9. O strongmanach sprzed stu lat

Transkrypt

9. O strongmanach sprzed stu lat
O strongmanach sprzed stu lat
Już ze sto lat temu w Lesznie istniała przynajmniej jedna siłownia. Co więcej, był też klub, który
zrzeszał leszczyńskich siłaczy. Podobnie jak i dziś organizowali oni pokazy. Lecz można
powiedzieć, że byli lepsi od dzisiejszych strongmanów. Bowiem nie tylko popisywali się siłą, ale
też organizowali zapaśnicze walki.
Nazywał się Klub Ciężko-Atletyczny. Stworzony został w pierwszej połowie 1924 roku.
Tworzyli go młodzi, używając dzisiejszego zwrotu, napakowani, młodzi mieszkańcy miasta. Niestety
nie dowiemy się już pewnie gdzie trenowali. Lecz ćwiczyć musieli już od dawna i to zapewne na
nieźle wyposażonej siłowni. Bowiem już wtedy mieli co pokazać i czym się pochwalić.
Pod koniec maja 1924 roku, Klub Ciężko-Atletyczny zorganizował w Hotelu Polskim
(dzisiejszy Miejski Ośrodek Kultury) swe pierwsze pokazy. Najpierw wystąpił Leon Owsiński, który
popisywał się, podnosząc duże ciężarki.
Po nim pokaz dał Gracjan Orzałkiewicz. Ten najpierw kazał się zakuć w kajdany, by szybko
się z nich wyswobodzić. Następnie położył się na dwóch krzesłach. Choć określenie „położył się” nie
jest zbyt adekwatne do tego co zrobił. Bowiem na jednym krześle położył głowę, a na drugim pięty.
Następnie poproszono pięciu mężczyzn z widowni, by stanęli atlecie na piersiach brzuchu i nogach,
tworząc tzw. żywy most.
W kolejnym pokazie Gracjan Orzałkiewicz położył się na podłodze, a na piersiach położono
mu żelazne kowadło. Następnie poproszono z sali dwóch ochotników. Jak się okazało, obaj byli
zawodowymi kowalami. Przez kilka minut walili ciężkimi młotami w kowadło, które spoczywało na
piersiach siłacza.
Kolejny pokaz dał Leon Dudzik. I tutaj dziennikarz relacjonujący tą imprezę ewidentnie się
nie popisał, stwierdził bowiem, że Leon Dudzik występował jako „atleta w zębach i włosach”. Co to
miało oznaczać, tego się już nie dowiemy. I tutaj moja osobista dygresja. Leon Dudzik ożenił się
później z siostrą mojej babci. Starsi mieszkańcy Leszna pamiętają go do dziś, był wysoki, potężnie
zbudowany i bardzo silny. Gdy jakiś czas temu znalazłem artykuł o popisach Leona, zapytałem jego
wnuka, czyli mojego kuzyna, czy coś o tym wie? Odpowiedział zdziwiony, że jakie pokazy z
włosami, przecież on był łysy. Cóż, skoro tak je naciągał za młodu, to nic dziwnego, że mu później
wypadały. W roku 1924 miał 23 lata.
Wracając do tamtych zawodów. Dalszą część imprezy wypełniły walki bokserskie. Jako
pierwsi walczyli pan Seiler z Leszna oraz gość z Jarocina pan Łakomy. Znacznie przewyższał on
swego rywala, przede wszystkim technicznie. Nic więc dziwnego, że dwukrotnie powalił go na deski.
Lecz leszczyniak zdołał wstać, za trzecim razem już nie dał rady. Zwyciężył przez nokaut gość z
Jarocina.
Następnie odbyła się walka zapaśnicza pomiędzy Leonem Owsińskim, a jednym z
mieszkańców Leszna. Pana tego przedstawiono jako St., przed kilku laty dobrego zapaśnika. Walka
była długa i niezwykle wyrównana, a szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną raz na drugą
stronę. Wreszcie po 22 minutach zwyciężył Owsiński.
Następnie do walki przystąpili… Seiler z Łakomym. Tym razem jednak się nie bili, a siłowali.
Jak napisano w relacji „walka dwóch młodych atletów obfitowała w mniej sensacyjnych
chwytach, natomiast odznaczała się wielkim spokojem.” Co ciekawe nie napisano, który z nich
wygrał. Czyżby znów zawodnik z Jarocina? Za to wiemy, że sala niemal całkowicie wypełniona była
publicznością, głównie ludźmi młodymi.
Kilka dni później odbyły się kolejne walki. Walczyć mieli pan St. z Leonem Owsińskim. Był
to rewanż, którego zażądał St, a który Owsiński przyjął. Miała to być główna atrakcja wieczoru.
Później zaplanowano pojedynek bokserki pomiędzy panem Łakomym z Jarocina, a bokserem z
Poznania. Temu wszystkiemu miały towarzyszyć znane już pokazy, czyli podnoszenie ciężarów, żywy
most, wyswobodzenie się z kajdan, kuźnia na ciele człowieka oraz popisy „w zębach i włosach”.
Przy czym jak napisano dzień wcześniej w lokalnym dzienniku „Każdy kto lubi sport i
posiada silne nerwy, temu polecić możemy jutrzejszy wieczór, tym bardziej, że występują tutejsi
atleci, a nie oszuści-przybłędy.”
Ta impreza siłaczy odbyła się 5 czerwca 1924 roku, też w Hotelu Polskim. Niewątpliwie
popisał się tu Gracjan Orzałkiewicz, który w ciągu czterech minut wyswobodził się z kajdan,
zamkniętych na dwie kłódki. Później zaprezentował „żywy most”, tyle, że tym razem stanęło na nim
sześciu mężczyzn.
Z kolei pan Łakomy zaprezentował pokazowy trening bokserski oraz walkę z cieniem. Później
walczył z zawodnikiem z Poznania. Najpierw pokonał go na pięści, a później łatwo także w pojedynku
zapaśniczym.
Po nich swój drugi pojedynek stoczyli pan St. z Leonem Owsińskim. Znów walczyli długo i
zażarcie. St. wydawał się nawet lepszy technicznie od rywala, lecz ten był młodszy, a przede
wszystkim znacznie silniejszy i to on ponownie zwyciężył.
Niestety później już nie znajdujemy informacji o leszczyńskim Klubie Ciężko-Atletycznym,
ani o pokazach siłaczy w naszym mieście.
Damian Szymczak
Źródła: Głosy Leszczyńskie, numery: 127, 128, 131 z 1924 r.