Napowietrzna wioska „- I cóż – spytał John Cort

Transkrypt

Napowietrzna wioska „- I cóż – spytał John Cort
Napowietrzna wioska
„- I cóż – spytał John Cort – czy wierzysz już Maksie, że te nieszczęsne istoty należą do gatunku
ludzkiego?
- Oczywiście, Johnie, skoro potrafią śmiać się i płakać tak jak ludzie?”*
Czy istnieje brakujące ogniwo łączące ludzi i człekokształtne? Jakie cechy decydują o
człowieczeństwie? Takie pytania, z którymi do dzisiaj zmagają się antropolodzy, biolodzy,
filozofowie, stawia sobie również Verne w jednej ze swoich krótszych powieści – „Napowietrzna
wioska”. Oczywiście nie należy oczekiwać od tego prekursora fantastyki akademickiej rozprawy.
Pisarz swoją powieść skierował do młodzieży, postarał się więc, by książka była lekka i przyjemna
w czytaniu. Wszelkiego rodzaju poważne rozważania Verne wplata pomysłowo w dialogi
bohaterów lub snuje przy okazji opisywania niezwykłych wrażeń z podróży, w której uczestniczą
bohaterowie.
Prace nad „Napowietrzną wioską” rozpoczął Verne w 1900 r. i poświęcaj jej naprawdę wiele czasu,
chcąc wywiązać się z umowy z czasopismem „Magazyn Edukacji i Rozrywki”. W tym okresie
pisarz cierpiał już na początki zaćmy, co dodatkowo utrudniało mu pracę twórczą**. Powieść
została wydana po raz pierwszy w 1901 r., w tym samym roku ukazał się także jej polski przekład,
publikowany w odcinkach. Pierwsze polskie wydanie książkowe ukazało się w 1907 r***.
Głównymi bohaterami powieści są przedstawiciele dwóch ulubionych narodowości Verne’a:
Francuz, Maks Huber i Amerykanin, John Cort. Towarzyszą im w podróży mały Llanga, przybrany
syn bohaterów, uratowany przez nich z rąk handlarzy niewolników oraz kameruński przewodnik,
Chamis. Pewnego razu, przemierzając Afrykę, zostają zaatakowani przez stado słoni. Pozorne
schronienie znajdują w nieprzebytej puszczy. Przedzierając się przez nieprzenikniony las w centrum
Czarnego Lądu, odkrywają nieznane plemię żyjące na drzewach i… lubiące słuchać opery Webera!
Podróż przez afrykańską puszczę to dla Verne’a kolejna okazja do zaprezentowania czytelnikowi
cudów afrykańskiej fory i fauny. Pisarz dba nie tylko o walory edukacyjne, ale wprowadza także
elementy sensacyjne i trzymające czytelnika w napięciu scen, takich jak atak nosorożca lub bandy
szympansów i goryli. Nie brakuje również dowcipu, zwłaszcza słownego, w którym celuje głównie
Maks Huber. W „Napowietrznej wiosce”, podobnie jak w innych swych powieściach, autor kreuje
bohaterów, którzy są archetypowymi przedstawicielami swoich narodowości. Maks, oprócz iście
francuskiego zamiłowania do bon motów i dowcipów słownych, jest niefrasobliwym i żądnym
sensacji sybarytą. John, miłośnik nauk przyrodniczych, to z kolei uosobienie amerykańskiego
racjonalizmu.
„Napowietrzna wioska” nie jest trudną powieścią, ale istnieje ryzyko odczytania jej jako
rasistowskiej, chociażby poprzez fragment, w którym pisarz porównuje poziom inteligencji
czarnych mieszkańców Afryki i białego, sześcioletniego dziecka. Każdy, kto przeczytał kilka
powieści Verne’a, wie jednak, iż zarzut rasizmu jest bezpodstawny. Pisarz wielokrotnie podkreślał
w książkach, że jest przeciwnikiem niewolnictwa i nierówności uzasadnianej kolorem skóry. Ten
problem dotyczy nie tylko tej konkretnej powieści Verne’a, ale ogólnie książek, których akcja toczy
się krajach zamieszkałych przez „dzikich”. Ileż to oskarżeń od współczesnego czytelnika pada
wobec Henryka Sienkiewicza za imperialistyczną arogancję i poczucie rasowej wyższości Stasia
Tarkowskiego! Tymczasem każdy student historii, który uważał na zajęciach z metodologii, wie, że
nie należy oceniać wydarzeń z przeszłości współczesną miarą. Czytając wspomniane powieści,
trzeba mieć właśnie na uwadze fakt, że pisarz jest przede wszystkim człowiekiem swoich czasów,
ukazującym mentalność epoki, w której przyszło mu funkcjonować. Swoją drogą, odczytywanie
książek w ten sposób, poprzez zwracanie uwagi na ewolucję myśli i mentalności, może nieść wiele
satysfakcji dla czytelnika.
„Napowietrzna wioska” nie jest powieścią bez wad. Rozpoczyna się obiecująco, dowcipy Maksa
Hubera bawią, jest kilka epizodów trzymających w napięciu, przemyślenia dotyczące darwinizmu,
człowieczeństwa i stanu ówczesnej nauki są interesujące i godne uwagi. Jednak tytułowa wioska
pojawia się dopiero w rozdziale trzynastym (wszystkich rozdziałów jest osiemnaście). Zanim
bohaterowie ją odnajdą, kolejne opisy przyrody zaczynają być nieco nużące, a niespodziewane
wydarzenia – przewidywalne. Następnie dochodzi do momentu kulminacyjnego i szast, prast,
powieść się kończy. Niestety zakończenie nie wyszło Verne’owi najlepiej, a przez to powieść nieco
rozczarowuje.
Pomijając niedopracowany finał, „Napowietrzną wioskę” warto jednak przeczytać. Na zachętę
dodam, że ta powieść była inspiracją dla twórców „Tarzana”, „Planety małp”, a nawet „Parku
Jurajskiego”.
Źródło:
verne/
http://ksiazki.zaginiona-biblioteka.pl/index.php/2012/01/18/napowietrzna-wioska-juliusz-