy także z dumy, gdy
udaje nam się osiągnąć to, co wcześniej zamierzaliśmy.
Czy szczęście jednak to tylko pozytywne emocje i odczucia? A co jeśli jednak tego zdrowia
nie ma? Z pracy zostaliśmy zwolnieni. Bliscy odeszli, a przyjaciele okazali się być fałszywi.
A nasze plany i marzenia spełzły na niczym. Czy w obliczu tragedii, straty bliskich osób,
zdrady przyjaciół, samotności, braku zdrowia, pieniędzy i środków do życia, można być
szczęśliwym? Wydaję się, że szczęście w takich okolicznościach jest niemożliwe.
Próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie, natknąłem się na książkę Viktora E. Frankla:
„Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Ten żydowski psychiatra, twórca trzeciej wiedeńskiej
szkoły psychiatrii logoterapii, spędził kilka lat w nazistowskich obozach. W latach 1942-1945
był więźniem obozów w Teresinie, Auschwitz i Dachau. W książce opisuje swój dramat.
Odebrano mu pracę, oddzielono od rodziny i od ukochanej żony, która zresztą była więźniem
obozu Birkenau i tam zmarła. W samym obozie odebrano mu ubranie, wszystkie rzeczy
osobiste i cały rękopis pierwszej książki poświęconej logoterapii. Później wiele razy był bity,
chory, głodny, niewyspany, wycieńczony od pracy i obozowych warunków. Pozbawiono go
wszelkich praw, nie miał imienia i nazwiska. Był tylko numerem w spisie więźniów. Jego los
nikogo nie obchodził. W książce opisuje także los swoich towarzyszy w niedoli. Opisuje całe
to zło, które panowało w nazistowskich obozach koncentracyjnych. Gdy to się czyta,
człowiekowi przechodzą ciarki po plecach lub po prostu wzrusza się i pyta Boga, jak to na to
pozwolił? Skąd w człowieku taka nienawiść do drugiego człowieka? Mimo wszystko jednak
Frankl i wielu jego towarzyszy wciąż miało siły do tego, aby wstać kolejnego ranka do pracy.
Niestety inni nie mieli już na to ani sił, ani najmniejszej ochoty. Gdy więzień nie wstawał z
pryczy oznaczało to, że stracił nadzieję, załamał się i czeka na śmierć. Ta zazwyczaj
przychodziła w przeciągu kilkunastu godzin. Psychiatra zastanawiał dlaczego jedni w całym
tym ogromie cierpienia fizycznego i psychicznego chcieli żyć, a drudzy nie?
Po wnikliwej obserwacji doszedł do następującego wniosku. W radzeniu sobie z obozową
traumą, pomagało przekonanie posiadania misji do zrealizowania. Umiejętność nadania
sensu temu, co się w życiu przytrafia. Ci, którzy mieli misję i nadawali sens obozowemu
życiu przeżywali. Natomiast Ci, którzy takiego przekonania nie mieli, kończyli w krematorium.
Frankl zauważył też, że brak poczucia sensu w życiu, to także problem współczesnego
świata. Wielu ludzi mimo upływu lat wciąż, nie zna swojego powołania. Żyje według wartości
i celów innych: rodziców, społeczności, zewnętrznych ideologii. Wieli nie zna swojej misji i
nie postępuje zgodnie z nią. Gdy człowiek tak żyje, to mniej lub bardziej świadomie cierpi.
Nie jest twórczy, ma poczucie pustki i nie żyje w zgodzie ze sobą. Gdy tylko przychodzą
trudne chwile, przeciwności i porażki to kapituluje. No i w konsekwencji nie czuje się
szczęśliwy.
Czym jest misja życiowa?
Założyciel Jezuitów św. Ignacy Loyola nazywał to Fundamentem. Stephen Covey twórca
teorii 7 nawyków, mówca motywacyjny, pisarz określał to jako: deklaracja misji życiowej. To
według James’a Hillman’a DNA duszy. Możemy nazwać to konstytucją życia, osobistą
filozofią życia, osobistym credo. Niezmiennym rdzeniem, który pozwala przetrwać i
przypomina kim jesteśmy i po co żyjemy!
Misja życiowa jest odpowiedzią na pytania: Jak chcę przeżyć życie? Co chcę dać światu?
Jaki jest sens mojego życia? Jaki chcę być? Jak przetrwać ciężkie chwile i kryzysy?
Misja życiowa to kilka kartek, zdań, punktów, słów. Jedno zdanie szczególnie ważne dla
Ciebie! W swojej misji musimy zamieścić nie tylko to, jak chcemy działać, ale również to
jakimi ludźmi chcemy być. Kilka wskazówek i podpowiedzi jak zbudować taką misję dam na
końcu artykułu.
Co ma piernik do wiatraka?
Otóż ma i to wiele! Bo zdrowie, praca, rodzina, relacje, związki, przyjaciele to sprawy
zmienne! Mogą nawet przy największych naszych staraniach ulec zmianie. Wszak od czasu
do czasu, każdemu z nas przydarza się coś niekontrolowanego. Może to być choroba,
wypadek albo zachowanie drugiego człowieka. Misja życiowa i powołanie natomiast nie
ulegają zmianie! Są stałe! Zawsze i w każdych okolicznościach! Wszystko może się zawalić,
los może nas obedrzeć ze wszystkiego. Misji i powołania nie jest w stanie nic i nikt nam
zabrać! Małżonkiem jest się do końca życia (przyjmując chrześcijańską wizję małżeństwa).
Podobnie jest z rodzicielstwem czy z kapłaństwem. Weźmy też przykład zakonów. Ludzie w
zakonie się zmieniają, starzy umierają, przychodzą nowi. Zmieniają się warunki
ekonomiczne, społeczne i polityczne, a charyzmat trwa przez wieki. Co najwyżej zmienia się
jego forma ale nie treść.
Szczęście to nie uczucie! Do szczęścia się nie dąży! Szczęście czy sukces jest skutkiem
ubocznym realizowania przez nas swojej misji życiowej i powołania! Viktor Frankl pytany o to
dlaczego odniósł taki sukces w życiu, odpowiadał, że on tylko chciał pomagać odkrywać
innym sens w ich życiu. W tym celu napisał „Człowieka w poszukiwaniu sensu”, a że książka
stała się bestsellerem to.., czysty przypadek. Frankl nie chciał nawet podpisać się jako autor.
Namówili go do tego dopiero jego przyjaciele i zrobił to bardzo niechętnie. Nie liczył na
sukces, nie liczył na sławę. Po prostu miał w życiu konkretną misję, którą realizował:
pomagać ludziom odkryć w życiu sens. Tylko tyle, a cała reszta była dla niego drugorzędna!
Tak samo jest i w moim życiu. Patrząc na okoliczności nic nie wskazywałoby na to, że jestem
szczęśliwy. Jestem przewlekle chory, co niesie za sobą to, że nie mogę żyć tak jak
większość ludzi. Choroba wiele razy krzyżowała moje plany i marzenia. Wiele razy z jej
powodu czułem się zwyczajnie źle. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Mimo wszystko
jednak jestem szczęśliwy! Jestem szczęśliwy dlatego, że pewnego dnia postanowiłem
zaakceptować to, że jestem chory. Postanowiłem na tym oprzeć swoje życie. Pomyślałem
sobie: a może dobrze byłoby mówić innym, że z chorobą da się zwyczajnie żyć? Szybko
zacząłem to praktykować. Zacząłem pisać bloga, później wraz z przyjacielem napisaliśmy
broszurę o naszym życiu. Książeczkę z Internetu pobrano w przeciągu roku od daty jej
publikacji ponad tysiąc razy, a wciąż jest pobierana! Na jej bazie później powstało
stowarzyszenie i wspólnota. Chcąc mówić innym, że warto żyć mimo przeciwności zjechałem
już spory kawałek Polski. Spotkałem wielu fantastycznych ludzi oraz poznałem moją
dziewczynę. Szczęście? Pewnie, że szczęście! Szczęście, radość, satysfakcja z życia, a
wszystko dzięki temu, że odnalazłem i realizuję w życiu moją misję.
Później przyszedł trudniejszy czas w moim życiu. Zostawiła mnie dziewczyna. Nikt nie
zapraszał na spotkania, podczas których mógłbym mówić świadectwo. Nie było sukcesów.
W dodatku co raz bardziej zaczęło szwankować zdrowie. Przez kilka miesięcy byłem niemal
unieruchomiony. Nie mogłem iść do pracy – mimo, że byłem tuż po studiach i pełen zapału.
Musiałem spędzać dużo czasu w domu leżąc w łóżku i walcząc z kolejnymi z rzędu
infekcjami. Było załamanie, była nie zgoda na sytuację. Czułem się odrzucony i niechciany.
Przyszła rozpacz i frustracja. Jednym słowem czułem się źle! Czy nadal byłem szczęśliwy?
Tak! Ponieważ nadal trwała moja misja! Nikt mnie jej nie pozbawił! Nadal miałem po co żyć i
wstawać każdego ranka z łóżka! Owszem nie jeździłem co prawda na spotkania ale okazji
do motywowania i pocieszania ludzi nie brakowało! Czasem był to ktoś z rodziny, czasem
przyjaciel czy sąsiad. Czasem z prośbą o pomoc napisał ktoś na Facebook’u. Co więcej,
niektórzy pisali do mnie, że było im źle, mieli doła, a wystarczyło, że spojrzeli sobie na moje
zdjęcie i od razu im się polepszyło! Wcale nie trzeba było gdzieś się ruszać czy wiele robić
aby realizować misję! Pan Bóg potrafił mnie postawić w bardzo różnych sytuacjach. Była
sytuacja kiedy musiałem podnieść na duchu kobietę, którą przypadkowo poznałem na
jednym z moich przetaczań. Nikt do szpitala na przetaczanie nie zapraszał, a nawet więcej,
wcale nie miałem ochoty aby tam jechać, a tym bardziej z kimś gadać. A jednak!
Za jakiś czas znów nastąpiło ożywienie. Znów jeździłem prowadzić warsztaty i dawać
świadectwo. Zaczęliśmy organizować także spotkania ewangelizacyjne. Zaczęło znów mi
wychodzić. Osiągaliśmy sukcesy, poznawaliśmy fantastycznych ludzi. Gdy piszę ten artykuł
jest czas hossy. Ale kto wie co będzie za miesiąc, dwa czy za rok?
Misja trwa, co prawda tak jak w przypadku zakonów zmienia formę ale nie treść. A treść ta
powoduje, że mimo zmieniających się okoliczności cały czas, mimo wszystko jestem
szczęśliwy!
Jak to odkryć?
Powołanie czy misja życiowa jest czymś indywidualnym i niepowtarzalnym, jak linie papilarne
czy tęczówka oka. To DNA duszy. Własnej misji należy szukać w sobie! Nigdy w
zewnętrznych okolicznościach. Misja to nie uczucia ale konkret! Misja życiowa jest czymś
więcej niż celem – ma wymiar duchowy i filozoficzny. Jest określeniem tego, co dla Ciebie w
życiu jest najważniejsze w każdym jego wymiarze – prywatnym i zawodowym. Iwona
Majewska – Opiełka, psycholog, coach i autorka książek, tak mówi o misji życiowej:
motywuje do działań, inspiruje, jest wiatrem w skrzydła. Określa po co żyjemy i dlaczego w
taki, a nie w inny sposób. Przypomina o najważniejszych ludziach, sprawach, wartościach i
pryncypiach. Jak wcześniej wspominałem może to być kilka kartek, kilka zdań, kilka punktów
czy słów. Misja życiowa jest odpowiedzią na pytanie po co żyję, co jest dla mnie ważne? Do
jej odkrycia może przydać się kilka pomocnych pytań, które zamieszczam poniżej.
Powodzenia w odkrywaniu i realizowaniu swojej misji!
Kim chcesz być?
Co chcesz robić?
Wokół jakich wartościach chcesz to budować?
Co daje ci radość i poczucie spełnienia?
Jakie działania dają Ci poczucie sensu?
Do czego masz talent, predyspozycje?
Masz 80te urodziny i każda z ważnych dla ciebie osób ma okazję podziękować ci za to jaki
dla niej/niego byłeś. Co powiedzą o tobie?
Co chcesz dać innym? Co ma świat po Tobie odziedziczyć?

Podobne dokumenty