Ukraina na rozstaju dróg cz1
Transkrypt
Ukraina na rozstaju dróg cz1
ANALIZY Ukraina na rozstaju dróg cz. 1 - umowa stowarzyszeniowa Ukraina aspiruje do wspólnot europejskich w zasadzie od momentu odzyskania niepodległości. Do tej pory można było odnieść wrażenie, że działania w kierunku integracji zarówno z jednej, jak i drugiej strony mają charakter pozorny. Parafowana w grudniu 2011 roku umowa stowarzyszeniowa ma zdaniem ekspertów szansę doprowadzić do przełomu w relacjach KijówBruksela. Jednak jej podpisanie ciągle stoi pod znakiem zapytania. Przyjrzyjmy się zatem perspektywom integracji europejskiej naszego wschodniego sąsiada. Niestandardowa umowa Umowa Ukraina-UE wykracza poza ramy wcześniejszych tego typu aktów zawartych między Brukselą a państwami kandydującymi. Najkorzystniejszym dla Ukrainy zapisem jest DCFTA, a zatem pogłębiona strefa wolnego handlu, otwierająca perspektywy szeroko zakrojonej współpracy między obiema stronami. W parze z przywilejami idą jednak również wymagania. Kijów został zobowiązany do przyjęcia acquis communautaire. Właśnie strefa wolnego handlu była jednym z głównych celów, do jakich dążyła Ukraina w czasie negocjacji. Bruksela od początku deklarowała, że umowa została podpisana warunkowo. Sytuacja na Ukrainie ciągle budzi jej zastrzeżenia. Podczas lutowej wizyty w Kijowie unijny komisarz do spraw rozszerzenia Štefan Füle dał do zrozumienia, że jeżeli umowa nie zostanie podpisana podczas listopadowego szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, szansa zostanie zaprzepaszczona przynajmniej na kilka lat. W tym momencie Unia stawia Kijowowi trzy główne wymagania: zapewnienie ram prawnych, które zagwarantują przejrzystość i uczciwość wyborów, reforma wymiaru sprawiedliwości, tak aby prawo nie było stosowane selektywnie, oraz reformy wewnętrzne. Spróbujmy przeanalizować postępy Ukrainy w każdej z tych trzech dziedzin. Wszyscy mamy w pamięci wybory prezydenckie z 2004 roku, kiedy to wskutek zastosowania różnych metod oszustwa przez administrację państwową doszło do kradzieży około 3 milionów głosów. Od tej pory wybory na Ukrainie znajdują się na cenzurowanym wspólnoty międzynarodowej. W okresie rządów tak zwanych „pomarańczowych” wybory nie budziły większych kontrowersji. Elekcja prezydencka z 2010 roku zakończona zwycięstwem Wiktora Janukowycza została oprotestowana przez sztab jego głównej przeciwniczki Julii Tymoszenko. Niezależni eksperci twierdzili jednak, że samo głosowanie było raczej uczciwe i nawet jeżeli były niedociągnięcia, to nie miały one większego wpływu na końcowy wynik. Sytuacja zmieniała się jednak na niekorzyść po przejęciu pełni władzy przez Partię Regionów. Trzeba zaznaczyć, że zarówno elekcja samorządowa z 2010 roku, jak i ubiegłoroczne wybory parlamentarne nie wzbudziły większych kontrowersji, jeżeli chodzi o sam przebieg głosowania. Skandaliczny był natomiast sposób przedstawiania kampanii przez media. Dostęp do mediów państwowych oraz znajdujących się w rękach osób związanych z władzą stacji komercyjnych mieli de facto tylko ludzie z kręgu ekipy rządzącej. Jeżeli pojawiał się w tych mediach przedstawiciel opozycji, to przeważnie był nim Oles Tianhybok z faszyzującej Partii Swoboda. Analitycy są zgodni, że 1 ANALIZY lansowanie Tiahnyboka miało służyć dyskredytowaniu opozycji jako groźnych nacjonalistów i faszystów. Dlatego też podzielić należy pogląd, że obserwując ukraińskie wybory trzeba przyjrzeć się nie tylko samej procedurze głosowania, ale także kampanii. Bruksela nalega na uchwalenie przez Ukrainę nowego kodeksu wyborczego. Nie ulega jednak wątpliwości, że kluczowe znaczenie będą mieć nie regulacje kodeksowe, ale sposób, w jaki zostaną w praktyce przeprowadzone wybory prezydenckie w 2015 roku, zwłaszcza w sytuacji, gdy administracji Janukowycza zagrozi utrata władzy. Kolejną kwestią jest wybiórcze stosowanie prawa. Jak wiemy, po przejęciu władzy przez Partię Regionów doszło do aresztowania kilku członków gabinetu Julii Tymoszenko. Najbardziej znanymi postaciami, które trafiły za kratki, była sama była pani premier oraz minister spraw wewnętrznych w jej rządzie Jurij Łucenko. Nie ulega wątpliwości, że to przede wszystkim sprawa Julii Tymoszenko jest kością niezgody między Brukselą a Kijowem. Przez wiele miesięcy administracja Janukowycza pozostawała w kwestii Julii Tymoszenko nieugięta. Co więcej, wszczęto przeciwko niej nowe postępowania karne, przy których maksymalny wymiar kary to dożywotnie pozbawienie wolności. Jednak po lutowym spotkaniu prezydenta Janukowycza z prezydentami Polski Bronisławem Komorowskim i Słowacji Ivanem Gasparowiczem pojawiły się głosy, że ukraiński przywódca obiecał zwolnienie Łucenki oraz polepszenie warunków odbywania kary przez Tymoszenko. I faktycznie w kwietniu Łucenko opuścił więzienie. Wydaje się, że prezydent liczył, że tym gestem zadowoli Brukselę i doprowadzi do odblokowania procesu ratyfikacji umowy. UE ciągle nalega jednak w kwestii Julii Tymoszenko i daje do zrozumienia, że bez rozwiązania tej kwestii sprawa umowy nie posunie się do przodu. Nie do końca sprawdzone wydają się pojawiające się w mediach spekulacje, że sprawa zostanie rozwiązana poprzez zgodę na wyjazd byłej premier na leczenie do Niemiec. Póki nie będzie jasnego stanowiska władz Ukrainy, należy powstrzymać się z prognozowaniem scenariuszy. Tym niemniej sprawa byłej pani premier jest dziś bliższa rozwiązania niż parę miesięcy temu. Na korzyść Julii Tymoszenko działa wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który co prawda nie daje wprost podstaw do jej zwolnienia, ale uznając tymczasowe aresztowanie za bezprawne, stanowi duży problem dla władz w Kijowie. Czas pokaże również, na ile poważnie należy traktować podjęte przez ukraińskie władze zmiany instytucjonalne, jak na przykład nowy kodeks postępowania karnego. Znamy bowiem praktyki obszaru postradzieckiego, gdzie bardzo demokratycznym normom prawnym towarzyszy często zupełnie niedemokratyczna praktyka. Kwestia wymuszanego przez Brukselę przyspieszenia reform również nie wydaje się dla Kijowa łatwa. Unia żąda reform gospodarczych i decentralizacji. Partia Regionów szła do władzy pod tymi właśnie hasłami. Jeżeli chodzi o reformy gospodarcze, początki były bardzo obiecujące. Wznowiono współpracę z MFW, gospodarka wychodziła z potężnego kryzysu roku 2009. Jednak z czasem reformy zaczęły trafiać na opór otoczenia prezydenta. Stanowiły zagrożenie dla związanych z Partią Regionów oligarchów działających na niezbyt przejrzystych zasadach. Stąd zostały zahamowane niejako w połowie, co uniemożliwiło powrót na ścieżkę szybkiego wzrostu. Na razie nie widać także postępów na drodze do decentralizacji. Co prawda Janukowycz 2 ANALIZY deklaruje, że decentralizacja i regionalizacja to jeden z jego priorytetów, za słowami nie idą jednak czyny. Na Ukrainie funkcjonuje wprawdzie instytucja samorządu terytorialnego, ale jest to samorząd słaby i nieefektywny. Problemem jest niewielki zakres kompetencji oraz brak efektywnych źródeł finansowania. Mimo że istnieje już opracowany projekt reformy, najprawdopodobniej nie wejdzie on w życie w tej kadencji. Przeszkodą są wysokie koszty oraz dążenie prezydenta do centralizacji władzy, zwłaszcza w obliczu wyborów w 2015. Wydaje się, że aż do wyborów Ukraina jest zdana na rozwiązania połowiczne. Administracja nie zaryzykuje niepopularnych reform, które mogłyby skutkować wzrostem społecznego niezadowolenia. Perspektywy Czy członkostwo w UE opłaci się Ukrainie? Na pewno dla ukraińskiego biznesu korzystny byłby dostęp do wspólnego rynku. Ale z drugiej strony pełne członkostwo oznaczałoby konieczność spełnienia wszystkich unijnych wymogów. Dla biznesu oligarchicznego nie jest to pożądane. Biznes ten najchętniej dążyłby do strefy wolnego handlu bez konieczności spełniania wymogów. Poza tym trzeba pamiętać, że ogromna część ukraińskiej wymiany handlowej nastawiona jest na wymianę z państwami WNP. Stąd niewłaściwe wydaje się deprecjonowanie prób ułożenia stosunków z Unią Celną tworzoną obecnie przez Rosję, Białoruś i Kazachstan. Pożądany byłby wariant, w którym Ukraina zachowałaby dostęp do rynków byłego ZSRR bez formalnej akcesji do Unii Celnej i zagrożenia dla wspólnego rynku. Znalezienie takiego kompromisu będzie niezwykle trudne. Krokiem w tym kierunku jest uzyskanie przez Kijów statusu obserwatora w Unii Celnej. Rozwiązanie to spotkało się jednak z krytyką Brukseli; zobaczymy, czy Ukraina, chcąc podpisać umowę, nie będzie się musiała z niego wycofać. Na razie ukraińscy politycy próbują przekonać Brukselę, że status obserwatora w Unii Celnej nie zagraża zobowiązaniom płynącym z umowy. Generalnie członkostwo w UE jest korzystne dla małego i średniego biznesu, który staje się coraz silniejszy i działa w miarę przejrzyście. Z kolei dla biznesu oligarchicznego korzystniejsze byłoby zapewne lawirowanie między Wschodem a Zachodem z dostępem do wspólnego rynku. Integracja europejska niesie też korzyści i zagrożenia dla ukraińskich rządzących. Na pewno sukcesy na polu integracji europejskiej dają poparcie „proeuropejskiej” części elektoratu. Ale badania opinii publicznej pokazują, że najkorzystniejsze z punktu widzenia poparcia społecznego byłoby znalezienie modus vivendi między UE a Unią Celną. Poza tym integracja europejska wymusza utrzymywanie pewnych standardów w polityce wewnętrznej. Po podpisaniu umowy rozwiązania takie jak aresztowanie Julii Tymoszenko nie byłyby już raczej możliwe. Dodatkowo integracja wiąże się niechybnie z bolesnymi reformami, bardzo niewskazanymi w perspektywie wyborów prezydenckich. Z drugiej strony ekipa Janukowycza wyklucza z pewnością ścisłą integrację z Rosją, gdyż na takim rozwiązaniu rządzący Ukrainą mogliby tylko stracić. Zdegradowani do rangi wasala Rosji utraciliby korzyści z polityki balansowania między Wschodem a Zachodem. Stwierdzenie to może wydać się banalne, ale Janukowycz czy premier 3 ANALIZY Mykola Azarow nie mają ochoty pełnić roli rosyjskich gubernatorów. Co członkostwo w UE daje z kolei zwykłym Ukraińcom? Na pewno bardzo korzystne byłoby otwarcie granic i rynku pracy. W tym momencie brak możliwości swobodnych podróży na Zachód stanowi niewątpliwie duży problem. Ale straty mogłoby przynieść ewentualne uszczelnienie granicy wschodniej, zwłaszcza zważywszy na bardzo ożywione kontakty międzyludzkie na obszarze WNP. Poza tym statystyczny Ukrainiec na pewno odczułby na własnej skórze reformy dostosowujące gospodarkę do wymogów UE. Ważny jest pewien proeuropejski konsensus, jaki panuje na Ukrainie. W tym momencie poza Komunistami nie ma w Radzie Najwyższej partii jednoznacznie antyunijnej. Opozycja zgodziła się nawet poprzeć projekty aktów prawnych koniecznych do podpisania umowy – mimo skrajnie napiętej sytuacji w polityce wewnętrznej. Wnioski Czy istnieje szansa na podpisanie umowy na listopadowym szczycie Partnerstwa? Nie da się ukryć, że tak naprawdę wszystko zależy od rozwiązania jednej kwestii – sprawy Julii Tymoszenko. Spekuluje się, że polscy dyplomaci próbują przekonać brukselskich kolegów, iż nie można wiązać przyszłości dużego europejskiego kraju ze sprawą jednego człowieka – i to tak kontrowersyjnego jak Tymoszenko. Wydaje się jednak, że problem ma głębszy charakter. Nikt nie twierdzi, że Julia Tymoszenko to postać kryształowa. Ale ci, którzy ją skazali, też nie są z kryształu. Jeżeli będzie można bezkarnie zniszczyć Julię Tymoszenko, tak samo będzie można zniszczyć każdego ukraińskiego polityka, w tym Janukowycza. A Ukraina z ciągłymi procesami politycznymi średnio pasowałaby do Europy. Wydaje się, że szansa na podpisanie umowy w listopadzie jest wbrew pozorom spora. Choć do spekulacji o sukcesach misji KwaśniewskiegoCoxa należy podchodzić z dużą rezerwą, kompromis wydaje się możliwy. I prawdopodobnie pójdzie on właśnie w kierunku wyjazdu byłej pani premier na leczenie. Można zresztą przypuszczać, że świetnie odnalazłaby się ona w roli przywódcy opozycji na emigracji. Umowa zostanie zatem zapewne podpisana. Ale co dalej? Ważne, by Ukraina znalazła jakiś model utrzymywania kontaktów z partnerami na wschodzie. Oczywiście nie może on prowadzić do członkostwa w Unii Celnej, jednak sami Ukraińcy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcą być w UE. Jeśli tak, powinni zdecydować się na reformy, nawet gdyby miały być one bolesne. Takie rozwiązanie trudno sobie jednak wyobrazić, bo biznes oligarchiczny nie jest przystosowany do działania w ramach wolnej konkurencji. Polska niewątpliwie powinna wspierać Ukrainę na drodze do UE. Nie powinno to jednak być wsparcie łączące się z przyzwoleniem na łamanie przez wschodniego sąsiada unijnych standardów. Aby wejść do Wspólnoty, trzeba spełnić pewne kryteria, a jedną z zasad powinny być te same normy dla wszystkich. Polityka Ukrainy prawdopodobnie zawsze będzie na swój sposób wielowektorowa. Wynika to zarówno z jej specyficznego położenia i historii, jak i struktury społecznej. Pozostaje liczyć, że jej realiami 4 ANALIZY politycznymi i społecznymi będzie rządził wektor europejski. Łukasz Kołtuniak 5