Ocalmy ogrody!

Transkrypt

Ocalmy ogrody!
Nr 1(43) Rok III Warszawa 19 stycznia 2013 r. Czytaj więcej: www.opzz.org.pl
Ocalmy ogrody!
Rada
Ogólnopolskiego
Porozumienia
Związków
Zawodowych popiera działkowców z Rodzinnych Ogrodów
Działkowych oraz organów statutowych Polskiego Związku
Działkowców w walce o nową ustawę o ROD.
Z uznaniem przyjmujemy Projekt obywatelskiej inicjatywy
ustawodawczej. Przygotowanie regulacji odnoszących się do
polskich ogrodów działkowych przez środowisko, którego one
dotyczą jest w naszej opinii optymalnym rozwiązaniem.
Rada OPZZ
Jan
Guz
Wprowadźmy godzinową płacę
minimalną!
Zbigniew
Janowski
Na Nowy Rok...
Andrzej
Chwiluk
Myśli na koniec roku…
Janusz
Śniadecki
Miłość w mowie nienawiści
Piotr
Ostrowski
Związki poza zakładami pracy.
Mity i rzeczywistość
Tadeusz
Gawin
Rok 2012 na kolei
Cezary
Żurawski
www.ocalmyogrody.pl
Belka w oku
Jan
Guz
Zbigniew
Janowski
Wprowadźmy
godzinową płacę
minimalną!
W ciągu ostatnich miesięcy pogarsza się sytuacja
na rynku pracy. Rośnie bezrobocie, spadają realne
wynagrodzenia i coraz większy odsetek pracowników zatrudnionych jest na umowy śmieciowe.
OPZZ od wielu miesięcy przeciwstawia się
negatywnym zjawiskom, niestety jednak rząd nie
reaguje na nasze rady i ostrzeżenia. Mimo obietnic
ograniczenia skali umów śmieciowych i wdrożenia
pakietu antykryzysowego, Donald Tusk nie podjął
żadnych działań na rzecz realizacji swoich
deklaracji.
Jeżeli rząd nie chce ograniczać skali umów
cywilno-prawnych, to może niech przynajmniej
postara się zminimalizować ich negatywne skutki.
Obecnie pracownik zatrudniony na umowę o dzieło
albo zlecenie nie ma żadnej gwarancji zatrudnienia,
nie otrzymuje wynagrodzenia w czasie zwolnienia
lekarskiego, nie ma prawa do urlopu, nie dotyczą go
żadne regulacje płacowe.
Dlatego proponuję wprowadzenie godzinowej
płacy minimalnej. Wszak za każdą pracę należy się
godna zapłata.
Naszym zdaniem miesięczna płaca minimalna
powinna stanowić co najmniej 50% płacy średniej.
Obecnie przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi
3510 zł brutto, a 50% tej kwoty to 1755 zł. Etatowy
pracownik miesięcznie pracuje około 170 godzin. W
związku z tym proponujemy, aby minimalna płaca
godzinowa w naszym kraju wynosiła 10 zł brutto. W
Irlandii, którą za przykład stawiał Pan Premier, jest
to kwota ponad trzykrotnie wyższa. Dlatego
liczymy, że tak pracodawcy, jak i strona rządowa
wyjdą naprzeciw naszej inicjatywie. Przecież nikt
nie powinien być zatrudniany na głodowych
warunkach.
Skala łamania praw pracowniczych jest już
olbrzymia, nawet jeżeli pracownicy mają umowy
etatowe. Pracownikom zatrudnionym na umowę o
dzieło lub zlecenie szczególnie trudno dochodzić
swoich praw. Dlatego chcemy tę sytuację zmienić i
apelujemy do pracodawców i rządu o poparcie
naszej inicjatywy.
Przewodniczący OPZZ
Jan Guz
Czytajcie również blog Jana Guza:
http://janguz.natemat.pl/
Na Nowy Rok...
Rozpoczął się nowy rok. I jak zwykle zaczyna
się od nadziei i obaw. Te pierwsze i drugie wiążą się
zwykle z najbliższymi nam sprawami, z naszą
rodziną, naszą pracą, często naszym zdrowiem. Te
drugie dotyczą najczęściej spraw kraju, wydarzeń w
Europie i na świecie. Rzadko wprost wiążemy jedne
z drugimi. I nawet jeśli naprawdę zdajemy sobie
sprawę z tego, że obydwie te sfery są wzajemnie
powiązane to bronimy się przed tą wiedzą i
emocjonalnie staramy się uczynić z naszego życia
„wyspę” chronioną przed wpływem świata zewnętrznego, odporną na kryzys, biedę, globalne
zagrożenia. To normalne i naturalne. Nie da się na
co dzień żyć sprawami całego świata.
Ale wszystko wskazuje na to, że w tym nowym
roku to co „na zewnątrz” silniej niż dotychczas
zapuka do naszych drzwi. Polska już nie jest
„zieloną wyspą” w europejskim kryzysie. I nie
będziemy już prymusem w unijnym wzroście
gospodarczym. Co nie znaczy, że we własnym domu
i we własnym kraju powinniśmy usiąść i poczekać
na lepsze czasy, liczyć na to, że gdy poprawi się u
innych to poprawi się też u nas.
To jest czas życzeń na Nowy Rok dla nas, ale też
dla naszych sektorów. I oczywiście możemy sobie
życzyć, żeby w budownictwie wróciła dobra
koniunktura z minionych lat, żeby było dużo
dobrych miejsc pracy, żeby wszyscy wszystkim
płacili w terminie, nie oszukiwali się w całym
łańcuchu od inwestora (także państwowego) po
najmniejszego podwykonawcę. Chcemy sobie
życzyć, żeby firmy przemysłu wyrobów budowlanych mogły wykorzystać cały swój potencjał i miały
gdzie sprzedać swą produkcję. Powinniśmy życzyć
tego samego drzewiarzom i meblarzom uzależnionym w dużej mierze od popytu w innych krajach
Europy. Ale przecież wiemy, że polskie budownictwo uzależnione jest od stanu całej gospodarki,
od firm wielu sektorów, które ostatnio przestały
inwestować. I zależne jest także od rządowych
zamówień infrastrukturalnych, które pozostają
wielką niewiadomą. Zależne jest też od dobrego
prawa i programów społecznych w sferze mieszkaniowej. Polski rynek materiałów budowlanych
zależny jest od tego samego. Cement, wapno, gips
czy kruszywo nie będą się sprzedawać, jeśli nie
będzie inwestycji. Przemysł drzewny i meblarski jest
zależny w dużej mierze od popytu zagranicznego i
powiązany z europejskimi sieciami produkcji i
zbytu. Krajowy rynek będzie miał dla niego duże
znaczenie, jeśli będą mieszkania, które można
wyposażyć i ludzie, którzy będą mieli za co wyroby
tego przemysłu kupić.
Leśnikom możemy życzyć tego, aby nie było
gorzej i żeby nikt znowu nie zaczął kombinować
wokół struktury i własności Lasów Państwowych.
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
2
Czyli można dużo życzyć i nic nie można
zrobić? Można, i to bardzo wiele.
Czas więc na prawdziwe życzenia dla naszych
branż i sektorów. Życzymy sobie, aby panie i
panowie, których wynajęliśmy na kilka lat do pracy
w parlamencie i rządzie zaczęli wreszcie zarabiać na
pieniądze, które im płacimy. Żeby przestali wreszcie
myśleć wyłącznie o oszczędnościach i dodatkowym
obciążaniu najczęściej tych, którym i tak najlepiej
się nie powodzi ale pomyśleli o inwestycjach, rynku
pracy i generowaniu popytu przez tworzenie nowych
miejsc pracy.
Rządowi, jak dotąd, chodzi głównie o oszczędności. To głupie i krótkowzroczne.
Trzeba więc nadal budować drogi krajowe i
umożliwić budowanie dróg samorządom. Zamiast
znęcania się nad spółdzielczością trzeba uruchomić
prawdziwe programy wspierania budownictwa
mieszkaniowego na wielką skalę, bo to tworzy
wielki popyt. Trzeba przestać udawać aktywność w
tym obszarze i skończyć z ględzeniem, że spóźniony
i okrojony program MDM zmieni coś w znaczący
sposób.
Trzeba zmienić prawo i chory sposób stanowienia prawa, w którym najważniejsza jest wygoda
urzędnika siedzącego za biurkiem i oderwanego od
rzeczywistości a decydujące zdanie na końcu i tak
ma najczęściej lobbysta albo oszołom załatwiający
jakieś własne porachunki.
Będą drogi i inne kluczowe inwestycje (w tym
energetyczne), będzie rzeczywista polityka mieszkaniowa to będą też zamówienia dla firm budowlanych, będzie zbyt na materiały budowlane,
będzie rynek zbytu dla przemysłu drzewnego i
meblarskiego.
I będzie praca. Marzeniem Polaków nie jest
siedzenie w domu, albo emigracja z kraju bez
perspektyw, ale o zrównoważonym i oszczędnym
budżecie i o równie zrównoważonym bezrobociu na
poziomie 20%. Marzeniem Polaków nie jest utrzymywanie do końca życia swoich dzieci, w kraju, w
którym bezrobocie wśród młodych już zbliża się do
30%.
Z rozbawieniem ale i przerażeniem słuchamy
odkrywczych wypowiedzi pań i panów z partii
centrum, prawicy i (niestety też) lewicy, że
gospodarka neoliberalna nie jest jednak najlepszym
rozwiązaniem i bez interwencji pastwa kryzysu
przezwyciężyć się nie da. I w zasadzie w ogóle nie
da się normalnie funkcjonować. To śmieszne, bo my
to już wiemy od dawna a starzy kapitaliści na
„zgniłym” Zachodzie wpadli na ten pomysł jeszcze
wcześniej. To dobrze, że polscy liberałowie we
wszystkich ugrupowaniach mają wreszcie tę nową
świadomość. Życzmy sobie, aby tę świadomość
szybko przekuli w czyny, bo są mocno spóźnieni i
świat im trochę odjechał.
Nie całe zło tego świata pochodzi jednak od
rządu. To my ich wybraliśmy i potem pozwoliliśmy
się ogłupiać siedząc w domu przed telewizorami.
Nie da się dalej tylko siedzieć i kibicować. Nie da
się tego co nas otacza wyłączyć, tak jak programu w
telewizorze. Musimy być bardziej aktywni i wymagający. Musimy współpracować i żądać efektów
pracy. Politycy uważają, że „dostali mandat” na
cztery lata i przynajmniej przez trzy mogą robić co
chcą a przez kolejny obiecywać coś, czego nikomu
nie mają zamiaru dać. Musimy tych, którym daliśmy
mandat rozliczać z pracy nie tylko co cztery lata, ale
na co dzień. Tylko wtedy można będzie skończyć z
lenistwem, niekompetencją, oderwaniem od rzeczywistości i prywatą tych, którzy podejmują złe
decyzje. W firmie, w urzędzie, w parlamencie i w
rządzie.
U nas w domu za złe decyzje płacimy sami. I tak
powinno być też gdzie indziej. Musimy też przestać
się wzajemnie oszukiwać. Pracodawcy, którzy
mówią o koniecznych wyrzeczeniach i wspólnocie
ludzi w firmie a jedynym ich pomysłem na wyjście z
kłopotów jest redukcja kosztów pracy, nie są wiarygodni i uczciwi. Pracownicy, którzy nie rozumieją
co to jest etyka i jakość w pracy i nie obchodzi ich
przyszłość firmy nie są uczciwi wobec innych
pracowników i pracodawcy.
Życzmy sobie więc mądrych i uczciwych
polityków, mądrych i uczciwych pracodawców i
mądrych i uczciwych współpracowników. I stosujmy to także do siebie. I oby nie były to „pobożne”
życzenia.
A tak zupełnie prywatnie, życzmy sobie aby
nasze domy dalej były trochę „zielonymi wyspami”
w kryzysie, aby nasze rodziny były bezpieczne, aby
dopisywało nam zdrowie i na koncie zawsze były
jakieś cyfry przed wieloma zerami. I żeby było
więcej nadziei niż obaw.
W tym Nowym Roku przyda nam się to
szczególnie.
Przewodniczący
Związku Zawodowego „Budowlani”
Zbigniew Janowski
________________________________________
Andrzej
Chwiluk
Myśli na koniec roku…
Koniec roku to dobra okazja do podsumowań. A
ostatnie wydarzenia, które mają miejsce w polityce
wskazują, że po raz kolejny Związek Zawodowy
Górników w Polsce ma rację. Przestrzega1iśmy
wielokrotnie, że wybór Platformy Obywatelskiej to
zła droga. I mamy efekty: totalne aroganctwo
władzy. Dzisiaj pracownik, obywatel jest przedmiotem, a nie podmiotem w działaniu politycznym. Nikt
z nami nic nie konsultuje – mówię to w szerokim
kontekście społecznym, nie tylko związkowym. Do
tego niekompetencja ludzi mianowanych na różne
stanowiska jest tak rażąca, że obezwładnia swoją
ignorancją. Nie ma żadnych działań rządu, które
wychodziłyby naprzeciw rozwiązywania problemów
ludzi. W zamian partia władzy skupiła się na pijarze,
na tym jak utrzymać rządy. Ostatnia decyzja
wicepremiera Pawlaka pokazała, że człowiek jest w
stanie zrezygnować z takich funkcji widząc marazm
polityczny Oczywiście on tego głośno nie powie, bo
jest koalicjantem, ale rezygnacja z tej funkcji
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
3
wicepremiera to koniec legitymizacji tego rządu.
Jako jedyne społeczeństwo w Europie zostaliśmy
omamieni obietnicami i wszelakimi propozycjami
oraz zapowiedziami zielonej wyspy. Jesteśmy przez
to postrzegani, jako dziwny naród. Wszystko się
obcina, wydłuża się wiek emerytalny, obniża place,
nie ma nowych miejsc pracy, a ludzie dalej nie
protestują. Tymczasem w Europie nie ma dnia bez
demonstracji czy strajku. Wystarczy spojrzeć na
Hiszpanię, Portugalię, Francję, Niemcy, Czechy czy
inne kraje. Wszędzie protestują przeciwko cięciom
socjalnym.
Schodząc na szczebel związkowy, choć mogę
być skrzywiony ich działaniami w UE muszę
powiedzieć, że tam żaden polityk nie może pozwolić
sobie na obniżanie prestiżu lidera związkowego.
Tam związki zawodowe są szanowane, mają pozycję
– jako instytucja dialogu społecznego, bez której nie
da się nic zrobić. W Polsce mamy przeciwną
sytuację. Związki zawodowe nikomu nie są
potrzebne, a przecież zostaliśmy jako ostatnia siła
mogąca obronić ludzi najsłabszych, których system
tak dopiął, że sami sobie nie dają rady. Nie dotyczy
to wszystkich, ale ok. 1/3 społeczeństwa i obszar tej
biedy się rozszerza. ZZG w Polsce próbuje temu
sprostać. Zawsze stoimy blisko ludzi i choć może
niekiedy nie uchroniliśmy się przed wpadkami, to
jednak jak to ktoś powiedział, jak się nic nie robi to
się nie popełnia błędów. My potrafimy się do nich
przyznać i powiedzieć przepraszam, albo znaleźć
wyjście z trudnej sytuacji.
Minął rok. Podsumowujemy nasze budżety,
nasze działania. Ważne by były skuteczne, byśmy
mogli wejść w nowy rok z pełnym zapałem.
Społeczeństwo polskie powoli dojrzewa i mam
nadzieję, że pójdzie za głosem liderów związkowych, by bronić praw pracowników, które nie
zostały jeszcze zabrane przez liberalnych polityków
stojących u steru władzy.
Przewodniczący Rady Krajowej Związku
Zawodowego Górników w Polsce
Andrzej Chwiluk
________________________________________
Janusz
Śniadecki
Miłość
w mowie nienawiści
Płynie przez kraj fala miłości, która ustami
przedstawicieli rządu ma nieść potop wolności w
państwie obywatelskim. Dowodem na ten ciągły
rozwój dobroci są zapowiedzi o konieczności
odbierania przywilejów pracowniczych, które jak się
przypuszcza podstępnie uzyskały związki zawodowe
w jakiejś innej, bliżej nieznanej rzeczywistości.
Nauka nadal nie odkryła, czy powyższe winno
się wiązać ze słowami premiera ze świątecznego
klipu o potrzebie zgody? Gdzie w tym samym dziele
sztuki filmowej szef rządu dodaje: „Mamy w końcu
tylko siebie”.
Oczywiste jest, że my mamy premiera a premier
ma nas! Opierając się tylko na mowie miłości to
pewnie by dorzucił: – Mam was i to głęboko w
…sercu. Prawdopodobnie inny kontekst w ustach
premiera byłby w mediach przypisany tylko
wrodzonemu krasomówstwu, którego szefowi rządu
oficjalnie nie zbywa. Ugruntowana w ten sposób
bezgraniczna dobroć i troska o wszystkich przestaje
dziwić (?), a potrzeba ograniczenia przywilejów
pracowniczych staje się naukowo udowodniona.
Zapewne też – nie bez powodu – w drugim
exposé Donalda Tuska pojawiają się następujące
słowa: „jeśli chodzi o uprzywilejowane warunki
przechodzenia na emeryturę w górnictwie, będziemy
proponowali utrzymanie tych przywilejów wyłącznie
dla tych, którzy pracują bezpośrednio przy
wydobyciu”. Uruchomił premier w ten sposób
kolejny, zmasowany atak dobroci i mowy miłości.
Wiernie, zgodnie z naturalnym prawem stada,
zawtórował szefowi minister transportu Sławomir
Nowak. Ogłaszając konieczność likwidacji przywilejów w PKP, bo: „są rozdęte ponad miarę”. Do
chóru miłujących włącza się, jak zawsze niezawodny, Leszek Balcerowicz (Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR) ze swoją „Analizą FOR”:
„Trzy nadmierne przywileje związków zawodowych
w Polsce”.
Jak śpiewał Jerzy Stuhr: „…Czasami człowiek
musi, inaczej się udusi…”. Dlatego niezbędne jest
stawianie czoła obłędowi i fałszywej narracji. Czym
jest ten przywilej wplatany w każdą wypowiedź
przedstawicieli władzy i ich adoratorów? Jest czymś
złym. Bo taki jest powszechny odbiór obywateli.
Mimo, że takie samo znaczenie ma słowo uprawnienie. Przewrotnie rozpatrzyć to można na
przykładzie tych, którzy te wrażenie tworzą.
Posłowie posiadają uprawnienia do: mieszkania
w Warszawie – na wynajęcie otrzymują pieniądze,
darmowe loty po Polsce – bez limitu, darmowe
przejazdy autobusami, darmowe przejazdy pociągami, sejmowe limuzyny, darmowe przesyłki pocztowe, komputery i darmowy serwis informacyjny,
pieniądze na nocleg poza Warszawą i miejscem
zamieszkania, delegacje zagraniczne, … itd.
Jak brzmiałby komunikat: Premier, co tydzień na
koszt podatnika, korzysta z ostatniego sprawnego w
tym kraju samolotu, latając do domu z Warszawy do
Gdańska i z powrotem!
Czy w ten sposób generowane cyklicznie koszty
(o wartości, mniej więcej, mercedesa) są uprawnieniem czy już rozdętym przywilejem?
Brzmi równie miłośnie jak przykłady dobrodziei.
Nieprawdaż?
W sprawie PKP również można odkryć, co
zakryte mową miłości. Koleje śląskie, decyzją
obecnej koalicji rządzącej, zostały przekazane w
administrację samorządom. Pomysł był fatalny – co
udowadnia rzeczywistość – bo środki nie poszły za
decyzją. Władza w ten sposób uchyliła się od
odpowiedzialności przerzucając ją na innych. Stąd
katastrofa śląskich kolei weszła w fazę, tzw.
szczególnej troski ministra transportu Sławomira
Nowaka. Problem rząd sam sobie stworzył, a teraz
będzie go sam usuwać, np. mową miłości o
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
4
rozdętych przywilejach pracowniczych.
Genialnie proste, biorąc pod uwagę, że również
minister transportu ma głęboko w „sercu”
inteligencję obywateli.
W mowie i czynie, z duchem liberalno-demokratycznym na sztandarze, podąża za władzą „ojciec
kapitalizmu” Leszek Balcerowicz. Ratujący od
zawsze nasz biedny kraj przed upadkiem gospodarczym. Tracąc chyba z oczu fakt, iż mógł się stać,
nieopacznie, prekursorem istniejącego bezrobocia i
„śmieciowych umów”, rabunkowej prywatyzacji,
braku własnego przemysłu, braku własnych banków,
upadającej służby zdrowia, braku widoków na
emerytury, pracy do 67 roku życia, długu publicznego sięgającego „Himalajów”, korupcji i biurokracji, panoszącego się bezhołowia, ukrytej cenzury
i pełzającej autokracji … No cóż, coś się nie udało i
uczniowie przerośli mistrza.
Konsekwentnie „ekonomiczny guru” bezrefleksyjnie zaczerpnął z głównego nurtu i za całe zło
obarczył związki zawodowe.
I tylko Donald Tusk, i Sławomir Nowak, jak i
Leszek Balcerowicz zapomnieli (nie będąc
pracodawcami), że te groźne przywileje pracownicze są uprawnieniami wynikającymi z
obecnego prawa, którego wszyscy (1989 rok) się
domagali, a obecnie chcą zniszczyć!
Perspektywy ogłupiania narodu, zawsze były
ponętną formą zachowania władzy. Tylko, że
uprawianie takiej polityki w nieskończoność jest
niemożliwe. Z tym się trzeba liczyć. Naśladownictwo (państw UE) nigdy nie pozwalało na
postęp, bo jest to dreptanie za innymi a nie ich
wyprzedzanie. Brak własnych rozwiązań, własnego
sposobu na rzeczywistość jest cofaniem się i
wpadaniem w objęcia sił, które wykorzystają takie
uzależnienie. Stąd bełkotem pozostaje „zachwyt”
nad mową miłości i nienawiści oraz grzęźnięcie w
bagnie liberalizmu, który staje się pułapką w idei
upolityczniania wszystkiego. Również kagańcem
pustosłowia staje się instrumentalnie głoszona
tolerancja. Trzeba zgodnie z tą filozofią być
tolerancyjnym dla homoseksualistów i ich praw,
wyzwolenia kobiet i odrzuceniu przemocy w
rodzinie, seksu i religii, wolności dla słowa, itp.
Związki zawodowe i pracownicy widocznie nie
mieszą się w liberalno-demokratycznym ustroju? Bo
co ma wspólnego taki liberalizm i demokracja z
robotnikiem, który np. jest wyzwolony seksualnie,
nie kryje się z homoseksualizmem, jest buddystką i
kobietą – i o zgrozo – należy do organizacji
związkowej. Czy w tej formie stanie się kochanym
przez władzę?
Sięganie absurdów śmieszy, ale „ten się śmieje,
kto się śmieje ostatni”.
Przewodniczący Zrzeszenia Związków
Zawodowych Energetyków,
Janusz Śniadecki
________________________________________
Wydaje
Biuro Prasowe OPZZ
Redaktor Grzegorz Ilka,
00-924 Warszawa, ul. M. Kopernika 36/40,
tel. (022) 551-55-04, e-mail: [email protected]
Piotr
Ostrowski
Związki
poza zakładami pracy.
Mity i rzeczywistość
Zarówno politycy, pracodawcy jak i dziennikarze systematycznie podkreślają w swoich wypowiedziach, że polski model zbiorowych stosunków
pracy, zakładający istnienie struktur związkowych
na poziomie zakładu pracy jest wyjątkiem w Europie
i powinien być szybko zastąpiony konstrukcją, w
której struktury związkowe funkcjonują poza
zakładem pracy.
Zbigniew Chlebowski, niegdyś przewodniczący
klubu Platformy Obywatelskiej powiedział dla
Państwowej Agencji Prasowej w dniu 13 sierpnia
2009 r.: „należy się zastanowić, czy związkowcy
muszą być opłacani ze środków pracodawców, a
siedziby związków powinny być na terenie zakładów”. W dniu 18 maja 2011 r. na portalu gazeta.pl
mogliśmy przeczytać m.in., że „pracodawcy domagają się zmian w ustawie związkowej. Chodzi im o
podniesienie progu reprezentatywności do 33 proc.,
wyprowadzenie związków poza firmę oraz finansowanie ich tylko ze składek członkowskich, czyli
pozbycie się działaczy etatowych opłacanych przez
zakład pracy.”
Jak jest naprawdę? Czy faktycznie polski model
stosunków pracy znacząco różni się od tych w
innych krajach Unii Europejskiej? Czy jesteśmy
wyjątkiem zakładowych struktur związkowych w
morzu związków zawodowych poza przedsiębiorstwami w innych krajach? Przyjrzyjmy się jaka jest
prawda.
Europejska różnorodność
Przedstawicielstwa pracowników różnią się od
siebie w całej Europie, łącząc zarówno reprezentacje
poprzez lokalne struktury związkowe i rady pracowników (lub podobne struktury wybierane przez
wszystkich pracowników). W obrębie 27 państw UE
oraz w Norwegii możemy wyróżnić:
a) 4 państwa, w których główną formą reprezentacji są rady, bez ustawowych rozwiązań dla
związków zawodowych w miejscu pracy,
b) 11 krajów, gdzie mamy do czynienia z połączeniem obu form, choć raczej z dominacją
związków zawodowych,
c) 8 krajów, w których reprezentacja pracownicza
wyłaniana jest właściwie tylko przez związki
zawodowe,
d) 5 państw, gdzie związki zawodowe są jedynym
kanałem reprezentacji, ale od niedawna prawo
dopuszcza także inne formy reprezentacji.
W wielu krajach obraz skomplikowały nowe
przepisy krajowe implementujące dyrektywę UE
ustanawiającą ogólne ramowe warunki informowania i przeprowadzania konsultacji z pracownikami
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
5
we Wspólnocie Europejskiej (2002/14/WE). Jedną
wspólną cechą większości państw jest to, że związki
zawodowe odgrywają kluczową rolę.
Struktury
Istnieją znaczące różnice w formalnych strukturrach reprezentacji pracowników na poziomie zakładu pracy w obrębie 27 państw członkowskich UE
oraz w Norwegii.
Należy wyraźnie podkreślić, iż tylko w czterech
państwach – Austrii, Niemczech, Luksemburgu i
Holandii – główna reprezentacja pracownicza w
zakładzie pracy ma miejsce poprzez rady pracowników
(works councils, Betriebsrat), wybierane przez
wszystkich pracowników. Tym samym tylko w tych
czterech krajach prawo pracy nie przewiduje istnienia
zakładowych struktur związków zawodowych.
W 11 innych – Belgii, Czechach, Francji, Grecji,
Hiszpanii, Norwegii, Polsce, Portugalii, Słowacji,
Słowenii i na Węgrzech – prawo (w przypadku
Norwegii, umowa zbiorowa) przewiduje równoczesne istnienie w zakładzie pracy zarówno struktur
związków zawodowych i rad pracowników.
Jednakże w tej grupie istnieją duże różnice między
krajami. W niektórych, jak Grecja i Portugalia, rady
istnieją bardziej w teorii niż w praktyce (w Grecji
jest ich kilka i ściśle współpracują ze związkiem, a
w Portugalii tylko w dużych zakładach, gdzie
istnieją silne związki zawodowe). Sytuacja wygląda
podobnie w Republice Czeskiej, gdzie rady mogły
przez pewien okres funkcjonować tylko, jeśli nie ma
w zakładzie pracy struktury związku. Na Węgrzech,
Słowacji i Słowenii, prawa i obowiązki rady pracowników i struktur związkowych po części pokrywają się. Hiszpańskie rady pracownicze podejmują
negocjacje zbiorowe i są ściśle związane ze
związkami zawodowymi. W Belgii i Francji,
związek jest wyraźnie dominującą strukturą. Przypomnijmy, że w Polsce rady pracowników początkowo były wybierane przez reprezentatywne
organizacje związkowe. Przepisy te straciły moc 9
lipca 2009 r. uznane przez Trybunał Konstytucyjny
za niekonstytucyjne (ograniczenie praw członków
organizacji niereprezentatywnych). Obecnie rady są
wybierane niezależnie od istnienia organizacji
związkowej. W Norwegii, rady istnieją obok
reprezentacji związkowej w dużych firmach, ale ich
rola skupia się na poprawie efektywności i konkurencyjności firmy poprzez wzmocnienie kooperacji
między pracownikami, a same rady nie reprezentują
interesów pracowników.
Pięć państw – Bułgaria Estonia, Irlandia, Łotwa i
Wielka Brytania – można w pewnym sensie uznać
za pasujące do tego samego wzorca. We wszystkich
z nich, w przeszłości związki zawodowe były
jedynym kanałem reprezentacji, lecz obecnie prawo
dopuszcza możliwość powołania obieralnego przedstawicielstwa pracowników obok organizacji
związkowej. Jedną z kluczowych różnic pomiędzy tą
grupą, a krajami takimi jak Belgia czy Francja to
uznanie, iż prawa wybranych przedstawicieli są
bardzo ograniczone. W Bułgarii, Estonii i na Łotwie
to ustawa określa ich działalność, podczas gdy w
Irlandii i Wielkiej Brytanii leży to w gestii
wynegocjowanych porozumień.
W pozostałych ośmiu państwach – Cypr, Dania,
Finlandia, Włochy, Litwa, Malta, Rumunia i
Szwecja – reprezentacja pracownicza w zakładzie
pracy ma miejsce, co do zasady, w ramach
związków zawodowych, jednak ich uprawnienia
znacznie się różnią. Oczywiście istnieją specjalne
rozwiązania dla pracowników bez reprezentacji
związkowej, ale supremacja związków zawodowych
jest utrzymana w mocy. W Finlandii na przykład,
pracownicy mogą wybierać nieuzwiązkowionych
przedstawicieli tylko, jeśli nie ma związkowych
związku zawodowego lub w przypadku, gdy
nieuzwiązkowieni pracownicy są w większości. Na
Litwie też wybrana rada pracowników może być
utworzona tylko, jeśli nie ma związku zakładowego.
Rada przestaje istnieć z końcem kadencji, jeżeli w
zakładzie pracy powstanie związek zawodowy.
Wprowadzenie powyższych specjalnych rozwiązań dla pracowników nieuzwiązkowionych jest w
dużej mierze konsekwencją implementacji dyrektywy UE o informowaniu i przeprowadzaniu Konsultacji (2002/14/WE). To właśnie dyrektywa
została głównym czynnikiem zmiany zasad reprezentacji pracowników w miejscu pracy, co z
pewnością przyczyniło się do złożoności struktur.
Jednak nie była jedynym czynnikiem. Zmiana rządu
spowodowała zmiany w relacjach między radami a
związkami na Słowacji w 2007 r., natomiast
zarówno w Polsce jak i w Czechach, decyzje sądów
konstytucyjnych w 2008 r. wzmocniły pozycję rad,
kosztem związków zawodowych. W Czechach, sąd
zaskarżył zapis mówiący o tym, że rada musi zostać
rozwiązana, jeżeli powstał związek zawodowy. W
Polsce, uznano za niekonstytucyjne ograniczenie
praw członków organizacji niereprezentatywnych.
Oprócz tych zmian w strukturze, istnieją dalsze
różnice w kompetencjach przedstawicieli pracowników, progi, od których one istnieją i zasobów do ich
dyspozycji.
Kraj
Austria
Belgia
Bułgaria
Cypr
Czechy
Dania
Estonia
Finlandia
Francja
Grecja
Główna forma reprezentacji
pracowniczej na poziomie
zakładu pracy
Rada pracowników
Związek zawodowy i rada pracowników, ale związek dominuje
Związek zawodowy, ale prawo
umożliwia także wybór innych
przedstawicieli
Związek zawodowy
Związek zawodowy, ale prawo
dopuszcza także utworzenie rady
pracowników
Związek zawodowy, ale grupy
pracowników spoza związku mogą
być reprezentowali w komitecie
kooperacyjnym
Związek zawodowy, ale od 2007
roku mogą być wybierani
reprezentanci pracowników
Związek zawodowy
Związek zawodowy i rada
pracowników/delegaci załogi, ale
jeśli istnieje, to związek zwykle
dominuje
Związek zawodowy. Rada
pracowników istnieje jedynie
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
6
Holandia
Hiszpania
Irlandia
Litwa
Luksemburg
Łotwa
Malta
Niemcy
Norwegia
Polska
Portugalia
Rumunia
Słowacja
Słowenia
Szwecja
Wielka
Brytania
Węgry
Włochy
teoretycznie
Rada pracowników
Rada pracowników, jednak
zdominowana przez związki
zawodowe, które są także obecne
niektórych zakładach pracy
Związek zawodowy, jednak od
2006 r. inne struktury są
dopuszczalne
Związek zawodowy, lub rada
pracowników jeśli nie ma związku
Rada pracowników/delegaci załogi
Związek zawodowy, jednak istnieje
możliwość powołania innego ciała
Związek zawodowy. Inne formy
reprezentacji możliwe w zakładach
nieuzwiązkowionych
Rada pracowników
Związek zawodowy. „Rady
pracowników” istnieją w
niektórych zakładach. Ich rolą jest
wzmacnianie konkurencyjności
Związek zawodowy i rady pracowników, ale większość rad jest w
uzwiązkowionych zakładach pracy
Związek zawodowy. Rada pracowników istnieje jedynie teoretycznie
Związek zawodowy. Inna forma
reprezentacji pracowników jest
możliwa, ale w praktyce rzadka
Związek zawodowy i rady
pracowników
Związek zawodowy i rady
pracowników
Związek zawodowy
Związek zawodowy, jednak od 2005
r. inne struktury są dopuszczalne
Związek zawodowy i rada
pracowników
Związek zawodowy
(Rappresentanza Sindacale
Unitaria – RSU, Jednolita
Zakładowa Struktura Związkowa),
jednak wybierana przez wszystkich
pracowników
Rola związków zawodowych
Należy po raz kolejny podkreślić, iż wbrew
opiniom polityków i pracodawców, wspólnym dla
większości państw UE jest, iż to związki zawodowe
odgrywają w reprezentacji pracowników na poziomie zakładu pracy istotną rolę. Tym samym Polska
nie należy do jakiś wyjątków w tej kwestii.
Jest to wyraźne w krajach nordyckich i we Włoszech, gdzie związek jest jedynym kanałem reprezentacji, ale jest to widoczne także w tych krajach
tylko z radami pracowniczymi, jak w Niemczech,
Austrii czy Holandii, w których kandydaci związków zawodowych mają zdecydowaną większość
miejsc. W wielu krajach, w których jednocześnie
istnieją obie struktury, związki zawodowe odgrywają kluczową rolę. Dzieje się tak we Francji i
Belgii, gdzie ci sami ludzie są często zaangażowani
w działalność obu struktur, a związki dominują. W
Grecji i Portugalii rady są stosunkowo rzadkie i
najczęściej znajdują się w silnie uzwiązkowionych
zakładach pracy. Sytuacja jest nieco bardziej
skomplikowana na Węgrzech, Słowacji i Słowenii.
Obecność związków w zakładach pracy ma
również kluczowe znaczenie dla skutecznej reprezentacji w krajach, bez silnego wsparcia legistacyjnego dla związków zawodowych, takich jak
Wielka Brytania i kraje Europy ŚrodkowoWschodniej. W tych krajach poza związkami
zawodowymi istnieje realnie niewiele innych form
reprezentacji pracowników, a wydaje się mało
prawdopodobne, aby implementowane niedawno
przepisy wykonawcze dyrektyw
Sekretarz ZK OPZZ „Konfederacja Pracy”,
Członek Prezydium OPZZ
Piotr Ostrowski
________________________________________
Tadeusz
Gawin
Rok 2012 na kolei
I już mija kolejny rok. Kolejny rok tak zwanej –
ogólnie mówiąc – restrukturyzacji kolei. Warto więc
spojrzeć w tył i ocenić ten miniony czas. W 2012
rok weszliśmy z nowym prezesem PKP S.A.,
którym została Pani Maria Wasiak. Ogólnie jednak
było wiadomo, iż jest to powołanie na okres
przejściowy mając m.in. na uwadze to, że po
wyborach parlamentarnych został powołany nowy
minister resortu transportu.
Kwalifikacje nowego ministra nie napawały nas
nadzieją na lepsze czasy dla kolei. Nadzorowanie
przez ministra na peronie wprowadzania nowego
rozkładu jazdy pociągów w grudniu 2011 roku
potwierdziły te obawy. Swoją drogą jego brak przy
wprowadzaniu nowego rozkładu jazdy pociągów w
grudniu 2012 r. spowodował zapewne poważne
perturbacje w Województwie Śląskim w kursowaniu
pociągów nowej spółki Kolei Śląskich, co przeniosło
się na cały kraj. Bufonada w traktowaniu kolei, jak
fabryki cukierków, gdzie wystarczy zmienić
papierek, by cukierek sprzedawał się lepiej, została
ukarana w całej rozciągłości. Ukarany został
Marszałek województwa, ukarany zarząd Kolei
Śląskich i ukarane zostało społeczeństwo lokalne, że
nie protestowało gdy Marszałek wydawał nasze
pieniądze na tworzenie zbędnych posad, tworząc
niezdrową konkurencję dla sprawnie działających,
choć ciągle niedofinansowanych Przewozów Regionalnych, lecz uwierzyło w obiecanki. Wydaje się, że
kolejny raz spotykamy się z odwieczną prawdą, iż
mądry otacza się mądrzejszymi, a głupszy
głupszymi. Na kolei zmieniono prezesa. Znającego
się na kolei prezesa zastąpiono ekspertem w
dziedzinie finansów, ale laikiem w dziedzinie
kolejnictwa, który to powymieniał w podległych
spółkach prezesów na podobnych swojej wiedzy.
Nie można twierdzić, że to są niewłaściwi
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
7
ludzie, tylko że ich nabyta wiedza winna dziś na
kolei procentować przy naprawie finansowania
kolei, które zepsuł minister Balcerowicz w 1998 r.
wymazując z ustawy o pp. Polskie Koleje
Państwowe cały rozdział ojej finansowaniu, A
zarządzaniem spółkami kolejowymi winni się
zajmować menedżerowie znający dobrze przedmiot
działalności spółki zgodnie z deklaracją prezesa
Karnowskiego na Kongresie Kolejowym. Dopiero
po kilku latach pracy na stanowiskach nie
związanych bezpośrednio z zarządzaniem spółkami
kolejowymi po zdobyciu doświadczenia mogliby
efektywnie tymi spółkami zarządzać. Obecnie
będziemy tracić kolejne lata i duże pieniądze na
zbędne opinie mające uzasadnić ich decyzje.
Decyzje nie ich, a jakichś audytorów. A audytorzy
za błędy decyzyjne nigdy nie odpowiadali i nigdy
odpowiadać nie będą Przykładem niekompetencji w
zarządzaniu jest sprawa ulg przejazdowych dla
kolejarzy emerytów i ich rodzin. Doradcy doradzili
oszukać kolejarzy, którzy jakoby za darmo korzystają z przejazdów kolejami – tak twierdzi minister
Nowak, a wtóruje mu prezes Karnowski.
Otóż szanowni Panowie. Kolejarze korzystali z
ulg przed wojną, podczas okupacji i w PRL. Dziś
korzystają z najniższej ulgi, jaka przez lata wśród
kolejarzy funkcjonowała. Przy zapisie w porozumieniu o korzystaniu z 99% ulgi, jej faktyczna
wysokość wynosi ok. 78%. I kolejarze nie są jedyną
grupą w Polsce, która z tych ulg kolejowych
korzysta, ale żeby to wiedzieć, trzeba na kolei trochę
popracować. Wtedy będzie można ocenić doradcę i
jego podpowiedzi przy podejmowaniu decyzji.
Innym przykładem niekompetencji jest twierdzenie, że w spółce Polskie Linie Kolejowe można
zwolnić ok. 10 tys. pracowników, bo ta spółka od jej
powołania nie restrukturyzuje się, co nie jest
prawdą. I takie slogany głosi nowo powołana władza
w roku poważnych wypadków kolejowych. Można
oczywiście zwolnić wszystkich kolejarzy, jak to
było w Kolejach Śląskich i koleje pozamykać. Ale
póki będą działać, to aby zachować bezpieczeństwo,
pracowników trzeba przyjmować. Bądźmy mądrzy
mądrością innych, aby nie mówiono o nas, że Polak
mądry po szkodzie.
I jest to moje życzenie na 2013 rok dla władz
spółek kolejowych, ministra i wszystkich innych
decydentów w temacie kolei.
Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych
Pracowników Automatyki i Telekomunikacji PKP
Tadeusz Gawin
________________________________________
Cezary
Żurawski
Belka w oku
Rozmaite zdarzenia mające wspólną nazwę
„nepotyzm” pojawiają się na naszej politycznomedialnej scenie bardzo często i wzbudzają znaczne
zainteresowanie społeczne. Wspomnijmy spektakularne „odstawienie” od władzy prof. Zyty Gilowskiej
przez premiera Tuska za zatrudnienie syna w biurze
poselskim czy też liczne pretensje do premiera
Pawlaka, a to o mamę prezesa a to rzesze krewnych i
znajomych na lukratywnych stanowiskach.
Każde z tych zdarzeń wywoływało potępienie i
niesmak społeczny a politycy partii przeciwnych
ciskali gromy na zmianę z deklaracjami, że w ich
partach takie karygodne związki i protekcjonalizm
nie istnieją, mało tego, są niemożliwe dzięki
wysokim standardom etyczno-moralnym. Po takiej
deklaracji mijało kilka tygodni i dowiadywaliśmy
się, że rozkwita kolejna afera z pod znaku „krewni i
znajomi króliczka” z udziałem wczorajszych
„Katonów” w sprawie czystości życia publicznego.
Zastanówmy się, zatem nad istotą zjawiska
zwanego nepotyzmem. Czy rzeczywiście jest tak
szkodliwe jak mówią o nim ci, którzy przyłapali
przeciwnika politycznego na tym procederze?
Jeżeli w mediach pojawi się informacja o
przypadku nepotyzmu, a szczególnie dotyczy to
osób ze sfery władzy, podnosi się głos słusznego
oburzenia. Ale nikt nie potępia nepotyzmu we
własnym lokalnym środowisku. Mamy rodziny
przyjaciół, mamy swoją osobistą sieć powiązań i
zależności. Na tym poziomie nie dziwi nas i nie
gorszy, że nasi bliscy załatwiają sobie wzajemnie
różne sprawy. Nepotyzm jest akceptowany społecznie, jeżeli dotycz naszego własnego podwórka.
Jako ciekawostka, w niektórych kulturach nie
tylko jest akceptowany, lecz stanowi normę społeczną. W japońskiej firmie, mając do wyboru zatrudnienie „obcego” i kolegi ze studiów, wybieramy
„kumpla”, czemu nikt się nie dziwi. Przecież znamy
go od dawna, mamy do niego zaufanie. Jest jednak
pewna różnica w porównaniu z naszym społeczeństwem. Nepotycznie zatrudniony przez japońskiego
szefa pracownik, prędzej popełni samobójstwo niż
rozczaruje pracodawcę. U nas splendor wuja na
stanowisku przysłania bardzo często ignorancję i
zwalnia z angażowania się w pracę firmy.
Generalnie nepotyzm to zjawisko szkodliwe.
Tworzy zamknięte lokalne elity władzy lub interesów. Sprzyja tworzeniu relacji korporacyjnych
wykluczających z rynku ludzi z zewnątrz
środowiska. Ma też charakter korupcyjny, gdyż
powoduje stosowanie innych norm dla swoich a
innych dla obcych. Psuje rynek pracy gdyż niszczy
zdrową konkurencję.
Czy można zniszczyć nepotyzm metodami
prawnymi? NIE!
Dopóki będziemy go akceptować we własnym
środowisku, jeżeli dopuścimy nieformalny układ
nepotyzm będzie nieśmiertelny.
Za nim zapłoniemy słusznym oburzeniem w
związku z kolejną publikację typu, „kto, co, komu i
za ile” popatrzmy na najbliższe otoczenie. Nepotyzm nie rodzi się na szczytach władzy, choć czasem
tam dociera. Jego kolebką są małe lokalne
środowiska, grupy znajomych przyjaciół i krewnych.
Żeby rozkwitł, wystarczy brak poczucia
przyzwoitości, niejasne prawo, egoizm i chęć zysku.
Biuro Prasowe OPZZ,
OPZZ „Konfederacja Pracy”
Cezary Żurawski
O czym piszą związkowcy nr 1(43) 19 stycznia 2013
8