Palące myśli - Wrocławski Teatr Lalek

Transkrypt

Palące myśli - Wrocławski Teatr Lalek
Palące myśli
Sztuka „W środku słońca gromadzi się popiół” w reżyserii Agaty Kucińskiej, która gra w niej
jedną z głównych ról, przedstawia losy Lucy, która nie zginęła podczas pożaru we własnym
mieszkaniu. Adaptacja tekstu Artura Pałygi oprócz tragedii głównej bohaterki przedstawia
nam sytuację nieuleczalnie chorej kobiety, rodziców sparaliżowanego chłopca oraz martwiącą
się o dziecko matkę.
W wyniku pożaru na blokowisku ginie Lucy. Strażacy nie byli w stanie jej uratować z powodu
skarpy, która uniemożliwiła im dojazd do budynku. Spektakl zaczyna się w chwili, gdy spotyka
ona dwóch niby-aniołów, niby-Charonów – Płomyka i Iskierkę. Towarzyszą jej w obserwowaniu jej życia, prowokują do wysnuwania wniosków z tych obserwacji, a momentami wręcz ją
dręczą. Na blokowisku jednak życie nie zatrzymuje się przez pożar – ludzie nadal tam żyją, a
tragedie wciąż ich męczą. Jedną z chwil, które to przedstawiają, jest scena, w której córka
Lucy musi zidentyfikować ciało matki. Nie jest to jednak łatwe, bo po rodzicielce pozostał jedynie proch zmieszany z piachem i kurzem.
W innej części blokowiska kobietę chorą na raka (Anna Makowska-Kowalczyk) odwiedzają dziennikarze, którzy chcą jedynie jej zdjęcia do kolejnego artykułu i zupełnie nie przejmują się jej
losem. Jej samotność i próba nawiązania z nimi kontaktu, zestawiona z obojętnością dziennikarzy jest przerażająca. W innym domu matka nie może pozbyć się lęku o dziecko i
opowiada o tym, jak ten lęk ją oplata i nie pozwala normalnie funkcjonować. Kolejną sceną są
odwiedziny rodziców w szpitalu. Matka sparaliżowanego chłopca pogodziła się już z tą sytuacją, jednak ojciec (Tomasz Maśląkowski) nadal próbuje nawiązać z nim kontakt. Jego
monolog jest jedną z najbardziej emocjonujących i poruszających scen w całym spektaklu.
Widzimy w niej ojca, który próbuje zrozumieć, dlaczego tak się stało, gdzie w tej tragedii jest
sens, dlaczego trzeba tak cierpieć. W całym spektaklu pytania te wciąż się powtarzają, a jednak nie ma jednoznacznych odpowiedzi – widz musi je znaleźć samodzielnie.
W spektaklu Agaty Kucińskiej pojawia się jeszcze postać słońca (Radosław Kasiukiewicz),
która może wydawać się zbędna – nie wnosi nic do fabuły. Można jednak zauważyć, że słońce
do pewnego stopnia porządkuje chaos na scenie, dzięki niemu występ jest bardziej zrozumiały.
Spektakl potrafi idealnie połączyć sceny komediowe z tragicznymi, nie tracąc przy tym płynności. W scenografii zaprojektowanej przez Mirka Kaczmarka, pojawiają się aktorzy oraz lalki,
plastikowe budynki i samochody oraz inne małe przedmioty. Lalki, które na pewno przykuły
uwagę, są jednymi z głównych postaci tego spektaklu - Płomykiem i Iskierką. Choć mają
twarze ludzi, ich bladoszara cera i ruchome oczy przerażają. Lucy, która przedstawiona jest
jako kobieta z ciałem niemowlaka, również się wyróżnia. Choć to wszystko wydaje się skomplikowane, przedstawione sytuacje są czytelne dla publiczności. Chwilami jedynie, kiedy w
jednym czasie są przedstawiane dwie różne historie, widz może się poczuć skonsternowany nie wie, gdzie w tym momencie patrzeć.
Aktorom na pewno nie było łatwo tak mocno wejść w sytuację ludzi, których spotkały
tragedie, jednak bardzo dobrze się spisali. Mieli utrudnione zadanie, ponieważ każdy z nich
wcielał się w kilka ról - zmiany tych postaci następowały szybko, nie było dużo czasu, żeby
zmienić kostium, ale też stan emocjonalny bohatera. W dodatku przeplatały się tu konwencje
teatru lalkowego i dramatycznego. Jednak aktorom udało się wszystkie te trudności pokonać.
Pewnym minusem w niektórych scenach było to, że mówili zbyt szybko. Często nie dało się
też dokładnie zrozumieć kwestii aktora, bo słowa się ze sobą zlewały. Na szczęście takich scen
nie było wiele.
Muzyka Sambora Dudzińskiego odegrała w spektaklu bardzo ważną rolę – wprowadzała humorystyczny ton, dodawała scenom dreszczyku lub stanu oczekiwania na rozwinięcie akcji.
Zasługuje na podziw, że aktorzy tylko z pomocą opakowania po waflach, zabawkowej straży
pożarnej i własnego oddechu potrafili stworzyć odgłos pożaru. W innych częściach spektaklu
również użyli tego sposobu do odtworzenia innych dźwięków, takich jak hałas na podwórku
czy odgłos urządzenia podtrzymującego życie chorego chłopca.
„W środku słońca gromadzi się popiół” to jeden z bardziej emocjonujących spektakli, jakie
dotąd widziałam. Aktorzy pozwolili na podróż przez szarą rzeczywistość razem z odgrywanymi
przez nich postaciami. Na szczęście nie zapomniano o pewnej dawce humoru, dzięki której
widz nie siedzi przez cały spektakl zadumany i smutny z powodu ludzkich tragedii, a jedynie
razem z bohaterami próbuje zrozumieć sens tego chaosu. Na pewno przedstawienie trafi do
nas i da okazję, do zastanowienia się nad sensem życia i śmierci, szczęścia i cierpienia, harmonii i chaosu.
„W środku słońca gromadzi się popiół”, reżyseria Agata Kucińska, scenografia Mirosław Kaczmarek, muzyka Sambor Dudziński, premiera 29 stycznia 2015r. na Scenie Kameralnej we
Wrocławskim Teatrze Lalek.
Aleksandra Stężowska