Wdrażanie Ramowej Dyrektywy Wodnej i Dyrektywy Powodziowej
Transkrypt
Wdrażanie Ramowej Dyrektywy Wodnej i Dyrektywy Powodziowej
Wdrażanie Ramowej Dyrektywy Wodnej i Dyrektywy Powodziowej Ekspertyza wykonana na zamówienie Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa Autor Ekspertyzy: dr inż. Janusz Żelaziński Warszawa, kwiecień 2010 r. 1 SPIS TREŚCI str Streszczenie 2 1. Cel i zakres ekspertyzy 3 2. Nowatorstwo Dyrektywy Ramowej i Dyrektywy Powodziowej przyczyną „bariery mentalnej” 4 2.1. Przesłanie Dyrektywy Ramowej 4 2.2. Przesłanie Dyrektywy Powodziowej 6 2.3.Percepcja Dyrektywy Ramowej i Dyrektywy Powodziowej w Polsce 12 2.4. Na czym polega przewaga podejścia proponowanego w Dyrektywie Ramowej i Dyrektywie Powodziowej w stosunku do podejścia tradycyjnego 18 3. Brak transpozycji prawa europejskiego do prawa polskiego 20 4. Zakończenie 22 STRESZCZENIE Ocena stanu wdrożenia Dyrektywy Ramowej (DR) (9 lat po jej ustanowieniu i 5 lat po wejściu Polski do Wspólnoty Europejskiej) prowadzi do przekonania, że cele DR nie zostaną osiągnięte w obowiązującym terminie (do roku 2015). Może to spowodować obciążenie Polski dotkliwymi karami i pogłębić nasze cywilizacyjne opóźnienie w stosunku do innych krajów Wspólnoty. Terminy osiągnięcia celów wdrożenia Dyrektywy Powodziowej (DP) są bardziej odległe, nie mniej DP jest podporządkowana DR i nie można wdrożyć DP nie uwzględniając ograniczeń wynikających z wdrożenia DR. Główne przyczyny opisanych zagrożeń to: anachroniczne pojmowanie celów i metod działania gospodarki wodnej utrwalane przez programy polskich uczelni, brak transpozycji prawa europejskiego do prawa polskiego, brak zintegrowanego w granicach zlewni systemu zarządzania zasobami wód powierzchniowych i podziemnych, rozmycie kompetencji skutkujące brakiem odpowiedzialności, brak systemu finansowania wykorzystującego mechanizmy rynkowe, brak służb zdolnych do egzekucji prawa. DR zobowiązuje do zakończenia prac nad opracowaniem planów gospodarowania wodami w dorzeczach i sporządzenia programów działania do końca 2009 roku. Terminy te nie zostały dotrzymane, bowiem Rząd nie zaakceptował opracowanych dokumentów. Nie opracowano warunków referencyjnych dla oceny stanu ekosystemów wodnych 2 i od wody zależnych. Podjęte dotychczas kroki zmierzające do wdrożenia DR i DP mają (poza Programami oczyszczania ścieków) charakter formalny. Opracowywane dokumenty (ustawa Prawo wodne, Projekt Narodowej Strategii Gospodarki Wodnej, Plany gospodarowania wodami w dorzeczach, Program wodno-środowiskowy kraju) zawierają deklaracje przepisane z DR i DP „uzupełnione” listami setek inwestycji hydrotechnicznych o skutkach sprzecznych z deklaracjami. W praktyce znaczna część ograniczonych środków wykorzystywana jest do realizacji przedsięwzięć sprzecznych z celami DR i DP (Program dla Odry 2006, Programy małej retencji, liczne inwestycje hydrotechniczne finansowane z różnych źródeł). Ogłaszane ostatnio przetargi i formułowane propozycje (przetarg na Program dla Wisły 2030, propozycja Krajowego programu retencjonowania wód) oraz inne działania (np. List intencyjny w sprawie budowy Stopnia Nieszawa na Wiśle) potwierdzają tezę o anachronicznym i sprzecznym z celami DR i DP podejściu do gospodarowania zasobami wodnymi. 1. Cel i zakres ekspertyzy Pełne polskojęzyczne nazwy dyrektyw wymienionych w tytule niniejszej ekspertyzy są następujące: • Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady Nr 2000/60/WE z 23 października 2000 r. w sprawie ustanowienia ram dla działalności Wspólnoty w dziedzinie polityki wodnej (zwana potocznie Ramową Dyrektywą Wodną – DR) • Dyrektywa 2007/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 23 października 2007 r. w sprawie oceny ryzyka powodziowego i zrządzania nim (zwana potocznie Dyrektywą Powodziową – DP) Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady są prawem obowiązującym w Polsce od momentu wstąpienia Polski do Wspólnoty. Ponadto obowiązuje zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego wobec prawa krajowego, która obejmuje wszystkie wiążące źródła prawa wspólnotowego, czyli nie tylko przepisy traktatowe, ale także akty prawa pochodnego, w tym dyrektywy. Zasada pierwszeństwa rozciąga się również na wszystkie przepisy prawa krajowego, niezależnie od ich hierarchii w krajowym systemie źródeł prawa. Podkreślam te fakty, bowiem często spotykałem się z opinią, że „polskie przepisy stanowią inaczej” – otóż polskie przepisy nie mogą być sprzeczne z prawem europejskim. 3 Celem niniejszej Ekspertyzy jest ocena stanu wdrożenia DR i DP w Polsce oraz ocena perspektyw osiągnięcia celów tych Dyrektyw. DR ma charakter nadrzędny w stosunku do innych aktów prawnych dotyczących gospodarowania wodami. Oznacza to m. in., że realizując cele Dyrektywy Powodziowej, tj. dążąc do ograniczenia ryzyka powodzi, należy uwzględniać ograniczenia wynikające z DR. Jest to ważne stwierdzenie, bowiem techniczne środki ochrony przed powodzią, praktycznie jedyne stosowane w Polsce, zazwyczaj prowadzą do skutków sprzecznych z celami DR, pogarszając stan ekosystemów wodnych i od wody zależnych. Obydwie wymienione dyrektywy definiują cele oraz ustalają terminy osiągnięcia tych celów. Nieosiągnięcie tych celów w ustalonych terminach jest zagrożone dotkliwymi karami finansowymi. Stan wdrożenia dyrektyw w Polsce oceniam negatywnie, m. in. wskutek niedotrzymania pierwszych obowiązujących terminów i wysokiego prawdopodobieństwa, że cel główny DR nie zostanie osiągnięty. Charakterystyczną cechą procesu wdrażania dyrektyw w Polsce jest tylko formalne potraktowanie obowiązków wynikających z dyrektyw. W ustawach i dokumentach strategicznych cytuje się sformułowania pochodzące z dyrektyw wspólnotowych. Powstają dokumenty takie jak kolejne nowelizacje ustawy Prawo wodne, kolejna Strategia Gospodarki Wodnej, Plany gospodarowania wodami w dorzeczach, i Wodnośrodowiskowy program kraju. Dokumenty te zawierają deklaracje przepisane z DR i DP „uzupełnione” listami setek inwestycji hydrotechnicznych o skutkach sprzecznych z deklaracjami. Również codzienna praktyka jest sprzeczna z zaleceniami DR i DP. Stanowi to poważne zagrożenie dla wywiązania się Polski z zobowiązań wynikających z Traktatu Akcesyjnego. Poglądy te postaram się uzasadnić w dalszej części niniejszej Ekspertyzy, koncentrując uwagę na głównych barierach mentalnych, prawnych i organizacyjnych tworzących wspomniane zagrożenia. 2. Nowatorstwo Dyrektywy Ramowej i Powodziowej przyczyną „bariery mentalnej” 2.3. Przesłanie Dyrektywy Ramowej We wstępie do DR w następujący sposób zdefiniowano jej cel: 4 Dyrektywy Głównym celem DR jest ustanowienie ram dla ochrony śródlądowych wód powierzchniowych, podziemnych, morskich wód przybrzeżnych i terytorialnych. Ta ochrona ma polegać na : ♦ zapobieganiu dalszej degradacji, ochronie i polepszaniu stanu ekosystemów wodnych i lądowych, szczególnie włączając tereny podmokłe; ♦ promocji zrównoważonego użytkowania wód opartego na długoterminowej ochronie dostępnych zasobów wodnych; ♦ dążeniu do zwiększonej ochrony i polepszenia środowiska wodnego m. in. poprzez progresywną redukcję zrzutów, emisji i substancji szczególnie szkodliwych (określonych jako ”priorytetowych” – czyli do pilnej eliminacji); ♦ zaprzestaniu lub stopniowej eliminacji zrzutów, emisji zanieczyszczeń i odpadów szczególnie niebezpiecznych; ♦ progresywnej redukcji zanieczyszczania wód podziemnych; ♦ przyczynianiu się do ograniczenia skutków powodzi i susz, czyli działaniom na rzecz : - zapewnienia zaopatrzenia w wodę dobrej jakości ze źródeł powierzchniowych i podziemnych, - redukcji emisji substancji niebezpiecznych, wprowadzanych do wód powierzchniowych, - redukcji zanieczyszczenia wód podziemnych, - ochrony wód terytorialnych i morskich, - osiągnięcia celów zawartych porozumień międzynarodowych, w tym ukierunkowanych na ochronę środowiska morskiego. Jak widać z powyższych cytatów, DR koncentruje uwagę na ochronie wód i zawiązanych z wodami ekosystemów oraz naprawie szkód wywołanych w tych elementach środowiska przez antropopresję. DR jako cel główny gospodarki wodnej traktuje uzyskanie dobrego stanu ekosystemów wodnych i od wody zależnych. DR określa stan ekosystemów na podstawie szeregu wskaźników obejmujących standardowe parametry chemiczne, fizyczne i bakteriologiczne, jak również skład gatunkowy organizmów wodnych i występujących w dolinach oraz charakterystykę geomorfologiczną koryt cieków. Dla wszystkich parametrów określono wartości 5 progowe (normy) pozwalające oceniać stan ekosystemów. Normy te preferują akweny naturalne (naturalne jeziora oraz nieuregulowane i nieobwałowane cieki), występowanie gatunków zwierząt i roślin charakterystycznych dla naturalnego akwenu w danych warunkach fizjograficznych oraz brak znaczących oddziaływań gospodarki człowieka na chemiczne, fizyczne i bakteriologiczne parametry wód. Oczywiście taki idealny akwen trudno znaleźć w Europie poza niektórymi parkami narodowymi. DR nie jest jednak przejawem ekologicznego fundamentalizmu, lecz dokumentem pragmatycznym, a wartości progowe poszczególnych wskaźników pozwalające zakwalifikować rozważany akwen do kategorii dobrego stanu są realistyczne i możliwe do osiągnięcia w warunkach niezbędnego wykorzystywania wód przez człowieka. Wyrazem tego pragmatyzmu jest wyróżnienie w DR akwenów silnie przekształconych, gdzie żąda się nie dobrego stanu, lecz dobrego potencjału ekologicznego wód, co pozwala zachować sztuczne zbiorniki retencyjne i uregulowane rzeki, bez absurdalnego żądania totalnej renaturyzacji. 2.2. Przesłanie Dyrektywy Powodziowej DR nie precyzuje zasad ochrony przed powodzią. Seria katastrofalnych powodzi, które nawiedziły USA i Europę w ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia i na początku bieżącego zmusiła gremia międzynarodowe, w tym Komisję Europejską, do potraktowania problemu z najwyższą uwagą. Serię tę rozpoczęła powódź w dorzeczu Mississippi w 1993 roku. Powódź ogarnęła obszar 12 stanów, ewakuowano ponad 37 000 osób, zginęło 47 osób, zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo 40 000 budynków. Straty bezpośrednie oszacowano na 15 mld dolarów. Pod wodą znalazły się znaczne obszary miast nadrzecznych oraz blisko 5 mln ha terenów rolniczych, co równa się około 1/6 obszaru Polski. W grudniu 1993 r., podczas świąt Bożego Narodzenia wystąpiła wielka powódź na Renie i Mozeli. Zalane zostały Koblencja, Bonn i Kolonia. W Holandii pod wodą znalazło się ok. 500 km2 terenu. Nie minęło 13 miesięcy, gdy w styczniu 1995 r. na Renie ponownie wystąpiła powódź o jeszcze większych rozmiarach. Objęła swym zasięgiem również Mozelę, Mozę i Sekwanę tak, że pod wodą znalazły się znaczne obszary Niemiec, północnej Francji i Holandii. Przy tej powodzi szczególnie uderzający był widok zalanych starych miast - bezcennych zabytków Kolonii, Bonn, Koblencji i innych. Ani ta powódź, ani wielka woda 1993 r. nie były „powodziami 6 stulecia” jak twierdzili dziennikarze, natomiast powodzie o rozmiarach uważanych na początku wieku za stuletnie wystąpiły na Renie 5 razy w obecnym stuleciu. Omówione wyżej powodzie w Niemczech i USA wystąpiły na rzekach od dawna uregulowanych, solidnie obwałowanych i mających wiele zbiorników retencyjnych w dorzeczu. Budowle te i urządzenia techniczne od powodzi nie uchroniły. Na przykład na Missisipi wybudowano 29 stopni wodnych. Wybudowano również 36 wielkich zbiorników retencyjnych na dopływach Missisipi. Na tysiącach kilometrów wzniesiono potężne obwałowania. Obwałowanie Missisipi rozpoczęto w połowie XIX w. Po każdej większej powodzi wały są umacniane i podnoszone. Nie przynosi to jednak pożądanych efektów. Odwrotnie, wskutek odcięcia retencji dolinowej przez obwałowania wzrastają maksymalne przepływy, zaś ponadto, wskutek zwężenia przekroju poprzecznego, zmniejsza się przepustowość koryta, co powoduje dodatkowy wzrost maksymalnych poziomów wody. W 1993 r. obwałowania Missisipi, Missouri i wielu dopływów zostały przerwane na odcinkach o długości setek kilometrów. Ren jest innym przykładem rzeki najbardziej zabudowanej i przekształconej przez człowieka. Wielu autorów nazywa go sztuczną rzeką. Od stuleci wznoszono obwałowania. Rozwój żeglugi spowodował od 1817 roku „prostowanie” rzeki, tj. odcinanie meandrów i regulację koryta tak, że długość Górnego Renu (poniżej Bazylei) skrócono z 354 do 273 km, zaś obszar terenów zalewowych w dolinie zmniejszył się na tym odcinku z ponad 1000 km2 do 140 km2. Rozwój energetyki wodnej od połowy ubiegłego stulecia przyczynił się do powstania zbiorników i stopni energetycznych. I tak w Szwajcarii na obszarze alpejskiej zlewni Renu powstały elektrownie wodne o łącznej mocy 2300 MW, zaś na odcinku granicznym Górnego Renu między Niemcami i Francją wybudowano 8 stopni żeglugowo - energetycznych o łącznej mocy 1 100 MW. Przyniosło to pewne korzyści transportowe i energetyczne, z drugiej strony jednak zwiększyło istotnie zagrożenie powodziowe. Na odcinku Bazylea - Karslruhe czas przepływu fali powodziowej zmniejszył się z ok. 64 h do 23 h. Zwiększyło to ryzyko nałożenia się fal z dopływów bocznych na falę Renu. Zjawisko takie wystąpiło w styczniu 1995 r. Zdaniem niemieckich specjalistów, zabudowa hydrotechniczna Górnego Renu spowodowała podniesienie przepływów maksymalnych w Kolonii o ok. 700 - 800 m3/s i odpowiednio stanów wody o 40 cm, podczas gdy okres powtarzalności wody uważanej na początku wieku za stuletnią uległ skróceniu do 30 - 40 lat. Zabudowa 7 hydrotechniczna na wielką skalę została wykonana również na dopływach Renu: Neckarze, Menie, Mozeli i in. oraz przyniosła podobne jak na Renie skutki, tj. zwiększenie zagrożenia powodziowego. Powodzie w 1993 roku na Missisipi oraz w 1993 i 1995 roku na Renie doprowadziły do następujących wniosków: • Rozwiane zostały złudzenia co do możliwości kontrolowania przebiegu powodzi i ograniczenia rozmiarów klęski przy pomocy urządzeń hydrotechnicznych. • Regulacja i kaskadowa zabudowa rzek wybitnie zwiększa zagrożenia powodziowe. • Wykorzystywanie hydrotechniki uruchamia zjawisko „błędnego koła ochrony przeciwpowodziowej”. Zabudowa hydrotechniczna czyni złudzenie bezpieczeństwa, co powoduje zabudowę terenów chronionych. Kolejna powódź niszczy wały, zbiorniki zawodzą, powodując śmierć ludzi i wielkie szkody materialne. Presja społeczna powoduje kosztowną rozbudowę technicznych środków ochrony. Złudzenie bezpieczeństwa powoduje dalszy rozwój zabudowy terenów chronionych. Kolejna powódź niszczy zabudowę hydrotechniczną i powoduje znaczący wzrost szkód. W przypadku Missisipi, opisany cykl powtarza się średnio co 30 lat. • Stwierdzono, że wydatki publiczne ponoszone na tradycyjne budowle ochrony przeciwpowodziowej powodują w konsekwencji wzrost wydatków publicznych na likwidację zwiększonych szkód powodziowych na terenach chronionych przez wały i inne budowle. Katastrofy powodziowe następnych lat (Odra 1997, rzeki Anglii i Szwajcarii w 2000 roku, Dunaj i Łaba 2002 i in.) w pełni potwierdziły powyższe wnioski i spowodowały w krajach rozwiniętych całkowita zmianę dotychczasowej, zorientowanej na hydrotechnikę, strategii ochrony przeciwpowodziowej Niestety aktualna polska praktyka nie pozwala zaliczyć naszego kraju do rozwiniętych. Opisane doświadczenia znalazły wyraz w szeregu publikacji oraz innych dokumentach, tworząc swojego rodzaju katalog dobrych praktyk. Można tu wymienić m. in. dokumenty firmowane przez Unię Europejską: 8 • Best Practices on Flood Prevention, Protection and Mitigation, European Commission, Brussels 2001; • Communication from the Commission to the Council, the European Economic and Social Committee of Regions, Commission of the European Communities, Brussels, 12 July 2004; • Dyrektywa 2007/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 23 października 2007 r. w sprawie oceny ryzyka powodziowego i zrządzania nim, czyli DP, będąca przedmiotem niniejszej ekspertyzy. DP ma charakter normatywny – jest prawem obowiązującym w krajach Unii. DP jako akt prawny nie zawiera szczegółowych zaleceń technicznych. Zalecenia takie zawarte są w dokumencie p.t. „OPTYMALNE ROZWIĄZANIA W ZAKRESIE ZAPOBIEGANIA POWODZIOM, OCHRONY PRZECIWPOWODZIOWEJ I OGRANICZANIA SKUTKÓW POWODZI”. Jego podstawą było szerokie omówienie problemu ochrony przeciwpowodziowej, sformułowane podczas nieformalnego spotkania przedstawicieli organów odpowiadających za gospodarkę wodną w krajach członkowskich Unii Europejskiej, Norwegii, Szwajcarii oraz krajach kandydujących, które odbyło się w Kopenhadze w dniach 21-22 listopada 2002 roku. Ustalono, że w związku z ostatnimi powodziami należy podjąć działania zmierzające do wypracowania odpowiednich metod zapobiegania tym zjawiskom, zapewnienia ochrony przeciwpowodziowej i ograniczania następstw powodzi. Pracująca pod przewodnictwem Holandii i Francji grupa wiodąca opracowała przywołany Dokument. Główne przesłania Dokumentu są następujące: • Nie istnieje absolutna ochrona przeciwpowodziowa. Nie wolno zapominać o nieprzewidywalności natury. Wyzwaniem jest określenie, jakie środki są konieczne do zapewnienia określonego poziomu bezpieczeństwa oraz jaki poziom ryzyka może zaakceptować społeczeństwo. Najwłaściwszą metodą radzenia sobie z tym wyzwaniem jest określanie ryzyka i zarządzanie nim. • Doświadczenie wskazuje, że działania ograniczające ryzyko powodzi należy podejmować w skali całej zlewni rzeki, przy czym konieczne jest uwzględnianie wzajemnych oddziaływań poszczególnych czynności. • Nietechniczne działania ograniczające skutki powodzi z reguły są na dłuższą metę bardziej korzystne i charakteryzują zrównoważenia, stąd należy je wspierać. 9 się wyższym stopniem • Obiekty hydrotechniczne uznaje się nadal za istotny element systemu, podkreśla się ich rolę w ochronie zdrowia i życia ludzkiego, a także mienia. Nie wolno jednak zapominać, że żadne obiekty inżynieryjne nie mogą zapewnić absolutnej ochrony przeciwpowodziowej, stąd należy unikać tworzenia fałszywego poczucia bezpieczeństwa wśród ludności. • Sukces można osiągnąć tylko poprzez działania interdyscyplinarne. Dokument zawiera listę głównych działań nietechnicznych ochrony przeciwpowodziowej. Oto najważniejsze propozycje, które należy uwzględnić planując ochronę przed powodzią: • Zachowywanie, efektywna ochrona i, w miarę możliwości, przywracanie roślinności i obszarów leśnych na terenach górskich, podmokłych i łąkowych. • Utrzymanie i rozszerzanie zalesień w zlewni rzeki, zwłaszcza na obszarach o urozmaiconej rzeźbie terenu. • Zachowywanie, efektywna ochrona i, w miarę możliwości, przywracanie zdegradowanych terenów podmokłych, meandrów rzecznych, starorzeczy, oraz ponowne łączenie rzek z ich terenami zalewowymi. • Poprawa stanu i rekultywacja cieków wodnych, w tym ograniczanie systemów nawadniania i drenażu, odwracanie procesów prostowania koryt rzek i umocnień brzegowych. Wszelkie prace związane z drenażem obszarów bagiennych oraz osuszaniem bagien należy traktować jako stojące w sprzeczności z założeniami programów ochrony przeciwpowodziowej. • Odzyskiwanie dawnych terenów zalewowych i jezior tam, gdzie to możliwe, w celu pozyskania tych obszarów i wykorzystania ich naturalnych zdolności retencji. • Preferencje takich sposobów zagospodarowania terenu, które są odpowiednie dla obszarów zagrożonych występowaniem powodzi. Ochrona gleby przez unikanie nadmiernego jej ubijania i erozji. Projektowanie sieci dróg i wytyczanie działek w sposób uwzględniający cele związane z retencją wód. Zasiewanie brzegów rzek i obszarów zalewowych trawą, przetwarzanie pól uprawnych na pastwiska, prowadzące m. in. do ograniczenia spływu środków użyźniających i pestycydów do rzek. • Ograniczanie zmian charakterystyki gleby polegających na uszczelnianiu znacznych powierzchni. Przyczyną powodzi mogą być również intensywne 10 opady ponad miastem. Należy zwrócić szczególną uwagę na odprowadzanie wód opadowych i na wydajność kanalizacji burzowej. • Powstrzymanie budowania wszelkich obiektów na terenach bezpośrednio zagrożonych wystąpieniem powodzi lub przerwaniami wałów w przypadku, jeśli istnieje poważne zagrożenie dla życia ludzkiego lub ryzyko znacznych strat materialnych. Dostosowanie sposobów zagospodarowania terenu do istniejących na budowlanych danym obszarze prowadzonych na zagrożeń. Monitorowanie inwestycji wymienionych obszarach regularna i publikacja wyników w zestawieniu z sytuacją poprzednią. • Należy sporządzać diagnozy podatności na niebezpieczeństwa na użytek przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych, zarządców firm zajmujących się obrotem nieruchomościami, wytwarzaniem wody pitnej, rolnictwem, itp., które są położone na obszarach zagrożonych występowaniem powodzi. Opracowanie sugestii działań, które mogą złagodzić następstwa zalania, opracowywania awaryjnych planów działania, organizacja szkoleń poprawiających stan przygotowania do wystąpienia sytuacji kryzysowych. • Najbardziej narażone elementy infrastruktury, jak budynki i instalacje, których działanie ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa ludzi, obronności lub zachowania porządku publicznego lub których uszkodzenie grozi poważnym niebezpieczeństwem dla ludności, a także stanowi źródło zagrożenia ze względu na znaczenie społeczne i gospodarcze tych obiektów, powinny być realizowane na terenach nie zagrożonych powodzią. Na terenach zalewowych dopuszcza się jedynie budowanie obiektów nierozerwalnie związanych z gospodarką wodną lub takich, które z uwagi na istotne czynniki dobra ogólnego nie mogą być zlokalizowane w innym miejscu. Na obszarach zalewowych należy uwzględniać zastosowanie innowacyjnych technologii budowlanych, odpornych na skutki zalania. „Dokument zawierający rozwiązania optymalne” kończy się następującym tekstem: „Należy w miarę możliwości uwzględniać opisane w niniejszym opracowaniu rozwiązania optymalne, szczególnie w zakresie: 1. Zintegrowanego podejścia do zlewni jako całości; 2. Akcji uświadamiających dla ludności, zaangażowania ludności i ubezpieczeń; 3. Badań, edukacji i innych działań nietechnicznych; 11 4. Zagospodarowania terenu, strefowania i oceny ryzyka; 5. Działań technicznych i ich wpływu; 6. Akcji ratunkowych; 7. Zapobiegania rozprzestrzenianiu się zanieczyszczeń.” Oznacza to w szczególności, że skuteczny program ochrony przeciwpowodziowej powinien obejmować wszystkie spośród siedmiu wymienionych rodzajów działań. 2.3. Percepcja Dyrektywy Ramowej i Dyrektywy Powodziowej w Polsce Opisane w p. 2.1 i 2.2 nowatorskie podejście do problemu gospodarowania wodami i ograniczania skutków powodzi traktowane jest w Polsce przez większość hydrotechników jako szkodliwa działalność ekologów, preferujących interesy żab i zimorodków w stosunku do interesów społeczeństwa. Świadczą o tym m. in. zachowania podczas spotkań poświęconych konsultacjom społecznym planów gospodarowania wodami. Wypowiedzi zwolenników zalecanego przez DR i DP podejścia do gospodarowania zasobami wodnymi kwitowane były okrzykami „na drzewo” przy aplauzie zebranych. Dyskusje były zdominowane przez przedstawicieli niszowych grup interesu, takich jak właściciele barek domagający się „użeglownienia” rzek. Branżowy periodyk „Gospodarka Wodna” poświęca wiele uwagi żegludze i analizom absurdalnych z punktu widzenia ekonomii pomysłów w rodzaju budowy kanału łączącego Odrę z Dunajem i Łabą. Zanim przejdę do wykazania, że tradycyjne podejście jest wyrazem niekompetencji i szkodliwego dla interesu społecznego lobbingu marginalnych grup interesów, przedstawię krótką charakterystykę podejścia tradycyjnego. Tradycyjne podejście dobrze charakteryzują takie pojęcia jak „zaspokojenie uzasadnionych potrzeb wodnych”, traktowane jako główny cel gospodarki wodnej oraz „kształtowanie zasobów wodnych”, traktowane jako główny sposób osiągnięcia celu. Tego typu sformułowania powtarzają się w oficjalnych dokumentach (ustawie Prawo wodne, Strategii gospodarki wodnej, ustawie o programie dla Odry 2006, dokumentach przetargowych) powodując zazwyczaj w działalności praktycznej podejmowanie działań sprzecznych z zaleceniami prawa europejskiego. Do kategorii uzasadnionych potrzeb wodnych zalicza się m. in.: 12 a) potrzebę zwiększenia dyspozycyjnych zasobów wodnych dla ludności, przemysłu i rolnictwa; b) potrzebę regulacji stosunków wodnych w glebie dla zwiększenia plonów; c) potrzebę „użeglownienia” rzek, tj. zwiększenia szerokości i głębokości szlaku wodnego w celu umożliwienia żeglugi towarowej; d) potrzebę tworzenia warunków dla energetyki wodnej. Potrzeby tego typu wynikają ze swoistej „mitologii gospodarki wodnej’. Oto kilka przykładów: W przyjętej przez rząd Strategii Gospodarki Wodnej (z roku 2005) napisano: „Wskaźnik dostępności wody dla ludności i gospodarki wodnej, wyrażony ilorazem średniego rocznego odpływu do ilości mieszkańców wynosi ok. 1600 m3/mieszkańca/rok wobec około 4500 średnio w Europie”. W tymże dokumencie napisano dalej „Łączny pobór wody na potrzeby gospodarki oraz zaopatrzenia ludności wynosi, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, nieco ponad 300 m3/rok, co sytuuje Polskę w końcu listy krajów europejskich i wskazuje, że w przyszłości można spodziewać się zwiększonego zużycia wody” W ostatniej wersji „Projektu Narodowej Strategii Gospodarki Wodnej” cytowanych stwierdzeń brak (ze względu na ich bezzasadność), ale nie wpłynęło to w najmniejszym stopniu na program działań – są to nadal głównie inwestycje hydrotechniczne „służące zwiększeniu dyspozycyjnych zasobów wodnych oraz chroniące przed powodzią i suszą”. Upośledzenie Polski pod względem dostępności zasobów wodnych w stosunku do innych krajów europejskich oraz prognozowany wzrost zużycia wody to mity, z których wyprowadzono przekonanie o pilnej konieczności budowania w Polsce licznych zbiorników retencyjnych oraz realizacji rozbudowanych programów tak zwanej małej retencji. Stan faktyczny Sąsiednie w stosunku do Odry i Wisły wielkie rzeki europejskie (Łaba na zachodzie i Niemen na wschodzie) mają tylko nieznacznie większe od naszych rzek spływy jednostkowe. Wysokie oceny średnich zasobów wielu krajów europejskich są skutkiem kilkakrotnego uwzględniania w bilansie tych samych zasobów rzek tranzytowych (np. Dunaju i Renu) oraz istnienia w Europie północnej krajów o wielkich zasobach i małej gęstości zaludnienia (np. Islandia, Norwegia, Szwecja, 13 Finlandia). Bliższą analizę dostępności zasobów wodnych w krajach europejskich przeprowadzono w dostępnym w Internecie raporcie Europejskiej Agencji Środowiskowej (EEA). Analiza danych zawartych w cytowanym raporcie prowadzi do następujących wniosków: ! Z punktu widzenia bezzwrotnego zużycia wody (95 – 97% wód pobieranych dla celów chłodniczych przez elektrownie wraca do środowiska), Polska plasuje się pomiędzy Francją i Niemcami. Zgodnie z klasyfikacja przyjętą w cytowanym raporcie wymienione trzy kraje (Francja, Polska, Niemcy) zaliczane są do krajów (zamieszkiwanych przez 50% populacji europejskiej), w których brak istotnej presji ilościowej gospodarki wodnej na zasoby wodne. ! Zestawienie zużycia wody w krajach europejskich (na mieszkańca), przeczy tezie iż przy zużyciu wody 300 m3/rok znajdujemy się w końcu listy krajów europejskich. Podobne zużycie mają kraje bez porównania bardziej zaawansowane w rozwoju, jak: Irlandia 329 m3/rok, Holandia 300 m3/rok, Anglia 290 m3/rok, Szwecja 308 m3/rok. Brak więc uzasadnienia dla prognozowania wzrostu zapotrzebowania na wodę w Polsce. ! Polska, w porównaniu z innymi krajami europejskimi, jest krajem o przeciętnych zasobach wodnych i o przeciętnym zużyciu wody na mieszkańca. Podobnie jak we Francji i w Niemczech zużywamy bezzwrotnie ok. 3% zasobów krajowych. Kolejny mit dotyczy żeglugi. Powszechne jest mniemanie, że: śródlądowy transport wodny jest tani i „przyjazny środowisku”. Wyrazem tego przekonania jest szereg zapisów Prawa wodnego, Strategii gospodarki wodnej, Programu dla Odry 2006 oraz wielu dokumentów niższej rangi, jak również wielu publikacji poświęconych rozwojowi żeglugi śródlądowej. Stan faktyczny Towarowy transport wodny staje się opłacalnym, jeśli możliwa jest żegluga barek o zanurzeniu przekraczającym 1,6 metra (w niektórych dokumentach sugeruje się jako opłacalną eksploatacje taboru o zanurzeniu 2,8 metra) przez większość roku. W Polsce, podczas długotrwałych niżówek głębokości tranzytowe na dolnej Wiśle są rzędu 40 – 50 cm, a na Bugu i Wiśle środkowej jeszcze mniejsze. Ponadto rzeki 14 zamarzają. Użeglownienie rzek polskich wymaga ich kanalizacji, co oznacza gigantyczne koszty oraz degradację ekosystemów wodnych i dolinowych. W Republice Federalnej eksploatowane są największe drogi wodne Europy (Ren, Men, górny Dunaj, Kanał Niemiecki). Na stronie internetowej Federalnego Urzędu Statystycznego przytoczono dane o krajowych przewozach towarowych w roku 2005. Z danych tych wynika, że żegluga śródlądowa realizuje 1,96% ogólnej masy przewozów. Aktualnie w Polsce przewozi się śródlądowymi drogami wodnymi 0,6% ogólnej masy ładunków (źródło: roczniki statystyczne). Osiągnięcie poziomu przewozów rzędu 2% jest w Polsce nierealne, a w dodatku byłoby celem absurdalnym, ze względu na koszty ekonomiczne i środowiskowe. Ilustruje to przykład drogi wodnej górnej Wisły. Roczne koszty eksploatacji drogi są rzędu 6 milionów zł, opłaty za śluzowanie statków wynoszą ok. 40 tysięcy złotych. Kolejny mit to powszechne przekonanie, że energetyka wodna jest tania i „przyjazna środowisku”. Stan faktyczny Łączny koszt budowy zapory (stopnia) oraz instalacji siłowni jest istotnie wyższy od kosztu budowy elektrowni cieplnej o porównywalnej mocy. Komercyjna energetyka jest skłonna pokryć ok. 30% kosztów takiej inwestycji – jest to warunek opłacalności nakładów (wykazały to dyskusje z energetykami prowadzone w związku z projektem stopnia wodnego Nieszawa na Wiśle). Przekonanie o taniej energetyce wodnej jest więc mitem. Według opracowania „Energoprojektu”, możliwy do wykorzystania (ze względów technicznych) potencjał energetyczny polskich rzek pozwoliłby na pokrycie niespełna 9% zapotrzebowania na energię. Energetyka wodna nie jest więc sposobem na rozwiązanie przyszłych (po wyczerpaniu zasobów paliw kopalnych) problemów energetycznych kraju. Podstawowe argumenty zwolenników energetyki wodnej to "czysta" i odnawialna energia. Energetyka wodna chroni atmosferę (przed emisja pyłów i gazów) oraz chroni nieodnawialne zasoby paliw. Jednocześnie budowa i eksploatacja siłowni wodnej niszczy ekosystemy wodne i dolinowe oraz powoduje silna erozję. Bilans zysków i strat środowiskowych nie jest więc jednoznacznie pozytywny. Kolejny mit to przekonanie, iż zwiększenie nakładów na obwałowania, regulację rzek i budowę zbiorników retencyjnych zmniejszy szkody powodziowe. W p. 2.2. niniejszej ekspertyzy przytoczono argumenty dezawuujące powyższe przekonanie. 15 Mitem jest również przekonanie, że rozwój retencji naturalnej i sztucznej (w tym „małej retencji”) zlikwiduje zagrożenie powodzią i suszą. Jest to przekonanie podzielane zarówno przez technokratów (zwolenników sztucznej retencji), jak i ekologów – zwolenników retencji naturalnej. Stan faktyczny Analiza zdjęć lotniczych i satelitarnych, wykonanych w okresie katastrofalnych powodzi (kwiecień 1979 r. w dorzeczu Narwi, lipiec 1997 r. w dorzeczu Odry) wykazuje, że praktycznie całe doliny rzeczne były polderami, a mimo to przepływy maksymalne w sieci rzecznej przekraczały poziomy „wody tysiącletniej”. Stworzenie kontrolowanej retencji naturalnej i sztucznej o podobnej pojemności jest nierealne. W czasie suszy atmosferycznej w 2006 roku deficyt opadu (w stosunku do normy wieloletniej) dochodził do 120 mm i obejmował obszar ok. 200 000 km2. Alimentacja deficytu do poziomu średniego wymagałby 24 miliardów pojemności retencyjnej, tj. budowy ponad 50 zbiorników o pojemności największego zbiornika retencyjnego w Polsce (Solina na Sanie), przeznaczonych wyłącznie do alimentacji niżówek (co wyklucza np. wykorzystanie zbiorników dla ochrony przed powodzią). Jest to nierealne ze względów technicznych, ekonomicznych i środowiskowych. Polityka wodna oparta na mitach i technokratycznych złudzeniach prowadzona była od zakończenia wojny i cezura roku 1989 niewiele zmieniła. Doprowadziło to do sytuacji, gdy: • Brak czystej wody, a większość mieszkańców kraju pije wodę „uzdatnianą”, niesmaczną i szkodliwa dla zdrowia. Syntetyczne dane o jakości polskich wód w świetle wskaźników chemicznych i bakteriologicznych wg rocznika GUS z roku 2005 (w latach późniejszych zmniejszyła się istotnie liczba pobieranych próbek, ale obraz ogólny nie uległ zmianie) są następujące. Pobrano do analizy 1360 próbek wody ze zbiorników powierzchniowych. Badania wykazały: 1 próbkę w klasie I, (wody nadające się do picia), 27 próbek w klasie II (wody nadające się do kąpieli i rekreacji), 522 próbki w klasie III (woda nadająca się do nawodnień rolniczych), 560 próbek w klasie IV, 250 próbek w klasie V. Klasy IV i V to raczej ścieki niż wody powierzchniowe. • Powodzie co kilka lat pustoszą zabudowane doliny rzeczne. 16 • Na wielkich obszarach brak małych rzek, są za to rowy melioracyjne i zabudowane potoki górskie, pozbawione organizmów powodujących samooczyszczanie wód. • Sztuczne zbiorniki retencyjne, również te służące zaopatrzeniu w wodę pitną, zakwitają sinicami i gromadzą w osadach dennych miliony metrów sześciennych toksycznych osadów. • Wskutek regulacji rzek, budowy stopni wodnych i zapór nastąpiła erozja koryt rzecznych – obniżenie poziomu dna do kilku metrów skutkujące wielkimi szkodami ekonomicznymi i środowiskowymi. • Rzeki i potoki utraciły drożność, powodując praktyczne wyginięcie ryb wędrownych. • Melioracje zlikwidowały bagna, powodując uwolnienie z murszejących torfów ładunków azotu porównywalnych z ładunkami w ściekach komunalnych. • Wykorzystywanie w przemysłowych procesach technologicznych zanieczyszczonej wody (bo czystej brak) powoduje rokrocznie miliardowe starty w wyniku korozji. • Kąpieliska są nagminnie zamykane, wskutek groźnego dla zdrowia zanieczyszczenia wody. • Pojawiające się co kilka lat deficyty opadów (właściwe dla klimatu Polski) powodują klęskę suszy na terenach osuszonych przez melioracje. • Ze względu na brak służb wodnych zdolnych do egzekucji prawa, źródłem ogromnych ładunków azotu degradującego wody powierzchniowe i morskie wody przybrzeżne są: (1) oczyszczalnie ścieków zrzucające nocą nieoczyszczone ścieki w ramach swoistej ekonomizacji eksploatacji, (2) nieszczelne szamba, (3) nielegalne zrzuty ścieków komunalnych i pochodzących z hodowli. Powstaje pytanie, czy opisana sytuacja wynikająca z „kształtowania zasobów wodnych” oznacza realizacje postulatu „zaspokojenia uzasadnionych potrzeb wodnych”. Kolejne pytanie dotyczy efektywności ekonomicznej prowadzonej działalności w sytuacji, gdy żegluga śródlądowa przewozi 0,6% towarów, elektrownie wodne produkują 4% energii, znaczna część zmeliorowanych obszarów leży odłogiem, a wodę często trzeba dowozić mieszkańcom beczkowozami. 17 Wdrożenie DR i DP ma w Polsce charakter głównie formalny. Mechanizm tego niby- wdrożenia był i jest następujący. Traktat Akcesyjny i Dyrektywy unijne postawiły konkretne zadania – transpozycję prawa Unii do prawa polskiego oraz terminową realizację zobowiązań wynikających z Dyrektyw. Administracja, świadoma odpowiedzialności za niedotrzymanie zobowiązań traktatowych, podjęła próby nowelizacji ustawy Prawo wodne (omówione bliżej w p. 3 niniejszej ekspertyzy) oraz zleciła opracowanie dokumentów wynikających z DR i DP. Przetargi wygrały firmy oferujące niskie ceny oraz akceptujące krótkie terminy realizacji, wykluczające możliwość solidnej pracy. Wykorzystywane były więc istniejące opracowania, często z poprzedniej epoki. Głęboko zakodowane tradycyjne przekonania (mity) oraz nieufność do „nowinek” powodowały próby kompromisu, tj. połączenia podejścia tradycyjnego z wymogami DR i DP. Praktyka wykazała, że nie jest to możliwe. Powstały dokumenty wewnętrznie sprzeczne, bowiem do opracowań z innej epoki dopisywano sformułowania wyjęte z Dyrektyw. W oparciu o takie dokumenty można zarówno regulować jak i renaturyzować cieki, można chronić bagna i je osuszać poprzez melioracje, co powoduje, że realizowane są projekty tradycyjne. Opracowania poddawane były, zgodnie z wymaganiami Unii, konsultacjom społecznym. Grupy zainteresowane realizacją przedsięwzięć hydrotechnicznych organizowały lobbing, strasząc społeczeństwo powodzią i obiecując atrakcyjne miejsca pracy. Kliniczny przykład to zabiegi o budowę stopnia na Wiśle w Nieszawie oraz listy setek inwestycji hydrotechnicznych dopisywane do Programu wodnośrodowiskowego kraju. Wbrew założeniom, konsultacje i uzgodnienia międzyresortowe znacznie pogarszają jakość rozważanych dokumentów. Wynika to z braku wiedzy uczestników konsultacji oraz powszechności mitów gospodarki wodnej. Mity te są umiejętnie i agresywnie propagowane przez grupy interesów – biura projektowe, przedsiębiorstwa budownictwa wodnego, meliorantów, właścicieli barek i właścicieli elektrowni wodnych. Maja w tym udział również środowiska naukowe i czasopisma branżowe, co może budzić zdziwienie. 2.4. Na czym polega przewaga podejścia proponowanego w DR i DP nad podejściem tradycyjnym ? W przypadku ochrony przed powodzią jest to łatwe do wykazania. Podejście tradycyjne jest nieskuteczne, powodując eskalację szkód i kosztów (błędne koło ochrony przeciwpowodziowej) – opisano to szczegółowo w p. 2.2. Mniej oczywista 18 wydaje się przewaga podejścia proponowanego w DR. Koncentracja uwagi na ochronie ekosystemów wodnych i od wody zależnych sugeruje, że DR przedkłada dobrostan przyrody nad interesy człowieka – jest to główna linia ataku przeciwników DR. Postaram się wykazać błędność takiego rozumowania. Przedstawione wyżej syntetyczne dane o jakości polskich wód w świetle wskaźników chemicznych i bakteriologicznych wg rocznika GUS z roku 2005 (w latach późniejszych zmniejszyła się istotnie liczba pobieranych próbek, ale obraz ogólny nie uległ zmianie) świadczą o katastrofalnym zanieczyszczeniu polskich wód. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wykazała, ze 70% chorób w krajach rozwijających się jest skutkiem niewłaściwej jakości wody. W Polsce praktycznie brak wody I klasy, czyli nadającej się do picia. Używamy wodę poddaną skomplikowanym procesom uzdatniania, nieobojętnym dla zdrowia. Chlorowanie wody zanieczyszczonej związkami organicznymi prowadzi do powstawania związków silnie rakotwórczych. Praktycznie wszystkie wody powierzchniowe w Polsce są silnie zanieczyszczone bakteriami kałowymi (Coli). Koryta wszystkich polskich cieków są wykorzystywane do utylizacji padliny i jako wysypiska śmieci. Stan higieniczny polskich cieków jest charakterystyczny dla krajów rozwijających się (cywilizacyjnie zacofanych). Powszechną dostępnością zdrowej, czystej wody zainteresowane jest całe społeczeństwo. Zainteresowany jest również przemysł, bowiem zanieczyszczona woda powoduje ogromne straty wskutek korozji (wiele miliardów złotych rocznie). Inwestycje hydrotechniczne degradują ekosystemy wodne, są kosztowne oraz zazwyczaj nie prowadzą do osiągnięcia celów deklarowanych przez projektantów i inwestorów. Ze środków publicznych realizuje się więc głównie cele niszowych grup interesu: projektantów, właścicieli przedsiębiorstw budownictwa wodnego, elektrowni wodnych i barek. Nie neguję oczywiście konieczności budowy ujęć wody, ochrony obiektów infrastrukturalnych i aglomeracji miejsko - przemysłowych, gdzie hydrotechnika często jest jedynym realnym rozwiązaniem. Podkreślam jedynie, że „zaspokojenie uzasadnionych potrzeb wodnych” to przede wszystkim zapewnienie wszystkim mieszkańcom kraju dostępu do czystej zdrowej wody, wody, którą można pić, w której można się kąpać, łowić ryby, wykorzystywać do sportu i rekreacji. Osiągnięcie głównego celu DR jest więc najważniejszym społecznoekonomicznym zadaniem gospodarki wodnej, a nie podejrzanym pomysłem grupki niekompetentnych „zielonych”. 19 3. Brak transpozycji prawa wspólnotowego do prawa polskiego Niezgodność polskiego prawa i wynikającej z tego prawa praktyki, z prawem i praktyką Wspólnoty Europejskiej jest ważną przyczyną większości problemów związanych z wdrażaniem DR i DP. Kolejne nowelizacje ustawy Prawo wodne, jak również kolejne wersje dokumentu „Strategia Gospodarki Wodnej”, opracowane w Polsce po podpisaniu traktatu akcesyjnego zawierają zapewnienia o „pełnej zgodności” z ustawodawstwem europejskim, a po pewnym czasie ukazuje się kolejna wersja, której deklarowanym celem jest uzyskanie „pełnej zgodności’. W grudniu 2004 roku WWF Polska opracował obszerny dokument pod tytułem: „Zmiany polskiego prawa wodnego niezbędne dla pełnej transpozycji Ramowej Dyrektywy Wodnej”. Minęło 5 lat i zawarte w tym opracowaniu wnioski są aktualne. 3.1. Pozorność transpozycji Rozwiązania prawne według obecnego kształtu Ustawy stanowią jedynie pozorne przeniesienie prawa europejskiego do prawa polskiego. Przepisano bowiem szereg podstawowych postanowień DR do ustawy Prawo wodne, pozostawiając w niej zapisy często sprzeczne z duchem i literą DR, które w sposób zasadniczy utrudniają realizację jej najważniejszego celu oraz osiąganie kompromisu pomiędzy celami środowiskowymi i gospodarczymi. Te sprzeczności są konsekwencją zachowania pochodzącej z „innej epoki” struktury zarządzania zasobami wodnymi oraz tradycyjnej interpretacji roli, pozycji, celów i zadań gospodarki wodnej. Mówiąc o tradycyjnej interpretacji, mam na myśli poglądy sprzed Raportu Rzymskiego i rozszerzających go kolejnych dokumentów i postanowień o zakresie międzynarodowym. 3.2. Brak zintegrowanego w skali zlewni systemu zarządzania zasobami wodnymi Realizacja zasad rozwoju trwałego i zrównoważonego w odniesieniu do wód może być skuteczna tylko wówczas, gdy rozważania dotyczyć będą zlewni rzecznej i obejmować wszystkie wody występujące w zlewni w ich wzajemnym powiązaniu oraz wszystkie działania człowieka i procesy zachodzące w środowisku oddziaływujące na stan ekosystemów wodnych i od wody zależnych. Oznacza to konieczność 20 zintegrowanego zarządzania zasobami wodnymi zlewni (wymaga tego DR). Stwierdzono, że bez głębokich zmian legislacyjnych, realizacja zintegrowanej gospodarki zlewniowej jest w Polsce niemożliwa. Wynika to z następujących uwarunkowań: • Rozmycie kompetencji. „Prawa właścicielskie” w stosunku do wód publicznych przysługują czterem jednostkom organizacyjnym (podległym trzem ministerstwom), a ponadto Ustawa wymienia pięć ”organów właściwych w sprawach gospodarowania wodami”. Większość tych organizacji działa w granicach administracyjnych, nie hydrograficznych. • Znaczna liczba dokumentów planistycznych. Ustawa wymienia ich kilkanaście i nie tworzą one spójnego planu zintegrowanej gospodarki zasobami wodnymi zlewni zorientowanego na realizacje celów DR i DP • „Integracyjne spaghetti”. Próby opracowania schematu blokowego polskiego systemu zarządzania wodami z uwzględnieniem wszystkich ścieżek przepływu informacji i relacji decyzyjnych prowadzą do obrazu niezwykle zagmatwanego, co pozwala wątpić w możliwość efektywnego zarządzania takim systemem (potwierdzają tę opinię Dyrektorzy RZGW). • Nominalnie zasobami wodnymi zarządzają KZGW i RZGW (jedyne jednostki działające w granicach hydrograficznych). Jest to fikcja, bowiem nie można zarządzać bez władzy i pieniędzy. Władzę ma administracja rządowa i samorządowa. Pieniędzmi dysponują Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, działające w granicach administracyjnych i prowadzące własną politykę. Ponadto, tak zwane „rzeki ważne dla rolnictwa” podlegają marszałkom wojewódzkim, realizującym politykę lobby melioracyjnego (sprzeczna z celami DR i DP). Uprawnienia decyzyjne dyrektorów RZGW w stosunku do tych rzek są fikcją. • Konieczność realizacji szkodliwych dla środowiska inwestycji gospodarki wodnej (zbiorniki, regulacja rzek, obwałowania) wynika zazwyczaj ze sposobów wykorzystania terenu, ignorujących uwarunkowania naturalne. Ustawa Prawo wodne nie dają możliwości wprowadzania do planów rozwoju społecznoekonomicznego „twardych” ograniczeń, wynikających z dostępności zasobów wodnych oraz zasięgów zalewów powodziowych. Jeśli ograniczenia te nie będą 21 nadrzędnymi w stosunku do życzeniowych planów zagospodarowania przestrzennego, realizacja idei rozwoju zrównoważonego nie będzie możliwa. • Ramowa Dyrektywa Wodna wyraźnie stanowi, że za korzystanie z wód powinni płacić użytkownicy. Cena powinna pokrywać ”koszty uzyskania”, czyli m. in. koszty związane z inwestowaniem i eksploatacją (koszty ”utrzymania wód” to część kosztów eksploatacyjnych), a zwłaszcza koszty poprawy stanu ekosystemów wodnych i od wody zależnych. zdegradowanych przez użytkowanie wód. Brak takich zapisów w ustawie. Opracowanie WWF zignorowano, a Komisja Europejska pismem z dnia 26 czerwca 2008 r. wezwała Polskę do usunięcia kilkudziesięciu uchybień polegających na braku zgodności prawa polskiego z prawem wspólnotowym. Ministerstwo Środowiska pismem z dnia 20 sierpnia 2008 r. odpowiedziało na zarzuty Komisji, obiecując usunięcie uchybień. O ile wiem, obietnicy nie dotrzymano. 4. Zakończenie We wstępie ekspertyzy wyraziłem sceptycyzm w sprawie możliwości osiągnięcia celów DR i DP w Polsce. Błędy i uchybienia w dokumentach, takich jak ustawa Prawo wodne, Wodno-środowiskowy program kraju, Plany gospodarowania wodami w dorzeczach można łatwo poprawić – trzeba tylko literalnie wykorzystać ustawodawstwo i zasady dobrej praktyki Wspólnoty Europejskiej. Niestety, żeby osiągnąć cele DR i DP trzeba to, co zapisano, zrealizować. Istniejący w Polsce system gospodarowania wodami jest anachronizmem pochodzącym z innej epoki. Dopóki celami gospodarki wodnej było „zaspokojenie uzasadnionych potrzeb wodnych” (bez określenia, kto i w oparciu o jakie kryteria, uznaje potrzeby za uzasadnione), a źródłem finansowania budżet państwa, system ten funkcjonował. Doprowadziło to do sytuacji, gdy w Polsce: Degradację wód traktowano jako koszty rozwoju, a eskalację szkód powodziowych jako skutek niedostatecznego finansowania. Jednocześnie biura projektowe pracowały pełna parą, a przedsiębiorstwa budownictwa wodnego z zapałem budowały zapory i progi, regulowały rzeki i potoki, osuszały tereny podmokłe. Użyłem czasu przeszłego, ale naprawdę opisana działalność trwa w najlepsze. Oto przykłady: Realizowany jest (na mocy ustawy sejmowej!) „Program dla Odry 2006” Powielono w nim najgorsze wzory z okresu realnego socjalizmu – próbę realizacji 22 zasady: „każdemu wedle potrzeb”. Dostali swoją działkę melioranci, specjaliści od regulacji i zabudowy rzek i potoków, zwolennicy żeglugi i energetyki wodnej. W dążeniu do uzyskania pełnej akceptacji społecznej, zrobiono ukłon w stronę ekologów. Brak było tylko refleksji nad sensownością przedsięwzięcia i ogromnych nakładów. Opiniowałem ten program dla Sejmu, zainteresowani mogą negatywną i, moim zdaniem, uzasadnioną opinię znaleźć w archiwach Sejmu. Znamienne dla skutków podejścia tradycyjnego są „osiągnięcia” uzyskane w ramach działań podjętych po powodzi 1997 roku w zlewni Odry. Miałem okazję bliżej je poznać, biorąc udział we wstępnych pracach nad projektem modernizacji Wrocławskiego Węzła Wodnego. Napisałem obszerny raport wstępny, oceniający podstawy hydrologiczne projektu i wyniki symulacji pracy projektowanych zbiorników retencyjnych. Wykazałem, że 12 lat po powodzi i wydatkowaniu znacznych środków, stan zabezpieczenia przed powodzią w dolinie Odry powyżej Wrocławia gwarantuje, iż powtórzenie się sytuacji hydrologicznej z lipca 1997 roku spowoduje straty materialne większe niż wówczas. Wykazałem, że kontynuacja zaplanowanych działań przyniesie realne koszty i wirtualne efekty. Główną przyczyną tego stanu jest znaczny rozwój infrastruktury na terenach zalewowych Odry i brak działań, już zrealizowanych i planowanych, realnie zmniejszających obszar zalewów. Prawdopodobnie tylko liczba ofiar byłaby aktualnie mniejsza, bowiem udoskonalono system prognoz i ostrzeżeń, a ludzie jeszcze pamiętają katastrofę roku 1997. Wnioski z mojego raportu zleceniodawca odrzucił, dotychczasowe plany są realizowane. Realizowany jest z rozmachem Program Małej Retencji. Polega on na budowaniu setek niskich zapór. Analizowałem kilka przypadków takich inwestycji. Nie miały one żadnego wpływu na wyrównywanie odpływu rzecznego, ze względu na zbyt małą pojemność. Lokalizowane są na ciekach zanieczyszczonych, co powoduje gromadzenie szkodliwych osadów, zakwity wód i zahamowanie procesów samooczyszczania. Rzeki tracą drożność dla ryb wędrownych, a poniżej zapory uruchamiana jest erozja degradująca koryto i dolinę rzeki. Brałem udział we wspólnym posiedzenie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w dniu 9 września 2009 roku w sprawie problemów ochrony przeciwpowodziowej w Polsce Podobnie jak w przypadku Programu dla Odry 2006, poproszono mnie o opinię. Podobnie jak w przypadku Odry, moja opinia została zignorowana, a ja nie 23 zabierałem głosu po wystąpieniach ministrów i posłów, bo miałem wrażenie, że będę „kopał się z koniem”. Piszę o tym, bowiem wśród licznych wypowiedzi na posiedzeniu poruszono m. in. problemy Programu dla Odry 2006 oraz budowy nowego stopnia na Wiśle. Otóż dowiedziałem się, że Program dla Odry 2006 jest wzorcem dla innych i podobny program powinien być natychmiast opracowany dla Wisły. Ze zdumieniem dowiedziałem się, że to, co w mojej opinii jest przykładem partactwa, traktowane jest przez najwyższą władzę wodną jako przykład dobrej praktyki. Aktualny kierownik Programu opowiedział o sukcesach w jego dotychczasowej realizacji i zapewnił, iż budowa zbiornika Racibórz, modernizacja Wrocławskiego węzła wodnego, budowa zbiornika Lubiąż oraz wałów chroniących Słubice zlikwiduje problem powodzi w dorzeczu Odry. Spotkało się to z aplauzem posłów, aczkolwiek wielu z nich mówiło poprzednio o lokalnych powodziach nękających co roku obszary zurbanizowane. Następnie dowiedziałem się, że niezbędny jest nowy stopień wodny poniżej Włocławka, który zniweluje możliwość katastrofy i będzie wybudowany z prywatnych środków. Podziwiam altruizm takiego inwestora, bowiem okres zwrotu nakładów oceniam na ponad 30 lat. Problem konfliktu z obszarem Natura 2000 podobno nie istnieje, bowiem realizacja nowego stopnia ratuje życie ludzkie, co upoważnia do zaniechania rygorów ochronnych. Zwolennicy takiego rozumowania, jak się wydaje, zapomnieli, że takie odstępstwo jest możliwe tylko w przypadku braku alternatywy. Niestety takie alternatywy są (n. p. budowa niskiego stopnia poniżej istniejącego lub likwidacja Stopnia Włocławek). Wydaje, się, że, jeżeli zostanie wydana pozytywna decyzja środowiskowa, to czeka nas skarga do Komisji Europejskiej i powtórka z Rospudy. Największą rewelacją było dla mnie oświadczenie Pana Prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, który stwierdził, ze mamy w Polsce system zlewniowego, zintegrowanego zarządzania zasobami wodnymi (była to odpowiedź na wątpliwości jednej z posłanek). Zważywszy, że Prezes KZGW i Dyrektorzy RZGW nie mają władzy (mają ją wójtowie, starostowie i wojewodowie), nie mają pieniędzy, a ponadto nie mają realnego wpływu na działania WZMiUW podlegające marszałkom wojewódzkim, powstaje pytanie, kto zarządza w sposób zintegrowany w skali zlewni zasobami wodnymi. Moim zdaniem odpowiedź brzmi: nikt. Obawiam się, że do podobnego wniosku dojdzie Komisja Europejska i zasądzi kary, które (to cytat) będą proporcjonalne i zniechęcające. 24 Zwracam uwagę, że reformy systemu zarządzania po roku 1989 były pozorne – polegały głownie na zmianie nazw. Departament Zasobów Wodnych nazwano Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej, Okręgowe Dyrekcje Dróg Wodnych nazwano najpierw Dyrekcjami Gospodarki Wodnej, a później Regionalnymi Zarządami Gospodarki Wodnej, WZIR zamieniono na WZIUM, próbując nowo nazwanym jednostkom przypisać nowe obowiązki, nie likwidując dotychczasowych. Ostatnio pojawił się pomysł, by administrację majątkiem skarbu państwa oddzielić od zarządzania zasobami wodnymi. To absurdalny pomysł, którego jedynym zrozumiałym celem jest pozbycie się przez KZGW i RZGW kosztownych zadań polegających na utrzymaniu i odbudowie urządzeń hydrotechnicznych. Zwracam uwagę, że te pseudo-reformy konserwowały najgorsze cechy dawnego systemu: brak zarządzania w granicach hydrograficznych, brak możliwości oddziaływania na gospodarkę przestrzenną, rozmycie kompetencji, brak możliwości egzekucji prawa, brak mechanizmów rynkowych wymuszających efektywność ekonomiczna i zmuszających do oszczędności. Pogląd, że można w starych strukturach organizacyjnych osiągnąć cele DR i DP, uważam za nonsens. Wydaje się, że przyczyną opisanego konserwatyzmu jest obawa przed odebraniem różnym grupom „praw nabytych”, a konkretnie władzy i pieniędzy. Wystarczy sobie wyobrazić demagogiczną i populistyczną wrzawę wywołaną próbą odebrania władzy i pieniędzy (związanych z gospodarowaniem wodami) starostom, wojewodom, marszałkom sejmików, radom nadzorczym funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej, aby zaniechać rzeczywistych reform. Potrzebna jest do tego wola polityczna (poparta większością głosów) i determinacja. Jak dotychczas brak było tych oczywistych uwarunkowań i to jest źródło mojego sceptycyzmu. 25