wybór
Transkrypt
wybór
*** (wybór) Maria Bancewicz, LO nr 3 w Gdyni, kl. 1 mf r. szk. 2014/2015, sem. 1 Życie opiera się na podejmowaniu decyzji. Bóg dał człow iekowi rozum i wolną wolę, aby w ybierał i ponosił konsekwencje tych wyborów. Nie ma sytuacji, w której nie mamy chociażby dwóch rozw iązań. Są tylko większe i mniejsze straty czy zyski. Więc czy istnieje coś takiego jak przypadek? Czy cierpienie ma sens? Czy to my o sobie decydujemy? Większą część mojego życia szukałam odpowiedzi na te pytania. Pochodzę z niewielkiego miasta w północno-zachodniej części kraju. Jest to typowo robotniczy Region, ponad dwie trzecie mieszkańców pracuje w kopalniach przy wydobyciu nowego minerału. Praca jest bardzo ciężka, jednak ludzie nie mają powodów do narzekań. Mimo wyczerpujących prac, zarobki są więcej niż godziwe. Dzięki temu mieszkańcy, co do jednego, mają zapew nioną stabilizację finansow ą. Mieszkają w pięknych kamieniczkach, każdy ma swój ogród, a całe miasto w ygląda jak z bajki. Położone w dolinie, zostało w ybudowane na wzór średniow iecznych osad. W samym centrum znajduje się rynek w kształcie koła. Przy rynku mieści się urząd miasta. Liczy sobie trzy piętra, stąd w idać go już z daleka na tle jednopiętrowych kamienic. Na pierwszy rzut oka daje się zauw ażyć jego wyższość nad innymi. Skomplikowane płaskorzeźby zdobią front budynku. Przedstaw iają słynne pochody lipcowe z ubiegłych lat. Są to parady organizow ane przez w ładzę, podczas których przedstawiciele tak zwanych „klubów” odgrywają przedstaw ienia, prezentują swoje wyroby i zachęcają młodych mieszkańców do zapisania się do ich „klubu”. Są to organizacje robotników danego zawodu. Po zakończeniu „zasadniczej nauki” każdy zdrowy na ciele i umyśle obywatel jest zobligowany do podjęcia nauki w jednym z klubów. Kształcenie polega na nauce zawodu. Przykładowo, w „Zrzeszeniu Górników ”, najliczniejszym „klubie”, 16-latkowie uczą się przez dwa lata jak najefektywniej wydobywać nowo odkryty minerał. Ci, którzy osiągnęli lepsze stopnie, uczą się podczas czteroletniego kursu jego obróbki. Możliwość dalszego kształcenia ogólnego, a potem pójścia na studia wyższe posiadają jedynie dzieci urzędników i wojskowych. I jest to jedyną wadą obowiązującego systemu. Jednak w iększość ludzi nie uw aża tego za ujmę. Ich przodkowie żyli według tego systemu, a oni nie znają innego sposobu na życie. Czy można tęsknić za czymś, czego się nie zna? Ja byłam w trochę innej sytuacji niż większość. Pięć lat mojego życia spędziłam z rodzicami poza granicami Regionu. Było to najlepsze pięć lat, jakie było mi dane przeżyć. Co prawda musieliśmy się ukrywać. Prawo naszego miasta mów iło, że nikt nie może na stałe opuścić Regionu, jeśli się w nim urodził. Jednak mimo strachu i comiesięcznych przeprowadzek, byliśmy szczęśliwi. Wolni. Niezależni. Do czasu, kiedy pewnego dnia rodzice popełnili błąd. Pomyśleli, że zostaliśmy zapomniani przez w ładzę, że już nas nie szukają. Dla oszczędzenia czasu przejechaliśmy blisko granic naszego Regionu. Natrafiliśmy na patrol Straży Granicznej. Funkcjonariusze zatrzymali nas na kontrolę, a gdy okazało się, że nie mamy dokumentów , aresztowali. Rodziców zaw ieziono na komisariat, a mnie do I zby Dziecka, czyli domu dla dzieci więźniów i skazańców. Od tego czasu nie widziałam rodziców. Dostałam jedynie wiadomość o ich procesie – otrzymali w yrok skazujący. Nie wiem jednak, jak ich ukarano. W Izbie Dziecka spędziłam kolejne trzy lata. To z kolei były trzy najsmutniejsze lata, jakie przeżyłam. Byłam zupełnie sama. Praw dopodobnie skończyłabym w tedy ze sobą, gdyby nie kapelan, ksiądz Marcin. Pracował w kościele w naszym mieście i raz w tygodniu odw iedzał I zbę. Pierwszy raz rozmaw ialiśmy trzeciego dnia mojego pobytu. Byłam w tedy załamana jak jeszcze nigdy wcześniej. Siedziałam na schodach w najciemniejszej części korytarza w Skrzydle Czw artym i do dzisiaj nie wiem, jakim cudem ksiądz mnie zauważył. Nikt oprócz pań w oźnych nie przychodził w to miejsce. - Mogę się przysiąść? - zapytał tak lekko, z uśmiechem, jakbym była normalną trzynastolatką siedzącą na ławce w parku. Kiw nęłam głow ą. Milczałam. Ksiądz zaczął opow iadać o tym miejscu. Jak trafił do naszego miasta, jak został duchow nym. Jest jedynie jeden „klub” w całym Regionie, który kształci duchownych. Aby się do niego dostać, rodzice kandydata powinni być zaufanymi obyw atelami, a on sam musi mieć najwyższą średnią. Wszystko dlatego, by kiedyś, w myśl ideałów sprzecznych z założeniami polityki Regionu, nie sprzeciwił się systemowi i nie podburzał mieszkańców. Nie mówił im praw dy... Ksiądz Marcin spełnił w szystkie te warunki. Był tak pewien swojego powołania, że w wieku 13 lat opuścił dom rodzinny i w yjechał do „klubu” oddalonego o 100 kilometrów od jego miasta. Był jednym z 3 członków . Nie było w ielu chętnych ze w zględu na w iele nauki, ale przede wszystkim niew iele osób decydowało się na tak poważny krok w tak młodym wieku. Później poprosił, żebym opow iedziała o sobie. I chociaż od czasu aresztow ania rodziców prawie do nikogo się nie odzywałam, jemu opowiedziałam o wszystkim. Mówiłam, jak tu trafiłam, jak żyłam w cześniej i co mam zamiar zrobić teraz. Powiedziałam, że chcę się zagłodzić, co faktycznie było moim zamiarem. Ksiądz wysłuchał, chwilę pomyślał i pow iedział: -Teraz w ydaje ci się, że dalsze życie nie ma sensu. Myślę, że na tw oim miejscu w ielu postąpiłoby tak samo. Samotność jest ogromnym w yzwaniem, ale pamiętaj, że nawet gdy nie ma przy tobie nikogo na ziemi, Bóg jest przy tobie. Każde cierpienie do czegoś prowadzi. Nawet jeśli samo w sobie w ydaje się bez sensu. Ale, pomyśl, czy cokolw iek ma sens? Znajdź cel i dąż do niego, a dni miną szybciej. Moim celem od zaw sze był Bóg i dzięki temu On zaw sze jest przy mnie. Nigdy nie czułem się samotny. Na odchodne zostawił mi niew ielki egzemplarz Biblii w Obrazkach dla Najmłodszych. Nigdy wcześniej nie czytałam Biblii. Po tej rozmowie zaczęłam czytać codziennie po dwie strony. Postawiłam sobie za cel przestudiowanie całej. Porzuciłam myśl o zagłodzeniu. Nadal jednak były momenty, kiedy ta najczarniejsza strona mojej duszy przewyższała tę wątłą, optymistyczną, dziewczęcą duszyczkę, jaka mi jeszcze została. Zaklinałam w tedy cały świat, Boga, Region, nasze miasto, I zbę... Nosiłam w sobie ogrom nienaw iści. Byłam nią przesiąknięta całkowicie, dusiłam ją w sobie jednak jak tylko mogłam. W końcu postanowiłam pow iedzieć o tym księdzu. Jak poprzednio cierpliwie mnie wysłuchał, ale tym razem nie powiedział wiele. Jedynie cztery słowa: - Wszystko zależy od ciebie. Musisz dokonać wyboru. Nie wiedziałam, jak ma mi to pomóc w radzeniu sobie ze złością. Przez moją niewiedzę przez trzy lata spędzone w Izbie miałam opinię najsmutniejszej i najbardziej zgorzkniałej wychowanki. Kiedy skończyłam szesnaście lat, opuściłam moje dotychczasowe miejsce zamieszkania i dołączyłam do „Klubu Papierniczych”. Miałam całkiem dobre oceny, w ięc trafiłam na czteroletni kurs wywarzania nowych rodzajów papieru. Lubiłam moje nowe zajęcie, zajmow ało mi dużo czasu. Dzięki temu nie myślałam w iele o moim życiu. Wybrałam samotność. Odcięłam się od ludzi, przestałam odw iedzać księdza Marcina. Skończyłam czytać Biblię i jakby zapomniałam o niej. Zapomniałam też o Bogu. ...I byłam całkiem sama. *** Jestem całkiem sama. W dzień moich dwudziestych urodzin wstałam o 630 i jak co dzień udałam się do pracy. Pracowaliśmy nad nowym rodzajem papieru już od trzech miesięcy i dzisiaj mieliśmy przeprow adzić ostateczne próby jakości. Weszłam do szatni i zaczęłam się przebierać. W międzyczasie przyszła now a uczennica. Zabrała tylko swoje rzeczy i wyszła. Spojrzałam się w miejsce, gdzie przed chw ilą stała. Na ław ce leżała Biblia. Już nie ta dla najmłodszych, ale oryginalna, autentyczna Biblia. Zdziw iłam się. W Regionie katolicy stanowią zaledw ie procent mieszkańców, więc wszelkiego rodzaju przedmioty zw iązane z religią były spotykane tak samo rzadko jak mieszkańcy innych Regionów w naszym mieście. Zaw ahałam się. Z jednej strony nie interesow ało mnie to. Próbowałam już raz znaleźć w sparcie w Biblii, nic z tego nie wyszło. Jednak z drugiej strony... Pamiętałam jeszcze wpływ , jaki kiedyś wywierały na mnie rozmow y z księdzem Marcinem a naw et moje osobiste refleksje nad czytanymi fragmentami, przypomniałam sobie, jak mój cel, jakim było przeczytanie Biblii w Obrazkach dla Najmłodszych, odw iódł mnie od zagłodzenia się. Sięgnęłam po księgę i w łożyłam ją do mojej torby. Wieczorem usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. Nie rozumiałam w iększości, nie wiedziałam, jak odnieść to do mojego życia. Wiedziałam jednak, że jest ktoś, kto może mi pomóc. Tą osobą był ksiądz Marcin. *** Postanowiłam go odw iedzić. Następnego dnia zamiast do pracy, poszłam do kościoła. Miejski kościół był niewielki, zrobiony z czerwonej cegły, a położony na peryferiach. Cóż, w iedziałam dobrze, że w ładze nie liczą się z religią i dają to dotkliw ie odczuć wierzącym. Najsilniej doświadczają tego jednak sami księża, którzy zarabiają najmniej i dostają najstarsze, najbardziej zniszczone domy, jakie tylko można znaleźć. Mimo to, są szczęśliwi, przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Bo czy tak naprawdę można być w pełni szczęśliwym na ziemi? Mamy tyle potrzeb, zachcianek, wątpliwości. Tyle pytań bez odpowiedzi... Bez problemu znalazłam księdza Marcina. Bardzo ucieszył się na mój widok. Zdziw iłam się, bo przecież nie odwiedzałam go od czasu, kiedy opuściłam I zbę. Opow iedziałam mu o moim życiu, o pracy, szkole. Nie kryłam, że porzuciłam Boga. Ksiądz przyjął to spokojnie. - Jednak Bóg nie porzucił ciebie - powiedział i zerknął w ymownie na moją otw artą torbę, z której wystawała Biblia. Powiedziałam, jak ją znalazłam, że zaczęłam ją czytać i że nie zrozumiałam nic. Wtedy ksiądz zadał mi pytanie: - Czy w yznaczyłaś sobie w życiu cel? Zamyśliłam się. Moje życie od siedmiu lat polegało jedynie na nauce i pracy. Wyuczyłam się zawodu, by pracować w fabryce papieru cenionego wśród wszystkich Regionów Państwa. To równało się z utrzymyw aniem ówczesnych rządów. Pewnego rodzaju aprobatą dla ich działań. Aprobatą dla znienaw idzonych rządów, które odebrały mi w olność, a potem rodzinę. Moje życie było bezcelowe. - Nie - odpowiedziałam. - Chyba mam w sobie zbyt wiele nienawiści i żalu. - Bez Boga wszystko jest bezcelowe - powiedział ksiądz Marcin. - W życiu chodzi o wybory, podejmow anie decyzji. Każdy człowiek rodzi się tak samo zły jak i dobry. To od nas zależy, którą drogą pójdziemy. Powiedziałam, że ciężko jest być optymistą, żyjąc w wiezieniu i samotności. Że mam żal do tych ludzi, chociaż wiem, że oni godzą się na to, bo nie znają innego życia. Że cierpię, bo czuję się jak zwierzę w cyrku, więzione by ktoś czerpał z tego zysk. - Bóg ma na uw adze twoje cierpienie, nie zapominaj o tym. - Usłyszałam. Od tego czasu regularnie czytałam Biblię, aż pew nego dnia trafiłam na Księgę Hioba. *** Po trzech miesiącach nie uczęszczania do pracy, nikt nie wierzył już w moją chorobę. Jednak przez te trzy miesiące pozwoliły mi się oczyścić. Codziennie chodziłam do kościoła, odwiedzałam księdza Marcina, czytałam Biblię. Zaufałam Bogu, ignorując kompletnie ciemną stronę mojej duszy. Podjęłam decyzję. Droga, którą wybrałam miała za cel postawiony Boga. *** Wcześniej się bałam. Bałam się, że mnie również aresztują, jak rodziców. Może naw et skażą. Teraz wiem, że to nie ma znaczenia. Liczy się wiara i moje uczynki. Uwierzyłam, że Bóg ma na uw adze moje cierpienie. Policja zapukała do mojego domu dokładnie o 15:00. Mieli nakaz aresztowania. Nie opierałam się. Na procesie usłyszałam zarzut działania na niekorzyść Regionu. Przyznałam się do winy i nie okazałam skruchy. Wyrok nie mógł być inny. W ostatnich dniach życia prosiłam Boga, by moja ofiara nie była daremna. By ktoś usłyszał o moim skazaniu. Mimo w szystko, byłam spełnionym człow iekiem. Zadecydowałam, kim chcę być. Odnalazłam cel. Naw et najbardziej restrykcyjny reżim nie odbierze mi tego wyboru. Bóg ma na uw adze moje decyzje.