Pobierz - ePrasa.pl
Transkrypt
Pobierz - ePrasa.pl
FOT. FEATUREFLASH PHOTO AGENCY/SHUTTERSTOCK.COM 28 ZE ZDZISŁAWEM KRASNODĘBSKIM ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY 45 [ NA POCZĄTEK 38 PRZEGLĄD TYGODNIA 6 40 ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI TRENDY I OWĘDY 9 KORSUN CHILI KORSUN 48 MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN KRZYSZTOF FEUSETTE MARTA KACZYŃSKA 12 REPRYWATYZACJA WARSZAWY 13 KOD JAKO FARSA JAN PIETRZAK BRONISŁAW WILDSTEIN WYCINKI WARZECHY 14 ŁUKASZ WARZECHA [ MAREK PYZA, MARCIN WIKŁO [ KRAJ ATOMOWA NIESPODZIANKA PINK FLOYD – GRA SKRAJNOŚCI 55 ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM 55 TEST (NIE)SCENICZNY 56 CZYTAJCIE „PARAGRAF 22” POWRÓT DO SKOK WOŁOMIN PIOTR ZAREMBA FOT. EAST NEWS/WOJTEK LASKI publicysta, komentator polityczny D laczego podczas manifestacji KOD 4 czerwca 2016 r. tak mocno wyeksponowano byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego oraz byłą premier Ewę Kopacz? Dlaczego bardzo ważną częścią manifestacji 4 czerwca uczyniono list byłych prezydentów III RP (Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski), szefów MSZ rządów III RP (Cimoszewicz, Olechowski, Sikorski) oraz bardzo obecnie przychylnych establishmentowi III RP opozycjonistów z czasów PRL (Frasyniuk, Lis, Staniszewska)? Nic tu nie jest przypadkowe, bowiem Komitet Obrony Demokracji 26 | ewoluuje w stronę ścisłego zaplecza establishmentu III RP. W razie potrzeby to zaplecze wyłoni z siebie partię albo komitet wyborczy, które w 2019 r. będą walczyć w wyborach o ciągłość trwania i władzy establishmentu III RP. Przemiana KOD w zaplecze śmietanki elit politycznych III RP wiąże się też ze zmianami we władzach KOD. Nieprzypadkowo 19 czerwca 2016 r. do zarządu KOD wszedł Krzysztof Król, były polityk Konfederacji Polski Niepodległej, poseł I i II kadencji, w latach 2011—2015 doradca prezydenta Komorowskiego. To Królowi przypisuje się to, że w manifestacji 4 czerwca brali udział byli prezydenci Kwaśniewski i Komorowski, to on ma odpowiadać za plan przekształcenia KOD w polityczne zaplecze byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, co mogłoby mu umożliwić start w wyborach prezydenckich w 2020 r. Przedstawiając Króla na nadzwyczajnym walnym zebraniu członków KOD, Mateusz Kijowski mówił o nim, że w Komitecie jest „od zawsze”, „od początku był doradcą zarządu”, „służył swoimi kontaktami”, „pomógł nam wielokrotnie, organizując bardzo konkretne działania”. I wprawdzie „przez długi czas unikał wysuwania się do pierwszej linii […], zawsze był w ogniu wydarzeń i zawsze czuwał nad naszym ruchem i stowarzyszeniem. Wpływał też niezwykle uspokajająco w sytuacjach konfliktowych, […] miał znaczący udział w budowaniu wizerunku i pozycji KOD oraz tworzeniu jego programu”. Dodajmy, że to Krzysztof Król był inicjatorem utworzenia w Warszawie skweru Martina Luthera Kinga, który otwierano 9 lipca 2016 r. podczas szczytu NATO w Warszawie, kiedy to kuriozalne przemówienie wygłosił Adam Michnik. Od warszawskich działaczy KOD dowiedziałem się, że Król bardzo się starał, żeby wśród działaczy i gości Komitetu na skwerze Kinga choćby na chwilę pojawił się prezydent Barack Obama. Z tych planów jednak nic nie wyszło. 18—24 LIPCA 2016 4| 18—24 LIPCA 2016 Drugi obieg finansowy Nowa, establishmentowa linia KOD budzi niechęć wielu inicjatorów ruchu współtworzących go jako przeciwwagę dla elit III RP i odtrutkę na ich zblatowanie. Teraz okazało się, że te elity weszły do KOD kuchennymi drzwiami i stały się głównym lokatorem. Przeciwnicy Kijowskiego, Króla i Marciniaka twierdzą, że KOD przyciąga coraz mniej uczestników na manifestacje właśnie dlatego, że stał się mocno establishmentowy. Podkreślało to zdominowanie akcji 4 czerwca 2016 r. przez Kwaśniewskiego i Komorowskiego, a tych 9 lipca 2016 r. przez Adama Michnika. Sam Mateusz Kijowski jest oskarżany o zupełne nieliczenie się z głosem „dołów” ruchu oraz „pasożytniczy” styl funkcjonowania. Kijowskiego nazywa się z tego powodu „kawiorowym trybunem ludu”, który zdradził pierwotne cele ruchu i stał się ważnym elementem „klasy próżniaczej III RP”. Nie przeszkadza to wprawdzie tzw. Sam Mateusz Kijowski jest oskarżany o zupełne nieliczenie się z głosem „dołów” ruchu oraz „pasożytniczy” styl funkcjonowania łania Kijowskiego koordynatorów wojewódzkich: Annę Grzybowską z Warmii i Mazur oraz Andrzeja Miszka z Mazowsza. To oni najgłośniej zarzucali kierownictwu KOD brak demokratycznej legitymacji, a Kijowskiemu wodzowski styl zarządzania. Jarosławowi Marciniakowi udało się wyeliminować z zarządu Jacka Parola, znanego głównie z tekstów na portalu Studio Opinii. Parol został wycięty jako ekstremista, bo polemizował z Marciniakiem i twierdził, iż lud kodowski jest de facto suwerenem zdolnym, poprzez działania na ulicy czy poprzez organizowanie czegoś w rodzaju Majdanu, obalać rządy i mającym do tego prawo. Takie warszawce, głównie obecnej na manifestacjach w stolicy, ale przeszkadza już bardzo działaczom i zwolennikom w terenie. Zarzucają oni Kijowskiemu, Królowi i Marciniakowi, że dokonali w KOD „kontrrewolucji” czy też „restauracji” starego porządku. Krytyka triumwiratu rządzącego obecnie KOD dotyczy także finansów ruchu. Terenowi działacze i sympatycy oraz ci, którzy zostali w ruchu zmarginalizowani, zarzucają przede wszystkim Mateuszowi Kijowskiemu trwonienie pieniędzy na promocję siebie, czyli głównie na zagraniczne wojaże. Kijowski twierdzi, że ogromną większość tych kosztów pokrywają ci, którzy go zapraszają. Zarzuca się także władzom ruchu stworzenie i tolerowanie dwóch systemów finansowych. Oficjalnie, wedle stanu na 31 maja 2016 r. (gruntowne rozliczenie finansów KOD ma nastąpić 30 września 2016 r.), KOD zebrał nieco ponad 1,2 mln zł: z indywidualnych wpłat, ze zbiórek podczas akcji i manifestacji oraz wpłat przez portal Zrzutka.pl. Przy czym najwięcej, prawie 700 tys. zł, pochodziło ze zbiórek. Z tej sumy wydano ok. 427 tys. zł, głównie na organizację zgromadzeń publicznych (ok. 215 tys. zł) oraz wyposażenie biur (ok. 97 tys. zł) i działania informacyjne (ok. 86 tys. zł). To ma być jednak tylko oficjalna odsłona finansów KOD, bowiem znacznie większe pieniądze mają przepływać nieformalnie, czyli z ręki do ręki. I mają one pochodzić zarówno z kraju (w tym od biznesu), jak i z zagranicy (od cichych sponsorów). Działacze i sympatycy KOD określający się jako przeciwnicy obecnej trójki kierowniczej, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że w sprawie drugiego obiegu finansowego ruchu złożyli doniesienia do Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W tych doniesieniach mają być nie tylko wątki dotyczące drugiego obiegu, lecz i używania tych pieniędzy na prywatne cele. Władze KOD konsekwentnie twierdzą, że nie ma żadnego drugiego obiegu finansowego, a wszystko w finansach jest jawne i transparentne. Zdecydowanie zdementowały też to, co mówił publicznie Paweł Kukiz, jakoby KOD finansował George Soros. Informacje o finansowaniu KOD dementowała także Fundacja Batorego, którą Soros założył jeszcze w czasach PRL (w 1988 r.). i która środki czerpie m.in. z darowanego przez Sorosa kapitału wieczystego oraz z jego fundacji Instytut Społeczeństwa Otwartego. W KOD zachodzą wszystkie te negatywne zjawiska, które są znane z ruchów oddolnych przekształcanych „w biegu” w formalne struktury. Najważniejsze jest wyłonienie się władz w sposób nieczytelny dla większości członków i sympatyków, a potem poszerzanie ich władzy i ograniczanie demokratycznych mechanizmów. Alienacja władz postępuje tym szybciej, im większymi pieniędzmi one dysponują. I bardzo szybko dochodzi też do prób przejmowania takiego ruchu przez establishment, w który miał on być wymierzony. Ewolucja KOD w stronę zaplecza lub następcy establishmentu III RP wszystko to potwierdza. 86 [ 18—24 LIPCA 2016 | 27 ŁUKASZ WARZECHA [ 94 DRUGI OBIEG 2.0 95 WOJCIECH WENCEL AUTOBIOGRAFIA KACZYŃSKIEGO WOJCIECH RESZCZYŃSKI FELIETONY dziennikarz śledczy adszedł czas, by to, co się w głowie nie mieściło, przyjąć do wiadomości. By niemożliwe uznać za rzeczywiste. By odłożyć na półkę uspokajacze w postaci umiaru słów. By ignorować zarzuty histerii — bo nazywanie rzeczy po imieniu nie jest wyrazem histerii, ale trzeźwości umysłu. Nadszedł czas, by nie bać się w opisie dzisiejszej władzy porównań i metafor, które — choć zawsze ryzykowne — są coraz bardziej uzasadnione” — tym manifestem pod tytułem „Narodowy test odwagi”, opublikowanym w „Newsweeku” nr 18/2016, Tomasz Lis 18—24 LIPCA 2016 96 98 LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI 92 93 BRONISŁAW WILDSTEIN SPORT Krajem rządzi faszystowska dyktatura, ślepo wspierana przez lud o mentalności prowincjonalnego taksówkarza, mająca oparcie w owładniętym żądzą władzy i obsesjami starych facetów Kościele katolickim. W tym opresyjnym systemie nikt nie może się czuć naprawdę wolny i bezpieczny. Także kobiety, które przez zmowę samców z ministrem zdrowia na czele są taranowane penisem jak młotem pneumatycznym. Taki obraz Polski pod rządami PiS serwuje swoim czytelnikom „Newsweek”, który przez ostatni rok od krytyki przez histerię doszedł do obłędu 40 | [ przyznał, że dał sobie zielone światło na pisanie wszystkiego, „co mu ślina na język przyniesie”. Tygodnik „Newsweek” wydawany przez niemiecko-szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer, już od momentu, kiedy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, pokazuje, że każdy chwyt jest dozwolony, byle dokopać przeciwnikowi. Tym przeciwnikiem jest wizja Polski reprezentowana przez PiS. Odnosi się wrażenie, że w tej wizji Polski redaktor naczelny i inni autorzy tygodnika widzą totalne zagrożenie nie tylko dla swojego światopoglądu, swoich przyzwyczajeń, lecz wręcz całego swojego jestestwa. Już 26 października („Newsweek” 44/2015), kiedy stało się jasne, że PiS wzięło „całą pulę”, Tomasz Lis zdefiniował w prostych, żołnierskich słowach niebezpieczeństwo, które zawisło nad środowiskiem do tej pory wiernie popierającym politykę poprzedniej władzy: „W wyborczą niedzielę doszło więc do bolesnej porażki umiaru, przewidywalności i orientacji proeuropejskiej. Zwyciężyły radykalizm, populizm i nacjonalizm. […] Zwyciężyli, co stanowi swego rodzaju kuriozum, ludzie o mentalności bolszewickiej. […] Nienawiść przestała być uczuciem, stała się narzędziem. Strach nie jest tylko niemiłym odczuciem, jest celem osiąganym za pomocą instrumentu, jakim jest zastraszanie”. Od tamtej pory „Newsweek” w wywiadach, artykułach poruszających tematy polityczne oraz społeczne czy felietonach bezpardonowo atakuje rząd PiS, ale nie tylko. Ujmując sprawę szerzej, przedstawiciele ideologii lewicowo-liberalnej od zarania zwalczają pojęcie narodu. Nie chcą zrozumieć różnicy pomiędzy społeczeństwem a narodem, jak w cytowanej przez stałego komentatora „Newsweeka”, muzyka Zbigniewa Hołdysa („Prawdziwi Polacy”, „Newsweek” 26/2016) rozmowie prof. Zbigniewa Mikołejki z jednym z posłów PiS: „— Nie ma czegoś takiego jak »jeden naród polski«” — stwierdził autorytatywnie uczony. — Istnieją obywatele, społeczeństwo, zbiorowisko różnych ludzi, wyznających różne poglądy, pochodzących z różnych miejsc… Poseł zarechotał: — Jak to: nie istnieje naród polski? Jest pan profesorem i nie wie pan, że słowo »naród« oznacza, że jesteśmy jednym rodem, z jednego pnia? Profesor zdążył odpowiedzieć z nutą irytacji: — Ależ nie jesteśmy! I w tym momencie prowadzący zakończył rozmowę”. Ponieważ trudno przejść do porządku dziennego nad zwykłą konstatacją, że naród to grupa ludzi, których jednoczą pochodzenie, kultura, tradycja, język, religia, historia, emocje przeszłe i teraźniejsze etc., a społeczeństwo to większa grupa ludzi, których łączą tylko kraj, miasto czy praca, należy uderzyć propagandowo, kładąc na szali własne „ja”, co w przypadku aspirującego do roli intelektualisty Hołdysa jest dość częstym zabiegiem. „Ufam profesorowi Zbigniewowi Mikołejce — wali były lider grupy Perfekt — którego poznałem osobiście i wiem, że uwielbia wymianę argumentów. Wiem, że nad tezami oponenta pochyla się wnikliwie, analizuje je z wielką uprzejmością i życzliwością, nierzadko je akceptuje, ale też rzuca niebanalne swoje i wtedy zmusza do myślenia. Trzeba mieć niewiele oleju w głowie, by lekceważąco rechotać, gdy się go słyszy”. Gwoli przypomnienia filozof prof. Mikołejko jest autorem słów obwieszczonych na łamach „Gazety Wyborczej”, że to „polski cham” pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu rządzić w sposób „brutalny, bezczelny, bezpardonowy”, przy czym zdefiniował „chama” jako człowieka bez właściwości i tchórza, który „kryje się po jakichś kątach czy norach” i czasem z nich „wypełza”. Ze słów tych bije wręcz pogarda dla Polaków, którzy głosowali na PiS lub tę partię popierają. Bowiem właśnie w polskości redaktorzy i rozmówcy „Newsweeka” widzą największe zagrożenie. Ona ich drażni i generalnie jest im obca. Dlatego ją zwalczają. Antypolska propaganda Lisa i jego akolitów atakuje różne sfery. Od wyśmiewanych patriotycznych postaw młodzieży począwszy, na seksie skończywszy. Przeglądając kolejne numery tego pisma, od NIESMAK PO EURO CEZARY KOWALSKI [ NA KONIEC MEDIA N JANUSZ SZEWCZAK SPORT PRZEŁAMAĆ OLIGARCHIĘ EUROKRACI I SPEKULANCI razu przychodzą na myśl gazety z czasów II wojny światowej wydawane dla Polaków w Generalnej Guberni. Choć wnikliwy badacz mógłby zaryzykować twierdzenie, że nasycenie antypolskimi epitetami, porównaniami i skojarzeniami było w ówczesnych gadzinówkach mniejsze niż dziś w lewicowo-liberalnej prasie. W wywiadzie „Łatwopalny tłum” Aleksandry Pawlickiej z autorem m.in. książki „Śmierć czeskiego psa” Januszem Rudnickim („Newsweek” 23/2016) widzimy wręcz modelowy atak na naród i w konsekwencji na to, co nazywamy polskością. Najpierw ustala się standardy. „Czym jest naród?” — pyta dziennikarka. „Tłumem. Łatwopalnym, podatnym na manipulacje. Nieobliczalnym, zakochującym się w dyktatorach, wynoszącym ich do władzy, ale i potrafiącym ich obalić w pięknym zrywie. Co innego społeczeństwo. — Co innego? — To zgrana orkiestra, podmiotowa całość ze zdolnością do samoorganizacji. Jego podniebienie ma barwę obywatelską, narodu — etniczną. Społeczeństwo obchodzi i pięćset na dziecko, i Trybunał Konstytucyjny”. Kiedy czytelnik widzi już różnicę i nie musi się utożsamiać z narodem, prowadząca rozmowę przechodzi do konkretów. „Co dalej z Polską? — Kobieto, wiosna w pełni, kwiaty rosną, Wisła w słońcu lśni. Po co dupę Polską zawracać?” — odpowiada pisarz Rudnicki. Ale po kilku dalszych pytaniach dopada go frustracja i postanawia się połączyć ideowo z prof. Mikołejką. „Odcina się pan od ludu?” — pada kolejne pytanie. „Lud ma mentalność prowincjonalnego taksówkarza. Wygląd zresztą też. Mistrzowie Polski w jęczeniu, coraz gorzej, panie, no coraz gorzej… Kierowcy własnego nieszczęścia. Tak, ja, polski inteligent odcinam się od polskiego ludu. On ciągle jeszcze nie przejrzał na te kaprawe ślepia, bo jak wytłumaczyć tak wysokie wciąż notowania PiS w sondażach?” — odpowiada Rudnicki. Takich przemyśleń nie powstydziłby się żaden z czołowych „publicystów” „Völkischer Beobachter” wobec narodu żydowskiego przed 1939 r. Ale skoro uderzamy w naród, to również Kościołowi katolickiemu należy poświęcić nieco uwagi. Ta sama autorka w wywiadzie z innym prozaikiem oraz poetą Andrzejem Stasiukiem („Polska Ziemia Niczyja”, „Newsweek” 18/2016). Według jej rozmówcy: „Polskim Kościołem, 18—24 LIPCA 2016 | 41 FELIETONY KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ SPYTAJCIE BIELECKIEGO ALEKSANDER NALASKOWSKI BORIS PARLE FRANSE ROBERT MAZUREK FELIETONY MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI JUŻEŚMY NIE CHAMY WIKTOR ŚWIETLIK SPOWOLNIĆ I UPROŚCIĆ ŚWIAT! ANDRZEJ ZYBERTOWICZ FRANCJA 2016 ZMIERZCH EURO W RADOSNEJ FORMULE Nie było ataku terrorystycznego. Udało się w miarę bezpiecznie przeprowadzić imprezę, którą zapowiadano jako tykającą bombę i której Europa się obawiała FOT. EAST NEWS/AFP PHOTO/THOMAS SAMSON STANISŁAW JANECKI tezy uznano za prowokację i usprawiedliwianie odwoływania się PiS do suwerena. Zmarginalizowano również w obecnym KOD pomysłodawcę ruchu Krzysztofa Łozińskiego. Oznacza to wyeliminowanie wszystkich tych, którym nie podobały się umizgi Mateusza Kijowskiego do establishmentu III RP i przekształcanie KOD w jego zaplecze czy też politycznego następcę. EWA WESOŁOWSKA STANISŁAW JANECKI 63 KRAJ POLITYKA STAWKĄ JEST ŻYCIE 82 KAMILA ŁAPICKA [ GOSPODARKA 78 7 GRZECHÓW „DOBREJ ZMIANY” 68 ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI TAK SIĘ SYPIE KOD DOOKOŁA EUROPY KRYSTYNA GRZYBOWSKA AREK LERCH 60 67 GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS Triumwirat KOD JAN ROKITA 76 52 66 STANISŁAW JANECKI Obecnie zarząd KOD liczy wprawdzie dziewięciu członków, ale faktycznie organizacją rządzi Mateusz Kijowski z pomocą Krzysztofa Króla i Jarosława Marciniaka. Król jest głównym politycznym i programowym zapleczem Kijowskiego, natomiast Marciniak jest jednoosobowym komitetem wykonawczym. Przeciwnicy Kijowskiego w KOD, a tych jest całkiem sporo, twierdzą, że faktycznie organizacją rządzi zza kulis Krzysztof Król, a Mateusz Kijowski jest tylko jej twarzą. Piotr Chabora, Magdalena Filiks, Beata Kolis, Joanna Roqueblave, Radomir Szumełda i Maria Wojciechowska są w zarządzie tylko po to, żeby formalnie wyglądał on na zróżnicowany. Ale faktycznie nie mają większego wpływu na żadne ważne działania i decyzje. Może z wyjątkiem Piotra Chabory, który odpowiada za budowę stabilnego finansowego zaplecza KOD. Jego awans do zarządu mieści się jednak w planie umocnienia roli organizacji jako zaplecza establishmentu III RP. Chabora był bowiem asystentem szefów MSZ III RP Włodzimierza Cimoszewicza i Bronisława Geremka, pochodzi więc z samego serca lewicowo-liberalnych elit III RP. Kilka miesięcy temu ostatecznie „z powodów osobistych” zniknął z zarządu KOD Piotr Cykowski, na początku sprawujący funkcję prezesa zarządu. Wcześniej wyeliminowano dwójkę kontestujących dzia- PRYNCYPIALNA TERESA MAY 74 OPINIE TAK SIĘ SYPIE KOD Coraz mniej ludzi na manifestacjach, wycinanie działaczy, niejasne układy i zakulisowe gry składają się na prawdziwy obraz tej nowej partii ŚWIAT ROZMOWA TOMASZA ZBIGNIEWA ZAPERTA KRAJ 36 ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM PERSAKIEM [ MILCZENIE WOJCIECHA KILARA ADAM CIESIELSKI SEKRET FORTUNY ADAMOWICZA 32 JEDWABNE: JAKA JEST PRAWDA 70 [ DEBATA O RZĄDACH PiS TEMAT TYGODNIA 26 HISTORIA ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK 18 POLSKA JAKO JASON BOURNE DARIUSZ KARŁOWICZ [ NEWSWEEKOWY OBŁĘD POLECA I ODRADZA 58 ŁUKASZ ADAMSKI FELIETONY 15 69 eprasa.pl PAMIĘĆ I CHAOS 11 KOALICJA DLA POLSKI ROZMOWA Z DAWIDEM JACKIEWICZEM ZE SCENY I ZZA KULIS 51 TYSIĄCE ZNAKÓW 10 JOLANTA GAJDA-ZADWORNA W SIECI KULTURY RYSZARD MAKOWSKI 9 ZMYSŁY MONIKI BELLUCCI CEZARY KOWALSKI komentator Polsatu Sport G dyby cztery lata temu ktoś powiedział, że miarą sukcesu Euro 2016 będzie fakt, że w jego trakcie nie zginęli ludzie, uznalibyśmy go za pomylonego. Czasy są jednak takie, że triumf organizatorów polega przede wszystkim właśnie na tym. A że gdzieś przy okazji 86 | 18—24 LIPCA 2016 bytków, przyrody, kuchni etc., tylko atmosferę, którą, jak wiadomo, czynią przede wszystkim ludzie. I kiedy po dziesięciu dniach spotkałem w Saint-Étienne kultowego już sprawozdawcę polskiego radia Andrzeja Janisza, który jeździł po Francji nieco innym szlakiem, i usłyszałem, że to zmierzch mistrzostw Europy w znanej nam formule, odetchnąłem. To znaczy, że nie popadłem w jakiś skrajny pesymizm, nie przesadzam z oczekiwaniami i odczuciami. W ten sposób odbierała atmosferę podczas turnieju większość gości tej imprezy. Z ust komentatorów i kibiców rozeźlonych na wszechogarniający bałagan padały nawet takie słowa, że jeśli Europa zacznie się rozpadać, to wszystko zacznie się właśnie we Francji. Trzeba było widzieć złość Polaków, którzy z braku miejsca pod stadionem parkowali samochody w wąskich uliczkach podparyskiego Saint-Denis (mecz z Niemcami), a kiedy wrócili, zastali je zdewastowane. I policjanta, który mówi, że muszą to zgłosić na komisariacie, ale nie ma pojęcia, gdzie on się znajduje, bo… nie jest stąd. Tylko na Euro ściągnięto go z innej części Francji. A już na miejscu okazywało się, że na przyjęcie zgłoszenia trzeba czekać może nawet do rana, bo… kolejka jest długa, a przyjmujący tylko jeden! Resztę skierowano do zabezpieczenia meczu. Paradoksy czasu uleciały sport i autentyczna radość, jaką dotychczas niosły tego typu imprezy, to już inna sprawa. I jakby nie najważniejsza. Po zamachach jesienią ubiegłego roku w Paryżu i tych tegorocznych w Brukseli było oczywiste, że organizacja piłkarskich mistrzostw Europy to dla Francuzów raczej kłopot niż powód do świętowania. Biorąc pod uwagę to, że nałożyły się na to w czasie różne tarcia socjalne, strajki, kłopoty ekonomiczne, można sobie było wyobrazić, na którym miejscu w hierarchii zaprzątania sobie głowy stawiali futbol gospodarze imprezy. Powie- dzenie, że mieli Euro głęboko w nosie byłoby przesadą, ale… W zderzeniu z tym, co widzieliśmy w 2012 r. w Polsce i na Ukrainie, z tą autentyczną świeżością, mimo nazbyt nachalnej często propagandy, impreza we Francji była jak posiadówka u zblazowanego, podstarzałego bogacza, który postanowił podjąć gości czipsami i od początku modlił się o to, aby wszyscy jak najszybciej poleźli do domów. Dziwne uczucie Podczas Euro przemierzyłem po Francji tysiące kilometrów bez przerwy, nieco na siłę szu- kając pozytywów, czegoś, co mnie zaskoczy, zafascynuje, sprawi, że rozdziawię usta i powiem pod nosem: Wow! Jaki to był dobry pomysł, że UEFA postanowiła zorganizować rozgrywki właśnie tutaj. I nie mam tu na myśli oczywiście całego wspaniałego francuskiego dziedzictwa kulturowego, za- Wyjście na poranny pociąg stanowiło od pierwszego dnia mistrzostw pewną loterię. Odjedzie TGV, na który masz wykupiony bilet za 80, 100, czy 150 euro, lub nie odjedzie. Będzie strajk czy nie? Emocje jak podczas meczu. Często zdarzały się też pociągi, na który wystawiono elektroniczne bilety, a których ogóle nie było w rozkładzie. Pół biedy, jeśli odjeżdżał następny skład i można się było załapać na klikugodzinną jazdę na stojąco. Ale bywało, że reporterzy i kibice, aby dojechać na mecz z jednego wielkiego europejskiego miasta do drugiego, skrzykiwali się i wynajmowali busy. Strajki w Air France podczas imprezy, na którą zjechało się kilka milionów ludzi, także nie ułatwiały życia. Jasne, że towar jest warty tyle, ile ktoś za niego zapłaci, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że 10 euro za lekkie małe piwo w plastikowym kubeczku to wynik jedynie rachunku ekonomicznego. Chyba raczej tego, że ktoś tu kogoś robi w konia. Albo cena za nocleg w dwugwiazdkowym hotelu w Marsylii w dniu meczu: 390 euro za pokój bez żadnych wygód i choćby szklanki wody. Pamiętam, jak cztery lata temu przekonywano nas, że mistrzostwa to szansa dla nas wszystkich, aby zarobić, otworzyć się na świat jeszcze mocniej, pokazać, jacy jesteśmy wspaniali, uczynni, gościnni, jak świetnie posługujemy się językami obcymi. I odnoszę wrażenie, iż z szansy skorzystaliśmy. Francuzi wyglądali, jakby swoje pozytywne cechy za wszelką cenę chcieli ukryć. Wyobrażałem sobie, jak bogaci muszą być taksówkarze w Bordeaux czy w Lyonie, kiedy widziałem na lotnisku czy dworcu kolejowym długie kolejki oczekujących na podwózkę po kilkadziesiąt minut. „Dokąd?” — zapytał kierowca, gdy cudem udało mi się złapać taxi na mieście w dniu meczu. „Na stadion” — odparłem. „Nie jadę” — mruknął i zasunął okno. W kilkukilometrowej drodze na stadion w formule „z buta” był czas, aby powspominać filmy Barei. Nie mam też pojęcia, co to za biznesowa zasada, która nakazywała zamykać 18—24 LIPCA 2016 | 87