1.40. Czy istnienie jest predykatem?

Transkrypt

1.40. Czy istnienie jest predykatem?
Adam Nowaczyk
Czy istnienie jest predykatem?1
Kwartalnik FilozoficznyXXXII, 1, 2004, s. 37 – 51.
Teza, że istnienie nie jest predykatem, wsparta słynnym przykładem stu
talarów rzeczywistych, które nie zawierają nic więcej niż sto talarów możliwych, jest koronnym argumentem Kanta w jego dowodzeniu niemożliwości ontologicznego dowodu istnienia Boga. Sens owej tezy nie jest oczywisty, a ponieważ jest ona często przez filozofów cytowana i traktowana jako bezsporna,
warto ją poddać analizie, aby ustalić jaka jest jej treść, jakie za nią przemawiają
racje i czy w krytyce dowodu ontologicznego jest ona niezbędna lub przynajmniej użyteczna.
Z punktu widzenia nie znanej Kantowi logiki współczesnej, a ściślej klasycznego rachunku predykatów z identycznością, problem prawomocności dowodu ontologicznego przedstawia się dość prosto. Bóg jest nazwą indywiduową,
która na użytek zwykłych śmiertelników, którym niedostępne są doświadczenia
mistyczne, nie może być wprowadzona metodą ostensji. Wynika stąd, że aby
zapewnić jej określone znaczenie, należałoby ją zdefiniować za pomocą jakiejś
deskrypcji jednostkowej, czyli formuły zdaniowej spełnianej przez jeden i tylko
jeden przedmiot z ustalonego uniwersum. Załóżmy, że jest to formuła Φ(x). Definicja Boga ma wówczas postać: Bóg jest to to jedyne x, takie, że Φ(x); symbolicznie:
(1)
Bóg =df (ιx) Φ(x).
Dowód ontologiczny ma być apriorycznym dowodem zdania Bóg istnieje.
Predykat istnieje na ogół nie występuje w symbolice logicznej, ponieważ jego
rolę przejął kwantyfikator egzystencjalny. Ale właśnie za pomocą tego kwantyfikatora można ów predykat zdefiniować, na przykład w sposób następujący:
(2)
x istnieje ⇔ ∃y(x = y).
Ponieważ zdanie ∀x(x = x) jest tautologią, pewien inny predykat, mianowicie
jest przedmiotem zdefiniowany jako:
(3)
x jest przedmiotem ⇔ x = x
jest predykatem powszechnym. Oba wprowadzone tu predykaty zostały zdefiniowane w ramach logiki za pomocą stałych logicznych, a zatem same są stałymi logicznymi. Nie trudno wykazać, że są to predykaty logicznie równoważne,
1
a tym samym zdania o treści: Każdy przedmiot istnieje i Nie ma przedmiotów
nieistniejących są tezami logiki klasycznej czyli tautologiami.
A jaki status ma zdanie Bóg istnieje? Jeśli definicją Boga jest (1), zdanie
to głosi, że;
(4)
[(ιx) Φ(x)] istnieje
co zgodnie z ogólną regułą eliminacji deskrypcji określonych jest równoważne
zdaniu:
(4’)
∃x{Φ(x) ∧ ∀y[Φ(y) ⇒ y = x]∧ x istnieje}.
Ostatni człon koniunkcji jest tu oczywiście zbędny. Ponieważ istnieje jest predykatem powszechnym, cała formuła pod kwantyfikatorem egzystencjalnym jest
logicznie równoważna formule Φ(x) ∧ ∀y[Φ(y) ⇒ y = x].
Kluczowy problem związany z dowodem ontologicznym polega na tym,
jak dowieść a priori, że ∃xΦ(x), czyli że formuła Φ(x) jest przez pewien przedmiot spełniona2. Zwolennicy dowodu ontologicznego są przekonani, że jest to
możliwe, ale tylko w przypadku gdy formuła Φ(x) ma pewną treść szczególną.
Zazwyczaj dokonują oni pewnej operacji na logicznym predykacie istnieje, rozszczepiając go na wersję “słabszą” i “mocniejszą”. Starają się wpierw przekonać
czytelnika (oczywiście za pomocą argumentów a priori), że Bóg niewątpliwie
istnieje w wersji “słabszej”, a następnie, że cokolwiek istnieje w wersji “słabszej” i zarazem spełnia formułę Φ(x), istnieje również w wersji “mocniejszej”.
Tej ostatniej z reguły odpowiada określenie “istnieje realnie”. Wersja “słabsza”
występuje pod różnymi określeniami, jak “istnieje w umyśle”, “istnieje potencjalnie” itp.
Ktoś mógłby sądzić, że całą tę skomplikowaną procedurę można ominąć
powołując się na formułę ∀x∃y(x = y), która jest tautologią, zaś zdanie ∃y(Bóg =
y) jest jej szczególnym przypadkiem, z którego na mocy definicji (2) wynika, że
Bóg istnieje. Jednakże ten sposób rozumowania jest ze zrozumiałych względów
zakazany, ponieważ pozwalałby dowodzić istnienia dowolnych rzekomych
przedmiotów, których deskrypcję jesteśmy w stanie sformułować, nie troszcząc
się o to, czy cokolwiek ją spełnia. Aby temu zapobiec, w logice zezwala się na
podstawianie za zmienne nazw indywiduowych wprowadzanych za pomocą deskrypcji tylko wtedy, gdy uprzednio dowiedziono, że pewien i tylko jeden
przedmiot ową deskrypcję spełnia.
2
Wszystko, co zostało powiedziane powyżej, tylko logiczne “prolegomena
do wszelkiej przyszłej analizy” wywodów Kanta. Jest oczywiste, że Kant pragnie wykazać niemożliwość wszelkiego dowodu ontologicznego, polegającego
na wnioskowaniu o istnieniu Boga “a priori na podstawie samych tylko pojęć”3.
Z punktu widzenia konstruktorów dowodu ontologicznego definicyjna
charakterystyka Boga nie jest sprawą obojętną; wszak właśnie dobór odpowiedniej definicji ma być warunkiem sukcesu, bowiem od jej treści, czyli od zaangażowanych w niej pojęć, ma zależeć, czy istnienie Boga z danej definicji wynika.
Kant, przynajmniej w punkcie wyjścia, nie wyklucza, iż zależność taka zachodzi
i odwołuje się explicite do dwóch definicji Boga: jako “istoty absolutnie koniecznej” i jako “istoty posiadającej wszelką realność”4. Wspomina wprawdzie
o dowodzie kartezjańskim, w którym — jak wiadomo —Bóg zdefiniowany jest
jako istota najdoskonalsza, ale definicji tej nie przytacza.
W rozdziale Krytyki czystego rozumu zatytułowanym O niemożliwości
ontologicznego dowodu istnienia Boga można wyodrębnić dwa fragmenty raczej
luźno ze sobą związane. Pierwszy poświęcony jest analizie pojęcia istoty absolutnie (bezwzględnie) koniecznej. Chociaż —zdaniem Kanta — “łatwe jest czysto słowne wyjaśnienie tego pojęcia, że to jest mianowicie coś, czego nieistnienie jest niemożliwe”5, pojęcie to niepokoi go tak dalece, że ma on wątpliwości,
czy “przez pojęcie tego, co bezwzględnie konieczne, jeszcze coś myślę, czy też,
być może, nic wtedy nie myślę”6. Wątpliwości te budzi nie jakiekolwiek pojęcie
konieczności, lecz pojęcie konieczności bezwzględnej (w sensie bezwarunkowej) orzekanej de re czyli “o rzeczy” Kant podejrzewa tu pewne nadużycie i
próbuje wyjaśnić jego mechanizm. Sugeruje, że dla tych, którzy się tym pojęciem posługują, punktem wyjścia jest niekwestionowalne pojęcie konieczności
bezwzględnej orzekanej de dicto czyli o sądach. “Bezwzględna konieczność sądów — zauważa Kant — nie jest jednak absolutną koniecznością rzeczy. Albowiem absolutna konieczność sądu jest jedynie uwarunkowaną koniecznością
rzeczy lub orzeczenia w sądzie.7” Spostrzeżenie to Kant ilustruje twierdzeniem
geometrycznym Trójkąt (domyślnie: każdy) ma trzy kąty, które jest sądem koniecznym. Jego teza o jedynie warunkowej konieczności orzeczenia w sądzie
bezwzględnie koniecznym opiera się zapewne na spostrzeżeniu, że parafrazą
zdania Każdy trójkąt ma trzy kąty jako twierdzenia bezwzględnie koniecznego
jest zdanie Każdy trójkąt z konieczności ma trzy kąty, w którym to zdaniu konieczność przypisana orzeczeniu jest rzeczywiście warunkowa. Wiadomo: coś z
konieczności ma trzy kąty, ale tylko pod warunkiem że jest trójkątem. Mniej
jasne jest, co Kant miał na myśli mówiąc o warunkowej konieczności rzeczy;
być może to, iż obiekt mający trzy kąty nie może nie istnieć, jeżeli istnieją trójkąty. Jest wątpliwe, czy jest to użycie pojęcia konieczności de re; raczej mamy
3
do czynienia z koleją parafrazą zdania Jest konieczne, że każdy trójkąt ma trzy
kąty.
Kant sugeruje, że takimi przykładami konieczności warunkowej usiłowano uzasadnić prawomocność pojęcia istoty bezwzględnie koniecznej. Twórcom
dowodu ontologicznego przypisuje sposób rozumowania, który — na podstawie
niezbyt klarownych wywodów Kanta — można zrekonstruować następująco:
Tworzy się pojęcie przedmiotu w taki sposób, że istnienie zostało włączone do
jego treści. Jeśli nazwa N odpowiada takiemu pojęciu, to można utrzymywać, że
sąd Cokolwiek jest N-em, istnieje jest bezwzględnie konieczny, ponieważ wynika on z definicji, a definicje są sądami koniecznymi. Skoro sąd Cokolwiek jest
N-em, istnieje jest bezwzględnie konieczny, to tym samym prawdą jest, że Cokolwiek jest N-em, z konieczności istnieje. Zdanie to ma strukturę analogiczną do
Cokolwiek jest trójkątem, z konieczności ma trzy kąty, ale o ile to ostatnie mówi
o konieczności warunkowej obiektów mających trzy kąty, pierwsze — ze
względu na treść nazwy N — ma stwierdzać bezwarunkową konieczność N-a,
co ma być równoważne ustaleniu, że N nie może nie istnieć.
Wniosek ten Kant kwestionuje, przeciwstawiając mu argument, który
można zinterpretować następująco: Chociaż definicja pojęcia N-a jest bezwarunkowo konieczna, istnienie N-a nie jest bezwarunkowo konieczne, skoro zdanie N nie istnieje nie jest wewnętrznie sprzeczne. Sprzeczne jest jedynie zdanie
Coś jest N-em, ale nie istnieje, co wskazuje jedynie na konieczność warunkową
istnienia N-a — N z konieczności istnieje, ale tylko pod warunkiem, że coś jest
N-em.
Przedstawiona tu argumentacja Kanta zmierza — jak widać — do zakwestionowania tezy, że bezwarunkowa konieczność de dicto przysługująca definicji pojęcia, do treści którego wprowadzono istnienie, implikuje konieczność
bezwarunkową de re przedmiotu odpowiadającemu pojęciu. Jest to argumentacja w pewnym sensie “nadmiarowa”. Wszak do zakwestionowania możliwości
dowodu ontologicznego potrzebna jest tylko teza, iż z żadnej definicji Boga (będącej z założenia sądem a priori) nie wynika istnienie definiowanego przedmiotu, nawet wtedy, gdy pojęcie tegoż przedmiotu obejmuje istnienie.
W świetle logiki współczesnej, poprawność wywodów Kanta, jak również
przedstawionej tu ich rekonstrukcji budzi pewne zastrzeżenia. Kant zapewne
odróżniał imiona własne od nazw generalnych, ale nie dostrzegał istotnej — z
logicznego punktu widzenia — różnicy między zdaniami jednostkowymi (takimi jak Bóg jest wszechmocny) a ogólnymi (takimi jak Bogowie są złośliwi)8.
Tymczasem w myśl klasycznego rachunku predykatów, pierwsze mają konsekwencje egzystencjalne (Istnieje takie x, że x jest wszechmocne), natomiast dru4
gie, interpretowane jako ogólnotwierdzące (Wszyscy bogowie są złośliwi) konsekwencji takich nie mają.9 Można tu postawić pytanie, czy konsekwencji takich
nie będzie miała definicja nazwy generalnej, gdy do jej treści włączymy istnienie.
Załóżmy, że formuła Ψ(x) jest jakąś ogólną i adekwatną charakterystyką
bogów jako takich, zatem obowiązuje definicja:
(5)
x jest bogiem ⇔ Ψ(x).
Przypuśćmy, że to ogólne pojęcie boga wzbogacimy o istnienie10. Stworzymy
wówczas nowe pojęcie, którego definicją jest
(5’)
x jest bogiem* ⇔ Ψ(x) ∧ x istnieje.
Jest oczywiste, że z definicji (5), nie wynika, że jakiś bóg istnieje. Ale nie wynika to również z definicji (5’), ponieważ definicje te są logicznie równoważne.
Ich równoważność wynika stąd, że warunek x istnieje spełniają wszystkie
przedmioty, zatem dopisanie go do definicji dowolnej nazwy generalnej11 niczego nowego nie wnosi. Wywód powyższy wskazuje — czego Kant nie mógł
wiedzieć12 — że istnienie jest integralnym składnikiem treści dowolnej nazwy
generalnej nawet wtedy, gdy jest to nazwa pusta, taka jak kwadratowe koło13.
Natomiast nie wynika stąd wcale, że jakiś desygnat nazwy generalnej istnieje.
Twierdzenie, że żaden desygnat danej nazwy generalnej nie istnieje jest zawsze
niesprzeczne z jej definicją, jakakolwiek by ona była.
Spostrzeżenie to można by to uznać za ostateczne obalenie dowodu ontologicznego, gdyby słowo Bóg było nazwą generalną. Jednakże dowód ontologiczny ma dotyczyć istnienia Boga pojętego jako określone indywiduum. Zatem
Bóg ma być nazwą indywiduową. Kiedy wprowadzamy ją za pomocą definicji
postaci:
(1)
Bóg =df (ιx) Φ(x)
ale nie wiemy, czy proponowana deskrypcja Boga spełnia warunek istnienia i
jedyności, zdanie przeczące istnieniu Boga możemy poprawnie sformułować
tylko w postaci:
(6)
[(ιx) Φ(x)] nie istnieje,
co jest równoważne zdaniu:
5
(6’)
¬ ∃x{Φ(x) ∧ ∀y[Φ(y) ⇒ y = x]}.
Zdanie to jest niesprzeczne niezależnie od tego, co głosi warunek Φ(x) i pozostanie takim również wtedy, gdy Φ(x) zastąpimy koniunkcją Φ(x) ∧ x istnieje.
Tak wzbogacona definicja Boga będzie logicznie równoważna definicji (1), ponieważ — jak już zauważyliśmy — formuły Φ(x) oraz Φ(x) ∧ x istnieje są logicznie równoważne.
Równoważności te wskazują, że nie tylko w przypadku nazw generalnych, lecz również indywiduowych wprowadzanych za pomocą deskrypcji, istnienie jest składnikiem treści nazwy. Nasze przekonanie, że jest tak w przypadku dowolnej nazwy generalnej N opierało się na spostrzeżeniu, że zdanie Jeżeli
coś jest N-em, to istnieje jest analityczne.14 Teza, że istnienie jest składnikiem
treści dowolnej nazwy indywiduowej a, mogłoby opierać się na przekonaniu, że
analityczne jest zdanie postaci Jeżeli coś jest identyczne z a, to istnieje. Zdanie
takie istotnie jest analityczne, ale pod warunkiem, że a jest poprawnie wprowadzoną nazwą.
Nasuwa się pytanie: Czy zrekonstruowany powyżej wywód Kanta dowodzi niemożliwości dowodu ontologicznego? Na pytanie to trudno odpowiedzieć
zdecydowanie i jednoznacznie, ponieważ materia logiczna, z którą Kant miał tu
do czynienia, okazała się bardziej subtelna niż mógł on przypuszczać. Wprawdzie wyraził on mimochodem przekonanie, że niezależnie od charakteru definicji, można bez popadania w sprzeczność zaprzeczać istnieniu definiowanego
przedmiotu, ale — ma się wrażenie — że nie jest o tym w pełni przekonany.
Może o tym świadczyć fakt, iż poszukuje dalszych argumentów mogących
podważyć ideę dowodu ontologicznego.
Wszystkie przedstawione powyżej spostrzeżenia i komentarze związane
były z pierwszym z dwu wyróżnionych przez nas fragmentów wiadomego rozdziału Krytyki czystego rozumu. W drugim fragmencie Kant przypisuje obrońcom dowodu ontologicznego argumentację, którą przedstawia następująco:
“...Istnieje wszak jedno i tylko jedno pojęcie, w którym nieistnienie lub
usunięcie jego przedmiotu jest samo w sobie sprzeczne, a jest nim pojęcie
istoty najrealniejszej (z wszystkiego). Istota ta, powiadacie, posiada
wszelką realność — i jesteście uprawnieni do przyjęcia takiej istoty za
możliwą (na co wyrażam na razie swą zgodę, jakkolwiek pojęcie w sobie
niesprzeczne nie udowadnia jeszcze możliwości przedmiotu ). Otóż
wszelka realność zawiera także istnienie, a więc istnienie leży w pojęciu
tego, co możliwe. Jeżeli przeto rzecz ta zostanie usunięta, to zostanie usunięta wewnętrzna możliwość rzeczy, co stanowi sprzeczność.”15
6
Wypowiedź ta stanowi niewątpliwie szkic dowodu ontologicznego. Kant
nie wskazuje jego autora. Jego zdaniem, jest to zapewne kwintesencja wszystkich dowodów ontologicznych, które zasługują na poważne potraktowanie.
Dowód, który ma na uwadze Kant, można nieco doprecyzować, nadając
mu postać następującą: Bóg jest — na mocy definicji — istotą posiadającą
wszelką realność (resp. “ze wszystkiego najrealniejszą”) . Takie pojęcie Boga
jest logicznie niesprzeczne, zatem Bóg jest istotą możliwą. Ale pojęcie istoty
najrealniejszej implikuje istnienie. Zatem Bóg jest istotą nie tylko możliwą, lecz
również istniejącą. Tym samym zaprzeczenie istnienia Boga pociąga za sobą
zaprzeczenie jego możliwości, co jest sprzeczne z wcześniejszym uznaniem go
za istotę możliwą.
W świetle tego jak scharakteryzowaliśmy dowód ontologiczny w naszych
“logicznych prolegomenach”, jest to dość typowa postać tego dowodu, z charakterystycznym przejściem od założenia o “słabym” istnieniu Boga (w tym przypadku istnieniu potencjalnym) do istnienia “mocnego”, czyli nie tylko potencjalnego. Dowód ten Kant poddaje ostrej krytyce. Utrzymuje, że istnienie zostało tu już w przesłankach przemycone “pod ukrytym imieniem”. Zwróćmy uwagę, że — według Kanta — nie pod imieniem istnienia potencjalnego, czyli “bycia istotą możliwą”, lecz pod pojęciem “realności” przypisanym Bogu na mocy
definicji. Kant zgodził się (chociaż tylko “na razie”) na stwierdzenie, że Bóg jest
“istotą możliwą” czyli na użycie pojęcia możliwości de re, co jest czymś więcej,
niż stwierdzenie, że jest możliwe, że Bóg odpowiadający definicji istnieje. To
pierwsze jest uznaniem, że Bóg “w jakiś sensie” istnieje, drugie — że mógłby
istnieć. Skoro Kant zgodził się, że Bóg jest istotą możliwą, pozostało mu tylko
starać się zakwestionować przejście od możliwości do istnienia. Z tą intencją
stawia pytanie, czy zdanie głoszące, iż dana rzecz możliwa istnieje, jest analityczne, czy syntetyczne, a następnie stara się wykazać, że nie może być ani jednym, ani drugim. Gdyby było to zdanie analityczne, to pojęcie istnienia byłoby
zawarte w pojęciu możliwości16, co oznacza że istnienie Boga zostało z góry
założone. Nie może to również być zdanie syntetyczne, ponieważ wtedy można
by mu bez popadania w sprzeczność zaprzeczyć, a tym samym negacja istnienia
Boga nie byłaby sprzeczna z przesłankami dowodu.
Wypada tu zauważyć, że dowód ontologiczny, który ma na uwadze Kant,
nie wymaga przesłanki ogólnej, iż możliwość implikuje istnienie. Wystarczy
założyć, że taka implikacja zachodzi w jednym szczególnym przypadku, na mocy definicji Boga. Oczywiście również ta jednostkowa implikacja powinna być
zdaniem apriorycznym17, ponieważ dowód ontologiczny toleruje wyłącznie
przesłanki prawdziwe a priori.
7
Tu pojawia się ostatni i — zdaniem Kanta — rozstrzygający argument
mający pogrążyć ideę dowodu ontologicznego: istnienie nie jest predykatem, a
ściślej — istnienie nie jest realnym predykatem (chociaż może być “predykatem logicznym”, czyli przyjmować gramatyczną formę orzeczenia w zdaniu).
Co — zdaniem Kanta — jest, a co nie jest realnym predykatem i dlaczego istnienie nim nie jest? Wyjaśnienia autora Krytyki czystego rozumu nie są jednoznaczne. W polskim przekładzie Ingardena odpowiednikiem niemieckiego rzeczownika Prädikat jest orzeczenie. Czytamy tu, że realne orzeczenie “...dołącza
się do pojęcia podmiotu i wzbogaca je. Musi więc nie być w nim zawarte
uprzednio.”18 Natomiast “...istnienie nie jest oczywiście realnym orzeczeniem
tzn. pojęciem czegoś, co może dołączać się do pojęcia pewnej rzeczy. Jest ono
jedynie uznaniem w istnieniu pewnej rzeczy.”19 Czytamy tu również: “Jeżeli [...]
powiadam Bóg istnieje, to nie dodaję żadnego nowego orzeczenia do pojęcia
Boga, lecz tylko uznaję w istnieniu podmiot sam w sobie ze wszystkimi jego
orzeczeniami, a mianowicie przedmiot w jego stosunku do mego pojęcia.”20
Spróbujmy ustalić, co Kant starał się tutaj oznajmić. Orzeczenie realne nie
jest oczywiście częścią zdania, czyli wyrażeniem językowym, lecz raczej własnością lub — jak sam Kant mówi — “pojęciem”, które dołączone do pojęcia
podmiotu “wzbogaca je”. Sugeruje się tutaj, że pojęcie, które zostało dołączone,
wcześniej nie zawierało się w treści podmiotu. Jednakże błędem byłoby sądzić,
że chodzi tu o względne pojęcie orzeczenia realnego, czyli o to, że orzeczenie
realne ze względu na dany podmiot to dowolne pojęcie, które nie należy do treści tegoż podmiotu, ale może być o nim orzekane. Orzeczenie realne to raczej
coś, co może wzbogacić treść jakiegoś podmiotu, przez do tej treści inkorporację. Należałoby tu wyjaśnić, co to znaczy, że treść podmiotu stała się bogatsza.
Zapewne najrozsądniej byłoby przyjąć, że dzieje się tak wtedy, kiedy do treści
podmiotu wprowadzamy własność, która nie jest przez ową treść analitycznie
implikowana21. Pojęcie orzeczenia realnego można by wówczas objaśnić następująco: orzeczenie realne to własność, która nie jest analitycznie implikowana
przez każde pojęcie, które może być podmiotem zdania. Wynikałoby stąd, że
istnienie rzeczywiście nie jest orzeczeniem realnym, skoro — jak ustaliliśmy —
jest właśnie analitycznie implikowane przez dowolne pojęcie, zarówno ogólne
jak i indywidualne, po prostu z tej racji, że istnieje (podobnie jak być przedmiotem) jest — na mocy definicji — predykatem powszechnym. Jest oczywiste, że
Kant, z takiego argumentu nie korzysta. Ale, czy — zachowując konsekwencję
— nie powinien go uznać za trafny? A jeśli nie, to co naprawdę miał na myśli
mówiąc, że istnienie nie jest realnym predykatem? Być może wyjaśni nam to
fragment następujący:
“Jeśli przeto myślę o pewnej rzeczy, przez jakie i przez ile określeń mi
się podoba (nawet we wszechstronnym określeniu), to przez to, iż jeszcze
8
dodam, że ta rzecz istnieje, nie dołącza się nic do rzeczy, Inaczej bowiem
nie istniałoby to samo, co pomyślałem w pojęciu, lecz coś więcej, i nie
mógłbym powiedzieć, że istnieje właśnie przedmiot mego pojęcia.”22
Wypowiedź ta nie jest jednoznaczna. Nie wiemy, czy myśląc o pewnej rzeczy
przez jakieś określenia po prostu przypisujemy jej te określenia, czy zakładamy,
że należą one do treści pojęcia danej rzeczy. Analogiczna wątpliwość dotyczy
“dołączania się do rzeczy”: czy wówczas tylko orzekamy coś o rzeczy (być może w zdaniu syntetycznym), czy dołączamy coś do treści pojęcia danej rzeczy.
Przy pierwszej interpretacji, paradoksalny wniosek wieńczący rozumowanie
Kanta nie znajduje uzasadnienia, zatem przyjmijmy drugą interpretację, w myśl
której, “dołączanie się do rzeczy” to w istocie dołączanie się do treści pojęcia
danej rzeczy.
Aby uchwycić strukturę rozumowania Kanta, posłużmy się konkretnym
przykładem. Oto myślę o człowieku jako o zwierzęciu rozumnym. Jeżeli pomyślę, że tak pojmowany człowiek istnieje (czyli, że istnieją jakieś zwierzęta rozumne), to do treści pojęcia człowiek nic nie zostało dodane; bowiem gdyby coś
zostało dodane, to myślałbym jednocześnie o czymś innym (“o czymś więcej”)
niż o człowieku jako zwierzęciu rozumnym (myślałbym o istniejącym zwierzęciu rozumnym) i pomyślenie o człowieku jako po prostu zwierzęciu rozumnym,
że istnieje, nie byłoby możliwe. Innymi słowy: gdybym myśląc o człowieku, że
istnieje, dodawał coś do pojęcia człowieka, czyli wzbogacał jego treść, to nie
mógłbym powiedzieć Istnieje człowiek, ponieważ znaczyłoby to Istnieje istniejący człowiek, co byłoby powiedzeniem “czegoś więcej”, a nie jest. Zatem predykat istnieje nie jest realnym predykatem.
Przykład ten ujawnia, że rozumowanie Kanta — przy proponowanej tu
interpretacji — oparte jest na błędnym założeniu, sprzecznym z jego własnymi
poglądami na naturę sądów. Wszak kiedy myślę o człowieku, że istnieje, to myślę, że ludzie istnieją i mój sąd jest syntetyczny. Zatem nie może tu być mowy o
jakimś rozszerzaniu treści pojęcia człowiek. A jeśli treść pojęcia człowiek nie
ulega zmianie, to mówiąc Człowiek istnieje mówię o człowieku, a nie “o czymś
więcej”.
Rozumowanie Kanta jest niepoprawne; jeśli nie materialnie, to formalnie, ale
dostarcza ono ważnej informacji: Kant jest przekonany, że pojęcie człowieka
jako zwierzęcia rozumnego i pojęcie człowieka jako istniejącego zwierzęcia rozumnego to nie mogą być dwa różne pojęcia. Wniosek ten sugeruje, że Kant
podziela nasze przekonanie ukształtowane w oparciu o logikę współczesną, że
istnienie jest analitycznie implikowane przez wszelkie pojęcia.
9
A jednak pogląd Kanta jest zgoła inny. W błąd wprowadził nas, jak również innych czytelników Krytyki 23, sposób w jaki Kant objaśnia pojęcie orzeczenia realnego. Nasza eksplikacja tego pojęcia jako własności, która nie jest
implikowana przez każde pojęcie, a więc nie każdemu przedmiotowi przysługuje na mocy definicji, wydaje się uprawniona, a jednak jest błędna. Poszukując
wyjaśnienia, co Kant ma na myśli mówiąc o orzeczeniach (predykatach) realnych, musimy odwołać się do jego osobliwych poglądów filozoficznych. Istotna
jest tu jego koncepcja modalności.
Dla Kanta istnienie jest jedną z trzech modalności; dwie pozostałe to możliwość i konieczność. Kant — jak już zauważyliśmy — odróżnia modalności de
dicto i de re. Pierwsze, orzekane o sądach, są podstawą ich podziału na problematyczne, asertoryczne i apodyktyczne. “Modalność sądów — pisze Kant —
stanowi całkiem specjalna ich funkcję, która tym różni się od innych, że nie
przyczynia się do treści sądu [...], lecz dotyczy tylko wartości łącznika w odniesieniu do myślenia w ogóle”.24 Jak widać, Kant ma tu na myśli zdania podmiotowo-orzecznikowe, które można sobie wyobrazić w postaci: A mogłoby być B,
A jest B, A jest z konieczności B. Przytoczona wypowiedź Kanta głosi że, zdania
takie nie różnią się treścią, czyli — można tak chyba powiedzieć — przedstawiają ten sam stan rzeczy, natomiast różnią się stosunkiem intelektu do odpowiadających im sądów bądź stanów rzeczy. Stosunek ten jest sygnalizowany
przez łącznik między podmiotem a orzecznikiem.
Pamiętamy, że Kant kwestionował absolutne pojęcie konieczności de re,
zaś tolerowane przezeń pojecie konieczności warunkowej odnosi się raczej do
sądów niż do rzeczy. Tym niemniej Kant odnosi modalności — wśród nich istnienie — do przedmiotów, ale w sposób relatywny: modalności charakteryzują
relację między przedmiotem a intelektem. Informuje o tym w sposób niedwuznaczny fragment następujący:
“Kategorie modalności odznaczają się tym, że jako określenie
przedmiotu wcale nie wzbogacają pojęcia, do którego są dołączone jako
orzeczenie, lecz wyrażają tylko stosunek [przedmiotu] do zdolności poznawczej. Nawet gdy pojęcie pewnej rzeczy jest już całkiem zupełne,
mogę przecież w odniesieniu do tego przedmiotu zapytać, czy jest tylko
możliwy, czy także rzeczywisty, albo, jeżeli zachodzi to drugie, czy jest
może nawet konieczny. Nie mamy na myśli przez to żadnych dalszych
określeń w samym przedmiocie, lecz tylko pytamy, w jakim stosunku pozostaje on (wraz ze wszystkimi swymi określeniami) do intelektu...”25
Fragment ten wyjaśnia dlaczego — zdaniem Kanta — istnienie nie jest
predykatem, czyli własnością przedmiotów. Wyjaśnia też tajemnicę słynnych
10
stu talarów rzeczywistych, które nie różnią się od stu talarów możliwych. Domyślamy się, że — zdaniem Kanta — wyrażenia sto talarów rzeczywistych (czyli istniejących) i sto talarów możliwych oznaczają to samo, mianowicie jakieś sto talarów, różny jest tylko wyrażony tu przez modalności stosunek intelektu do owych stu talarów.
A jednak jeszcze nie wszystko stało się jasne. Bezpodstawne byłoby podejrzewanie Kanta o subiektywizm w stylu Protagorasa, czyli, że jest tak, jak się
komu wydaje. Wszak modalności wyrażają stosunek przedmiotu nie poszczególnego ludzkiego umysłu, lecz do Intelektu (który ze względu na jego jednostkowość należałoby pisać z dużej litery). Jest to kantowski Verstand, czyli —
według tradycyjnego przekładu — powszechny Czysty Rozum. Czym zatem są
kantowskie modalności, jeśli nie są własnościami przedmiotów? Czy jakimiś
relacjami? Niewątpliwie z każdą modalnością związana jest pewna relacja R;
przedmiot jest możliwy (resp. rzeczywisty, konieczny), gdy pozostaje w relacji
R do Czystego Rozumu. Ale pozostawanie przedmiotu x w relacji R do Czystego Rozumu jest nierelatywną (chociaż zdefiniowaną za pomocą relacji) charakterystyką przedmiotu x, zatem dlaczego nie miałoby być jego własnością? Czy
bycie mieszkańcem Królewca nie było własnością Kanta? Jest wszak “orzeczeniem logicznym”.
Narzuca się wyjaśnienie, że “orzeczenie logiczne” nie jest “realnym predykatem”, czyli własnością rzeczy, kiedy nie może być zdefiniowane inaczej jak
poprzez relację do czegoś innego, w szczególności do Intelektu.
Warto tu zauważyć, że w ontologii Kanta uniwersum stanowią przedmioty możliwe. Dzielą się one na tylko możliwe i rzeczywiste (wśród tych można
wyróżnić konieczne). Zatem, gdyby Kant dla wyrażenia swoich poglądów posłużył się pojęciem istnienia związanym z kwantyfikatorem egzystencjalnym, to
musiałby uznać zdanie Każdy przedmiot istnieje jak również zdanie Istnieją
przedmioty, które są tylko możliwe, ponieważ de facto istnienie takich przedmiotów założył. Lecz pojęcie istnienia, którym posługuje się Kant jest węższe; w
jego języku prawdziwe są zdania Nie wszystkie przedmioty istnieją, Przedmioty
tylko możliwe nie istnieją, zaś zdanie Istnieją wszystkie i tylko przedmioty rzeczywiste jest tautologią.
Mogłoby się wydawać, że postulując uniwersum przedmiotów możliwych Kant w istocie otworzył drogę dla dowodu ontologicznego. Aby taki dowód uzyskać, wystarczyłoby znaleźć taką deskrypcję Boga, która pozwala założyć, że Bóg jest przedmiotem możliwym, a następnie wykazać, że przedmiot tej
deskrypcji jest nie tylko przedmiotem możliwym, lecz także rzeczywistym. Pytanie, czy istnienie jest predykatem, które dotyczy istnienia realnego, czyli bycia
przedmiotem rzeczywistym, może się tu w ogóle nie pojawić. Z formalnego
punktu widzenia istnienie realne jest oczywiście predykatem i to predykatem
wyróżniającym z uniwersum pewien podzbiór przedmiotów. Zatem nasuwa się
11
pytanie, czy teza Kanta, iż istnienie jest realnym predykatem, ma jakąkolwiek
użyteczność w krytyce dowodu ontologicznego.
W istocie nie ma ona tu zastosowania również z innego powodu. Rzecz w
tym, że pojęcie istnienia jako modalności wyrażającej stosunek rzeczy do Intelektu ma sens wyłącznie w odniesieniu do przedmiotów doświadczenia. Kant
wyraźnie to stwierdza pisząc:
“...zasady modalności nie są niczym więcej niż wyjaśnieniami pojęć możliwości, rzeczywistości i konieczności w ich empirycznym stosowaniu, a
przez to zarazem ograniczeniami wszystkich kategorii do wyłącznie empirycznego użytku, nie dopuszczającymi ani nie pozwalającymi na zastosowanie transcendentalne.”26
Bóg — według Kanta — nie jest przedmiotem doświadczenia (fenomenem), zatem rozważając kwestię istnienia Boga posługuje się on jakimś innym
pojęciem istnienia27 i wcale nie wyjaśnia, dlaczego to inne pojęcie istnienia nie
jest realnym predykatem. Kantowska krytyka dowodu ontologicznego mogłaby
mieć zastosowanie tylko do takich koncepcji Boga, które zakładają, że Bóg jest
przedmiotem doświadczenia, tymczasem w żadnym dowodzie ontologicznym
założenia takiego nie ma i nie jest ono niezbędne, Ponadto zasadność tej krytyki
mógłby uznać tylko ten, kto podziela istotne założenia filozofii Kanta.
Morał płynący z przedstawionych tu analiz jest następujący: Istotnym
problemem filozoficznym związanym z dowodem ontologicznym (jak również
paroma innymi zagadnieniami) jest problem zasadności posługiwania się modalnościami orzekanymi de re. Pytanie, czy istnienie jest predykatem, nie jest
poważnym problemem filozoficznym. Można je rozstrzygać drogą arbitralnej
konwencji, która sprecyzuje obiegowe pojęcie własności, które jest w pewnym
stopniu niedookreślone. Status poważnych problemów filozoficznych nie zmieni
się w zależności od tego, czy nasza odpowiedź będzie twierdząca, czy przecząca.
1
Artykuł ten powstał jako produkt uboczny seminarium poświęconego meto-
dom interpretacji tekstów filozoficznych. W seminarium tym, oprócz autora, uczestniczą studenci filozofii Uniwersytetu Łódzkiego oraz, gościnnie, dr Marek Rosiak.
2
Pytanie, czy tylko jeden przedmiot spełnia formułę Φ(x), to problem wyboru
między monoteizmem a politeizmem (istnieje Bóg, czy bogowie?).
3
Immanuel Kant, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden. Tom II, s.
4
Tamże, s.333 oraz 337.
332.
12
5
Tamże, s. 333.
6
Tamże, s. 334.
7
Tamże, s. 335.
8
Kant utrzymuje, że różnicę tę można zlekceważyć. “Logicy mówią słusznie,
że we wnioskowaniach rozumowych można traktować sądy jednostkowe tak samo
jak sądy ogólne.” Krytyka, tom I, s. 161.
9
Mowa tu o zdaniach ogólnotwierdzących w tzw. “interpretacji słabej”. Kant
explicite opowiada się za interpretacją “mocną” obowiązującą w sylogistyce Arystotelesa, ale jednocześnie twierdzi, że każde zdanie egzystencjalne jest syntetyczne.
Zdanie Każde ciało jest rozciągłe to według Kanta zdanie analityczne. Gdyby Kant
wiązał z nim interpretację “mocną”, to musiałby przyznać, że ze zdań analitycznych
wynikają zdania egzystencjalne, a zatem syntetyczne. Wniosek taki Kant z pewnością uznałby za absurdalny. Dlatego zakładamy, że Kant interpretuje zdania ogólnotwierdzące w sposób nowoczesny jako implikację generalną. Zatem zdanie Wszyscy
bogowie są złośliwi względnie Każdy bóg jest złośliwy głosi ni mniej ni więcej niż
zdanie Jeżeli coś jest bogiem, to jest złośliwe.
10
Robimy to explicite, podczas gdy zazwyczaj robi się to w sposób zakamuflo-
wany, ale różnica ta nie ma znaczenia.
11
A więc bez względu na to, co głosi warunek Ψ(x).
12
A czego również niektórzy współcześni filozofowie nie przyjmują do wiado-
13
Trudno wyobrazić sobie, by ktoś, kto wie co to jest implikacja materialna
mości.
zaprzeczył zdaniu ∀x(x jest kwadratowym kołem ⇒ x istnieje), bowiem po wyeliminowaniu predykatu istnieje w myśl definicji (2), zdanie to staje się podstawieniem
tautologii logicznej. To prawda, że w mowie potocznej skłonni jesteśmy zdanie to
wyrazić za pomocą okresu warunkowego nierzeczywistego Gdyby coś było kwadratowym kołem, to by istniało, który różni się od implikacji materialnej tym, iż nie jest
zdaniem ekstensjonalnym.
14Krytyka
pojęcia analityczności przeprowadzona przez Quine’a nie znajduje
tu zastosowania, bowiem chodzi tu wyłącznie o takie zdania (zaliczane do analitycz-
13
nych), które są podstawieniami tautologii logicznych. Status tego rodzaju zdań nie
był przez Quine’a kwestionowany.
15
Krytyka, tom II, s. 337.
16
Zauważmy, że jest to równoważne absurdalnemu założeniu, że wszystko, co
możliwe, istnieje.
17
A więc analitycznym lub syntetycznym a priori, ale tej drugiej możliwości
Kant nie bierze pod uwagę.
18
Krytyka, tom II, s. 339.
19
Tamże, s. 339.
20
Tamże, s. 340.
21
Znaczy to, że zdanie, w którym orzeka się o podmiocie pewną własność, nie
jest zdaniem analitycznym.
22
Tamże, s. 341.
23
Tadeusz Batóg, którego analiza dowodu ontologicznego i jego krytyki przez
Kanta jest dużym stopniu zbieżna z tym, co tu zostało powiedziane, uległ sugestii
niefortunnych sformułowań Kanta i pisze, że predykaty realne to “autentyczne własności przedmiotów różnicujące je między sobą”, natomiast “predykat istnieje nie
dzieli żadnego zbioru na [...]dwa niepuste podzbiory: elementów istniejących i elementów nieistniejacych”. Vide; T. Batóg, O Kantowskiej krytyce argumentu ontologicznego, Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej, T. 39, 1944, s. 19.
24
Krytyka, tom I, s. 165.
25
Tamże, s. 387-388.
26
Tamże s. 388.
27
Takie różne od ograniczonego do fenomenów pojęcie istnienia pojawia się w
wywodach Kanta pod koniec rozdziału o niemożliwości dowodu ontologicznego. Czytamy tam: “...istnienia poz tym polem [doświadczenia — A. N.] nie można uznać
bezwzględnie za niemożliwe, jest ono jednakże założeniem, którego nie możemy niczym usprawiedliwić.” Krytyka, tom II, s. 343.
14

Podobne dokumenty