Natalia Świcarz
Transkrypt
Natalia Świcarz
Natalia Świcarz Klasa 1 kh ZSZ im. Józefa Lompy w Oleśnie „Szukam nauczyciela i mistrza” Jest zima 2014 roku. 9 luty. Niedziela. Dzień chyli się już ku zmierzchowi, zima ku wiośnie, a kalendarz mego życia zmierza ku 17 rocznicy urodzin. W tych okolicznościach pogrążam się w zadumie i próbuję uświadomić sobie jaki wpływ na mnie i na moje życiowe wybory mają ludzie, których spotykam na swojej drodze. Kto jest moim życiowym nauczycielem, mistrzem, mentorem, autorytetem? Kto mi podpowie najlepiej, którą drogą iść? Co chciałabym dla siebie zaczerpnąć z jego, czy jej doświadczeń życiowych, wiedzy, osiągnięć, a także ze sposobu bycia, uczynności, stosunku do innych ludzi? Jakimi cechami charakteru mego nauczyciela, mentora, mistrza, autorytetu chciałabym wzmocnić swoją osobowość? A - w końcu - może i ja też mam jakieś cechy charakteru i predyspozycje, które pozwolą mi doścignąć, a nawet przerosnąć mego mistrza, co w dziejach ludzkości zdarzało się przecież. „Zły to uczeń, który nie przewyższa swego mistrza” – mawiał, z nieukrywaną pewnością siebie Leonardo da Vinci (1452–1519) – włoski malarz, architekt, filozof, muzyk, poeta, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, geolog. Temu geniuszowi udało się przerosnąć swego mistrza. Jego zaś uczniom przez wiele, wiele stuleci - nie bardzo. Dla uporządkowania rozważań, zdefiniuję główne pojęcia związane z tematem i ich niektóre synonimy: Nauczyciel to osoba, która zawodowo zajmuje się edukacją - uczeniem, kształceniem kogoś; edukator. W znaczeniu przenośnym pod pojęciem nauczyciel może być inna osoba lub czynnik kształtujący czyjąś świadomość np.: „Kiedy Stwórca stworzył człowieka, był nauczycielem i miał torbę pełną nakazów i prawideł; ale gdy przystąpił do kobiety, odrzucił swą godność nauczyciela i stał się artystą pracującym tylko pędzlem i paletą”. -autor: Rabindranath Tagore (1861–1941) – indyjski poeta, prozaik i pedagog, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1913. Powiedzenie: „Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem” albo „Człowiek jest uczniem, cierpienie jest jego nauczycielem” - autor: Alfred de Musset (1810–1857) – francuski prozaik i poeta. Ja pojęcie nauczyciel stosować będę w znaczeniu szerszym i przenośnym; Mistrz to osoba, która w wyniku jakichś zmagań lub wykonanych zadań okazała się najlepszą wśród wszystkich innych. Warto jednak mieć na uwadze spostrzeżenie polskiego aktora Andrzeja Młynarczyka: „Jeśli zapatrzymy się w mistrzów, nigdy się nimi nie staniemy, nigdy sami niczego swojego, wyjątkowego nie stworzymy”; Mentor to poważany przez kogoś nauczyciel, będący dla niego wzorem i doradcą. Georg Christoph Lichtenberg (1742–1799) – niemiecki satyryk, aforysta i krytyk sztuki pisał żartobliwie; „Niejednokrotnie bywałem rugany z powodu błędów, na popełnienie których mój mentor nie miał dość siły czy dowcipu”; Autorytet to człowiek mający duże poważanie ze względu na swą wiedzę lub postawę moralną, stawiany za wzór do naśladowania, mający wpływ na postawy i myślenie innych ludzi. Albert Einstein (1879–1955) – jeden z największych fizyków-teoretyków w historii miał taki stosunek do autorytetów: „Aby ukarać mnie za moją pogardę dla autorytetów, los sprawił, że sam stałem się autorytetem”. Na portalach w Internecie oraz innych mediach znani obecnie celebryci, ludzie nauki, biznesmeni, wybitni przedstawiciele różnych zawodów najczęściej tak określają rolę swojego najlepszego nauczyciela – mistrza – mentora - autorytetu: „dostrzegł w porę mój talent i dobrze doradził mi w jakim kierunku rozwijać go”, „umiał ciekawie motywować mnie do 1 nauki i do pracy nad sobą”, „sprawiał, że wstyd mi było, że czegoś nie wiem lub robię coś źle”, „wzbudzał niezwykły szacunek”. Jeżeli spojrzę na swoje życie z perspektywy tego, co wyniosło na szczyty te wybitne postaci, to dochodzę do wniosku, że na każdym etapie mojego rozwoju ktoś inny był moim nauczycielem, mistrzem. W okresie wczesnego dzieciństwa rolę tę spełniali: mama, tata, babcia, dziadek i starsza siostra. Mama dlatego, że tuliła, uczyła mówić, rozpoznawać pierwsze literki i składać je w proste wyrazy, uczyła liczyć na malutkich paluszkach, opowiadała bajeczki, śpiewała do uszka ładne piosenki, karmiła zawsze czymś apetycznym, chroniła podczas chorób i wiedziała jak ulżyć, gdy byłam smutna, uczyła jak być grzecznym i jak zachować się w różnych sytuacjach. Tata dlatego, że cudownie potrafił bawić się ze mną, łaskotał, tulił, droczył się, podrzucał radośnie pod sufit, tarzał się po dywanie lub trawniku, robił niezwykłe miny, wyczyniał przeróżne akrobacje, uczył jazdy na rowerku, ścigał się ze mną po podwórku i często dawał mi wygrać. Babcia Anna dlatego, że dbała o porządek w domu, przygotowywała różne pyszności do jedzenia, pozwalała mi „pomagać” przy pieczeniu ciast, a potem wylizać miskę po utartym serze albo innym nadzieniu, zanurzyć ręce w mące, robić kluski śląskie, kotlety mielone, lepić pierogi, przygotowywać owoce i warzywa do słoików na zimę. Bardzo mi się te zajęcia podobały. Byłam dumna, że pomagam babci słynącej przecież na wsi i w okolicy z pracowitości i gospodarności. Dziadek Zbyszek dlatego, że dbał o dostatek w rodzinie i wygodę w domu, kupował ładne meble i wysokiej klasy urządzenia, remontował dom według własnej koncepcji, organizował długie i ciekawe spacery po okolicy, podczas których snuł opowieści o historiach rodzinnych, rozpieszczał prezencikami, układał zabawne rymowanki, zabierał dzieci do kawiarni, restauracji, na wycieczki nad wodę i po okolicy, organizował kuligi, różne imprezy przy grillu, dbał o zdrowy styl życia, popularyzował pozytywne myślenie, uczył jazdy na nartach i pływania, zawsze znajdował dobre rozwiązania nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Starsza siostra Karolina dlatego, że miałam z kim bawić się albo tarmosić, odrabiać lekcje, dyskutować o lekturach, słuchać muzyki, przeglądać czasopisma z modną odzieżą i makijażem, zachwycać się młodzieżowymi idolami, dyskutować o zasadach savoir vivre, uczyć się tańca, chodzić na imprezki, przyjmować w domu koleżanki. Wszystkim wymienionym moim bliskim wdzięczna jestem za piękne dzieciństwo, które mocno wpłynęło na ukształtowanie mojej osobowości. Aż chce mi się powtórzyć za Zygmuntem Krasińskim: „Młodość, mistrzu, jest rzeźbiarką, Co wykuwa żywot cały; Choć przeminie sama szparko, Cios jej dłuta wiecznotrwały” W okresie młodzieńczym, u progu pełnoletniości, mojego nauczyciela – mistrza znajduję w cioci Krystynie Świcarz, siostrze dziadka Zbyszka. 17 lat mijało jej w maju 50 lat temu. Miała – myślę – dzieciństwo smutne. Szybko zmarł jej ojciec – mój pradziadek. Ciocia wówczas miała 12 lat. Jej mama (moja prababcia) Anna wyszła ponownie za mąż. Prowadzili gospodarstwo rolne. Łącznie 5 osób mieszkało w dwuizbowym mieszkaniu bez ogrzewania, bez wody, bez sanitariatów. Zimą całe życie rodziny koncentrowało się w dużej kuchni, która służyła za sypialnię dla 4 osób, miejsce przyrządzania posiłków, jadalnię dla całej rodziny, miejsce nauki dla cioci i dziadka, salon dla przyjmowania od rana do wieczora licznych sąsiadek, pralnię i łazienkę, w której w pośpiechu, pod nieobecność domowników i gości mogli zadbać o higienę osobistą. W tych warunkach, przy ciągłym niedostatku 2 finansowym i nieustającym zmęczeniu wczesnym, codziennym wstawaniem (ok. 5:30), powodowanym wieloletnim dojazdem do szkoły najwcześniejszym pociągiem, ciocia dobrnęła do egzaminu dojrzałości. Maturę zdała pomyślnie z dobrym wynikiem. W systemie zaocznym, pracując zawodowo, zrobiła 4- letnie studia I stopnia w Wyższej Szkole Ekonomicznej we Wrocławiu na kierunku ekonomiki przemysłu, a następnie 2,5- letnie studia magisterskie w tej samej uczelni, która przekształciła się w Akademię Ekonomiczną. Dalej były 2- letnie studia podyplomowe w Moskwie, 2- letni udział w seminariach doktoranckich w Warszawie, roczne studia podyplomowe w zakresie finansów międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie i niezliczona ilość różnych kursów zawodowych w m.in. w zakresie rachunkowości, obsługi komputerów, marketingu, bhp, itp. Takie kwalifikacje, duża kreatywność i pracowitość powodowały, że ciocia awansowała, średnio co kilka- kilkanaście miesięcy na coraz wyższe stanowiska. Z referenta w Wydziale Finansowym PPRN w Oleśnie szybko wyrosła na działaczkę młodzieżową szczebla wojewódzkiego. Była wiceprzewodniczącą Zarządu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Wiejskiej w Opolu, sekretarzem Rady Wojewódzkiej Federacji Związków Młodzieżowych. W tym czasie mając lat 26, została wiceprzewodniczącą Wojewódzkiej Rady Narodowej. Z racji tego uczestniczyła w podejmowaniu najważniejszych dla województwa decyzji gospodarczych i społecznych. Przez kilka lat pracowała na kierowniczych stanowiskach w komitetach PZPR, a potem w administracji państwowej. Była dyrektorem Okręgowego Urzędu Cen w Opolu, wicedyrektorem Izby Skarbowej. Po roku 1989 dzięki wygraniu konkursu, przeszła do pracy w bankowości. Była dyrektorem oddziału Banku Agrobank w Opolu, dyrektorem oddziału Banku Współpracy Europejskiej we Wrocławiu, wicedyrektorem Banku Współpracy Europejskiej w Warszawie. W ciągu ponad 43- letniej pracy zawodowej ciocia zrobiła wiele dobrego dla poszczególnych instytucji, regionów i dla kraju. Pracowała z wielką pasją i zaangażowaniem. Pod jej kierownictwem pracowało wiele setek ludzi. Była szefem wymagającym i szanowanym. Z tamtych czasów przetrwały do dzisiaj serdeczne jej przyjaźnie z dawnymi współpracownikami. Dzięki ciekawej pracy zawodowej, a w jej konsekwencji dobrej sytuacji materialnej ciocia zwiedziła „kawał świata”. Uczestniczyła w dwóch Światowych Festiwalach Młodzieży i Studentów: w Sofii i Berlinie, w Zlotach Młodzieży we Wrocławiu, Katowicach, Łodzi, Warszawie i Krakowie, w licznych pociągach przyjaźni, delegacjach zagranicznych, wyjazdach wypoczynkowych do krajów Europy, Azji i Afryki. Poznała wielu wspaniałych ludzi. W najpiękniejszych latach młodości przeżyła wiele fascynujących przygód, poznała znakomitych ludzi, doznała uczuć sympatii i miłości w scenerii jak z bajek. Obecnie ciocia jest na emeryturze. Mieszka w Warszawie. Ma niewielkie, zgrabnie rozłożone mieszkanie w samym Centrum miasta, z widokiem na Pałac Kultury i Nauki. Garściami czerpie z możliwości kulturalnych Warszawy. Od 4 lat uczestniczy w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Collegium Civitas. Dwa razy w tygodniu ma wykłady ludzi nauki (głównie z Polskiej Akademii Nauk), znanych dziennikarzy, dyplomatów, polityków, wybitnych twórców kultury. Do Akademii Medycznej uczęszcza na wykłady z zakresu zdrowego żywienia oraz zdrowego stylu życia. Do Zamku Królewskiego biega raz w tygodniu na kurs z historii sztuki trwający cały rok. W Muzeum Narodowym bywa bardzo często z okazji organizowanych tam spotkań i wykładów z cyklu „Wielcy mistrzowie” i „Urodziny mistrza”, podczas których poznaje ciekawe fakty z biografii sławnych mistrzów i ich wielkie dzieła znajdujące się w Muzeum. Jest stałym bywalcem warszawskich teatrów i sal koncertowych zarówno na tzw. „Salonach poezji” jak i na spektaklach i koncertach muzyki poważnej. Z zachwytem poddaje się urokowi oper i baletów wystawianych zarówno 3 w Teatrze Wielkim w Warszawie jak i bezpośrednio transmitowanych z Metropolitan Opery w Nowym Jorku, La Skali w Mediolanie, Teatru Wielkiego w Moskwie i wielu innych znakomitych światowych teatrów operowych. Skarby i historię Warszawy poznaje dzięki ciekawym spacerom po Warszawie z renomowanymi przewodnikami z najlepszych biur turystycznych. Ciocia swobodnie pracuje z komputerem. Większość zakupów robi poprzez Internet. Wczoraj oznajmiła mi, że właśnie rozpoczyna 3- miesięczny kurs komputerowy (po 3 godziny, dwa razy w tygodniu) dla zaawansowanych. Pozna mało używane funkcje Worda, Excela, programy graficzne, tworzenie stron internetowych, zakładanie i pisanie blogów, itp. Przez Internet uczy się języka angielskiego. Większość spraw urzędowych załatwia poprzez Internet. Ciocię Krystynę wybrałam na nauczyciela i mistrza dlatego, że jest jak balsam na trudne sytuacje. Gdy miałam problemy z matematyką pomogła mi w nauce i tak długo tłumaczyła, i tak długo przekonywała, aż w końcu zrozumiałam. Ciocię Krystynę wybrałam dlatego, że pokazała jak samodzielnie, z wielkiego niedostatku, chłopskie dziewczę, bez niczyjego wsparcia wyszło w szeroki świat, zdobyło wiedzę, prestiż zawodowy, samodzielność finansową i weszło na salony towarzyskie stolicy. Rady cioci Krysi zawsze sięgają rozwiązań z najwyższej półki. Kiedy moja siostra Karolina zapytała, w którym oleskim hotelu radziłaby jej odbyć praktykę, to ciocia wskazała jej w ubiegłym roku pięciogwiazdkowy, luksusowy Hotel Hyatt Regency w centrum Warszawy. Karolina odbyła tę praktykę, a kiedy na zakończenie dostała bardzo dobrą opinię i zaproszenie do pracy w hotelu, to radość jej sięgała chyba iglicy Pałacu Kultury i Nauki. W tym roku Karolina odbędzie praktykę w tej samej klasy Hotelu Marriott przy porcie lotniczym w Warszawie. Kiedy ja zadeklarowałam, że interesuję się żywieniem, to ciocia znalazła mi stronę w Internecie o osiągnięciach Pana Wojciecha Modesta Amaro- właściciela restauracji „Atelier Amaro” w Warszawie, która jako pierwsza w Polsce zdobyła pierwszą gwiazdkę Michelin-a. Jest co podziwiać! Wielki kulinarny patriota i artysta- reformator kuchni polskiej. Ciocia Krystyna jest postępowa, pogodna, dowcipna i uczynna. Interesuje się tzw. nowinkami technologicznymi i umiejętnie robi z nich użytek. Ubiera się modnie i elegancko. Uśmiech ma „przyklejony” do twarzy, dzięki temu szybko nawiązuje kontakty i sprawnie załatwia najtrudniejsze sprawy. Kiedy pytam dlaczego nie wyszła za mąż, odpowiada, że : ”kawy nie psuje się cukrem, herbaty cytryną, a miłości małżeństwem. Ale – dodaje porozumiewawczo – wszystko jeszcze przede mną. Może wreszcie znajdę czas na urządzenie wesela”. Zawsze stara się pomóc w załatwieniu trudnych spraw najbliższych członków rodziny, przyjaciół i znajomych, ale jednocześnie jest asertywna i zdecydowanie reaguje na przypadki wykorzystywania jej uczynności. Jeżeli udało się cioci Krystynie tyle osiągnąć, to dlaczego nie miałoby się i mnie udać? W każdym razie bardzo się postaram. Mam dodatkowo wsparcie cioci Krystyny, dziadka Zbyszka, babci Anny, mamy, taty i siostry Karoliny. Jestem bardzo szczęśliwa, że ich mam! 4