Eco - recenzja

Transkrypt

Eco - recenzja
Bernadeta Urszula Nowak
Refleksja na temat wiarygodności mediów, czyli jak kreuje się
współczesną rzeczywistość
Umberto Eco, Temat na pierwszą stronę, przeł. Krzysztof Żaboklicki, Noir sur Blanc,
Warszawa 2015 ISBN 978-83—77392-532-8
Do napisania tej recenzji skłoniło mnie kilka powodów. Jednym z nim jest
fakt, iż w ubiegłym roku stworzyłam program nauczania dla klasy dziennikarsko –
filmowej w gimnazjum, ale nie z mojego powodu został on włączony do zestawu
programów nauczania. W tym roku jest on natomiast innowacją pedagogiczną
wpisaną do rejestru Śląskiego Kuratora Oświaty w Katowicach na lata 2015 – 2018.
Dla potrzeb programu tworzę materiały dydaktyczne oraz powracam do lektury
podręczników akademickich. Wróćmy zatem do powodów napisania o tej publikacji
Umberto Eco. Darzę miłością jego „Imię Róży” i sądzę, że nie wszystko napisano o tej
kultowej powieści postmodernistycznej. Kilkukrotne odczytanie tekstu nie wystarcza
do „zanurkowania” w głąb warstwy semantycznej. Stąd najciekawsze wydają mi się
podróże … z tekstami kultury do źródeł cywilizacji. Odbyłam już co najmniej
kilkanaście takich, ale stale odczuwam głód. Wróćmy po raz kolejny do genezy.
Umberto Eco urodził się w roku 1932 i jest o profesorem na Uniwersytecie
we Florencji oraz na Uniwersytecie w Bolonii. Zajmuje się semiotyką, estetyką,
komunikacją. Prawdziwą sławę przyniosły mu jego utwory beletrystyczne, które mają
wybitnie charakter postmodernistyczny, zmuszają czytelnika do własnej interpretacji,
przeczą rzeczom oczywistym, negują to, co znane i uznane w świecie nauki, a zatem
mają charakter niezwykle otwarty. Autor jest erudytą i jego twórczość z pewnością
wymyka się prostym analizom, zmuszając krytyków literatury do poszukiwań
holistycznych, wykraczających znacznie poza tradycyjnie pojmowaną analizę
literacką. Wielopłaszczyznowość odbioru tych tekstów sprawia, że należy do nich
wracać od nowa niczym do cebuli, której budowa nieco przypomina dzieła Umberto
Eco, bo składa się z warstw, krążków. To skojarzenie być może przyniesie
czytelnikowi myśl o płaczu, gdy stoimy przed wyzwaniem pokrojenia świeżej cebuli,
ale nie trzeba płakać, czytając Umberto Eco, należy przebijać się przez kolejne
warstwy, aby dojść do początku, a może raczej końca – sedna?
Piszę o tym z powodów czysto osobistych, obserwując upadek etyki dziennikarskiej,
kłamstwa, które wielokrotnie powtarzane dla części odbiorców stają się prawdą,
nierzetelność i manipulowanie odbiorcą w audycjach radiowych i programach
telewizyjnych. Rzeczywistość ukazywana w środkach masowego przekazu sprawia, że
znajdujemy się w matriksie, a raczej rzeczywistości wydumanego salonu, który
pragnie narzucać nam swoje wartości, pojmowanie świata, a interpretację/ fałsz
dawno zamienił z rzetelnym przedstawianiem faktów.
Najnowsza pozycja Umberto Eco została w Mediolanie wydana w roku 2015, ale i u
nas również w tym samym roku. Tytuł oryginału brzmi: „Numero Zero” a w polskim
przekładzie „Temat na pierwsza stronę”. Różnica znacząca – niekoniecznie. Powieść
Eco ma charakter pamiętnika, rozpoczyna się w sobotę 6 czerwca 1992 roku o
godzinie 8, gdy pan Colonna- mężczyzna prawie pięćdziesięcioletni, który powtarzał
za swoją małżonką słowa;” jestem nieudacznikiem życiowym z musu” znów
poszukuje zatrudnienia zarazem możliwości przetrwania w otaczającej go
rzeczywistości . Pan Colonna jest dziennikarzem, pisarzem, a raczej wolnym
strzelcem, człowiekiem do wynajęcia. Miał babkę Niemkę i dzięki znajomości języka
niemieckiego na studiach zajął się tłumaczeniem książek na ten język, czym zarabiał
na swoje utrzymanie. Następnie zajmował się pisaniem recenzji. Nagle pojawia się
propozycja tworzenia nowego dziennika „Jutro”. Powstaje zespół redakcyjny, w
którym każdy członek realizuje przydzielone zadanie. Śledzenie przygód narratora i
jego przyjaciół rozwija się równolegle z analizą i refleksją na temat współczesnych
mediów. Książka Eco zawiera szereg sugestii, które obecne są nie tylko w polskim
dziennikarstwie. „[..] zamiast operować danymi, które ktoś mógłby sprawdzić, zawsze
lepiej jest poprzestać na insynuacjach. Insynuować nie znaczy mówić coś dokładnie,
chodzi jedynie o to, aby na zaprzeczającego padł cień podejrzenia.”1 Jakże blisko stąd
do programów, w których osoba prowadząca spotkanie – uważająca się za
dziennikarza faworyzuje jednego ze swoich gości, odbierając mu czas przeznaczony
na wypowiedź, zadając tendencyjne pytania otwarte itp. Większość mediów opiera się
na newsach, które przeplatane fotografiami powodują, że otrzymujemy uproszczony,
tendencyjny przekaz, w którym nie chodzi o prawdę, ale zaszokowanie widza,
zaskoczenie. Recepta na podanie newsa jest następująca: „ […] wiadomość budząca
zainteresowanie to ładna rzecz, wiadomość my tworzymy i trzeba żeby była czytelna
między wierszami.”2 A teraz refleksja poświęcona niektórym wiodącym polskim
mediom i nie tylko! Jakże stąd blisko do przesłania „Gazety Wyborczej”, która
nauczyła myśleć, oceniać i sądzić lemingów. Wychowała całe pokolenia ludzi
bezmyślnie recytujących gazetowo – telewizyjne komunały, frazesy i
niedopowiedzenia.
„Gazety uczą ludzi, jak mają myśleć. […] Ludzie początkowo nie wiedzą, jakie mają
poglądy, potem my im to mówimy, a oni dostrzegają, że je mieli. Nie filozofujemy
zbytnio, pracujemy profesjonalnie”. 3 Polskiemu czytelnikowi spodobają się z
pewnością rozważania o Mussolinim, które stanowią wątek sensacyjno – kryminalny.
Podsumowując – doświadczenia życiowego nieudacznika, analiza kondycji
mediów, wątki kryminalne, recepta na dziennik o dużym nakładzie, w którym
krzyżówki są infantylne, horoskopy wyłącznie optymistyczne, insynuacje przyjmują
cechy prawdy, a sama prawda – a co to jest prawda? To już zupełnie w stylu mistrza
Sokratesa i jego idealizmu.
1
Tamże, s. 54
Tamże s. 50
3
Tamże s. 82
2