wystąpienie Kazimierza Klugiewicza
Transkrypt
wystąpienie Kazimierza Klugiewicza
SSN Kazimierz Klugiewicz Temat II części Konferencji - "nadzór prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych nad pracą orzeczniczą sędziów" - początkowo wydał mi się czysto prowokacyjny, bo jak można wyobrazić sobie w demokratycznym państwie prawnym (art. 2 Konstytucji RP) nadzór prezesa sądu, jako swoistego rodzaju czynnika administracyjnego, nad działalnością orzeczniczą sędziów, którzy zgodnie z art. 178 Konstytucji RP w sprawowaniu swojego urzędu, a nie tylko w wymierzaniu sprawiedliwości, są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom, a nadto, że nadzór nad działalnością orzeczniczą sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania sprawuje jedynie Sąd Najwyższy (art. 183 Konstytucji; art. 7 Prawa o ustroju sądów powszechnych zw. dalej: p.u.s.p.). Odnosząc się do tak postawionego zagadnienia nie sposób również, w pierwszej kolejności, nie postawić pytania: kim właściwie jest prezes sądu i jaka jest jego rola w strukturze sądownictwa powszechnego? Z jednej strony można byłoby – i nie bez pewnych racji – wywodzić, że jest to organ Ministra Sprawiedliwości, umocowany do sprawowania nadzoru administracyjnego nad podległymi mu sądami. Prezesi sądów apelacyjnych i okręgowych nie są wyłaniani przez samych sędziów, lecz w drodze nominacji dokonywanej przez Ministra Sprawiedliwości i są od niego w wieloraki sposób uzależnieni1. Z art. 22 § 2 p.u.s.p. wynika przecież wprost, że w zakresie kierowania działalnością administracyjną sądu, prezes sądu podlega prezesowi sądu przełożonego oraz Ministrowi Sprawiedliwości. Nie ma potrzeby mówić w tym miejscu o nadzorze administracyjnym w zakresie zapewnienia odpowiednich warunków techniczno-organizacyjnych oraz majątkowych funkcjonowania sądu, ale należałoby spojrzeć na nadzór w Zob. T. Ereciński (red.), J. Gudowski, J. Iwulski, Prawo o ustroju sądów powszechnych. Ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa. Komentarz, wyd. 2, Warszawa 2009, s. 90–91 i 94. 1 1 zakresie zapewnienia właściwego toku urzędowania sądu, bezpośrednio związanego ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości i innych zadań z zakresu ochrony prawnej, który jest sprawowany zarówno przez prezesów sadów, jak i przez Ministra Sprawiedliwości (odpowiednio: nadzór wewnętrzny i nadzór zewnętrzny – art. 9a § 1 i 2 p.u.s.p.). Prawdą jest, że zgodnie z art. 9b p.u.s.p., czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli, ale co dokładnie ustawodawca miał na myśli, mówiąc o nadzorze nad czynnościami bezpośrednio związanymi ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, ale zarazem nie będącymi wymierzaniem sprawiedliwości, trudno dociec i w praktyce niejednokrotnie trudno rozgraniczyć 2. Zawiłości sprawy w niczym tak naprawdę nie rozwiązuje ustawowy zapis, że zewnętrzny nadzór administracyjny nad działalnością sądów w zakresie zapewnienia właściwego toku wewnętrznego urzędowania sądu bezpośrednio związanego ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, sprawuje Minister Sprawiedliwości przez służbę nadzoru, którą stanowią sędziowie delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości. Przecież tym sędziom w omawianym zakresie nie przysługuje żadna "niezawisłość" w wykonywaniu swoich zadań zleconych im przez ich przełożonego – Ministra Sprawiedliwości, skoro są oni takimi samymi funkcjonariuszami tego Ministerstwa, jak wszyscy inni3, a z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 15 stycznia 2009 r. (K 45/07) wynika wprost, że tacy sędziowie nie mogą łączyć funkcji orzekania z wykonywaniem czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości lub innej jednostce organizacyjnej podległej Ministrowi Sprawiedliwości albo przez niego nadzorowanej, gdyż jest to niezgodne z zasadą podziału i równowagi władz, a nadto narusza też niezależność sądów, gdyż powoduje zacieranie się różnicy między wykonywaniem wymiaru sprawiedliwości, a pracą na rzecz władzy Zob. B. Banaszak, Uwagi o zgodności z konstytucją znowelizowanego prawa o ustroju sądów powszechnych, Przegląd Sejmowy 2012, nr 5(112), s. 72. 3 Zob. P. Sarnecki, Glosa do orzeczenia TK z dnia 15 stycznia 2009 r., K 45/07, LEX/el. 2014. 2 2 wykonawczej. To zaś jest niezgodne ze standardami demokratycznego państwa prawnego. Jeżeli zatem sędzia delegowany – przykładowo – do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, do działu programów, który – mówiąc kolokwialnie – urzędującego Ministra Sprawiedliwości "nie widział na oczy", nie może z powyższych względów pełnić funkcji orzeczniczych, to pojawia się pytanie, czy takie funkcje orzecznicze może pełnić prezes sądu, w jakimś sensie podległy przecież o wiele bardziej Ministrowi Sprawiedliwości? Z powyższego względu nie sposób uciec od tematu, który był przedmiotem rozważań w I części Konferencji, tj. nadzoru administracyjnego Ministra Sprawiedliwości nad sądami powszechnymi. Jedna z najsłynniejszych zasad nowożytnego konstytucjonalizmu – jak niektórzy mniemają stworzona przez K. L. Monteskiusza i wyrażona w dziele "O duchu praw" (1748) – idea podziału władz, została zapisana w art. 10 ust. 1 i 2 Konstytucji RP, a o tym, że "Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz", przesądza art. 173 Konstytucji. Przyjmowano więc – i nie bez pewnych racji – że "nie ma wolności, gdy władza sądowa nie jest oddzielona od prawodawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolną, sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela. Wszystko byłoby stracone, gdyby jeden i ten sam człowiek lub jedno i to samo ciało (…) sprawowało owe trzy władze"4. Owa równorzędność, czy też niezależność władz, to taki układ stosunków, który eliminuje między nimi istnienie stosunku nadrzędności i podporządkowania oraz – co istotne i godne podkreślenia w dzisiejszej debacie – każda też z tych władz ponosi własną, wyłączną odpowiedzialność za właściwe wykonywanie powierzonej jej funkcji5. Z powyższego wynika, że wcale bynajmniej nie musi, a i raczej tak być nie 4 5 Zob. Jan Galster, w: Z. Witkowski (red.), Prawo Konstytucyjne, Toruń 2006, s. 52. Zob. Z. Witkowski, w: Z. Witkowski (red.), op. cit. s. 83-85. 3 powinno, aby to władza wykonawcza rościła sobie pretensje do brania odpowiedzialności za właściwe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Przyjęte w ustawodawstwie rozwiązanie co do trybu i sposobu sprawowania nadzoru nad sądownictwem powszechnym zostało uznane przez Trybunał Konstytucyjny za zgodne ze standardami konstytucyjnymi (wyroki: z dnia 15 stycznia 2009 r., K 45/07; z dnia 7 listopada 2013 r., K 31/12) i w tym zakresie, na użytek dzisiejszego spotkania, nie ma potrzeby prowadzić dalszej dyskusji. Warto jednak podnieść, w nawiązaniu do podniesionego w dzisiejszej dyskusji argumentu, że linia orzecznicza Trybunału Konstytucyjnego w omawianym przedmiocie jest stała i jednolita, iż linia orzecznicza Trybunału, jak każda inna, jest stała i jednolita dopóty, dopóki nie ulegnie zmianie. W tym miejscu można wyrazić jedynie zdziwienie, że ustrojodawca w Naszym Kraju zdecydował się na uniezależnienie od innych władz prokuratury, ale nie zdecydował się na całkowite uniezależnienie sądów powszechnych od władzy wykonawczej, chociaż to przecież władza sądownicza jest jedną z tych władz, która ma być w swym założeniu niezależna od innych. Warto może wskazać i na model nadzoru nad sądownictwem administracyjnym, co do którego Trybunał Konstytucyjny w swoim wyroku z dnia 15 stycznia 2009 r. (K 45/07) się nie odniósł, a szkoda, a w wyroku z dnia 7 listopada 20013 r. (K 31/12) odniósł się w sposób niezmiernie lakoniczny, a który w obecnej sytuacji uważany jest wręcz za wzorcowy w stosunku do nadzoru nad sądami powszechnymi i okazuje się, że takie rozwiązanie funkcjonuje i pozostaje w zgodzie z Konstytucją RP. Rola Ministra Sprawiedliwości w tym nadzorze jest żadna i nie odciska się to żadną miarą w negatywny sposób na zasadzie równowagi władz6. Trybunał Konstytucyjny wskazując na elementy oddziaływania władz na siebie, wzajemnego ich powiązania i uzupełniania się oraz współpracy, Zob. W. Jakimko, Glosa do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 15 stycznia 2009 r., K 45/07, Przegląd Sejmowy 2010, nr 2(97), s. 163–164. 6 4 dostrzegł także, iż konstytucyjne mechanizmy równoważenia się władz są z natury niedoskonałe i niedookreślone, ale "żadna władza nie może ingerować w sprawy struktury, składu lub działania władzy sądowniczej, chyba że wyjątki dotyczą wypadków określonych w Konstytucji"7. Wskazał, że o ile w odniesieniu do władzy ustawodawczej lub wykonawczej występuje zjawisko przecinania się kompetencji władz, o tyle dla władzy sądowniczej charakterystyczne jest odseparowanie od pozostałych władz (wyroki: z 7 listopada 2013 r., K 31/12; z 21 listopada 1994 r., K 6/94; z 22 listopada 1995 r., K 19/95; z 14 kwietnia 1999 r., K 8/99; z 29 listopada 2005 r., P 16/04). W literaturze przedmiotu wskazuje się więc, że "tylko wobec władzy sądowniczej "rozdzielenie" oznacza zarazem "separację" – gdyż do istoty wymiaru sprawiedliwości należy, by sprawowany był on wyłącznie przez sądy, a pozostałe władze nie mogły ingerować w te działania, czy w nich uczestniczyć. Wynika to ze szczególnego powiązania władzy sądowniczej z ochroną praw jednostki. Stąd też raczej nie jest do pomyślenia, aby uznać za rozwiązanie zgodne z Konstytucją – gdyby się takie pojawiło – aby zwierzchni nadzór nad działalnością administracyjną Marszałka Sejmu/Senatu, sprawował np. Minister Spraw Wewnętrznych, a nad działalnością administracyjną Prezesa Rady Ministrów sprawował Prezes Trybunału Konstytucyjnego lub Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego8. Dlaczego więc dopuszcza się taki nadzór władzy wykonawczej nad działalnością sądów powszechnych? Sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Wróbel w zdaniu odrębnym do wyroku z dnia 7 listopada 2013 r. (K 31/12) wskazał, że w jego ocenie "art. 9 i art. 9a p.u.s.p. są niezgodne z art. 10 ust. 1 i art. 173 Konstytucji, ponieważ, po pierwsze – uznają one, że sądy powszechne „prowadzą działalność administracyjną”, po drugie – legalizują nadzór administracyjny nad działalnością administracyjną sądów powszechnych, po trzecie – dokonują 7 8 Zob. P. Sarnecki, Glosa do orzeczenia TK z dnia 15 stycznia 2009 r., K 45/07, LEX/el. 2014. Tamże. 5 arbitralnego rozróżnienia między nadzorem wewnętrznym i zewnętrznym, po czwarte – powierzają Ministrowi Sprawiedliwości nadzór nad działalnością administracyjną sądów, przez co naruszają gwarantowaną powyższymi przepisami Konstytucji fundamentalną zasadę ustrojową, zgodnie z którą sądy są władzą odrębną i niezależną od innych władz". Powyższa teza – jak się wydaje – zasługuje na pełne poparcie, a zwłaszcza, że zagadnienia toku i sprawności postępowania należą niewątpliwie do wymiaru sprawiedliwości w znaczeniu materialnym, a nie do "działalności administracyjnej sądu"9. Ze swojego doświadczenia zawodowego mogę powiedzieć, że ze strony Ministra Sprawiedliwości i podległych mu pracowników nie doświadczyłem żadnego "zamachu" na niezawisłość sędziowską, ani "złej woli". Mogę wręcz stwierdzić, że Minister Sprawiedliwości wraz z całym podległym jemu aparatem wykazywał autentyczną troskę o sprawne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Kwestie sporne dotyczyły raczej jedynie sposobu patrzenia na pewne problemy i metody ich rozwiązywania, i tu dochodziło najczęściej do napięć. Jaskrawym przykładem nieliczenia się z opinią środowiska i osób bezpośrednio odpowiedzialnych za funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości – przykładem co prawda odosobnionym, ale ukazującym realizm potencjalnych napięć między władzą wykonawczą i sądowniczą – było pismo jednego z wiceministrów do prezesa jednego z sądów okręgowych, który w ocenie autora "ośmielił" się przedstawić własne uwagi, spostrzeżenia i sugestie co do planowanego kierunku reformy, w tonie i formie niezasługujących na przypomnienie w tym miejscu, "przywołał owego prezesa do porządku", wskazując na jego rolę i miejsce, jedynie jako wykonawcy wiążących poleceń Ministra Sprawiedliwości. Zob. T. Ereciński (red.), op. cit., s. 100; zdanie odrębne sędziego TK A. Wróbla do wyroku TK z 27 marca 2013 r., K 27/12, OTK-A 2013, nr 3, poz. 29. 9 6 Można powiedzieć – i co jest prawdą – że wszystko zależy od ludzi i najczęściej to ludzie godni i godnie sprawują powierzone im funkcje. Los jednak obywateli nie może zależeć od szczęścia lub nieszczęścia, jakim jest konkretna osoba zasiadająca na fotelu czy to Ministra Sprawiedliwości, czy to prezesa sądu. W demokratycznym państwie prawnym regulacje ustawowe muszą być tak ukształtowane, aby uniemożliwić jakikolwiek wpływ władzy wykonawczej na władzę sądowniczą. Rola prezesa sądu – wręcz nie do przecenienia – określona chociażby w kodeksach regulujących procedury postępowań wskazuje, że bez decyzji prezesa, a z jego umocowania przewodniczącego wydziału lub upoważnionego sędziego, właściwie nie można byłoby sobie wyobrazić funkcjonowania sądu, ale ta sfera jest poza materią dzisiejszej konferencji i odnoszenie się do niej byłoby niecelowe. Jeśli z jednej strony prezes sądu mógłby zostać określony jako organ Ministra Sprawiedliwości, to z drugiej strony można byłoby przyjąć, że prezes sądu jest "pierwszym spośród równych" sobie sędziów, którego głównym zadaniem jest poprawne zorganizowanie, a następnie zapewnienie dalszego właściwego funkcjonowania danego sądu. Jeśli tak dużo słów poświęciłem nadzorowi administracyjnemu prezesa sądu to tylko dlatego, że nadzór ten potencjalnie może – chociaż nie musi – wpływać chociażby pośrednio na niezawisłość sędziów, a to już jest rzecz niepokojąca, która winna ulec zmianie. Gdy więc zważyć chociażby na kompetencje prezesa sądu w zakresie podziału czynności, tzw. wytyku prezesowskiego, oceny pracy sędziego, inicjowania czynności dyscyplinarnych i wynikające stąd wielorakie konsekwencje zarówno w zakresie awansu zawodowego, jak i statusu materialnego sędziego, to niepokój o chociażby pośredni wpływ na niezawisłość sędziów – przy obecnym modelu nadzoru – jest przynajmniej po części uzasadniony. 7 Wydaje się, że gdyby na przykład właściwą kompetencję do powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych oraz bezpośredniej podległości zamiast Ministra Sprawiedliwości, posiadała Krajowa Rada Sądownictwa, to nie byłoby to rozwiązanie z założenia błędne, skoro i tak Minister Sprawiedliwości, jako jeden z członków Krajowej Rady Sądownictwa, zawsze mógłby przedstawiać w tym zakresie swoje ewentualne uwagi i zastrzeżenia. Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 15 stycznia 2009 r. dostrzegł zasadnie, że podstawowym kryterium ustalenia granic wymiaru sprawiedliwości musi być rozgraniczenie dziedziny, w której sędziowie są niezawiśli oraz sfery administracji wymiaru sprawiedliwości. Obie te sfery – co by nie powiedzieć – są niekiedy ze sobą w konflikcie i sprawowany nadzór administracyjny ze strony innego czynnika może, chociażby jednostkowo, wpływać na niezawisłość sędziowską. To zaś grozi zachwianiem poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji całej kadry sędziowskiej. Stąd też Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 24 czerwca 1998 r. (K 3/98) zauważył, że niezawisłość "jest niezwykle delikatnym mechanizmem, bardzo łatwo go zniszczyć, a niezwykle trudno odbudować", natomiast w piśmiennictwie podkreśla się, że "nie sposób przyjąć, a następnie skutecznie dowieść prawdziwości tezy, że nadzór zwierzchni nad sądami powszechnymi – sprawowany przez organ administracyjny – pozostaje bez wpływu na niezawisłość tychże sądów"10. Debata nad kwestią określenia wpływu nadzoru nad działalnością pozaorzeczniczą na działalność orzeczniczą, a przez to na niezawisłość sędziowską trwa nieustannie i nie jest pozbawiona pewnych racji. Wydaje się więc, że brak nadzoru organu administracji nad sądownictwem – również w wymiarze pozaorzeczniczym – może również stanowić sui generis gwarancję niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów powszechnych 11 . Jeżeli Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że niektóre przyjęte rozwiązania prawne nie odnoszą się bezpośrednio do sprawowania 10 11 Zob. W. Jakimko, op. cit., s. 160. Tamże. 8 wymiaru sprawiedliwości, to przecież jednocześnie przyznał, że odnoszą się one do sprawowania wymiaru sprawiedliwości pośrednio, a to już ma bezpośredni wpływ na gwarancje niezawisłości sędziowskiej. Trudno przy tym sobie wyobrazić niezawisłość sędziowską jako li tylko obowiązek, wymóg czy zasadę jednostronnie zobowiązującą, której adresatem jest wyłącznie władza sądownicza. Można się natomiast zgodzić z poglądem o potrzebie współdziałania władz, z tym jednak, że to właśnie Ministrowi Sprawiedliwości zasada z art. 10 Konstytucji nakazuje owe "współdziałanie", dlatego że ma on daleko większe możliwości paraliżowania tej współpracy aniżeli sądy powszechne12. W przypadku prezesa sądu nie zostało jednoznacznie określone, czy jego nadzór nad działalnością administracyjną bezpośrednio związaną ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, jednak nie będącej sprawowaniem tego wymiaru, ma dotyczyć jedynie czynności stricte administracyjnych, czy także czynności związanych z analizą odroczeń spraw, analizą koncentracji materiału dowodowego, rytmiczności wyznaczania posiedzeń etc. Brak precyzyjnego ujęcia przedmiotowego zakresu nadzoru nie tylko stwarza niebezpieczeństwo ingerowania przez prezesów sądów w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli, ale powoduje, że sami sędziowie nie znając tego zakresu znajdują się w sytuacji analogicznej do wywierania – choćby podświadomego – nacisku13. Ocena naruszenia sprawności postępowania może przecież polegać na uznaniu wadliwości zawieszania postępowań, że postępowanie dowodowe prowadzone jest w zbędnym zakresie, sprawy są odraczane niepotrzebnie, zbędnie odraczane są ogłoszenia orzeczeń itp. W powyższej materii także wśród komentatorów brak jednoznacznego stanowiska. W jednym z komentarzy do ustawy – Prawo o ustroju sądów 12 13 Tamże, s. 162–163. Zob. B. Banaszak, op. cit., s. 73. 9 powszechnych wskazuje się, że z pewnością nie sposób uznać, aby wyżej wymienione czynności mogły być objęte pojęciem działalności administracyjnej sądu i podlegać nadzorowi prezesa14. W innym natomiast z komentarzy, jakkolwiek dostrzega się delikatność omawianej materii, to jednak jednocześnie dopuszcza się ingerencję prezesa sądu w decyzje sądu co do zawieszenia postępowania15. Autor ten wywodzi, że sprawowanie tego rodzaju kontroli należy do obowiązków bezpośredniego przełożonego sędziego, czyli przewodniczącego wydziału. Ten zaś stwierdzając niezasadność zawieszenia postępowania, może podjąć je sam albo zarządzić podjęcie przez sędziego referenta. Zachodzić może przy tym pomiędzy przewodniczącym a sędzią referentem rozbieżność co do zasadności zawieszenia postępowania, a także co do samej koncepcji prowadzenia sprawy, a w niektórych przypadkach mogą one zahaczać nawet o jej przyszłe rozstrzygnięcie. W tej sytuacji przewodniczący ma dwa wyjścia: przejąć sprawę do swojego referatu albo zawiadomić o różnicy zdań prezesa sądu. Ten zaś, jeżeli podzieli stanowisko przewodniczącego, może, na podstawie art. 37 § 4, zwrócić sędziemu uwagę na nieprawidłowość zawieszenia i zażądać usunięcia uchybienia16, a wynikły z tego tytułu spór ostatecznie rozstrzygnie ewentualnie sąd dyscyplinarny. Wydaje się, że z takim stanowiskiem należałoby co najmniej polemizować i raczej należałoby powiedzieć się za stanowiskiem, zgodnie z którym tego rodzaju ewentualne uchybienia sędziego mogą stanowić jedynie podstawę odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego, a nie powinny być przedmiotem nadzoru nad działalnością administracyjną17. Rozumiejąc i podzielając troskę o realizację celów postępowania sądowego (lepszą sprawność, przestrzeganie koncentracji materiału dowodowego sprawy, należyte Zob. T. Ereciński (red.), op. cit., s. 100. Zob. A. Górski, w: S. Dąbrowski, B. Godlewska-Michalak, K. Gonera, A. Górski (red.), J. Kremer, A. Łazarska, G. Ott, J. Sowiński, Z. Strus, Prawo o ustroju sądów powszechnych. Komentarz LEX, Warszawa 2013, s. 41–42. 16 Tamże. 17 Zob. B. Banaszak, op. cit., s. 73. 14 15 10 przygotowanie rozprawy, dobrą znajomość akt rozpoznawanej sprawy, rytmiczne wyznaczanie posiedzeń, terminowe sporządzanie uzasadnień), nie sposób uznać, aby cele te mogły być objęte pojęciem działalności administracyjnej sądu18. Zważyć bowiem należy, iż zgodnie ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 15 stycznia 2009 r., przedmiotem zarządzeń w trybie nadzoru niejudykacyjnego mogą być tylko te wypowiedzi sądu, które nie przyjmują formy orzeczenia i nie podlegają kontroli w toku instancji. Takie bowiem ograniczenie ma zabezpieczyć władzę sądowniczą przed arbitralnym wkraczaniem innych władz w sferę jej działalności. Zgodnie zaś z art. 22 k.p.k. i art. 15 k.k.w. – postępowanie zawiesza się postanowieniem sądu, a więc orzeczeniem, które podlega zaskarżeniu, a więc podlega kontroli instancyjnej. Ponadto, niektóre z zarządzeń, chociaż formalnie nie stanowią one orzeczeń, to jednak podlegają zaskarżeniu i wobec nich również nie sposób mówić o możliwej ingerencji prezesa sądu. Pozostaje jednak otwarte pytanie, czy w przypadku tzw. wytyku prezesowskiego, o jakim mowa w art. 37 § 4 p.u.s.p. (uchybienia w zakresie sprawności postępowania), prezes działa wyłącznie jako organ sądu – jako władza sądownicza, a nie jako organ nadzoru w zakresie zapewnienia właściwego toku wewnętrznego urzędowania sądu. Przykładowo, Federalny Sąd Dyscyplinarny RFN konsekwentnie stoi na stanowisku, że prawo sędziego do decydowania o tym, w jakiej kolejności będzie rozpatrywał przydzielone mu sprawy, należy do tzw. "obszaru rdzennego" działalności sędziowskiej, podobnie jak treść rozstrzygnięcia sędziowskiego19. W naszym porządku prawnym przyjmuje się, że wszystko to, o czym mowa jest w regulaminie urzędowania sądów powszechnych, a więc w przepisach, które nie wkraczają w sferę orzecznictwa, może być przedmiotem 18 19 Zob. T. Ereciński (red.), op. cit., s. 100. Zob. uzasadnienie wyroku TK z 25 stycznia 2009 r., K 45/07, OTK-A 2009/1/3. 11 kontroli ze strony prezesa sądu, gdyż nie narusza to ani niezależności sądów, ani niezawisłości sędziów. W literaturze przedmiotu wskazuje się, że w trybie art. 37 p.u.s.p. ingerencja prezesa sądu nie może dotyczyć wyznaczania terminów i wzywania na termin tylko części z zawnioskowanych świadków, nieterminowe sporządzanie uzasadnienia, odroczenia posiedzenia bez powodu, ale może podlegać ustalenie terminu sporządzenia opinii przez biegłego20. Sam Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 15 stycznia 2009 r. stwierdził przecież, że "nie da się jednoznacznie oddzielić funkcji orzeczniczej i administracyjnej pełnionych przez prezesów sądów, którzy wykonują zarówno zadania w ramach wymiaru sprawiedliwości, jak i zajmują się administrowaniem sądami. Dualizm kompetencji prezesów sądów sprawia, że powinno się stworzyć gwarancje, żeby osoby te mogły wykonywać swoje kompetencje w zakresie administrowania w taki sposób, by ich działalność nie wpływała na sferę orzecznictwa i niezależność sądownictwa". Czy takie gwarancje ustawowe zostały stworzone, to już inna sprawa, ale wydaje się, że – przynajmniej – nie do końca. W praktyce zdarza się najczęściej, że o uchybieniach w zakresie sprawności postępowania, prezes sądu dowiaduje się po wielu miesiącach, na skutek lustracji, wizytacji lub skarg stron postępowania, gdy samo uchybienie zostało już usunięte. Wobec treści przepisu i jednolitego orzecznictwa sądów dyscyplinarnych, że nie jest możliwe udzielenie sędziemu uwagi na piśmie przez prezesa sądu bez jednoczesnego wezwania sędziego do usunięcia uchybień, w tego typu wypadkach regułą winno być skierowanie sprawy na drogę postępowania dyscyplinarnego21. Warto w tym miejscu jedynie zaznaczyć, że na uchwałę sądu dyscyplinarnego odmawiającą uwzględnienia zastrzeżenia sędziego w trybie art. 37 § 4 p.u.s.p., sędziemu przysługuje zażalenie, natomiast ustawa nie przewiduje możliwości odwołania się przez 20 21 Zob. B. Godlewska-Michalak, w: A. Górski (red.),op. cit., s. 145–146. Zob. uchwała SA w Krakowie z dnia 20 grudnia 2010 r., ASDo 6/10, KZS 2011, nr 4, poz. 72. 12 prezesa sądu, gdy sąd dyscyplinarny pierwszej instancji zastrzeżenie sędziego uwzględni. Zastrzec przy tym należy, że obowiązek usunięcia skutków uchybienia nie może dotyczyć tych czynności, które wkraczają w dziedzinę objętą niezawisłością sędziowską. Co się natomiast tyczy samego postępowania dyscyplinarnego – to chociaż jest to droga trudna i niewdzięczna – to jednocześnie w wielu wypadkach jest to droga wręcz niezbędna i pożądana. Jeśli zatem sędzia ponosi odpowiedzialność za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa, to zawsze, gdy zaistnieją obie te przesłanki, takie postępowanie, nie przesądzając jego ostatecznego rozstrzygnięcia, winno być inicjowane (także przez prezesa sądu). Sąd Najwyższy – Sąd Dyscyplinarny w wyroku z dnia 24 stycznia 2003 r. (SNO 47/03) stwierdził, że obraza przez sędziego przepisów prawa, jeżeli tylko ma charakter oczywisty i rażący, jest zawsze podstawą jego odpowiedzialności dyscyplinarnej, bez względu na to, czy możliwa była i czy nastąpiła reakcja na takie przewinienie służbowe w trybie przewidzianym w art. 37 p.u.s.p.22 Reasumując, oprócz niezbędnego i koniecznego analizowania sprawności postępowań i orzecznictwa, organizowania szkoleń, narad, konferencji, inicjowania postępowań kasacyjnych oraz wyważonego korzystania z instytucji przewidzianej w art. 37 § 4 p.u.s.p., gdzie właściwą wykładnię zakresu możliwej ingerencji prezesa sądu w pracę sędziego mogą dokonywać jedynie sądy dyscyplinarne, właściwą drogę do nadzoru nad działalnością orzeczniczą stanowi postępowanie odwoławcze i kasacyjne (czasami również postępowanie wznowieniowe), wraz z tzw. wytykiem judykacyjnym, a nadto w ostateczności (nolens volens) – postępowanie dyscyplinarne. Z doświadczenia wiem, ze tzw. wytyk judykacyjny udzielany jest niespotykanie rzadko, chociaż ilość spraw, które by do tego upoważniały, jest z pewnością nie taka mała. Nawet w przypadku uznania rażącego i oczywistego 22 LEX nr 472137. 13 naruszenia prawa w postępowaniu kasacyjnym, proponowany zapis w uzasadnieniu, że ta stwierdzona "swoistego rodzaju niefrasobliwość Sądu Rejonowego, polegająca na akceptacji błędnego, bo sprzecznego z prawem materialnym, wniosku prokuratora, nie przynosi chluby temu sądowi, ale i szkodzi wizerunkowi całego wymiaru sprawiedliwości", został uznany przez skład orzekający za zbyt daleko idący. W wielu sprawach kasacyjnych stwierdza się rażącą i oczywistą obrazę przepisów prawa, nie zawsze oczywiście obciążającej sąd, jednak rzadko sprawy tego typu są przedmiotem analizy ze strony prezesów sądów, wizytatorów i zastępców rzeczników dyscyplinarnych, chociaż przesłanki z art. 108 p.u.s.p., przynajmniej formalnie, wydają się spełnione. Nie jestem bezkrytyczny wobec postępowań i jakości orzecznictwa sędziów, których jestem jednym z nich, wymaga to zaś niewątpliwie pewnych mechanizmów kontrolnych, albowiem "natura ludzka skłonna jest nie tylko ku dobremu, ale i czasami ku złemu". Jeden z moich kolegów sędziów (patron, wizytator i prezes) mawiał: gdyby ten nasz sąd był – kolokwialnie mówiąc – taką prywatną pizzerią, to ile koleżanek i kolegów sędziów byś zatrudnił? Gdybyś miał jakąś sprawę karną, cywilną, gospodarczą, to ilu z nich poddałbyś pod osąd swoje życie, swoją rodzinę, sprawy majątkowe wierząc, że twoją sprawę rozstrzygną rzetelnie i sprawiedliwie? Połowie? A co z resztą? Pewnie był on w swoim osądzie zbyt radykalny i z pewnością taka ocena środowiska jest krzywdząca, ale nie sposób twierdzić, że nie ma w tym chociażby "ziarna prawdy". Ponieważ sędzią jest się i zarazem staje się każdego dnia, dlatego w moim przekonaniu zasadniczego znaczenia nabiera troska o takie doskonalenie osobowości sędziów i cech ich charakteru, aby każdy mógł bez wahania zgodzić się z Arystotelesem, że "prawdziwą sprawiedliwością jest przeżyć to, co się uczyniło innym", a więc przyjąć, że gdyby znalazł się w sytuacji sądzonego przez siebie człowieka, to takiego sposobu postępowania i takiego 14 rozstrzygnięcia sprawy oczekiwałby również dla siebie. Wówczas z pewnością kwestia nadzoru nabrałaby zupełnie innego wyrazu. 15