reforma służby zdrowia
Transkrypt
reforma służby zdrowia
Niezależny serwis społeczności blogerów REFORMA SŁUŻBY ZDROWIA Janusz Sanocki, 23.01.2017 10:01 REFORMA SŁUŻBY ZDROWIA Między totalnym rządem a totalną opozycją. Co gorsze? Rząd wie najlepiej !!! Minister zdrowia ogłosił (w obecności Pani Premier rządu) program reformy, dotkniętej permanentnym kryzysem, służby zdrowia. Mam wielu przyjaciół lekarzy, jestem posłem czytam interesuje się tym co się dzieje, ale nie słyszałem by minister i rząd dyskutowali z obywatelami założenia ewentualnej reformy służby zdrowia. Z lekarzami, organizacjami pacjentów, samorządowcami -po prostu ze społeczeństwem. A w Sejmie z opozycją. Nie słyszałem, nie widziałem żadnych artykułów, w których Polacy mogliby zaznajomić się jak zorganizowane jest lecznictwo w innych państwach. I jakie z tego - wynikają tamtejsze problemy. strona 1 / 4 Niezależny serwis społeczności blogerów Nic z tego nie zostało zrobione, ale za to Pan minister zdrowia zapowiada reformę, która polegać ma na likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia - instytucji, która w imieniu państwa polskiego „kontraktuje” usługi medyczne z placówkami – często prywatnymi. Teraz będzie to robiło bezpośrednio ministerstwo zdrowia. Nie jestem obrońcą NFZ, ale z SAMEGO faktu istnienia tej instytucji nie wypływają problemy polskich pacjentów, lekarzy i pielęgniarek. Jednocześnie minister zapowiada, że zlikwiduje się składkę zdrowotną i nikt już – z obywateli - nie będzie musiał płacić, a za to każdy dostanie wszystko co potrzeba, - pełną opiekę medyczną. Słowem: „Od każdego według możliwości, każdemu według potrzeb”. Już to znam - Z PRL-u. Powrót PRL Oczywiście wszyscy wiemy, że minister kłamie w żywe oczy. Że żadnej pełnej opieki państwo nie jest w stanie wszystkim zapewnić, a proponowane przez rząd zmiany oznaczają cofnięcie ułomnych reform polegających na wprowadzeniu jakichś namiastek wolnego rynku. Teraz kontrakty zawierać będzie bezpośrednio rząd co oznacza pełne uzależnienie bezpośrednio od politycznej woli rządzących wszystkich placówek medycznych - szpitali, przychodni itd. Teraz minister zadecyduje ile pieniędzy dostanie każdy szpital, każda przychodnia. I które choroby będziemy leczyli, a których pacjentów od razy wyślemy do hospicjów. To w istocie oznacza pełna władza rządu - nad służbą zdrowia. Oczywiście taki centralistyczny, upaństwowiony system jest możliwy. Obowiązywał przez całe pół wieku istnienia PRL, obowiązuje do dziś w Korei i w państwach - w których żadnego wolnego rynku usług medycznych nie ma. Wiemy też jak się to skończyło w PRL-u i w zasadzie jakie skutki wywołuje wszędzie takie centralne sterowanie służbą zdrowia. Kończy się to zwiększonymi kolejkami, stagnacją technologiczną, po prostu zacofaniem. Centralnie sterowana gospodarka przegrała z wolnym rynkiem, przegrały też wszystkie strona 2 / 4 Niezależny serwis społeczności blogerów systemy zarządzanie politycznie i centralnie. Sytuacja, w której rząd PiS-u - partii deklarującej antykomunizm - wraca do rozwiązań PRL-owskich jest co najmniej dziwna. Obrazuje rozdźwięk między gromkimi deklaracjami przeciwko komunie, a głęboko PRL-owską świadomością liderów PiS. Zwłaszcza, że przy tak poważnej reformie, należałoby – jest to wręcz obowiązkiem rządzących – zapytać społeczeństwo o zdanie. Powoływanie się na wynik wyborów, nie oznacza, że na partię Jarosława Kaczyńskiego nagle spłynęło natchnienie i że PiS dostał upoważnienie do robienia co tylko do głowy przyjdzie jego liderom. W tej sprawie – zresztą podobnie jak i w innych poważnych kwestiach – lider PiS i jego otoczenie wykazuje bardzo arogancki stosunek do obywateli, co właśnie jest przyczyną licznych protestów i czarnego wizerunku samego Jarosława Kaczyńskiego jak i samego PiS u znacznej części społeczeństwa. Polacy – tak właśnie traktowani – bez szacunku – buntują się co prowadzi do ostrego podziału - najczęściej wokół kwestii całkowicie drugorzędnych. Nikt nie wie o co chodziło i po co było ograniczanie uprawnień dziennikarzy, wykluczanie posła opozycji z obrad, ale też nikt nie wie po co był miesięczny protest i okupacja Sejmu. W ten sposób Polska stacza się do jakiegoś magla, a kwestie ważne – jak choćby naprawa służby zdrowia – schodzą na dalszy plan. Zresztą jak o ich rozmawiać w tak gorącej atmosferze? Fałszywe obietnice Tymczasem naprawa służby zdrowia musi iść w kierunku oddania decyzji pacjentom. Decyzji u kogo się leczyć i za ile? To że państwo wzięło na siebie obowiązek „równego dostępu” nie oznacza, ze państwo ma każdego wyleczyć. Ba, zapewnić każdemu nieśmiertelność. Pacjent – nawet wspomagany przez państwo – musi sam ponosić koszty swojego leczenia – choćby w ograniczonym zakresie, ale musi. W istocie bowiem mówienie o „bezpłatności” usług jest powielaniem złudzenia. Nie ma żadnej bezpłatności. To państwo płaci lekarzom, pielęgniarkom, szpitalom. Ale najpierw państwo zabiera nam strona 3 / 4 Niezależny serwis społeczności blogerów te pieniądze, bo przecież nie ma innego sposobu. Ale zabierając nam pieniądze zabiera nam tez wolność. Wolność wyboru. Nikt nie kwestionuje dzisiaj konieczności „amortyzowania” przez państwo (czy społeczeństwo) -różnej sytuacji życiowej ludzi. Nie wszystkich byłoby stać na opłacanie pełnych kosztów wielu terapii. Ale nie oznacza to, że większości nie stać na proste dopłacenie złotówki do recepty czy wizyty u lekarza. Takie systemy istnieją m.in. w Niemczech. Ale u nas rząd nie pofatygował się, żeby je obywatelom przedstawić. Złudzenie bezpłatności usług prowadzi do kolejki, w której i tak nie stoją ci, którzy mają dojścia i znajomości. Poza tym powoduje niebywała wręcz rozrzutności i marnotrawstwo. Hasło „bezpłatne leki dla seniorów” dobrze brzmi w kampanii wyborczej, ale za te bezpłatne leki płacą podatnicy, przedsiębiorcy, ojcowie i matki wychowujący dzieci – słowem wszyscy pozostali. Premier Szydło nie znalazła forsy zakopanej w przydomowym sadzie, ale zabrała ją – pod przymusem i groźbą od wszystkich, żeby potem dać niektórym. Ba, zaciągnęła i dalej zaciąga na ten cel gigantyczne pożyczki, zadłużając państwo – czyli przyszłe pokolenia – szybciej niż czynił to rząd Tuska. Wygląda na to, że tzw. „reformy” zaproponowane przez ministra zdrowia i rząd to nie żadne reformy, tylko kolejny etap pozyskiwania obietnicami wyborców. Jednak na odcinku służby zdrowia te obietnice bardzo szybko zostaną zweryfikowane ukazując że są po prostu błędne i bez pokrycia. Co więcej – nie wytrzymują te propozycje krytyki już na etapie wstępnym. Wprost oznaczają bowiem powrót do epoki PRL, w którym wszystko było darmowe i dlatego na „darmowy” (prawie) cukier - trzeba było wprowadzać kartki. Janusz Sanocki strona 4 / 4 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)