Maj 2010 nr 5/9 - niesmiertelnik.cba.pl

Transkrypt

Maj 2010 nr 5/9 - niesmiertelnik.cba.pl
Maj 2010
nr 5/9
od Redakcji
...…..............................................
Z przyjemnością oddajemy w Państwa ręce
najnowszy numer naszego
wydawnictwa. Znajdą
w nim Państwo opisy kilku ciekawych historii, opowiedzianych
ustami weteranów AK. Pierwsze
artykuły są refleksją na temat
okupacji, widzianej oczyma młodej dziewczyny, mieszkanki niewielkiej podlubelskiej miejscowości. Autorka opisuje w nich
problemy lokalnej społeczności
jak i własną drogę walki o niepodległość.
Kolejny
artykuł
to opowieść o losach obrazu
Matki Boskiej Kozielskiej, niezwykłej relikwii Wojska Polskiego. Następną notację tworzy
opis partyzanckich bojów jednego z podkomendnych Stanisława
Łukasika ps. Ryś, dowódcy piątego plutonu ósmego pułku piechoty Legionów AK. Dalszą część
wydawnictwa tworzą jego stałe
punkty, tj. informacje z bieżącej
działalności
KDSM
jak
i SZŻAK w Okręgu Lubelskim, kalendarium ważniejszych wydarzeń
okresu okupacji jak i wybór poezji. Niniejszy numer zamyka
wesoła strona autorstwa zawsze
pozytywnie nastawionego do życia naszego Przewodniczącego.
M. Krasnodębska, WSK – Wojskowa Służba Kobiet….…...
M. Krasnodębska, Pomoc niesiona Żydom w czasie II Wojny
Światowej ………………...……………....……………….....
W. Kozłowski, Matka Boska Kozielska.................................
M. Sobczyk, Z partyzanckiego dziennika Mariana Sobczyka
………………………………………………….………......
D. Zawadka, Uroczystości patriotyczne w Brzezinach
..............................................................................................
Ł. Pasim, Protokół Nr 8/KDSM/2010.................................
S. Marczak, Kalendarium wydarzeń – miesiąc maj ….…..
P. Dobroć, Wybór poezji….………………………….......
J. Cybulak, Wesoła strona….……………...………….…
Życzymy przyjemnej lektury
Redaktor naczelny: Bartłomiej Grzegorczyk,
Redaktor techniczny: Łukasz Pasim,
Sekretarz redakcji: Bartosz Zalewski,
Skład i łamanie: Bartłomiej Grzegorczyk,
2
w. s. k.-
W o j s k o w a
S m v | b a
K o b i e t
MARIANNA KRASNODĘBSKA
W sqmqwif sifrsoia 1939
rqkv
zacjg
qgmqszqoq
eq
nqbili-
wqjska.
rqzchqezid
Zaczgmy
sig
wiftci
q zbli|ającfj sig wqjoif.
Trveoq
bymq
sig
z
uyn
sqgqezid, wszak niflitny
Już w pierwszych dniach września spadały bomby, niszcząc mosty i odcinając
tym samym drogę ucieczki na wschód. Tam przewidywany był główny opór przed
najeźdźcą niemieckim. Waliły się domy, płonęły wszelkie zabudowania, byli zabici
od odłamków bomb oraz strzałów z karabinów maszynowych umieszczonych
na samolotach, które przelatywały tuż nad ziemią. Ludzie uciekali do pobliskich wsi
chowając się przed nalotami. Niemcy zrzucali bomby na drogi, pola, wzbudzając
strach i popłoch. W pierwszych dniach września Niemcy wkroczyli do Piask. Mieszkańcy powoli zaczęli wracać do swoich domostw. Naziści rozbrajali polskie jednostki żołnierzy. Zniewolonych i bezbronnych spędzali ich na plac tzw. Górę Kębłowską,
by potem transportować do obozów jenieckich.
zawaruy
Kobiety i dziewczęta, mieszkanki Piask zaczęły organizować pomoc dostarczając
żywność i odzież cywilną, która miała przydać się do ewentualnej ucieczki. Anna
Jaroszowa, Helena Wrońska, Winiarczykowa, Aniela Łysakowska, Kazimiera
i Helena Kotlińskie, Wiktoria i Aniela Mazurek, Zajączkowska, Helena Kostrzewska, Katarzyna Mojek oraz wiele innych. Także my, młode dziewczęta, szłyśmy
groblami na tzw. Kościelec, skąd skradałyśmy się z żywnością i odzieżą cywilną.
Po przebraniu się, żołnierze wyprowadzani byli przez pola do pobliskich wsi i w ten
to sposób wielu z nich uniknęło wywiezienia do niewoli i obozów jenieckich. Nakarmieni, przyodziani w ubrania cywilne, bocznymi drogami przez pola, lasy wracali
do swoich rodzin i miejscowości - taka trasa była najbezpieczniejsza. Cały naród
polski pogrążony był w wielkim smutku, lecz mimo to wszyscy żyli nadzieją,
że wkrótce nadejdzie pomoc. Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę,
co wywołało wielką radość wszystkich Polaków. Przy końcu września Niemcy wycofali się z Piask. Dostaliśmy nóż w plecy, wkroczyły wojska Związku Radzieckiego
spontanicznie witane przez ludność żydowską i niewielką grupę Polaków - komunistów, którzy stali się komisarzami ludowymi. Zaczęły się grabieże, represje w stosunku do księży, inteligencji i tzw. burżujów - kułaków. Na szczęście trwało to krótko, gdyż w wyniku paktu Ribbentrop – Mołotow, Sowieci wycofali się za rzekę Bug,
a wraz z nimi agresywni, aktywni działacze komunistyczni - Polacy i Żydzi.
Do Piask wrócili Niemcy. Życie stawało się coraz trudniejsze. Zaczęła się walka
o przetrwanie. Brak żywności i możliwości zarobku coraz bardziej zaczęły odczuwać
rodziny nieposiadające gospodarstw rolnych. Ci, którzy nie zginęli w walkach, wracali do swych rodzin, domów z głęboką wiarą, że to wszystko nie potrwa długo.
Ciągle licząc na pomoc Anglii i Francji ze słowami na ustach ,,słońce wyżej Sikorski bliżej”.
Młodzież nie poddawała się, żyła nadzieją o lepsze jutro. W każdym tkwił wielki
patriotyzm, oddanie Ojczyźnie. Powstała młodzieżowa organizacja konspiracyjna
„Baony Zemsty” pod dowództwem nauczyciela por. Jerzego Drylskiego.
W ,,Baonach Zemsty” przeważała młodzież należąca przed wybuchem wojny
do organizacji ,,Strzelca” i ,,Orląt” Drugą konspiracyjną organizacją była „Unia”,
Kqwfl.
Rqsją
z
i
sąsiaeani
Nifncani
uj.
saku
o nieagresji. Przez miasteczko
Piaski
gama
wa|oa
towa
Warszawa
przebie-
urasa
Wtrre
-
urakLwrw
-
ssqmfczfp-
suwa rqzsqcząm sig wzno|qoy
oa
rvch
emigracyjny
wschre
Pqlski.
Nasuąsima
fwakvacja
rr|oych vrzgerw, rqezio
wojskowych
i
Ssqmfczfpsuwq
wiarą
w
policji.
z
wiflką
zwycigsuwq
sua-
ogmq w qbrqoif Ojczyzoy,
srzysuąsiqoq eq kqsaoia
rqwrw qbrqonych. Niemcy
oasaeli oa Pqlskg. Nikt
nie wyobra|am sqbif uakiej
taktyki
prowadze-
nia agresywnej wojny.
3
w której skupieni zostali starsi wiekiem, przeważnie ,,rezerwiści”, członkowie
Ochotniczej Straży Pożarnej oraz inteligencja. Współpraca między organizacjami
układała się prawidłowo. Wychodziła podziemna gazetka pt. Zemsta. Rodziny żołnierzy polskich poległych na wojnie, jak też żołnierzy przebywających w obozach
jenieckich, otaczane były pomocą materialną i opieką duchową. Nawiązywane były
kontakty z organizacjami konspiracyjnymi na sąsiadujących terenach jak K.O.P.
i inne. W lutym 1941 roku nastąpiła tzw. wsypa, wynikiem której rozpoczęły się
aresztowania. Ludność cywilną wywożono na Zamek Lubelski, skąd po przesłuchaniach i torturach wywożono na śmierć do obozu koncentracyjnego Oświęcim. Pozostali „rozbitkowie”, którzy umknęli aresztowań zostali przejęci przez „OW Związek
Walki Zbrojnej”, potem przekształcony w Armię Krajową. Komendantem Obwodu
Powiat - Lublin został Stanisław Piotrowski ps. Jar. Komendantem Rejonu - Stanisław Patyra ps. Młotek - Grabina. Komendantem Placówki Piaski - Józef Wiciński
ps. Szary, pełnił tę funkcję do maja 1944 r., został zabrany do Obozu Koncentracyjnego na Majdanku. Szary zwolniony został w czerwcu 1944 roku, a na jego miejsce
powołany został por. Ignacy Misztal ps. Kąkol - Przemiana. Na początku 1943 roku
podczas narady w Komendzie Placówki Piaski zapadła decyzja o powołaniu Wojskowej Służby Kobiet. Komendantką Rejonu została Alicja Szlązak ps. Miłka, a jej
zastępczyniami - Kazimiera Tracz ps. Kazia - Teczka i Mańa Marszałek - Mizerska instruktorka oraz nauczycielka. Organizacja „Wojskowa Służba Kobiet” podlegała
komendantce Okręgu Armii Krajowej Danucie Magierskiej ps. Weronika, zamieszkałej w Lublinie. Ja byłam członkiem organizacji ,,Bataliony Zemsty” od sierpnia
1940 roku, a przysięgę składałam przed ks. Andrzejem Glapą. Kazimiera Tracz znając mnie bardzo dobrze jeszcze z szeregów „Orląt”, gdyż była wówczas komendantką organizacji ,,Strzelca” i „Orląt” wezwała mnie do siebie i po długiej rozmowie
poleciła zwerbowanie dziewcząt i utworzenie drużyny. Wszystkie były zaprzysiężone przed instruktorem z Lublina w obecności Komendantki - Kazimiery Tracz
ps. Teczka - Kazia. Drużynę naszą łączyła ścisła współpraca z dziewczętami z plutonu Ignasin - Placówka Piaski.
„
Na
ufrfoif
slacrwki
Piaski
sqwsuamy
jfszczf ewif erv|yoy Wqjskqwfj Smv|by Kobifu,
kurrf
licznych wsi…
„
skvsiamy
ezifwczgua
z
qko-
Dziewczęta te oprócz pełnionych już funkcji (sanitariuszki, łączniczki) organizowały również noclegi, wyżywienie, przygotowywały teren, lokum do szkolenia.
Z wielkim poświęceniem udzielały pomocy ukrywającym się członkom Ruchu oporu. Częsty kontakt z nimi miałam ja, jako drużynowa. Razem z komendantką –Tracz
Kazimierą i instruktorką z Lublina (nazwisko i pseudonim już w tej chwili trudny
do przypomnienia) udawałyśmy się rowerami do Kolonii Ignasin, gdzie prowadzone
były szkolenia i narady konspiracyjne. Należy podkreślić, że mieszkańcy Kolonii
Ignasin byli doskonale zorganizowani, cechowała ich odwaga szczerość i wielki
patriotyzm. Na tym terenie prowadzone były narady, szkolenia bojowe plutonów,
drużyn męskich i żeńskich w zabudowaniach zamieszkałych gospodarzy. Z powierzonych zadań wywiązywali się doskonale, zachowując wszelkie środki ostrożności.
Szkoleniowcy, jak i szkoleni, czuli się bezpiecznie. Na terenie placówki Piaski powstały jeszcze dwie drużyny „Wojskowej Służby Kobiet”, które skupiały dziewczęta
z okolicznych wsi - Cyganka, Józefów, Majdan Brzezicki, Ludwików i Siedliszczki.
Drużynowymi zostały mianowane: Anna Mojek ps. Hanka i Regina PędziszównaPiędzia ps. Poziomka. Z tymi drużynami nie mieliśmy bliższych kontaktów, dlatego
też o ich działalności nie mogę opowiedzieć. Zebrania oraz szkolenia teoretyczne
naszej drużyny odbywały się w domu Anieli Łysakowskiej w Piaskach przy ul. Lubelskiej, w pokoju jej córek Marii i Teodory. Pomieszczenie nazywaliśmy
4
,,Kapliczką”. W czasie tym przed domem pełniła dyżur - Aniela Łysakowska
ze swoją najmłodszą córką - Anną spacerując przed domem, obserwowały, czy nie
nadchodzi zagrożenie, niebezpieczeństwo, by w porę alarmować. Należy nadmienić,
że sprawę ułatwiał fakt - całe piętro oprócz pokoju „Kapliczki”, zajmowała rodzina
dentystki – Wandy Paschalskiej-Górskiej. Przychodziło tu codziennie dużo pacjentów, nie tylko z Piask, ale także z okolicy. Mimo to Aniela Łysakowska pełniła dyżury, z których się dobrze wywiązywała. Stałą instruktorką sanitariuszek była wcześniej przeszkolona w Lublinie - Eugenia Filipiak ps. Ena. Przygotowywała dziewczęta do udzielania pierwszej pomocy medycznej. Na jednym z zebrań zapadła decyzja o skierowaniu na przeszkolenia do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Staszica
w Lublinie pod kierunkiem dr Zakrysia oraz wtajemniczonego personelu szpitalnego. Kurs trwał dwa tygodnie, a każda z uczestniczek zakwaterowana została na własny koszt. Krystyna Proskumicka, także członek Armii Krajowej, pracownik Urzędu
Pocztowego podczas swoich nocnych dyżurów przy centralce telefonicznej, przeszkoliła mnie i Kropkę przy obsłudze tejże centralki. Była to centralka średniej wielkości, jak na technikę sprzed 1939 roku. Krystyna znała język niemiecki, wykorzystując to przekazywała treść podsłuchanych rozmów do wiadomości organizacji.
Łysakowska Teodora i ja byłyśmy łączniczkami komendantki Kazimiery Tracz.
Na jej polecenie przewoziłyśmy meldunki w teren. Miałyśmy także stały kontakt
z komendantką Rejonu, a gdy zachodziła potrzeba woziłyśmy od niej meldunki materiały do Okręgu.
GMINA PIASKI NA TLE
WOJ. LUBELSKIEGO
CZY WIESZ ŻE…
Punktem kontaktowym było także mieszkanie członków Ruchu Oporu Armii
Krajowej - małżonków Wacława i Heleny z Jaroszów Kostrzewskich. Do mieszkania
tego, pod pozorem leczenia ich dzieci - Marty, Barbary, Jakuba i Ewy, przychodził
lekarz medycyny dr Edmund Warzański. Udzielał pomocy lekarskiej chorym lub
rannym, ukrywającym się członkom Ruchu Oporu. Zalecane opatrunki wykonywałam ja i Maria Łysakowska. W mieszkaniu małżonków Kostrzewskich często bywał
pracownik gminy Piaski, który prowadził ewidencję ludności, był także członkiem
Armii Krajowej - Stanisław Motylewski. Stasiek przynosił czyste blankiety, do których potrzebne były fotografie oraz odciski palców. W taki sposób powstawały lewe
dowody osobiste, potrzebne ukrywającym się. Staś zdobywał te blankiety mając
dostęp do nich przez pracę w gminie, a także karty pracy tzw. kenkarty
z Arbeitsamtu, który mieścił się w domu jego rodziców. Umiejętnie je wykradał,
potem zbierał fotografie, odciski palców itp. Po wypełnieniu przekazywał mi bym
dostarczała je potrzebującym. Z dokumentów takich korzystali także Żydzi, którzy
byli w getcie Piaski. Z ramienia organizacji Armii Krajowej nawiązany był kontakt
z Żydami, których reprezentował - Izaak Kochen - fotograf ps. Warszawiak. Kontakt
z Izaakiem Kochenem oprócz innych członków Ruchu Oporu AK miałam także ja.
Z wielką ostrożnością przedostawałam się do getta, aby dostarczyć gotowe dokumenty, które mogły posłużyć do ucieczki, a potem bezpieczniejszego poruszania się
w terenie. Razem ze Stanisławą Wrońską przemycałyśmy żywność i leki dla Żydów
w zamkniętym getcie, wśród których znajdowali się znajomi, koledzy i koleżanki
szkolne czekające na taką pomoc. Komenda Placówki Piaski Armii Krajowej współpracowała z ruchem Oporu ŻOB i Samoobroną Żydowską, dostarczając im broń
i amunicję. Praca w konspiracji była dobrze zorganizowana, poprzez więzi z punktami kontaktowymi w terenie.
Kenkarta był to arkusz
cienkiego kartonu o wymiarach ok. 29,4×14,0
cm złożonego w dwóch
miejscach tak, że powstawała
trzykartkowa
"książeczka" o wymiarach
14,0×9,8 cm.
Kenkarty Polaków miały
kolor
i
szary,
Cyganów
Żydów
żółty;
Rosjan, Ukraińców, Białorusinów,
Gruzinów
i Górali (traktowanych
jako ludność pochodzenia niemieckiego Goralenvolk)
niebie-
ski.
źródło: http://edgp.gazetaprawna.pl
5
POMOC Ż Y D O M
MARIANNA KRASNODĘBSKA
NIESIONA
W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ
Wskutek stopniowych działań Nazistów,
Żydzi zaczęli sprzedawać lub zamieniać rzeczy
osobiste na żywność. Ich los z dnia na dzień
stawał się gorszy. Brat Aleksander był w ciągłym kontakcie, zakupywał na wsiach mąkę,
kaszę, groch, cebulę, nabiał oraz inne produkty,
a także krowy i barany na mięso. Po prawej
stronie getta główny punkt dostarczania był tam
gdzie mieszkała rodzina Josefa Honiga i Godla
Hubennana (przeżyli wojnę) przy ul. Pocztowej
w dawnym domu Teodora Łopuckiego.
Drugi punkt po lewej stronie getta był przy
ul. Furmańskiej u Apla, a pomagał w tym jego
dawny pracownik rzeźnik - Mendel Plinka.
Młodszy brat Maksymilian Mieczysław był
łącznikiem. Młody wysportowany, przedostawał się przez płot do getta, zawiadamiał o dostawie. Potem brat Aleksander wprowadzał
krowę, którą odbierali Godeł Hubennan lub
Honig. Tak samo odbywała się dostawa
po drugiej strome getta dla Apla. Dostawy
mięsa, jak też i innych produktów trwały długo.
Wszystko było umówione. Wiedział też o tym
Przewodniczący Gminy Żydowskiej - Polisecki
oraz policjant żydowski zięć Abrama
Akiersztajna. Akcje były udane. Nawiązany był
także kontakt z Żydowską Organizacją Bojową,
której przewodniczył Izaak Kochen ps. Warszawiak.
Punkt kontaktowy mieliśmy u rodziny
Kochenów, synów Mechla Kochena. Jeden
z nich miał przed wojną drogerię - skład apteczny Godeł Kochen, a drugi Icek Kochen
fryzjer - był felczerem samoukiem. W organizacji tej był także Josef Honig i jego brat
Mordka, do tego punktu dostarczaliśmy tj. ja
Marianna, bracia Aleksander i Maksymilian
Mieczysław - broń, amunicję oraz blankiety
kenkanę i dowody osobiste, w które wpisywane
były polskie nazwiska, doklejane fotografie,
odciski palców, stawiano pieczątki urzędowe.
Tak powstawały „lewe dokumenty”, które
służyły do ucieczki z getta oraz posługiwania
się nimi w terenie. Czyste blankiety dostarczał
oraz pomagał w wypełnianiu mój chłopak Stanisław Motylewski, który był urzędnikiem
gminnym w Piaskach. W domu jego rodziców
mieścił się Arbeitsamt. Do getta dostawaliśmy
się od strony łąk, pod drutem kolczastym albo
przez bramę, kiedy była otwierana dla Żydów
by mogli sobie wziąć wodę ze studni.
W całym getcie były cztery studnie, ale tylko
dwie czynne. Lewa strona getta studni
nie miała, więc pozwolono im raz dziennie
przez czas około dwóch godzin otworzyć
bramę, przejść na drugą stronę getta, by nabrać
wody w wiadra. Był tłok, więc bardzo często
w takich okolicznościach przedostawaliśmy
się do punktu kontaktowego u Kochenów
przez ul. Szewską. Potem na Furmańską,
szybko załatwialiśmy sprawę, by zdążyć
w porę wyjść. Możliwe to było wtedy, gdy
przy bramie stał policjant żydowski – Lejba
Zypman, który także wtajemniczony był
w tą sprawę. Do punktu tego dostarczane były
przeze mnie także leki, opatrunki i bandaże.
Odbierała to studentka Itka Kochen, a także
Tajersztajn. Obie udzielały pomocy medycznej. Kiedy pokazaliśmy się w getcie byliśmy
zaraz otaczani przez swoich znajomych, kolegów i koleżanki, każdy z nich o coś prosił,
a my w miarę swoich możliwości zupełnie
bezinteresownie udzielaliśmy pomocy.
Głód
i choroby dokuczały wszystkim,
więc przemycana żywność i leki były zbawieniem. Łatwiej to znosili polscy Żydzi
gdyż, byli między swoimi, zżyci z nami Polakami, natomiast tragiczny był los Żydów
zwożonych z Niemiec, Czechosłowacji,
Holandii, Belgii i Węgier. Pierwszy transport
Żydów z Niemiec nastąpił zimą 1940 roku ze
Szczecina i okolic. Był straszny mróz, przywieziono ich furmankami ze stacji kolejowej
w Lublinie. Zziębnięci, wystraszeni, głodni
tylko z małymi bagażami zostali rozlokowani
do prymitywnych pustych lokali. Moi rodzice
– Anna i Ignacy przyjęli do siebie rodzinę
ze Starogardu - Wolfa Lewina i jego córki
Hannę i Gertrudę Lewin. Wszyscy troje dobrze mówili po polsku, co ułatwiało współżycie. Wszyscy troje dobrze mówili po polsku,
co ułatwiało współżycie. Wolf Lewin był
wdowcem, żona umarła w Starogardzie.
Miał cztery córki: jedna przed wojną wyjechała do USA, druga mężatka mieszkała
w Belgii, a Hanna i Gertruda były z ojcem
i wraz z nim zostały z Niemiec wysiedlone.
Bogaty kupiec stał się nagle biedakiem.
Początkowo otrzymywali paczki od córki
i zięcia z Belgii. Były to używane ubrania,
oraz czasem jakieś produkty żywnościowe.
Gertruda umiała robić swetry, skarpety, rękawiczki na drutach, więc ja jej w tym pomagałam, by dla kogoś z powierzonej włóczki coś
wykonała, za co otrzymywała zapłatę w formie żywności. Warzywa, owoce, nabiał
otrzymywali
od nas, gdyż rodzice mieli
ogród i małe gospodarstwo. Zżyliśmy się
z tą rodziną darząc się życzliwością, serdecznością i bezinteresowną pomocą. Szokiem dla
nas wszystkich było to, że po utworzeniu
getta zmuszeni zostali do opuszczenia
6
mieszkania w naszym domu. Mimo to nadal
utrzymywaliśmy kontakt, udzielaliśmy pomocy. Leki kupowałam w aptece, a kilka
razy dostałam od Niemki Frau Kramer, której
mąż i zięć byli Żydami. Frau Kramer prowadziła kuchnię na Posterunku Żandarmerii
w Piaskach. Była gospodynią u komendanta Żandarmerii majster Kresse, dlatego też pozwolono jej mężowi, córce i zięciowi (był kierowcą komendanta
Kressego) mieszkać poza gettem. Rodzina Kramer
była także wysiedlona z Niemiec i także zaprzyjaźniona z rodziną Lewinów. Ja stałam się ich łącznikiem. Pani Kramer czasem przekazywała pod słyszaną wiadomość na posterunku żandarmerii o łapankach
w getcie, po których wywozili do obozów zagłady.
Takie ostrzeżenie powodowało ucieczkę z getta lub
ukrycie się.
Zabudowania gospodarcze naszych rodziców
miały kryjówki, z których korzystali Żydzi wymienieni w oświadczeniu Josefa Honiga oraz inni. Do getta
w Piaskach napływały nowe transporty Żydów. Było
to getto przejściowe, z którego wypędzano i wywożono do Trawnik, Sobiboru i Bełżca. Pierwszy duży
transport do Bełżca odbył się w czerwcu 1942 roku.
Wolfowi Lewinowi i córkom udało się skryć.
W tym transporcie między innymi znalazła się matka
i dwie siostry Josefa Honiga. Po tym wydarzeniu
następowały mniejsze łapanki i rzadsze transporty.
Jesienią 1942 roku Germida i Hana Lewin zostały
złapane i wywiezione do Trawnik - ich dalsze losy
pozostały nieznane. Po kilku dniach przedostałam się
do getta, by dostarczyć im żywność, zastałam zrozpaczonego Wolfa Lewina - od tej pory był sam.
Schorowany, niezaradny błagał mnie bym go nie
opuszczała. Donosiłam mu żywność, brałam bieliznę
do uprania, traktował mnie jak córkę. Wyprowadziłam go z getta, przez jakiś czas ukrywał się w stodole.
Tęsknota za córkami była silniejsza od „wolności”
i postanowił wrócić do getta wierząc w to, że jego
ukochane córki wrócą. Nadal otaczałam go opieką
dostarczając żywność i tak przetrwał do kwietnia
1943 roku. Wówczas doszło do kolejnego dużego,
pieszego transportu do Trawnik, a następnie w załadowanych, bydlęcych wagonach do Bełżca. W tym
transporcie znalazł się Wolf Lewin, Josef Honig
przewodniczący gminy Żydowskiej - Judenrat - pan
Polisecki z rodziną, rodzina Kochenów, Lejba Zypman, Frau Kramer z rodziną, która mimo że była
Niemką, nie opuściła swego męża córki i zięcia poszła razem z nimi. W tym transporcie było wielu
naszych bliskich znajomych oraz kolegów i koleżanek
szkolnych moich i rodzeństwa. Judenrat i policja
żydowska, choć w mniejszym składzie jeszcze funkcjonowały.
W getcie pozostali ci, którym udało się skryć
w czasie wywózki oraz dowożeni, złapani winnych
miejscowościach. Życie powoli zamierało. Mimo to
nadal odbywały się łapanki, po których wywożono
lub rozstrzeliwano na kirkucie – cmentarzu
żydowskim. Zakończyło się to tak zwaną krwawą
środą, w której brała udział Żandarmeria niemiecka
z komendantem Kressc na czele. Było to wstrząsające! Wykopano duże rowy, żandarmi oraz
współpracujący z nimi Ukraińcy z „Krwawym
Zygmuntem” pędzili kolumnami bezbronnych
na kirkut. Tam kazano im się rozebrać do nagości,
stawiano ich nad dołem. Niemcy strzelali z karabinu maszynowego, ciała padały do dołu, jeden
z nich z pistoletu dobijał. Zabijani byli starcy,
młodzi i dzieci. Doły zasypywali Ukraińcy, ubrania
załadowywano na samochody i odwożono w stronę
Lublina prawdopodobnie na Majdanek w celu
przeszukania i segregacji. Egzekucje tylko nie tak
liczebne odbywały się dość często.
Na kirkucie zabito także siostrę Josefa Honiga
- Sarę Necman z dzieckiem i siostrę Godka oraz
dwie osoby pochodzące z Lublina.
W egzekucji
krwawej środy brali udział żandarmi niemieccy
z Piask: komendant majster Kresse, podmajster Bejkus, podmajster Sztruba Witryng, Szolc,
Wisman, Zawada, Abel, Szulc oraz kilku Ukraińców z „Krwawym Zygmuntem” na czele. Getto
przestało istnieć. Piaski jakby zamarły. Wzmogły
się represje wobec Polaków, ale też i akcje Ruchu
Oporu przeciwko okupantowi. Dużo młodych ludzi
ukrywało się. Pod koniec 1943 oraz w początkach
1944 roku mój brat Aleksander kilkakrotnie spotykał się z ukrywającymi się Żydami, między innymi
z: Josefem Honigiem, który uciekł z Belżca, Godlem Hubermanem i innymi, którym udzielał pomocy i wsparcia.
Wspólnie z bratem Maksymilianem Mieczysławem spotkaliśmy się z Josefem Honigiem
ukrywającym się w Lasach Chmielowskich i Piotrkowskich. Wielu bliskich nam Żydów wojnę przeżyło, lecz gdzie obecnie przebywają nie jest
mi wiadome. Nieżyjący już brat Aleksander długo
po skończonej wojnie utrzymywał serdeczny kontakt z Josefem Honigiem i Godlem Hubermanem.
Ja natomiast jak też mój młodszy brat Maksymilian
Mieczysław mamy kontakt z Józiem Honigiem
oraz Herszem Gutharcem z Austrii. Pragnę nadmienić, że pomoc okazywana ze strony naszej
rodziny była bezinteresowna, udzielana z głębi
serca. Ojciec Ignacy jako radny gminy ściśle
współpracował z gminą żydowską, braci łączyły
sprawy handlowe, a my młodzi uczęszczaliśmy
z młodzieżą żydowską do szkoły. Łączyły nas
przyjazne stosunki od lat przedwojennych, aż do
końca. Pozostały wspomnienia. Nie jestem w stanie
podać dokładnych informacji odnoszących się
do wieku Żydów, gdyż nie znam ich dat urodzenia.
Wolf Lewin miał wówczas ponad 50 lat, urodził się
w Mogilnie, posiadał wysokie odznaczenie nadane
za walkę w I wojnie światowej - ,,Żelazny Krzyż”,
był inwalidą wojennym, stracił jedno oko. Hanna
miała około 30 lat, Gertruda także około 30 lat.
Izaak Kochen ps. Warszawiak miał około 30 lat,
Itka Kochen ponad 20 lat, jej rodzice Godel i Sara ponad 40 lat. Zypman Lejba - 23 lata, Polisecki
ponad 40 lat, Josef Honig – urodził się w 1917
roku, Mordka Honig - starszy od Josefa, Moszek
Honik - około 50 lat, Szkoma Tajersztajn ur. w l922 roku, Szmul Wajzer - ur. w l922 roku,
Szkoma - około 30 lat, Mendel Pinka, Aaron Pindel, Hersz Apel - ponad 30 lat, Mosze Susak ponad 20 lat, Icek Nudel - ponad 40 lat.
7
WOJCIECH KOZŁOWSKI
Kiedy w latach trzydziestych tworzyło
się w Wilnie Koło
Religijne-
Rycerskie „Marianum”
nie przyszło zapewne do głowy jego
Sekretarzowi
Generalnemu,
por.
Tadeuszowi Bireckiemu,
hallerczykowi, jakie to pokrętne drogi
będą prowadzić do powstania własnego
obrazu
Bogarodzicy,
o którym dla Koła marzył. Pokrętne
drogi, sprzęgnięte we współdziałaniu
bardzo różnych ludzi i zdarzeń - zaiste
niezwykłych.
Niniejszy tekst ukazał się na łamach Księgi
Borowiczan, Gdynia - Sopot 1992.
Trzydziestodniowy przebieg wojny
obronnej we wrześniu oraz pozbawiająca wszelkich nadziei klęska przekroczyła wyobraźnię przeciętnego Polaka.
Dwieście kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i oficerów znalazło się w niewoli
sowieckiej. Powyżej czternasty tysięcy
oficerów osadzono w obozach: Starobielsku, Ostaszkowie i Kozielsku,
by wiosną 1940 roku wymordować
ich w Charkowie i Dergaczi na Ukrainie, Katyniu na Białorusi i w bliżej
nieznanym dotąd miejscu koło Ka-
linina i Bołogoje. Część prawdopodobnie potopiono na barkach w Morzu
Białym. Równocześnie na Litwie
i Łotwie internowano kilka tysięcy
żołnierzy i oficerów. Na Litwie najliczniejszym obozem oficerskim była
Kalwaria Suwalska nad Szeszupą.
W dawnym majątku hrabiów Tyszkiewiczów. Po inkorporowaniu do ZSRR
w trybie plebiscytu trzech republik
bałtyckich, okupowanych przez Armię
Czerwoną w 1939 r., w pierwszej połowie 1940 r. przeniesiono oficerów
z obozów internowania w większości
do łagru „Kozielsk II”, położonego
w pobazyliańskich klasztorze w dorzeczu Oki. Kozielsk leżał na ziemiach
dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dotąd jeszcze książęce rody
Puzynów i Ogińskich podpisują się
,,z Kozielska”, choć zaiste nikczemna
to mieścina i złą okryta sławą. Zagarnął
ją dla Moskwy dopiero Iwan Groźny.
Wśród więźniów
tego
obozu
znalazło się kilkunastu członków Koła
„Marianum”,
wśród nich, poza
8
por. Bireckim, ks.
Wiktorem
Judyckim, rtm. Michałem Siemiradzkim,
gen. Wacławem Przeździeckim, por.
Pawłem de Laval, por. Henrykiem
Potockim, kpt. Walerianem Charkiewiczem znalazło się kilkudziesięciu innych, równie wybitnych. Mimo usilnego tępienia przez NKWD wszelkich
przejawów życia religijnego konfiskaty
różańców,
ryngrafów,
książeczek
do nabożeństw czy medalików, udało
się więźniom nie tylko wypiec na Wigilijną Wieczerzę opłatki (co było
inwencją kpr. żandarmerii Zenona
Makowskiego), ale ze sprowadzonych
przez por. Bireckiego i ks. Judyckiego
rodzynków uzyskać wino mszalne,
co pozwoliło na konspiracyjne odprawianie Ofiary Eucharystycznej. Wtedy
ożyła koncepcja por. Bireckiego - namalowania obrazu do sekretnej, obozowej kaplicy. Planowano początkowo
kopię Matki Boskiej Ostrobramskiej,
tak dokładnie zanotowanej w szczegółach w pamięci. Ale kiedy kpt. Charkiewicz, porządkujący na polecenie
NKWD magazyn-cerkiewkę, natrafił
na jej ścianie na wizerunek Matki Boskiej Żyrowickiej z klasztoru Bazylianów kolo Słonimia, gdzie wielką czcią
był otaczany od końca XV wieku,
a przez zakonników rozpowszechniony
po wszystkich bez mała klasztorach im
przypisanych, narodziła się nowa koncepcja:
Madonny
Ostrobramskiej
z przytulonym do Jej Twarzy Dzieciątkiem, jak u Madonny z jaspisowego
medalionu w Żyrowickim klasztorze.
Projekt graficzny powstał, na prośbę por. Bireckiego, z ręki kpt. Mikołaja
Arciszewskiego, jedynego posiadacza
kolorowych kredek. Był to dziennikarz
z Gdyni, uzdolniony plastycznie (wykonywał udane karykatury i karty
do gry), a poza tym ateista (z metryk:
prawosławny), przewodniczący „kółka
ateistów” w obozie, a po wybuchu
wojny sowiecko-niemieckiej ochotnikspadochroniarz Armii Czerwonej,
dowódca
grupy
wywiadowczodywersyjnej, zrzuconej w sierpniu
1941 r. koło Piotrkowa, rozwijającej
aktywną działalność w stałym radiowym kontakcie z Moskwą. Ranny
w starciu z Niemcami koło Józefowa
przebył
11
miesięcy
śledztwa
na Pawiaku i ostatecznie został rozstrzelany w Ruinach getta w maju 1943
r. Chciałoby się wiedzieć, czy ogłoszona na kilka tygodni wcześniej przez
Niemców wiadomość o odkryciu gro-
bów katyńskich zdołała dotrzeć
za mury Pawiaka? Na desce, wyjętej
z połamanego ikonostasu, wygładzonej
i wyprawionej przez parającego się
stolarką gen. Przeździckiego, por. Tadeusz Zieliński wykonał Wizerunek
Madonny w formie płaskorzeźby. Stare
drewno lipowe, z którego wykonany
był ów ikonostas nadawało się jako
arcy-przednie tworzywo, zwięzłe, trwałe, a dłutu wyjątkowo podatne. Swą
pracę Zieliński wykonywał w pracowni
plastycznej ,,chudożenskaja masterskaja”, stworzonej przez NKWD z zadaniem ozdobienia ich sali kinowej
czy świetlicy. Kierownictwo jej objął
rtm. Siemiradzki, bratanek sławnego
Henryka, który zdołał tam nie tylko
stworzyć warunki pełnej konspiracji,
ale namalować (farbami, dostarczonymi przez NKWD) drugi obraz tej samej
Madonny, ale inny, cieplejszy, bardziej
miękki - o wiele bardziej barokowy,
niż surowa płaskorzeźba Zielińskiego,
która przypominała gotyk.
W Wielką Sobotę, 12 kwietnia
1941 r., ks. Nikodem Dubrawka
w obecności płk A. Kosiby i por.
T. Bireckiego, poświęcił w swej celi
obydwa obrazy. W początkach czerwca
1941 r., jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, obraz Simiradzkiego, którym opiekował się pchor.
Siemieński, opuścił obóz kozielski
wraz z grupą więźniów, wysłanych
na półwysep Kola. Ten dowiózł go,
sobie tylko znanym sposobem,
do Sztabu 5 D.P. gen. M. BorutyŚpiechowicza, z którą opuścił ZSRR
i przez Iran, Transjordanię dotarł
do Jerozolimy, gdzie został ozdobiony
przez artystę plastyka Tadeusza Terleckiego srebrną sukienka. Z Jerozolimy, przez Libię, dotarł do Włoch. Towarzyszył 5 D.P. przez całą kampanię
włoską.
Po wojnie obraz został umieszczony w kościele w Brighton w Wielkiej
Brytanii, skąd przywiózł go do Polski
w 1990 r. ks. prałat Zdzisław Peszkowski - były podchorąży kawalerii i jeniec
łagru Kozielsk II. Obecnie pozostaje
on obecnie w rękach konserwatorów
Archidiecezji Warszawskiej. Krótko
po wybuchu wojny niemieckosowieckiej, wobec szybkiego i raczej
bezładnego cofania się niezwyciężonej
Armii Czerwonej, obóz w Kozielsku
znalazł się niemal w strefie przy frontowej więźniów przeniesiono wówczas
do nowego obozu w Griazowcu
za Moskwą, w pobliżu Wołogdy.
W końcu lipca rozpoczęły się rozmowy polsko-sowieckie między gen.
Sikorskim, a Stalinem. Zawarte „porozumienie” pozwoliło na rozpoczęcie
formowania polskich dywizji pod dowództwem gen. Władysława Andersa.
Z grupą ewakuowanych więźniów
opuścił Kozielsk rzeźbiony obraz
Matki Boskiej Kozielskiej, dłuta por.
Zielińskiego. Jeszcze konspiracyjnie,
w podwójnym dnie walizki płk Kosiby.
Lecz już 26 sierpnia w obozie
w Griazowcu można było przed nim
odprawie pierwszą „legalną” mszę
świętą. Z Griazowca przez Moskwę,
Buzułuk, Taszkient, Jangi Jul, do portu
w Krasnowodzku - stąd drogą wodną
do Pahlevi, przez Iran, Syrię, Transjordanię do Jerozolimy. Stąd zdobiąc
ołtarz polowy Sztabowej Kaplicy
II Korpusu, do Tarentu i przez Monte
Cassino, Ancone do Bolonii. W roku
1946 wracający z Italii na „Wyspę
Zawiedzionych Nadziei” żołnierze
II Korpusu przywieźli Obraz ze sobą.
Oczekuje on swego powrotu do Kraju
w Kościele p.w. św. Andrzeja Boboli
w Londynie - polskim kościele.
W roku 1988 z okazji spotkania
żołnierzy Armii Krajowej wywiezionych w latach 1944-45 do łagrów sowieckich, (spotkanie odbyło się nad
jez. Wdzydze) wykonano w Gdańsku
(art. rzeźbiarz, mgr Piotr Solecki)
pierwszy ryngraf z wizerunkiem Matki
Boskiej Zwycięskiej z Kozielska. Stanowi on (w niewielkiej emisji
ok. 70 egz.) cenną pamiątkę uczestników tego spotkania. W 50. rocznicę
masakry katyńskiej w kościele p.w. św.
Michała Archanioła w Sopocie został
poświęcony pierwszy w Polsce ołtarz
Matki Boskiej Zwycięskiej z Kozielska, ozdobiony obrazem olejnym pędzla art. plast. Mariana Murmana, żołnierza AK ps. Smrek, krzyżem z urną
w kształcie armatniego pocisku, przewiązaną wstęga „Virtuti Militari”,
wypełnioną ziemią z katyńskich mogił.
Wierną kopię płaskorzeźby T. Zielińskiego wykonał art. rzeźbiarz Stanisław Białos. Znajduje się ona w kaplicy
w Sanktuarium w Orchard Lake
w stanie Michigan. Gipsową kopię
oryginału
płaskorzeźby
otrzymał
od weteranów II Korpusu ks. Prymas
Stefan Kardynał Wyszyński. Znajduje
się ona obecnie w Kościele św. Karola
Boromeusza na Powązkach w Warszawie.
9
Z partyzanckiego dziennika
Mariana Sobczyka
MARIAN SOBCZYK
,,
PRZED OPUSZCZENIEM MIEJSCA AKCJI KOMENDANT PRZEMÓWIŁ
DO [NIEMIECKICH – PRZYP. RED.]JEŃCÓW: AKCJĘ PRZEPROWADZILI
PARTYZANCI, A LUDNOŚĆ CYWILNA NIE MA NIC Z TYM WSPÓLNEGO.
NAKAZAŁ PRZEKAZAĆ TĘ WIADOMOŚĆ WŁADZOM NIEMIECKIM. W PRZY-
dziewanie otworzyło się okno w bocznym skrzydle dworku, jeden z pojmanych zapytał w języku niemieckim
co się dzieje. Kolejny Niemiec przekazał mu warunki stawiane przez Rysia.
PADKU JAKICHKOLWIEK REPRESJI ZAGROZIŁ ODWETEM O NIESPOTYKA- Naziści próbowali alarmować placówki
NEJ SILE. JEŃCÓW PUŚCILIŚMY WOLNO.
mieście. Próbowali w ciemnościach
określić położenie naszych stanowisk
oraz liczbę atakujących. Postanowili
zaplanowało zaatakowanie i rozbrojesię nie poddawać, nie udzielając odpoNigdy nie należy zapominać o zanie załogi SS, stacjonującej w majątku
wiedzi na nasze postulaty. Otworzyli
opatrzeniu oddziałów w żywność i inne
Michałowskiego.
ogień ze wszystkich okien na parterze
niezbędne przedmioty. Komendanci
Dworek leżał na krańcach miasta
z broni automatycznej oraz obrzucili
rejonów, wspólnie z dowódcami plai stanowił ogniwo umocnień wokół
teren granatami. Gwałtowna strzelanina
cówek, przygotowywali szczegółowy
Lublina. Do pracy w majątku przewonatychmiast zaalarmowała pobliskie
plan i terminy dostarczenia środków
żono grupy robotników żydowskich.
posterunki SS. Stało się jasne,
zaopatrzenia do ustalonych punktów,
Załoga liczyła 10 SS-manów pełniąże dworku nie zdobędziemy. A drogi
skąd były pobierane przez patrole dla
cych funkcje administracyjne i warodwrotu lada moment zostaną odcięte.
oddziałów partyzanckich oraz dla żołtownicze. Często przyjeżdżało tam
Wycofaliśmy się jeszcze przed godziną
nierzy z oddziałów leśnych. Główny
Gestapo, na dłuższy pobyt. Było
1:00. Zdobyliśmy konie, 3 automaty
ciężar tej odpowiedzialnej i dość eleto również miejsce częstych oficerskich
Bergman, 3 pistolety parabellum i rkm,
mentarnej pracy spoczywał na dowódbiesiad. Majątek zawsze dobrze strzenie ponosząc żadnych strat własnych.
cach placówek. Przodowym źródłem
żono, miał również połączenie telefoSpośród wielu akcji przeprowadzozaopatrzenia były wsie i gospodarstwa
niczne i radiowe z pobliskimi postenych przez oddział Rysia pragnę przezasiedlone kolonistami niemieckimi.
runkami. Plan ataku był więc bardzo
kazać relację z operacji pod WojcieNasze gospodarstwa i majątek, który
trudny do zrealizowania. Konieczne
szynem – 22 stycznia 1944 roku. Kwaodebrano nam siłą. Były to również
było dokładne rozpoznanie terenu
terowaliśmy w Podolu, kiedy oddział
majątki ziemskie, fabryki, młyny, kaakcji, sił przeciwnika, rozmieszczenia
został postawiony w stan pogotowia.
szarnie znajdujące się pod administrawart, poznania systemu łączności itp.
Z meldunku wywiadu AK wynikało,
cją niemiecką.
Przygotowanie akcji należało do zwiaże Niemcy dokonali masowych areszAkcje rekwizycji zawsze były akdowców oddziału, którzy przy pomocy
towań chłopów okolic Opola Lubelcjami zbrojnymi. Miały one również
miejscowej ludności skompletowali
skiego i Chodla. Komendant rejonu charakter odwetowy, siały popłoch
potrzebne informacje w warunkach
Inka, wezwał Rysia i rozkazał przygowśród ludności zasiedlonej. Miały
pełnej konspiracji. Dużą pomoc odtować się do akcji odbicia więźniów
znaczenie moralne. Niezwykła była
szywali od braci Kamińskich, którzy
podczas przewidywanego transportu
także życzliwość polskiej ludności,
byli zatrudnieni w majątki jako dekado obozu koncentracyjnego na Majmieszkańców wsi, którzy niejednorze. Mieli oni możliwość obserwacji,
danku w Lublinie. Dalsze informacje
krotnie dzielili się z nami swoimi
swobodnego poruszania się po obiekcie
dotyczyły charakteru jednostek wroga.
skromnymi racjami żywnościowymi,
oraz nakreślenia szkiców sytuacyjnych.
Dnia 28 stycznia nasze przewidyprzyjmowali nas na kwatery. NieoceInformacje wielokrotnie sprawdzano
wania potwierdziły się. Ostatni meldunioną pomoc oddawali lekarze, sanitapod względem wiarygodności.
nek otrzymaliśmy w porze obiadowej.
riuszki i cały personel szpitalny.
Na naradzie na Rurach Jezuickich
Akcję należało rozpocząć natychmiast.
Oddziały miały zapewnione wyżywiew mieszkaniu Bolesława Basaka
Już parę dni wcześniej dowództwo
nie, opiekę lekarską i sanitarną, jednak
21 stycznia 1944 r. podjęto decyzję
rozpoznało teren i wybrało wieś Wojcała ludność (nie tylko żołnierze) była
o ataku w nocy z 23 na 24 stycznia.
cieszyn, leżącą miedzy Radawcem,
niedożywiona i wyczerpana. Każdego
Podstawą planu było zajęcie dworku
a Motyczem, na miejsce ataku. Z oddnia musieliśmy mierzyć się z okroporaz obezwładnienie SS-manów. Obadziału wybrano 30 mężczyzn mających
nymi warunkami, a jednocześnie podwialiśmy się, że użycie broni zaalarmunajlepsza broń i utworzono grupę wytrzymywać nadzieję.
je sąsiednie posterunki co odetnie nam
padową, dowodzoną przez samego
Do ważniejszych akcji zalicza się:
drogę ucieczki. Połowa żołnierzy pod
komendanta Rysia i szefa oddziału
operację na Rurach Jezuickich w madowództwem Rysia zajęła pozycję przy
Choinę. W tej grupie znalazłem się
jątku Michalewskiego – obecnie teren
budynku, część pod dowództwem
również ja. W rejon Wojcieszyna dopolitechniki Lubelskiej; odbicie chłoChoiny „miała przeciąć przewody
tarliśmy na 4 konnych saniach, ukryci
pów z Opola i Chodla na trasie Lublin
telefoniczne na słupie”. Naszym zadaw słomie, którą załadowane były sanie.
– Bełżyce, wiezionych do obozu na
niem była ochrona oddziału na wypaZatrzymaliśmy się w lesie palikijskim
Majdanku za nieuregulowany kontyndek niespodziewanego nadejścia patrow odległości 250 m od wsi. Tam dogent zbożowy dla Niemców; akcja I
lu z posterunku na nowej drodze. Akcja
wódca omówił szczegółowo plan akcji
Most w nocy 15/16 kwietnia 1944 r. –
rozpoczęła się o godzinie 00:30.
i rozdzielił indywidualne zadania.
lądowanie samolotu alianckiego proChłopcom udało się bez zbędnych
Postanowiliśmy, że względu na więźmieniu 4 km. od lotniska w Radawcu;
hałasów przechwycić i rozbroić trzech
niów broni używać będziemy tylko
akcja na majątku we Wrzelowie – 24
wartowników.
ostateczności. Podjechaliśmy pod zakwietnia 1944 roku. Mój chrzest bojoMimo pozornej ciszy coś zaniepobudowania i ulokowaliśmy się w gowy miał miejsce podczas akcji na Rukoiło dowódców placówki. Niespospodarstwie.
rach Jezuickich. Dowództwo oddziału
,,
10
Po godzinie 13.30 wzdłuż linii
przebiegła wiadomość, że słychać
odgłos jadących samochodów.
Napięcie rosło z każdą minutą. Kiedy
w oddali można było dojrzeć wojskowe
ciężarówki, Szpagat i Syk zaczęli wypychać wóz na jezdnię. Jeden ciągnął
za dyszel, a drugi niezdarnie popychał
furmankę.
Mając pod słomą ukryty karabin kbk
chłopcy symulowali trudności w ustawieniu wozów wzdłuż szosy. Cel został osiągnięty. Ciężarówka zatrzymała
się, a siedzący w szoferce i na skrzyni
Niemcy zaczęli krzyczeć, aby ci ustąpili im z drogi. Szpagat wyciągnął broń
i podbiegł do samochodu, otworzył
drzwiczki, krzycząc „hande hoch!”.
Oficer niemiecki chwycił za pistolet,
ale Szpagat był szybszy. Padł strzał.
Oficer próbował się jeszcze bronić.
Po przeciwnej stronie ciężarówki Syk
wyciągnął podoficera i odebrał
mu pistolet maszynowy MP oraz pistolet parabellum. Jednocześnie chłopcy
będący po obu stronach szosy zaatakowali obstawę transportu siedzącą na
skrzyni. Żołnierzom niemieckim odeszła ochota do stawiania oporu
i wszyscy podnieśli ręce do góry.
Po zakończeniu akcji wrogów doprowadziliśmy do chałupy Bednarczyka. Tam rozebrano ich do bielizny
i pozostawiono pod strażą Sokoła
i Lisa. Okazało się, że w tym samochodzie nie było więźniów. Narobiliśmy
tylko niepotrzebnego hałasu na drodze.
Samochód zepchnęliśmy do rowu,
a wóz na podwórze Bednarczyka. Postanowiliśmy czekać dalej. Mimo
obaw, że strzały mogły zaalarmować
posterunki niemieckie pod Pawlinem
lub załogi majątku Matczyn. Po przesłuchaniu oficera dowiedzieliśmy się,
że w Opolu Lubelskim były samochody SS i żandarmerii. W niedługim
czasie dobiegł nas głos nadjeżdżających pojazdów. Szpagat i Syk zablokowali po oraz kolejny drogę. Okryta
plandeką ciężarówka zahamowała.
Chłopcy dopadli szoferkę, lecz tym
razem Niemcy zaczęli się bronić. Padły
pierwsze strzały eskorty. Grupa szturmowa
wyskoczyła
z
ukrycia
i biegnąc ostrzelała samochód. Niemcy
wzmożyli ogień.
Do ataku poderwał się Cziko
ze swoją pod grupą – Strzałka, Skała,
Żbik, Hardy, Motyl, Jaś, Maks, Gordon, Wrzecion oraz ja - Gołąb. Błyskawicznie dotarliśmy do samochodu
odbierając Niemcom broń i szybko
ścigając ich na ziemię. Ofiar nie udało
się uniknąć. Zginął jeden z aresztowanych, a drugi został ranny w rękę
i nogę. Wśród więźniów zapanowała
panika i dezorientacja, gdyż zamknięci
pod plandeką nie mogli racjonalnie
ocenić sytuacji. Większość była przekonana, iż są to ostatnie chwile
ich
życia.
Gdy
wezwaliśmy
ich do opuszczenia samochodu część
zaczęła uciekać w różnych kierunkach,
część zaś skuliła się na podłodze,
pozorując nieżywych. Cenny czas
uciekał. Trzeba było szybko wyrzucić
ich z samochodu, a uciekających wyłapać i odprowadzić w bezpieczne miejsce. Wszyscy byli w szoku i nie docierało do nich, zostali uwolnieni przez
polskich partyzantów. Załadowaliśmy
ich na sanie i pojechaliśmy do lasu
palikijskiego, a następnie radawieckiego.
Przy poległym oficerze żandarmerii
znaleźliśmy teczkę z kartkami aresztowanych. Po zwrocie im dokumentów
nakazaliśmy powrót do domu bocznymi drogami. Zebraliśmy zebraną broń
i wyposażenie niemieckie, a samochód
tak jak poprzedni zepchnęliśmy
do rowu, skutecznie go uszkadzając.
Żołnierzom zabraliśmy umundurowanie i rozebranych do bielizny zatrzymaliśmy w izbie wraz z poprzednio pojmanymi. Rannych Niemców opatrzyli
nasi sanitariusze. W sumie schwytaliśmy i rozbroiliśmy ich 16. Na szczęście
nikogo nie straciliśmy, jedynie Wissus
miał odcięty przez serię z karabinu
kawałek płaszcza. Komendant Ryś dał
sygnał do odwrotu. Przed opuszczeniem miejsca akcji komendant przemówił do jeńców: Akcję przeprowadzili partyzanci, a ludność cywilna nie ma
nic z tym wspólnego. Nakazał przekazać tę wiadomość władzom niemieckim. W przypadku jakichkolwiek represji zagroził odwetem o niespotykanej sile. Jeńców puściliśmy wolno.
11
Wzqrfn lau vbifgmych, uraeycyjoif w sifrwszą czfrwcqwą oifeziflg, w kqtciflf
sw. tw. Sfbasuiaoa w Brzfzioach niamy nifjscf vrqczysuqtci q charakufrzf sauriquyczoyn związaof z lqkaloą hisuqrią. Usaniguoiqoq bqhaufrskich |qmoifrzy
15. Pvmkv Pifchquy
o
Wilkrw
AK zgrvsqwap Orlika i Zagona, sqlfgmych w walcf
wqloqtd i oifsqelfgmqtd Ojczyzoy w lauach 1944-1946.
Inicjatorem corocznych uroczystości
jest mieszkający w Krakowie mgr inż.
Zygmunt Badurski – syn jednego
z pochowanych na cmentarzu w Brzezinach akowców. Dzięki jego zaangażowaniu i uprzejmości proboszcza
parafii Brzeziny ks. Roberta Grzelaka,
6 czerwca bieżącego roku o godzinie
12:00 miała miejsce Msza Św. w intencji żołnierzy mjr Mariana Bernaciaka
ps. Orlik, mjr Jerzego Jaskulskiego
ps. Zagon i kpt. Wacława Kuchnio
ps. Spokojny. Eucharystii przewodniczył o. Jerzy Pająk OFM Cap. – kapelan środowisk kombatanckich AK
archidiecezji krakowskiej. Mszę Świętą
uświetniły
poczty
sztandarowe:
15. Pułku Piechoty „Wilków” z Dęblina oraz OSP Brzeziny. Z przyczyn
niezależnych
od
organizatorów,
tj. klęski żywiołowej w postaci powodzi w południowej części Polski, nie
mógł niestety przybyć oddział reprezentacyjny z 1 Dęblińskiego Pułku
Drogowo-Mostowego im. Romualda
Traugutta, który jako jednostka inżynieryjna jest niezbędny przy usuwaniu
skutków nawiedzającego nasz kraj
kataklizmu.
Po Mszy, zgromadzeni mogli wysłuchać programu artystycznego przygotowanego przez gości z Krakowa.
Następnie po wystawieniu Najświętszego Sakramentu i procesji wokół
kościoła z racji oktawy Bożego Ciała,
miał miejsce przemarsz na cmentarz
parafialny pod mogiłę żołnierzy AK.
Na tablicy z imienia i nazwiska
wymienionych jest zaledwie dziewięciu żołnierzy:
- Bandurski Józef ps. Admirał,
- Błaszczyk Zdzisław ps. Lufa,
- Gawroński Jan ps. Młodzik / Pan Jan,
- Grabarz Jerzy ps. Werbena,
- Kozicki Henryk ps. Bocian,
- Traczyk Henryk ps. Kruk,
- Styś Kazimierz ps. Dzik,
- Mańkowski Ludwik ps. Wróbel,
- Szaklo Janosz ps. Jan (dezerter
z Wehrmachtu narodowości węgierskiej.
Oprócz nich, pierwotnie spoczywało tam jeszcze 27. nieznanych żołnierzy
AK, ale część z nich, np. Pan Jan
i Dzik, zostało ekshumowanych
do mogiły akowców na cmentarzu
parafialnym w Rykach.
Z Brzezinami związane są dwie
potyczki. Pierwsza pod Paprotnią
27 czerwca 1944 roku, kiedy to powracające z akcji zaopatrzeniowej
w majątku ziemskim w Oblinie drużyny Stanisława Grzędy ps. Kret i Zygmunta Matysiaka ps. Sęp, nieopodal
Paprotni, natknęły się na jadący
od strony Dęblina silny pododdział
Wehrmachtu. Kiedy Niemcy podjęli
natarcie od frontu, wycofujący się
w kierunku kwater żołnierze zostali
zaatakowani przez inny pododdział
niemiecki, co świadczy o fakcie,
że Niemcy uprzednio przygotowali
w tym miejscu zasadzkę. Najprawdopodobniej nie była to jednak zasadzka
przygotowana na oddział AK, tylko na
jakąś grupę radziecką. Sugerują
to wcześniejsze meldunki informujące
o pojawianiu się w tych okolicach band
sowieckich.
Po usłyszeniu odgłosów walki,
do akcji włączył się również kwaterujący niedaleko żołnierze z oddziału,
którzy atakując z flanki Niemców
umożliwili wycofanie się z pola rażenia
niemieckich karabinów maszynowych
ocalałej części drużyn Sępa i Kreta.
Z meldunku Dowództwa Okręgu Wehrmachtu Generalnego Gubernatorstwa
wynika, że Niemcy mieli 2 zabitych
i trzech rannych. Według relacji
uczestników polegli partyzanci zostali
pochowani na cmentarzu w Brzezinach
w nocy z 27 na 28 czerwca 1944 roku,
aczkolwiek w księgach parafialnych
nie udało się znaleźć jakichkolwiek
wzmianek o tym wydarzeniu, być może
z uwagi na lęk ówczesnego plebana
DANIEL ZAWADKA
o reakcję okupanta na udokumentowaną wrogą działalność wobec III Rzeszy.
Drugim wydarzeniem związanym
z cmentarzem i partyzancką zbiorową
mogiłą w Brzezinach jest potyczka
na Krukówce dnia 13 kwietnia 1946
roku. Na podstawie relacji i dostępnych
źródeł, pracownikom IPN udało się
ustalić nazwiska członków WiN poległych w walce z sowieckim okupantem, są to: Badurski Józef, Mańkowski
Ludwik, Kozicki Henryk, Moryc Kazimierz, Szafranek Stanisław, Armant
Jan, Błachnio Stefan oraz mężczyźni
o nazwiskach Paśnicki i Szczęśniak.
Po krótkiej modlitwie przy mogile
partyzantów poprowadzonej przez
o. Jerzego Pająka z zakonu kapucynów
i złożeniu wieńców oraz zniczy pod
pomnikiem upamiętniającym bohaterskich żołnierzy 15. Pułku Piechoty
„Wilków” AK, poczty sztandarowe
zostały odprawione, a oficjalna część
uroczystości zakończona. W ten sposób
obecni w Brzezinach kombatanci AKWiN oraz przedstawiciele młodego
pokolenia uczcili pamięć poległych
i pochowanych tam bohaterów,
dla których wartości takie jak Bóg,
Honor
i Ojczyzna były i są priorytetami.
źródło: Twój Głos Gazeta Lokalna 23(329) 9
czerwca 2010r.
Zbiorowa mogiła żołnierzy AK na cmentarzu parafialnym w Brzezinach, źródło:
http://www.zolnierzewykleci.pl/
12
ŁUKASZ PASIM
PROTOKÓŁ NR 8/KDSM/2010
z 8 zebrania Komisji ds. Młodziezy
, .
przy Zarządzie Okręgu Lublin SZZAK
w dniu 04 .05.2010
W dniu 04.05.2010 r. o godzinie 17:00 w siedzibie Zarządu
Okręgu Lublin ŚZŻAK przy ul. Lubomelskiej 1-3 w Lublinie
odbyło się 8 zebranie Komisji ds. Młodzieży. Wzięło w nim
udział 9 osób. Zebranie przebiegało wg następującego porządku:
1.
Przybyłych przywitał kol. Jarosław Cybulak.
Przedstawił oraz podsumował postępy działań
rozpoczętych w poprzednich miesiącach. Posiedzenie
zaszczyciła obecność Pani Elżbiety Norakowskiej
ze Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Armii
Krajowej w Krężnicy Jarej oraz Pani Barbary
Kaliszewskiej ze Szkoły Podstawowej im. 301
Dywizjonu w Leszkowicach.
2.
Na posiedzeniu przedstawiono nowy regulamin,
którego celem będzie regulowanie działań oraz
obowiązków składu Komisji. Po odczycie regulaminu
przeanalizowano poszczególne punkty. Po zgłoszeniu
wolnych wniosków, regulamin został przyjęty
jednomyślnie.
3.
Drogą głosowania, do składu Komisji do spraw
Młodzieży przyjęto kolejne dwie osoby: Łukasza
Pasim (przedstawiciela pow. puławskiego) oraz
Daniela Zawadkę (przedstawiciela pow. ryckiego).
Na posiedzeniu dokonano również wyboru
Wiceprezesa Komisji do spraw Młodzieży. Jednością
głosów został nim Bartłomiej Grzegorczyk.
4.
Na posiedzeniu przedyskutowano plan działań na rok
szkolny 2010/2011. Wśród zadań na wrzesień 2010
roku znalazła się organizacja spotkania liderów
Klubów Historycznych im. Armii Krajowej oraz
uruchomienie Newslettera, umożliwiającego szybki
kontakt z Klubami za pomocą Internetu.
5.
Podczas posiedzenia pojawiły się wolne wnioski:
▪ Ustalenie odgórnego limitu ilości członków
Komisji do spraw Młodzieży oraz wzór
legitymacji członkowskiej.
▪ Przedstawiono
problemy
oraz
nowe
koncepcje redakcji organu prasowego KdsM
– "Nieśmiertelnika".
6.
Od końca miesiąca czerwca do końca sierpnia
Komisja do spraw Młodzieży zawiesiła swoje
działania, z powodu wakacji letnich.
13
SYLWESTER MARCZAK
16 V 1944
01 V 1941
Uruchomienie obozu pracy dla Ży-
dów na Stadionie przy ul. Dolna Wilda w Poznaniu.
02 V 1940
Pierwszy transport więźniów
z Pawiaka do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen.
03 V 1940 Rozkaz nr 2 Komendanta Okupacji
Niemieckiej ZWZ anulujący statut ZSP, wprowadzający
statut organizacyjny ZWZ.
04 V 1944
Zamordowanie 17 żołnierzy AK
przez oddział AL dowodzony prze Bolesława Kowalskiego ps. Cień w Owczarni.
05 V 1940
Rozkaz Komendanta Głównego
77 Pułk Piechoty AK w bitwie pod
Sucharami rozbił niemiecko – ukraińskie oddziały.
17 V 1943
Wycofanie japońskich oddziałów
w górskie tereny na Attu.
18 V 1944
Zdobycie klasztoru na wzgórzu
Monte Cassino przez oddziału II Korpusu.
19 V 1944
Rozkaz Dowódcy AK znoszący
dotychczasowy kryptonim PZP i oficjalnie zezwalający
na używanie nazwy Armia Krajowa.
20 V 1945
Uwolnienie przez oddziały AK,
1400 więźniów z obozu NKWD w Rembertowie.
21 V 1945
Proces szesnastu w Moskwie.
ZWZ o podporządkowaniu komendantowi Okupacji Niemieckiej ZWZ terenów Okupacji Sowieckiej ZWZ.
Gen. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek skazany na 10 lat
pozbawienia wolności.
06 V 1943
22 V 1944
Pierwszy naczelnik Szarych Szere-
Amerykanie opanowują Wyspy
gów – Florian Marciniak został aresztowany przez Gestapo.
Admiralicji położone w zachodniej części archipelagu
Bismarcka.
07 V 1943
23 V 1940 Ostatni patrol ORP Orzeł na Morzu
W obozie w Sielcach nad Oką roz-
poczęto formowanie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza
Kościuszki, której ponad 70% kadry oficerskiej stanowili
Sowieci.
08 V 1945 Bezwarunkowa kapitulacja Niemiec
– koniec działań wojennych II wojny światowej
w Europie.
Północnym – 2 dni później zaginął.
24 V 1943
UPA dokonała mordu na 170 oso-
bach w miejscowości Niemodlin.
25 V 1940
Jan Skorbohaty-Jakubowski został
tymczasowo wybrany jako Delegat Rządu na Kraj.
Uwolnienie przez oddziały Armii
26 V 1940 Naczelny Wódz podpisuje w Paryżu
Krajowej Obywatelskiej 102 więźniów z Białegostoku.
pierwsze dwa awanse generalskie dla oficerów ZWZ.
09 V 1945
10 V 1941
Pierwszy rozkaz Komendanta Głów-
nego ZWZ o odtwarzaniu sił zbrojnych.
11 V 1945
Zniszczenie przez Sowietów Starego
Rozpoczęcie szturmu II Korpusu
28 V 1940
Samodzielna Brygada Strzelców
29 V 1943
Na Pawiaku Niemcy rozstrzelały
600 osób, a ich ciała spalili w ruinach warszawskiego
getta.
na Monte Cassino.
13 V 1944
chu na Reinharda Heydricha w Pradze.
Podhalańskich bierze udział w walkach o Narwik.
Miasta w Legnicy.
12 V 1944
27 V 1942 Czescy cichociemni dokonują zama-
Wielkie bombardowanie Szczecina
przez Amerykanów.
14 V 1940 Kapitulacja Niderlandów.
15 V 1941 Rozpoczęcie przez Brytyjczyków
operacji Brevity, której celem było wyzwolenie Tobruku.
30 V 1943
Scalenie oddziałów taktycznych
BCH i AK.
31 V 1944
Podczas akcji AK i BCH w okoli-
cach Machowa na Wiśle został zatopiony statek Tannenberg transportujący niemieckich żołnierzy.
14
Autor nieznany
PAULINA DOBROĆ
Kazimiera Iłłakowiczówna
"O Boże"
Najpierw jechali długo,
wieziono ich wiosenną szarugą.
... Ilu ich było? Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?...
Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych,
pamiętamy młodziutkich przed wojną...
O Boże... Nie myśleć więcej.
Każdy dzień ma swoją pracę.
a tamto - nie powraca.
... A jednak...
O czym myślał, zanim umierał
za szeregiem walący się szereg?
Będziemy kiedyś wiedzieli,
skoro już wyszli spod ziemi.
Ktoś ocalony cudem,
ktoś schowany przypadkiem w rowie
straszliwą opowieść opowie:
czy szarpały ich ręce brudne?
czy poszli na rzeź bez oporu?
czy konali wiosennym wieczorem?
czy zabito ich w mroźne rano?
O Boże...
Czy im
się pożegnać dano?
Czy do końca, aż kat wystrzelił,
o niczym nie wiedzieli?
Jeden był jedynak u matki,
a drugi u ojca ostatni;
a trzeci popełnił zbrodnię
i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
piątemu wielkość sądzona...
... Jak to być może?!
a katów przecie także Pan Bóg stworzył...
O Boże,
który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija,
i w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija,
w kwiatuszku - wypieszczonym w cieniu leśnych malin,
i w tych, co i maliny, i kwiat podeptali...
... Który zlatujesz ogniem w pędzącym pocisku
i w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska...
... Który jesteś - i to mię zdumiewa najwięcej jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu...
O Boże,
z tej wichury, co pali pół świata,
zstąp i zamieszkaj, błagam Ciebie,
nie w dzieciach, nie w kwiatach,
nie w czystych duszach, ani w jasnych wodach,
ale w sercach katów!
Miejsce nad którym stoję
- wielkim kawałkiem mnie…
choć niby tchnie spokojem
sprawia, że cały drżę…
Wsłuchany w lasu ciszę,
jak w ojca głos mały smyk – słucham …
to mówi Ziemia …
Ten głos narasta w krzyk,
a pamięć w dal unosi
szczenięcych moich lat kiedy zbyt mały, słaby
wyruszyć dałem w świat…
O Ojcu, co zdradzieckim
w tył głowy strzałem padł
sen wrył się w serce dziecka
obrazem krwawym …
Kat …
W Katyniu go zgładzono tak zdecydował “brat”.
Tam - Ojca mi zdradzono…
Tam obraz krwawy.
Kat …
Kazano kochać kata… !
Okrutnych tyle lat
bezkarnie mógł pomiatać
historią „Wielki Brat”
nasz “Wielki Dobroczyńca”,
„Obrońca”,
„Słońce”,
„Wódz”…
Do dziś !
… bo dziś mam siłę by mu wybaczyć móc.
… bo dziś wybaczyć mogę
wam, piewcy tamtych dni
zbrodnie i kłamstwo wasze…
… gdy prawdę dacie mi!
15
Wf{ Hiulfra cifnof wmqsy
Czytając tytuł niniejszej Wesołej strony, zestawiając go z umieszczonym powyżej
okupacyjnym dowcipem oraz trwającą w Polsce kampanią wyborczą poprzedzającą
wybory prezydenckie, każdy mógłby pomyśleć, że autor tego działu Nieśmiertelnika
opowiada się za wyborem „nordyka” na fotel prezydenta RP. Nic bardziej mylnego.
Śledząc kolejną już kampanię wyborczą w moim życiu jakoś tak przyszedł
mi na myśl ten wierszyk. W założeniu autorów miał on zapewne ośmieszyć przywódców i ideologów narodu niemieckiego z taką zabójczą (dosłownie) gorliwością
dążących do czystości jedynej słusznej rasy. Dziś chciałoby się wystawić na ostrze
jadowitej satyry nasz idealny obraz głowy państwa. Przedstawiam go poniżej:
1.
Prezydent to typ playboya. Wysportowany, postawny, opalony jak Lepper
i poruszający się z wdziękiem jak Kwaśniewski. Wygląd zewnętrzny jest
ważny i często decydujący. Sylwetka jest uznawana za głównego reprezentanta Polski na zewnątrz. I jest kwestią drugorzędną, czy prezydent swoimi
działaniami też godnie nasz kraj reprezentuje.
2.
Urodzony mówca. I jest bez znaczenia, czy ma coś sensownego do powiedzenia. On ma wzbogacać język polski pięknymi neologizmami
(np. nie chcem, ale muszem), deklamować dobitnym głosem własne moralizujące utwory, najlepiej odwołujące się do klasyki (vide: imię psa Ludwika
Dorna nawiązujące do biblijnej Królowej Saby). Bez trudu posługuje się
także językami obcymi. Na wspomnienie wspaniałego dyskursu jednego
z naszych byłych z ukraińskimi studentami łza kręci się w oku (oczywiście
ze śmiechu).
3.
Pałający miłością do innych krajów. Przywołam tylko jedynego prezydenta
wśród generałów i jedynego generała wśród prezydentów. Jego miłości, oddania i sympatii, do niektórych z naszych sąsiadów nie trzeba udowadniać.
I jakie mieliśmy z tego korzyści. Od nas do nich wędrowały zwyczajne
ziemniaki. A od nich do nas słońce, bez którego nie ma życia.
4.
Kochający Polskę. Oczywiście, że kochać Polskę w tym przypadku oznacza: kochać polskie podatki (w końcu bez nich pensja prezydencka marnie,
czy wręcz w ogóle by nie wyglądała), kochać swoich rodaków (raz na pięć
lat) i czcić pamięć zasłużonych dla Polski (dla niektórych były to tak silne
wzruszenia, że albo zapominali o prawdziwie zasłużonych mając przed
oczyma własne zasługi, które były największe, albo też silny szok spowodowany bliskością grobów męczenników za polską sprawę odbierał
im zdolność koordynacji ruchów).
5.
Ale też nie będący nacjonalistą. Najlepiej jak w duchu pokory przeprasza
za wszystkie winy popełnione przez nasz naród kiedyś, teraz i w przyszłości
(w tym miejscu przepraszamy Marsjan, że w tylu miejscach naszego kraju
ustawione są tabliczki: Obcym wstęp wzbroniony!).
6.
Poprawny mąż, ojciec, ale też uwodziciel nie stroniący od pięknych pań,
a najlepiej i panów. Bo bez romansów i afer o czym byśmy czytali? FAKT!
Nie ma wtedy o czym.
A więc moi drodzy jakie są wnioski z powyższego? Ten zarysowany obraz
to nasza tęsknota za nieosiągalnym ideałem, którym my sami chcielibyśmy być.
Zabawne, że wszelkie nasze kompleksy, wady i ułomności próbujemy ukryć w obrazie męża opatrznościowego (dla zwolenników parytetów: damy opatrznościowej),
który/która w swej doskonałości jest nierealny. I to jest śmieszne. Bo obnaża nasze
lenistwo i próbę zrzucenia odpowiedzialności na jednego człowieka. I choć to jest
Wesoła strona pozwolę sobie przemycić myśl smutną. Czy nie jest ważniejszym,
żeby wśród tych różnych ułomności, od których nikt z nas nie jest wolny, idealny
prezydent miał jedna cechę: serce szczerze kochające Polskę… I to co jest najtragiczniejsze - ośrodki kształtujące opinię, zdają się krzyczeć: każdy, byle nie taki.
A wszyscy myślący inaczej (mam wrażenie, ze znaczna większość społeczeństwa)
i sam spełniający ten wymóg kandydat byli, są i będą zawsze wyśmiewani. Chyba,
że otrząśniemy się z naszych kompleksów i dostrzeżemy to, co jest najważniejsze…
I Göringa umvsuy brzvch
Dodaj niski wzrost
Goebbelsa
Pvtd uq wszysukq razfn
w ruch
Co wyjdzie z tej
brunatnej masy?
Szczytny typ, nordyckiej
rasy!
16

Podobne dokumenty