Gorący zwolennik eutanazji

Transkrypt

Gorący zwolennik eutanazji
Gorący zwolennik eutanazji
Tytuł: Klinika dobrej śmierci
Autor: Jacek Getner
Reżyseria: Ana Nowicka
Teatr: BARAKAH
Czas trwania: 1 h 5 minut
Cena biletu: 30,00 zł - normalny / 20,00 zł - ulgowy
Natrętny szmer głosów, przypominający bzyczenie pszczół, wśród których próżno
nasłuchiwać języka polskiego. Chwila wyczekiwania na wygodnym fotelu z wysłużonym,
zielonym, ale nadal miękkim obiciem. Kilka minut poświęconych kontemplacji ścian
oklejonych klimatycznymi plakatami w stylu retro, kilka kursów kelnerów, przecinających
szybko rzeczywistość wypełnioną oczekiwaniem i nareszcie wrota do piwnic Klazmer Hois,
w których mieści się Teatr BARAKAH zostają odsłonięte. Przedstawienie czas zacząć!
Witamy w klinice dobrej śmierci, w której lekko i przyjemnie zdejmujemy z ludzi niepotrzebny
bagaż życia. Czy jest już Pani zarejestrowana? Proszę usiąść i poczekać na swoją kolej!
Swoją kwestię w kółko i w kółko, niczym automat, którym zresztą jest, powtarza
Mechaniczna Siostra. Pielęgniarka ubrana w różową sukienkę w motywy kwiatowe, nosząca
na swych nogach czarne, wysokie kozaki, z rażąco różowymi włosami, posiadająca
niepokojąco męskie rysy twarzy, robi na widzach-pacjentach piorunujące wrażenie.
Klinika Dobrej Śmierci to w pełni profesjonalny ośrodek, w którym fachowa obsługa w
sposób lekki i przyjemny dokona na nas zabiegu, uwalniając nas tym samym od trosk
doczesności, które przygniatają w końcu każdego człowieka. Szefem kliniki jest fanatyczny
Ordynator, który zbawienie doczesnego świata dostrzega właśnie w eutanazji.
Pacjentami kliniki są różnoracy ludzie. Trafi się wśród nich Producent Filmowy po wylewie,
któremu nie wyszło kilka filmów. To żona zdecydowała się wysłać go na zabieg. Ofiarą
ośrodka padnie również obawiająca się swojej synowej Starsza Pani, zadeklarowana
przeciwniczka eutanazji, która w klinice upatruje zakamuflowanej drogi prowadzącej na
Wyspę Spokojnej Starości. O motywach swojego wyboru opowie nam również szpakowaty,
kulejący Mężczyzna, który kilka lat wcześniej na dobre utracił kontakt ze swoją jedyną córką.
Wszyscy są typowymi pacjentami, których bardzo lubi ekscentryczny Ordynator, pragnąc
zapewnić im godziwe pożegnanie się z doczesną egzystencją. Problemy z doproszeniem się
zabiegu będzie za to miała Młoda Kobieta, która postanowiła o wykonaniu eutanazji na
swoim sparaliżowanym mężu. Ordynator w sposób dość wyraźny i zdecydowany wyjaśni, że
jego ośrodek nie zajmuje się wykonywaniem wyroków śmierci, karaniem, a jedynie
przeprowadza zabiegi. Kara śmierci to echa czasów dawnych, spowitych przez mroki
ciemnoty umysłowej i głupoty ludzkiej, to symbol ery barbarzyństwa, którą ludzkość ma już
na szczęście dawno za sobą, a do której to absolutnie nie wypada wracać naszej szlachetnej
oraz rozwiniętej cywilizacji.
Spektakl to znakomita groteska, gęsto i często łatana absurdem. W rzeczywistości, do
tworzenia której zostajemy zaproszeni, zabieg eutanazji jest już prawnie dozwolony, stąd
właśnie legalna, ale wciąż budząca ogromne kontrowersje, działalność kliniki. Cały czas
opinia publiczna próbuje poznać powody, dla których ludzie poddają się zabiegowi, stąd też
wizyta Dziennikarza, gorącego zwolennika eutanazji, który na polecenie swojego Naczelnego
ma przeprowadzić wywiady z pacjentami kliniki i dowiedzieć się, co kieruje ich na drugi
brzeg rzeki życia. To nieco zadufany w sobie młody człowiek, szczęśliwy, jak mu się
przynajmniej wydaje, mąż oraz ojciec trójki niekoniecznie do niego podobnych dzieci,
wieszczący filozofię absolutnej, by nie rzec skrajnej, poprawności politycznej, w imię której
każdemu człowiekowi przysługuje prawo wyboru, dotyczące również sposobu, formy oraz
daty swojej śmierci. Dopiero interakcja, w którą wejdzie ze Starszą Panią pozwoli mu chociaż
na chwilę popatrzyć na rzeczywistość bez klapek na oczach i przekonać się, że większość
pacjentów, decydująca się na zabieg, to nie tyle ludzie schorowani fizycznie, co osoby
samotne, czujące się niepotrzebne, odrzucone, pozbawione miłości, ofiary, jak to trafnie ujął
Tadeusz Różewicz, znieczulicy społecznej. Na kwestię eutanazji inaczej patrzy Szalony
Ordynator. Hołduje on idei, że śmierć człowieka następuje już w momencie, gdy znikają
chęci do życia. Dalsza egzystencja takiego osobnika jest już tylko niepotrzebną męczarnią,
smutną wegetacją, która przedłużana w nieskończoność staje się nieludzkim okrucieństwem.
Wydaje się jednak, że założenia myśli przewodniej Ordynatora oparte są na błędnych
przesłaniach – myli on mianowicie przyczyny ze skutkami. Co prawda trafnie diagnozuje, że
ludzie zdrowi fizycznie, mogą posiadać poważnie schorowaną psychikę, ale wyciągając do
nich pomocną dłoń, potrafi im jedynie zaoferować śmierć.
Akcja spektaklu jest dość przewrotna, bowiem w pewnym momencie, ku zgrozie Żurnalisty,
okazuje się, że został on wybrany do roli Chrystusa eutanazji. W końcu wiek 33 lat to
znakomity okres to umierania za ideę. Ordynator, by w pełni przekonać świat do celowości
prowadzonych przez siebie zabiegów potrzebuje męczennika, który udowodni, że eutanazja to
w dzisiejszym świecie rzecz niezbędna, umożliwiająca skuteczną oraz ostateczną walkę z
wszelakimi formami nieszczęścia. Dziennikarz mamiony jest wizją wielkości, którą jedna
może zapewnić mu jedynie śmierć. Pozagrobowa chwała, literackie nagrody za tekst
poświęcony eutanazji, mienią się jednak bardzo kusząco. Na co zdecyduje się żądny sławy
Dziennikarz? O tym musicie przekonać się już sami.
Warto być może dodać, że Klinika dobrej śmierci w reżyserii Any Nowickiej została
wyróżniona na XV Ogólnopolskim Konkursie na Wystawie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Ponadto tekst Jacka Getnera, na którym oparty jest spektakl okazał się najlepszy w
Ogólnopolskim Konkursie TOPORNIADA, upamiętniającym twórczość pisarza Rolanda
Topora. Topor to francuski surrealista, którego teksty przesycone są groteską oraz czarnym
humorem (by lepiej poznać styl artysty, zachęcam do lektury recenzji Pamiętnika starego
pierdoły oraz Chimerycznego lokatora, autorstwa blogerki Miqa) – żadnej z tych cech nie
można odmówić Klinice.
Reasumując, trwający nieco ponad godzinę spektakl wystawiony przez Teatr BARAKAH to
znakomity sposób na spędzenie wolnego wieczoru na urokliwym Kazimierzu. Klinika dobrej
śmierci, w której rzeczywistość wydaje się rzeczą dość kruchą i ulotną, pokazuje być może
wcale nieodległą przyszłość, w której ludzkość, w kwestii wolności osobistej, poszła o ciut za
daleko. Wykonując ten jeden dodatkowy krok, zapomniała równocześnie o tym, czego
człowiek w swoim życiu potrzebuje najbardziej – ludzkich uczuć, zainteresowania bliźniego,
miłości, ciepła, czy zwykłej troski oraz ciekawości o losy drugiego człowieka.
Na koniec wspomnieć można jeszcze o fantastycznej grze aktorów. Genialny oraz niezwykle
ekspresywny Jan Mancewicz w roli Ordynatora, znakomicie oddająca zagubienie oraz
rozterki Dziennikarza, reżyserka spektaklu oraz założycielka teatru, Ana Nowicka, Krzysztof
Prystupa tworzący niezapomnianą kreację obu Mechanicznych Pielęgniarek, uzupełnieni o
znaną mi z Szyca Monikę Kufel, Małgorzatę Brożonowicz-Sienkiewicz oraz Franciszka
Mułę, stworzyli razem świetny i zgrany zespół, potrafiący nawiązać nić porozumienia z
publicznością.
Klinika dobrej śmierci to kawał dobrej roboty, która w pędzącym świecie postępu nakazuje na
chwilę przystanąć i poświęcić się chwili refleksji – być może warto rozważyć pytanie, czy
człowiek rzeczywiście powinien zostać Panem Losu, mogącym w pełni decydować o cudzej i
własnej śmierci.
niedziela, 23 września 2012, zielony_sznurek

Podobne dokumenty