Zamień chemię na jedzenie, czyli zmiany w naszej kuchni

Transkrypt

Zamień chemię na jedzenie, czyli zmiany w naszej kuchni
Zamień chemię na jedzenie, czyli zmiany w naszej kuchni
Uwielbiam książki, które sprawiają, że chce mi się działać, które motywują do zmian na lepsze. Czy w świecie, w
którym teoretycznie (i jak się okazało – tylko teoretycznie) wiemy wszystko o jedzeniu, jest możliwe natrafienie na
publikację, która zmieni nasze spojrzenie na to, co i jak jemy? Tak! „Zamień chemię na jedzenie” (Wydawnictwo
ZNAK) otrzymuje od nas najwyższą ocenę.
Tekst: Marta Siudak
Fot. Materiały prasowe
Jedzenie – coś, bez czego nie da się żyć (to oczywiste), co sprawia radość (gdy ktoś jeść lubi i dobrze gotuje) i co
ma bezpośredni wpływ na nasz organizm, a co za tym idzie – na nasze zdrowie. Julita Bator – autorka poradnika,
nie radzi, co jeść, by mieć smukłą linię. Radzi, co jeść, by żyć najzwyczajniej w świecie zdrowo. Zaczęło się od
problemów autorki z dziećmi i ich alergiami pokarmowymi. Po nitce do kłębka autorka odnalazła głównych
winowajców – przetworzone jedzenie i produkowaną masowo żywność, pełną dodatków, ulepszaczy i – Bóg wie –
czego jeszcze.
Julita Bator krok po kroku oprowadza nas po półkach sklepów i naszych lodówek, tłumacząc wszystko jasno i
spokojnie; bierze pod lupę pieczywo, jajka, mięsa, ryby, przyprawy, mleko i produkty mleczne, owoce, warzywa,
słodycze i sprzęt kuchenny. Co dla mnie jest ogromnym plusem: książka w pełni odpowiada polskim realiom
finansowym i kulinarnym. Nawet jeśli autorka unika wymieniania nazw poszczególnych produktów, które jej
zdaniem nie powinny znajdować się w naszym menu, każdy roztropny czytelnik da sobie radę z wyborem tego, co
dobre i odrzuci produkty niezdrowe.
Nie chcę być gołosłowna – jestem mamą, a moje dziecko co kilka dni dostaje drobne wysypki - podejrzenie pada
oczywiście na produkty, które jemy. Z książką „Zamień chemię na jedzenie” przejrzałam każdą półkę w lodówce i
każdy produkt w kuchennych szafkach. Na szczęście okazało się, że jemy dość zdrowo i nie będzie w naszym
życiu wielkiej rewolucji, ale nigdy nie czułam się tak dobrze, bo mam świadomość tego, co jem ja i co daję
mojemu dziecku.
Przeczytaj fragment książki „Zamień chemię na jedzenie” Julity Bator (Wydawnictwo ZNAK).
Do mojego jadłospisu wróciło mleko i pieczywo. Okazało się, że nie muszę rezygnować z mleka (a nie piłam go
przez kilka lat; bardzo źle się po nim czułam) – wystarczy, że wybiorę pasteryzowane w niskich temperaturach.
Chleb? Oczywiście, ale z zaufanej piekarni, gdzie chleb robi się na zakwasie z mąki orkiszowej lub żytniej, nie
trzeba eliminować glutenu, wystarczy ograniczyć ilość pszenicy w diecie. Dlaczego? Przeczytacie w książce.
Korzystając z rad Julity Bator, postanowiłam z większą troską wybierać to, co znajdzie się w moim brzuchu i w
brzuchach moich bliskich. Czy to trudne? Przyznaję, że wymagało to ode mnie poświęcenia odrobiny czasu, ale
nie uważam, że to czas stracony. Wręcz przeciwnie – dziś dokładnie wiem, co warto kupić, a z czego
zrezygnować. Czy wiecie, że można znaleźć śmietanę, która składa się tylko z tego, co powinno w śmietanie
być? Albo że jednak nie musimy jeść jogurtu, który poza mlekiem pasteryzowanym i bakteriami zawiera kilka
innych niepotrzebnych składników? I wcale nie było tak trudno odnaleźć te produkty, wystarczyła jedna wizyta w
dość dużym sklepie, gdzie miałam przegląd wielu produktów różnych marek. Co więcej – jogurt najbardziej
naturalny sprzedawca z osiedlowego sklepiku zaczął sprowadzać dla mnie, a jak się potem okazało, nie tylko ja
byłam zainteresowana dobrej jakości produktami. Wystarczyło tylko zapytać, czy jest taka możliwość. Wyprawa
po wędliny była zabawą z etykietami. Wybrałam sklep, w którym za „witryną” leżą wyroby mięsne i każdy
opatrzony jest szczegółowym opisem. Po przeczytaniu 15 etykiet chciałam się poddać, bo wszędzie miliony
dodatków i mięsa jakby mniej niż 60%. Aż moje wysiłki zostały wynagrodzone – dziś wiem, że mam do wyboru
nawet 5 rodzajów wędlin, gdzie poza niezbędnymi substancjami konserwującymi i solą, nie ma nic więcej.
Efekty? Książka powędrowała już do kilkorga moich znajomych i wszyscy chcą dokonywać świadomych, dobrych
wyborów. W „Zamień chemię na jedzenie” znajdziemy też kalendarz warzyw i owoców, tabelę składników
Jeśli i Wy jesteście gotowe na małe lub większe zmiany, sięgnijcie po poradnik Julity Bator i zamieńcie chemię na
jedzenie. Dowiecie się, jak wiele możecie zmienić na lepsze, nie poświęcając na to wielu godzin, a po prostu
zmieniając pewne nawyki – dotyczące przede wszystkim tego, co kupujemy.
Z notki Wydawcy: Pierwsza książka o tym, jak jeść bez chemii i nie zbankrutować.
Julita Bator była pewna, że jej dzieci urodziły się chorowite i nigdy nie uda się im uniknąć częstych wizyt u lekarza
ani masy antybiotyków. Okazało się jednak, że wystarczy zmienić sposób żywienia – jedzenie naprawdę może
leczyć.
Teraz sama piecze chrupiący chleb i przeciera soczyste pomidory. Wcale nie zajmuje jej to dużo czasu ani nie
kosztuje zbyt wiele. Gdy wszyscy wokół uważają, że od „produktów jedzeniopodobnych” nie ma ucieczki, ona
łamie ten stereotyp. Funduje swojej rodzinie pyszne i zdrowe jedzenie, chroniąc ją przed rakiem i cukrzycą.
Tym osobistym doświadczeniem dzieli się z Tobą w książce. Podpowiada, które produkty są bezpieczne, a
których trzeba unikać. Podaje też proste przepisy na tanie i zdrowe potrawy, które możesz przygotować z
produktów dostępnych w pobliskim sklepie. Już teraz możesz zrobić pierwszy krok na nowej drodze życia bez
chemii. A dalej będzie już tylko zdrowiej!
Ważna i potrzebna książka. Mama, która wzięła odpowiedzialność za zdrowie swoich dzieci i swojej rodziny.
Popieram i polecam!
Agnieszka Maciąg - mama Michała i Helenki
Chcemy mieć dobry sprzęt grający czy doskonały samochód, a kupujemy kiepskie jedzenie! Warto poświęcić
trochę czasu, by dowiedzieć się, co naprawdę jemy i czym karmimy nasze dzieci.
Małgorzata Kalicińska
Julita Bator, „Zamień chemię na jedzenie”, 2013, Wydawnictwo ZNAK, Cena: 32,90 zł

Podobne dokumenty