Kliknij tutaj... - Parafia św. Krzyża w Kobylnicy
Transkrypt
Kliknij tutaj... - Parafia św. Krzyża w Kobylnicy
LIST Z MARYSINA Drodzy moi! Minęło już 6 tygodni, jak zwyciężyła mnie poważna choroba i byłem zmuszony opuścić swoją ukochaną parafię. Wszystko stało się tak nagle… Przygotowywaliśmy się właśnie do najważniejszych dla chrześcijan świąt. Był to czas, kiedy lubiłem Was pytać – Jak często patrzysz na Krzyż?... a w czasie naszych rozważań pasyjnych prosiłem razem z Wami naszego Ojca w niebie o to, by pozwolił nam podejść blisko swojego krzyża. Byśmy umieli się wsłuchać w to, co Krzyż Chrystusa mówi do każdego z nas. Dzisiaj rozumiem bardzo dobrze, że moje życie w pewnej chwili zostało zagrożone. Nie wiem, jakie plany do końca ma wobec mnie Pan Bóg – wszystko przyjmuję, z każdą Jego wolą zgadzam się. Ale dzisiaj bardzo dobrze wiem jedno. Mam wokół siebie w bliższym i dalszym otoczeniu ogromnie dużo życzliwych osób. Rację miał śp. Ks. Ludwik Bielerzewski, nadając swojej książce tytuł „Ksiądz nie zostaje sam”. Jestem dzisiaj pewien, że to właśnie Wasze wielkie zjednoczenie w modlitwie za mnie, zadziwia czasem lekarzy i rehabilitantów i sprawia, że stopniowo odzyskuję utraconą sprawność. Czy wróci ona w pełni, wie jedynie Pan Bóg. Ufam, że tak – że z Jego strony było to może tylko ostrzeżenie: „ i ty zatrzymaj się na chwilę”. W wielu momentach dla mnie trudnych, przywołuję w myślach treści odebranych świątecznych kartek i licznych smsów. Bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie dowody troski, zainteresowanie, za telefony i pozdrowienia przekazywane za pośrednictwem moich bliskich. Wiem od mojego zastępcy – Ks. Pawła, że otaczają mnie modlitwą nasi kochani Chorzy. Proszę im powiedzieć, że w tych dniach właśnie o Nich pamiętam w sposób szczególny. Obejmuję każdego dnia serdeczną modlitwą całą parafię . Kochani – bardzo za Wami tęsknię. Jednocześnie jednak z całego serca dziękuję wszystkim, którzy chcieli mnie odwiedzić - jeszcze w szpitalu w Poznaniu i już tutaj w Marysinie, a jednak uszanowali prośbę moją i lekarzy i podarowali mi tak bardzo potrzebny spokój. Najbardziej dokuczliwa jest afazja - problem z mową. Kiedy brakuje słownego kontaktu, bardzo krępują wizyty. Bardziej widoczna jest bezradność… Dziś Panu Bogu dziękuję za to, że powoli kontakt słowny wraca, chociaż śmieją się ze mnie, że sporo w mojej mowie jest jeszcze chińszczyzny. Dzień spędzam niestety na wózku inwalidzkim. Ale muszę się Wam kochani pochwalić, że coraz więcej chodzę – wprawdzie o kuli i z rehabilitantami w pobliżu, ale chodzę – także po schodach. Myślę, że mogę zdradzić Wam moje wielkie marzenie. Bardzo chcę opuścić już mury szpitalne, mimo tego, że szpital zaczyna protestować. Każdy następny dzień staje się jednak coraz bardziej ciężki i przytłaczający. Dlatego niebawem dzięki miłości i ogromnej życzliwości moich bliskich będę już bliżej parafii, podejmę bardzo intensywną rehabilitację domową i ze wszystkich możliwych sił się postaram, żeby szybko wrócić do Kobylnicy. Chciałbym bardzo pierwszy raz odprawić Mszę Św. w naszym kościele w poniedziałek 3. czerwca. Dziękuję bardzo w tej chwili za to, że tą datę każdego roku pamiętają Członkowie Żywego Różańca. To dla mnie zawsze bardzo ważny dzień – rocznica moich kapłańskich święceń. Każdego roku w tym dniu dziękuję Panu Bogu za swoje powołanie. W tym roku pragnę podziękować za uratowane życie i za to, że jest szansa na powrót do pełni sił. Postaram się tej szansy nie zmarnować. Wiem jednak doskonale, że wtedy, kiedy po tak długim, bardzo ciężkim czasie spojrzę na Was od ołtarza, to górę wezmą emocje i wzruszenie i poprawną polszczyzną niewiele powiem, a chińskiego i tak nie zrozumiecie – tym bardziej, że wtedy tej pełnej sprawności też jeszcze nie będzie. Dlatego dzisiejszy list do Was. Przywołuję w myślach czas minionych lat – Uroczystość Wniebowstąpienia – pięknie ubrany kościół, biel dziecięcych szat…. radość na twarzach… z jednej strony dobrze, że u nas w tym roku nie ma I - szej Komunii Świętej. Ks. Paweł ma mniej kłopotu. Chciałem Wam powiedzieć, że to wspaniały kapłan – całym sercem oddany zagubionym ludziom, a w ostatnich tygodniach także naszej Wspólnocie i mnie. Kochani szanujcie i kochajcie Go. Ma przeze mnie teraz znacznie więcej kłopotów i trosk….. Drodzy moi – wiele razy powtarzałem, że z wysokości Krzyża widać więcej, widać lepiej. Mówiłem wtedy o Krzyżu Chrystusa. Dzisiaj dodam, że również z wysokości swojego Krzyża widać lepiej i więcej. Pod jednym warunkiem – trzeba ten krzyż umieć przyjąć i zaakceptować. Mnie się to udało i dlatego z jeszcze większym przekonaniem będę kiedyś śpiewał „ każde cierpienie ma sens” . Moje również . Podobno kilka osób się trochę zmieniło – jak twierdzą, teraz ponad rzeczami dotąd ważnymi, widzą również te ważniejsze. To dobry znak. Ja chcę Was w ostatnim słowie zapewnić, że całe moje cierpienie ofiaruję właśnie za Was - za całą Wspólnotę, której patronuje wywyższony na Krzyżu Chrystus. Pamięcią modlitewną obejmuję młodzież przygotowującą się do Sakramentu Bierzmowania, a także wszystkie osoby zagubione, stojące trochę dalej od kościoła. Jeszcze raz dziękuję za modlitwy i nadal serdecznie o nie proszę . Pozdrawiam wszystkich w Panu Wasz proboszcz - Ks. Tadeusz Peliński