A MOG£O BYÆ TAK CUDOWNIE
Transkrypt
A MOG£O BYÆ TAK CUDOWNIE
A MOGŁO BYĆ TAK CUDOWNIE… DZIEJE NIESPEŁNIONEJ MIŁOŚCI W TLE PAŁACYKU MYŚLIWSKIEGO Był dokładnie 23 marca 2007roku. Słońce świeciło radośnie na całkowicie bezchmurnym niebie. Razem z babcią usiadłyśmy w ogrodzie i cieszyłyśmy się z nadchodzącej wiosny. Nagle w oku babci zauwaŜyłam łzę. - Babciu źle się czujesz? Coś ci się stało? – zapytałam z niepokojem. Po chwili zastanowienia babcia odrzekła : - Nie martw się, kochanie. Wszystko jest w porządku.... Ale ten dzień obudził we mnie wspomnienia, które zawsze mnie wzruszają. Powiedz Aniu, czy ty kochasz jakiegoś chłopca? Jej bezpośrednie pytanie szczerze mnie zaskoczyło. - Nie, babciu. JuŜ nie. Ja straciłam swoją miłość i juŜ w nią nie wierzę – odpowiedziałam. A babcia, śmiejąc się, powiedziała: -Uwierzysz. Tylko pozwól, Ŝe ci coś powiem... Był rok 1915. Rok, który kojarzy mi się z zapachem bzu. Mieszkałam z rodzicami w małym domku, nieopodal Maziarni Strzeleckiej. W tej miejscowości kończono właśnie pracę przy przebudowie cudownego pałacu myśliwskiego, naleŜącego do rodu Zamoyskich. Wtedy wiosna wszystkim uderzyła do głów mi równieŜ. AŜ do tamtego momentu nie wiedziałam, Ŝe siedemnastoletnia dziewczyna moŜe tak bardzo kogoś pokochać. A moim wybrankiem był Jan Miodowski –miły, przystojny chłopak o naturze romantyka, którego poznałam podczas samotnego spaceru po lesie. Rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Nawet nie zdąŜyłam zauwaŜyć, kiedy samotne spacery przerodziły się w romantyczne przechadzki we dwoje, a niewinne uśmiechy – w czułe, ciepłe gesty. Ojciec Jana pracował w słuŜbie leśnej i podczas nieobecności Zamoyskiego w pałacu, to właśnie on sprawował nadzór nad posiadłością. Janek miał doskonały kontakt ze swoim ojcem, dlatego udało mu się namówić tatę, abyśmy mogli zobaczyć ten piękny pałacyk od wewnątrz. Zawsze pragnęłam poznać tajemnicę murów, które do tej pory mogłam oglądać tylko z daleka. I właśnie wieczorem, 23 marca, odwiedziliśmy pałacyk myśliwski. Faktem jest, Ŝe w oczach zakochanej dziewczyny wszystko wydaje się być przepiękne, ale to, co zobaczyłam w sali balowej, oczarowało mnie, zachwyciło. Nad naszymi głowami wznosiło się wysokie, śliczne malowane sklepienie. Wokół poustawiane były najpiękniejsze meble, jakie w Ŝyciu widziałam. Ściany ozdobione trofeami z polowań nadawały temu miejscu szczególny klimat. Staliśmy z Janem objęci, zachwyceni i rozmarzeni. Płomień z dębowych szczapek wrzucanych do kominka, mieszczącego się w rogu sali, rzucał światło na przyciemnione pomieszczenie, nadając jednocześnie tej chwili niepowtarzalny charakter. Byliśmy szczęśliwi jak nigdy i oboje pragnęliśmy, aby ten wieczór trwał wiecznie. Z czasem nasze wizyty w pałacyku stały się coraz częstsze. Ojciec Jana niechętnie na to pozwalał, a nawet zdarzało nam się tam być bez niego wiedzy, ale dla nas nie miało to najmniejszego znaczenia. Kochałam to miejsce, kochałam kaŜdą sekundę tam spędzoną i kochałam chłopaka, który mi towarzyszył. To była taka nasza ostoja, pełna spokoju, ciepła, bezpieczeństwa, mająca w sobie jakąś tajemniczą, nieznaną magię. Wydawało się, Ŝe nic nie moŜe zepsuć obecnej sytuacji. Nic, poza wojną... Jeśli się jej nie przeŜyło, to Ŝadne słowa nie oddadzą tych chwil. Wojska rosyjskie dotarły do nas. Zajęto pałacyk. Kradziono i niszczono wszystko, co się dało. Skonfiskowane zostały cudowne zabytkowe fotele, szafy, krzesła. Część rzeczy spalono. Ale to nie był koniec. Później nastąpił przemarsz wojsk austriacko – węgierskich, a to doprowadziło do kolejnych rabunków. Okupanci nie znali litości. Budynek znalazł się w opłakanym stanie. Nie mogliśmy nic zrobić. Bojąc się o swoje rodziny, patrzyliśmy z ukrycia jak ,,nasz pałacyk’’ upada. Kiedy kolejne oddziały wkroczyły do Maziarni, zmuszona byłam uciec razem z rodzicami. Jan został ze swoim schorowanym juŜ bardzo ojcem, nie mógł iść z nami. Obiecaliśmy sobie, Ŝe jak tylko skończy się ten koszmar, znów będziemy razem. Kiedy po pewnym czasie zdecydowaliśmy się na powrót do domu, Jana, niestety, juŜ tam nie było... Jego mieszkanie zostało doszczętnie zniszczone. Bóg jeden raczy wiedzieć, co stało się z moim ukochanym. Czekałam na niego długi czas, odwiedzałam podupadające mury pałacu i myślałam o przepięknych chwilach, które było mi dane tu przeŜyć. Nic więcej, niestety, zrobić nie mogłam... śycie toczyło się jednak dalej, poznałam twojego dziadka, załoŜyłam rodzinę, ale o Janie nie zapomniałam... Widzisz Aniu, w Ŝyciu bardzo łatwo moŜna stracić to, co jest dla nas naprawdę cenne. Dlatego walczmy do końca. Jeśli się nie uda, to trudno. KaŜda poraŜka czegoś nas uczy. Ale pierwszej miłości i cudownych wspomnień nic, ani nikt nigdy nam nie odbierze. Ty teŜ walcz. I nigdy nie pozbywaj się wspomnień. Jest juŜ 2017 rok -10 lat później. Babci, niestety, nie ma juŜ wśród nas. Ja zaś mam 27 lat. Dzięki opowieści tej bliskiej mojemu sercu staruszki uwierzyłam w miłość i postanowiłam walczyć o swoją własną. Pomimo wielu przeciwności losu nie poddałam się, wygrałam to, co jest najwyŜszą stawką w Ŝyciu-szczęście u boku najbliŜszych i ukochanego. Dziś często wspólnie odwiedzamy pałacyk Zamoyskich. Nadal widzę w jego odnowionych salach historię sprzed lat, historię niespełnionej miłości, oraz niesamowitą magię, która otacza to miejsce i wspominam słowa babci: ,, A mogło być tak cudownie...’’ Cieszę się, Ŝe mi się udało i jestem szczęśliwa i wiem, Ŝe babcia uśmiecha się do mnie z chmur... Katarzyna Góra Gimnazjum Publiczne im. Jana Pawła II w Rejowcu Fabrycznym