czerwiec 2016 - Szkoła Podstawowa nr 17 w Zabrzu

Transkrypt

czerwiec 2016 - Szkoła Podstawowa nr 17 w Zabrzu
IE
K
C
ERA
T
I
L
CI
TEK
Ś
A
O
D
DO
DOM
A
I
W
W tym numerze:
Recenzja książki
CZARNY MŁYN
2
Wywiady z bohaterami
powieści
2
Opowiadanie inspirowane powieścią
5-7
Galeria
7
Krzyżówka
8
Czy „Czarny Młyn” to
książka naszych marzeń?
Nasza szkoła wzięła udział w rządowym
programie „ Książki naszych marzeń”.
Niniejsze wydanie gazetki chcieliśmy poświęcić powieści Marcina Szczygielskiego
pod tytułem „Czarny Młyn”, zakupionej
na naszą prośbę do biblioteki w ramach
programu „Książki naszych marzeń”. Tę
książkę przeczytali wszyscy szóstoklasiści
w naszej szkole i stała się ona inspiracją
do dyskusji, napisania tekstów oraz wykonania prac plastycznych. W obecnym
wydaniu „Wiadomości literackich” możecie przeczytać nasze artykuły na temat
książki. Ciekawi jesteśmy czy skłonimy
was do przeczytania powieści.
Grand Prix II edycji Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren organizowanego przez Fundację
ABCXXI – Cała Polska Czyta Dzieciom
„Czarny Młyn, czyli horror
z pozytywnym przesłaniem”
 Marcin Szczygielski
W czasie naszej zabawy z powieścią „Czarny Młyn” powstało wiele tekstów opowiadań, wywiadów z bohaterami, recenzje. Każdy uczestnik projektu, a było nas
ponad czterdzieścioro, opracował jakiś tekst. Gdybyśmy je wszystkie opublikowali, nasz dodatek do gazetki liczyłby ponad 25 stron. Wybraliśmy więc najciekawsze naszym zdaniem prace i zamieściliśmy na łamach gazetki.
Str. 2
Współczesna walka z wiatrakamiczy warto przeczytać powieść Marcina Szczygielskiego Czarny Młyn?
– recenzja
Ostatnio przeczytałem bardzo ciekawą lekturę
szkolną jaką jest powieść Marcina Szczygielskiego
pod tytułem „Czarny Młyn”. Zdziwiło mnie trochę,
że tak stosunkowo nowa (rok pierwszego wydania
2011 rok ) książka znalazła się w repertuarze
szkolnych lektur. Wcześniej słyszałem o tej powieści, bo wszyscy ją zachwalali, jednak nie miałem
czasu po nią sięgnąć, aż do teraz kiedy została
ona moją lekturą szkolną. No, więc o czym ona
jest- już piszę:
Książka ta opowiada historię dzieci z małej wsi
leżącej pomiędzy Poznaniem, a Warszawą, która
zwie się Młyn, a jest to bardzo dziwna miejscowość. Dlaczego? Otóż mieści się ona w tak zwany
przez jej mieszkańców „Trójkątem Bermudzkim”.
Ramiona owego trójkąta to trakcje elektryczne,
toksyczne bagna oraz autostrada, a wierzchołkiem
Młynów jest tytułowy czarny młyn wraz z popegeerowskim kombinatem. Pewnego letniego dnia
młyn, który od wielu lat stał nieruchomo, bezczynnie, nagle zaczyna żyć swoim życiem, za czym
idzie szereg niesamowitych i paranormalnych zjawisk, w które wchodzą śnieg w lecie, zniknięcie
dorosłych z miejscowości czy ożywienie przedmiotów elektrycznych codziennego użytku. Dzieci z tej
małej wsi wyruszają do Czarnego Młyna, by uratować swoich rodziców. Główną postacią i narratorem jest jedenastoletni Iwo, który mieszka w domu
z mamą, (jego ojciec wyjechał do Norwegii za pieniędzmi, jednak potem opuścił rodzinę) Babką
(ciotką ojca) oraz swoją niepełnosprawną siostrą
Melą, która jest karłem, także jest upośledzona
umysłowo od urodzenia i rzadko mówi. Jednak
pojedyncze słowa, które wypowiada mają wielkie
znaczenie w walce z Młynem. Jednym z wątków,
który został poruszony w tej powieści to różnice
pomiędzy dziećmi zdrowymi, a chorymi, które często są odrzucane przez grupę. Pan Szczygielski w
swoim dziele chciał przekazać, iż tak nie powinno
być, i że niepełnosprawnych należy szanować i
akceptować. Przykładem tego jest Mela, która mimo swej niepozorności ratuje wszystkich i pokonuje Czarny Młyn dzięki swoim nadprzyrodzonym
umiejętnościom.
Moim zdaniem książka „Czarny Młyn” jest świetną
powieścią, przez którą możemy się sporo nauczyć
i inaczej spojrzeć na niektóre problemy. Marcin
Szczygielski połączył ją ze świetną mrożącą krew
w żyłach do ostatnich stron historia ocierającą się
o horror dla dzieci, co stanowi doskonałe połączenie. Myślę, że ta książka zasługuje na te nagrody,
którymi została oznaczona i warto ją przeczytać.
Oskar Wąż
Ilustracja Julia Mroczka
Str. 3
„ Co się naprawdę wydarzyło w Młynach?” –
bohaterami powieści
Bohaterami powieści są dzieci: Iwo, Mela, Karol,
Natalka, Piotrek, Justa i Paweł. Mieszkają na wsi i
przeżywają niesamowite przygody. Postanowiliśmy
zabawić się w dziennikarzy i przeprowadzić wywiady z bohaterami książki, mimo że są oni wymyśleni
przez autora.
Melka
Natalia Kachel: Witaj Melu, czy mogę zapytać Cię o
l i p c ow e w yd a rz en i a w wa s z ej ws i?
Mela:
Oczywiście,
ze
możesz
N.K.: Jak się czułaś nie potrafiąc wyjaśnić innym co
się
dzieje
w
Czarnym
Młynie?
M: Było mi przykro, ale robiłam wszystko aby im
pomóc i przekazać moje wiadomości o Młynie.
D: W jaki sposób dowiedziałaś się o swoich zdolnościach?
M: Zaczęło się to w lipcu kiedy z Czarnym Młynem
stało się coś dziwnego i kiedy usłyszałam jego
skrzypienie.
D: Co czułaś wiedząc, że Babka Cię nie lubi?
M: Przykrość, ale wiedziałam, że ona i tak kochała
tylko mojego tatę, a mamę i Iwa tolerowała.
D: Skąd wiedziałaś jakie sprzęty domowe będą potrzebne do walki z Czarnym Młynem?
M: Nie wiem. Odpowiedzi same przychodziły mi do
głowy.
D:
Dlaczego
Czarny
Młyn
zahipnotyzował
i porwał wszystkich dorosłych poza Babką?
M: Moim zdaniem bili mu potrzebni do tworzenia
robotów które miały za zadanie go chronić. Nie wziął
Babki, bo ona nie słyszała jego wołania.
D: Czy mogłaś od początku porozumiewać się z Iwem
telepatycznie i w jaki sposób?
M: Na początku nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie są moje zdolności i dopiero kiedy weszliśmy do
Młyna, aby ratować rodziny i innych dorosłych zrozumiałam, że mogę tego dokonać oraz przez to pomóc
Iwo.
D: Jaką rolę Twoim zdaniem odegrałaś w walce z
Czarnym Młynem?
wywiady z
M: Sądzę, że dość ważną, być może gdybym nie pomogła reszcie to nie odkryliby co się dzieje z Młynem.
D: Kiedy nauczyłaś się panować nad mocą?
M: Myślę, że od lipca zaczęłam sobie z nią radzić i
każdego dnia było coraz lepiej.
D: Po co powiedziałaś informację o królikach?
M: Musiałam w jakiś sposób zakomunikować o moich
umiejętnościach i miałam nadzieję, że zwrócą na to
uwagę. Dzięki temu chciałam, żeby zobaczyli, że to co
mówię staje się prawdą to zrozumieją co się dzieje z
Młynem.
D: Z jakiego powodu odleciałaś z Czarnym Młynem?
M: Musiałam go uspokoić i pokonać, nie chciałam
nikomu nic zrobić.
D: Dziękuję za miłą rozmowę i odpowiedzi. Do widzenia.
M: Nie ma za co. Cześć
Ilustracja Natalia Kachel
Str. 4
Piotrek
nak potem zrobiliśmy z nich linę, którą się związaliśmy, więc uważam, że się bardzo przydały .
-Witaj, chcielibyśmy zadać Ci kilka pytań w związku z
-Czy twoim zdaniem Mela ma jakieś nadprzyrodzone
zdolności?
lipcowymi wydarzeniami w Młynach.
-Tak, przewidywała przyszłość, to jest pewne, a w
ostatnich momentach książki prawie sama pokonała
Czarny Młyn. Więc uważam, że tak.
-Dzień dobry, jasne nie ma problemu
-Słyszeliśmy o dziwnych dźwiękach, które rozlegają się
w okolicy. Czy Ciebie przestraszył jakiś dziwny
dźwięk ?
-Nie, nie przestraszyło mnie to, ponieważ na co dzień
jestem mało strachliwy.
-Jak możesz wytłumaczyć nieprawdopodobne zachowanie królików tamtej pamiętnej nocy?
-Uważam, że króliki uciekały od Młyna, może słyszały
coś czego my nie słyszeliśmy i zaczęły od tego uciekać, tak to sobie tłumaczę.
-Czy u ciebie w domu też nie było wody?
-Tak. W końcu pompa „uciekła” z przepompowni do
Młyna, dlatego zabrakło jej we wszystkich domach w
Młynach.
-Jaki sprzęt elektryczny uciekł ci z domu?
-Między innymi młynek do kawy oraz jeszcze kilka
przedmiotów, ale wyleciało mi to z głowy.
-Czy przeraziłeś się gdy zniknęli twoi rodzic?
-Tak, zmartwiłem się bardzo. Począłem ich szukać po
całym domu, ale to się na nic nie zdało, więc poszedłem do Iwa, myślałem, że on coś na to poradzi.
-Wracając jeszcze do poprzedniego pytania, czy czułeś złość, gdy dowiedziałeś się, że to właśnie przez
Czarny Młyn zabrakło twoich rodzicieli?
-Tak zezłościłem się na Młyn i chciałem go pokonać i
uratować rodziców, wtedy się dla mnie nic oprócz tego nie liczyło.
-Czy zdziwiłeś się, gdy zobaczyłeś Babkę Iwa jadącą
na twoim rowerze?
-Tak, to było zaskakujące, ale dobrze, że przyszła nam
z pomocą.
-Co wymyśliłeś, żeby zabrać na wyprawę?
-Wymyśliłem, by wziąć ciepłe koce, bo uznałem, że
skoro na dworze jest tak zimno to się przydadzą. Jed-
-To już ostatnie pytanie. Czy uważasz, że siostra Iwa
powróci lub czy Czarny Młyn tego dokona?
-Mam nadzieję, że Iwo spotka jeszcze kiedyś swoją
siostrę, życzę mu tego, bo to mój najlepszy przyjaciel,
a Młyn już nie powróci, bo Mela zrobiła z nim porządek .
Str. 5
Może zostanę autorem horroru- opowiadania inspirowane powieścią Czarny Młyn
Kornel Kiełkowski
Cześć, jestem Kamil i mam 14 lat, chodzę do 2 klasy
gimnazjum. Bardzo lubię science-fiction. Mam rok młodszego brata - Wojtka. Czasami mój brat zachowuje się
jak małe dziecko. Chodzę do klasy z Arkiem i Magdą.
Mieszkam w niewielkim miasteczku Kamieńce Górne.
Niedaleko znajduje się mała opuszczona wioska Kopaniec. Jest tam też nieczynna stacja kolejowa. Nasza miejscowość leży między Częstochową, a Katowicami. W
środku miasta jest dawno zamknięty zakład przemysłowy
oraz magazyn.
Jest dwudziesty czerwca, wracamy ze szkoły. Jest gorąco,
tylko niekiedy czuć lekki powiew wiatru. Myślę już tylko o
wakacjach, które nastąpią za tydzień.
-Która godzina? - pytam, jakbym nie wiedział, że kończymy o trzynastej.
-Dwadzieścia po - odpowiada Magda.
-Nieprawda! Jest osiemnaście po! - kłóci się dziecinnie
Wojtek.
-Jak zwykle czepiasz się szczegółów! - krzyczy Magda.
-Cisza! - wrzasnął Arek - Mam już dość tych waszych kłótni!
Nie mam już do nich siły, kłócą się przy każdej okazji o
byle co. Jednak nie zwracam na nich uwagi, patrzę na już
dawno znudzonego kłótnią Arka. Wpatruje się w niebo z
brwiami podniesionymi prawie do czoła. Kręci nosem.
Ma świetny węch.
-Co jest? - spytałem.
-Po... - zawiesił się na chwilę - popatrz w górę - odpowiedział.
Popatrzyłem... Nagle przeszły mnie lekkie, podświadome
ciarki. Nad kominem starego zakładu unosi się dym.
-Przecież ten zakład jest już nieczynny... - powiedziałem
nagle.
-Co mówisz? - spytał Wojtek.
-Popatrz w górę geniuszu, poza tym nie czujesz zapachu
dymu? - odpowiedziała Magda.
-Ale jakim cudem unosi się tam dym? - spytałem.
-Nie wiem, to bardzo dziwne... Chodźcie to zbadać... powiedział Wojtek.
Idziemy chodnikiem, po chwili skręcamy w żwirową dróżkę, przedzieramy się przez wysokie krzaki. Przed nami
rysuje się kształt ogrodzenia, zaraz będziemy na miejscu... Stoimy pod ogrodzeniem. Byliśmy nie raz. Bawiliśmy się tam w saperów albo wojsko... Ale to było 4 lata
temu...
-Przejdziesz przez ogrodzenie? - spytał Wojtek.
Jasne - odpowiedziałem.
Czepiam się ręką dziury w płocie, podstawiam jedną
stopę, drugą stawiam na samej górze, rękami też chwy-
tam góry, skaczę i... jestem już po drugiej stronie. Arek
nie jest gorszy, robi to co ja i po chwili jest obok mnie.
Potem jest mój brat. Robi to ,,bardziej profesjonalnie".
Bierze duży rozbieg, podbiega do siatki, na samym końcu
skacze, czepia się góry siatki, przeskakuje i jest obok
nas. Ostatnia jest Magda... Powoli przechodzi na drugą
stronę, co chwilę plątając nogę w starą, zardzewiałą
siatkę.
-Po co tu przychodzimy? - spytała - Przecież... to chyba
nie nasza sprawa.
-Coś słyszałem, coś dziwnego... - odpowiedział jej Arek.
Faktycznie było słychać coś głośnego... Kiedyś już ten
dźwięk słyszałem... To... to... to jest praca maszyn! Słyszałem ją, gdy przejeżdżaliśmy obok fabryki w Katowicach! Ale jakim cudem słychać ją tu?
-To praca maszyn... - powiedziałem jakby do siebie.
- Co? A tak... Masz rację... - odpowiedział Arek.
-Ale jakim cudem? -spytała Magda.
-Zbadajmy to - odpowiedział Arek.
-My musimy już iść - odpowiedział Wojtek.
-No, musimy wracać na obiad, bo znowu rodzice będą źli,
że się spóźniamy... - odpowiedziałem.
-A więc sprawdzimy to później - odpowiedział Arek.
Po drodze do domu rozmawialiśmy o tym dziwnym wydarzeniu.
Wchodzimy do domu.
-Znowu się spóźniliście... - powiedziała mama.
- Tak, przepraszamy... Straciliśmy rachubę czasu... - odpowiedziałem.
-No już nie ważne... Nie szkodzi... Idźcie umyć ręce i
chodźcie na obiad. Potem możecie iść na dwór - powiedziała po chwili.
Jest po obiedzie. Idziemy pod ogrodzenie. Czeka już tam
Arek, po dwóch minutach przyszła też Magda.
-Spytałam się taty co się stało w tym magazynie...
On powiedział, że nie wie, że nie obchodzi go to
i lepiej żeby mnie też nie obchodziło... - powiedziała
zadyszana Magda.
-Dziwne... - szepnął cicho do siebie Arek.
Idziemy w stronę magazynu, dźwięk narasta. Po
chwili docieramy do hali produkcyjnej. Wchodzimy
tylnymi drzwiami w obawie przed ewentualnymi
ludźmi.
-Nikogo nie ma - powiedział Arek.
-Ale maszyny pracują... - stwierdziłem.
-Co oni... lub ono... tutaj produkuje? - spytała Magda.
-Jakieś metalowe części. Jakieś części do robotów... - odpowiedziałem.
Idziemy dalej, niedługo jesteśmy już w magazynie.
Jest ciemno, po omacku szukam ręką włącznika
Str. 6
włączam je i nagle w hali robi się jaśniej. Odwracamy się,
by zobaczyć czy za nami kogoś nie ma. Jest pusto... Idziemy dalej, ja na przodzie, Arek zaraz za mną. Odwracamy
się znowu... Nagle dostrzegam dziwną osobę... po chwili
zorientowałem się, że to nie osoba... To animatronik... Taki
jak w niektórych pizzeriach i salach zabaw dla dzieci w
USA. Nic nie robią, tylko śpiewają i tańczą... Ale ten jest
inny... Biegnie w naszą stronę, doskonale widzę jego ostre
zęby i dziwną głowę przypominającą trochę łeb lisa, ale
tylko trochę...
-Jasny gwint! Uciekać! - krzyczę.
Wszyscy biegniemy, nagle potykam się...
-Ej! Nogawka mi utknęła! Pomocy! - krzyknąłem.
Zorientowałem się, że moich towarzyszy już tu nie ma. Są
w hali produkcyjnej, a może nawet poza zakładem, poza
ogrodzeniem... Dziwna postać jest już tuż tuż, nagle robi
wielki skok i jest obok mnie. Mechaniczna szczęka tego
czegoś co chwile automatycznie zamyka się i otwiera. Próbuje mnie ugryźć... - pomyślałem. Jego metalowe, ostre jak
brzytwa zęby są już przy moim czole, jeden z nich lekko
mnie rani. Nagle animatronik przewraca się na bok. Po
chwili podnosi się... Ale nie biegnie w moją stronę, lecz w
stronę hali produkcyjnej. Patrzę w tamtym kierunku i widzę
Arka... A obok niego Wojtka i Magdę. Arek wymachuje rurką, Wojtek rzuca w niego kamieniami, a Magda stoi obok.
Nie wiem co się dzieje, jestem częściowo oszołomiony,
strasznie boli mnie głowa. Po chwili odzyskuję świadomość. Wyciągam z kieszeni szwajcarski scyzoryk, który
dostałem już jakiś czas temu od kuzyna, przecinam nogawkę... Widzę, że teraz Arek siłuje się z animatronem. Myślę
jak mu pomóc, rozglądam się dookoła, obok mnie widzę
małą karteczkę i rurkę podobną do tej, którą ma Arek. Podnoszę kartkę, wsadzam ją do kieszeni, a rurkę biorę do
ręki. Podbiegam do robota i zaczynam uderzać rurką w
jego głowę. Wypada mu kilka części, leci kilka iskier. Arek
również zaczyna uderzać go swoją rurką. Po chwili dołącza
się Wojtek. Uderza go leżącą obok deską.
-Wynośmy się stąd! - krzyknął Wojtek.
Po chwili mijamy halę produkcyjną i jesteśmy już pod ogrodzeniem. Po kolei przechodzimy. Na koniec została Magda
i Wojtek. Pomógł on Magdzie wejść na ogrodzenie, po czym
sam przeskoczył na drugą stronę, łapiąc mnie za rękę.
-Aaaaa! Złapało mnie! - krzyknęła Magda.
Arek szybko podbiega do siatki, kopie ją z całej siły. Magda
upada zaraz obok nas.
-Szlag! Dzięki za pomoc! - podziękowała po chwili.
-Nie ma za co - odpowiedział Arek.
-Co teraz robimy? - zapytał Wojtek.
-Nie wiem, idziemy do domu... Opatrzę sobie głowę i trochę
odpoczniemy... Aha, no tak... Znalazłem taką kartkę, pisze
tu ,,(zamazane) dostawa nr. 43 do laboratorium X2 Kopaniec - 23.06.1981"
-Dwudziestego trzeciego czerwca zamknięto ten zakład wyjaśnił Arek.
-I co dalej? - zapytała Magda.
-Idziemy do Kopańca... - odpowiedział Arek.
-Rodzice nam pozwolą? - pyta Wojtek.
- Powiemy, że idziemy do lasu, albo do Kacpra, to nam pozwolą - odpowiedziałem.
-Mnie też - odpowiedziała Magda.
-A więc jutro pod sklepem około ósmej, okej? - spytał Arek.
-Może być - odpowiedzieliśmy razem.
W domu przemyłem sobie ranę wodą utlenioną i nakleiłem
plaster. Poprosiłem też mamę, żeby zszyła mi nogawkę w
spodniach. Zgodziła się, powiedziała, że i tak na razie nie
ma nic do roboty.
-Co wyście w ogóle robili, że stało się coś takiego? - spytała
mama.
-Przechodziliśmy przez płot i... - Nie dokończył Wojtek.
-I po prostu podrapałem się, a nogawka zaplątała mi się w
siatkę, więc musiałem ją przeciąć - dodałem szybko.
-Aha, no... tak się czasami zdarza - odpowiedziała mama.
Jest już dziesiąta, idziemy spać. Nie umiem zasnąć, choć
po chwili usypiam. Śni mi się coś dziwnego. Ogromny robot
- sztuczna inteligencja... Taka sama jak z gry ,,Portal". Mówi
żeńskim głosem, że tylko ona zostanie na ziemi, ludzi nic
nie znaczą i zostaną usunięci. Po chwili mnie dostrzega,
świeci mi po oczach czerwonym laserem.
-Nie! Nieee! Nieeeeee! - krzyczy nagle.
-Co?! - pytam krzycząć.
Jakieś mechaniczne ramię zaczyna przyciskać mnie do
ściany. Nie umiem oddychać, nagle mnie puszcza. Próbuję
złapać powietrze... Jednak nie udaje mi się to, bo pokój
zapełniają toksyny... I w tym momencie się budzę.
-O matko... - szepczę.
-Darłeś się jak opętany - mówi z lekkim uśmiechem Wojtek.
Nie odpowiedziałem, myślałem o śnie. Po śniadaniu idziemy pod sklep, w międzyczasie opowiadam Wojtkowi o tym
co mi się śniło. Jest sobota, więc nie idziemy do szkoły.
Jesteśmy pod sklepem.
-Cześć - mówi Arek.
-Cześć, gdzie Magda? - spytałem
-Poszła kupić jakąś wodę czy coś - odpowiedział.
Idziemy na południe. Do Kopańca na szczęście nie jest
Str. 7
jedynie dziesięć kilometrów. Po 30 minutach jesteśmy już na
miejscu. Patrzy na nas kamera. Biorę do ręki kamień i w nią
rzucam. Leci kilka iskier, a po chwili urządzenie spada na dół.
-Wchodzimy do tego bunkra - powiedział Arek.
-Ta ściana to bunkier?! - pytam.
-Tak, tu są obluzowane cegły, wyważę je... - odpowiedział
Arek.
Arek bierze do ręki rurkę, po kolei wyważa parę cegieł, po
czym wchodzimy do środka przez niewielki otwór.
-Test 6... zakończony. Test 7... rozpocząć - słyszę nagle ten
głos tego samego robota, jak ten z mojego snu.
-Taki głos słyszałem w moim śnie, była tam... to znaczy było
tam coś co mówiło żeńskim głosem. Była to sztuczna inteligencja zwisająca z sufitu.
-To ma sens. Kiedyś pracowali tu nad sztuczną inteligencją...
Myślę, że zabiła ona naukowców i przejęła kontrolę... - odpowiedział Arek.
Jesteśmy już pod wielką salą, z której słychać dziwny głos. Po
drodze spotkaliśmy jeszcze kilka animatronów. Sprawnie je
ominęliśmy, a jednego wrzuciliśmy do składziku i zamknęliśmy.
Naszym oczom ukazuje się sztuczna inteligencja z mojego
snu. Jest podwieszona do sufitu. Na jej obudowie jest napis
EVIE. Nagle stało się to co w moim śnie.
-Nie! Nieee! Nie ty! - ,,krzyknęła"
-E... V... I... E...? - powiedział powoli Arek
-Zahipnotyzowała go! - krzyknąłem
Nagle mechaniczne ramię przyciska mnie do ściany. Duszę
się.
-Argh...! Znaj-jdźcie jej słaby pu-pu-punkt! - wykrzyknąłem
resztkami powietrza.
Mimo, że Magda i Wojtek zawsze się kłócą, tym razem współpracują. Magda pomaga mu wejść przez okienko do pokoju
kontrolnego. Potem podaje mu moją rurkę. Ten najpierw uderza nią po przewodach, rurach, guzikach i panelu kontrolnym.
Szybko jednak orientuje się, że to nic nie daje. Magda podaje
mu śrubokręt i klucz leżące na ziemi. Zaczyna on odkręcać
śrubki i nakrętki.
-Pozbawiacie świata cudu techniki - mówi mocno zniekształconym, robotycznym głosem EVIE.
Arek zdążył już otrząsnąć się z transu. Ramię mnie puszcza.
Zaczynam łapczywie nabierać powietrza.
-To... Co teraz? - pyta Wojtek.
-Wracamy do domu - odpowiedziałem.
-Uwierzą nam? - spytała Magda.
-Nie sądzę... Ale wrócić i tak musimy... - odpowiedział Arek.
Galeria
W Czarnym Młynie Max Kozioł
Czarny Młyn żyje Ola Kościukiewicz
W Młynach Julia Mroczka
Str. 8

Podobne dokumenty