Letni teatr nie zawszelekki

Transkrypt

Letni teatr nie zawszelekki
Andrzej Czerny: Letni teatr nie zawsze
lekki
Andrzej Czerny
(© Maciej Stanik)
rozm. Łukasz Kaczyński
2013-08-26
Rozmowa z Andrzejem Czernym, reżyserem, pedagogiem, pomysłodawcą Przeglądu
Małych Form Teatralnych "Letnia Scena" w Łodzi.
Wraz z końcem wakacji ku końcowi ma się też 15. edycja "Letniej Sceny" w Łodzi. Jak
ocenia Pan poziom spektakli konkursowych?
Przed ogłoszeniem werdyktu, jako juror wolę nie wyrażać zdecydowanych opinii. Pragnę
jednak podkreślić, że jestem zadowolony z poziomu artystycznego przedstawień, a także z ich
różnorodności. Mówię tu nie tylko o spektaklach konkursowych Przeglądu Małych Form
Teatralnych, ale także towarzyszących głównemu blokowi prezentacji. Mogę powiedzieć, że
repertuar konkursowy ukazał nam szerokie spektrum różnego rodzaju form, od spektakli,
które były teatrem animacji, jak przygotowana w takiej właśnie konwencji sztuka
Gombrowicza "Iwona, księżniczka Burgunda" i realizacji takich jak "Ampuć, czyli zoologia
fantastyczna" Stowarzyszenia Teatru Mumerus z Krakowa.
Nie brakowało też spektakli bardzo osadzonych w realiach życia współczesnego, by
wymienić "Być jak Maria Janion" czy "Wściek" Teatru Dramatycznego z Płocka, ale też
przedstawień pełnych metafory i refleksji jak "Audiencja III, czyli raj Eskimosów" Schaeffera
czy "Błazen Pana Boga" Dario Fo, którego przygotował Piotr Bikont. Był też kryminał,
"Hotel Babilon" Miro Gavrana, bardzo interesujący i ciekawie skonstruowany od strony
dramaturgicznej.
Nie wiem na ile może Pan mówić w imieniu całego jury, ale na jakie aspekty spektakli
kładziony jest nacisk? Jakie przyjęto kryterium oceny?
Osobiście mam trzy podstawowe kryteria oceny. Wypływają z nich może inne, pomniejsze,
jednak tymi trzema filarami są: tekst - jakie treści on niesie, sposób w jaki został
zinterpretowany przez reżysera i aktorów, użyte środki inscenizacyjne. Między tymi
elementami kształtują się pewnego rodzaju związki i zależności. Dla przykładu, oczywiście o
niczym nie przesądzając i nie kwalifikując, spektakl "Błazen Pana Boga" laureata Nagrody
Nobla i dość kontrowersyjnej postaci, Dario Fo, opowiada o świętym Franciszku, jego życiu,
zmaganiach i duchowości. Tekst ten można by interpretować na przykład bardzo komediowo,
nawet szyderczo. Piotr Bikont bardzo ładnie wyważył te elementy w swej interpretacji. Jest tu
i wiele ciepła, i sympatii dla postaci, a tekst jest przecież bardzo współczesny, choćby z uwagi
na obecnego papieża.
Z jakim odbiorem spotkały się spektakle? "Letnia Scena" wypełnia wakacyjną teatralną
pustkę, która powstaje gdy teatry miejskie kończą sezon, ale proponuje nie tylko
spektakle lekkie i letnie.
To prawda. Nie wszystko było lekkie i letnie, bo i nie o to chodzi. Nawet takie spektakle jak
"Wściek" odebrane zostały bardzo dobrze, bo dotykają one bardzo istotnych ludzkich
problemów, relacji międzyludzkich, ukazanych nie w sposób drastyczny, ale i nie zabawowy,
komediowy. Nie unikam zapraszania i takich realizacji. Sądzę, że widownia oczekuje przede
wszystkim różnorodności. Ludzie, którzy w okresie letnim decydują się na wyjście do teatru,
to specyficzny gatunek ludzki, Należy go chronić. Oby go nam tylko przybywało.
Przy inauguracji Letniej Sceny 2013 rozmawialiśmy o tym, że niebagatelną wartością tej
edycji Przeglądu są walory literackie realizowanych sztuk i tekstów. Powstają one
jednak głównie nieco na boku działalności teatrów instytucjonalnych.
Rzeczywiście, najczęściej powstają one na marginesie działalności teatrów państwowych. Są
to tak zwane inicjatywy aktorskie. Ich powstanie nie wynika z generalnego planu
repertuarowego dyrekcji. Aktorzy czując pewien niedosyt w samorealizacji wychodzą z
pewnymi pomysłami i z błogosławieństwem dyrekcji, a często także z jej pomocą, plany te
realizują. To zjawisko ma dwa aspekty. Pierwszy - artystyczny, a drugi, nie oszukujmy się finansowy, komercyjny. W takim świecie żyjemy. Jeśli takie przedstawienia są dobre, to
aktorzy czerpią z nich korzyści nie tylko duchowe. Oczywiście nie zawsze jest to kryterium
podstawowe, ale myślę, że wiele spektakli z tych, które zaprosiliśmy do Łodzi, może cieszyć
się powodzeniem. Są to małe formy, więc mogą docierać do bardzo różnych miejsc i
zakątków Polski, mogą być prezentowane w domach i ośrodkach kultury za niewygórowane
pieniądze.
Czy tym samym spektakle te nie mówią nam czegoś o dzisiejszym polskim teatrze
instytucjonalnym? Mówił Pan na przykład, że w młodym poszukującym polskim teatrze
dobra literatura odgrywa coraz mniejszą rolę.
Młody teatr nie tyle ucieka i stroni od tej literatury, co "przetrawia" ją na własny sposób.
Spójrzmy na ubiegłotygodniowe, sobotnie przedstawienie z bloku prezentacji
towarzyszących. "Savannah Bay" powstał na bazie tekstu Marguerite Duras, a to przecież
postać znana w świecie literackim. Tymczasem realizatorzy, a przede wszystkim reżyserka
Anna Ciszkowska, szukała na bazie tego dobrego tekstu współczesnych środków wyrazu.
Spektakl jest ciekawie zbudowany od strony formy. Zatem współczesność doskonale się
złożyła z dość tradycyjnym tekstem, Duras (pisarka i autorka scenariuszy, między innymi do
filmu "Hiroszima moja miłość" - przyp. red.) nie była przecież autorką awangardową.
Czy zapadła już decyzja kto otrzyma nagrodę główną, 10 tysięcy złotych?
Przyjęliśmy taką zasadę, że po każdym spektaklu dzieliliśmy się swoimi uwagami,
wrażeniami i refleksjami. Prace jury zmierzają ku końcowi. Nasz werdykt dotyczące
najlepszego przedstawienia Letniej Sceny 2013 ogłosimy w najbliższą środę, przed pokazem
mistrzowskim, czyli monodramem Andrzeja Seweryna "Wokół Szekspira", w którym zaprosi
on publiczność do wspólnego interpretowania dzieł stratfordczyka. Być może wyróżnieniem
w konkursie będzie także zaproszenie spektaklu na dodatkowe pokazy w Łodzi. Poza nagrodą
dla najlepszego przedstawienia przyznane będą najprawdopodobniej także indywidualne
nagrody aktorskie. Laureatów zaprosimy do odbioru nagród w Domu Literatury i mamy
nadzieję, że będą mogli pojawić się tego dnia w Łodzi.