Maj 2010 nr 5/9 - niesmiertelnik.cba.pl
Transkrypt
Maj 2010 nr 5/9 - niesmiertelnik.cba.pl
Maj 2010 nr 5/9 od Redakcji ...….............................................. Z przyjemnością oddajemy w Państwa ręce najnowszy numer naszego wydawnictwa. Znajdą w nim Państwo opisy kilku ciekawych historii, opowiedzianych ustami weteranów AK. Pierwsze artykuły są refleksją na temat okupacji, widzianej oczyma młodej dziewczyny, mieszkanki niewielkiej podlubelskiej miejscowości. Autorka opisuje w nich problemy lokalnej społeczności jak i własną drogę walki o niepodległość. Kolejny artykuł to opowieść o losach obrazu Matki Boskiej Kozielskiej, niezwykłej relikwii Wojska Polskiego. Następną notację tworzy opis partyzanckich bojów jednego z podkomendnych Stanisława Łukasika ps. Ryś, dowódcy piątego plutonu ósmego pułku piechoty Legionów AK. Dalszą część wydawnictwa tworzą jego stałe punkty, tj. informacje z bieżącej działalności KDSM jak i SZŻAK w Okręgu Lubelskim, kalendarium ważniejszych wydarzeń okresu okupacji jak i wybór poezji. Niniejszy numer zamyka wesoła strona autorstwa zawsze pozytywnie nastawionego do życia naszego Przewodniczącego. M. Krasnodębska, WSK – Wojskowa Służba Kobiet….…... M. Krasnodębska, Pomoc niesiona Żydom w czasie II Wojny Światowej ………………...……………....………………..... W. Kozłowski, Matka Boska Kozielska................................. M. Sobczyk, Z partyzanckiego dziennika Mariana Sobczyka ………………………………………………….………...... D. Zawadka, Uroczystości patriotyczne w Brzezinach .............................................................................................. Ł. Pasim, Protokół Nr 8/KDSM/2010................................. S. Marczak, Kalendarium wydarzeń – miesiąc maj ….….. P. Dobroć, Wybór poezji….…………………………....... J. Cybulak, Wesoła strona….……………...………….… Życzymy przyjemnej lektury Redaktor naczelny: Bartłomiej Grzegorczyk, Redaktor techniczny: Łukasz Pasim, Sekretarz redakcji: Bartosz Zalewski, Skład i łamanie: Bartłomiej Grzegorczyk, 2 w. s. k.- W o j s k o w a S m v | b a K o b i e t MARIANNA KRASNODĘBSKA W sqmqwif sifrsoia 1939 rqkv zacjg qgmqszqoq eq nqbili- wqjska. rqzchqezid Zaczgmy sig wiftci q zbli|ającfj sig wqjoif. Trveoq bymq sig z uyn sqgqezid, wszak niflitny Już w pierwszych dniach września spadały bomby, niszcząc mosty i odcinając tym samym drogę ucieczki na wschód. Tam przewidywany był główny opór przed najeźdźcą niemieckim. Waliły się domy, płonęły wszelkie zabudowania, byli zabici od odłamków bomb oraz strzałów z karabinów maszynowych umieszczonych na samolotach, które przelatywały tuż nad ziemią. Ludzie uciekali do pobliskich wsi chowając się przed nalotami. Niemcy zrzucali bomby na drogi, pola, wzbudzając strach i popłoch. W pierwszych dniach września Niemcy wkroczyli do Piask. Mieszkańcy powoli zaczęli wracać do swoich domostw. Naziści rozbrajali polskie jednostki żołnierzy. Zniewolonych i bezbronnych spędzali ich na plac tzw. Górę Kębłowską, by potem transportować do obozów jenieckich. zawaruy Kobiety i dziewczęta, mieszkanki Piask zaczęły organizować pomoc dostarczając żywność i odzież cywilną, która miała przydać się do ewentualnej ucieczki. Anna Jaroszowa, Helena Wrońska, Winiarczykowa, Aniela Łysakowska, Kazimiera i Helena Kotlińskie, Wiktoria i Aniela Mazurek, Zajączkowska, Helena Kostrzewska, Katarzyna Mojek oraz wiele innych. Także my, młode dziewczęta, szłyśmy groblami na tzw. Kościelec, skąd skradałyśmy się z żywnością i odzieżą cywilną. Po przebraniu się, żołnierze wyprowadzani byli przez pola do pobliskich wsi i w ten to sposób wielu z nich uniknęło wywiezienia do niewoli i obozów jenieckich. Nakarmieni, przyodziani w ubrania cywilne, bocznymi drogami przez pola, lasy wracali do swoich rodzin i miejscowości - taka trasa była najbezpieczniejsza. Cały naród polski pogrążony był w wielkim smutku, lecz mimo to wszyscy żyli nadzieją, że wkrótce nadejdzie pomoc. Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, co wywołało wielką radość wszystkich Polaków. Przy końcu września Niemcy wycofali się z Piask. Dostaliśmy nóż w plecy, wkroczyły wojska Związku Radzieckiego spontanicznie witane przez ludność żydowską i niewielką grupę Polaków - komunistów, którzy stali się komisarzami ludowymi. Zaczęły się grabieże, represje w stosunku do księży, inteligencji i tzw. burżujów - kułaków. Na szczęście trwało to krótko, gdyż w wyniku paktu Ribbentrop – Mołotow, Sowieci wycofali się za rzekę Bug, a wraz z nimi agresywni, aktywni działacze komunistyczni - Polacy i Żydzi. Do Piask wrócili Niemcy. Życie stawało się coraz trudniejsze. Zaczęła się walka o przetrwanie. Brak żywności i możliwości zarobku coraz bardziej zaczęły odczuwać rodziny nieposiadające gospodarstw rolnych. Ci, którzy nie zginęli w walkach, wracali do swych rodzin, domów z głęboką wiarą, że to wszystko nie potrwa długo. Ciągle licząc na pomoc Anglii i Francji ze słowami na ustach ,,słońce wyżej Sikorski bliżej”. Młodzież nie poddawała się, żyła nadzieją o lepsze jutro. W każdym tkwił wielki patriotyzm, oddanie Ojczyźnie. Powstała młodzieżowa organizacja konspiracyjna „Baony Zemsty” pod dowództwem nauczyciela por. Jerzego Drylskiego. W ,,Baonach Zemsty” przeważała młodzież należąca przed wybuchem wojny do organizacji ,,Strzelca” i ,,Orląt” Drugą konspiracyjną organizacją była „Unia”, Kqwfl. Rqsją z i sąsiaeani Nifncani uj. saku o nieagresji. Przez miasteczko Piaski gama wa|oa towa Warszawa przebie- urasa Wtrre - urakLwrw - ssqmfczfp- suwa rqzsqcząm sig wzno|qoy oa rvch emigracyjny wschre Pqlski. Nasuąsima fwakvacja rr|oych vrzgerw, rqezio wojskowych i Ssqmfczfpsuwq wiarą w policji. z wiflką zwycigsuwq sua- ogmq w qbrqoif Ojczyzoy, srzysuąsiqoq eq kqsaoia rqwrw qbrqonych. Niemcy oasaeli oa Pqlskg. Nikt nie wyobra|am sqbif uakiej taktyki prowadze- nia agresywnej wojny. 3 w której skupieni zostali starsi wiekiem, przeważnie ,,rezerwiści”, członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej oraz inteligencja. Współpraca między organizacjami układała się prawidłowo. Wychodziła podziemna gazetka pt. Zemsta. Rodziny żołnierzy polskich poległych na wojnie, jak też żołnierzy przebywających w obozach jenieckich, otaczane były pomocą materialną i opieką duchową. Nawiązywane były kontakty z organizacjami konspiracyjnymi na sąsiadujących terenach jak K.O.P. i inne. W lutym 1941 roku nastąpiła tzw. wsypa, wynikiem której rozpoczęły się aresztowania. Ludność cywilną wywożono na Zamek Lubelski, skąd po przesłuchaniach i torturach wywożono na śmierć do obozu koncentracyjnego Oświęcim. Pozostali „rozbitkowie”, którzy umknęli aresztowań zostali przejęci przez „OW Związek Walki Zbrojnej”, potem przekształcony w Armię Krajową. Komendantem Obwodu Powiat - Lublin został Stanisław Piotrowski ps. Jar. Komendantem Rejonu - Stanisław Patyra ps. Młotek - Grabina. Komendantem Placówki Piaski - Józef Wiciński ps. Szary, pełnił tę funkcję do maja 1944 r., został zabrany do Obozu Koncentracyjnego na Majdanku. Szary zwolniony został w czerwcu 1944 roku, a na jego miejsce powołany został por. Ignacy Misztal ps. Kąkol - Przemiana. Na początku 1943 roku podczas narady w Komendzie Placówki Piaski zapadła decyzja o powołaniu Wojskowej Służby Kobiet. Komendantką Rejonu została Alicja Szlązak ps. Miłka, a jej zastępczyniami - Kazimiera Tracz ps. Kazia - Teczka i Mańa Marszałek - Mizerska instruktorka oraz nauczycielka. Organizacja „Wojskowa Służba Kobiet” podlegała komendantce Okręgu Armii Krajowej Danucie Magierskiej ps. Weronika, zamieszkałej w Lublinie. Ja byłam członkiem organizacji ,,Bataliony Zemsty” od sierpnia 1940 roku, a przysięgę składałam przed ks. Andrzejem Glapą. Kazimiera Tracz znając mnie bardzo dobrze jeszcze z szeregów „Orląt”, gdyż była wówczas komendantką organizacji ,,Strzelca” i „Orląt” wezwała mnie do siebie i po długiej rozmowie poleciła zwerbowanie dziewcząt i utworzenie drużyny. Wszystkie były zaprzysiężone przed instruktorem z Lublina w obecności Komendantki - Kazimiery Tracz ps. Teczka - Kazia. Drużynę naszą łączyła ścisła współpraca z dziewczętami z plutonu Ignasin - Placówka Piaski. „ Na ufrfoif slacrwki Piaski sqwsuamy jfszczf ewif erv|yoy Wqjskqwfj Smv|by Kobifu, kurrf licznych wsi… „ skvsiamy ezifwczgua z qko- Dziewczęta te oprócz pełnionych już funkcji (sanitariuszki, łączniczki) organizowały również noclegi, wyżywienie, przygotowywały teren, lokum do szkolenia. Z wielkim poświęceniem udzielały pomocy ukrywającym się członkom Ruchu oporu. Częsty kontakt z nimi miałam ja, jako drużynowa. Razem z komendantką –Tracz Kazimierą i instruktorką z Lublina (nazwisko i pseudonim już w tej chwili trudny do przypomnienia) udawałyśmy się rowerami do Kolonii Ignasin, gdzie prowadzone były szkolenia i narady konspiracyjne. Należy podkreślić, że mieszkańcy Kolonii Ignasin byli doskonale zorganizowani, cechowała ich odwaga szczerość i wielki patriotyzm. Na tym terenie prowadzone były narady, szkolenia bojowe plutonów, drużyn męskich i żeńskich w zabudowaniach zamieszkałych gospodarzy. Z powierzonych zadań wywiązywali się doskonale, zachowując wszelkie środki ostrożności. Szkoleniowcy, jak i szkoleni, czuli się bezpiecznie. Na terenie placówki Piaski powstały jeszcze dwie drużyny „Wojskowej Służby Kobiet”, które skupiały dziewczęta z okolicznych wsi - Cyganka, Józefów, Majdan Brzezicki, Ludwików i Siedliszczki. Drużynowymi zostały mianowane: Anna Mojek ps. Hanka i Regina PędziszównaPiędzia ps. Poziomka. Z tymi drużynami nie mieliśmy bliższych kontaktów, dlatego też o ich działalności nie mogę opowiedzieć. Zebrania oraz szkolenia teoretyczne naszej drużyny odbywały się w domu Anieli Łysakowskiej w Piaskach przy ul. Lubelskiej, w pokoju jej córek Marii i Teodory. Pomieszczenie nazywaliśmy 4 ,,Kapliczką”. W czasie tym przed domem pełniła dyżur - Aniela Łysakowska ze swoją najmłodszą córką - Anną spacerując przed domem, obserwowały, czy nie nadchodzi zagrożenie, niebezpieczeństwo, by w porę alarmować. Należy nadmienić, że sprawę ułatwiał fakt - całe piętro oprócz pokoju „Kapliczki”, zajmowała rodzina dentystki – Wandy Paschalskiej-Górskiej. Przychodziło tu codziennie dużo pacjentów, nie tylko z Piask, ale także z okolicy. Mimo to Aniela Łysakowska pełniła dyżury, z których się dobrze wywiązywała. Stałą instruktorką sanitariuszek była wcześniej przeszkolona w Lublinie - Eugenia Filipiak ps. Ena. Przygotowywała dziewczęta do udzielania pierwszej pomocy medycznej. Na jednym z zebrań zapadła decyzja o skierowaniu na przeszkolenia do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Staszica w Lublinie pod kierunkiem dr Zakrysia oraz wtajemniczonego personelu szpitalnego. Kurs trwał dwa tygodnie, a każda z uczestniczek zakwaterowana została na własny koszt. Krystyna Proskumicka, także członek Armii Krajowej, pracownik Urzędu Pocztowego podczas swoich nocnych dyżurów przy centralce telefonicznej, przeszkoliła mnie i Kropkę przy obsłudze tejże centralki. Była to centralka średniej wielkości, jak na technikę sprzed 1939 roku. Krystyna znała język niemiecki, wykorzystując to przekazywała treść podsłuchanych rozmów do wiadomości organizacji. Łysakowska Teodora i ja byłyśmy łączniczkami komendantki Kazimiery Tracz. Na jej polecenie przewoziłyśmy meldunki w teren. Miałyśmy także stały kontakt z komendantką Rejonu, a gdy zachodziła potrzeba woziłyśmy od niej meldunki materiały do Okręgu. GMINA PIASKI NA TLE WOJ. LUBELSKIEGO CZY WIESZ ŻE… Punktem kontaktowym było także mieszkanie członków Ruchu Oporu Armii Krajowej - małżonków Wacława i Heleny z Jaroszów Kostrzewskich. Do mieszkania tego, pod pozorem leczenia ich dzieci - Marty, Barbary, Jakuba i Ewy, przychodził lekarz medycyny dr Edmund Warzański. Udzielał pomocy lekarskiej chorym lub rannym, ukrywającym się członkom Ruchu Oporu. Zalecane opatrunki wykonywałam ja i Maria Łysakowska. W mieszkaniu małżonków Kostrzewskich często bywał pracownik gminy Piaski, który prowadził ewidencję ludności, był także członkiem Armii Krajowej - Stanisław Motylewski. Stasiek przynosił czyste blankiety, do których potrzebne były fotografie oraz odciski palców. W taki sposób powstawały lewe dowody osobiste, potrzebne ukrywającym się. Staś zdobywał te blankiety mając dostęp do nich przez pracę w gminie, a także karty pracy tzw. kenkarty z Arbeitsamtu, który mieścił się w domu jego rodziców. Umiejętnie je wykradał, potem zbierał fotografie, odciski palców itp. Po wypełnieniu przekazywał mi bym dostarczała je potrzebującym. Z dokumentów takich korzystali także Żydzi, którzy byli w getcie Piaski. Z ramienia organizacji Armii Krajowej nawiązany był kontakt z Żydami, których reprezentował - Izaak Kochen - fotograf ps. Warszawiak. Kontakt z Izaakiem Kochenem oprócz innych członków Ruchu Oporu AK miałam także ja. Z wielką ostrożnością przedostawałam się do getta, aby dostarczyć gotowe dokumenty, które mogły posłużyć do ucieczki, a potem bezpieczniejszego poruszania się w terenie. Razem ze Stanisławą Wrońską przemycałyśmy żywność i leki dla Żydów w zamkniętym getcie, wśród których znajdowali się znajomi, koledzy i koleżanki szkolne czekające na taką pomoc. Komenda Placówki Piaski Armii Krajowej współpracowała z ruchem Oporu ŻOB i Samoobroną Żydowską, dostarczając im broń i amunicję. Praca w konspiracji była dobrze zorganizowana, poprzez więzi z punktami kontaktowymi w terenie. Kenkarta był to arkusz cienkiego kartonu o wymiarach ok. 29,4×14,0 cm złożonego w dwóch miejscach tak, że powstawała trzykartkowa "książeczka" o wymiarach 14,0×9,8 cm. Kenkarty Polaków miały kolor i szary, Cyganów Żydów żółty; Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Gruzinów i Górali (traktowanych jako ludność pochodzenia niemieckiego Goralenvolk) niebie- ski. źródło: http://edgp.gazetaprawna.pl 5 POMOC Ż Y D O M MARIANNA KRASNODĘBSKA NIESIONA W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ Wskutek stopniowych działań Nazistów, Żydzi zaczęli sprzedawać lub zamieniać rzeczy osobiste na żywność. Ich los z dnia na dzień stawał się gorszy. Brat Aleksander był w ciągłym kontakcie, zakupywał na wsiach mąkę, kaszę, groch, cebulę, nabiał oraz inne produkty, a także krowy i barany na mięso. Po prawej stronie getta główny punkt dostarczania był tam gdzie mieszkała rodzina Josefa Honiga i Godla Hubennana (przeżyli wojnę) przy ul. Pocztowej w dawnym domu Teodora Łopuckiego. Drugi punkt po lewej stronie getta był przy ul. Furmańskiej u Apla, a pomagał w tym jego dawny pracownik rzeźnik - Mendel Plinka. Młodszy brat Maksymilian Mieczysław był łącznikiem. Młody wysportowany, przedostawał się przez płot do getta, zawiadamiał o dostawie. Potem brat Aleksander wprowadzał krowę, którą odbierali Godeł Hubennan lub Honig. Tak samo odbywała się dostawa po drugiej strome getta dla Apla. Dostawy mięsa, jak też i innych produktów trwały długo. Wszystko było umówione. Wiedział też o tym Przewodniczący Gminy Żydowskiej - Polisecki oraz policjant żydowski zięć Abrama Akiersztajna. Akcje były udane. Nawiązany był także kontakt z Żydowską Organizacją Bojową, której przewodniczył Izaak Kochen ps. Warszawiak. Punkt kontaktowy mieliśmy u rodziny Kochenów, synów Mechla Kochena. Jeden z nich miał przed wojną drogerię - skład apteczny Godeł Kochen, a drugi Icek Kochen fryzjer - był felczerem samoukiem. W organizacji tej był także Josef Honig i jego brat Mordka, do tego punktu dostarczaliśmy tj. ja Marianna, bracia Aleksander i Maksymilian Mieczysław - broń, amunicję oraz blankiety kenkanę i dowody osobiste, w które wpisywane były polskie nazwiska, doklejane fotografie, odciski palców, stawiano pieczątki urzędowe. Tak powstawały „lewe dokumenty”, które służyły do ucieczki z getta oraz posługiwania się nimi w terenie. Czyste blankiety dostarczał oraz pomagał w wypełnianiu mój chłopak Stanisław Motylewski, który był urzędnikiem gminnym w Piaskach. W domu jego rodziców mieścił się Arbeitsamt. Do getta dostawaliśmy się od strony łąk, pod drutem kolczastym albo przez bramę, kiedy była otwierana dla Żydów by mogli sobie wziąć wodę ze studni. W całym getcie były cztery studnie, ale tylko dwie czynne. Lewa strona getta studni nie miała, więc pozwolono im raz dziennie przez czas około dwóch godzin otworzyć bramę, przejść na drugą stronę getta, by nabrać wody w wiadra. Był tłok, więc bardzo często w takich okolicznościach przedostawaliśmy się do punktu kontaktowego u Kochenów przez ul. Szewską. Potem na Furmańską, szybko załatwialiśmy sprawę, by zdążyć w porę wyjść. Możliwe to było wtedy, gdy przy bramie stał policjant żydowski – Lejba Zypman, który także wtajemniczony był w tą sprawę. Do punktu tego dostarczane były przeze mnie także leki, opatrunki i bandaże. Odbierała to studentka Itka Kochen, a także Tajersztajn. Obie udzielały pomocy medycznej. Kiedy pokazaliśmy się w getcie byliśmy zaraz otaczani przez swoich znajomych, kolegów i koleżanki, każdy z nich o coś prosił, a my w miarę swoich możliwości zupełnie bezinteresownie udzielaliśmy pomocy. Głód i choroby dokuczały wszystkim, więc przemycana żywność i leki były zbawieniem. Łatwiej to znosili polscy Żydzi gdyż, byli między swoimi, zżyci z nami Polakami, natomiast tragiczny był los Żydów zwożonych z Niemiec, Czechosłowacji, Holandii, Belgii i Węgier. Pierwszy transport Żydów z Niemiec nastąpił zimą 1940 roku ze Szczecina i okolic. Był straszny mróz, przywieziono ich furmankami ze stacji kolejowej w Lublinie. Zziębnięci, wystraszeni, głodni tylko z małymi bagażami zostali rozlokowani do prymitywnych pustych lokali. Moi rodzice – Anna i Ignacy przyjęli do siebie rodzinę ze Starogardu - Wolfa Lewina i jego córki Hannę i Gertrudę Lewin. Wszyscy troje dobrze mówili po polsku, co ułatwiało współżycie. Wszyscy troje dobrze mówili po polsku, co ułatwiało współżycie. Wolf Lewin był wdowcem, żona umarła w Starogardzie. Miał cztery córki: jedna przed wojną wyjechała do USA, druga mężatka mieszkała w Belgii, a Hanna i Gertruda były z ojcem i wraz z nim zostały z Niemiec wysiedlone. Bogaty kupiec stał się nagle biedakiem. Początkowo otrzymywali paczki od córki i zięcia z Belgii. Były to używane ubrania, oraz czasem jakieś produkty żywnościowe. Gertruda umiała robić swetry, skarpety, rękawiczki na drutach, więc ja jej w tym pomagałam, by dla kogoś z powierzonej włóczki coś wykonała, za co otrzymywała zapłatę w formie żywności. Warzywa, owoce, nabiał otrzymywali od nas, gdyż rodzice mieli ogród i małe gospodarstwo. Zżyliśmy się z tą rodziną darząc się życzliwością, serdecznością i bezinteresowną pomocą. Szokiem dla nas wszystkich było to, że po utworzeniu getta zmuszeni zostali do opuszczenia 6 mieszkania w naszym domu. Mimo to nadal utrzymywaliśmy kontakt, udzielaliśmy pomocy. Leki kupowałam w aptece, a kilka razy dostałam od Niemki Frau Kramer, której mąż i zięć byli Żydami. Frau Kramer prowadziła kuchnię na Posterunku Żandarmerii w Piaskach. Była gospodynią u komendanta Żandarmerii majster Kresse, dlatego też pozwolono jej mężowi, córce i zięciowi (był kierowcą komendanta Kressego) mieszkać poza gettem. Rodzina Kramer była także wysiedlona z Niemiec i także zaprzyjaźniona z rodziną Lewinów. Ja stałam się ich łącznikiem. Pani Kramer czasem przekazywała pod słyszaną wiadomość na posterunku żandarmerii o łapankach w getcie, po których wywozili do obozów zagłady. Takie ostrzeżenie powodowało ucieczkę z getta lub ukrycie się. Zabudowania gospodarcze naszych rodziców miały kryjówki, z których korzystali Żydzi wymienieni w oświadczeniu Josefa Honiga oraz inni. Do getta w Piaskach napływały nowe transporty Żydów. Było to getto przejściowe, z którego wypędzano i wywożono do Trawnik, Sobiboru i Bełżca. Pierwszy duży transport do Bełżca odbył się w czerwcu 1942 roku. Wolfowi Lewinowi i córkom udało się skryć. W tym transporcie między innymi znalazła się matka i dwie siostry Josefa Honiga. Po tym wydarzeniu następowały mniejsze łapanki i rzadsze transporty. Jesienią 1942 roku Germida i Hana Lewin zostały złapane i wywiezione do Trawnik - ich dalsze losy pozostały nieznane. Po kilku dniach przedostałam się do getta, by dostarczyć im żywność, zastałam zrozpaczonego Wolfa Lewina - od tej pory był sam. Schorowany, niezaradny błagał mnie bym go nie opuszczała. Donosiłam mu żywność, brałam bieliznę do uprania, traktował mnie jak córkę. Wyprowadziłam go z getta, przez jakiś czas ukrywał się w stodole. Tęsknota za córkami była silniejsza od „wolności” i postanowił wrócić do getta wierząc w to, że jego ukochane córki wrócą. Nadal otaczałam go opieką dostarczając żywność i tak przetrwał do kwietnia 1943 roku. Wówczas doszło do kolejnego dużego, pieszego transportu do Trawnik, a następnie w załadowanych, bydlęcych wagonach do Bełżca. W tym transporcie znalazł się Wolf Lewin, Josef Honig przewodniczący gminy Żydowskiej - Judenrat - pan Polisecki z rodziną, rodzina Kochenów, Lejba Zypman, Frau Kramer z rodziną, która mimo że była Niemką, nie opuściła swego męża córki i zięcia poszła razem z nimi. W tym transporcie było wielu naszych bliskich znajomych oraz kolegów i koleżanek szkolnych moich i rodzeństwa. Judenrat i policja żydowska, choć w mniejszym składzie jeszcze funkcjonowały. W getcie pozostali ci, którym udało się skryć w czasie wywózki oraz dowożeni, złapani winnych miejscowościach. Życie powoli zamierało. Mimo to nadal odbywały się łapanki, po których wywożono lub rozstrzeliwano na kirkucie – cmentarzu żydowskim. Zakończyło się to tak zwaną krwawą środą, w której brała udział Żandarmeria niemiecka z komendantem Kressc na czele. Było to wstrząsające! Wykopano duże rowy, żandarmi oraz współpracujący z nimi Ukraińcy z „Krwawym Zygmuntem” pędzili kolumnami bezbronnych na kirkut. Tam kazano im się rozebrać do nagości, stawiano ich nad dołem. Niemcy strzelali z karabinu maszynowego, ciała padały do dołu, jeden z nich z pistoletu dobijał. Zabijani byli starcy, młodzi i dzieci. Doły zasypywali Ukraińcy, ubrania załadowywano na samochody i odwożono w stronę Lublina prawdopodobnie na Majdanek w celu przeszukania i segregacji. Egzekucje tylko nie tak liczebne odbywały się dość często. Na kirkucie zabito także siostrę Josefa Honiga - Sarę Necman z dzieckiem i siostrę Godka oraz dwie osoby pochodzące z Lublina. W egzekucji krwawej środy brali udział żandarmi niemieccy z Piask: komendant majster Kresse, podmajster Bejkus, podmajster Sztruba Witryng, Szolc, Wisman, Zawada, Abel, Szulc oraz kilku Ukraińców z „Krwawym Zygmuntem” na czele. Getto przestało istnieć. Piaski jakby zamarły. Wzmogły się represje wobec Polaków, ale też i akcje Ruchu Oporu przeciwko okupantowi. Dużo młodych ludzi ukrywało się. Pod koniec 1943 oraz w początkach 1944 roku mój brat Aleksander kilkakrotnie spotykał się z ukrywającymi się Żydami, między innymi z: Josefem Honigiem, który uciekł z Belżca, Godlem Hubermanem i innymi, którym udzielał pomocy i wsparcia. Wspólnie z bratem Maksymilianem Mieczysławem spotkaliśmy się z Josefem Honigiem ukrywającym się w Lasach Chmielowskich i Piotrkowskich. Wielu bliskich nam Żydów wojnę przeżyło, lecz gdzie obecnie przebywają nie jest mi wiadome. Nieżyjący już brat Aleksander długo po skończonej wojnie utrzymywał serdeczny kontakt z Josefem Honigiem i Godlem Hubermanem. Ja natomiast jak też mój młodszy brat Maksymilian Mieczysław mamy kontakt z Józiem Honigiem oraz Herszem Gutharcem z Austrii. Pragnę nadmienić, że pomoc okazywana ze strony naszej rodziny była bezinteresowna, udzielana z głębi serca. Ojciec Ignacy jako radny gminy ściśle współpracował z gminą żydowską, braci łączyły sprawy handlowe, a my młodzi uczęszczaliśmy z młodzieżą żydowską do szkoły. Łączyły nas przyjazne stosunki od lat przedwojennych, aż do końca. Pozostały wspomnienia. Nie jestem w stanie podać dokładnych informacji odnoszących się do wieku Żydów, gdyż nie znam ich dat urodzenia. Wolf Lewin miał wówczas ponad 50 lat, urodził się w Mogilnie, posiadał wysokie odznaczenie nadane za walkę w I wojnie światowej - ,,Żelazny Krzyż”, był inwalidą wojennym, stracił jedno oko. Hanna miała około 30 lat, Gertruda także około 30 lat. Izaak Kochen ps. Warszawiak miał około 30 lat, Itka Kochen ponad 20 lat, jej rodzice Godel i Sara ponad 40 lat. Zypman Lejba - 23 lata, Polisecki ponad 40 lat, Josef Honig – urodził się w 1917 roku, Mordka Honig - starszy od Josefa, Moszek Honik - około 50 lat, Szkoma Tajersztajn ur. w l922 roku, Szmul Wajzer - ur. w l922 roku, Szkoma - około 30 lat, Mendel Pinka, Aaron Pindel, Hersz Apel - ponad 30 lat, Mosze Susak ponad 20 lat, Icek Nudel - ponad 40 lat. 7 WOJCIECH KOZŁOWSKI Kiedy w latach trzydziestych tworzyło się w Wilnie Koło Religijne- Rycerskie „Marianum” nie przyszło zapewne do głowy jego Sekretarzowi Generalnemu, por. Tadeuszowi Bireckiemu, hallerczykowi, jakie to pokrętne drogi będą prowadzić do powstania własnego obrazu Bogarodzicy, o którym dla Koła marzył. Pokrętne drogi, sprzęgnięte we współdziałaniu bardzo różnych ludzi i zdarzeń - zaiste niezwykłych. Niniejszy tekst ukazał się na łamach Księgi Borowiczan, Gdynia - Sopot 1992. Trzydziestodniowy przebieg wojny obronnej we wrześniu oraz pozbawiająca wszelkich nadziei klęska przekroczyła wyobraźnię przeciętnego Polaka. Dwieście kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i oficerów znalazło się w niewoli sowieckiej. Powyżej czternasty tysięcy oficerów osadzono w obozach: Starobielsku, Ostaszkowie i Kozielsku, by wiosną 1940 roku wymordować ich w Charkowie i Dergaczi na Ukrainie, Katyniu na Białorusi i w bliżej nieznanym dotąd miejscu koło Ka- linina i Bołogoje. Część prawdopodobnie potopiono na barkach w Morzu Białym. Równocześnie na Litwie i Łotwie internowano kilka tysięcy żołnierzy i oficerów. Na Litwie najliczniejszym obozem oficerskim była Kalwaria Suwalska nad Szeszupą. W dawnym majątku hrabiów Tyszkiewiczów. Po inkorporowaniu do ZSRR w trybie plebiscytu trzech republik bałtyckich, okupowanych przez Armię Czerwoną w 1939 r., w pierwszej połowie 1940 r. przeniesiono oficerów z obozów internowania w większości do łagru „Kozielsk II”, położonego w pobazyliańskich klasztorze w dorzeczu Oki. Kozielsk leżał na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dotąd jeszcze książęce rody Puzynów i Ogińskich podpisują się ,,z Kozielska”, choć zaiste nikczemna to mieścina i złą okryta sławą. Zagarnął ją dla Moskwy dopiero Iwan Groźny. Wśród więźniów tego obozu znalazło się kilkunastu członków Koła „Marianum”, wśród nich, poza 8 por. Bireckim, ks. Wiktorem Judyckim, rtm. Michałem Siemiradzkim, gen. Wacławem Przeździeckim, por. Pawłem de Laval, por. Henrykiem Potockim, kpt. Walerianem Charkiewiczem znalazło się kilkudziesięciu innych, równie wybitnych. Mimo usilnego tępienia przez NKWD wszelkich przejawów życia religijnego konfiskaty różańców, ryngrafów, książeczek do nabożeństw czy medalików, udało się więźniom nie tylko wypiec na Wigilijną Wieczerzę opłatki (co było inwencją kpr. żandarmerii Zenona Makowskiego), ale ze sprowadzonych przez por. Bireckiego i ks. Judyckiego rodzynków uzyskać wino mszalne, co pozwoliło na konspiracyjne odprawianie Ofiary Eucharystycznej. Wtedy ożyła koncepcja por. Bireckiego - namalowania obrazu do sekretnej, obozowej kaplicy. Planowano początkowo kopię Matki Boskiej Ostrobramskiej, tak dokładnie zanotowanej w szczegółach w pamięci. Ale kiedy kpt. Charkiewicz, porządkujący na polecenie NKWD magazyn-cerkiewkę, natrafił na jej ścianie na wizerunek Matki Boskiej Żyrowickiej z klasztoru Bazylianów kolo Słonimia, gdzie wielką czcią był otaczany od końca XV wieku, a przez zakonników rozpowszechniony po wszystkich bez mała klasztorach im przypisanych, narodziła się nowa koncepcja: Madonny Ostrobramskiej z przytulonym do Jej Twarzy Dzieciątkiem, jak u Madonny z jaspisowego medalionu w Żyrowickim klasztorze. Projekt graficzny powstał, na prośbę por. Bireckiego, z ręki kpt. Mikołaja Arciszewskiego, jedynego posiadacza kolorowych kredek. Był to dziennikarz z Gdyni, uzdolniony plastycznie (wykonywał udane karykatury i karty do gry), a poza tym ateista (z metryk: prawosławny), przewodniczący „kółka ateistów” w obozie, a po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej ochotnikspadochroniarz Armii Czerwonej, dowódca grupy wywiadowczodywersyjnej, zrzuconej w sierpniu 1941 r. koło Piotrkowa, rozwijającej aktywną działalność w stałym radiowym kontakcie z Moskwą. Ranny w starciu z Niemcami koło Józefowa przebył 11 miesięcy śledztwa na Pawiaku i ostatecznie został rozstrzelany w Ruinach getta w maju 1943 r. Chciałoby się wiedzieć, czy ogłoszona na kilka tygodni wcześniej przez Niemców wiadomość o odkryciu gro- bów katyńskich zdołała dotrzeć za mury Pawiaka? Na desce, wyjętej z połamanego ikonostasu, wygładzonej i wyprawionej przez parającego się stolarką gen. Przeździckiego, por. Tadeusz Zieliński wykonał Wizerunek Madonny w formie płaskorzeźby. Stare drewno lipowe, z którego wykonany był ów ikonostas nadawało się jako arcy-przednie tworzywo, zwięzłe, trwałe, a dłutu wyjątkowo podatne. Swą pracę Zieliński wykonywał w pracowni plastycznej ,,chudożenskaja masterskaja”, stworzonej przez NKWD z zadaniem ozdobienia ich sali kinowej czy świetlicy. Kierownictwo jej objął rtm. Siemiradzki, bratanek sławnego Henryka, który zdołał tam nie tylko stworzyć warunki pełnej konspiracji, ale namalować (farbami, dostarczonymi przez NKWD) drugi obraz tej samej Madonny, ale inny, cieplejszy, bardziej miękki - o wiele bardziej barokowy, niż surowa płaskorzeźba Zielińskiego, która przypominała gotyk. W Wielką Sobotę, 12 kwietnia 1941 r., ks. Nikodem Dubrawka w obecności płk A. Kosiby i por. T. Bireckiego, poświęcił w swej celi obydwa obrazy. W początkach czerwca 1941 r., jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, obraz Simiradzkiego, którym opiekował się pchor. Siemieński, opuścił obóz kozielski wraz z grupą więźniów, wysłanych na półwysep Kola. Ten dowiózł go, sobie tylko znanym sposobem, do Sztabu 5 D.P. gen. M. BorutyŚpiechowicza, z którą opuścił ZSRR i przez Iran, Transjordanię dotarł do Jerozolimy, gdzie został ozdobiony przez artystę plastyka Tadeusza Terleckiego srebrną sukienka. Z Jerozolimy, przez Libię, dotarł do Włoch. Towarzyszył 5 D.P. przez całą kampanię włoską. Po wojnie obraz został umieszczony w kościele w Brighton w Wielkiej Brytanii, skąd przywiózł go do Polski w 1990 r. ks. prałat Zdzisław Peszkowski - były podchorąży kawalerii i jeniec łagru Kozielsk II. Obecnie pozostaje on obecnie w rękach konserwatorów Archidiecezji Warszawskiej. Krótko po wybuchu wojny niemieckosowieckiej, wobec szybkiego i raczej bezładnego cofania się niezwyciężonej Armii Czerwonej, obóz w Kozielsku znalazł się niemal w strefie przy frontowej więźniów przeniesiono wówczas do nowego obozu w Griazowcu za Moskwą, w pobliżu Wołogdy. W końcu lipca rozpoczęły się rozmowy polsko-sowieckie między gen. Sikorskim, a Stalinem. Zawarte „porozumienie” pozwoliło na rozpoczęcie formowania polskich dywizji pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Z grupą ewakuowanych więźniów opuścił Kozielsk rzeźbiony obraz Matki Boskiej Kozielskiej, dłuta por. Zielińskiego. Jeszcze konspiracyjnie, w podwójnym dnie walizki płk Kosiby. Lecz już 26 sierpnia w obozie w Griazowcu można było przed nim odprawie pierwszą „legalną” mszę świętą. Z Griazowca przez Moskwę, Buzułuk, Taszkient, Jangi Jul, do portu w Krasnowodzku - stąd drogą wodną do Pahlevi, przez Iran, Syrię, Transjordanię do Jerozolimy. Stąd zdobiąc ołtarz polowy Sztabowej Kaplicy II Korpusu, do Tarentu i przez Monte Cassino, Ancone do Bolonii. W roku 1946 wracający z Italii na „Wyspę Zawiedzionych Nadziei” żołnierze II Korpusu przywieźli Obraz ze sobą. Oczekuje on swego powrotu do Kraju w Kościele p.w. św. Andrzeja Boboli w Londynie - polskim kościele. W roku 1988 z okazji spotkania żołnierzy Armii Krajowej wywiezionych w latach 1944-45 do łagrów sowieckich, (spotkanie odbyło się nad jez. Wdzydze) wykonano w Gdańsku (art. rzeźbiarz, mgr Piotr Solecki) pierwszy ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Zwycięskiej z Kozielska. Stanowi on (w niewielkiej emisji ok. 70 egz.) cenną pamiątkę uczestników tego spotkania. W 50. rocznicę masakry katyńskiej w kościele p.w. św. Michała Archanioła w Sopocie został poświęcony pierwszy w Polsce ołtarz Matki Boskiej Zwycięskiej z Kozielska, ozdobiony obrazem olejnym pędzla art. plast. Mariana Murmana, żołnierza AK ps. Smrek, krzyżem z urną w kształcie armatniego pocisku, przewiązaną wstęga „Virtuti Militari”, wypełnioną ziemią z katyńskich mogił. Wierną kopię płaskorzeźby T. Zielińskiego wykonał art. rzeźbiarz Stanisław Białos. Znajduje się ona w kaplicy w Sanktuarium w Orchard Lake w stanie Michigan. Gipsową kopię oryginału płaskorzeźby otrzymał od weteranów II Korpusu ks. Prymas Stefan Kardynał Wyszyński. Znajduje się ona obecnie w Kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach w Warszawie. 9 Z partyzanckiego dziennika Mariana Sobczyka MARIAN SOBCZYK ,, PRZED OPUSZCZENIEM MIEJSCA AKCJI KOMENDANT PRZEMÓWIŁ DO [NIEMIECKICH – PRZYP. RED.]JEŃCÓW: AKCJĘ PRZEPROWADZILI PARTYZANCI, A LUDNOŚĆ CYWILNA NIE MA NIC Z TYM WSPÓLNEGO. NAKAZAŁ PRZEKAZAĆ TĘ WIADOMOŚĆ WŁADZOM NIEMIECKIM. W PRZY- dziewanie otworzyło się okno w bocznym skrzydle dworku, jeden z pojmanych zapytał w języku niemieckim co się dzieje. Kolejny Niemiec przekazał mu warunki stawiane przez Rysia. PADKU JAKICHKOLWIEK REPRESJI ZAGROZIŁ ODWETEM O NIESPOTYKA- Naziści próbowali alarmować placówki NEJ SILE. JEŃCÓW PUŚCILIŚMY WOLNO. mieście. Próbowali w ciemnościach określić położenie naszych stanowisk oraz liczbę atakujących. Postanowili zaplanowało zaatakowanie i rozbrojesię nie poddawać, nie udzielając odpoNigdy nie należy zapominać o zanie załogi SS, stacjonującej w majątku wiedzi na nasze postulaty. Otworzyli opatrzeniu oddziałów w żywność i inne Michałowskiego. ogień ze wszystkich okien na parterze niezbędne przedmioty. Komendanci Dworek leżał na krańcach miasta z broni automatycznej oraz obrzucili rejonów, wspólnie z dowódcami plai stanowił ogniwo umocnień wokół teren granatami. Gwałtowna strzelanina cówek, przygotowywali szczegółowy Lublina. Do pracy w majątku przewonatychmiast zaalarmowała pobliskie plan i terminy dostarczenia środków żono grupy robotników żydowskich. posterunki SS. Stało się jasne, zaopatrzenia do ustalonych punktów, Załoga liczyła 10 SS-manów pełniąże dworku nie zdobędziemy. A drogi skąd były pobierane przez patrole dla cych funkcje administracyjne i warodwrotu lada moment zostaną odcięte. oddziałów partyzanckich oraz dla żołtownicze. Często przyjeżdżało tam Wycofaliśmy się jeszcze przed godziną nierzy z oddziałów leśnych. Główny Gestapo, na dłuższy pobyt. Było 1:00. Zdobyliśmy konie, 3 automaty ciężar tej odpowiedzialnej i dość eleto również miejsce częstych oficerskich Bergman, 3 pistolety parabellum i rkm, mentarnej pracy spoczywał na dowódbiesiad. Majątek zawsze dobrze strzenie ponosząc żadnych strat własnych. cach placówek. Przodowym źródłem żono, miał również połączenie telefoSpośród wielu akcji przeprowadzozaopatrzenia były wsie i gospodarstwa niczne i radiowe z pobliskimi postenych przez oddział Rysia pragnę przezasiedlone kolonistami niemieckimi. runkami. Plan ataku był więc bardzo kazać relację z operacji pod WojcieNasze gospodarstwa i majątek, który trudny do zrealizowania. Konieczne szynem – 22 stycznia 1944 roku. Kwaodebrano nam siłą. Były to również było dokładne rozpoznanie terenu terowaliśmy w Podolu, kiedy oddział majątki ziemskie, fabryki, młyny, kaakcji, sił przeciwnika, rozmieszczenia został postawiony w stan pogotowia. szarnie znajdujące się pod administrawart, poznania systemu łączności itp. Z meldunku wywiadu AK wynikało, cją niemiecką. Przygotowanie akcji należało do zwiaże Niemcy dokonali masowych areszAkcje rekwizycji zawsze były akdowców oddziału, którzy przy pomocy towań chłopów okolic Opola Lubelcjami zbrojnymi. Miały one również miejscowej ludności skompletowali skiego i Chodla. Komendant rejonu charakter odwetowy, siały popłoch potrzebne informacje w warunkach Inka, wezwał Rysia i rozkazał przygowśród ludności zasiedlonej. Miały pełnej konspiracji. Dużą pomoc odtować się do akcji odbicia więźniów znaczenie moralne. Niezwykła była szywali od braci Kamińskich, którzy podczas przewidywanego transportu także życzliwość polskiej ludności, byli zatrudnieni w majątki jako dekado obozu koncentracyjnego na Majmieszkańców wsi, którzy niejednorze. Mieli oni możliwość obserwacji, danku w Lublinie. Dalsze informacje krotnie dzielili się z nami swoimi swobodnego poruszania się po obiekcie dotyczyły charakteru jednostek wroga. skromnymi racjami żywnościowymi, oraz nakreślenia szkiców sytuacyjnych. Dnia 28 stycznia nasze przewidyprzyjmowali nas na kwatery. NieoceInformacje wielokrotnie sprawdzano wania potwierdziły się. Ostatni meldunioną pomoc oddawali lekarze, sanitapod względem wiarygodności. nek otrzymaliśmy w porze obiadowej. riuszki i cały personel szpitalny. Na naradzie na Rurach Jezuickich Akcję należało rozpocząć natychmiast. Oddziały miały zapewnione wyżywiew mieszkaniu Bolesława Basaka Już parę dni wcześniej dowództwo nie, opiekę lekarską i sanitarną, jednak 21 stycznia 1944 r. podjęto decyzję rozpoznało teren i wybrało wieś Wojcała ludność (nie tylko żołnierze) była o ataku w nocy z 23 na 24 stycznia. cieszyn, leżącą miedzy Radawcem, niedożywiona i wyczerpana. Każdego Podstawą planu było zajęcie dworku a Motyczem, na miejsce ataku. Z oddnia musieliśmy mierzyć się z okroporaz obezwładnienie SS-manów. Obadziału wybrano 30 mężczyzn mających nymi warunkami, a jednocześnie podwialiśmy się, że użycie broni zaalarmunajlepsza broń i utworzono grupę wytrzymywać nadzieję. je sąsiednie posterunki co odetnie nam padową, dowodzoną przez samego Do ważniejszych akcji zalicza się: drogę ucieczki. Połowa żołnierzy pod komendanta Rysia i szefa oddziału operację na Rurach Jezuickich w madowództwem Rysia zajęła pozycję przy Choinę. W tej grupie znalazłem się jątku Michalewskiego – obecnie teren budynku, część pod dowództwem również ja. W rejon Wojcieszyna dopolitechniki Lubelskiej; odbicie chłoChoiny „miała przeciąć przewody tarliśmy na 4 konnych saniach, ukryci pów z Opola i Chodla na trasie Lublin telefoniczne na słupie”. Naszym zadaw słomie, którą załadowane były sanie. – Bełżyce, wiezionych do obozu na niem była ochrona oddziału na wypaZatrzymaliśmy się w lesie palikijskim Majdanku za nieuregulowany kontyndek niespodziewanego nadejścia patrow odległości 250 m od wsi. Tam dogent zbożowy dla Niemców; akcja I lu z posterunku na nowej drodze. Akcja wódca omówił szczegółowo plan akcji Most w nocy 15/16 kwietnia 1944 r. – rozpoczęła się o godzinie 00:30. i rozdzielił indywidualne zadania. lądowanie samolotu alianckiego proChłopcom udało się bez zbędnych Postanowiliśmy, że względu na więźmieniu 4 km. od lotniska w Radawcu; hałasów przechwycić i rozbroić trzech niów broni używać będziemy tylko akcja na majątku we Wrzelowie – 24 wartowników. ostateczności. Podjechaliśmy pod zakwietnia 1944 roku. Mój chrzest bojoMimo pozornej ciszy coś zaniepobudowania i ulokowaliśmy się w gowy miał miejsce podczas akcji na Rukoiło dowódców placówki. Niespospodarstwie. rach Jezuickich. Dowództwo oddziału ,, 10 Po godzinie 13.30 wzdłuż linii przebiegła wiadomość, że słychać odgłos jadących samochodów. Napięcie rosło z każdą minutą. Kiedy w oddali można było dojrzeć wojskowe ciężarówki, Szpagat i Syk zaczęli wypychać wóz na jezdnię. Jeden ciągnął za dyszel, a drugi niezdarnie popychał furmankę. Mając pod słomą ukryty karabin kbk chłopcy symulowali trudności w ustawieniu wozów wzdłuż szosy. Cel został osiągnięty. Ciężarówka zatrzymała się, a siedzący w szoferce i na skrzyni Niemcy zaczęli krzyczeć, aby ci ustąpili im z drogi. Szpagat wyciągnął broń i podbiegł do samochodu, otworzył drzwiczki, krzycząc „hande hoch!”. Oficer niemiecki chwycił za pistolet, ale Szpagat był szybszy. Padł strzał. Oficer próbował się jeszcze bronić. Po przeciwnej stronie ciężarówki Syk wyciągnął podoficera i odebrał mu pistolet maszynowy MP oraz pistolet parabellum. Jednocześnie chłopcy będący po obu stronach szosy zaatakowali obstawę transportu siedzącą na skrzyni. Żołnierzom niemieckim odeszła ochota do stawiania oporu i wszyscy podnieśli ręce do góry. Po zakończeniu akcji wrogów doprowadziliśmy do chałupy Bednarczyka. Tam rozebrano ich do bielizny i pozostawiono pod strażą Sokoła i Lisa. Okazało się, że w tym samochodzie nie było więźniów. Narobiliśmy tylko niepotrzebnego hałasu na drodze. Samochód zepchnęliśmy do rowu, a wóz na podwórze Bednarczyka. Postanowiliśmy czekać dalej. Mimo obaw, że strzały mogły zaalarmować posterunki niemieckie pod Pawlinem lub załogi majątku Matczyn. Po przesłuchaniu oficera dowiedzieliśmy się, że w Opolu Lubelskim były samochody SS i żandarmerii. W niedługim czasie dobiegł nas głos nadjeżdżających pojazdów. Szpagat i Syk zablokowali po oraz kolejny drogę. Okryta plandeką ciężarówka zahamowała. Chłopcy dopadli szoferkę, lecz tym razem Niemcy zaczęli się bronić. Padły pierwsze strzały eskorty. Grupa szturmowa wyskoczyła z ukrycia i biegnąc ostrzelała samochód. Niemcy wzmożyli ogień. Do ataku poderwał się Cziko ze swoją pod grupą – Strzałka, Skała, Żbik, Hardy, Motyl, Jaś, Maks, Gordon, Wrzecion oraz ja - Gołąb. Błyskawicznie dotarliśmy do samochodu odbierając Niemcom broń i szybko ścigając ich na ziemię. Ofiar nie udało się uniknąć. Zginął jeden z aresztowanych, a drugi został ranny w rękę i nogę. Wśród więźniów zapanowała panika i dezorientacja, gdyż zamknięci pod plandeką nie mogli racjonalnie ocenić sytuacji. Większość była przekonana, iż są to ostatnie chwile ich życia. Gdy wezwaliśmy ich do opuszczenia samochodu część zaczęła uciekać w różnych kierunkach, część zaś skuliła się na podłodze, pozorując nieżywych. Cenny czas uciekał. Trzeba było szybko wyrzucić ich z samochodu, a uciekających wyłapać i odprowadzić w bezpieczne miejsce. Wszyscy byli w szoku i nie docierało do nich, zostali uwolnieni przez polskich partyzantów. Załadowaliśmy ich na sanie i pojechaliśmy do lasu palikijskiego, a następnie radawieckiego. Przy poległym oficerze żandarmerii znaleźliśmy teczkę z kartkami aresztowanych. Po zwrocie im dokumentów nakazaliśmy powrót do domu bocznymi drogami. Zebraliśmy zebraną broń i wyposażenie niemieckie, a samochód tak jak poprzedni zepchnęliśmy do rowu, skutecznie go uszkadzając. Żołnierzom zabraliśmy umundurowanie i rozebranych do bielizny zatrzymaliśmy w izbie wraz z poprzednio pojmanymi. Rannych Niemców opatrzyli nasi sanitariusze. W sumie schwytaliśmy i rozbroiliśmy ich 16. Na szczęście nikogo nie straciliśmy, jedynie Wissus miał odcięty przez serię z karabinu kawałek płaszcza. Komendant Ryś dał sygnał do odwrotu. Przed opuszczeniem miejsca akcji komendant przemówił do jeńców: Akcję przeprowadzili partyzanci, a ludność cywilna nie ma nic z tym wspólnego. Nakazał przekazać tę wiadomość władzom niemieckim. W przypadku jakichkolwiek represji zagroził odwetem o niespotykanej sile. Jeńców puściliśmy wolno. 11 Wzqrfn lau vbifgmych, uraeycyjoif w sifrwszą czfrwcqwą oifeziflg, w kqtciflf sw. tw. Sfbasuiaoa w Brzfzioach niamy nifjscf vrqczysuqtci q charakufrzf sauriquyczoyn związaof z lqkaloą hisuqrią. Usaniguoiqoq bqhaufrskich |qmoifrzy 15. Pvmkv Pifchquy o Wilkrw AK zgrvsqwap Orlika i Zagona, sqlfgmych w walcf wqloqtd i oifsqelfgmqtd Ojczyzoy w lauach 1944-1946. Inicjatorem corocznych uroczystości jest mieszkający w Krakowie mgr inż. Zygmunt Badurski – syn jednego z pochowanych na cmentarzu w Brzezinach akowców. Dzięki jego zaangażowaniu i uprzejmości proboszcza parafii Brzeziny ks. Roberta Grzelaka, 6 czerwca bieżącego roku o godzinie 12:00 miała miejsce Msza Św. w intencji żołnierzy mjr Mariana Bernaciaka ps. Orlik, mjr Jerzego Jaskulskiego ps. Zagon i kpt. Wacława Kuchnio ps. Spokojny. Eucharystii przewodniczył o. Jerzy Pająk OFM Cap. – kapelan środowisk kombatanckich AK archidiecezji krakowskiej. Mszę Świętą uświetniły poczty sztandarowe: 15. Pułku Piechoty „Wilków” z Dęblina oraz OSP Brzeziny. Z przyczyn niezależnych od organizatorów, tj. klęski żywiołowej w postaci powodzi w południowej części Polski, nie mógł niestety przybyć oddział reprezentacyjny z 1 Dęblińskiego Pułku Drogowo-Mostowego im. Romualda Traugutta, który jako jednostka inżynieryjna jest niezbędny przy usuwaniu skutków nawiedzającego nasz kraj kataklizmu. Po Mszy, zgromadzeni mogli wysłuchać programu artystycznego przygotowanego przez gości z Krakowa. Następnie po wystawieniu Najświętszego Sakramentu i procesji wokół kościoła z racji oktawy Bożego Ciała, miał miejsce przemarsz na cmentarz parafialny pod mogiłę żołnierzy AK. Na tablicy z imienia i nazwiska wymienionych jest zaledwie dziewięciu żołnierzy: - Bandurski Józef ps. Admirał, - Błaszczyk Zdzisław ps. Lufa, - Gawroński Jan ps. Młodzik / Pan Jan, - Grabarz Jerzy ps. Werbena, - Kozicki Henryk ps. Bocian, - Traczyk Henryk ps. Kruk, - Styś Kazimierz ps. Dzik, - Mańkowski Ludwik ps. Wróbel, - Szaklo Janosz ps. Jan (dezerter z Wehrmachtu narodowości węgierskiej. Oprócz nich, pierwotnie spoczywało tam jeszcze 27. nieznanych żołnierzy AK, ale część z nich, np. Pan Jan i Dzik, zostało ekshumowanych do mogiły akowców na cmentarzu parafialnym w Rykach. Z Brzezinami związane są dwie potyczki. Pierwsza pod Paprotnią 27 czerwca 1944 roku, kiedy to powracające z akcji zaopatrzeniowej w majątku ziemskim w Oblinie drużyny Stanisława Grzędy ps. Kret i Zygmunta Matysiaka ps. Sęp, nieopodal Paprotni, natknęły się na jadący od strony Dęblina silny pododdział Wehrmachtu. Kiedy Niemcy podjęli natarcie od frontu, wycofujący się w kierunku kwater żołnierze zostali zaatakowani przez inny pododdział niemiecki, co świadczy o fakcie, że Niemcy uprzednio przygotowali w tym miejscu zasadzkę. Najprawdopodobniej nie była to jednak zasadzka przygotowana na oddział AK, tylko na jakąś grupę radziecką. Sugerują to wcześniejsze meldunki informujące o pojawianiu się w tych okolicach band sowieckich. Po usłyszeniu odgłosów walki, do akcji włączył się również kwaterujący niedaleko żołnierze z oddziału, którzy atakując z flanki Niemców umożliwili wycofanie się z pola rażenia niemieckich karabinów maszynowych ocalałej części drużyn Sępa i Kreta. Z meldunku Dowództwa Okręgu Wehrmachtu Generalnego Gubernatorstwa wynika, że Niemcy mieli 2 zabitych i trzech rannych. Według relacji uczestników polegli partyzanci zostali pochowani na cmentarzu w Brzezinach w nocy z 27 na 28 czerwca 1944 roku, aczkolwiek w księgach parafialnych nie udało się znaleźć jakichkolwiek wzmianek o tym wydarzeniu, być może z uwagi na lęk ówczesnego plebana DANIEL ZAWADKA o reakcję okupanta na udokumentowaną wrogą działalność wobec III Rzeszy. Drugim wydarzeniem związanym z cmentarzem i partyzancką zbiorową mogiłą w Brzezinach jest potyczka na Krukówce dnia 13 kwietnia 1946 roku. Na podstawie relacji i dostępnych źródeł, pracownikom IPN udało się ustalić nazwiska członków WiN poległych w walce z sowieckim okupantem, są to: Badurski Józef, Mańkowski Ludwik, Kozicki Henryk, Moryc Kazimierz, Szafranek Stanisław, Armant Jan, Błachnio Stefan oraz mężczyźni o nazwiskach Paśnicki i Szczęśniak. Po krótkiej modlitwie przy mogile partyzantów poprowadzonej przez o. Jerzego Pająka z zakonu kapucynów i złożeniu wieńców oraz zniczy pod pomnikiem upamiętniającym bohaterskich żołnierzy 15. Pułku Piechoty „Wilków” AK, poczty sztandarowe zostały odprawione, a oficjalna część uroczystości zakończona. W ten sposób obecni w Brzezinach kombatanci AKWiN oraz przedstawiciele młodego pokolenia uczcili pamięć poległych i pochowanych tam bohaterów, dla których wartości takie jak Bóg, Honor i Ojczyzna były i są priorytetami. źródło: Twój Głos Gazeta Lokalna 23(329) 9 czerwca 2010r. Zbiorowa mogiła żołnierzy AK na cmentarzu parafialnym w Brzezinach, źródło: http://www.zolnierzewykleci.pl/ 12 ŁUKASZ PASIM PROTOKÓŁ NR 8/KDSM/2010 z 8 zebrania Komisji ds. Młodziezy , . przy Zarządzie Okręgu Lublin SZZAK w dniu 04 .05.2010 W dniu 04.05.2010 r. o godzinie 17:00 w siedzibie Zarządu Okręgu Lublin ŚZŻAK przy ul. Lubomelskiej 1-3 w Lublinie odbyło się 8 zebranie Komisji ds. Młodzieży. Wzięło w nim udział 9 osób. Zebranie przebiegało wg następującego porządku: 1. Przybyłych przywitał kol. Jarosław Cybulak. Przedstawił oraz podsumował postępy działań rozpoczętych w poprzednich miesiącach. Posiedzenie zaszczyciła obecność Pani Elżbiety Norakowskiej ze Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Armii Krajowej w Krężnicy Jarej oraz Pani Barbary Kaliszewskiej ze Szkoły Podstawowej im. 301 Dywizjonu w Leszkowicach. 2. Na posiedzeniu przedstawiono nowy regulamin, którego celem będzie regulowanie działań oraz obowiązków składu Komisji. Po odczycie regulaminu przeanalizowano poszczególne punkty. Po zgłoszeniu wolnych wniosków, regulamin został przyjęty jednomyślnie. 3. Drogą głosowania, do składu Komisji do spraw Młodzieży przyjęto kolejne dwie osoby: Łukasza Pasim (przedstawiciela pow. puławskiego) oraz Daniela Zawadkę (przedstawiciela pow. ryckiego). Na posiedzeniu dokonano również wyboru Wiceprezesa Komisji do spraw Młodzieży. Jednością głosów został nim Bartłomiej Grzegorczyk. 4. Na posiedzeniu przedyskutowano plan działań na rok szkolny 2010/2011. Wśród zadań na wrzesień 2010 roku znalazła się organizacja spotkania liderów Klubów Historycznych im. Armii Krajowej oraz uruchomienie Newslettera, umożliwiającego szybki kontakt z Klubami za pomocą Internetu. 5. Podczas posiedzenia pojawiły się wolne wnioski: ▪ Ustalenie odgórnego limitu ilości członków Komisji do spraw Młodzieży oraz wzór legitymacji członkowskiej. ▪ Przedstawiono problemy oraz nowe koncepcje redakcji organu prasowego KdsM – "Nieśmiertelnika". 6. Od końca miesiąca czerwca do końca sierpnia Komisja do spraw Młodzieży zawiesiła swoje działania, z powodu wakacji letnich. 13 SYLWESTER MARCZAK 16 V 1944 01 V 1941 Uruchomienie obozu pracy dla Ży- dów na Stadionie przy ul. Dolna Wilda w Poznaniu. 02 V 1940 Pierwszy transport więźniów z Pawiaka do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. 03 V 1940 Rozkaz nr 2 Komendanta Okupacji Niemieckiej ZWZ anulujący statut ZSP, wprowadzający statut organizacyjny ZWZ. 04 V 1944 Zamordowanie 17 żołnierzy AK przez oddział AL dowodzony prze Bolesława Kowalskiego ps. Cień w Owczarni. 05 V 1940 Rozkaz Komendanta Głównego 77 Pułk Piechoty AK w bitwie pod Sucharami rozbił niemiecko – ukraińskie oddziały. 17 V 1943 Wycofanie japońskich oddziałów w górskie tereny na Attu. 18 V 1944 Zdobycie klasztoru na wzgórzu Monte Cassino przez oddziału II Korpusu. 19 V 1944 Rozkaz Dowódcy AK znoszący dotychczasowy kryptonim PZP i oficjalnie zezwalający na używanie nazwy Armia Krajowa. 20 V 1945 Uwolnienie przez oddziały AK, 1400 więźniów z obozu NKWD w Rembertowie. 21 V 1945 Proces szesnastu w Moskwie. ZWZ o podporządkowaniu komendantowi Okupacji Niemieckiej ZWZ terenów Okupacji Sowieckiej ZWZ. Gen. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek skazany na 10 lat pozbawienia wolności. 06 V 1943 22 V 1944 Pierwszy naczelnik Szarych Szere- Amerykanie opanowują Wyspy gów – Florian Marciniak został aresztowany przez Gestapo. Admiralicji położone w zachodniej części archipelagu Bismarcka. 07 V 1943 23 V 1940 Ostatni patrol ORP Orzeł na Morzu W obozie w Sielcach nad Oką roz- poczęto formowanie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, której ponad 70% kadry oficerskiej stanowili Sowieci. 08 V 1945 Bezwarunkowa kapitulacja Niemiec – koniec działań wojennych II wojny światowej w Europie. Północnym – 2 dni później zaginął. 24 V 1943 UPA dokonała mordu na 170 oso- bach w miejscowości Niemodlin. 25 V 1940 Jan Skorbohaty-Jakubowski został tymczasowo wybrany jako Delegat Rządu na Kraj. Uwolnienie przez oddziały Armii 26 V 1940 Naczelny Wódz podpisuje w Paryżu Krajowej Obywatelskiej 102 więźniów z Białegostoku. pierwsze dwa awanse generalskie dla oficerów ZWZ. 09 V 1945 10 V 1941 Pierwszy rozkaz Komendanta Głów- nego ZWZ o odtwarzaniu sił zbrojnych. 11 V 1945 Zniszczenie przez Sowietów Starego Rozpoczęcie szturmu II Korpusu 28 V 1940 Samodzielna Brygada Strzelców 29 V 1943 Na Pawiaku Niemcy rozstrzelały 600 osób, a ich ciała spalili w ruinach warszawskiego getta. na Monte Cassino. 13 V 1944 chu na Reinharda Heydricha w Pradze. Podhalańskich bierze udział w walkach o Narwik. Miasta w Legnicy. 12 V 1944 27 V 1942 Czescy cichociemni dokonują zama- Wielkie bombardowanie Szczecina przez Amerykanów. 14 V 1940 Kapitulacja Niderlandów. 15 V 1941 Rozpoczęcie przez Brytyjczyków operacji Brevity, której celem było wyzwolenie Tobruku. 30 V 1943 Scalenie oddziałów taktycznych BCH i AK. 31 V 1944 Podczas akcji AK i BCH w okoli- cach Machowa na Wiśle został zatopiony statek Tannenberg transportujący niemieckich żołnierzy. 14 Autor nieznany PAULINA DOBROĆ Kazimiera Iłłakowiczówna "O Boże" Najpierw jechali długo, wieziono ich wiosenną szarugą. ... Ilu ich było? Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?... Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych, pamiętamy młodziutkich przed wojną... O Boże... Nie myśleć więcej. Każdy dzień ma swoją pracę. a tamto - nie powraca. ... A jednak... O czym myślał, zanim umierał za szeregiem walący się szereg? Będziemy kiedyś wiedzieli, skoro już wyszli spod ziemi. Ktoś ocalony cudem, ktoś schowany przypadkiem w rowie straszliwą opowieść opowie: czy szarpały ich ręce brudne? czy poszli na rzeź bez oporu? czy konali wiosennym wieczorem? czy zabito ich w mroźne rano? O Boże... Czy im się pożegnać dano? Czy do końca, aż kat wystrzelił, o niczym nie wiedzieli? Jeden był jedynak u matki, a drugi u ojca ostatni; a trzeci popełnił zbrodnię i jeszcze jej nie zamodlił. U czwartego synek i żona, piątemu wielkość sądzona... ... Jak to być może?! a katów przecie także Pan Bóg stworzył... O Boże, który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija, i w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija, w kwiatuszku - wypieszczonym w cieniu leśnych malin, i w tych, co i maliny, i kwiat podeptali... ... Który zlatujesz ogniem w pędzącym pocisku i w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska... ... Który jesteś - i to mię zdumiewa najwięcej jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu... O Boże, z tej wichury, co pali pół świata, zstąp i zamieszkaj, błagam Ciebie, nie w dzieciach, nie w kwiatach, nie w czystych duszach, ani w jasnych wodach, ale w sercach katów! Miejsce nad którym stoję - wielkim kawałkiem mnie… choć niby tchnie spokojem sprawia, że cały drżę… Wsłuchany w lasu ciszę, jak w ojca głos mały smyk – słucham … to mówi Ziemia … Ten głos narasta w krzyk, a pamięć w dal unosi szczenięcych moich lat kiedy zbyt mały, słaby wyruszyć dałem w świat… O Ojcu, co zdradzieckim w tył głowy strzałem padł sen wrył się w serce dziecka obrazem krwawym … Kat … W Katyniu go zgładzono tak zdecydował “brat”. Tam - Ojca mi zdradzono… Tam obraz krwawy. Kat … Kazano kochać kata… ! Okrutnych tyle lat bezkarnie mógł pomiatać historią „Wielki Brat” nasz “Wielki Dobroczyńca”, „Obrońca”, „Słońce”, „Wódz”… Do dziś ! … bo dziś mam siłę by mu wybaczyć móc. … bo dziś wybaczyć mogę wam, piewcy tamtych dni zbrodnie i kłamstwo wasze… … gdy prawdę dacie mi! 15 Wf{ Hiulfra cifnof wmqsy Czytając tytuł niniejszej Wesołej strony, zestawiając go z umieszczonym powyżej okupacyjnym dowcipem oraz trwającą w Polsce kampanią wyborczą poprzedzającą wybory prezydenckie, każdy mógłby pomyśleć, że autor tego działu Nieśmiertelnika opowiada się za wyborem „nordyka” na fotel prezydenta RP. Nic bardziej mylnego. Śledząc kolejną już kampanię wyborczą w moim życiu jakoś tak przyszedł mi na myśl ten wierszyk. W założeniu autorów miał on zapewne ośmieszyć przywódców i ideologów narodu niemieckiego z taką zabójczą (dosłownie) gorliwością dążących do czystości jedynej słusznej rasy. Dziś chciałoby się wystawić na ostrze jadowitej satyry nasz idealny obraz głowy państwa. Przedstawiam go poniżej: 1. Prezydent to typ playboya. Wysportowany, postawny, opalony jak Lepper i poruszający się z wdziękiem jak Kwaśniewski. Wygląd zewnętrzny jest ważny i często decydujący. Sylwetka jest uznawana za głównego reprezentanta Polski na zewnątrz. I jest kwestią drugorzędną, czy prezydent swoimi działaniami też godnie nasz kraj reprezentuje. 2. Urodzony mówca. I jest bez znaczenia, czy ma coś sensownego do powiedzenia. On ma wzbogacać język polski pięknymi neologizmami (np. nie chcem, ale muszem), deklamować dobitnym głosem własne moralizujące utwory, najlepiej odwołujące się do klasyki (vide: imię psa Ludwika Dorna nawiązujące do biblijnej Królowej Saby). Bez trudu posługuje się także językami obcymi. Na wspomnienie wspaniałego dyskursu jednego z naszych byłych z ukraińskimi studentami łza kręci się w oku (oczywiście ze śmiechu). 3. Pałający miłością do innych krajów. Przywołam tylko jedynego prezydenta wśród generałów i jedynego generała wśród prezydentów. Jego miłości, oddania i sympatii, do niektórych z naszych sąsiadów nie trzeba udowadniać. I jakie mieliśmy z tego korzyści. Od nas do nich wędrowały zwyczajne ziemniaki. A od nich do nas słońce, bez którego nie ma życia. 4. Kochający Polskę. Oczywiście, że kochać Polskę w tym przypadku oznacza: kochać polskie podatki (w końcu bez nich pensja prezydencka marnie, czy wręcz w ogóle by nie wyglądała), kochać swoich rodaków (raz na pięć lat) i czcić pamięć zasłużonych dla Polski (dla niektórych były to tak silne wzruszenia, że albo zapominali o prawdziwie zasłużonych mając przed oczyma własne zasługi, które były największe, albo też silny szok spowodowany bliskością grobów męczenników za polską sprawę odbierał im zdolność koordynacji ruchów). 5. Ale też nie będący nacjonalistą. Najlepiej jak w duchu pokory przeprasza za wszystkie winy popełnione przez nasz naród kiedyś, teraz i w przyszłości (w tym miejscu przepraszamy Marsjan, że w tylu miejscach naszego kraju ustawione są tabliczki: Obcym wstęp wzbroniony!). 6. Poprawny mąż, ojciec, ale też uwodziciel nie stroniący od pięknych pań, a najlepiej i panów. Bo bez romansów i afer o czym byśmy czytali? FAKT! Nie ma wtedy o czym. A więc moi drodzy jakie są wnioski z powyższego? Ten zarysowany obraz to nasza tęsknota za nieosiągalnym ideałem, którym my sami chcielibyśmy być. Zabawne, że wszelkie nasze kompleksy, wady i ułomności próbujemy ukryć w obrazie męża opatrznościowego (dla zwolenników parytetów: damy opatrznościowej), który/która w swej doskonałości jest nierealny. I to jest śmieszne. Bo obnaża nasze lenistwo i próbę zrzucenia odpowiedzialności na jednego człowieka. I choć to jest Wesoła strona pozwolę sobie przemycić myśl smutną. Czy nie jest ważniejszym, żeby wśród tych różnych ułomności, od których nikt z nas nie jest wolny, idealny prezydent miał jedna cechę: serce szczerze kochające Polskę… I to co jest najtragiczniejsze - ośrodki kształtujące opinię, zdają się krzyczeć: każdy, byle nie taki. A wszyscy myślący inaczej (mam wrażenie, ze znaczna większość społeczeństwa) i sam spełniający ten wymóg kandydat byli, są i będą zawsze wyśmiewani. Chyba, że otrząśniemy się z naszych kompleksów i dostrzeżemy to, co jest najważniejsze… I Göringa umvsuy brzvch Dodaj niski wzrost Goebbelsa Pvtd uq wszysukq razfn w ruch Co wyjdzie z tej brunatnej masy? Szczytny typ, nordyckiej rasy! 16